WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Cały świat wywrócił się do góry nogami, gdy tylko na świat przyszła mała, urocza dziewczynka - córka jej i Cabe'a. Jakaś część Vi miała nadzieję, że dziecko będzie jednak Maxa, ale... Nie miała na to wpływu. Gdy tylko Russell się dowiedział, ponownie ją odciął, wrócił na Harvard, a ona... Musiała żyć dalej. Cabe był olbrzymią pomocą i była mu wdzięczna, ale nie wchodziła z nim w związek. Po prostu pomagał przy małej Cece, której imie nadała na cześć swojej matki. Connie była jej aniołem stróżem przez ostatnie miesiące i cholernie ułatwiała wszystko. Zrzucenie zbędnych kilogramów po ciąży poszło Vittorii całkiem sprawnie i dzisiaj bez problemu wcisnęła się w przepiękną, błękitną suknię, uszytą specjalnie na przyjęcie świąteczne. Przyszła z Cabem, z którym spędziła większość wieczoru, bo był nieocenioną pomocą przy dziecku. Teraz trzymała swoją córeczkę na rękach, czekając aż Cabe wróci z butelką, którą kelner obiecał podgrzać w kuchni. Właśnie wtedy zobaczyła Maxa, odstawionego w przepiękny smoking i jej serce gdzieś tam na chwilę się zatrzymało, by zacząć bić zdecydowanie szybciej, kiedy u jego boku pojawiła się Naomi. Miała wrażenie, jakby cofnęła się w czasie, bo jej serce po raz kolejny rozbiło się na milion kawałeczków, ale tym razem nie miała prawa urządzać scen. Zresztą, czego się spodziewała, że Max na nią poczeka? Że będzie z nią na dobre i na złe? Odetchnęła głęboko i spojrzała gdzieś w przestrzeń, chcąc w tym momencie wmieszać się w tłum, wtopić w ścianę, cokolwiek, byle nie zobaczył jej i jej wyrazu twarzy. Odetchnęła jednak głęboko, widząc, że Naomi się odłączyła, a Max kieruje z kolei w jej stronę. Skupiła więc całą swoją uwagę na córeczce, a gdy znalazł się blisko, zerknęła mu w oczy, przybierając dobrą minę do złej gry i czując, że jej serce zaraz się rozpadnie.
- Maxie - uśmiechnęła się delikatnie, chociaż w oczach kobiety był widoczny smutek. - Poznaj Cece - uśmiechnęła się nieznacznie. W tym momencie pojawił się Cabe, z butelką.
- Max - skinął głową mężczyźnie - Mam butelkę, wszystko w porządku? Chcecie trochę prywatności? - zapytał, spoglądając na Vittorię pytająco.
- Daj mi po prostu butelkę, zabiorę ją w jakieś bardziej ustronne miejsce i potem się będziemy zbierać, co? - uśmiechnęła się delikatnie, bardzo smutno i przeniosła wzrok na Maxa. Nie była pewna, czy będzie chciał z nią pójść, - Jeśli chcesz, możesz iść ze mną - dodała, patrząc na Maxa nieco pytająco, bo nie wiedziała, czy chciał porozmawiać, czy tylko się przywitać...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego świat był całkowicie normalny – jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło; jakby przez krótki okres życia nie sądził, że będzie razem z Vittorią miał dziecko, że będą szczęśliwi… Max udawał, że to wszystko nigdy nie miało miejsca i wrócił do standardowego funkcjonowania. Zaczął na poważnie spotykać się z Naomi, nawet zamieszkali razem kilka tygodni temu i było całkiem dobrze, serio – no, może po za tym, że ilekroć widział gdzieś zdjęcia Vittorii i jej córeczki i Cabe’a w tle, czuł się okropnie… beznadziejnie. Nie żeby marzył o rezygnacji ze studiów i byciem ojcem w tak młodym wieku, ale mimo wszystko gdzieś w nim pozostał ten wewnętrzny żal, że Cece okazała się jednak Cabe’a. W ramach ścisłości, Hayley mieszkała z Theą i Joe, a on… on nadal się świetnie bawił. Pozornie.
Dzisiaj jednak, ubrany w cholernie drogi smoking, mając u boku jak zwykle piękną i seksowną Naomi, modlił się, żeby zbyt szybko na Vittorię nie wpaść. Nie chciał sobie psuć nastroju, szczególnie, że ten dzień i tak był przecież wyjątkowo trudny – to były pierwsze święta bez Jacksona. I chociaż willa była taka sama w ten dzień jak co roku, tak dało się wyczuć zupełnie inną atmosferę. Nawet cholernie drogi szampan, którego właśnie pił z kryształowego kieliszka tego nie zmieniał – nie czuł się już jak w domu.
– Pójdę się przywitać z Nickiem i Connie – powiedziała w którymś momencie Naomi, muskając wargami jego policzek, a on tylko skinął głową i lekko pogładził jej ramię, bo z daleka już wypatrzył Vi. Odstawił kieliszek na jakiś stolik nieopodal i powoli ruszył w jej kierunku, lustrując już z oddali wzrokiem. Damn, wyglądała pięknie. Szczególnie, że ledwie kilka miesięcy temu została mamą! Jasne, nóg nie miała tak długich jak Naomi, talię niby też szerszą, ale… była piękniejsza. Od wszystkich. Gdy przed nią stanął, postanowił jednak nad tym nie rozmyślać, bo nie miało to najmniejszego sensu, prawda?
– Vi – uśmiechnął się, gdy stali twarzą w twarz. Dłonią musnął pulchny policzek kilkumiesięcznej dziewczynki. – Witaj, Cece. Cała mama – powiedział cicho, wpatrując się w dziewczynkę przez chwilę, chciał coś nawet jeszcze dodać, ale usłyszawszy głos Cabe’a cały zesztywniał. – Gratulacje – mruknął cicho, chociaż absolutnie nie było szansy, żeby odebrać to jako szczere słowa. Teoretycznie gratulacje z powodu narodzin małej były okej, ale w praktyce… chyba zabrzmiał jak ktoś, kto jest cholernie zazdrosny.
– Zaraz będziecie wychodzić? – zapytał, odrobinę zdziwiony. – Chociaż racja, jest późno, a Cece jest mała – dodał, wzruszając ramionami, ale faktycznie za nią podążył. Chciał rozmawiać. Nie rozmawiali od tylu miesięcy, że chyba tego potrzebował. Dlatego gdy zniknęli w jakimś pokoju gościnnym, usiadł na łóżku i obserwował Vittorię, która karmiła Cece. – Ładnie razem wyglądacie. W sensie… wyglądacie na szczęśliwych – chuja prawda, nawet nie zwracał na to uwagi, ale chciał zabrzmieć taktownie. Pogładził kciukiem czubek głowy mini kopii Vittorii. – Jak sobie radzisz? – nawet na nią nie patrzył w zasadzie, bo… sam sobie radził raczej średnio. Nawet jeśli nigdy jej tak naprawdę miłości nie wyznał!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria również wewnętrznie miała żal do całego świata, że jej dziecko okazało się być dzieckiem nauczyciela, ale dzięki temu na dobrą sprawę nikt się nie dowiedział, co łączyło ją i Maxa. Powiedziała na dobrą sprawę tylko Rutilli i Lucerne. Nie miała odwagi przyznać się swojej matce, pogodziła się też z tym, że nie straciła tylko potencjalnej romantycznej relacji z Russellem. Straciła też najlepszego przyjaciela i cholernie chciała od czasu do czasu podnieść słuchawkę i zadzwonić z nadzieją, że odbierze i że będzie mogła z nim porozmawiać. Na pewno sporo czasu spędzała z Tee i Josephem, zajmując się przy okazji małą Hayley, która bankowo się do niej strasznie przywiązała i teraz nawet odwiedzała czasami ją i Cece. Trzeba było przyznać, że Vi miała rękę do dzieci i zaskarbiła sobie sympatię dziewczynki, która właściwie już wcześniej ją uwielbiała.
– Mam po prostu dobre geny, tak skarbie? – uśmiechnęła się, zwracając do dziewczynki, jakby ta miała zrozumieć, co mówi. Ucałowała policzek dziecka delikatnie Uniosła jednak jedną brew, gdy usłyszała tę zmianę tonu. Wyczuła w nim… Zazdrość? Nie, przecież nie mogło to być to. W końcu sam tutaj przyszedł pierdoloną-idealną-Naomi. Wiedziała, że ze sobą zamieszkali, bo nadal stalkowała po nocach jego instagram. Nie miała co robić, kiedy czuwała nad córeczką, wiec była to jej jedyna rozrywka (o ile tak można nazwać coś, przez co sama nocami płakała).
– Tak, muszę ją położyć, nadal nie chce przesypiać nocy – wzruszyła ramionami i westchnęła cicho, kierując się pewnie do jakiejś gościnnej sypialni. Kiedy zamknął za nimi drzwi, przygryzła dolną wargę i usiadła na łóżku, sprawdzając wcześniej, czy mleko dla małej jest odpowiedniej temperatury. I powoli zaczęła ją karmić
– Co? – uniosła jedną brew i pokręciła głową. – Nie jesteśmy parą – odparła zaraz, nie widząc sensu w ściemnianiu i przytakiwaniu. – Za to ty i Naomi nadal razem. Cieszę się waszym szczęściem – gówno prawda. Nie cieszyła się zupełnie i czuła się dosłownie storturowana widokiem pierdolonej Naomi. W dodatku za jakiś czas Nick i jej matka mieli brać ślub i doskonale wiedziała, że Naomi zamierzała przyjść z Maxem. Dzisiejszy wieczór był zatem trochę próbą generalną i Vittoria już czuła się psychicznie wyczerpana. Najwyżej wyjdzie z przyjęcia i będzie udawać, że musi czuwać przy córce, czy coś, żeby na nich nie patrzeć.
– Z małą? Chyba dobrze, chociaż od trzech miesięcy prawie nie spałam i mam dużo nauki, ale ogólnie dobrze – wzruszyła ramionami. – Mama bardzo mi pomaga. Cabe zresztą też, jest dobrym ojcem i często do niej przychodzi. Dzisiaj przyszedł ze mną, żebym też mogła chociaż trochę się pobawić – wzruszyła ramionami, bo w gruncie rzeczy była mu za to naprawdę wdzięczna. – Nick mówił, że zamieszkaliście razem z Naomi. To duży krok, gratulacje – uśmiechnęła się odrobinę sztucznie i powoli odsunęła butelkę, by teraz lekko przerzucić przez ramię pieluchę i zacząć nieco nerwowo dreptać po pomieszczeniu z małą na rękach. – A jak ty sobie radzisz? Jak studia? – spytała spokojniej, nieco przystawiając i w końcu na niego patrząc. Tęskniła za nim beznadziejnie, nadal go kochała i nie miała zielonego pojęcia, jak się zachować. I może to była ta jedna lampka szampana, którą wypiła, ale nagle wypaliła – Cholernie za tobą tęsknie, Maxie – niemal wyszeptała te słowa, nie będąc pewna, czy powinna coś takiego mówić skoro miał kobietę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No cóż, wszystko się potoczyło nieco inaczej niż by chcieli. Jasne, Max mógł się nie odcinać i zostać przy niej, ale jednocześnie miał w głowie myśl o tym, że nie może się pchać w jej życie skoro dziecko nie jest jego – nie chciał zepsuć małej Cece życia wpierdalając się między Vittorię a Cabe’a, a po za tym… nie chciał sobie robić tego. Nie chciał być dodatkiem. Stąd chyba jego decyzja o odejściu, której dość często gdzieś tam żałował ale duma nie pozwalała mu zmienić tejże decyzji. Dlatego zajął się sobą. Jakkolwiek można to tak nazwać. Uśmiechnął się delikatnie gdy usłyszał o dobrych genach. Tak, najlepsze. Zawsze gdy na nią patrzył – choć nie była w jego guście pozornie – uważał ją za cholernie idealną.
– Nie? – zapytał, wyraźnie zdziwiony. Założył po prostu, że skoro on odszedł, a Cabe jest ojcem dziewczynki… wydawało mu się to całkiem racjonalne, być z ojcem dziecka. – Pomyślałem… nie ważne – machnął dłonią, jakby nie było istotne o tym w tym momencie rozmawiać, chociaż rzeczywiście w głowie poczuł się odrobinę lepiej. O ile można się czuć lepiej, gdy jedyna laska, którą kiedykolwiek kochałeś ma dziecko z kimś innym, twój ojciec nie żyje a matka zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Nawet jeśli udawał twardego, to czuł się jak kompletne gówno od roku. Serio. Zamrugał kilkakrotnie słysząc jej słowa.
– Tak jakoś wyszło. Wspierała mnie po śmierci ojca i w ogóle… jest wspaniała – powiedział cicho, bardzo spokojnym tonem, bo przecież nie kłamał. Naomi była dobra i ciepła, potrafiła okazać cholernie dużo zrozumienia Russellowi gdy przeżywał śmierć Jacksona i całą sprawę z Vittorią, dzieckiem i Cabe’em ale nadal czuł, że to nie to. Nawet jeśli faktycznie całkiem się im układało. – Nie wiedziałem czy będziesz, dlatego ją wziąłem – dodał, wzruszając ramionami jakby chcąc się odrobinę usprawiedliwić. Wiedział, jak kiedyś przeżywała jego widok z nią, ale też sądził, że jest z Cabe’em i wszystko jej już przeszło, więc…
– Aż tak rozrabia? Widać, że jest twoja – zażartował, chociaż na jego twarzy rozbawienia widać nie było. Chyba zaczynał żałować, że z nią rozmawia bo czuł się przytłoczony. Odetchnął. – Rosie i Joe są w niej zakochani. Szczególnie Rosemarie. Za każdym razem jak z nią rozmawia to nawija mi tylko o was – ale o tym, że Vittoria nie jest z Cabe’em nie wspomniała, prawda? Widocznie nie wydawało się jej to istotne, ale dla niego trochę było tak w sumie. – Dlaczego nie jesteście razem? – zapytał wprost, bo chciał w sumie znać powód skoro ojcem był tak dobrym. Może partnerem był chujowym? Pokiwał powoli głową. – Tak jest wygodniej, szczególnie, że ciągle się mijamy na studiach – stwierdził, wzruszając lekko ramionami. Nie chodziło przecież o to że Naomi kochał. Nie kochał, bo czuł to do kogoś innego. Ale gdy luźno zaproponowała… zgodził się.
– Całkiem nieźle. Chociaż śmierć ojca… trochę mi to wszystko pokomplikowało. – spuścił na chwilę wzrok. – W przyszłym roku chcemy zabrać Hales do siebie.my było odniesieniem do niego i Naomi. Tak, zakładał, że się n ie rozstaną nie wiedzieć czemu. – Nie było Cię na pogrzebie – stwierdził nagle, odrobinę oskarżycielsko. Wtedy nie pytał dlaczego, właściwie potem już też nie. Nie połączył też tego z porodem. Słabo mu szło łączenie wątków ostatnimi czasy.
– Och – powiedział tylko, słysząc jej słowa i na moment się zawiesił. W jakim sensie to mówiła? – Ja… ja też. Ale jestem zbyt zajęty ostatnio, żeby się odzywać. Ty zresztą pewnie też – wybrnął z tego jako ich brak czasu a w praktyce… ile zajęłoby napisanie jednego smsa?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria naprawdę żałowała, że się od niej odciął – miała wówczas poczucie, że po prostu nie chciał jej w swoim życiu przez ciążę. Przez to, że była w ciąży z Cabem. Zrozumiała to, bo mimo wszystko miała nadzieję, że fakt, że młoda nie jest jego nie zmieni aż tak dużo. W końcu kiedy rozmawiali wcale nie sugerował, że znów zniknie z jej życia. Zacisnęła delikatnie usta, by niezręcznie się uśmiechnąć.
– Nie. Co pomyślałeś? – uniosła jedną brew, przypatrując mu się z zainteresowaniem. Odetchnęła głęboko, starając się nadal opanować przyspieszone bicie serca, za każdym razem, gdy na niego patrzyła. Beznadziejnie tęskniła za jego głosem, uśmiechem, widokiem, bliskością. Dlatego nie potrafiła być z Cabem. Zresztą, po tym jak zobaczyła Maxa na pogrzebie Toma… Od razu powiedziała Cabe’owi, że kocha kogoś innego i że nie może z nim być.
– Chciałam cię wtedy wspierać, ale nie odbierałeś telefonu… Naprawdę bardzo mi przykro – powiedziała cicho, bo faktycznie tak było. Napisała mu morze smsów, kiedy tylko się dowiedziała, a w dniu pogrzebu dzwoniła do niego nawet rodząc w uberze. Oczywiście nie doczekała się odpowiedzi. – No tak, zawsze była – powiedziała cicho, spuszczając wzrok i przytulając mocniej córeczkę, jakby to miało jej jakoś pomóc wewnętrznie. – Daj spokój, to twoja dziewczyna. Nic dziwnego, że ją zabrałeś – wzruszyła ramionami, nadal dreptając po pokoju dość nerwowo. Słowa te zresztą, mimo, że powiedziała bardzo łagodnie, to jednak wyrzuciła je z siebie z prędkością światła.
– Tak, trochę rozrabia – zaśmiała się pod nosem. – Och, nie chciałabym, żeby cię zanudzali, ale jest cudowna – pokiwała głową, bo jako matka chyba radziła sobie całkiem nieźle. Jak na razie. Mimo braku umiejętności unormowania snu swojego maleństwa. – Bo go nie kocham – odparła spokojnie, na dłuższą chwilę przystając i spoglądając dłuższą chwilę w oczy Maxa. Dopiero gdy poczuła, że hormony sprawiają, że zaraz zacznie płakać, ponownie zaczęła chodzić po pokoju i bujać dziewczynkę.
– Rozumiem. Dobrze, że się odnaleźliście – nie miał pojęcia, jak ciężko było jej te słowa wykrztusić, tak samo jak jej mina sugerowała, że była nieco zszokowana, że chcą zabrać Hales, bo chociaż Naomi wydawała się miła, to dziewczynka nie wydawała się do niej przywiązana nawet w połowie tak bardzo jak do samej Vi – Och, nie wiedziałam, że Hales ją tak lubi. Prawie o niej nie wspominała – może dlatego, że na każde wspomnienie o Naomi, Vittoria prawie zaczynała płakać? Kto wie. – Chciałam tam być dla ciebie, ale tuż przed pogrzebem odeszły mi wody i… Sam rozumiesz. Dlatego do ciebie dzwoniłam. Mój kierowca z ubera musiał mnie mieć za jakąś psychiczną – stwierdziła cicho, przygryzając dolną wargę i zerkając na niego. – Chciałam cię wspierać, Maxie. Przepraszam – dodała jeszcze, jakby to, że Cee postanowiła przyjść na świat w tym konkretnym momencie było jej winą.
– Ja…. Nie jestem aż tak zajęta. Po prostu… Brakuje mi ciebie. Nie chciałabym się od ciebie odcinać – powiedziała cicho, patrząc na niego i znów przystając, bo serce trochę jej się łamało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Pomyślałem, że będziecie razem. Po prostu – nie umiał tego wytłumaczyć w lepszy sposób, dlatego rozłożył bezradnie dłonie. Nie za bardzo chyba też chciał zagłębiać się w to co myślał i czuł bo naprawdę sporo czasu potrzebował, żeby się otrząsnąć ze wszystkich bólów emocjonalnych które nim targały. Nie chciał rozgrzebywać swoich ran nawet jeśli sam był sobie ich winien.
– Nie byłem chyba w stanie. Ani nastroju. – powiedział zgodnie z prawdą. – A Naomi była obok. Ignorowała nawet moje odpierdalanie – wiedział, że te słowa mogą być dla Vittorii nieco nieprzyjemne biorąc pod uwagę to, że wyglądało to tak, jakby ją dla niej zostawił, ale wiadomo o co chodziło. Chciał, by zrozumiała, że to Naomi wywarła chęć związku, nie on. Nawet jeśli brzmiało to tak tylko dla niego. – Nie chciałem po prostu, żeby było niezręcznie. – zasugerował ostrożnie, zaraz jednak wzdychając cicho. – Chciałem zadzwonić do Ciebie przed ślubem twojej mamy i Nicka i zapytać, czy na pewno nie masz nic przeciwko, żeby przyszła ze mną. – uśmiechnął się ledwie widocznie, w gruncie rzeczy cholernie ten uśmiech wymuszając. Nie chciał jej po prostu ranić, szczególnie, że to nie było to co rok temu – teraz pewnie dość otwarcie okazywali sobie czułość z młodszą siostrą Nicholasa, w końcu byli parą, nie? Oficjalnie, nie tylko na jedno przyjęcie. Inna sprawa, że nie był pewny czy będzie umiał ją choćby dotknąć w obecności Vittorii. To było… dziwne. Tak trochę.
– Jest twoja, to logiczne, że musi być cudowna – powiedział, nim przemyślał że to słowa są średnio okej. – Zresztą, wszystkie dzieci są. – dodał, w ramach usprawiedliwienia poprzednich słów, zaraz jednak wzdychając ciężko. Nie powinien z nią tu teraz siedzieć, bo znowu nie miał ochoty wyjeżdżać. Kurwa, tęsknił za nią i chociaż sądził, że gdy nie wyzna jej uczuć to one jakoś miną, to… nie minęły. A boleśnie to zrozumiał teraz, gdy miał ją na wyciągnięcie ręki. I gdy usłyszał jej słowa. – Rozumiem. – powiedział tylko, mając ochotę dodać, że on Naomi też nie, ale uznał to za dość mocno nie na miejscu. Lepiej nie mówić takich rzeczy.
– Ta – odpowiedział krótko, nie wiedząc co ma dodać. Odnaleźli się? To Naomi chciała odnaleźć jego, jemu… cóz, jemu to było chyba obojętne. Od kilku miesięcy większość rzeczy stała się obojętna dla Maxa, serio. – Jej lubienie Naomi nie ma tu nic do rzeczy. Chcę, żeby była ze mną – stwierdził, zaczynając bawić się swoim krawatem i próbując nie patrzeć na Vi z dzieckiem w ramionach. Jakoś go ten widok zaczynał smucić. – Obiecałem ojcu, że zawsze będę się nią opiekował. Szczególnie jeśli coś by się miało stać i… chcę ją obok. Chcę być pewny, że będę mógł ją w razie czego bronić. Mam tylko ją – powiedział cicho, unosząc powoli wzrok na nią. Miał też wujków, dziadków, ciotki… ale nie miał już rodziców. I zostali z Hayley sami. Wiedział to.
– Och, rozumiem. Nie wiedziałem. Przepraszam, że nie odebrałemi nigdy nie oddzwoniłem dodał już w myślach, ale miał nadzieję, że go rozumiał i to, jak bardzo jego życie się spierdoliło w ostatnim roku. Chyba nawet było to widać po jego sposobie mówienia i zachowaniu – był zupełnie inny.
– Ale tak jest lepiej, Vi – powiedział spokojnym tonem, podnosząc się z łóżka i podchodząc do niej. Ponownie pogładził główkę małej Cece która pewnie zaczęła zasypiać w jej ramionach. – Nie chciałem Cię ranić ani niczego obiecywać, po za tym sądziłem, że naprawdę będziecie z Cabe’em razem, szczęśliwi więc… nie chciałem wam tego psuć. – wymamrotał w końcu, patrząc jej teraz w oczy. Może gdyby wiedział, że nic nie będzie między nią a tamtym to byłoby inaczej?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Och… Nie. To nie miałoby sensu. Poza tym po pogrzebie Toma powiedziałam mu, że nigdy nie poczuję do niego tego…co czuję do ciebie powiedziała w myślach, by odetchnąć głęboko i dokończyć: – co powinnam czuć, jeśli mielibyśmy być w związku – wzruszyła delikatnie ramionami, bo rozumiała, że nie chciał o tym mówić.
– Rozumiem, nie winię cię. Mało kto przeszedł tyle co ty w ostatnim roku, po prostu… Żałuję, że nie mogłam być przy tobie. Jako przyjaciółka – powiedziała cicho, przygryzając dolną wargę, bo poczuła się okropnie nieprzyjemnie, gdy stwierdził, że Naomi była obok. Ona też chciała być, ale ją odtrącił, a brzmiało to co najmniej jakby to Vi celowo nie była obok. Zacisnęła usta.
– Jesteście razem, nie ma nic dziwnego w tym, że razem przyjdziecie na ślub jej brata – odparła cicho, bo jednak nie wierzyła do końca, że by do niej faktycznie zadzwonić. Zresztą, co by miała mu powiedzieć? Że nie chciała ich razem widzieć? Że rozpadała się za każdym razem, gdy widziała między nimi jakieś czułe gesty? Nie mogła mu tego robić. Nie mogła robić tego sobie. Kąciki ust dziewczyny uniosły się w lekkim uśmiechu.
– Każdy rodzic uważa, że jego dziecko jest cudowne, więc jestem trochę nieobiektywna – zauważyła z lekkim uśmiechem, ponownie czule całując policzek dziewczynki. – Jasne, to zrozumiałe. Uwielbia cię. Lubię się nią zajmować – powiedziała cicho, patrząc na niego i uśmiechając nieznacznie. – To nieprawda, nie masz tylko jej, Maxie. Masz całą rodzinę, która cholernie cię kocha, masz ludzi, którym na tobie cholernie zależy – przysiadła znów na łóżku i delikatnie uścisnęła jego dłoń, w bardzo pokrzepiającym geście. Sama do tych ludzi się zaliczała, nawet jeśli Max nie chciał utrzymywać z nią kontaktu. Podniosła się ponownie i zaczęła dreptać po pokoju, bo mała pewnie stała się odrobinę marudna.
– Miałeś dużo na głowie, Maxie. Nie masz za co przepraszać. Po prostu… Naprawdę mam nadzieję, że będzie teraz już tylko lepiej – jej słowa były szczere. Miał obok siebie kochającą kobietę, studiował, musiało być już tylko lepiej. – Chcesz ją potrzymać? – spytała nagle, spoglądając na dziewczynkę i na Maxa. Jeśli nie chciał, to rozumiała. Po prostu tak jakoś ta propozycja jej przyszła do głowy, gdy tak pogładził główkę dziewczynki.
– Huh? – uniosła brwi, nie bardzo rozumiejąc jego słowa. – Lepiej dla kogo? Skoro ty też tęsknisz? – spytała cicho, patrząc na niego, totalnie nie rozumiejąc. – Ja… Dlatego zniknąłeś? Bo myślałeś, że będę z nim? – dodała jeszcze, próbując sprawić, że jego słowa będą miały jakikolwiek sens. – Nie mogłeś po prostu zapytać? – spojrzała mu w oczy, czując, że zaraz się rozpłacze, bo… Czy to oznaczało, że by został, gdyby wiedział, że ona i Cabe nie będą razem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Kiedyś słyszałem, że miłość może przyjść z czasem – wzruszył ramionami. Słyszał tak, istotnie i nawet z tego powodu próbował od tylu miesięcy związku z Naomi – sądził, że samo przyjdzie, że najważniejsze, że dobrze spędza się im razem czas, dobrze się razem bawią, seks jest okej, mają podobne plany na życie… to było cholernie smutne i nie fair wobec samej Naomi ale uważał, że takie myślenie jest lepsze. Miałby być sam do końca życia? Posuwanie przypadkowych lasek nagle mu się znudziło…
– Nie rozmawiajmy o tym – machnął ręką. Nie chciał się nad sobą użalać, ani w żadnej sposób robić z siebie ofiary w tej całej sytuacji. Próbował wypracować w sobie wewnętrzny spokój i normalność, nawet jeśli to było cholernie trudne i dlatego nie chciał wisieć w temacie ojca i jego śmierci w tym momencie. – Nie rozmawialiśmy tak długo, że na pewno znajdziemy sobie jakiś przyjemniejszy temat do rozmowy, Vi – posłał jej delikatny, ale całkiem ciepły uśmiech. Fakt faktem relacja z Naomi miała swoje plusy – Max się cholernie wyciszyl. Blondynka miała tak spokojny charakter, że jego skłonności do agresji jakby całkiem przy niej wygasły; gdy on zaczynał się wydzierać, Naomi siadała, głaskała go po plecach i robiła wszystko, żeby kłótnia nie urosła do poziomu trzeciej wojny światowej. – Niby tak, ale… no wiesz. Zawsze Ci przeszkadzał nasz widok razem, więc… – nie chciał brzmieć źle, chciał tylko aby zrozumiała, że nie zamierzał w żaden sposób robić jej na złość. To była w gruncie rzeczy jego decyzja – ich rozłaka, brak kontaktu… nie powinien więc przysparzać jej jakichkolwiek chujowych chwil, tak?
– Pewnie tak, ale… Hayley jest teraz najważniejsza. Chciałem zabrać ją od razu ale najpierw muszę się przygotować odpowiednio na jej przyjazd. Chcemy kupić większy apartament, ogarnąć jej odpowiednią edukację, załatwić nianię… i sam siebie chcę najpierw ogarnąć. Skoro mam zastąpić jej ojca to muszę być pewny, że podołam. – przełknął głośno śline, ale gdy położyła dłoń na jego dłoni, mimowolnie oplótł ją palcami, kciukiem gładząc fragment jej miękkiej skóry. Może schizował, ale miał wrażenie, że od tego dotyku przeszedł go dreszcz – taki, jakiego nigdy nie czuł przy Naomi. Nie było w tym w zasadzie nic złego, w końcu Vittoria to jego pierwsza i jak do tej pory jedyna miłość, nie?
– Tak, chętnie. Uwielbiam dzieci – poruszył brwiami, przejmując od niej dziewczynkę, która w jego długich rękach wydawała się teraz jeszcze mniejsza. Momentalnie po jego twarzy rozlał się przeuroczy uśmiech. Sięgnął palcami do jej maleńkiej dłoni i westchnął cicho. A mogła być ich. To uczucie dziwnie zakuło. – Dla nas obojga. – stwierdził, wlepiając wzrok w dziewczynkę i lekko kołysząc ją w ramionach. – Nie dlatego, po prostu… chciałem, żeby Ci się ułożyło. Nie byłbym gotowy na to wszystko, po za tym… beznadziejny ze mnie partner. – wzruszył ramionami, nawet na nią nie patrząc gdy to mówił. – A nasza przyjaźń chyba nigdy już nie będzie po prostu przyjaźnią – uniósł lekko brew, powoli na nią wzrok przenosząc.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To bzdura. Poza tym nie jestem pewna czy da się kogoś pokochać, jeśli czyjeś serce jest już zajęte – odparła cicho, zawieszając spojrzenie smutnych, jasnych oczu na jego oczach. To było jasne, że mówiła o nim. Nie sądziła, żeby potrafiła pokochać kogokolwiek, bo jej serce nadal ciągnęło w stronę Maxa. Było to o tyle bolesne, że ułożył sobie życie z inną kobietą. Zamieszkał z nią. Dał jej to wszystko, czego, jak sam powiedział – nie był w stanie dać samej Vittorii. Nie był w stanie odwzajemnić jej uczuć. Dobrze więc, że odwzajemnił uczucia Naomi. Dobrze, że był szczęśliwy, chociaż na szczęśliwego wcale nie wyglądał.
– Och, jasne – pokiwała głową i uśmiechnęła się smutno. – Tak, tematów mamy całe mnóstwo. Po prostu chciałabym wiedzieć co u ciebie, bo ze stalkowania instagrama wywnioskowałam tyle, że zamieszkaliście razem z Naomi. To naprawdę świetnie – zaczęła mówić dość szybko, gdy zrozumiała, co właściwie powiedziała – Przez małą nie mogę spać. Zwykle to z tobą wisiałam na słuchawce do późna, więc to był mój substytut…na zapchanie dziury, którą po sobie zostawiłeś, odcinając mnie ze swojego życia. Oczywicie tych słów nie wypowiedziała, ale je pomyślała. Pokręciła głową. – To nie tak. Po prostu… Dzień po tym, jak uprawiałeś seks ze mną, zobaczyłam was i…. To był mój pierwszy raz, Max. Wyznałam ci miłość. A ona jest tak bardzo inna niż ja, że poczułam się po prostu beznadziejnie. Jakbym… Nigdy nie była wystarczająca. Zresztą, w sumie tak było, ale nie mówmy o tym, dobrze? Naprawdę się cieszę, że dałeś jej to, czego nie mogłeś dać mnie. Cieszę się twoim szczęściem – mamrotała, chociaż właściwie zapętlała się w swoich wyjaśnieniach i była nieco nerwowa, ale chciała mu wyjaśnić, dlaczego tak wtedy wybuchła. – Teraz wiele się zmieniło. Przepraszam – powiedziała cicho, patrząc mu w oczy, po raz kolejny go przepraszając, ale nie wiedziała, co może dodać.
– Rozumiem. Oczywiście. Chociaż… Zawsze wydawało mi się, że nie chciałbyś dla niej niań, przez to jak wyglądało to u ciebie… Ale to twoje decyzje. Poza tym na pewno będziesz dla niej najlepszy. Za każdym razem jak jestem z nią, to nie zamyka jej się buzia na twój temat. Jesteś jej bohaterem – powiedziała z lekką czułością i odetchnęła mimowolnie, bo ją również ten dreszcz przeszedł. Przygryzła dolną wargę, obserwując go z małą.
– Wiem, że je uwielbiasz. Kiedyś będziesz wspaniałym ojcem, Maxie – powiedziała z wyraźną czułością i tak mimowolnie musnęła dłonią jego policzek. Widok jego i Cece sprawił, że poczuła olbrzymi smutek. Zanim mogła odpowiedzieć pewnie do pokoju wpadł Cabe, uprzednio pukając i spytał, czy chce się zbierać.
- Właściwie to zostanę tutaj na noc, Tee mi to wcześniej proponowała, ale możesz jechać, dziękuję - odparła cicho, pozwalając, by mężczyzna zostawił torbę z pieluchami w rogu pokoju, specjalnie dla niej przystosowanego. Teraz zwróciła się do Maxa, który w ramionach nadal trzymał jej córkę.
– Polubiła cię - powiedziała cicho, widząc jak dziewczynka sennie do niego się uśmiechnęła. Zaraz jednak dodała: - Rozumiem, że nie byłbyś gotowy na zajmowanie się nie swoim dzieckiem, ale Naomi wydaje się zachwycona tobą jako partnerem, więc… – zacisnęła delikatnie usta. – Masz rację. Bo ja cię nadal kocham – spojrzała mu w tym momencie głęboko w oczy. – I to ostatnie, co powinieneś ode mnie słyszeć, ale nie mogę… Nie mogę tego ukrywać. Przepraszam. Boże, jestem beznadziejna. Po ciąży szampan kopie pięć razy bardziej, wiedziałeś? – powiedziała, chodząc nerwowo po pokoju i śmiejąc się histerycznie. Zaczęła przy okazji się hiperwentylować i czuła, że gorset sukienki zaraz ją zadusi, serio.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie wiem – powiedział spokojnie. Nie wiedział, to prawda, nigdy przedtem nie był w takiej sytuacji. Teraz, gdy się w nią wpakował, nadal nie wiedział jak to ogarnąć. Próbował traktować uczucia wobec Vittorii bardzo oschło, nie dając się w żaden sposób im ponieść, bo nikomu to nie miało przysłużyć. I tak, zdecydowanie nie był szczęśliwy, nawet jeśli bardzo by chciał być. Chyba nawet nie chodziło już o samą jego relację z Tagliente – całe jego wejście w dorosłe życie wydawało się być całkowicie bez sensu, bo… nie tak to widział. Sądził, że w tym roku znowu przyjedzie na święta i spotka się z ojcem i Sarah; że będą razem jeść śniadanie w dniu jutrzejszym przy kominku i rozmawiać o jakichś pierdołach – Sarah będzie się znowu żalić, że Jackson kupił kolejną wyspę albo nikomu nie potrzebny dom, ojciec opowiadałby o nowych planach na wakacje, Hales biegałaby po domu w świątecznej piżamce… wiedział, że gdy wieczorem wszyscy opuszczą przyjęcie i pójdzie do swojego pokoju będzie się tu czuł gorzej niż kiedykolwiek. Odkąd Joe i Thea tu mieszkali dom zdawał się być zupełnie inny, nawet jeśli cholernie się starali. Sprawa Vittorii była tylko wisienką na jego chujowym, gorzkim torcie.
– Nadal stalkujesz mojego instagrama? – zapytał z lekkim rozbawieniem, przechylając głowę na bok i przyglądając się jej uważnie. On na jej instagram zerkał ledwie jednym okiem, jakby nie chcąc a bardzo się dołować ewentualnym zdjęciami jej, Cabe’a i Cece. Niezbyt komfortowe dla niego by to było, także no. – Przez nasze rozmowy ledwo dawałem radę na zajęciach – mruknął, ale nie ze złością, a z jakimś wewnętrznym rozczuleniem, bo naprawdę uwielbiał ich rozmowy nocami. Od zawsze, nie tylko wtedy gdy zaczęło się dziać między nimi coś więcej. – Brakuję mi tego, tak szczerze – dodał, lekko nieśmiało. Jasne, teraz to byłoby chore gdyby mając obok siebie Naomi ciągle rozmawiał z Vi przez telefon ale wiadomo o co mu chodziło. Wysłuchał jej słów w ciszy, chcąc żeby na spokojnie to z siebie wyrzuciła, a gdy skończyła, odetchnął najgłębiej jak potrafił.
– Wiem, zachowałem się wtedy chujowo, dlatego… dlatego teraz chciałbym takich sytuacji uniknąć, okej? – zamrugał kilkakrotnie, odrobinę udręczony już samym faktem poruszania tego tematu po raz kolejny bo rok temu całkiem nieźle go opracowali :lol: – I to nie tak, że jesteś beznadziejna. Nadal to będę powtarzał. Gdybyś mi się nie podobała, nigdy by się między nami nic nie wydarzyło. Nie wiem jak powinienem to wbić do twojej pięknej główki – przewrócił oczami. Była piękna i chociaż nóg nie miała do nieba, to nadal jej nogi zawsze mu się podobały. Vittoria nie rozumiała tego, że faceci mają dwa typy kobiet w swoim życiu – te na imprezę i do łóżka i te na całe życie. Inna sprawa, że potraktował ją trochę jak ten pierwszy typ…
– Póki nie skończę studiów, to niania będzie po prostu niezbędna – wzruszył ramionami. Niestety, taka była rzeczywistość, bo chociaż myślał o rzuceniu studiów dla Vi i ich potencjalnego dziecka, to teraz całkowicie z tego pomysłu zrezygnował. – A potem może gdzieś wyjedziemy. Chciałbym, żeby zobaczyła trochę świata. I przede wszystkim chcę trzymać ją jak najdalej od Seattle, chociaż… w naszym przypadku nawet wyjazdy są bez sensu. Przeszłość i tak nas pewnie dogoni – tak czuł, że żadne miejsce nigdy nie będzie bezpieczne ale na pewno w Seattle nie chciał żyć i mieszkać. Od chwili w której dowiedział się o śmierci ojca nie miał ochoty tu być. Nigdy więcej. To miejsce wiało dla niego okropnie złym vibe’em. Pokiwał głową.
– Na pewno nie z Naomi. Nie chce mieć dziecka, stwierdziła, że Hales nam wystarczy – to dość znacznie dyskwalifikowało Naomi na partnerkę do końca życia, chociaż… może to lepiej? Może bycie bratem jest prostsze niż bycie rodzicem? Nadal kołysał Cece w ramionach, która wydawała się być tym faktem zadowolona i powoli zaczęła usypiać. – Nie wiem dlaczego mówisz, że nie daje Ci spać. Jest cudowna… – uśmiechnął się czule do dziewczynki, opuszkiem palców muskając jej policzek i powoli zaczął przechadzać się po pokoju. Zignorował jednak Cabe’a, nawet na niego nie patrząc ale gdy usłyszał słowa Vi o tym, że zostaje na noc, lekko zaskoczony na nią spojrzał. A zaskoczenie sięgnęło zenitu gdy powiedziała, że nadal go kocha.
– E… – nie wiedział właściwie co powiedzieć, dlatego przystanął naprzeciwko niej i przez chwilę patrzył na nią w milczeniu słuchając całego jej monologu. – Vi… jestem z Naomi. – powiedział cicho, ale chyba chciał do tego przekonać bardziej siebie niż ją. Powoli podszedł do łóżeczka i włożył do niego Cece, nakrył kocykiem i nakręcił jakąś pozytywkę która była w jednej z wiszących zabawek. Przez ten czas milczenia próbował ułożyć sobie w głowie to co powinien powiedzieć. – Nie jesteś beznadziejna, przestań to ciągle powtarzać – złapał ją w tym momencie za łokieć, tym samym zmuszając do zatrzymania się i kiedy stanęli twarzą w twarz, zabrał rękę. – Może powinnaś się położyć skoro ten szampan tak na Ciebie działa? Albo może jesteś głodna? – zapytał nieco głupkowato, chcąc trochę odsunąć temat, który zaczęła, bo był nie wygodny. Bo… też ją kochał. Nadal. Nawet jeśli nigdy przedtem nie miał jaj tego powiedzieć. Ah.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– W takim razie pomyśl o swoich rodzicach. I o moich. Naprawdę myślisz, że skazałabym swoją córkę i siebie na tkwienie w związku, w którym kogoś nie kocham? Zrobiłabym krzywdę i jej i sobie, tak jak nasi rodzice zrobili to nam – stwierdziła cicho, patrząc mu w oczy. Taka była prawda. Oboje wiedzieli, że zarówno Jack jak i Enzo nie kochali swoich żon, ale jednak z nimi byli dla dzieci. Ona nie zamierzała popełniać błędów swoich rodziców. Teraz jej mama była zakochana. Szczęśliwa z Nickiem. I chociaż Vi nie było dane być z osobą, którą kochała, to wierzyła, że może któregoś dnia w końcu jej przejdzie. Że magicznie jej uczucia znikną, a ona zakocha się w kimś innym.
– Jak mówiłam, Cece nie przesypia nocy – wzruszyła ramionami. W gruncie rzeczy to nie Nick jej powiedział o Naomi i Maxie, bo był to swego rodzaju temat tabu, na który Vittoria reagowała wyjątkowo alergicznie. – Ja też – uśmiechnęła się trochę czule, bo faktycznie tak było. Ledwo dawała radę, ale uwielbiała z nim rozmawiać nawet o głupotach. – Mi też – spochmurniała odrobinkę, bo jednak… Tęskniła za nim jako przyjacielem, tak po prostu. Kiedyś był przecież pierwszą osobą, do której dzwoniła – niezależnie od tego, co działo się w jej życiu.
– Tak, jasne – pokiwała głową, bo naprawdę nie zamierzała mu tego wypominać. – Po prostu ona jest inna. Idealna. I w twoim typie – uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając mu w oczy, bo faktycznie tak było. Nie miała z tym problemu i powiedziała to nawet z jakąś czułością. No totalnie nie rozumiała, że te piękne modelki były głównie do łóżka, bo przecież z Naomi stworzył związek, a ona była przekonana że ją kochał, tak?
– Jasne, rozumiem – pokiwała głową powoli i westchnęła cicho. – To świetny pomysł… Chociaż będę za nią tęsknić. Za wami – poprawiła się cicho, bo naprawdę się przywiązała do dziewczynki, ale w stu procentach rozumiała jego niechęć do Seattle. – Ja z kolei chyba już zostanę tu na zawsze – przygryzła dolną wargę. Miała tu mamę, ojca swojego dziecka… Nie miała wyjścia.
– Och… Ja… Nie wiedziałam. To znaczy po prostu myślałam… Zawsze chciałeś dużej rodziny i… To oczywiście wasz wybór – jąkała się trochę, bo nie chciała wyjść na taką, co się wtrącała. To była tylko i wyłącznie sprawa między nim a Naomi. – Tak długo, jak jesteście szczęśliwi, to najważniejsze – zakończyła swój wywód, a gdy powiedział o Cece, uśmiechnęła się delikatnie. – Bo jest, ale nadal, nie sypia zbyt dobrze nocami – wzruszyła ramionami, by westchnąć cicho.
– Ja wiem. Tak. Jesteś z Naomi. I wiem, że na pewno ją kochasz – bo skąd mogła wiedzieć, że tk zupełnie nie jest? Odetchnęła mimowolnie. – I ja się w tobie odkocham, Maxie, ale żebym mogła się odkochać, to musimy wrócić do normy. Będziemy się widywać. Będę cię widzieć z nią i to… To jest w porządku – zaczęła mówić cholernie szybko, nadal chodząc po pokoju. Dopiero kiedy ją złapał za łokieć, odetchnęła i spojrzała mu w oczy. – Trochę jestem, właśnie powiedziałam ci że cię kocham, a masz kobietę z którą jesteś szczęśliwy – stwierdziła, jedną dłonią pacnąwszy się w czoło. – Nie. Czuję się dobrze. Po prostu dużo mówię – powiedziała cicho, zaciskając usta i w końcu patrząc mu w oczy. – Posłuchaj. Naprawdę się odkocham. Zrobię wszystko, żeby było między nami normalnie. Ale to, że cię nie widzę, wcale mi nie pomaga. Poza tym chciałabym, żeby Cece miała szansę cię poznać, bo wiem, że będziesz jej najukochańszym wujkiem – oblizała wargi, a w jej oczach błysnęły łzy. – I naprawdę chcę tylko twojego szczęścia i cieszę się, że mogłeś poczuć do kogoś to, czego nie potrafiłeś poczuć do mnie, Maxie, naprawdę – mówiła szczerze, w tym momencie nawet ułożyła delikatnie dłoń w okolicach jego serca, bo serio tak było. Nie chciała być niestosowna, po prostu mówiła to, co czuła, bo alkohol i jego widok totalnie pozbyły się jej filtra.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– W moim typie? – zapytał, choć pewnie niejednokrotnie tak nazywała przedtem jakieś kobiety w jego życiu, ale wolał się upewnić czy dobrze zrozumiał. Jasne, wiedział, że tacy jak on spotykali się z reguły z takimi jak Naomi – przecież to dlatego właśnie ją wziął na przyjęcie rok temu, prawda?
– Będziesz mogła nas odwiedzać – uśmiechnął się ledwie kącikami ust, bo zabrzmiało to jak najpiękniejsze kłamstwo na świecie; oboje wiedzieli, że widywać się będą wyłącznie na rodzinnych imprezach, bo… Max wiedział, że ich relacja nigdy nie wróci do tego, jaka była przedtem, nawet jeśli bardzo by tego chciał. – Nie powinnaś tak do tego podchodzić. Powinnaś wyjechać na studia mimo wszystko. Zawsze możesz zatrudnić opiekunkę, żeby było Ci łatwiej z Cece. Nie powinnaś tu zostawać na wieku, Seattle nie jest zbyt… atrakcyjnym miejscem – zmarszczył w tym momencie czoło. Nie żeby miał coś do tego gdyby jednak została tu na zawsze, ale… marzyła o tych studiach. Właściwie to było ich wspólne marzenie – być na Harvardzie, miał przecież jej wszystko pokazać, poznać z ludźmi, wprowadzić… cóż.
– Chciałem. Może jej się z czasem odmieni? Rosemarie też nie chciała nigdy dziecka a teraz ma Christiana – nie żeby jego ciotka wpadła :lol: ale gdzieś miał nadzieję, że jeśli jednak mieliby być razem do końca życia z Naomi to się jej odmieni czy coś! – A jak nie, to mamy Hayley – dodał, próbując brzmieć neutralnie, chociaż w rzeczywistości ogromna rodzina faktycznie była jego wielkim marzeniem. Nie skomentował słów o byciu szczęśliwym z Naomi, bo nie widział w tym sensu. Jednak już stwierdzenie o tym, że ją kochał, wyraźnie sprawiło, że się zmieszał. Podobnie jak dalsza część jej wywodu.
– Vi, widywanie się na pewno Ci nie pomoże – wymamrotał, patrząc na nią ze swego rodzaju czułością, ale jednocześnie lekkim smutkiem. – Przecież oboje wiemy, że uczucia nie mijają, gdy się ciągle spędza czas ze swoim obiektem westchnień… – dodał, tym razem odsuwając się od niej i zaczął powoli kroczyć po pokoju, ale starał się robić jak najcichsze kroki co by żaden dźwięk nie obudził małej Cece. – Bardzo chętnie ją poznam w przyszłości, ale teraz… może jednak powinnaś się położyć? Pójdę już do siebie – nie spojrzał na nią nawet gdy to mówił, tylko wlepił wzrok w łóżeczko w którym leżała dziewczynka. Czuł, że zdecydowanie powinien wyjść nim ta rozmowa zajdzie za daleko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– No… Tak. Wysoka, olśniewająca blondynka - uśmiechnęła się naiwnie, bo wcale nie brała tego za jakąś zniewagę. Uważała, że po prostu Max z reguły się z takimi umawiał. Ona była wyjątkiem, ale wcześniej widywała go wyłącznie z blondynkami o figurach modelek. Były olśniewająco piękne, a Vittoria… Cóż, czuła się odrobinę jak brzydkie kaczątko. Uśmiechnęła się blado.
– Oboje wiemy, że nie będę mogła, Maxie – odparła cicho, bo nie chciała się oszukiwać. Wolała tym razem wyłożyć karty na stół i po prostu zacząć się z tym wszystkim godzić. Im szybciej zacznie, tym łatwiej będzie jej w przyszłoćc, prawda? – To nie tak, że nie chcę, Max. Oczywiście, że wolałabym wyjechać i studiować na Harvardzie, ale… Teraz to już nie jestem tylko ja. Jest Cece. Jest Cabe. Tutaj mam pomoc, tam byłabym zdana sama na siebie – wzruszyła ramionami. Oboje wiedzieli, że Max w tym momencie nie mógł swojej pomocy zaoferować, bo by się nie widywali. Miała tego świadomość, bo widziała, że on nie był szczególnie chętny, by podtrzymywać kontakt.
– Może… Chociaż Rosie i David to jednak trochę inna bajka, nie sądzisz? – spytała ostrożnie, mając oczywiście na myśli to, że była wpadką. Skinęła jednak głową na słowa o Hales – Oczywiście – dodała z uśmiechem. – Najważniejsze, żebyś był szczęśliwy – powtórzyła, zapętlając się odrobinę w swoich wywodach, a na jego słowa, pokręciła głową.
– Oczywiście, że pomoże. Bo znowu się przyzwyczaję i będzie… Normalniej – uśmiechnęła się niezręcznie, zerkając mu w oczy – A może jestem po prostu inna niż wszyscy? Może mi będzie łatwiej z tobą rozmawiać i wrócić do przyjaźni – wzruszyła ramionami, bo faktycznie trochę tak było. Sama zrzuciła niewygodne szpilki ze stóp, by obcasy nie obudziły jej córki i westchnęła cicho.
– Nie, zostań. Po prostu… Skoro oboje tęskniliśmy, nadróbmy zaległości, co? Opowiedz mi o wszystkim i udawajmy, że przed chwilą nie wypowiedziałam najbardziej żenujących słów na świecie, okej? – poprosiła cicho i wzięła go nawet za rękę, by zaraz pociągnąć go w stronę łóżka, na którym sama klapnęła lekko. – Opowiedz mi wszystko, studia, problemy… Jak kiedyś – uśmiechnęła się łagodnie i usiadła po turecku, gotowa wysłuchać każdego jego bólu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Ach, tak – odpowiedział spokojnie, nie drążąc już tematu bo naprawdę nie miał ochoty jej ponownie tłumaczyć, że jest wystarczająco wysoka i odpowiednio olśniewająca, bo to nie był odpowiedni czas ani miejsce na takie rozmowy. Właściwie miał wrażenie, że odpowiedni moment na tę rozmowę już nigdy nie nastąpi.
– Gówno prawda, dziecko nie przekreśla twoich marzeń i planów na życie. Dobrze o tym wiesz – stwierdził, ale gdy zaczęła mówić o wymówkach i jako jedną z nich podała Cabe’a, mimowolnie na jego twarz wstąpił grymas. A jednak. – Skoro bierzesz go w tym momencie pod uwagę to może jednak powinniście spróbować? – nie żeby był fanem tego pomysłu, ale z drugiej strony skoro on miał Naomi, to ona mogłaby mieć Cabe’a. Nic mu właściwie do tego…
– Niby tak – wzruszył ramionami, zaraz jednak kiwając głową. Przemilczał ponownie słowa o swoim szczęściu, bo do bycia szczęśliwym było mu cholernie daleko, ale czuł się dziwnie źle z myślą, że miałby jej o tym mówić. Wolał udawać, że wszystko jest całkowicie w porządku aniżeli rozckliwiać nad tym, że prawdopodobnie nigdy Naomi nie pokocha skoro przez tyle miesięcy się mu to nie udało. Po co ta wiedza?
– Nie wiem czy to na pewno dobry pomysł – nadal upierał się przy swoim, nawet nie myśląc przecież jedynie o jej uczuciach – myślał przede wszystkim o swoich, które na ten moment nadal były w tym samym miejscu a których pogłębiać na pewno nie chciał. Nikomu by to nie pomogło. Gdy pociągnęła go na łożko, usiadł, nie zdążywszy nawet zareagować. Dłonią poprawił jej sukienkę która podczas siadania się podciągnęła zbyt wysoko, zupełnie tak jak robił to kiedyś, nim ich relacja poszła w tym pokręconym kierunku. A potem wziął głęboki oddech i zaczął mówić o wszystkim, tak jak chciała – o studiach i o każdej innej rzeczy, która była dla niego dziwaczna, trudna lub nowa. Z istnieniem Cece włącznie, ale uczucia póki co zachował dla siebie. I nie wiedział nawet kiedy oboje usnęli nad ranem po całej nocy rozmawiania. Gdy się obudził, Vittoria leżała na jego ręce która zdrętwiała jak to zawsze bywało w tej pozycji ale nie ruszył się – przyglądał się jej w milczeniu i nawet całkiem odruchowo sięgnął palcami do jej policzka, delikatnie go muskając opuszkami. Dopiero teraz też zwrócił uwagę, że w pokoju ktoś był i najwidoczniej zabrał Cece, której nie było w łóżeczku. Thea to jednak anioł :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie skomentowała jego pierwszych słów, a jedynie uśmiechnęła się leciutko i pokiwała głową. Nie umniejszała tutaj sobie – chociaż faktycznie przy jego kobietach czuła się czasami jak brzydkie kaczątko, to jednak pogodziła się z tym, że spędzili razem po prostu jedną noc i tyle. Nie wspominając o tym, że w gruncie rzeczy cieszyła się, że jej pierwszy raz był z kimś, kogo naprawdę kochała, nawet jeśli on tych uczuć nie odwzajemniał.
– Jeśli chcę być dobrą matką, to muszę odpowiednio zmodyfikować plany – stwierdziła cicho, przygryzając dolną wargę i zaraz kręcąc głową. – To nie tak, że biorę go pod uwagę jako partnera, Maxie. Biorę go pod uwagę, bo jest ojcem Cece. Zawsze będzie jej rodziną, a przeprowadzka na drugi koniec Stanów nie dla każdego jest możliwa. I nie każdy posiada prywatny odrzutowiec – westchnęła mimowolnie, bo mimo wszystko taka była prawda – Nie chcę z nim być, ale muszę brać pod uwagę, że chce być obecny w życiu swojej córki – dodała, nie bardzo wiedząc, czego w ogóle się tłumaczy, skoro przecież Maxa na pewno to nie interesowało. Nie umknęło jej uwadze pewnie, że jednak mężczyzna nie komentował ani razu słów na temat szczęścia czy miłości. Uznała chyba, że nie chciał jej ranić i była mu za to wdzięczna.
Uśmiechnęła się, kiedy jednak zdecydował się zostać i ta noc… Cóż, była to jedna z tych nocy, które trwają w nieskończoność. Uwielbiała z nim rozmawiać i szczerze? Przez ten czas, gdy patrzyła w jego brązowe oczy i doradzała, kiwała głową i sama opowiadała co u niej – było przez chwilę jak dawniej. Nie myślała o tym, jak bardzo go kocha, jak bardzo chciała go mieć przy sobie. Myślała o tym, że była ze swoim najlepszym przyjacielem i w końcu mogła zrzucić ze swojego serca wiele ciężarów – podobnie jak on. Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła w swojej długiej sukni, w makijażu i przytulona do Maxa. Nie zauważyła też, że chyba po raz pierwszy, mała Cece przespała całą noc. Obudził ją delikatny dotyk na policzku, ale zanim otworzyła oczy, westchnęła cicho, czując znajomy zapach perfum.
– Maxie – mruknęła cicho i otworzyła oczy, by zaraz zamrugać kilkakrotnie. Kontrolnie zerknęła w stronę łóżeczka, ale widząc, że jest puste, uznała, że Tee zajęła się Cece – Dzień dobry – powiedziała z uśmiechem, wzdychając mimowolnie i zawieszając wzrok na jego oczach. Jakoś tak mimowolnie uniosła dłoń do jego policzka i przesunęła po nim palcami. – Dawno nie spałam tak dobrze – przyznała cicho, bo miała wrażenie że pierwszy raz spała tak dobrze, bo mogła z nim porozmawiać, tak po prostu. No i dlatego, że Cece nie płakała. :lol:

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”