WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odśwież.
Odśwież.
Odśwież.
Odśwież.
Liberto poczuła się jak ze sceny znanego sitcomu (klik), który zaczęła oglądać z nudów, gdy częściej tkwiła w korkach lub wieczorami nie mogła zmrużyć oka. „Big Bang Theory” już się skończyło, lecz dla niej to wciąż było coś nowego i aktualnego, jak poczucie upadku w chwili, gdy po raz enty wciskała klawisz odśwież. Na początku była bardzo zdeterminowana i gotowa wystukać w laptopie dziurę, lecz z każdą kolejną minutą traciła zapał, robiąc to coraz mozolniej.
- Nareszcie! – zawołała z radością, gdy w końcu udało się jej wejść na stronę sprzedaży biletów, która nagle zniknęła a na jej miejscu pojawił się niebieski ekran. – Nieee! – warknęła wściekle i z rezygnacją nie zaważając na to, że była piąta rano a jej współlokator właśnie spał. Być może nie obudziłaby go, gdyby siedziała za zamkniętymi drzwiami we własnym pokoju. To była jednak pora śniadania i zarazem jeden z najważniejszych poranków dla wszystkich nerdów.
Oto ruszyła sprzedaż biletów na Comic Con w San Diego a Vivian właśnie padł laptop.
- Proszę, nie rób mi tego. Nie teraz – jęknęła żałośnie. Tak bardzo chciała uniknąć konieczności załatwienia biletów poprzez błaganie o nie ważniaków, którzy mieli dług u redaktora naczelnego, że teraz laptop postanowił się zbuntować. Dosłownie wypiął tyłek i pokazał środkowy palec.
Sprawdziła godzinę na zegarku na nadgarstku i zaczęła klikać wszystko byleby laptop wrócił do żywych. Zamiast tego, niebieski ekran zamienił się w czarny a głośno brzęczący wentylatorek z boku zamilkł na dobre. To brzmiało, jak ostatnie pożegnanie.
Uniosła spojrzenie słysząc kroki, a potem parę przekleństw wymamrotanych w jej kierunku. Heath nie tylko wyglądał na zaspanego. Na pewno był zły, że go obudziła albo wczoraj miał zły dzień i nadal to odczuwał. Stawiała jednak, że pobudka o piątej rano nie była jego ulubioną częścią dnia.
- Cholera, wybacz. Nie chciałam cię obudzić. Laptop mi padł a muszę kupić bilety na Comic Con. – W spróbowała odpalić starego gruchota; używany i kupiony w leasingu. Niska cena, kiepska jakość. – Nie patrz tak. Nie dla mnie. – Ona i Comic Con? Wiedziała, jak dziwnie to brzmiało. Nie znała się na komiksach, filmach i serialach, a przynajmniej nie na takim poziomie jak większość osób wychowanych w normalnych rodzinach. Dopiero co edukowała się w tej kwestii, w czym pomagał jej współlokator znający się na rzeczy. Kto, jak kto, ale Heath umiał polecić dobry film. – To dla córki szefa. – Jeszcze raz wcisnęła przycisk – odpal. Tym razem przetrzymała go dłużej aż zaświeciła się dioda. Może jednak coś z tego będzie? Siedząc na kanapie prawie z nerwów prawie gryzła sobie paznokcie wyczekując aż czarny ekran zamieni się… Cholera! Znów niebieski.
- Heath, skarbie. - Zarzuciła nogę na nogę i wyprostowała plecy wypinając piersi do przodu. - Skoro już nie śpisz, to może na niego zerkniesz? - Znacząco spojrzała na swego laptopa i szybko wróciła spojrzeniem na zaspanego mężczyznę, do którego przeuroczo się uśmiechnęła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Heath poszedł spać jakieś trzy kwadranse wcześniej. Miał dziś spotkanie z nowym klientem i siedział do ostatniej chwili, żeby dopracować ostatnie detale projektu. Położył się na minimum czasu jaki potrzebował, żeby jakoś funkcjonować i przetrwać dzień. Do tego miał problem z zaśnięciem, który wykroił z pozostałego czasu na regenerację solidne dwadzieścia minut, gdy w końcu nadeszło odcięcie i zasnął, chociaż odnosił wrażenie, że znajduje się jedynie w trybie oszczędzania energii. Wtem rozbijająca się, a raczej pastwiąca nad niczemu nie winnym urządzeniem, Vivian wdarła się w jego sny zmuszając go do otworzenia oczu.
Wcale nie chciał tego robić. Powieki ciążyły mu niczym głazy i nie chciały się otworzyć, więc musiał podjąć nieludzki wysiłek. Ten hałas był niemiłosierny i ciężki do zniesienia. Heath podniósł się obdarzając świat soczystą wiązanką najwymyślniejszych koniugacji słowa "pierdolić" budując z niego całe zestawy zdań o najróżniejszych znaczeniach o zdecydowanie negatywnym wydźwięku. Do tego niedobudzony zderzył się małym palcem z bezwzględnym kantem stojącego na jego drodze mebla. Przeciągłe -Kurrrrrrrrrrrwa! - w końcu podniosło ciężkie powieki, w których aż zaświeciły się łzy. Ból był jebudzki. Nie miał czasu zająć się uszkodzonym palcem, bo zaraz na horyzoncie zobaczył Viv, która dostrzegła jego obecność.
Patrzył na nią z lekka debilnym spojrzeniem, bo zdecydowanie nie był w stanie nadążyć za potokiem słów, którym go częstowała. "Comic Com", "córka szefa", "nie patrz", "laptop padł". Powoli rozszyfrowywał słowa, które wypowiedziała.
- Kobieto, to jest laptop. Delikatne urządzenie elektroniczne. Jego podzespoły są tak czułe, że zdziwiłbym się, gdyby chciał jeszcze z tobą zagadać po tym jak go traktujesz. - wysyczał przez zęby. Heath o 5 nad ranem nie bardzo panował nad sobą i zwykle można było odnieść wrażenie jakby wyłaził z niego marudny karzeł, w którego niehybnie się przemieniał, gdy tylko znikał w krainie marzeń sennych, z których brutalną siłą wyciągano go o nieludzkiej porze w smutne okowy szarej rzeczywistości.
Odwrócił się, zniknął na chwilę w swoim pokoju, po czym przyczłapał z jednym ze swoich laptopów.
- Możesz zamówić sobie z tego i na litość boską zaniechaj walenia w klawiaturę. - już był trochę bardziej ludzki i mniej gnomowaty.
- Pokaż tego nieszczęśnika. - zrezygnowany wyciągnął rękę po zmaltretowany egzemplarz tak bezceremonialnie zmolestowany przez współlokatorkę. Drugą dłonią przeczesał włosy. Na głowie miał istny bałagan, który idealnie komponował się z pomiętą koszulką z napisem: "u mnie działa".
- Zdajesz sobie sprawę, że nie robię tego dlatego, że się wdzięczysz tylko ze współczucia dla tego nieszczęśnika? - spojrzał na laptopa. Dłonie z czułością przejechały po jego obudowie. Pogłaskał go z czułością niczym stęsknionego zwierzaka, chociaż oczy trzymał na zapałkach.
- Chodź maleńki do tatusia. Pogadamy sobie jak facet z facetem o tych nieczułych niewdzięcznicach. - absolutnie nie był to żaden przytyczek w stronę Viv. Frost często gadał do urządzeń i czasem można było odnieść wrażenie, że faktycznie ma gości. Personifikował elektronikę jak na rasowego nerda przystało. I chociaż był programistą, a nie serwisantem - zwykle takie zaklinające gadki wystarczały, by pozbyć się niewielkich problemów z rozruchem i nakłonić te maleństwa do współpracy...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W innych okolicznościach słysząc przedziwne cudawianki na temat czułych podzespołów odniosłaby wrażenie, że Heath z nią flirtuje. Już rozumiała, czemu niektóre laski leciały na nerdów. Sama miała ochotę powiedzieć coś na temat swoich niezwykle czułych podzespołów, ale się powstrzymała odsuwając w kąt automatyczne reakcje, które wypracowała przez parę lat w branży erotycznej.
Flirtowanie z klientami było na porządku dziennym. Nie istniała zwykła rozmowa a zaczepki i wyłapywanie dwuznaczności, w czym Vivian była mistrzynią. Mówiło się wszystko i każde słowo drugiej osoby podciągało pod coś zakazanego, intymnego lub tajemniczego. Bez tej umiejętności już dawno skończyłaby, jak większość dziwek z ulicy – dwa metry pod ziemią.
Wzrokiem odprowadziła znikającego mężczyznę martwiąc się o to, że sobie nie poradzi. Że nie kupi tych pieprzonych biletów i nigdy nie naprawi laptopa z odzysku (a nie stać ją było na nowy). Jeszcze nie panikowała, bo przecież posiadała alternatywę, a jednak wolałaby nie wykorzystywać przysług na coś tak banalnego, jak kupienie biletów na konwent.
Sprawdziła godzinę na zegarku, upiła łyk kawy i w ten usłyszała kroki bosych stóp. Na widok mężczyzny ponownie się uśmiechnęła, ale nie za mocno, bo sądząc po jego minie robił to bardziej w kontekście „Bierz i odwal się” lub „Bierz i spadaj, żeby inni mogli spać” niż z dobroci serca.
Delikatnie, niczym muśnięciem ptasiego pióra, odpaliła podarowanego przez Heatha laptopa jednocześnie obserwując, jak ten jej własny trafia na męskie dłonie.
- Nie wmówisz mi, że nie lubisz, jak się wdzięczę – odpowiedziała na jego przytyk odnośnie intencji, które skierował bezpośrednio na sprzęt elektroniczny a nie na jej wypiętą klatkę piersiową. Jednocześnie Viv bawiło, ale też rozczulało to, w jaki sposób współlokator obcował z elektroniką. Był dla nich czulszy niż niejeden facet dla swej kobiety; co go wyróżniało i na przestrzeni prawie dwóch lat wspólnego mieszkania Liberto, zdążyła do tego przywyknąć.
- Nalałabym ci kawy, ale najpierw muszę.. – Wskazała palcem na podarowanego laptopa, na którym od razu włączyła przeglądarkę i z pamięci wklepała stronę, którą niedawno namiętnie odświeżała. – Szlag by to! – warknęła na widok ogromnego hasła wyświetlanego na górze strony. BILETY WYPRZEDANE.
Była gotowa uderzyć w klawiaturę, ale poszanowała nieswoją własność i tylko oparła łokcie o nogi, zaś rękoma złapała się za głowę w rezygnacji powieszoną w dół. Z tej pozycji wpatrywała się w podłogę i intensywnie myślała nad kolejnymi krokami. Tym, co dalej mogła zrobić, a czego wcześniej chciałaby uniknąć.
- To będzie zły dzień. – Wcale nie poddawała się czarnowidztwu, ale skoro od samego początku tak źle jej szło, dalszy ciąg wcale nie musiał być lepszy. Vivian szykowała się na najgorsze.
Dasz radę. Ogarniesz to; zmotywowała się w myślach i uniosła głowę wracając spojrzeniem w kierunku Heatha, który wyglądał marnie.
- Kiedy ostatni raz coś jadłeś? I spałeś więcej niż godzinę? – zapytała spokojnie i bez docinania mu na prawo i lewo, co mieli w swoim zwyczaju. Po ludzku martwiła się o współlokatora. – Jeszcze trochę a zaczniesz wyglądać, jak Trevor Reznik z „Mechanika”. – To był jeden z wielu filmów, które Frost jej pokazał. – Powinieneś zrobić sobie wakacje – stwierdziła wstając z kanapy i ruszyła ku części kuchennej, skąd przyniosła wspomnianą wcześniej kawę i jabłko, na którego widok spodziewała się usłyszeć komentarz. Cóż, lubiła wciskać mu inne żarcie od łatwych do pochłonięcia fast foodów lub kanapek. Nie żeby dbała o jego linię. Po prostu polubiła droczenie się z nim i to jak ironicznie patrzył, gdy robiła coś na przekór jego słowom (a robiła to specjalnie tak samo, jak uczyniła z jabłkiem).

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Co?- spojrzał na nią niezbyt przytomnie i nieco zakłopotany uśmiech zagościł na jego twarzy wraz z lekkim rumieńcem, gdy dotarło do niego, co powiedziała. Poczuł się nieco skrępowany. Podrapał się po głowie zakłopotany, bo jak tu wybrnąć z takiej patowej sytuacji?
- Nie pozwolisz mi być przyzwoitym współlokatorem, co? - odpowiedział nieco zrezygnowanym tonem. - Zanotuj chociaż, że się starałem. - zaśmiał się nadal nieco onieśmielony przecierając nieco zaspane jeszcze powieki.
- Jasne. - wzruszył ramionami z rezygnacją, tylko rzucając okiem w jej stronę. Ton głosu zdradzał, że to zrozumiałe, że ważniejsze od jego kawy są te bilety. Gdyby nie widział jak bardzo jej na tym zależało, nie użyczył by jej laptopa. Nie po tym, jak traktowała swojego. Właściwie... uważał, że nie powinien tego robić i... tylko ewentualne wypominki, bez których pewnie by się nie obyło, zmusiły go do tego gestu... a także chęć przyłożenia głowy do poduszki chociaż na kilkanaście minut, które mu pozostały.
Heath nie przerywając swoich zaklęć przyjrzał się powierzonemu urządzeniu i odłożył je na stolik. Wracając z pokoju z zestawem podręcznych narzędzi, które również zajęły znaczne miejsce obok laptopa zauważył zrezygnowanie, w jakie układało się jej ciało. Poprzedzające ten widok zaklęcie wyjaśniło wszystko.
- Nie możliwe. - powiedział z przekąsem. To już był zły dzień. Odkręcił obudowę. Laotop był cieplutki. Heath zajrzał do wnętrza. Przewód od wiatraka był poluzowany. Przez to wszystko w środku się grzało. Heath docisnął wtyczkę i podłączył laptopa pod napięcie.
- Hmm? - zajął się naprawą. Pewnie musiała powtórzyć. - Wczoraj. - uśmiechnął się nieśmiało. Lapek nie dawał oznak życia. Za to wiatraczek ruszył z miejsca.
- Dziwne, że to nie procek się usmażył. - orzekł, po krótkich oględzinach. - Poszła grafika. Nie wiem ile to wyniesie. Ja nie potrafię wymieniać takich rzeczy. - zasmucił się.
- Trevor? - spojrzał zdziwiony. - Z tego co wiem, nikogo nie zabiłem. - potarł palcami nasadę nosa. - A może nie pamiętam czegoś o czym wiesz?- zerknął na Vivian podejrzliwie.
- Spokojnie. Zrobię sobie wakacje. Najpierw muszę trochę zarobić. Rachunki nie zapłacą się same. - skręcił obudowę po tym, jak upewnił się, że wszystko styka jak powinno.
- Na razie możesz korzystać z mojego zapasowego. - nagle jego oczy nieco się zwęziły w groźnym grymasie. - Tylko wiesz, - odchrząknął - z czułością. - dokończył. - A swojego złomka zanieś do serwisu. Może wydłużą mu życie o kilka dodatkowych miesięcy jeśli zaniechasz sadystycznych praktyk. - może odrobinę zaleciało złośliwością.
I proszę, doczekał się kawy.- Chyba już ze spania nici. - stwierdził zerkając na dopominający się o uwagę budzik. Przesunął palcem po szybce rozkrzyczanego smartfona. I zwrócił uwagę na jabłko.
- Jabłko nie pasuje do kawy. - pokiwał głową z dezaprobatą. To nie było tak, że nie lubił owoców, ale kto by się najadł roślinami? Może modelka, ale nie facet. - Poza tym, nie mógłbym Cię pozbawić śniadania. - oddał jej lapka i posprzątał resztę przyniesionego bałaganu.
- A bilety... pewnie będzie można jeszcze odkupić na e-bayu. Tylko nie daj się oszukać. - próbował ją pocieszyć, żeby jeszcze uratować jakoś ten dzień.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dawniej Vivian nie znała słowa – przyzwoitość. Nie wymawiano go nawet w katolickim sierocińcu. Korzystano z wielu określeń na dobre dzieci, ale nigdy nie opisywano je jako przyzwoite, co stanowiło dla kobiety pewnego rodzaju zagadkę i zarazem konieczność przystosowania się. Musiała być przyzwoita a przynajmniej wypadałoby spróbować, czego wciąż się uczyła. Wprawdzie nie było tak źle jak dawniej i nie flirtowała z ludźmi na każdym kroku lub żeby coś przy tym zyskać, ale pewne wypracowane odruchy wciąż w niej pozostawały. Poza tym, na swój sposób lubiła droczyć się ze współlokatorem wypominając mu pewne zachowania lub podkreślając własne walory. Doprawdy Heath był przeuroczy, gdy Vivian udawało się go zbić z pantałyku lub chociaż trochę zawstydzić.
Wczoraj; nie wierzyła w jego odpowiedź. Widziała jak potrafił zaangażować się w pracę i przez cały dzień nic nie jeść. Mało to razy wracał z roboty i jęczał, że był głodny? A raczej z ciężkim westchnieniem stwierdzał, że niczego nie mieli w lodówce? Albo siedział po nocach i wstawał wcześnie rano? Zdaniem Liberto, mężczyzna się zapracowywał i zdecydowanie potrzebował dłużej przerwy.
- Tak mało sypiasz, że rzeczywiście mógłbyś zapomnieć o tym trupie, który zaczyna śmierdzieć w koszu na brudy – Wypomniała dwie rzeczy w jednym. Brak snu i ostatni deficyt w praniu, co nie umknęło jej uwadze. Facetowi przydałaby się gosposia, bo ona na pewno nie zamierzała prać mu gaci. Czasami to robiła, ale tylko wtedy gdy w jej własnym braniu zostawało jeszcze miejsce, więc dorzucała Frostowe gacie albo koszulki.
- Mówią, że programiści są teraz pożądanymi specjalistami, a jednak mam wrażenie, że zarabiasz mniej od sprzątaczki w redakcji. Bez urazy, bo ona pewnie zarabia też więcej ode mnie – Wcale więc nie zamierzała obrazić mężczyzny. Sama miała wrażenie, że zarabiała mniej niż powinna, a jednak każda próba rozpoczęcia tematu podwyżki kończyła się argumentami typu „Jest tyle dziewczyn, które chciałyby być na twoim miejscu”.
- Dobrze, doktorku – odpowiedziała z przekąsem i przystanęła czekając na reakcję na jabłko, które mu podarowała (z premedytacją). – Zjadłam już tosty z chedarem, ale jabłkiem nie pogardzę – Uśmiechnęła się, ale zostawiła przyniesiony owoc. Jeden już dawno wylądował w torbie oczekującej na wyjście do pracy.
- Dziękuję, mój złoty – Bez zapowiedzi ucałowała go w blond czuprynę (bo chyba jeszcze siedział). – Co ja bym bez ciebie zrobiła? – zapytała wcale nie oczekując odpowiedzi. On sam nie miał pojęcia, jak wiele zrobił dla Vivian. Był nie tylko współlokatorem, ale także odniesieniem do życia w społeczeństwie. To na nim częściowo uczyła się, jak powinna funkcjonować. Oczywiście nie był jedyną jednostką, którą obserwowała, ale szanowała go i przede wszystkim czuła się komfortowo w jego towarzystwie.
- Mam jeszcze jedną sprawę do ciebie, a właściwie propozycję i prośbę zarazem – Oparła się pośladkami o blat stołu. – Zbliża się impreza firmowa z okazji kolejnej „kadencji” redaktora i choć nie stronię od poznawania nowych osób to miło byłoby zabrać ze sobą plus jeden. Co ty na to? – Wbiła w niego spojrzenie wcale nie wymagając odpowiedzi już-teraz-natychmiast. Po prostu chciałaby zabrać ze sobą kogoś, kogo znała i przy kim nie musiałaby się krępować swoich słów ani zachowania. Heatha znała, więc to był bezpieczny wybór. – Zastanów się – dodała prawie od razu czując, że współlokator byłby gotów zbyt szybko odmówić, bo przecież co on miałby robić wśród nieznajomych sobie osób?

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”