WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– No tak, nikt inny nie kupiłby Ci tak wiesniackiego auta – parsknął śmiechem. Lambo super samochód, ale w różowe? Wstyd jak siemasz, ale nie będzie oceniał. Kobiety lubili takie auta i na przykład jego matka była swego czasu idealnym tego przykładem. Na pewno miała jakiś samochód tampon. I To dobrze, że wiedziała o jego uczuciach bo on do dnia dzisiejszego nie był pewny jak nazwać to, co wobec niej czuł :lol: ale gdy już to powiedział, to wszystko się nagle zmieniło – bowiem wiedział, że samo wyznanie zmieniło tez mimo wszystko coś między nimi. To już nie było gdybanie, udawanie ani nic innego, a coś prawdziwego i doskonale o tym wiedział. Prawdopodobnie gdyby Cece była jego już dawno mieliby ten wiekopomny moment za sobą, ale lepiej późno niż wcale, nie?
– To, że Cece jest taka mała to akurat spory plus – wzruszył lekko ramionami, uśmiechając się do niej pokrzepiająco. – Będzie z naszym dzieckiem bliżej wiekowo to jedno, a po za tym będziemy wszystko mieć na raz i jak będą wyfruwać z domu to praktycznie w tym samym momencie – poruszył lekko brwiami, ale autentycznie widział w tym plusy. Zresztą, wychowywanie się razem jest prostsze. Między nim a Rosemarie są tylko trzy lata różnicy i tez większość życia byli wychowywani jak rodzeństwo i w zasadzie szło to zdecydowanie na plus. Szkoda mu bylo tylko Hales, która jako nastolatka będzie musiala użerać się z dwoma bachorami :lol: – Hales Cię kocha. Czasem myśle, że bardziej niż mnie – puścił jej oczko. Wiedział, ze te ostatnie miesiące Vittoria często spędzała czas z Hayley i naprawdę był jej za to wdzięczny bo sam był zbyt pochłonięty nauką. To trochę smutne, bo Vi która miała na głowie noworodka miała więcej czasu dla najmłodszej Russell niż Max… potem jednak nie miał zbytnio czasu na jakiekolwiek dłuższe przemyślenia bo rozpoczęła się słowna przepychanka między dziewczynami. Właściwie nie tylko słowna. Dość stanowczo wszedł między nie, po reakcji Naomi rozumiejąc ze z jej ciążą było coś stanowczo nie tak.
– Kurwa, przestańcie! – wydarł się na nie, jedną ręką odsuwając Naomi a drugą Vittorię, ale tą drugą zdecydowanie delikatniej. – Vittoria jest W CIĄŻY, więc nie wyciągaj do niej łap, bo będę zmuszony Ci oddać – wcale nie żartował co zresztą było widać po jego minie im bardziej docierały do niego kłamstwa Naomi. – Jesteś w ciąży, Naomi? Chce znać prawdę. – powiedział poważnie, a blondynka jebnela płaczem. Nawet mu się jej szkoda zrobiło.
– Co miałam zrobić? Wiedziałam, że inaczej wybierzesz ją! Pieprzona Vittoria, do której samej nie umiesz się wiecznie określić! – lamentowała, a Max zasłonił twarz dłońmi. Nawet nie wiedział co ma na te kretyńskie wytłumaczenie powiedzieć, serio.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Mówisz tak tylko dlatego, że ma piękny, różowy kolor, Max – wywróciła teatralnie oczyma, bo jednak wiadomo, że jej się podobał ten kolor, a dla niego pewnie był wieśniacki i pedalski. No cóż. O guście się nie dyskutuje, bo nie każdy go ma, prawda? :lol: Tak czy siak, miło było usłyszeć te słowa z jego ust, szczególnie po tym, jak długo to z siebie gdzieś tam wypierał. Odetchnęła głęboko, słuchając jego słów i uśmiechnęła się leciutko.
– Wiesz, że Cece będzie cię prawdopodobnie traktowała jak ojca, jeśli będziemy razem? Jesteś na to gotowy? – przygryzła dolną wargę. Wiadomo o co pytała – widziała oczywiście, jak cudowny był z małą na przyjęciu bożonarodzeniowym, ale… Potrzymanie malucha na rękach chwilę, a zajmowanie się i traktowanie niespokrewnionego zupełnie dziecka jak własne było nie lada wyzwaniem. Chciała mieć pewność, że Max wiedział, na co się pisze. – To prawda Za jakieś dziewiętnaście lat będziemy mieć spokój – rzuciła pół żartem, spoglądając mu w oczy. Właściwie to ona sama zawsze wiedziała, że chciała dużej rodziny – dokładnie jak Max – dlatego chociaż wizja zostania matką po raz drugi ją przerażała, to jednocześnie było w tym coś… Co napawało ją jakimś wewnętrznym spokojem.
– Russellowie mnie uwielbiają, nic nie poradzę – odrzuciła teatralnie mokre włosy na plecy, ale zaśmiała się cicho i spojrzała mu w oczy. – Ona cię ubóstwia, Max – dodała jeszcze spokojnie. I faktycznie, Vi poświęcała dziewczynce dość dużo czasu, ale jednocześnie pilnowanie Hales sprawiało jej jakąś taką… Przyjemność. Czuła się wtedy jakaś spokojniejsza, że ma ją na oku, bo wiedziała, jak bardzo Max kochał tę małą. Ona też ją strasznie pokochała w tym czasie. Tak czy siak, kiedy Max już wszedł pomiędzy nią a Naomi, Vittoria westchnęła ciężko.
– Sama mogę jej oddać – wychyliła się zza Maxa delikatnie, nadal gromiąc wzrokiem tę blond kurwę. No naprawdę, miała ochotę w tym momencie jej przypierdolić. A gdy Naomi jebnęła płaczem, Vichie autentycznie pierdolnęła face palm.
– HM, NO MOŻE NIE KŁAMAĆ ŻE JESTEŚ W CIĄŻY ALBO NIE BLOKOWAĆ MOJEGO NUMERU? – wydarła się na kobietę. Odetchnęła głęboko. Naomi natomiast zgromiła ją wzrokiem i otarła łzy.
– A ty?! Tym razem wiesz czyje to dziecko, czy po prostu tak o przyjechałaś powiedzieć Maxowi, że będzie wujkiem?! – spojrzała na Vittorię z nienawiścią, a Vi znacząco dość spojrzała na Maximilliana.
– Właściwie to będzie ojcem – wzruszyła ramionami, zerkając na blondynkę, która w tym momencie dosłownie rzuciła się z łapami do niej. Znowu.
– ZAJEBIŚCIE, DWÓJKA DZIECI. KAŻDE Z INNYM! OCZYWIŚCIE, KURWA. JESTEŚ PIERDOLONĄ DZIWKĄ! WIEDZIAŁAŚ, ŻE JEST ZE MNĄ! WIEDZIAŁAŚ! – wydarła się rozpaczliwie, pewnie próbując dosiegnąć Vi, ale jako, że Max był między nimi, to zakładam, że zatrzymał Naomi. – A ty mówiłeś, że tamtej nocy z nią nie spałeś! – dodała jeszcze, zanosząc się płaczem i oskarżycielsko go dźgając w klatkę piersiową.
– Boże, a ty wiedziałaś, że wybrałby mnie a postanowiłaś udać, że jesteś w ciąży. JESTEŚ JAKAŚ JEBNIĘTA – ton Vi był totalnie oschły. Zmrużyła oczy i westchnęła ciężko, w dodatku nagle poczuła, że zaczyna jej być naprawdę koszmarnie niedobrze i nie wiedziała, czy z nerwów, stresu, czy po prostu dlatego, że była ciężarna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Wiem i uważam, ze to całkiem urocze. Nie wiem tylko co na to nasz przyjaciel Cabe – aż się skrzywił gdy wspomniał o rzeczywistym ojcu Cece, bo jednak nadal istniał i Max nadal nie był z tego faktu zadowolony. A może powinien zaginąć w tajemniczych okolicznościach? Nikt by się przecież nie skapnął, ze Max miał z tym coś wspólnego, prawda? Bullshit, Vittoria by się skapnęła ale przecież go kocha, ma pewno by to zrozumiała :lol:
– prawda. Nawet mój dziadek uważa, że jesteś wspaniała. Z kobiet z zewnątrz ma tak tylko z tobą i Theą. Właściwie to chyba jesteście jedynymi kobietami oprócz babci, które lubi – przewrócił oczami. Pan Russell był szowinistą, wszyscy to wiedzieli a mimo to… uwielbiał Vittorie. A to w sumie mocny dowod na to, jakim cudownym człowiekiem była. A co do miłości Maxa do Hayley - zawsze kochał ją nad życie ale odkąd wiedział, ze rodziców już nie ma… cóż, miał świadomość że został jej tylko on i musi być ojcem, matką i bratem w jednym. Ogólnie radził sobie z tym nienajgorzej na ten moment.
– Żadnego oddawania. Jesteś w ciąży! – pouczył ją, jakby był jakimś sędzia w pojedynku bokserskim. Gdyby nie fakt ciąży szatynki prawdopodobnie widok bijących się lasek by go nawet podniecił, ale nie chciał ryzykować ze dziecku coś się stanie. Ogólnie powinien być wkurwiony na Naomi, ale im bardziej tego słuchał tym bardziej docierało do niego, że skłamała przez niego – przez jego niewierność, zwodzenie jej cały rok i koniec końców wybranie Vittorii choć wtedy jeszcze nie wiedział, że to zrobił. Obserwował je i naprawdę, z ręką na sercu musiał powiedzieć, że chociaż Naomi była cholernie piękna to… nie dość piękna. Nie dla niego. Długie nogi nie były tym, czego potrzebował. Potrzebował tylko i wyłącznie Vittorii, nawet mimo krótszych nóżek :lol:
– Przepraszam, że tak wyszło, ale… kurwa, Naomi. Jak mogłaś skłamać? Potem bys sobie poduszkę w brzuch wkładała czy co? – nie dowierzał kompletnie jak można wpaść na tak kretyński pomysł, naprawdę. – Powinnaś wyjść. – dodał, chociaż nie agresywnie. Minę miał raczej smitną, ton głosu generalnie tez bo… nigdy akurat po miej nie spodziewałby się takiej akcji, serio.
– Wiedziałam, że ją wybierzesz – powiedziała przez łzy, patrząc na nich jakby w tym momencie złamali jej serce, chociaż… robili to. A szczególnie Max.
– Wyjdź – powtórzył, robiąc krok w tył i po prostu obejmując Vittorie na znak tego, ze faktycznie wybrał ją. W KOŃCU :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

–Będziecie się musieli nauczyć tolerować siebie nawzajem... Zresztą, zgodził się na przeprowadzkę do Bostonu, to właściwie była druga sprawa, którą chciałam z Tobą przedyskutować, skoro spodziewamy się dziecka, a tutaj mielibyśmy tylko siebie i nianie... – mruknęła pod nosem, zerkając na ukochanego. Prawda była taka, że Cabe pogodził się chyba z faktem, że miał już na zawsze pozostać ojcem jej dziecka i tylko ojcem jej dziecka. Max był miłością jej życia i najzwyczajniej w świecie nie umiała zrezygnować z relacji z nim. A co do znikania w tajemniczych okolicznościach, to może by przymknęła na to oko? Nigdy nie wiesz. :lol:
– Naprawdę tak uważa? – spojrzenie jasnych oczu w tym momencie się delikatnie zaiskrzyło. Nie podejrzewała, że Pan Russell faktycznie lubił ją do tego stopnia, chociaż widział ją na pewno, jak radziła sobie z Hales i że swoją córką i pewnie nawet na przyjęciu ją złapał i pogratulował wszystkiego, co było naprawdę bardzo, ale to bardzo miłe. A Max radził sobie z Hales Fantastycznie! Vi natomiast naprawdę była gotowa jej zastąpić matkę jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.
– No właśnie, jestem w ciąży, mam podwójną siłę – co prawda wcale to tak nie działało, ale mniejsza o to. Po prostu miała ochotę przypierdolić Naomi I tyle, tym bardziej, że próbowała jej grozić. I owszem, powinien części Max był winien jednak nie należy zapominać, że Naomi nic nie usprawiedliwiało. To, co zrobiła, zdaniem Vittorii było trochę niewybaczalne. Być może dlatego, że stała pp dobrej stronie tej barykady. Gdyby stała po tej drugiej... Cóż, wszyscy by myśleli, że Cece jest Maxa, a dam Ruasell by jej pewnie nigdy nie wybaczył gdyby się dowiedział, że traktował małą jak swoje dziecko i nagle nie była jego Znając też marzenia Maxa, nie potrafiłaby mu tego zrobić. Tak po prostu.
– Nazwała mnie dziwką, a ty ją przepraszasz.... – burknęła pod nosem, nieco niezadowolona, ale mimo wszystko całkiem ignorując kolejne słowa blondynki. Potem po prostu się do niego przytuliła i przymknęła delikatnie powieki, mając nadzieję, że to ukoi chociaż trochę jej nerwy.
– I gdzie mam pójść? JEST HURAGAN, MAX. Poza tym to nasze mieszkanie, NASZE. Jeśli ktoś powinien wyjść, to ONA, a my... jeszcze nie jest za późno, jeszcze mozesz wybrać mnie... – mówiła rozpaczliwie, zbliżając się jeszcze do Maxa, chociaż doskonale wiedziała, że Russell nie zmieni zdania. Była na przegranej pozycji.
– Przepraszam, niedobrze mi – powiedziała cicho, patrząc na Maxa I zaraz się nieco odsunęła, by po prostu zacząć obsciskiwać się z sedesem, bo nie mogła znieść już całej tej sytuacji i nerwówki wokół Naomi. Inna sprawa że wymiotowała głównie wodą bo w sumie przez cały dzień praktycznie nie jadła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Taaa – tyle tylko powiedział na kwestie tolerowania się z Cabe’Em. On nie miał najmniejszej ochoty go tolerować, chociaż w gruncie ziomek mu niczym nie zawadził w życiu; prawdopodobnie gdyby nie idiotyczne unikanie uczuć wobec Tagliente, między nią a nauczycielem nigdy by nic było, prawda? Tak wiec to prędzej Max powinien wadzić w życiu Cabe’owi aniżeli na odwrót. Cóż, nie zrozumiesz męskiego ego, szczególnie tak wybujałego jak to należące do Maximilliana Russella.
– Jasne, ze tak. Całkiem jeszcze toleruje twoją mamę, ale to chyba dlatego, że się mu postawiła wtedy, na weselu Joe. – Sarah tez się stawiała, ale to było zupełnie co innego – od Jego macochy wymagało się jednak więcej niż od Connie czy coś. Zgromił ją wzrokiem gdy powiedziała ze w ciąży ma podwójną sile. Boże, kolejna wariatka w jego życiu :lol:
– Nie, to kurwa znaczy, że masz się uspokoić – jej tez teraz pogroził nieco palcem, bo nie chciał w ogóle żadnych awantur a co dopiero jeśli myślała, ze ciąża dodaje jej siły. Jego zdaniem ciąża je zabierała, bo jednak przecież musiała podwójnie uważać! Gdy dalej mówiła, prowokując sytuacje uniósł dłoń w górę na znak, żeby zamilkła. Nie mówił teraz do Vi, tylko do Naomi o chciał, żeby Tagliente dała mu z nią rozmawiać.
– Zamówię Ci taksówkę – powiedział cicho, lustrując ją wzrokiem. – Albo zadzwonimy na recepcje i zapytamy czy jest jakiś wolny apartament na kilka dni, a potem… potem coś pomyślimy – próbował zachować fason, ale im bardziej jej słuchał tym bardziej miał dość. Serio? – Naomi, kurwa, udawałaś ze jesteś w ciąży, co chcesz naprawiać? Proszę Cię, wyjdź. Muszę… pomyśleć. – gdy Bittoria pobiegła do łazienki, on szybko otworzył drzwi od apartamentu i wskazał je ręka Naomi. – Wyjdź – powiedział już chyba ostatni raz spokojnie, bo ewidentnie było widać, ze się zaczynał niecierpliwić. A Naomi… cóż wyszła taktycznie. Jebnela za sobą drzwiami, coś narudzac pod nosem. Max dopiero teraz poszedł do łazienki za Vittorią i bez pukania wszedł do środka, łapiąc jej włosy nim wpadły do sedesu.
– Przepraszam – zaczął gładzić ją po plecach. Nie wiedzial za co dokładnie przeprasza, właściwie to chyba za całokształt :c

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Mówię poważnie Maxie, dla Cece... – poprosiła cicho, spoglądając mu w oczy. Zależało jej na tym, żeby Cabe i Max się dogadywali, bo pewnie czekały ich na ten moment wspólnie spędzane święta, urodziny i inne tego typu okazje... W gruncie rzeczy na pewno, gdyby Max nie pojawił się z Naomi rok temu na bożonarodzeniowym przyjęciu, z pewnością Vittoria nie szukałaby pocieszenia w ramionach Cabe'a. Najważniejsze jednak, że znalazła z powrotem drogę do Russella, prawda?
– To prawda, chociaż moja mama jest też super więc... – uśmiechnęła się szeroko, cmokając delikatnie policzek mężczyzny. Constance była cudowną matką i odkąd właściwie wydarła się na starego Russella, to ten zaczął darzyć ją szacunkiem. Vittoria sama lubiła Pana Russella bo na przyjęciach był dla niej zawsze przemiły i nigdy nie patrzył na nią krzywo, kiedy zaszła w ciążę.
– Dobra, już się uspokajam – uniosła dłonie delikatnie, spoglądając na Naomi nadal zza pleców Maxa. Oczywiście, gdyby spojrzenia mogły zabijać, to prawdopodobnie blondynka leżała martwa na podłodze. Faktycznie jednak zamilkła, dając Maxowi pole do popisu w tym momencie. Słuchała tego wszystkiego, trochę gotując się wewnętrznie, ale koniec końców znalazła się w łazience. Kiedy Max do niej dołączył, wesrchbęla cicho i gdy skończyła, przepłukała buzię, siadając na chłodnych kafelkach i uniosła brwi.
– Za co mnie przepraszasz? – w jej głosie pobrzmiewało lekkie rozbawienie, właściwie przecież to nie była jego wina. Po prostu gorzej się poczuła i tyle, najważniejsze, że był obok, nie?

Tutaj kończy się jedna rzeczyswostość.
Ostatnio zmieniony 2021-07-07, 13:57 przez Vittoria Tagliente, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A więc, mamy inną rzeczywistość właśnie :lol:


Jak wyglada życie Vittorii i Maxa w tym punkcie? Normalnie. Idealnie. Mają czteroletnią córkę, Cece,’ która została poczęta na pamiętnym przyjęciu świątecznym. Jackson żyje, nadal jest z Christine i nawet całkiem niezłe się dogadują. Hayley ma aktualnie osiem lat i jest cudownym dzieckiem. Connie jest z Nickiem, właśnie wszyscy są na ich ślubie. A raczej na weselu.
Max właśnie szedł po ogromnym ogrodzie, przebijając się przez górę gości i dzierżył w rękach dwa drinki – jednego dla siebie, coś w rodzaju wódka z wódka :lol: a drugiego dla Vittorii, pewnie siedząc nad barmanem dobre piętnaście nim wyjaśnił mu dokładny skład tego cuda, które Nick kiedyś spiersonalizowal właśnie pod Vittorie. Wesele właściwie niedawno się zaczęło, goście nie byli jeszcze pijani, atmosfera była idealna, wiadomo. Tylko Tagliente się coś złe czuła od kilku dni więc Max chodził za nią krok i próbował o nią zadbać jak najlepiej umiał. Nie byli już dwójką gówniarzy którzy wchodzą dopiero w związek – od czterech lat zdążyli się naprawdę całkiem niezłe dotrzeć, kupili pewnie jakiś dom albo apartament i byli całkiem szczęśliwi ale jedyne co działało na niekorzyść tej relacji to brak oświadczyn – a przynajmniej tak twierdził niemal każdy, z kim młody Russell rozmawiał. Nie żeby jej nie kochał, kochał jak szalony ale nie sadził ze ślub coś zmieni. To tylko papierek, prawda? Kiedyś się oświadczy ale tymczasem zaszedł szatynkę od tylu, składając pocałunek na jej szyi i wyciągnął przed nią rękę z drinkiem.
– Strasznie tępy ten barman, tak szczerze – swojego drinka postawił na stoliku. – Jak się czujesz? – zapytał, siadając obok niej i uważnie ja obserwując.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria była po prostu szczęśliwa – jej życie było w tym momencie w idealnym punkcie. Mieli z Maxem uroczą, czteroletnią córeczkę, która w tym momencie biegała radośnie razem z Hayley i Lily, które jej pilnowały. Sama była w tym momencie odstawiona w złotą suknię o tym samym kroju co Rosie, ale był jeden malutki problem. Tyci. Nie miała okresu od miesiąca. A wczoraj ginekolog potwierdził, że niespodzianka! Była w ciąży. Znowu. W dodatku koszmarnie źle to znosiła, bo od paru dni było jej niedobrze na widok niemal każdego dania. I chociaż Vittoria wiedziała, że Max jest wspaniałym ojcem, tak jednak.... Nie była pewna wcale, w jaki sposób przekazać informację ukochanemu. Nie spieszyło mu się na razie z oświadczynami czy ślubem i sądziła, że drugie dziecko sobie pykną jednak jak już będzie po studiach i po ślubie. Teraz stała sobie spokojnie, czekając na Maxa, który miał jej przynieść coś do picia. Gdy poczuła ten delikatny pocałunek na swojej szyi, uśmiechnęła się uroczo I odwróciła się, spoglądając mu w oczy...
– Długo cię nie było – stwierdziła, unosząc jedną brew I mimowolnie uniosła szklankę do ust, by upić odrobinę. Zaraz zrozumiała jednak, że drink ma w sobie alkohol, więc wypluła go z powrotem do szklanki, co pewnie wywołało zdziwienie u Darwina i Maxa. – Trochę lepiej – odparła cicho, zerkając na Maxa z niewinnym uśmiechem. Miała nadzieje, że Darwin nie podchwyci, ale JAK WIADOMO Darwin był ludzką kurwą i podchwycił.
– Nie widziałem cię dzisiaj nawet z szampanem, co ty w ciąży jesteś?– spytał, a gdy Vi nie zaprzeczyła natychmiast, uniósł dłonie i uśmiechnął się uroczo, bo pewnie widział wyraz twarzy Maxa. – WYGLĄDA na to, że macie coś do obgadania, ale gratulacje stary – poklepał Maxa po ramieniu i się ulotnił, a Vi dalej się nie odzywała, unikając cholernie spojrzenia ukochanego i upiła znów drinka, by zaraz ponownie to wypluć do szklanki.
– Ja pierdole, możesz to ode mnie zabrać? – westchnęła mimowolnie – Dowiedziałam się wczoraj – powiedziała cicho i spojrzała mu w oczy z lekkim przerażeniem, bo.... Mieli jedno dziecko, nie planowali ślubu, drugiego dziecka też nie planowali więc... Nie wiedziała, co ma z tym fantem zrobić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał najmniejszej świadomości o ciąży Tagliente – jasne, zabezpieczali się na pewno rzadziej niż częściej, ale to chyba z jakiegoś chorego przekonania, że skoro raz wpadli to drugi raz się im nie przytrafi, a tu proszę, niespodzianka :lol: Jasne, Vittoria miała ostatnio dziwny nastrój, wobec czego była bardziej marudna niż zwykle ale Max to tłumaczył przemęczeniem bo Cece ostatnio zrobiła się okropnie ruchliwa i ciekawska, do tego studia i wszystko… uznał, że jego miłość życia jest po prostu przemęczona życiem codziennym. Miała prawo, tak? Chyba dlatego stał się dla niej jeszcze bardziej wyrozumiały niż zwykle ale gdyby wiedzial, jak długo ukrywała ciąże…
– Bo tłumaczyłem mu jak ma zrobić tego drinka. Receptura jest pojebana, ale dobry barman chyba powinien umiec przyrządzić poprawnie drinka. Szczególnie ze to barman z hotelu Nicka – westchnął ciężko. W związku z tym, że życie Maxa generalnie nie miało jakichś większych wzlotów i upadków, był odrobine bardziej rozpuszczony niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni ale i tak trzeba go kochać!
– No co ty, na pewno nie jest – parsknął śmiechem na słowa kumpla i machnął ręką na znak zeby przestał ale gdy zobaczył minę Vittorii zdecydowanie pobladł. Wsunął palec pod kołnierzyk koszuli i nieco go poluzował razem z krawatem. – Nie jesteś, prawda? – zapytał, patrząc na nią całkowicie zdziwiony. Nie zwracał uwagi na Darwina, ani na to co powiedziała później. Dobre kilka monit siedział z ustami rozdziawionymi w całkowitym szoku i zastanawiał się, jak dadzą sovie radę z dwójką dzieci. Kurwa, nawet się jej nie oświadczył. Może to był odpowiedni moment? Może wtedy, na rocznicy tez powinien? I wtedy zobaczył ruch, który sprawił ze jego twarz poczerwieniała. Bawiła się pierścionkiem.
– Kłamiesz. Wiesz dłużej! – niemal na nią krzyknął, ale i tak nikt by pewnie nie zauważył bo ogólnie było głośno bo jednak zespół grał w najlepsze. W końcu było na weselu. – Jak długo? – przysunął się bliżej niej, nieco konspiracyjnie i mierzył ją wzrokiem nie ze nie zadowolonym, ale jakimś takim obrażonym. Dlaczego mu nie powiedziała?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria brała ogólnie tabletki i raczej się pilnowała, bo naprawdę chciała dokończyć studia, chciała zacząć staż w szpitalu i ewentualnie wtedy pomyśleć o drugim dzieciaczku –bo przecież rozmawiali o tym, że oboje chcieli dużej rodziny. To się nie zmieniło, nawet jeśli Cece, ich mała księżniczka, była istnym szatanem, jeśli chodziło o ruchliwość, wszędzie było jej pełno i w sumie Vi to cieszyło. Poza tym Cece była trochę rozpuszczona, ale wszyscy ją absolutnie uwielbiali z rodzicami i dziadkami na czele. Tak więc zmęczenie też miało trochę do rzeczy, ale głównie jednak hormony. :lol: Kiedy była w ciąży z Cece też czuła się ciągle poirytowana i zmęczona – teraz było jej jednak przykro, bo wszyscy ją nastawili, że Max się oświadczy w ich rocznicę dwa tygodnie temu, a... Dostała pierdoloną wyspę. OCZYWIŚCIE. Bo jak wiadomo, jak nie wiadomo co kupić, to trzeba kupić wyspę, a nie zadeklarować się, że chce się spędzić z kimś resztę życia.
– Wiesz, jaki Nick jest extra, nic dziwnego że ten barman tyle przetwarzał, tym bardziej, że ten drink był przecież wymyślany na moje dwudzieste pierwsze urodziny – westchnęła mimowolnie, z rozbawieniem.... Co najmniej tak, jakby nie piła wcześniej alkoholu, ale Nick zawsze o nią dbał niesamowicie i ogólnie prezent, który od niego dostała pewnie ciężko było przebić. Aż się zakrztusiła na słowa ukochanego. Kurwa. Wepchnęła do buzi jakiś wykwintny koreczek, dokładnie wszystko przeżuwając i nawet unosząc dłoń, że zaraz mu odpowie.
– Trochę jednak jestem. Pierdolony Darwin – westchnęła ciężko, by w końcu spojrzeć. Od razu tuż po tym jak go okłamała, zaczęła nerwowo bawić się pierścionkiem. Nie kłamała często, ale teraz wiedziała, że się zirytuje, a nie chciała tego. Szkoda, że zapomniała, że jej nie-mąż znał ją na wylot. Kochała go nad życie I sama nie wiedziała, dlaczego mu nie powiedziała. Może liczyła na oświadczyny albo coś? Albo troche zajebała się w akcji i przygotowaniach do ślubu matki.
– Dwa dni przed rocznicą – przyznała w końcu, wzdychając ciężko. – Wszyscy twierdzili, że się oświadczysz i... Chciałam Ci powiedzieć, kiedy to zrobisz, ale tego nie zrobiłeś, a potem wpadłam w wir przygotowań ślubu mamy i nie było okazji – westchnęła cicho, mimowolnie głaszcząc jego policzek, jakby chciała przeprosić za to, że mu nie powiedziała...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bo myślał nad owiadczynami, nawet dostał od ojca jakiś ogromny, rodowy pierścionek (który swoją droga No chuja do Vittorii mu nie pasował ale wziął go, żeby nie słuchać pierdolenia nad uchem) ale koniec końców stwierdził, że to nie ten moment. Chciał przyszykować coś wow na ewentualne pierwsze zaręczyny, a nie zrobić to bo ktoś tego od niego chciał. A wyspa wydawała mu się w porządku prezentem – jego ojciec kupował je wszystkim i nigdy nie było w tym problemu :lol:
– Ale przecież jest w pieprzonej karcie drinków. Jak można pracować na barze i nie znać karty? No imbecyl. Nawet Abe robi lepsze drinki – Abel na sto procent był z Kylie i w tej rzeczywistości ale żarciki o jego byciu ochroniarzem, służbą i całą resztą nawet Maxowi weszły w którymś momencie w krew. To było silniejsze od niego, jak tak o tym słuchał nieustannie od wszystkich wujków, a trochę ich jednak było. Obserwował ją gdy przeżywała koteczek i miał ochotę jej go wyjąc z ust byleby tylko zaczęła mówić o tym, o czym słuchać chciał. – Pierdolona biologia chyba – wymamrotał sam do siebie, pewnie nie słyszalnie dla niej nawet ale ewidentnie poczuł się nieszczęśliwy z faktu posiadania plemników. Nie żeby wiadomość o dziecku byla końcem świata, chciał mieć jednak zawsze rodzine minimum 2+2, ale… teraz? Teraz, gdy zdążyli wyjść z pieluch po Cece i mieli okazje w końcu choć trochę odpocząć?
– PRZED ROCZNICĄ?! – No kurwa, trochę czasu jednak minęło. – Vittoria, przez ostatnie tygodnie pierdoliłaś o jebanych kwiatkach i innych tiulach a nie miałaś czasu powiedzieć mi o dziecku? Co jest z tobą nie tak? – poderwał się od stolika, omal nie wywalając krzesła. – Ide zapalić – bardziej to syknął niż powiedział i faktycznie ruszył wnkkerunku części ogrodu w której można było palić. Nie rozumiał jej totalnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Myślał, ale tego nie zrobił, a ona.... Wiedziała doskonale że ją kochał, tak samo jak miała świadomość, że spędzi z nim resztę życia, niezależnie od papierka, czy nazwiska, jakie będzie miała. Poza tym na pierwsze zaręczyny? Czy on planował się zaręczać więcej niż raz? Ona chciała tylko z nim się zaręczyć i wziąć ślub i żyć długo I szczęśliwie. Nie skomentowała zupełnie tekstu o karcie drinków, pogłaskała go za to delikatnie po pleckach, żeby się już aż tak nie bulwersował, nie chcąc żeby się aż tak denerwował, bo przecież był to tylko głupi drink, którego i tak wypić nie mogła. Zaśmiała się cicho, kiedy jednak zażartował o Ablu, bo sama się tego nasłuchała przy wszystkich ciotkach. Przygryzła dolną wargę, kiedy powiedział o pierdolonej biologii. No kurwa ciężko się nie zgodzić, niestety. :lol:
Westchnęła ciężko, widząc jego reakcję i zrobiło jej się jakoś koszmarnie przykro. Widziała, że wcale się nie cieszył i trochę ją to przerażało, bo sama się cholernie przestraszyła. Ewidentnie nie był dobry czas, ale... To było ich dziecko I kochała tego maluszka równie mocno jak Cece, chociaż jeszcze go nie poznała.
– Przepraszam, Maxie – przygryzła dolną wargę, nie wiedząc, co powiedzieć. Nie sądzila chyba, że Russell aż tak się zirytuje... Odczekała pewnie kilka minut, dając ukochanemu czas na ukojenie nerwów i po dłuższej chwili poszła w stronę ogrodu, aż do uroczej fontanny przybranej lampionami, gdzie właśnie znalazła Maxa. Usiadła na skrawku fontanny i spojrzała mu w oczy, łapiąc lekko za rękę.
– Wiesz, że cię kocham, ale widzę, że jesteś średnio zadowolony. Wiem, że o drugim dziecku myśleliśmy dopiero na moim stażu, ale... Już kocham tego malucha. I to głupie, ale miałam nadzieję, że może faktycznie się oświadczysz i... Sama nie wiem, po prostu już żyjemy jak małżeństwo i chcę z tobą spędzić resztę życia, więc perspektywa pięknej sukni i przyjęcia była... Miła – wzruszyła ramionami, nie podnosząc na niego wzroku tylko wlepiając spojrzenie w ich splecione dłonie. Zaczęła się nerwowo bawić jego palcami i westchnęła mimowolnie, nie wiedząc, co mogłaby jeszcze dodać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To określenie, pierwsze zaręczyny, odnosiło się raczej do tego że nigdy przedtem tego nie robił, a nie że planował to robić więcej razy, ale oczywiście kobieta sobą by nie była, gdyby nie dodała dodatkowej wersji do danego wydarzenia – a w tym przypadku myśli :lol: Faktycznie jednak, nieco ukoiła jego nerwy związane z głupim barmanem, ale zaraz przecież dołożyła kolejnych. Wbrew temu, kim zawsze wydawał się być w oczach osób z którymi nie był powiązany wiezami krwi ani jakimiś bliższymi relacjami, Max naprawdę uwielbiał dzieci. Zawsze chętnie zajmował się każdym dzieckiem w rodzinie (i nie tylko, bo przecież i Vittorie swego czasu nosił na rękach i woził w wózku, choć sam był wtedy dzieciakiem No i jednak odkąd ze sobą oficjalnie byli to raczej nie wracali do tego wspomnienia, bo to mało seksi ze to właśnie na niej uczył się przewijać dziecięce tyłki…) i tak jak wspominałam, zawsze chciał być posiadaczem dużej rodziny. Nie cieszył się jednak, bo chciał w końcu odpocząć, nacieszyć się życiem, Cece była odpowiednio duża by brać udział w wyjazdach, wycieczkach… ale dadzą radę. O ile jej nie zabije.
– Daruj sobie – rzucił przez ramie, ignorując spojrzenie gości siedzących przy stolikach obok, bo aktualnie był naprawdę zły. I jeśli sadziła, że był zły o fakt ciąży to była w grubym błędzie – był zły, bo to przed nim zataiła. Gdy pojawiła się w głębi ogrodu, westchnął ciężko. Nie zdażyło mu jeszcze przejść, więc odpalił jednego papierosa od drugiego a tego pierwszego, już ledwie tlącego się wrzucił do gigantycznej fontanny. Chuj go obchodziło czy może, tak szczerze :lol:
– Vittoria, co ty pieprzysz? Średnio zadowolony z dziecka? – aż prychnął, wypuszczając przy tym dym nosem przez co jego wkurwienie wydawało się większe. Coś jak u byka. – Okej, może to nie najlepszy moment, chociaż pewnie nigdy by nie był, ale kurwa, nie powiedziałaś mi. Dlaczego? – zabrał jej swoją dlon, chcąc wymusić jak najbardziej szczere reakcje, a wiedział że jak bywa TAKI to mówiła dokładniej co jej nie tak w życiu było. ZmarsCzyl czoło. – A jeśli powiedziałbym teraz, że nigdy Ci się nie oświadczę to co? Powiedzialabys mi o ciąży w dniu porodu a przez resztę miesięcy wciskalabys kit ze zjadłaś dużo gruszek? – No co? Tak widział jej logikę i nie mogła być zdziwiona ze się zdenerwował. Tez by się wkurwila. To znaczy gdyby to on miał macice.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria akurat była mistrzynią dopowiadania sobie pewnych rzeczy, ale próbowała – naprawdę! Się tego oduczyć. Wiedziała, że lepiej sobie wszystko po prostu, po ludzku wyjaśnić, aniżeli czaić się z domysłami – dlatego ich relacja działała tak dobrze. W gruncie rzeczy odkąd na świecie pojawiła się mała Cece, Vi i Max praktycznie się nie kłócili. Naprawdę byli zgranym związkiem i widzieli to wszyscy – z jej mamą na czele. To nie tak, że bała się mu powiedzieć – bo wiedziała, że Max kochał dzieci i był wspaniałym ojcem dla ich córeczki. Wiedziała, jednak że ten scenariusz nie był idealny. Sama chciała tych dwóch, trzech lat odpoczynku od pieluch, skupienia się na nauce, gdy Cece chodziła do przedszkola i ogólnie cieszenia się życiem, ale wyszło jak wyszło, tak? Nic nie mogła na to poradzić. To znaczy… Mogłaby, ale wiadomo, że nie wchodziło to w grę. Zagryzła policzki, gdy powiedział, żeby sobie darowała i westchnęła mimowolnie.
– Możesz nie palić przy dziecku? – poprosiła, delikatnie obejmując swój nadal płaski brzuch. – Mam sobie iść? – zapytała, widząc, że jeszcze nerwy z niego nie zeszły. Naprawdę nie chciała się kłócić, bo w gruncie rzeczy nie było ku temu aż takiego powodu. Pokiwała powoli głową.
– Tak, bo mówiliśmy o moim stażu i Cece akurat podrosła, a znów czekają nas nieprzespane noce, góra pieluch i ząbkowanie… – zaczęła wyliczać, trochę się przy tym pogrążając oczywiście i spojrzała na niego skruszona, kiedy tak zabrał swoją dłoń. Kurwa. Wbiła wzrok w trawę, ewidentnie bijąc się z myślami – nie była pewna, co mu powiedzieć, więc postanowiła powiedzieć prawdę, a błękitne spojrzenie przeniosło się łagodnie na jego twarz.
– Przecież to nie tak, że zamierzałam to przed tobą zataić. Chciałam ci powiedzieć na wakacjach na wyspie. Miałam cały plan z balonami w salonie tej willi, która tam jest i tortem – uśmiechnęła się smutno. – Po tym jak się nie oświadczyłeś w rocznicę po prostu stwierdziłam, że chcę to zrobić… W specjalny sposób, a nie rzucić to niedbale, kiedy będziemy się kładli spać – powiedziała, przygryzając dolną wargę aż do krwi i czując na języku lekko metaliczny posmak. Wstrzymała aż oddech, gdy powiedział, że nigdy się nie oświadczy. No jej mózg tyle zarejestrował, handluj z tym. :lol:
– Och, ty nie… chcesz? – w oczach szatynki błysnęły łzy, bo poczuła się trochę znowu jak nastolatka. Odetchnęła głęboko, natychmiast się uspokajając – Jak mówiłam, powiedziałabym ci, po prostu chciałam sprawić, że ta chwila będzie wyjątkowa, a nie… Taka – zrobiła gest rękami, jakby chciała ogarnąć to wszystko – jego wkurwienie, swoje rozżalenie i wszystko pomiędzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sam się dziwil, że ich związek był tak cholernie udany. Serio, dbali o siebie nawzajem, ale tez nie zabierali sobie przestrzeni osobistej. Chodzili nadal na randki, ale tez potrafili spędzić zwykły wieczór w domu pod kocem i z komedią romantyczną albo oglądając mecz jego ulubionej drużyny baseballowej. Max tak bardzo bal się tego związku, a w praktyce okazało się, że – choć początkowo każdy sadził inaczej – ciąża Vittorii była strzałem w dziesiątkę dla ich relacji i ewentualnej wspólnej przyszłości. Przynajmniej ta pierwsza, bo ta druga już na starcie wywołała armagedon. Nie do końca co prawda kwestia była tej ciąży, ale wiadomo o co chodzi. Posłał jej spojrzenie pełne politowania, gdy powiedziała o paleniu przy dziecku.
– Kurwa, sama tu przyszłaś. Powiedziałem, że ide zapalić – nie unosił głosu, ale na zachwyconego tez nie wyglądał w tym momencie. – Zostań, ale daj mi palić – teraz już nawet papierosa na uspokojenie zapalić nie mógł? Hormony wyżarły jej chyba mózg w tej pięknej główce. Boże, ale był na nią wściekły.
– No trudno, stało się – rozłożył ręce, zaciągając się jednocześnie papierosem którego przytrzymał w zębach. – Skoro już jesteś w ciąży, to sobie poradzimy. Cece się ucieszy – na moment się nawet uśmiechnął, ale zaraz usłyszał jej słowa po swoim wywodzie i nie dowierzał.
– Och, przestań. Powinnaś mi normalnie powiedzieć, a nie szukać okazji. Co to w ogóle za idiotyczne tłumaczenie. Jesteśmy razem, powinienem się dowiedzieć w dniu w którym ty się dowiedziałaś. Do ogłoszenia ciąży ojcu dziecka chyba nie powinno się robić jakiejś wielkiej imprezy z fanfarami, No kurwa. Mogłaś powiedzieć po prostu „Jestem w ciąży, Max”. To nie, kurwa, zachciało Ci się wymyślać. A ja się zastanawiałem co z tobą ostatnio nie tak! – mówił z prędkością światła, kolejnego papierosa wrzucając do fontanny i podniósł tyłek z marmurowego murku. He?
– Nie powiedziałem, że nie chcę, powiedziałem że… kurwa, możesz przestać? Znowu wkładasz mi w usta słowa, których nie powiedziałem. – pogroził jej palcem. Od czterech lat nie rozmawiali ze sobą w ten sposób, ostatni raz gdy ją olał i potem wrócił i się pokłócili o jego debilizm. No tak. Ale teraz już nie miała siedemnastu lat a on nie był gnojem. – No to masz swoją wyjątkową chwile. Zadowolona? – wsadził ręce w przednie kieszeni spodni od garnituru i zmierzył ją wzrokiem.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”