WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Jakbyś przedstawił ją komuś z biura, a nie robotnikowi, to może by to wypaliło...-zaśmiała się. Nie wierzyła, że jakiś księgowy, czy inny pracownik biurowy jest o wiele bardziej zaoferowany budowlanką niż sam właściciel firmy. Co prawda została ona zrzucona na jego barki, nawet jeszcze za życia Covingtona Seniora, ale i tak. Na pewno byli w jego biurze jacyś przyzwoici faceci! -Zapytam Kevina-powiedziała, może jej mąż będzie miał kogoś, kto mógłby się nadać dla Lavender. Jakby Kath miała jakiś oczywistego kandydata, to już dawno by ich sobie przedstawiła, a ewidentnie tak sie jeszcze nie stało.
-Najlepiej się słucha kłamstw, jeśli zna się prawdę-przytaknęła, uśmiechając się niewinnie. No wiadomo było, że tak tylko sobie żartowała, że nie będzie go jakoś specjalnie wpuszczać na minę, bo było to po prostu złośliwe, a to nie było w jej stylu. Była bardzo anielsko usposobioną osobą. Nie narzekała, nie krytykowała otwarcie i tak dalej.
-Załatwić opiekunkę dla Lydii, czy zaczniemy ją uczyć od młodego?-zażartowała. Obawiała się, że teraz tak tylko mówią, zaczną rozmawiać o terminie czy destynacji, a jak przyjdzie co do czego, to żadne z nich nie będzie mogło danego dnia, będą mieli inne plany, problemy i tak dalej. Nie jeden raz już tak się działo, gdy chodziło o wspólny obiad na mieście, a co dopiero w przypadku wyjazdu na weekend...
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Taaak - przyznał przeciągle, jakby nie potrafił pozbyć się tej nutki niepewności, ale tak naprawdę całej tej rozmowy nie brał na poważnie. Kwintesencją przyjaźni było wyczucie, gdzie kończy się granica między niewinnymi żartami a takimi, które mogłyby wzbudzić niesmak czy kogoś urazić. Nie miał nic przeciwko wygłupom w granicach rozsądku.
- Szkoła przetrwania często wychodzi na dobre - parsknął śmiechem, ubawiony propozycją. - Choć najprędzej wylądowalibyśmy za to za kratkami. Coo… w sumie byłoby interesującym wydarzeniem. Zawsze musi być ten pierwszy raz - wzruszył nonszalancko ramionami. Do tej pory jakoś udało mu się uniknąć tej pełnej postrachu części komisariatu policji i zawsze zastanawiał się, jak tam było? Dobrze, że mieli znajomą prawniczkę. Gdyby nawet wylądowali w kiciu, Lavender na pewno by ich wszystkich wyciągnęła. A wspomnienia zostałyby na całe życie.
- To było dobre…. Jak myślisz, ile gwiazdek im przyznajemy? - zapytał, kończąc swoją porcję i wycierając usta chusteczką. Kiedy znów znaleźli się na drodze, playlista postawiła na piosenkę, na którą nie dało się zareagować inaczej. - You are my fire, the one desire, believe when I say... I want it that way! - Nate zaczął wyć i zgrywać się, udając, jak bardzo wczuwał się w tekst, machając przy tym wolną dłonią.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Jasne, wspólnymi siłami na pewno coś zdziałamy-tak, takie knucie było przyjemne dla osób knujących, ale dla osoby przeciwko której się to knuje, mogło mieć nieco gorsze wyniki... Miejmy nadzieję, że nic złego z tego nie wyniknie. Najwyżej nieco niezręcznie. Choć jak biorą pod uwagę tylko i wyłącznie znajomych, lub znane sobie/innym pracownikom mężczyzn, to może nie będzie tak łatwo trafić na jakiegoś mordercę, jak na tinderze.
-Ja wiem, że mamy Lavender i kasę na prawników, ale zdecydowanie wolałabym jednak nie wylądować nawet w areszcie-zaśmiała się. A już na pewno nie z córką, na której też by się to odbiło, jakby w trakcie wycieczki z matką i wujkiem Nate'm, wszyscy zostali z takiego, llub innego powodu zatrzymani przez złych panów policjantów.
-Myślę że cztery na pięć. Były naprawdę niezłe, ale nie idealne-zauważyła. A to i tak całkiem niezła ocena jak na przypadkową, przydrożną knajpę, która tak naprawdę nie musiała się starać, bo to nie jest miejsce, do którego specjalnie się ludzie wybierali i mogli wrócić albo nie.
-Tell me why-y-y-dołączyła do śpiewania, choć nie znała wszystkich słów tej piosenki. Pewnie ani wtedy, ani tym bardziej teraz, jednak to nie znaczyło, że ani sobie wcale nie radziła, bo przecież mogła improwizować. Mrucząc jakieś niezrozumiałe słowa pod nosem (albo dość głośno, że Nate wszystko słyszał i pewnie wyśmiewał na razie w duchu, a pewnie wkrótce na głos), sięgnęła po pudełko z płytą, bo tam mieli wypisaną całą playlistę. Już wiedziała, piosenkę spod którego numeru wybierze jako następną.-Tutaj w lewo-zawołała, zerkając trochę przypadkiem na gpsa. Cóż, wycieczka samochodem bez pomylenia drogi to nie wycieczka.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- W końcu najpierw to my musimy stwierdzić, czy się nadaje do naszej grupy, bo chcąc nie chcąc, będzie spędzać z nami trochę czasu - zauważył żartobliwie, choć krył się za tym cień prawdy. Już Nate postara się o przeprowadzenie odpowiedniego wywiadu z domniemanym wybrankiem. Choć mało odpowiadała mu taka poważna męsko-męska rozmowa to czuł się do tego zobowiązany. Zależało mu na jej szczęściu, więc nie pozwoli znowu jej skrzywdzić.
- No fakt, nie wyglądałoby to zbyt dobrze w papierach. Na razie wystarczy tych skaz. - I nastąpił powrót na ziemię. Zabawa zabawą, ale prawnicy mogliby się go za to uczepić, skoro i tak podejrzewano go o wpływ na katastrofę mostu. Na razie więc musiał sobie odpuścić wpadnięcie za kratki za demoralizację dziecka.
W sprawie oceny przydrożnego baru był zgodny. Mocna czwórka, wysoka pozycja umocniona przez sentyment do starych, dobrych czasów i smaków, była naprawdę w porządku, jak na wymagające podniebienia recenzentów. Trzeba było pamiętać, żeby dodać odpowiednią recenzję w googlach.
Podróż przy głośnych hitach sprzed jakichś dziesięciu lat, którym towarzyszyło wycie, nieudolne udawanie zawodowców i wywoływany tym niepohamowany śmiech, mijała bardzo szybko. Aż niemal pobłądzili w uliczkach miasteczka, do którego ostatecznie dotarli. Widząc z daleka wzmożony ruch przechodniów w jednej z dzielnic, Nate zerknął na gps, który wskazywał na dotarcie do celu. Zaparkował gdzieś przy drodze i wyszli z auta, by po chwili znaleźć się wśród pierwszych wystawek przy posesjach. - Jesteś pewna, że uda nam się znaleźć coś ciekawego wśród tych rupieci? - zapytał ściszonym głosem, pochylając się nieco w jej stronę, żeby przypadkiem nie urazić sprzedawców. Sam nie był pewien, czego właściwie miał szukać, ale w końcu to był żywioł Katharine, więc miała wolną rękę.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-No wiadomo, że byle kogo dla niej nie znajdziemy. Trzeba zrobić test, taki jak w How I met your mother-zaśmiała się. Miała na myśli jak Marshall i Lily wyobrażali sobie przyszłość, czy partnerka Ted'a wciąż była z nim i czy na emeryturze potrafili się z nią dogadać, nie mówiąc o chęci wspólnego spędzania czasu. Dla Lavender nie ma co szukać kogoś na chwilę, tylko poważnego faceta już na zawsze.
Katherine nigdy nie wierzyła, że mógłby celowo doprowadzi do katastrofy. Mogła by uwierzyć, że coś przeoczył i tak dalej, ale taki fakt na pewno musiał być okolicznością łagodzącą. Z resztą, po co ktoś takiego miałby coś zrobić? Trzeba być naprawdę debilem, no ale... Cóż, nie znała się na tym, nie była w temacie i tak dalej. W każdym razie, musiał to być problem dla Nathaniela, bo chcący czy niechcący, nie mówiło to zbyt dobrze o jego firmie. Choć chyba tak czy siak, nie musiał narzekać na brak pracy?
-Oczywiście! Widzisz tą lampę tam?-wskazała wysoki mebel z ciekawym abażurem. Każdy mógł się domyślić, jaka będzie kontynuacja tego pytania-Ta jest co prawda paskudna, ale na takich targach da się prawdziwe perełki znaleźć-zażartowała, szturchając przyjaciela w bok, który pewnie takiej odpowiedzi się nie spodziewał, bo i dlaczego. Nie mniej jednak, było kilka książek, które przyciągnęły uwagę brunetki.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- A jeśli zbierze się kilku potencjalnych kandydatów to może zorganizujemy zawody? Może nie pojedziemy do Szkocji, jak w Made of Honor, ale da się zrobić coś w amerykańskich realiach - zaczął gdybać, gotów wymyślać poszczególne konkurencje. To byłby dopiero plan! Wtedy z chęcią zostałby taką druhną, bo przecież nie musiał przy tym zakładać kiecki. Co prawda, swój ślub kiedyś planował i na razie nie zamierzał robić powtórki z rozrywki, ale dla przyjaciółki zrobiłby wszystko.
Cieszył się, że mógł mieć wsparcie w najbliższych, bo Katharine zdecydowanie do tego grona należała. Mimo wiszącej nad nim sprawy, na szczęście firmie udało się wygrać przetarg. Ktoś postanowił dać jej szansę, której nie zamierzał zmarnować.
Zmarszczył brwi, przez chwilę zastanawiając się, co chodziło Kath po głowie, bo osobiście z tej lampy nie zrobiłby żadnego pożytku. - Uff, bo już myślałem, że nastała jakaś dziwna moda i coś mnie ominęło - parsknął śmiechem. Jednak nie było z nim tak źle, jak uważał. Sam podszedł bliżej stoisk i ogarnął wzrokiem cały dobytek właściciela. Nie mogło umknąć jest uwadze pudło ze starymi płytami CD, które zaczął z zainteresowaniem przeglądać. - Po ile każda z płyt? - zapytał, gotów się targować, kiedy znalazł coś, co mogłoby uzupełnić jego i tak pokaźną już kolekcję. Państwo Covington lubowało się w płytach winylowych, a on… szedł z duchem czasu i zbierał te okrągłe, srebrne. Właściciel chyba nie rozumiał tego hobby, bo zaoferował mu cenę o wiele niższą, niż się spodziewał, dlatego już po chwili w kieszeni jego koszuli wylądowało kilka płyt kompaktowych. Kiedy napawał się zakupem, jego oczom ukazała się zakurzony, niepozornie wyglądający stojak na doniczkę. - Kath, zerknij na to - wskazał jej ruchem głowy, by sprawdziła znalezisko.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-I dla odmiany pooglądamy jak faceci się atakują w kisielu?-cóż, nie da się ukryć, że nie zrozumiała tej aluzji. Musiała nie kojarzyć tego filmu, a może nawet nigdy go nie oglądała? Za to jeśli chodzi o dzieła disneya, czy inne filmy przewidziane dla publiczności 3+, to mogła wręcz cytować całe sceny. Mimo że nie pozwalała córce za wiele czasu spędzać przed telewizorem, to czasem jednak trzeba było. Jak brzuszek bolał, jak siedzieli w samolocie i tak dalej.
-Nie, to moda sprzed lat, nie pamiętasz tego-wyjaśniła. Ona nie do końca znała się na urządzaniu wnętrz, na trendach z przeszłości i historii wzornictwa, ale zdążyła się tak opatrzeć z różnymi wyrobami spotykanymi na targach staroci i w innych miejscach.
Cóż, płyty CD to było coś, czego każdy chciał się teraz pozbyć, a niemal nikt nie chciał tego kupować. Winyle miały swoją moc, sławę i tak dalej. Mówiono, że to zupełnie inny dźwięk i tak dalej. Czasy się zmieniły, teraz już nikt płyt nie słuchał, wszystko było elektroniczne, a jednak brakowało tego uwielbienia płyt, których czas się skończył. Nic więc dziwnego, że można było je kupić za grosze.
-OO, proszę, proszę. Całkiem ciekawe. Tylko czy brudne, czy odrapane?-zapytała, podchodząc do rzeczonego stojaka. Zaoferowała swoją torebkę na kupione płyty, nie przedźwignęłaby się. Zaczęła go oglądać z bliska, co wiadomo, że spowodowało, że dotychczasowa właścicielka podeszła, zachwalając daną rzecz. Oczywiście, że chciała się tego pozbyć.-Zmieści się do Twojego bagażnika?-upewniła się na wszelki wypadek. Raczej niemądrze by było, gdyby którakolwiek część musiała wystawć przez okno samochodu...
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Niee, chodziło mi o zawody, które mają na celu udowodnienie swojej siły i męskości poprzez rzucanie młotem, palem, pchnięcie kamieniem czy przeciąganie liny. Nie oglądasz czasem filmów romantycznych? - mocno się zdziwił, rzucając jej spojrzenie typu: jak bardzo nie przypominasz swojego gatunku? Po czym zaśmiał się z całej tej sytuacji. Kiedy jeszcze był z Zarą, albo chociaż przesiadywał u Maeve, wieczory przy tv wśród komedii romantycznych to był must have, którego nie mógł zbagatelizować. I choć się do tego nie przyznawał, to nawet niektóre filmy przypadły mu do gustu.
- Jestem na to za młody, rozumiem? Dozgonnie dziękuję za ten komplement, Kath - powiedział z nieco przesadną wdzięcznością, chwytając się za serce, żeby wyglądało to efektowniej, że aż tak go to poruszyło.
W kwestii winyli twierdził, że niektórzy zbierali je nie dla samego uwielbienia dla tych krążków i dźwięków z nich płynących, ale dla prestiżu, żeby pochwalić się towarzystwu. On za to nawet ze zwykłej płyty, dzięki specjalnemu sprzętowi, buforom i kilku innym wspomagaczom zamontowanym w różnych częściach jego mieszkania, potrafił wydobyć najlepsze brzmienie. Miał co do tego manię, której nie potrafił się oprzeć.
- Jasne, że tak. Mój pick up pomieści nawet fortepian - jego brwi zafalowały sugestywnie, a usta rozszerzyły się w zawadiackim uśmiechu. - Gdyby tylko udało się taki znaleźć… - westchnął, rozglądając się po otoczeniu, chociaż nie spodziewał się, że zaraz na takowy się natknie. Na takiej wyprzedaży osiedlowej nie można było spodziewać się cudów, aczkolwiek wprawione oko potrafiło znaleźć perełki. To dlatego przyjaciółka była tak podekscytowana na ten wyjazd.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Nie, ale jeśli chcesz sprawdzić moją wiedzę z kopciuszka, to pokonam Cię tak, że będziesz płakać-uśmiechnęła się. Pewnie, że oglądała komedie romantyczne, ale po co kazać sprawdzać czy facet jest w stanie wyrąbać drzewo w pięć sekund, skoro mieszkali w Seattle i o wiele bardziej przydatna jest umiejętność znalezienia miejsca parkingowego w godzinach szczytu.
Pewnie, że rzeczy, które się kolekcjonowało były rzadko używane po to, aby tego nie zniszczyć. Winyle na pewno łątwo uszkodzić, zadrapać, czy sprawić, że nie będą do używania. Pewnie mają niezły dźwięk, ale serio, czy to robi jakąś olbrzymią różnicę? Katherine się na tym kompletnie nie znała, bo większość muzyki puszczała albo z laptopa (co prawda dobrego, bo maca), albo w samochodzie. W dzisiejszych czasach to nawet się nie korzystało z wież, konsol i tak dalej. Chyba, że się to lubiło, ceniło... lub było hipsterem.
-Chcesz fortepian? Mogę Ci załatwić-uśmiechnęła się. Cóż, miała swoje wicie rozpuszczone po całym kraju i choć nie była w spółce z żadnym innym antykwariatem, to miała znajomości i czasem się rozglądała za czymś dla kogoś innego i oczekiwała tego od innych osób. -Dobrze, weźmiemy to. Zabierzesz do samochodu?-zapytała, wyciagając portfel z gotówką, aby zapłacić za lampę. Cóż, niech raz Covington się do czegoś przyda!
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Kopciuszka? Pogadajmy o królu lwie! - zaśmiał się, przypominając sobie ulubioną bajkę z dzieciństwa. - Dobra, wiem, że to nieco średniowieczne kategorie, dlatego zaproponowałem, że możemy zrobić wersję współczesną, w amerykańskim stylu - wrócił do głównego tematu. - Jakie masz pomysły? - dodał, bo w sumie ciekawe był perspektywy Kath. A jeśli wymyśliliby coś tak oryginalnego, że trzeba byłoby to opatentować, by śmiałkowie mogli zjeżdżać na takie międzynarodowe zawody? Mogliby dzięki temu zyskać sławę. To była myśl!
Hipster… w sumie takie określenie pasowało do Nate’a, przynajmniej w tym konkretnym aspekcie. Właściwie to wszystko zależało od rodzaju zajęcia czy przekonań, bo w niektórych sprawach podążał z duchem czasu, ale były też okoliczności, które określały go jako staroświeckiego. Tak więc mógł szaleć, zawierać przypadkowe znajomości (no w sumie teraz ograniczył się z tym do minimum), a jednocześnie jeśli chodziło o sfinalizowanie związku, to uznawał zawarcie związku małżeńskiego, a wkrótce gromadkę dzieci.
- Żeby wszyscy przychodzili na recitale? Nie, nie, tę wyjątkową umiejętność zostawiam tylko dla swojej wybranki jako mój as w rękawie - poruszył zabawnie brwiami. Kiedyś nawet o tym myślał, bo byłby to dobry sposób na podryw, ale jednak wolał zaaranżować miejsce w mieszkaniu na salę do trenowania. W końcu, skoro dziewczynie udało się dotrzeć do jego lokum, to musiało to już o czymś świadczyć, prawda?
Posłusznie wziął lampę z ulgą, że nie musiał tyle dźwigać i w drodze pierwotnej jego uwagę przykuła kolejna rzecz. Zatrzymał się i przyjrzał się uważnie przedmiotowi, która leżała wśród przykurzonych misiów. Brudna lalka z nieco poplątanymi włosami, z niezwykle bystrymi oczami, wyglądała, jakby było jej bardzo przykro, że musi dzielić los z innymi zabawkami. Kiedy zapytał sprzedawcy, po ile ta lalka, ni stąd ni zowąd obok niego pojawiła się Kath. - Będzie idealna dla Lydii - uśmiechnął się chochlikowato.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Lydia długo nie chciała oglądać króla Lwa. Wiesz, to dość traumatyczny film...-powiedziała. Dla kilkulatki oglądanie jak umiera główna postać było ciężkie. Dlatego też na przykład w Krainie lodu nigdy nie padło, że rodzice Anny i Elsy umarli. Oczywiscie wiadomo, co się z nimi stało, ale twórcy ubierali to w ładniejsze słowa. A taki kopciuszek? Tam nie ma traumy, po której możnaby pokazać morał historii.
-Jedyne co jest ważne, to to, aby dla niej był, nie ignorował jej, nie zdradzał jej i tak dalej-wzruszyła ramionami. Czy coś innego się liczyło? No reszta to już była dowolna, zależna od tego co Lavender potrzebowała, a czego chciała. A może wybranek posiadałby wspaniałe cechy, o których kobieta wcześniej nie pomyślałaby a są naprawdę fajne?
-Nie sądzisz, że dobrze by się wyrywało na to panienki? Czy jednak jest to już kompletnie niepotrzebne?-zagadnęła. Cóż, wspomniał o tej kobiecie, którą zaprosiłby na tego grilla organizowanego przez Wheterby'ch. Jej już podrywać nie musiał, prawda? Choć wiadomo, kobiety uwielbiają być adorowane i na to zdecydowanie zasługują.
-Nawet o tym, Covington, nie myśl-zaśmiała się, lecz wypowiedziała to tak, jakby jego nazwisko można było łatwo wymienić na słowo kurwa. Ta laleczka wydawała się być co najmniej okropna.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Wiem. Ale czy to nie dobrze, oswajać dzieci z takimi sytuacjami? - zapytał już poważniej, zastanawiając się, jak widziała to matka kilkuletniej córeczki. Oczywiście, dziecku należało zapewnić odpowiednio beztroskie dzieciństwo, ale jednocześnie czy należało mydlić dzieciom oczy, że wszystko zawsze było proste i miało szczęśliwe zakończenie? Takie wychowanie mogło prowadzić potem do głębokiego rozczarowania i wydobycia w sobie cynizmu.
- Którego księcia z bajki opisujesz? Bo wiesz, ciężko stwierdzić, czy aktualnie na świecie tacy mężczyźni w ogóle jeszcze istnieją. Większości raczej bliższa jest dewiza, że łobuzy kochają najbardziej - zwrócił uwagę rozbawiony. I może coś w tym było, dopóki oczarowana kobieta nie zrozumiałaby, że potrzebuje stabilizacji i mężczyzny, na którym naprawdę będzie mogła polegać. A wiedział z doświadczenia, że większość adoratorów płci męskiej uciekała przed tego typu wyzwaniami. Chociaż, skoro on się złamał, to może dla reszty nie wszystko było stracone?
- Na razie jakoś sobie radzę. Ale w razie czego będę pamiętał, do kogo się zgłosić, jeśli będę potrzebował pomocy - mrugnął do niej porozumiewawczo okiem. Ale faktycznie, Lava jeszcze nie słyszała, jak gra i pewnie niezmiernie by jej się to spodobało. Musiał kiedyś wykorzystać okazję.
- Czyż nie jest dla niej stworzona? - podjął temat, udając, że wcale się nie naigrywał i strzepnął z lalki trochę kurzu, dzięki czemu zabawka nabrała więcej kolorów. - Będę najukochańszym wujkiem na świecie - westchnął teatralnie. Oczami wyobraźni już widział, jak Lydia z radością go obejmowała za tak trafiony prezent.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Nie. Jak będziesz miał dziecko, które będzie bało się zasnąć w nocy, albo będzie się chowało za kanapą, gdy bajka leci, to pogadamy. -spojrzała na niego krzywo. Z resztą weźmy na przykład jakiś film animowany. Na przykład taki shrek. Bajka? Ano bajka, ale czy większość tekstów nie miało podtekstów, które dla dzieci były niby niewinne, a to dorośli się śmiali tam do rozpuku. Dotyczyło to też filmów disneya. Zdecydowanie nie wszystkie filmy nadawały się dla małych dzieci. Oprócz klasyków takich jak Kopciuszek, czy Królewna śnieżka.
-Ha, ha. Tacy istnieją-zaśmiała się. Czy naprawdę to były jakieś wygórowane wymagania, chęci i tak dalej? Nie, zdecydowanie nie. -Wiesz, łobuz kocha bardziej, ale Lavender powinna jednak ze swoim facetem spędzać czas w mieszkaniu, a nie na sali sądowej. -Cóż, była w końcu prawniczką, tak? No to oczywiste, że broniłaby swojego łobuza!
-Nawet się nie waż-powtórzyła po raz kolejny. Nie dało się ukryć, dziewczynka naprawdę byłaby zadowolona z tego prezentu i na pewno stałaby się ulubioną zabawką. To właśnie było okropne! Ta laleczka wyglądała jak z jakiegoś horroru, nie mogła przynieść niczego dobrego!
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- To chyba mi nie grozi - stwierdził z opanowaniem. Nie przypuszczał, żeby w ciągu najbliższych kilku lat zdecydować się na takie zobowiązanie, albo czy kiedykolwiek mieć zamiar poważniej się nad tym zastanowić. Od dobrych kilku lat nie był w związku i jakoś nie spieszyło mu się z żadnymi przełomowymi deklaracjami. Miał do tego takie same podejście, jak do małżeństwa - niektórzy byli do tego stworzeni. A on był dobrym wujkiem i to mu wystarczyło.
- Okej, Twój mąż jest wyjątkiem - przyznał, unosząc wysoko brew z szerokim uśmiechem. Wiedząc tylko tyle, co widział, mógł śmiało przypuszczać, że Katharine naprawdę trafił się książę. Albo może to on trafił na księżniczkę? W każdym razie, idealnie się dopełniali. - Myślisz, że każda ich kłótnia kończyłaby się w sądzie? - zasugerował, znowu trochę sobie śmieszkując. - Najlepszym rozwiązaniem w takich sytuacjach jest seks - uznał z nonszalanckim wzruszeniem ramion. Seks na zgodę z Zarą zawsze się sprawdzał. Dopóki nie postanowiłla mu uciec sprzed ołtarza, czym wyświadczyła im obojgu ogromną przysługę. Żadne z nich nie było gotowe na tak poważny krok.
- Czemu? Co Ty od niej chcesz? Ma wszystko, czego jej trzeba. Nic dodać, nic ująć - powiedział, trochę podwyższając przy tym głos, by sprzedawca mógł usłyszeć ich rozmowę i wyszczerzył się w stronę Kath. Oj, bardzo to było dojrzałe.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Czasem dzieci nie pytają o zgodę, Nate...-zaśmiała się, ale to był dość gorzki żart dla niej. Jakby Covington wpadł z kimkolwiek przez przypadek, a ona od miesięcy starała się aktywnie z mężem o drugie dziecko, to byłby to poważny cios w jej serduszko. Jednak wpadka to zawsze wpadka, ale bolałaby właśnie bardziej niż od planowanego dziecka, w przypadku znajomych i bliskich.
-Nie koniecznie ich, ale Lavender na pewno by go broniła przy każdej sytuacji-powiedziała. W końcu nie chodzi o bycie łobuzem w łóżku, a ogólne. Za to, że wybranek dałby klapsa Lavender przy zabawach, na pewno by przecież nie wylądowali na sali sądowej. Chyba. Choć kto wie, jakie podejście do tego miałaby ich przyjaciółka. Czy jako podgrzewanie atmosfery w sypialni, czy jako przemoc domową. -Nie zawsze-odpowiedziała, choć też znała instytucję seksu na zgodę. To z reguły nie miało miejsca tuż po, czy jeszcze w trakcie kłótni, a dopiero trochę po.
-Po prostu nie. Mam coś do powiedzenia jako matka.-powiedziała. Może i przesadzała, powinna była się śmiać razem z przyjacielem, ale jednak nie chciała, aby takie szkaradności stały się ulubioną zabawką jej córki.