WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Myślałam, że mówiłeś o tym głównie ze względu na moją ciążę. Nie przyszło mi do głowy, że mogłeś myśleć o mnie poważnie, Maxie – w oczach dziewczyny pojawił się smutek. – Poza tym nigdy nie padły deklaracje konkretnie w moim kierunku, mówiłeś głównie o dziecku – westchnęła ciężko. – Każdego dnia żałuję, że nie jest twoja. Właściwie nie usunęłam ciąży głównie ze względu na to, że była możliwość, że jest twoja i… Nie że żałuję, bo ją kocham, ale cholernie bym chciała, żeby… – zapowietrzyła się lekko, bo jednak nie miała pojęcia, dokąd zmierzała z tym zdaniem. Kochała go i to chyba naturalne, że wolała, żeby to było ich dziecko.
– Nie będzie nam łatwiej. Nigdy nie będzie łatwiej – powiedziała cicho, patrząc mu w oczy, bo wiedziała, że teraz wszystko się zmieni. Westchnęła mimowolnie i pokręciła głową. – A jeśli ja bym przekonała Cabe’a żeby się przeniósł do Bostonu? Jeśli zaczęłabym studiować na Harvardzie? – spytała cicho, bo jasne, przeniesienie się było ciężkie do zorganizowania, ale jeśli miałaby tam Maxa, jeśli by mogła to zorganizować… Zrobiłaby wszystko, żeby zadziałało. On o tym wiedział, musiał widzieć to jej zdeterminowanie. – Wiem, dlatego… Co, jeśli bym się przeniosła? To na dobrą sprawę tylko za kilka miesięcy, mam świetne stopnie i raczej zdam SAT tak jak chcę – wzruszyła ramionami, przygryzając dolną wargę i patrząc mu w oczy.
– Nie przemyślałeś tego, bo chociaż raz dałeś upust uczuciom, a nie rozumowi, Max – powiedziała cicho, bo wcale nie była na niego zła. Zeskoczyła z łóżka i westchnęła mimowolnie, ponownie chwytając go za rękę. Potrzebowała jakiejś takiej bliskości. – Yhm… A co z calym „muszę się do tego przygotować? Nie wydaje ci się to trochę… Diametralną zmianą? – nie chciała wyjść na podejrzliwą sukę, ale trochę takową teraz była.
– Akurat jestem pewna, że tylko z tobą i przy tobie jestem w stanie być szczęśliwa. I wiem, że ty masz dokładnie tak samo ze mną – westchnęła cicho i spojrzała mu w oczy. – To nie zmienia jednak faktu, że będziesz cudownym ojcem – uśmiechnęła się smutno i stanęła na palcach, głaszcząc lekko jego policzek. Była teraz naprawdę cholernie łagodna i kochana, bo… Widziała, że potrzebował wsparcia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Zawsze myślałem o tobie poważnie – rozłożył ręce, lekko bezradnie bo jakoś czuł, ze teraz to nie będzie miało już większego znaczenia. Jasne, bycie z Naomi tylko przez dziecko było niby głupie, ale jednocześnie Max naprawdę darzył ją wieloma uczuciami (oprócz tego najbardziej pożądanego w sumie) i nie chciał zostawiać samej. To wszystko co czuł do Vittorii na pewno minie. Będą z Naomi szczęśliwi. Prawda? Pokiwał głową. – Widocznie życie nas nie lubi – powiedział, niby z rozbawieniem. Nie żeby jakoś specjalnie wierzył w przeznaczenie, ale w tym momencie sadził ze może po prostu właśnie nie byli sobie przeznaczeni i stad całe to zamieszanie wokół nich – może po prostu nie mieli być życiowym endgame’mem. No cóż.
– Kiedyś może będzie – nie wiedział tylko kiedy, ale miał nadzieje ze jakoś niedługo bo bul cholernie zmęczony uczuciami do niej. Zmarszczył czoło. – I jak to widzisz? Będziemy spędzać czas we czwórkę i chodzić na płace zabaw z naszymi dziećmi? A potem zrobimy sobie wspólne? Vittoria, proszę Cię. – pokręcił głową bo sam sobie tego zupełnie nie wyobrażał. Nie mogli po za tym wymagać od innych ludzi żeby się dostosowali bo raczej wątpił ze i Cabe i Naomi będą zachwyceni tym pomysłem. Złapał ją za dłonie jakby chcąc tym samym sprawić żeby przestała mówić.
– Powinnaś porozmawiać o tym z mamą i w ogóle to wszystko na spokojnie przemyśleć… nie wiem jak będzie. Nie wiem czy dam radę udźwignąć ojcostwo i cokolwiek między nami jednocześnie. Naomi mnie potrzebuje – ściszył głos, jakby bojąc się w ogóle o tym wspominać ale wiedział, ze tak było. Nie miał tylko świadomość, ze Naomi kłamie ale jeszcze miał na to czas.
– Nie przemyślałem tego bo jestem debilem – stwierdził wzdychając ciężko i przeczesał sobie włosy, ale zaraz istotnie splótł swoje palce z jej palcami i na owe dłonie popatrzył. – Pytałem o to. Ale powiedziała ze ciąża wszystko zmieniła. Ma racje – wzruszył ramionami. Nie chciał być podejrzliwy, zatem naprawde uwierzył w to, ze świadomość zostania rodzicem całkowicie odmieniła zdanie Naomi. A może po prostu chciał wierzyć ze jest taka słodka i niewinna? Odetchnął.
– Żałuję, ze nie będę wspaniałym ojcem twojego dziecka – lekko dźgnął ją w chudych brzuch, próbując zażartować ale nie wyszło mu. Nachylił się za to nad nią i oparł swoje czoło o jej czoło. – Jakoś to będzie, prawda? – zaczął gładzić jej policzek, zaraz palcem wodząc po żuchwie i gdzieś w przelocie kciukiem zahaczając o jej dolną wargę. Nie był pewny co było najlepszym rozwiazaniem, serio.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez twarz Vi przemknął cholernie smutny uśmiech, gdy powiedział, że zawsze myślał o niej poważnie. Nie zawsze to czuła, bo przecież na przyjęciu świątecznym równo rok temu pojawił się z Naomi. Teraz to oczywiście nie miało znaczenia. Vittoria wiedziała o tym aż za dobrze. Tak samo jak o tym, że on wbił sobie do głowy, że jego dziecko będzie szczęśliwe tylko i wyłącznie w momencie, w którym on będzie z Naomi.
– Przestań, nie wierzysz chyba w te bzdury o przeznaczeniu? Życie nie ma nic do tego, po prostu… Może kiedyś, w przyszłości oboje w końcu wybierzemy siebie zamiast próbować uszczęśliwić na siłę wszystkich dookoła – westchnęła mimowolnie. Ciężko było powiedzieć, czy myślała o sobie nawzajem, czy o sobie-sobie. Prawda była taka, że oboje zawsze starali się robić dokładnie to, czego od nich oczekiwano i zatracali gdzieś w tym wszystkim siebie. Odetchnęła mimowolnie.
– Nie wiem. W moim przypadku chyba nie, ale mam nadzieję, że chociaż tobie będzie łatwiej – szepnęła cicho, a gdy zaczął mówić, odetchnęła głęboko. – Zawsze przecież chciałeś dużej rodziny, Max – uśmiechnęła się delikatnie, łagodnie, patrząc mu w oczy. – Wiem, że to naciągany plan i że życie go zweryfikuje, ale… Po prostu cholernie bym chciała, żeby to wszystko się jakoś poukładało. Mówiłam wczoraj szczerze, Max. Tęsknię za tobą, potrzebuję cię w swoim życiu – powiedziała cicho, patrząc na ich dłonie, które teraz się połączyły. Splotła ze sobą ich palce i westchnęła mimowolnie.
– Rozumiem. I nie neguję tego, że cię potrzebuje, tak jak nie naciskam na to, żebyś ze mną był. Po prostu… Chciałabym, żebyś mi chociaż pozwolił być przy sobie – szeptała niemal te słowa, przygryzając dolną wargę, bo szczerze? Jakikolwiek kontakt z nim był w tym momencie dla niej lepszy niż zupełny brak kontaktu.
– Nie mów tak o sobie – zaprotestowała zaraz, zaciskając palce wokół jego dłoni nieco mocniej. – Rozumiem – uśmiechnęła się blado, smutno. Wiedziała, że ciąża faktycznie zmieniała światopogląd, ale też udźwignięcie na raz dwójki dzieci będąc w mieście bez pomocy rodziny było na pewno dość ciężkie.
– Ja też… – odetchnęła głęboko i spojrzała mu w oczy – Chociaż nigdy nie wiesz, jak życie się potoczy. Może znajdziemy drogę do siebie? – uśmiechnęła się smutno, bo w tym momencie cholernie potrzebowała tego rodzaju nadziei. Sama, gdy oparł się czołem o jej czoło, uniosła jedną dłoń do jego policzka, kojąco przesuwając ją na kark Maxa i muskając go opuszkami palców. – Oczywiście, że tak. Damy radę. W końcu to my, Maxie – w jej głosie było słychać jakąś... Pewność, że tak musi się stać. – Ale obiecaj mi, że mnie nie odetniesz, dobrze? Proszę… – błękitne oczy zaszkliły się w tym momencie lekko. Naprawdę nie chciała wracać do tego co było. Potrzebowała go w swoim życiu, nawet jeśli zawsze miał być jej przyjacielem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To nie tak, ze sadził, że tak jego dziecko będzie szczęśliwsze. Po prostu sadził, ze to na pewno lepsze rozwiązanie niż wyprowadzenie się do Seattle i widywania dziecka raz na jakiś czas. Nie chciał tego. Nie chciał tez właśnie ranić Naomi która w ostatnim roku naprawdę mu pomogła uporać się z życiem, odnaleźć jakiś wewnętrzny spokój, nawet jeśli to nie było to.
– Może – stwierdził, jednocześnie potwierdzając jej słowa. Bo Max zawsze starał się wszystkich uszczęśliwić – przecież nawet Hales zajmował się od zawsze niemal żeby jego cudowna mamusia mogła sobie odpoczywać po wiecznym nic nie robieniu; w zasadzie jedyną osobą której nie chciał uszczęśliwić była Vittoria i to głupie, bo dając jej to czego potrzebowała i siebie by uszczęśliwił, nie? – Tobie tez w końcu będzie, ej. Poznasz jakiegoś hot ziomka, który całkowicie sprosta twoim wymaganiom – przewrócił oczami z rozbawieniem, chociaż sama myśl buła średnio przyjemna ale mimo to, nie zamierzałby utrudniać jej życia gdyby kogoś poznała. Chyba trochę by tego chciał bo wtedy nie musiałby myśleć o tym, ze chce ją. Ach. – Naprawdę chcę, żebyśmy byli w swoich życiach – wymamrotał, przeczesując palcami jej włosy i westchnął cicho. Może związek odpadał skoro miał zycie układać sobie z Naomi ale telefon od czasu do czasu to nic złego, prawda? Mogli czasem przecież porozmawiać, tak na spokojnie. Opowiedzieć sobie o tym jakie życie jest cudowne. Mogli ale… to znowu ich w końcu zapędzi w to samo miejsce. Wiedział to. Czy wychowywanie dwójki dzieci byłoby trudne? Nie, nie dla Maxa. Na spokojnie sobie dadzą radę, świetnie sobie radził przecież z małymi dziećmi. Tak mu się wydawało w każdym razie.
– Vi… – powiedział tylko, gdy powiedziała o odnalezieniu drogi do siebie. Nie chciał przeprowadzać takich rozmów, nie był na to gotowy wiedząc, że musiał zająć się teraz Naomi i swoim dzieckiem. Nie chciał prowadzić takich poważnych tematu. Musnął ustami jej nos. – Nie odetne Cię. Będziemy ciagle w kontakcie tak często jak będzie to możliwe. Przyjedziecie z Cece do nas na wakacje, my do was… – zaczął kojąco gładzić ją po plecach, składając delikatne pocałunki na jej nosie ponownie, policzkach, brodzie aż w końcu nie mogąc się powstrzymać musnął jej usta swoimi, ale cholernie delikatnie i odetchnął zaraz głęboko. – Muszę iść. Zaraz będzie Naomi – szepnął do niej, gładząc jeszcze palcami jej delikatny policzek. Wyglądał na równie smutnego co ona, to pewne, a te dwa słowa, które powinien powiedzieć całkowicie ugrzęzły mu teraz w gardle i nie był w stanie ich wydusić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria również miała ten problem – starała się być idealną córką, najlepszą matką, wzorową uczennicą i sama czasami zapominała o swoich potrzebach. Jedynym, co chciała zrobić dla siebie to być z Maxem, ale jednocześnie doskonale wiedziała, że nikogo nie jest w stanie zmusić do związku czy odwzajemnienia uczuć. Inna sprawa, że przecież jej uczucia w sumie odwzajemniał, po prostu timing był suką.
– Znam jednego, ale na razie to nie jest nasz czas – uśmiechnęła się uroczo, cholernie czule, bo gdzieś w głowie nadal wierzyła i chciała wierzyć, że Max i ona kiedyś się odnajdą, serio. Jeszcze szerszy uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy powiedział, że chce, by byli w swoich życiach. Ona też tego chciała. – Przyjedziesz na moją osiemnastkę? – zapytała z delikatnym uśmiechem, bo na dobrą sprawę przecież za niecałe trzy tygodnie miała mieć osiemnaste urodziny i… Chciała go tutaj. Wystarczy że te siedemnaste pierwszy raz w życiu spędzała bez niego i były chyba najgorszymi w jej życiu.
– Oczywiście, przyjedziemy. Cece to nowa najlepsza przyjaciółka Hales – zaśmiała się pod nosem, również gładząc go po plecach i wzdychając mimowolnie, gdy tak obsypywał lekkimi pocałunkami jej twarz, a potem lekko musnął jej usta. Przedłużyła to muśnięcie odrobinę, cholernie czule. – Jasne. Daj znać, jak bezpiecznie dolecicie, dobrze? – pogłaskała jego policzek i musnęła po raz ostatni kącik jego ust, wiedząc, że ta bliskość będzie musiała jej wystarczyć na długo…
[…]
Minęło trochę czasu – Max faktycznie przyjechał na jej urodziny, ale niedługo po nich zamilkł. Pisała do niego, próbowała dzwonić, ale zupełna cisza. Nie chciała się narzucać – wiedziała, że miał cholernie dużo na głowie z dzieckiem w drodze i Naomi, która miewała czasami jakieś dziwne wybuchy, jak to Max nazywał. Kiedy jednak ostatnio zwymiotowała na widok czekoladowego omletu Nicka, w głowie szatynki zapaliła się czerwona lampka. Czekając na wynik testu ciążowego w łazience, myślała że zaraz zemdleje, a gdy zobaczyła cholerne dwie kreski, natychmiast umówiła się do ginekologa, który potwierdził. Dziesiąty tydzień.
F-A-N-T-A-S-T-Y-C-Z-N-I-E. Oczywiście, tym razem dość jasne było, kto jest szczęśliwym tatusiem. Zadzwoniła do Maxa. Raz, drugi, dziesiąty. Potem napisała mu chyba pięćdziesiąt smsów. W końcu na facebooku zauważyła, że mężczyzna nie ma konta i coś jej nie odpowiadało. Powiedziała zatem Nickowi, że ma jakiś problem z aplikacją na Harvardzie (bo zamierzała nadal tam składać papiery, po naprawdę wielu negocjacjach z Cabem) i że musi lecieć do Bostonu. Wspaniałomyślnie jej mama i Nick się zgodzili zostać z małą na czas jej podróży, a Vittoria wsiadła w prywatny odrzutowiec swojego niebawem-ojczyma i po kilku godzinach lotu wysiadała już w Bostonie, w którym panował pieprzony huragan. Było to jednak mało w porównaniu z wściekłością Tagliente, która już w drodze do taksówki była cała przemoczona. Podała taksiarzowi adres uzyskany od Thee i wysiadła niedługo później pod apartamentowcem Maxa. Zapukała kilkakrotnie i gdy w drzwiach stanął Russell, spojrzała na niego z wyraźną wściekłością.
– Jesteś sam? – zapytała najpierw kontrolnie, bo nie chciała krzyczeć przy małej Hayley. Uzyskawszy jednak potwierdzenie, odetchnęła najpierw, by zacząć swoją tyradę, oczywiście wtrącając włoskie przekleństwa – widać było, że jest roztrzęsiona i to nie tylko dlatego, że była cała przemoczona. Zrzuciła z ramion i tak mokry płaszcz (pewnie rzuciła nim swoją drogą w Maxa :lol: ) zostając w takim oto stroju klik.
– Więc jednak żyjesz? FANTASTYCZNIE to wiedzieć, bo znowu mnie olałeś, więc uznałam, że po pięknych obietnicach, że mnie od siebie nie odetniesz to jedyny powód, dla którego nie odpisujesz na pięć tysięcy smsów, które ci wysłałam! – dźgnęła go w klatkę piersiową w tym momencie. – Ja rozumiem, że masz życie z Naomi, ale to cię nie usprawiedliwia, nie traktuj mnie w ten sposób, Maximilian! – krzyczała na niego, wyraźnie zraniona i wkurwiona, zaczynając lekko pocierać przedramiona, żeby się rozgrzać. Oczywiście, nie miała pojęcia, że Naomi zablokowała jej numer w telefonie Maxa, bo skąd miała niby to wiedzieć? A Max już ją raz odciął, nie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Oczywiście, że przyjadę. Jak mógłbym ją ominąć? – poruszył brwiami, bo jasne, że przyjedzie. Nawet w planie w którym mieli ze sobą nie rozmawiać zamierzał przyjechać i kupić jej jakiś odjechany prezent, albo chociaż coś super wysłać, nawet jeśli miałoby to być lekko niekomfortowe. Głupi z jego strony był ten pocałunek, ale to było silniejsze od niego – i nawet jeśli nie mieli się pożegnać to wolał to zrobić. Wolał poczuć smak jej ust na wypadek gdyby w ich życiu juz nigdy się miało nie ułożyć.
[…]
Na urodzinach owszem, pojawił się zgodnie z obietnicą. Chociaż i to wywołało w jego domu w Seattle ogromną aferę, Naomi jak nie była nigdy zazdrośnicą to teraz zaczęła być okrutną. Ilekroć rozmawiał z Vittorią przez telefon Naomi wręcz zieleniała ze złości bo – jak mu w końcu powiedziała – nie jest idiotką i domyśla się, że nie tylko rozmawiał z Tagliente tej nocy, którą razem spędzili w willi Russellów. Oczywiście się wypierał, ale wiadomo o co chodzi. Nie miał chyba trochę jaj żeby się przyznać do tego co zrobił. Niemniej jednak, ostatnie tygodnie były cholernie załatane, załatwiał dla Hales przedszkole, nianie, ogólnie próbował ją przestawić na życie w Bostonie, a dziewczynka robiła wszystko żeby mu uświadomić, że to najgłupszy pomysł na świecie. Ciagle płakała albo była okropnie irytująca głównie wobec Naomi. Właściwie nawet nie zauważył kiedy zleciał mu ten czas i nie zauważył również ani jednej wiadomości od Vittorii, całkowicie pochłonięty dniem codziennym. Chociaż nie, normalnie by zauważył ale ktoś bardzo sie postarał, żeby mu sie nie udało… gdy usłyszał pukanie, akurat zdążył zjeść kolacje bo Naomi i Hales były w jakimś super klubiku dla dzieci żeby mała mogła się wyszaleć. Sadził ze to właśnie Naomi.
– Tak szybko wróci… – urwał widząc w drzwiach Vittorie i na jej pytanie jedynie skinął głową, wpuszczając ją do środka. – Jesteś cała przemoczona, przyniosę Ci ręcznik i coś na przebranie – zaproponował od razu, ale nie zdążył nigdzie pójść bo rzuciła w niego płaszczem i zaczęła tyradę. Kurwa.
– Żyję, oczywiście że żyje. O co Ci chodzi? – przewrócił oczami, nie bardzo rozumiejąc motyw dzwonienia i pisania. Niby kiedy? Nic nie dostał. – Przecież gdybys dzwoniła to bym odebrał, albo oddzwonił. O czym ty w ogóle mówisz Vi? Zrobić Ci coś ciepłego do picia? – chciał chyba ją trochę tym pytaniem udobruchać ale naprawdę nie miał świadomości o tym, ze ciagle do niego pisała. Sadził, ze tez była zajęta…
– Przyjechałaś tu tylko po to, żeby na mnie nawrzeszczeć? – zapytał z lekkim rozbawieniem, szybko wyciągając z jakiejś ogromnej szafy ręcznik i jej go podał. Ogólnie to nie narzekał, ze tu była. Stęsknił się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria nie była zdenerwowana – ona była wkurwiona. Na huragan, który się rozszalał za oknem, na Maxa, że nie odbierał i nie odpisał, chociaż – jak sądziła – wszystko między nimi było w porządku nawet po pocałunku, który na jej urodzinach sobie skradli, gdy zostali sami. Zupełnie szczerze? Przywykła chyba nawet do myśli, że jego bliskość już na zawsze będzie mogła poczuć tylko ukrywając się w łazience albo w sypialni. Pogodziła się z tym i nie miała mu niczego za złe. Mimo to, tego cholernego odcięcia wybaczyć mu nie mogła, bo… Była w ciąży. Gdy nie odpisał, w jej głowie pojawiła się gonitwa myśli – bo co, jeśli ich dziecka nie chciał? (Niemożliwe, przecież kochał dzieci. Przecież zależało mu na niej… I jakoś tak ślepo wierzyła, że mimo, że nigdy tego nie powiedział, to ją kocha). A co, jeśli ona była dla niego obywatelką drugiej kategorii i wolał dziecko, które mieli mieć z Naomi? (Nie, przecież sam powiedział, że żałował, że nie może być ojcem jej dziecka...) Kurwa, gdyby wtedy tylko wiedział… Zupełnie szczerze, Vi miała totalną wodę z mózgu przez to, że od niej nie odebrał i nie odpisał nawet, gdy mu napisała wyraźnie, że jest w ciąży. To nie brzmiało jak on, dlatego się zastanawiała, co się zmieniło… A teraz kiedy go zobaczyła, miała ochotę się przytulić. Chciała usłyszeć, że wszystko będzie dobrze, bo… Bo była absolutnie przerażona.
– Jestem przemoczona, bo na zewnątrz jest pierdolony huragan, Max! – wykrzyczały to głównie jej hormony, bo przecież w gruncie rzeczy jego propozycja była miła. Ostatnio wszystko ją wkurwiało, chociaż w tym przypadku jej złość była potęgowana faktem, jak ją potraktował. Nawet jeśli nie wiedziała, że naprawdę nie dostał jej smsów i miliona połączeń.
– O TO, ŻE MNIE OLAŁEŚ! – w tym momencie wydarła się dość głośno, bo naprawdę jego wywracanie oczami w tym momencie ją irytowało – Nie rób ze mnie pierdolonej idiotki, Maximillian! No przecież nie oddzwoniłeś, nie oddzwoniłeś ani nie odpisałeś i ja tego nie rozumiem? To znaczy rozumiem, że ta sytuacja jest ci nie na rękę, sama jestem kurwa przerażona, ale czy ty naprawdę w tym momencie zamierzasz udawać, że nie ma tematu?! NO KURWA, MAM CI POKAZAĆ TE WIADOMOŚCI? – pokręciła z niedowierzaniem głową, słowa wypowiadając z prędkością światła. Nie miała pojęcia, czy tylko zgrywa idiotę czy naprawdę nim jest, chociaż odpowiedź była taka, że nic z tych rzeczy nie było prawdą. Nawet zaczęła wygrzebywać telefon ze swojej torebki, odszukała dość sprawnie ich chat w smsach i rzuciła w niego (a raczej do niego) urządzeniem, chociaż pewnie kilka ostatnich smsów było spamem w stylu ”Nie zamierzasz na to odpisać?” „Serio, Max” „Jestem w stu procentach poważna” „Ja rozumiem, że to dość popierdolona sytuacja” „Boże, napisz nawet emotkę, serio” „Kurwa, naprawdę?” „Pierdolony idiota z ciebie” Ogólnie w momencie, gdy zaproponował coś ciepłego do picia, dotarło do niej, że przez cały dzień zjadła pewnie tylko jakąś sałatkę na śniadanie, ale z nerwów kompletnie głodna nie była. Wzięła od niego ręcznik i odcisnęła włosy, próbując być zen, ale ni cholery jej nie wychodziło. Widząc jego rozbawienie, westchnęła ciężko.
– Właściwie to… Głównie po to tu przyjechałam – przyznała, orientując się, jak bardzo popierdolonym pomysłem było przylatywanie tutaj ze zdjęciem usg tylko po to, żeby rzucić nim mu w twarz. Nie oznaczało to jednak, że nie zamierzała tego zrobić, skoro on nadal rżnął głupa. :lol: Tak więc znów zaczęła grzebać w torebce. – Ale czy naprawdę zamierzamy udawać, że nie ma tematu? KURWA, MAX OLAŁEŚ WSZYSTKIE MOJE WIADOMOŚCI, JAK MAM SIĘ CZUĆ Z TYM WSZYSTKIM, CO?! – wydarła się w tym momencie odrobinę rozpaczliwie, nadal wyraźnie roztrzęsiona (zapewne też trochę z zimna), aż w końcu wyciągnęła to co chciała. – JAK MAM SIĘ CZUĆ Z TYM, ŻE MNIE TOTALNIE OLAŁEŚ GDY CI NAPISAŁAM, ŻE JESTEM W CIĄŻY?! – wykrzyczała, łapiąc w tym momencie rozpaczliwie oddech i rzucając w niego zdjęciem z USG. - Przynajmniej tym razem nie będę musiała robić aminopunkcji, bo dobra wiadomość jest taka, że DOSKONALE WIEM, KTO JEST OJCEM - dodała jeszcze, jakby to była jakaś zajebiście dobra wiadomość. W sumie była, bo ostatnim razem tamta olbrzymia igła była przerażająca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On nie był wkurwiony, bo huragan spędzał w domu, nie dręczyły go ciążowe hormony ani nikt go nie olewał po napisaniu kilkuset wiadomości. Był za to cholernie zmęczony życiem mając wrażenie, że jest znacznie starszy niż był w rzeczywistości, bo ilość problemów która spadła na niego w ciągu ostatniego roku była naprawdę ogromna. Niemniej jednak, jej słowa potraktował jako zwykle rozdrażnienie kierowane jet lagiem i pogodą.
– Nikt normalny w taką pogodę nie wychodzi z domu. Dobrze, że nie odwołali Ci lotu – właściwie to może szkoda, bo gdyby posiedziała na lotnisku kilka godzin może zrozumiałaby irracjonalizm tego nagłego przylotu do Bostonu. Albo byłaby zła jeszcze bardziej. Cóż, Max nie wiedział jeszcze, ze przylot tutaj wcale taki idiotyczny nie był…
– Jak to Cię olałem? – zapytał z lekkim niedowierzaniem, przyglądając się jej uważnie. Zapomniał o jakimś przyjęciu? A może minął już rok i miała kolejne urodziny? Nie, to by na pewno zauważył :lol: – Nie, nie, nie. Nic do mnie nie pisałaś, na pewno nie. Co daje nam rozwiązanie problemu – ty mnie ignorowalas! – przewrócił oczami, bo oczywiście nie mówił poważnie z tym, ze ona go olała. Jego zdaniem nikt nikogo nie olał, bo przecież nie mieli obowiązku pisać i gadać nieustannie,’prawda? Tym bardziej, że ostatnie dni naprawdę miał zajęte. – Nie udaję, po prostu nie mam kurwa bladego pojęcia o czym tym do mnie mówisz, na litość boską! – sam się teraz na nią wydarł, udręczony lekko jej zachowanie i unoszeniem głosu. No kurwa, naprawdę nie rozumiał o co mogło jej chodzić. Aż zobaczył wiadomości. Patrzył na ekran telefonu i na Vittorie naprzemiennie. Jak to możliwe, ze ich nie dostał? Wyciągnął z kieszeni swój telefon i jej podał.
– Nie widziałem ani jednej – kod znała, mogła zobaczyć, że nic nie było choć to słaby dowod bo mimo wszystko wiadomości usunąć ale… naprawdę nie rozumiał sytuacji. Ani faktu ciąży, ani faktu smsow ani całej reszty. Nie rozumiał absolutnie niczego. Ewidentnie widać było, że gdy ona się dalej darła on stał i procesował wszystkie nowe informacje. Nie rozumiał jak to możliwe, że zaszła z nim w ciąże. Zabezpieczyli się przecież! Ale nie uprawiali seksu tylko raz tamtej nocy i zabezpieczyli się tylko raz prawdopodobnie więc… złapał lecące w jego kierunku zdjęcie usg i zaczął je oglądać.
– Moje? – zapytał, choć jasno dała mu do zrozumienia, ze tak. Zabawne, Naomi nie pokazała mu jeszcze ani jednego… – Ale jesteś pewna? – zlustrował ją wzrokiem, mimo to gdy dalej się piłowała to wziął głęboki oddech. – CZY MOŻESZ SIĘ KURWA ZAMKNĄĆ I POWIEDZIEĆ MI KTÓRY TO TYDZIEŃ!? – wydarł się na nią teraz przeokrutnie. Tak, zamknąć i powiedzieć jednocześnie :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widziała to jego zmęczenie, ale to zdecydowanie nie umniejszało jej zdenerwowania, bo jednak głowę miała zaprzątaną wizją tonięcia w pieluchach i samotnego macierzyństwa, jeśli Max będzie z Naomi. Przecież nie mogłaby się przenieść do Bostonu z dwójką dzieci i zerową pomocą od mamy czy Nicka. Odetchnęła głęboko.
– W Seattle było ładnie, a ja leciałam odrzutowcem Nicka – burknęła, patrząc na niego spod byka. Szczerze mówiąc, naprawdę w tym momencie docierało do niej, jak cholernie idiotyczny był ten pomysł, ale z tym żyła. Miała tylko nadzieję, że nie utknie w Bostonie jakoś długo, bo przecież musiała wrócić do Cece.
– No… Ty – powiedziała, nieco zbita z tropu jego niedowierzaniem. Boże, czy on miał jakąś amnezję? Zaniki pamięci? A może pierdolnął się w głowę i mu się coś poprzestawiało? Bo to chyba było jedyne wyjaśnienie. Rozmasowała skronie i odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić. – Max, nie wkurwiaj mnie, bo naprawdę nie jestem w nastroju – warknęła, wiedząc doskonale, że dla dziecka te wszystkie nerwy nie są dobre. Czasami miała wrażenie, że Cece była lekko nerwowa przez to, ile sama się uwkurwiała podczas ciąży i nie chciała, żeby z drugim było tak samo… Potencjalnie oczywiście.
– Mówię o milionie wiadomości, które do ciebie wysłałam i dwóch milionach połączeń, które wykonałam na przestrzeni ostatnich dwudziestu czterech godzin – wycedziła, podczas gdy błękitne oczy szatynki niemalże ciskały błyskawice. Kiedy podał jej swój telefon, spojrzała pytająco na mężczyznę. Co ona miała z tym zrobić? Bo najchętniej wsadziłaby mu go w dupę. :lol: Tak czy siak, odblokowała faktycznie telefon i weszła w czat – faktycznie, nic. Co więcej, w ostatnich połączeniach również jej nie było.
– Nie zmieniałeś numeru? – nie zmieniał, widziała w kontaktach, że jego numer był taki sam. I wtedy weszła w blokowane numery, bo ją olśniło. To mogło być chyba jedyne wytłumaczenie. Bingo. – Jestem zablokowana – zagryzła policzki do środka – Domyślam się, że facebooka też nie usunąłeś – stwierdziła, krzyżując dłonie na piersiach. Wiedziała, że Max by jej nie zablokował, więc albo Hales zrobiła to przypadkiem albo to wszystko jebało gównem ze strony Naomi. Słysząc jego pytanie, uniosła jedną brew.
– NO KURWA, JEŚLI NIE JEST TWOJE, TO MUSIAŁOBY BYĆ NIEPOKALANE POCZĘCIE – wydarła się w tym momencie, bo to pytanie było tak idiotyczne, że nie umiała na nie odpowiedzieć. – Pewna czy jest twoje, czy pewna że jestem w ciąży? – w tym momencie naprawdę była mu skłonna wpierdolić za te wszystkie idiotyczne teksty, a gdy się wydarł, przechyliła lekko głowę, wzięła głęboki wdech. – Dziesiąty. Dziesiąty tydzień – tym razem odpowiedziała bardzo spokojnie, znów próbując się wprowadzić w wewnętrzny zen. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bardzo chciałby zarzucić teraz jakaś super poradą, ale nie zdawał sobie sprawy ze w ciągu kilku miesięcy zostanie ojcem dwójki dzieci. Już jedno dziecko plus Hayley wydawało się czymś trudnym do realizacji ale trójka? Chyba dlatego na samym początku ich rozmowy nawet nie brał pod uwagę ze coś takiego mogłoby się wydarzyć. Nope.
– Mógłby Ci kupić własny, a nie dawać swój. Swoją drogą jest strasznie mały – wzruszył ramionami, jakby wielkość odrzutowca Farewella była w tym momencie jakimś największym problemem, ale jednak był Russellem i bardzo zwracał uwagę na rzeczy materialne, No.
– Nie, nie ja – pokręcił głową. A może mówiła o kimś innym? Naprawdę nie planował jej olewać, przyleciał przez na jej urodziny zgodnie z obietnicą, przed urodzinami niemal codziennie rozmawiali, na urodzinach się nawet całowali chociaż było to okropne, złe i w ogóle a fe. Dlaczego miałby ją olać? – A ja Ci mówię, że o żadnych telefonach i wiadomościach nie mam pojęcia a dobrze wiesz, że telefonu nie mam pod ręka tylko jak śpię – taka prawda, nigdy się z telefonem nie rozstawał; zawsze nosił go w kieszeni albo jakiejś torbie, ale nie wyszedłby bez telefonu nawet do sklepu. Chyba dlatego nie rozumiał o czym mówiła, przynajmniej do momentu gdy powiedziała, że ma ją zablokowaną. Hę?
– Jasne, że nie. Dużo rozmawiam na messengerze z Joe – wzruszył ramionami. Jego kontakt z Josephem był teraz całkiem niezły i pewnie często ze sobą rzeczywiście rozmawiali na kamerce. FaceTime ostatnio go wkurwial. – Może to Hales niechcący… nie zablokowałbym Cię, naprawdę! – zaczął się od razu tłumaczyć, podchodząc bliżej niej i złapał w swoją ogromną dłoń jej drobną rączkę. – To jakieś nieporozumienie, widzisz? Nie olewam Cię – powiedział te słowa jakby był wręcz z tego dumny, ale to chyba dlatego ze udowadniało to to, ze nie był głupim zlamasem za jakiego go miała lecąc tutaj. Nie tozwiazazywalo to jednak innego problemu. Czy jak to nazwać.
– O BOŻE PO PROSTU PYTAM, PO CHUJ SIĘ DRZESZ! – zacisnął lekko palce na jej dłoni. Okej,
Może nie jakoś mega lekko, bardziej mocniej niż lżej ale chciał żeby się uspokoiła. – Pewna ogólnie – machnął ręka, chyba sam nie wiedząc o co mu dokładnie chodziło w tym wszystkim. Nadal wlepial oczy w usg, przesuwając po nim wielkim paluchem i westchnął cicho gdy powiedziała który to tydzień. – Kiedy będziemy znać płeć? Mam nadzieje, że to chłopiec. Cece przydałby się brat, No wiesz, żeby ją bronił. – zaczął paplać i po prostu ją przytulił. – jakoś to racjonalnie ułożymy… kocham cię – wypalił bezmyślnie, nawet chyba nie zwracając ma to uwagi. Musnął ustami jej czoło, ale nagle zatrybil. – Ej ale poczekaj. Naomi jest w 8 tygodniu. Na pewno dobrze ci lekarz powiedział? – zmarsZczyl czoło. No jak? Ciąża Vi byłaby starsza?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona chyba też chciała jakiejś super porady, bo jednak… Bycie matką dwójki małych dzieci w wieku osiemnastu lat ją trochę przerastało. Nie miała pojęcia, jak ułożyć sobie życie, skoro Max był tutaj, ona w Seattle… I chociaż z samą Cece mogłaby się tutaj przenieść, tak dwójka dzieci i brak pomocy ze strony rodziny wydawały jej się niemożliwe.
– Max, jest moim ojczymem, nie ojcem. Nie musi mi niczego kupować – westchnęła mimowolnie, wywracając oczyma, bo jednak nie potrzebowała własnego odrzutowca, chociaż Nick uwielbiał ją na tyle, że nie zdziwiłaby się, gdyby faktycznie jej takowy kupił. Odkąd zaczął być z jej matką traktował ją jak córkę i nie mogłaby sobie wyobrazić lepszego ojczyma i dziadka dla Cece.
– Max – zaczęła ostrzegawczo, bo jeśli zamierzał nadal robić z niej idiotkę, to ona zamierzała w tym momencie mu przypierdolić. Serio. Nie chciało jej się go nawet już szczególnie upominać. Odetchnęła głęboko i spojrzała na Maxa. – Dlatego nie rozumiem, czemu mi nie odpisałeś – powiedziała cicho, przygryzając dolną wargę niemalże do krwi. Kiedy zaczął się tak tłumaczyć, uśmiechnęła się niemalże czule.
– Maxie, przecież wiem, że byś mnie nie zablokował. To mogła być Hales albo… Naomi – wzruszyła delikatnie ramionami, bo chociaż nie chciała tak myśleć, to jednak miała przeczucie, że to siostra Nicka maczała w tym palce. – Przepraszam, po prostu… Kiedy nie odpisywałeś i nie odbierałeś poczułam się… Jak wtedy – wiedział, o czym mówiła. Była zagubiona i rozżalona i… To nie była jego wina. Jego dotyk koił w tym momencie nerwy i uśmiechnęła się do niego uroczo, gdy sam się wydarł.
– Już się nie drę, spokojnie – uniosła wolną dłoń do jego policzka, żeby i on się uspokoił, ale wywróciła oczyma teatralnie na jego słowa. – Nawet jeśli ja bym nie była pewna, to mój ginekolog już tak – wzruszyła ramionami, wzdychając mimowolnie. Słysząc jednak jego reakcję, zaśmiała się cicho. – Za kilka tygodni pewnie będzie już widać – stwierdziła z czułością, przytulając się do niego i czując, że całe wkurwienie ją opuszcza. Dosłownie. A potem powiedział… – Co powiedziałeś? – oczy szatynki błysnęły delikatnie, czystą radością.
– Ja ciebie też – przyciągnęła go do siebie mocniej. – Ale nie wiem, jak sobie poradzimy, Cece jest jeszcze mała i… – zaczęła nieco nerwowo, by zaraz odrobinę się odsunąć. – Tak, to na pewno 10, sama też liczyłam, więc… – wzruszyła ramionami. – W takim razie Naomi cię okłamuje – zacisnęła usta, bo w tym momencie postanowiła w głowie, że wyszarpie tę szmatę za włosy. Totalnie. Pierdolona suka.
– Zablokowany numer, zły tydzień ciąży… To wszystko jest podejrzane, Max – stwierdziła, patrząc mu w oczy i wzdychając ciężko, ale zaraz znów się przytuliła, bo jednak… Tylko jego dotyk w tym momencie koił jej nerwy, serio.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Jakbyś powiedziała, że chcesz swój to na pewno by Ci kupił – wzruszył ramionami. Nick pod względem prezentów był podobny do jego rodziny – chcesz, masz. Umarliby chyba wszyscy gdyby ktoś nagle zabrał im wszystkie pieniądze i zabronił żyć bez tych luksusów :lol:
– No mówię serio. Nie olalem Cię – wiedział, że za moment przekroczyć granice po której nie będzie odwrotu i Vittoria wścieknie się na niego maksymalnie, ale nie mógł uwierzyć w to, że takie coś mu zarzucała, bo naprawdę tym razem miało być inaczej – tym razem chciał traktować ją odpowiednio (o ile można to tak nazwać) a nie jak powietrze. Widać biednemu to zawsze piach w oczy i chuj w dupe… – Nie rób tak, bo zrobisz sobie krzywdę – powiedział widząc jak mocno zagryzla dolną wargę. Zdecydowanie nie chciał, żeby sobie cokolwiek zrobiła, nawet jeśli chodziło o takie coś. Ogólnie to uznał, że przez niego złościła się więcej niż przez kogokolwiek innego, nawet jeśli tym razem to faktycznie nie jego wina.
– Po co Naomi miałaby to robić? To na pewno Hayley – blondynka przecież taka nie była, na pewno by tego nie zrobiła. Wiedział, że Vittoria była dla niego ważna, po za tym ostatecznie to przecież Naomi właśnie wybrał, prawda? Wydawało mu się to wystarczające. O ile wybraniem Naomi można było nazwać wieczne myślenie o Tagliente i całowanie się z nią ilekroć się widzieli… ze zrozumienie pokiwał głową. – Wiem, ale obiecałem, że więcej tego nie zrobię. Nie chcę Cię ranić. – wzruszył delikatnie ramionami, próbując nie okazywać jej gestami czułości bo jednak próbował się od tego powstrzymywać z uwagi na związek z Naomi ale mimo wszystko było to cholernie trudne i koniec końców, gdy poczuł jej dłoń na swoim policzku westchnął ciężko i ucałował ją.
– Będę mógł pójść z tobą na usg, nie? – naprawdę chciał. Przyjedzie do Seattle specjalnie na ten dzień, bo skoro to ich dziecko to nie mógłby postąpić inaczej. Zdecydowanie było widać, że opcja wspólnego potomka z Vi cieszyła go bardziej niż dziecko z Naomi, ale… miał mieć obie te wersje życia, wiec tak. Gdy usłyszał jej pytanie dopiero ogarnął co powiedzieć. – Powiedziałem, że to cudownie – próbował się wykręcić ale wiedział, ze to nic nie da wiec tylko się skrzywił. Fuck. To chyba nie najlepszy moment żeby jej to mówić, prawda? Wsunął nos w jej włosy o nic więcej nie powiedział tylko powoli oddychał chłonąc jej zapach. Kiedy się odsunęła i zaczęła mówić o podejrzeniach co do Naomi odrobine się zmarszczył na czole.
– Przestań, nie mów tak o niej. Nie jest taka – te insynuacje mu się nie podobały, ale w sumie… – Chociaż to dziwne, ze masz zdjęcie a ona twierdzi, że nic nie było na usg widać. Kurwa, jestem debilem – pacnął się z otwartej dłoni w czoło. Był tak wszystkim zajęty ze nie zrozumiał, że przecież u Sarah normalnie w ósmym tygodniu wszystko było widać, a po za tym nie mogła być w ósmym tygodniu!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– W przeciwieństwie do waszej rodziny, ja nie potrzebuję wysp i odrzutowców tylko dla siebie – uśmiechnęła się do niego, widocznie rozbawiona. Naprawdę nie czuła, żeby jej własny odrzutowiec jej był potrzebny, chociaż nadal ją bawił poziom bycia extra Nicka I to, że pewnie ostatnio się okazało, że jest spokrewniony z rodziną królewską.
– Okej – powiedziała nieco ugodowo i spojrzała mu w oczy, bo już mu wierzyła. Przecież widziała, jak bardzo inaczej teraz ją traktował, widziała też, że się starał, dlatego w jej głowie płonęła tamta czerwona lampka. Nie rozumiała, dlaczego tak nagle przestał się odzywać, odpisywać i o co w ogóle chodziło... Z jej piersi wydobyło się ciężkie westchnienie, ale faktycznie przestała i zamiast tego zaczęła się bawić jakimś randomowym pierścionkiem, który miała na palcu.
– Naomi miałaby więcej powodów, Hales mnie uwielbia... Poza tym sam mówiłeś, że jest zazdrosna... – rozłożyła nieco bezradnie ręce i spojrzała mu w oczy. Nie, żeby się dziwiła, bo za każdym razem, gdy zostawali sami z Maxem coś się zaczynało dziać... Ta chemia była między nimi wręcz namacalną i Vittoria nie potrafiła z tym walczyć, nawet jeśli powinna. – Właśnie dlatego przyjechałam. Nie wiedziałam, co się dzieje i trochę się bałam, że może zmieniłeś zdanie albo Naomi ci zabroniła ze mną rozmawiać, a powód do rozmowy mialam tym razem dość ważny...– nadal bawiła się tym pierścionkiem, ale dolną wargę mimowolnie przygryzła aż do krwi. Jęknęła cicho i spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. Pokiwała od razu głową.
– Jasne, oczywiście, że będziesz mógł – pokiwała od razu głową, bo naprawdę była w tym momencie cholernie szczęśliwa, że chciał się zaangażować. Wiedziała, że chciał dużej rodziny, ale opcja wychowywania trójki dzieci w tym wieku była jednak dość ciężka. Wywróciła oczami.
– Kochasz mnie – to nie było pytanie. Lekko uszczypnęła go w biodro i stanęła jeszcze na palcach, chociaż najchętniej by chyba na niego wskoczyła po tych słowach, serio. Skrzywiła się jednak, słysząc kolejne słowa mężczyzny, bo jednak... Na pewno zamierzała wytargać Naomi za włosy. JEBANA SZMATA.
– Jeśli nic nie widać, to nie jest w ciąży, Max. I najwidoczniej jest dokładnie taka... – zaczęła, odsuwając się od niego I jakby mieląc w głowie to wszystko. – Poradzimy sobie jakoś? Z Cece i z maleństwem i z Hales?/b] – Nie mówiła, że teraz wybierze ją, ale jednocześnie.... Nie brała pod uwagę trochę życia bez Hales czy Cece wpisanych w życie dzieciaczka pod jej sercem. Inna sprawa, że powinien być z nią, no halo! Ale niech sam na to wpadnie :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nick i jego pokrewieństwo z rodziną królewską to największy inside joke ekipowe na sto procent i zawsze, ale to zawsze gdy panowie wychodzili gdzieś razem była z tego pompeczka :lol:
– Oboje wiemy, że nie jest taka. Nigdy by się tak chujowo nie zachowała – nie żeby chciał ją jakoś szczególnie bronić Le po prostu nie umiał w głowie ułożyć tego, że Naomi mogłaby coś takiego zrobić. Była słodka, urocza i kochana, a nie jakaś… pokręcona. Inna sprawa, że pewnie się domyślała ze wierność Maxa to dość słaba sprawa a jak wiemy, każda zraniona kobieta to niebezpieczna kobieta.
– Tak, to ważne. Dobrze, że przyjechałaś. Na pewno możesz podróżować samolotem i tak dalej? Pytałaś o to lekarza? – troskliwie ułożył dłoń na jej brzuchu. Jeśli nie mogła, to był gotów odwieźć ją autem do Seattle, serio. Nie chciał, żeby jakkolwiek, czymkolwiek ryzykowała. Nawet jeśli dziecko nie byłoby jego to i tak by się o nią martwił, bo… kochał ją. Nieodwracalnie, na zabój, chyba od zawsze jakkolwiek dziwnie to może brzmieć biorąc pod uwagę różnice ich wieku; tak jakby od zawsze to było oczywiste. Widział w niej całą przyszłość, cały świat i teraz, gdy to powiedział, nagle poczuł jakby kamień spadł mu z serca. Serio. Oblizał nerwowo usta, ale gdy stanęła przed nim na palcach, objął ją mocniej w pasie.
– Tak. Kocham – powiedział cicho, próbując nie brzmieć ja przerażonego tym odkryciem ale szczerze mówiąc lekko był, choć przecież nie czuł tego od tygodnia ale określenie się po takim czasie… dziwne uczucie. – Porozmawiam z nią jak wróci. Razem możemy to zrobić, bo przecież będziecie musiały w tej sytuacji się na wzajem… znosić, że tak to ujmę. Damy rade, Vi. Nie zostawię Cię – zaczął gładzić palcami jej policzek. Jasne, ze jej nie zostawi. Stojąc w obliczu całej tej sytuacji nawet wiedział, ze to Naomi będzie musiał zostawić. Skoro Vittoria była w ciąży, a on naprawdę, NAPRAWDĘ ją kochał to chyba zrozumiałe, prawda? Nachylił się nad nią, chcąc musnąć jej usta i wtedy usłyszał czyjeś zaciągniecie się głośno powietrzem.
– Co wy kurwa robicie – wycedziła Naomi przez żeby, patrząc z niedowierzaniem na załączony obrazek. – Powiedz ze to nie jest to co myśle – powiedziała do Maxa, który odsunął się rzeczywiście od Vittorii ale nie gwaltowanie, a bardzo spokojnie i powoli.
– Gdzie jest Hales? – zapytał cicho, odrobine zmieszany bo… chujowo Wyszło.
– U koleżanki. Całe szczęście, bo robisz chuj wie co z nią! – zaczęła się drzeć, pewnie go popychając lekko i zaczynajac mieć atak histerii.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy jej matka się o tym dowiedziała, była w absolutnym szoku, zresztą Vittoria tak samo. Inna sprawa, że dopóki pewnie po pijaku nie zaczął dzwonić na facetimie do Harry’ego, to pewnie Vi nie do końca w to wierzyła. :lol: Tak czy siak, westchnęła mimowolnie i pokiwała z rezygnacją głową.
– Masz rację, po prostu… Nie wiem, jakoś… Wiem, że ja jej nie odpowiadam w twoim życiu i może chciała zdecydować za ciebie – przygryzła dolną wargę, bo nie była wcale pewna, czy Naomi rzeczywiście była aż tak słodka i urocza. Uśmiechnęła się do niego przesłodko i spojrzała w oczy.
– Maxie, nie jestem obłożnie chora, tylko w ciąży. Mogę latać samolotem, a nawet jeździć lambo, które kupiła mi Rosie na osiemnastkę, o ile się będę w nim mieścić – stwierdziła z rozbawieniem, bo istotnie, Rosemarie kupiła jej jakieś zajebiste, różowe lambo. Dlatego była bez wątpienia jej ulubioną, przyszywaną ciocią. Ona też go kochała – i ta miłość ewoluowała. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Potrzebowała jego obecności, spojrzenia, czułości i głosu. Potrzebowała jego silnych ramion, które – doskonale to wiedziała – były w stanie obronić ją przed całym światem. W jego oczach była w stanie dostrzec wszystko, czego tak cholernie pragnęła. Uśmiechnęła się lekko, gdy tak objął ją mocniej w pasie.
– Wiem, Maxie. Zawsze wiedziałam – pogłaskała jego policzek, mówiąc te słowa tak, jakby wcale na wyznanie miłości nie czekała od dawna. W gruncie rzeczy po spędzonej razem ostatnio na przyjęciu bożonarodzeniowej nocy nabrała stuprocentowej pewności, ale zawsze czuła, że ją kochał – był wobec niej opiekuńczy, czuły i w każdym geście tę miłość było po prostu widać. – Ja nie mam z nią problemu – wzruszyła ramionami, bo przecież pogodziła się dawno z tym, że Max i Naomi byli parą. Inna sprawa, że wiedziała, że dynamika się teraz diametralnie zmieni. – Po prostu… Wiem, że to dużo i że Cece jest jeszcze mała i jest też Hales ale wiesz doskonale, że ją absolutnie uwielbiam – uśmiechnęła sę dość czule, bo jednak… Kiedy powiedział, że jej nie zostawi, odetchnęła z ulgą. Nie chodziło już tylko o związek, ale dwójka małych dzieci i trzecie, trochę większe było… Dość sporą ilością jak na ich wiek i ambicje. Słysząc głos Naomi, mimowolnie wywróciła oczami. Nie jej wina.
– Och, przestań. Obie wiemy, że Hayley cieszy się na mój widok zdecydowanie bardziej niż na twój, Naomi – uśmiechnęła się przeuroczo, bo w sumie chętnie by zobaczyła tę małą słodyczkę w tym momencie. Kiedy jednak Farewell popchnęła Maxa, Vi wkroczyła między nich. – Halo, halo, ale gdzie z tymi łapami – wywróciła oczyma i tym razem to ją popchnęła blondynka, a Vittoria… Cóż, odpaliła się odrobinkę. - Jeszcze raz mnie dotknij, a jak Boga kocham, złamię ci te łapy – oświadczyła twardo, mrużąc oczy. Naomi zgromiła wzrokiem Vittorię.
– Pozwolisz tej smarkuli tak do mnie odnosić?! – spojrzała na Maxa w tym momencie, mając ewidentnie nadzieję, że ją poprze. – Pomyśl o nas, Max, pomyśl o naszym dziecku – powiedziała błagalnie, a Vittoria aż westchnęła ciężko na tę łzawą historię. Szczerze nie wierzyła, że Naomi była w ciąży, ale się nie wtrącała.
– Och, tak jak ty myślałaś o Was, kiedy blokowałaś mój numer albo… No nie wiem, okłamałaś Maxa odnośnie tego, w którym tygodniu jesteś? – tak sobie strzeliła z tym numerem telefonu. Bo nadal sądziła, że była to wina Naomi. Blondynka wyraźnie pobladła i w tym momencie po prostu rzuciła się z łapami na Vi.
– Nie masz kurwa pojęcia o czym mówisz! Nie masz zielonego pojęcia! – zaczęła się wydzierać, a Vittoria dość sprawnym ruchem unieruchomiła nadgarstki blondynki, zaciskając na nich mocno dłonie.
– Co ja ci mówilam o podnoszeniu na mnie łap? – spojrzała na kobietę zupełnie poważnie, aż w koncu po prostu ją puściła i od siebie odepchnęła. No głupia suka. Nick będzie na pewno zachwycony, że się zaraz pobije z jego siostrą, bo miała przeczucie, że Naomi nie odpuści.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”