WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Obcowanie ze sztuką mogło mieć naprawdę wiele znaczeń, bo każdy człowiek miał prawo inaczej definiować to pojęcie. Sirius przez brak czasu jedynie sporadycznie uczestniczył w wystawach. Znacznie częściej dopatrywał się dzieł w domach znajomych albo w którymś z lokali użytkowych. Była to pierwsza sprawa na jaką przywykł zwracać uwagę.
To prawda — przytaknął i ponownie rozglądnął się po sali. Goście siedzieli z poważnymi minami i łypali na siebie podejrzliwym wzrokiem. Prawdopodobnie cześć z nich kojarzyła siebie z innych aukcji, dlatego większość osób ignorowała Siriusa, co było równoznaczne z tym, że nie traktowali go jak potencjalne zagrożenie. W duchu cieszył się z tego faktu. Posiadał niezwykle wybuchowy temperament i sam nie mógł w obecnej chwili stwierdził czy zachowałby spokój w przypadku nieprzyzwoitych zaczepek.
Kiedy kobieta ponownie zabrała głos, natychmiast nawiązał z nią kontakt wzrokowy. Miała duże, błękitne oczy, a w ich źrenicach dostrzegł własne odbicie. Przez parę sekund milczał, po czym westchnął i skierował twarz w stronę podium. Mężczyzna właśnie zaczął opowiadać o dzielnicy, w której znajdował się pierwszy lokal.
Myślę, że będzie potrzebny remont. Jeżeli w tym miejscu nic się nie zmieni, to ludzie dalej nie będą chcieli przychodzić, a wiadomość o nowym właścicielu w ogóle nie rozniesie się po Seattle. Wówczas ten zakup będzie całkowicie bezsensowny. — Bezwiednie wzruszył ramionami. Galeria potrzebowała odświeżenia; zmian, początkujących wzrost zainteresowania. Obecnie nie cieszyła się popularnością, bo zazwyczaj odwiedzali ją przechodnie, którzy mieli kilkanaście minut do przyjazdu autobusu. Sporadycznie ochraniano się tu przed złymi warunkami pogodowymi. Pasjonaci sztuki stanowili rzadkość, co było niezwykle smutne nawet dla kogoś takiego jak Sirius. Na jego kierunku znajdowało się niewielu ciekawych studentów. Kilkoro z nich rzeczywiście posiadało talent, jednak w kwestii relacji międzyludzkich pozostali amebami.
Dasz mi swój numer? — Odchylił głowę, aby po raz kolejny zbliżyć się do Charlotty. Jego pytanie było dalekie od flirtu, lecz mogło wzbudzić wątpliwości, dlatego odchrząknął. — Nie chcę się z tobą umawiać. Mam dziewczynę. Po prostu myślę, że powinniśmy mieć do siebie kontakt — wyjaśnił.

autor

P o l a

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte uśmiechnęła się, wzrok zatrzymując na wysokości oczu znajomego. Przypadek wielokrotnie rządził jej życiem, ale nigdy nie sądziła, że jedno spotkanie na wystawie, na której pojawiła się właściwie spontanicznie, mogłoby zaowocować relacją od podstaw opartą na zamiłowaniu do sztuki. Czasami bowiem naprawdę brakowało jej rozmów o malarzach, o technikach łączenia kolorów, o inspiracjach i wszystkim tym, co mogło zostać wykorzystane i uwiecznione przy pomocy farb.
- Masz jakiś pomysł na wystrój? - zagaiła, unosząc brew. Chociaż daleko było jej do znawcy w tej konkretnej dziedzinie, to jednak wystroje i aranżacje stanowiły nieodłączny element kręgu jej zainteresowań. Lubiła proces wymyślania i realizowania wszystkich planów, dobór i kupno dodatków czy podziwianie finalnego efektu. Nie chodziło jedynie o miejsce zamieszkania, ale o wszystkie inne wnętrza, a przecież galeria sztuki była prawie tak bliska jej sercu jak chociażby nie tak dawno przygotowywany pokój córki. - Może powinieneś być bohaterem jakiegoś obyczajowego skandalu? O takich ludziach zawsze jest głośno - zasugerowała przekornie, szturchając chłopaka w bok. Sirius co prawda nie pasował jej do tego typu osoby, ale cel czasami uświęcał środki, toteż nie byłaby zaskoczona, gdyby zdecydował się na tego typu przedsięwzięcie.
Z drugiej jednak strony dużo bardziej pasował jej do modelu osoby, która wolała zapracować na rozgłos i uznanie ciężką pracą oraz jej widocznymi wynikami, nie przekrętami i kiepskimi zagrywkami, które miały być powodem taniej sensacji.
- Hm? - mruknęła pod nosem, w pierwszym momencie nie rejestrując znaczenia słów, które padły. Całą swoją uwagę skupiła bowiem na mężczyźnie, który prowadził aukcję i wciąż opowiadał o pierwszym z licytowanych miejsc.
Potem jednak zrozumiała, o co pytał Sirius i jak próbował się wytłumaczyć. Niekontrolowanie parsknęła śmiechem.
- A ja mam dziecko, którego ojca nie zamieniłabym na innego faceta. Bez urazy - odparła, z trudem panując nad rozbawieniem. To wcale nie tak, że jakkolwiek mu umniejszała czy miała jakieś ale względem jego atrakcyjności, ale nie było tajemnicą, że jej własne myśli i uczucia od długiego czasu skupiały się na jednej i tej samej osobie. - Daj telefon. Wpiszę ci numer - podsumowała przez cichy śmiech, przez chwilę celowo ignorując wszystko to, co miało związek z licytacją.

autor

lottie

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Różniło ich praktycznie wszystko. Posiadali odmienne charaktery, bo gdzie brawura Siriusa mogła być porównana ze spokojem i opanowaniem, które towarzyszyły Lottie, a pomimo tego miłość do sztuki stała się wiążącym punktem ich relacji. Niewiele wiedzieli o sobie, ponieważ ostatnie spotkanie pozwoliło im na wymianę raptem kilku uprzejmości, jednak czuli się we własnym towarzystwie na tyle swobodnie, że zajęli miejsca obok.
Raczej poproszę koleżankę, aby coś mi doradziła. Studiuje architekturę, więc powinna być bardziej obeznana z tematem zmian wystroju, niż ja. Ja lubię po prostu białe, zimne ściany — powiedział, jednocześnie otwarcie krytykując swoje zdolności remontowe. Nawet jeżeli na co dzień przyczyniał się do tworzenia dzieł sztuki i dawał upust umiejętnością imaginacji, to w przypadku wyboru farby był kompletnym kretynem. Poza pracownią preferował ład, porządek i minimalizm o czym świadczyło nawet jego mieszkanie.
Mam już wystarczająco dużo skandalów we własnym kręgu — odpowiedział nieco rozbawiony sugestią kobiety, po czym w podobny sposób szturchnął jej ramię. — Nie potrzebny mi aż taki rozgłos — skwitował. W ostatnim czasie Sirius ciągle ładował się w jakieś kłopoty. Najpierw nakłamał matce odnośnie swojego związku z Jackie, potem nieświadomy tego, że się zauroczy zapoczątkował znajomość z Melusine, a na samym końcu pobił się w parku z Indio. Na samą myśl o kolejnych kłopotach skręcało go w żołądku, dlatego w pewnym momencie mimowolnie pokręcił głową, jakby próbował odepchnąć potencjalne problemy.
Masz dziecko? — zapytał, choć zrobił to zbyt nieuprzejmie. Odchrząknął i prędko spróbował się zreflektować. — Właściwie nie powinienem być zdziwiony — przytaknął sam sobie, przy czym podał Charlottcie telefon. Następnie zwrócił się w stronę podium. Mężczyzna dzierżył w dłoni niewielki wskaźnik laserowy i za pomocą czerwonego światełka opisywał wszystko, co znajdowało się na slajdzie. Dwie puszyste kobiety w ciemnych garsonkach na przemian zadawały mu pytania, przez co nie mógł przystąpić do kolejnej części prezentacji. — Jesteś atrakcyjna — powiedział swobodnie, ale zrobił to tonem pozbawionym jakiejkolwiek dwuznaczności. — więc to naturalne, że zdążyłaś oddać już komuś serce. W jakim wieku jest twoje dziecko? To chłopiec czy dziewczynka? — zapytał i nagle zamilkł. Zmrużył powieki i instynktownie zacisnął dłoń na podłokietniku. Na slajdzie pokazały się zdjęcia galerii, a sam prowadzący zaczął opowiadać o tym miejscu.

autor

P o l a

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Kilka kiwnięć głową miało być wyrazem nie tylko zrozumienia, ale i aprobaty. Choć wielobarwne twory na płótnie były jej znakiem rozpoznawczym, to jednak w temacie wystroju wnętrz jej gust diametralnie się różnił od zapędów, jakimi wykazywała się jako artystka. Lubiła proste, minimalistycznie urządzone wnętrza, w których zaledwie jeden czy dwa elementy stanowiły o jego przytulności.
- Ja też wolę białe ściany - przyznała bez ogródek, celowo ściszając ton głosu, by ich rozmowa nie przeszkadzała postronnym, zainteresowanym kupnem pierwszego lokalu osobom. - Ale to chyba domena galerii. Wszystkie wyglądają identycznie - dodała po krótkiej pauzie, tym samym sugerując kierunek, jaki - jej zdaniem - chłopak powinien był obrać. Sama nie była pewna, jak widziała swoje własne miejsce, wszak chyba minęło za mało czasu od świątecznego wyjazdu z Blake'm, by mogła oswoić się z faktem, że naprawdę była w posiadaniu czegoś swojego.
- Naprawdę? Nie przypominasz osiedlowego łobuza. Co przeskrobałeś? - zagaiła, nie kryjąc zaciekawienia, choć jej pytanie pozbawione było nadmiernego wścibstwa. Dawała mu wolną rękę, gdyby faktycznie chciał pochwalić się swoimi osiągnięciami na wspomnianym polu. Jeżeli nie, była skłonna to uszanować.
- To takie dziwne? - odparła w rozbawieniu, nie będąc pewną, czy faktycznie chciała odpowiedź i czy wolałaby usłyszeć, że wyglądała zdecydowanie zbyt młodo na bycie matką (oby!), czy może jednak wręcz przeciwnie - że była zbyt poważna i stara na tego typu szaleństwa.
- Uhm, dziękuję? - mruknęła pod nosem, nie spodziewając się ani komplementu, ani tym bardziej takiej formy jego wypowiedzenia. Cień uśmiechu zdołał jednak zagościć w kącikach jej warg, wszak niecodziennie w tak bezpośredni sposób była uświadamiana, że mogła się podobać i naprawdę to robiła. - Dziewczynka. Zoey Gia. Niedługo skończy trzy miesiące. Chcesz ją zobaczyć? - zagaiła mimochodem, dopiero po chwili uświadamiając sobie, jak okropnie musiało to zabrzmieć. W połączeniu z wyciąganym już z niewielkiej torebki telefonem musiał być to obrazek wręcz przerażający.
- Wybacz. Nie planowałam być taką matką - wyjaśniła w ramach usprawiedliwienia, kładąc wyraźny nacisk na dwa ostatnie słowa. Nie chciała być wariatką, która na każdym kroku opowiadała o swoim dziecku i pokazywała nagrania czy zdjęcia. Z drugiej jednak strony nie czuła się winna z powodu rozpierającej ją dumy, wszak mała Griffith była bobasem ślicznym, uroczym i roztapiającym każde, najbardziej zatwardziałe serce.
- Jesteś gotowy? - dopytała, widząc i czując, że wielka chwila zbliżała się wielkimi krokami.

autor

lottie

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Białe ściany miały taką zaletę, że pasowały do wszystkich dodatków. Nie kolidowały z kolorem podłogi, zasłon, ani mebli. Tworzyły idealne tło dla wyobraźni właściciela, a jednocześnie potrafiły zachwycić prostotą, gdy ozdobiło je parę ramek ze zdjęciami. Właśnie w takim stylu prezentowało się mieszkanie Siriusa. Cała aranżacja utrzymywała się w bieli i drewnie.
W przeciwieństwie od Charlotty Sirius musiał bardzo się postarać, aby w końcu posiąść coś swojego. Stan jego mamy wciąż był wątpliwy, dlatego przez cały czas siedziała na farmie ciotki w Kennewick. Nie pomagała mu z opłatami, więc mimowolnie musiał dzielić wypłatę na czynsz, czesne i indywidualne wydatki. Z akademika udało mu się wyprowadzić dopiero w grudniu, auto zakupił niespełna miesiąc temu, a pieniądze na galerię wybrał z lokaty, chociaż długo zastanawiał się nad tą decyzja. Odszkodowanie po śmierci ojczyma miało stanowić ostateczne zabezpieczenie Siriusa, ale pomimo tego jego wartość nie wystarczyła nawet na własnościowe mieszkanie. Miał nadzieję, że w przypadku lokalu dopisze mu szczęście.
Często wszczynam konflikty — uśmiechnął się serdecznie, co zupełnie nie pasowało do słów, które właśnie opuściły jego usta. Niestety mówił prawdę. Pomimo tego, że w stosunku do Charlotty przejawiał oznaki łagodności, to w rzeczywistości był człowiekiem notorycznie angażującym się w kłótnie i bójki. Ostatnio nawet wylądował przez to w areszcie, co obecnie budziło w nim nieprzyjemne wspomnienia. Połamał Indio żebro i sam skończył z wieloma siniakami oraz kilkudniowym bólem pleców. Na szczęście w jego przypadku obeszło się bez wizyty na pogotowiu.
Skądże — zaprzeczył prędko, choć nazbyt nerwowo. Nie chciał urazić kobiety. Podświadomie wyidealizował ją podczas ich pierwszego spotkania, czyniąc z niej obraz tajemniczej, intrygującej damy. Niestety w tamtym wyobrażeniu brakowało atrybutu w postaci dziecka.
Jasne, że chcę — odpowiedział natychmiast. Spoczął spojrzeniem na telefonie, który Charlotta instynktownie wyciągnęła z torebki. Potem spojrzał na jej twarz i zauważył, że poczuła się zażenowana z powodu własnego zachowania. Machinalnie pokręcił głową i aby dodać kobiecie otuchy odblokował własne urządzenie. Na ekranie widniało zdjęcie rudego kundelka z krzywą żuchwą. — Ja mogę pochwalić się tylko psem — rzucił żartobliwie, jednocześnie wesoło poruszając komórką przed oczami Charlotty.
Coś we wnętrzu Siriusa zadrżało, kiedy kobieta zadała tak krótkie, choć istotne pytanie. Przełknął ślinę i mimowolnie powędrował spojrzeniem na scenę. Z uwagą przysłuchiwał się wszystkim szczegółom i tasował wzrokiem niskiego, grubego mężczyznę w czarnym fraku, który czujnikiem laserowym wskazywał poszczególne fotografie. Zdjęcia odzwierciedlały wnętrze i zewnętrzne otoczenie lokalu. Potem zaproponował cenę początkową, a Sirius natychmiast podniósł plakietkę ze swoim numerem. Zaraz po nim zrobiła to kobieta w pstrokatej garsonce, kolejna w kapeluszu i mężczyzna z kosmatym wąsem. Gdy za czwartym razem ponownie uniósł tabliczkę kwota była już dwukrotnie wyższa od początkowej, a wkrótce dodatkowo podbiła ją dziewczyna w mocnym makijażu. Przegrał, ponieważ zabrakło mu pieniędzy na dalszą licytację.
To nic — zaśmiał się do swojej towarzyszki. — Przynajmniej spróbowałem — pocieszył sam siebie, jednocześnie obserwując dalszy przebieg aukcji. Właśnie prowadził pan z wąsem.

autor

P o l a

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte nie spodziewała się wprawdzie bardziej rozwiniętego wyznania. W gruncie rzeczy ona i Sirius nie znali się na tyle, by jakkolwiek ingerować w życie drugiej strony i dzielić się szczegółami, które niekoniecznie należały do grona tych pozytywnych. Hughes w toku rozmowy prawdopodobnie również wolałaby ominąć kilka drobiazgów i informacji, które nie powinny były ujrzeć światła dziennego, a które nie mogły mieć żadnego większego wpływu na daną relację.
- W jakiejś konkretnej sprawie? Czy po prostu łatwo cię zdenerwować? - dopytała, nie uważając, by była nadzwyczaj wścibska. Wolała wiedzieć, czy należało unikać jakiegoś konkretnego tematu, czy może jednak nerwowość mężczyzny sięgała niemal każdej poruszonej w rozmowie kwestii. Nie oznaczało to jednak, że z tego powodu Lottie zamierzała unikać rozmów czy zupełnie wycofać się ze znajomości, która dotychczas kojarzyła się jej jako miła odmiana od spraw zupełnie przyziemnych. Choć rodzina i bliscy dostarczali jej dużo radości i atrakcji, to jednak miło było od czasu do czasu spotkać się z kimś, kto podzielał jej pasję do sztuki w tej konkretnej formie i kto rozumiał pewne zależności. Wolała tego nie tracić, nawet jeżeli było to z jej strony odrobinę egoistyczne.
Uśmiechnęła się kącikowo, doceniając reakcję Siriusa - nie każdy wykazywał zainteresowanie, nawet takie udawane, tematem dziecka i wszystkiego, co było z nim związane. Ponieważ jednak mężczyzna wydawał się szczerze zaintrygowany, Lottie faktycznie sięgnęła po telefon, którego ekran startowy zdobiło zdjęcie Zoey trzymanej na rękach przez Blake'a.
- To oni. Zoey i Blake - przedstawiła swoją rodzinę z nieskrywaną dumą i szczęściem pobrzmiewającym w głosie, wszak nic nie dawało jej tyle radości, co możliwość mówienia o tym, jak dobrze wszystko się obecnie układało. - Jak się wabi? - dopytała, spoglądając na psa, którego szczerze określiłaby mianem całkiem uroczego. - Myślę, że mogłabym mieć pieska. Kiedyś. Może jak Gia podrośnie - podsumowała przyciszonym głosem, wszak na scenie działo się dużo, co było dla niej jednoznacznym sygnałem, że należało się skupić na licytacji.
Z uwagą śledziła to, co działo się dookoła, wsłuchiwała się w kolejne oferty i chyba sama nie była pewna, w którym właściwie momencie wyrwała z rąk Siriusa tabliczkę z jego numerem, tym samym podnosząc cenę licytowanego miejsca.
- Zaufaj mi - rzuciła krótko, nie dając mu zbyt wiele czasu na podjęcie decyzji, wszak podbita przez nią cena została tą ostateczną, w wyniku czego licytacja lokalu numer dwa została zakończona. - Jeżeli połączymy to, co masz i to, co ci pożyczę... - podjęła, unosząc brew.
Była ciekawa, czy był skłonny pójść na kompromis tego typu, nawet jeżeli obecnie nie miał już zbyt dużego wyjścia, biorąc pod uwagę to, że słowo się rzekło.

autor

lottie

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius nie był kochliwy. Nie był w stanie zauroczyć się w niedawno poznanej damie po krótkiej rozmowie. Nawet jeżeli widział w Charlottcie uroczą, elokwentną kobietę, to traktował ich relacje na stopie czysto koleżeńskiej.
W odpowiedzi na jej kolejne pytanie jedynie tajemniczo, aczkolwiek sympatycznie się uśmiechnął. Temat jego agresji był grząski i nieodpowiedni, a szczególnie w takim otoczeniu, gdzie mogły ich dosięgnąć uszy postronnych osób. Uważał, że już wystarczająco odkrył się przed kobietą i kontynuowanie tej konwersacji wywołałoby nim niepotrzebny dyskomfort. Może nawet niepokój. Z reguły ludzie nie lubili, bądź po prostu nie potrafili stawiać siebie w krytycznym świetle. Dla Siriusa autobiografia była czymś z czym sobie niezupełnie radził, dlatego tym wymownym milczeniem zakończył rozmowę.
Nachylił się i odruchowo pochwycił w dłoń telefon Charlotty. Z uwagą przyjrzał się twarzy uroczego niemowlęcia, które skryło się w ramionach dobrze zbudowanego mężczyzny. Wyglądał na starszego niż Sirius, chociaż jego spojrzenie łagodnie spoglądało w stronę dziecka. Uśmiechał się. Sirius miał wrażenie, że gdzieś już się spotkali, ale nie wysnuł na głos tych spekulacji. Oddał urządzenie Charlottcie.
Nie powiem, że masz przystojnego męża, bo wyjdę na homoseksualistę — zażartował, czym przykuł uwagę znajdującej się z przodu kobiety. Posłała mu krnąbrne spojrzenie i przytknęła wskazujący palec do ust, dając znać, że zarówno on, jak i Lotta powinni przestać rozmawiać. Niestety Sirius nie był dojrzały tak, jak jego towarzyszka, więc w odpowiedzi wytknął język. Potem ponownie zwrócił się do blondynki. — Ale córkę masz rzeczywiście ładną — powiedział z pełnym uznaniem, po czym wygodniej rozsiadł się na krześle i podążył spojrzeniem w głąb piedestału.
Coco. Takie imię nadali mu w schronisku. Nie zmieniałem już go. Powiem ci, ze przypadkowo zawoziłem tam zbiórkę i moja decyzja o adopcji wynikła pod wpływem impulsu. Nie przemyślałem tego, ale nie żałuje. — W dzieciństwie Sirius miał jedynie wrednego kota, który akceptował wyłącznie jego młodszą siostrę. Sierściach rzucał się na jego nogi, atakował i gryzł w najmniej odpowiednich miejscach. Mimo tego chłopak czuł względem niego sentyment i smucił się, kiedy ten odszedł, dożywając w ich domu sądnego wieku.
Sirius był w zupełności przygotowany na przegraną. Wszakże nie miał wielkich oszczędności i przyszedł na aukcje z nadzieją na małe zainteresowanie pozostałych gości. Gdy przelicytowano jego ostateczną ofertę na ustach chłopaka pojawił się nerwowy uśmiech. Trudno. Zaczął rozglądać się po otoczeniu, śledząc dalszy przebieg wydarzenia, kiedy niespodziewanie Charlotta pozbawiła go tabliczki. Posłał jej gwałtowne spojrzenie, wyrażające zdumienie graniczące z zakłopotaniem. Wyciągnął nawet dłoń, aby odebrać kobiecie swoją własność, lecz cofnął się, gdy nakazała sobie zaufać. Zamknął usta, które bezwiednie otworzył i zacisnął palce na podłokietniku. Nie rozumiał. Nie rozumiał niczego.
Pożyczysz mi? — zapytał, jednocześnie ściągając brwi. Nerwowo spojrzał na otyłego mężczyznę. Zaczął wyliczać. W tle słyszał jego chrapliwy głos.
Po raz pierwszy...
Ponownie skupił się na Charlottcie. Wyglądała poważnie. Przełknął ślinę.
Po raz drugi...
Serce załomotało mu niczym młot pneumatyczny, a oddech ugrzązł w płucach, przez co na moment zapomniał o oddychaniu. To, co właśnie się działo było niebywałe, niestworzone, wręcz fantazyjne. Wciąż tkwią w lekkiej dezorientacji ostatni raz spojrzał w kierunku podium. Prowadzący podniósł plakietkę.
Po raz...
Zgadzam się — wypalił znienacka. — Zgadzam się, Charlotta. Zrób to — powiedział, a w tych słowach utkało się wiele desperacji.

autor

P o l a

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Grymas niezadowolenia i ewidentna dezaprobata dla poruszonego tematu były dla Charlotte wystarczająco dobrym powodem, by odpuścić. Nie zamierzała nalegać, naciskać, wywierać presji, pod której wpływem nowy znajomy jedynie mocniej by się w sobie zamknął. Nieumyślnie stawiane pytania czy bezpośrednio rzucane zarzuty nie były sposobem na pozyskiwanie informacji, nawet jeżeli dotychczas uczyła się tego wśród murów sali przesłuchań. Wątpiła co prawda, że miała do czynienia z rasowym kryminalistą, ale Sirius wciąż pozostawał człowiekiem - z psychiką, uczuciami, reakcjami, które zdążyła poznać oraz tymi, które wciąż były dla niej obce.
Uszanowała więc jego niechęć do mówienia o sobie i swoich problemach, dużo chętniej skupiając się na znajdujących się w telefonie zdjęciach. Zaprezentowana tapeta była zaledwie jedną z wielu fotografii, które zrobiła Zoey, Blake'owi lub im obojgu. Lubiła do nich wracać, przyglądać się szczegółom, ich uśmiechniętym twarzom i równie roześmianym spojrzeniom. To było cudowne uczucie; wiedzieć, że właśnie tak wyglądała jej rodzina.
- To jakiś wyrażony w bardzo pokrętny sposób komplement? - dopytała, starając się nie roześmiać donośniej niż było to wskazane w obecnym miejscu i okolicznościach. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że padło coś jeszcze; pomysł, którego nie brała pod uwagę z teoretycznie wiadomych względów, ale i taki, który budził bardzo dziwne, przyjemne uczucie. - Nie jesteśmy małżeństwem - wyjaśniła, odbierając od Siriusa telefon i chowając urządzenie do torebki, wcześniej jedynie upewniając się, że ten pozostawał wyciszony. Wolała uniknąć niezręcznej sytuacji, nawet jeżeli dźwięk jej dzwonka nie był melodią czy piosenką, których należało się wstydzić.
- Mam nadzieję, że w przyszłości nie złamie zbyt wielu męskich serc - skwitowała, uśmiechając się pod nosem. Zoey Gia Griffith była śliczną, uroczą dziewczynką, która potrafiła roztopić każde, nawet najbardziej zlodowaciałe serce i Charlotte nie byłaby zaskoczona, gdyby taki stan rzeczy utrzymał się przez całe jej życie.
- Naprawdę? Zawsze sądziłam, że to musi być przemyślana decyzja z masą formalności do załatwienia - odparła, unosząc brew. Również ona była zwolenniczką adoptowania zwierzaków, które czekały na swoją drugą szansę w schronisku, ale dotychczas nieregularne godziny pracy, a obecnie konieczność skupienia całej swojej uwagi na córce skutecznie wykluczały możliwość tego typu przedsięwzięcia.
Paradoksalnie zupełnie nieprzemyślane było to, co zrobiła zaraz potem.
Nie planowała ani niczego kupować, ani tym bardziej inwestować w miejsce, które docelowo miałoby należeć do kogoś innego. Z drugiej jednak strony nie chciała, by marzenia i plany Siriusa posypały się z powodów tak banalnych, jak świadomość, że byli na świecie ludzie bogatsi od niego. Ona dostała swoją szansę od człowieka, który w nią wierzył i bez wahania oddał jej coś niegdyś swojego. Ona z kolei mogła dołożyć się do uratowania galerii, która nie mogła tak po prostu skończyć jako kolejny bar, pizzeria czy inna speluna.
Po raz trzeci.
- O cholera - rzuciła pod nosem, nie kryjąc zaskoczenia związanego z tego typu obrotem spraw. Parsknąwszy śmiechem, zerknęła na Siriusa. - Naprawdę liczę, że masz dobry plan na tę galerię - dodała, pół żartem a pół serio. Klamka zapadła, a licytacja ruszyła dalej.

autor

lottie

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Nie — zaprzeczył natychmiast, jednocześnie zbójecko unosząc kąciki ust. Mężczyzna, który przywłaszczył sobie prawo do Charlotty z damskiego punktu widzenia mógł wzbudzać podziw, jednak w oczach Siriusa wyglądał przeciętnie - choć przyzwoicie. Mimo wszystko instynktownie, gdzieś po cichu życzył ich dziecku, aby w przyszłości odziedziczyło urodę matki.
Ja na jego miejscu już bym cię zaobrączkował — zażartował i ostatni raz skinął na mężczyznę z tapety, po czym oddał Charlottcie telefon. W rzeczywistości Sirius nie postrzegał ślubu, jako wyznacznika miłości. W dzisiejszych czasach, pełnych obłudy i manipulacji, pierścionek nie zawsze hamował popęd do zdrady. Znał związki trwalsze od niejednego małżeństwa, dlatego ta informacja nie wywołała w nim żadnego zdumienia, czy co gorsza oburzenia.
Bo tak jest. — Wzruszył ramionami i po raz kolejny przetrzymał spojrzenie na kobiecie. Potem ponownie wyglądnął ponad głowy innych zgromadzonych, aby dojrzeć slajd z opisem budynku. — Po tym, jak oznajmiłem wolontariuszce, że go biorę , to musiałem siedzieć prawie czterdzieści minut w biurze. Kazali mi wypełnić ankiety i dokumenty. Zastrzegli sobie też prawo do wizyty po adopcyjnej, ale w schronisku pracuje moja znajoma i teoretycznie ona mnie sprawdza — wyjaśnił w skrócie, wciąż obserwując sytuację na piedestale.
Sirius wcześniej sądził, że również nie miał czasu na psa. Biegał pomiędzy pracą a uczelnią i sporadycznie dzielił wolne pomiędzy rozrywką i kolejnymi projektami. Mimo tego jakoś udało mu się połączyć opiekę nad czworonogiem z innymi obowiązkami, chociaż niejednokrotnie był zmuszony prosić sąsiada o pomoc. Charlotta miała małe dziecko, więc przede wszystkim swoją uwagę musiała poświęcić małej Zoey. Sirius pod tym względem był całkowicie wolny.
Cała reszta wydarzyła się niebywale szybko. Był pogodzony z porażką, bo od samego początku brał ją pod uwagę, jednak nie dało się ukryć, że cień zawodu przemknął przez jego twarz. Potem nastąpiło ogromne zdumienie, które pomieszane z dezorientacją odbijało się w jego brązowych oczach. Patrzył raz na Charlotte, a raz na grubego wodzireja. Mężczyzna był bliski zakończenia licytacji. Odliczał, uprzednio gestykulując prawą dłonią.
Po raz trzeci!
Mimowolnie otworzył usta. Wypadło z nich ciche, żałosne stęknięcie. Zacisnął dłonie na kolanach i spuścił głowę, po czym ponownie zuchwale ją poderwał. Z uporem przyglądał się scenie.
Sprzedane!
Jeszcze przez kilka sekund nie mógł zarejestrować, co właściwie się wydarzyło. Wpierw przegrał na poczet kwoty dziewczyny w mocnym makijażu, ale sytuacja raptownie się zmieniła, kiedy do licytacji dołączyła Charlotta. Śmiałym, wręcz brawurowym gestem wywróciła świat Siriusa do góry nogami, jednocześnie zaszczepiając w nim wiarę w ludzkie dobro. Przez dłuższą chwilę trwał w zawieszeni, wlepiając spojrzenie w jakiś martwy punkt. Ocknął się dopiero kiedy usłyszał krótki, kobiecy śmiech. Wtedy odzyskał rezon, chociaż czuł podejrzane podenerwowanie; jakby wątpliwości rozlały się w ciele, czyniąc ferment. Nabrał powietrza i wraz z jego upustem zdołał nieco się uspokoić. Wówczas ogarnęła go nagła, niespodziewana ekscytacja. Odmienna, kontrastowa od poprzedniej emocji, że nie mógł nad nią zapanować. Mimowolnie poderwał się z krzesła i objął Charlotte, którą następnie w przypływie euforii uniósł. Gdyby nie otaczający ich rząd krzeseł, to prawdopodobnie wykonałby kilka obrotów. Radość Siriusa przerwał prowadzący. Mężczyzna parokrotnie poprosił po spokój, a kiedy to nie zadziałało, uderzył ręką w mikrofon. Po sali rozniosło się nieprzyjemne, aczkolwiek charakterystyczne dla nieprawidłowego nagłośnienia brzmienie. Wypuścił z ramion kobietę i ponownie zajął swoje miejsce.
Co cię podkusiło? — zapytał znienacka, jednocześnie chyląc się ku twarzy Charlotty. Wodzirej akurat przedstawiał ostatni lokal. Trzydziestometrowy kiosk obok kościoła w centrum Seattle.
Cieszył się jak kretyn, przez co do końca aukcji radośnie podrygiwał nogą.

zt. x2

autor

P o l a

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#72

Sirius nie od razu mógł zacząć remont galerii. Wpierw musiał dopiąć niezbędne formalności oraz zbierał środki finansowe. Wszystkie oszczędności przeznaczył na zakup lokalu, dlatego w ciągu ostatnich dwóch tygodni starał się nie trwonić pieniędzy - chociaż i tak musiał zaciągnąć pożyczkę u kuzyna.
Chciał otworzyć galerię przed rozpoczęciem egzaminów, do których niestety będzie musiał się przygotować, a to mogłoby odwlec jego plany w czasie. Wkrótce kończył studia, co zobowiązywało go do podjęcia kolejnych, trudnych decyzji.
Po wymianie kilku wiadomości i połowicznym opisaniu sytuacji, zaprosił Laurę do galerii. Olbrzymi lokal, podzielony paroma ściankami działowymi, które w zamierzeniu stanowiły miejsce do wywieszenia dzieł sztuki, posiadał ogromne okna, szare, obite ściany i ciemną podłogę. Siriusa nie było stać na generalny remont, więc potrzebował porady kogoś bardziej doświadczonego. Laura wydawała się idealna do tego zadania.
Tak to właśnie wygląda – powiedział, kiedy obeszli już całą galerię. Wskazał dziewczynie każdy mankament, który budził jego wątpliwości, ale ostatecznie wolał poczekać na jej opinię. On zwrócił uwagę na kilka szpar, popękany sufit i drewniane karnisze. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że również należałoby zmienić między innymi oświetlenie oraz przypodłogowe listwy.
Chcesz coś do picia – skinął na znajdujący się na parapecie czajnik. W tamtym miejscu stał też słoik z kawą, pudełko malinowej herbaty, cukier i trzy kolorowe kubki. Wczorajszego wieczoru wymieniał dwie żarówki, aby podczas wizyty Laury było znacznie widniej. – Kupiłem też pączki – tym razem wskazał na siatkę, którą wcześniej zostawił obok wejścia.

autor

P o l a

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#62
style, pod te pączki :lol:
Była zaskoczona, ze Sirius zaproponował jej udział w tym przedsięwzięciu. Na początku myślała, że sobie żartuje, jednak ich rozmowy na uczelni nieco rozjaśniły jej sytuacji, a przesłane przez niego plany pomogły poukładać myśli związane z pomysłami na przestrzeń galerii. Była dopiero na pierwszym roku, w dodatku swoją przyszłość planowała wiązać z projektami budynków albo przestrzeni, a nie wnętrz, jednak te zajęcia i tak musiała zaliczyć, a możliwość projektowania galerii mogła jej pomóc. Było to duże przedsięwzięcie, ciekawy projekt, wypłata w sumie żadna, ale za to czuła, że może pomóc swojemu koledze, a także sama się dużo nauczyć.
Punktualna jak zawsze, pojawiła się w kupionej przez Boswortha galerii i od razu wybrała się z nim na spacer po wnętrzu, o którym przy okazji jej opowiedział. Zwracała uwagę na wszystko, przy okazji robiąc telefonem zdjęcia elementów, które wpadły jej w oko i jej zdaniem były do omówienia. – To naprawdę świetna przestrzeń. – uśmiechnęła się, kiwając przy tym głową. Podobało się jej to miejsce. Nie było też doszczętnie zniszczone, by należało robić generalny remont, więc Sirius miał szczęście.
– Herbatę poproszę. I pączka też chętnie zjem. – odparła. Cóż, była już po całym dniu na uczelni i coś się jej od życia należało! Przysiadła na parapecie i znów się rozejrzała.
– Miałeś szczęście, że to wnętrze nie jest w ruinie. Wydaje mi się, że można to ogarnąć jakimś lekkim liftingiem. Jednak samo wnętrze, jako przemyślany projekt, jakoś wspólnie dopracujemy. – odezwała się po chwili, dzieląc się swoimi przemyśleniami. – Myślę, że takie rzeczy jak ściany i podłogę ogarnie ekipa remontowa. My skupimy się na elementach, które zbudują wystrój. Listy, układ ścian, oświetlenie, drzwi, przełączniki, recepcja. – zaczęła wymieniać, tak by mniej więcej wprowadzić Siriusa.

autor

oh.audrey

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius nie znał wielu ludzi związanych z projektowaniem. Ponadto na ich uczelni panowała dziwna reguła, że studenci sztuki i architektury nie przepadali za sobą - prawdopodobnie chodziło o inne upodobania względem rysunków oraz różne style tworzenia, które wielokrotnie wzbudzały kontrowersje. Nie posiadał zbyt wielu funduszy, aby ukończyć inwestycję, dlatego zdecydował się poprosić o pomoc Laurę. W tym przypadku albo mógł liczyć na pieniężną ulgę albo spłacić dług w ratach. Obie opcje brzmiały przyzwoicie. Poza tym postanowił zaufać tej dziewczynie, bo znał jej ambicje. Posiadała dużą wiedzę, jakiej mu brakowało. W jego oczach była po prostu kompetentna i słowna, a przy tym sympatyczna.
Tak myślisz? – zapytał natychmiast. Oderwał spojrzenie od sufitu i umieścił je na Laurze. Uważnie obserwował, jak wykonywała zdjęcia ważniejszym szczegółom. On sam nie pomyślał, aby zrobić to wcześniej, choć istniało duże prawdopodobieństwo, że ominąłby wiele istotnych detali. – Właściwie nie myślałem, że uda mi się ją kupić. – Wzruszył ramionami.
Sirius przyszedł na aukcje z pewną pulą pieniędzy w kieszeni, jednak ostatecznie przebito jego ofertę. W pierwszym momencie czuł się skołowany i choć nie chciał się do tego przyznać, to w jakimś stopniu zaczęła dokuczać mu żałość. Galeria, którą za młodu odwiedzał razem z matką; do której czuł wyjątkowy sentyment miała skończyć jako bar albo sklep spożywczy. Inwestorzy otwarcie informowali innych zainteresowanych o swoich planach, co jedynie potęgowało pustkę w sercu Siriusa. Gdy w końcu wydawał się pogodzić z rzeczywistością do licytacji wtrąciła się Charlotta. Kobieta ostatecznie pożyczyła mu pieniądze, dzięki czemu mógł zacząć realizować plany względem tego miejsca.
Poszedł przygotować zamówienie dla Laury, lecz nie zdążył wrócić, bo dziewczyna przysiadła tuż obok czajnika. Po niespełna trzech minutach podał jej herbatę i pączka w papierowym opakowaniu. Następnie oparł się bokiem o ścianę, uprzednio krzyżując ramiona.
Liczę na ciebie – powiedział, a nienaturalna powaga wkradła się do jego głosu. Prędko odchrząknął, nie chcąc, aby Laura poczuła się w jakikolwiek sposób zobowiązana. To wszystko, zarówno wnętrze galerii, jak ich układ, wciąż wymagało dogadania. – Mogę zapłacić ci w naturze? – zabawnie poruszał brwiami, po czym prychnął krótkim śmiechem. Jak na kogoś kto niedawno skończył dwadzieścia pięć lat, to wciąż był niesforny, a pomimo tego doskonale odnajdował się w dorosłym życiu. Pracował, studiował, kupił auto i wynajął sam mieszkanie. Te niewielkie sukcesy budowały człowieka, który obecnie stał przed Laurą i łaknął jej pomocy.
Ekipa remontowa? – powtórzył, jednocześnie kręcąc głową. Potem zbliżył się do dziewczyny i oparł dłoń o parapet; tuż obok jej pośladka. Następnie nachylił się, przez co jego twarz znalazła się nieprzyzwoicie blisko twarzy Laury. Przez chwilę w milczeniu spoglądał w jej oczy, aż w pewnym momencie cmoknął i po prostu się odsunął. – Nie mam pieniędzy na ekipę remontową – powiedział zgodnie z prawdą. Mimowolnie rozejrzał się po wnętrzu i ponownie skrzyżował ramiona, stając bokiem do swojej towarzyszki. – Muszę sam wszystko zrobić. To chyba najpierw ściany i podłoga, a potem to, co powiedziałaś, tak? – zapytał. Musiał się upewnić, ale taka kolej wykonywania prac wydawała mu się najwłaściwsza. – Najniższym kosztem ile to może wyjść? Powierzchnia jest dosyć duża – zauważył. Miał nadzieję, że zamknie się w sumie dziesięciu tysięcy.

autor

P o l a

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– Mhm! – przytaknęła z uśmiechem. – I mówię to jako osoba, która uwielbia chodzić po muzeach i galeriach, więc już nie jedną przestrzeń widziałam. Wiesz, od kiedy ta jest zamknięta? Wydaje mi się znajoma. – spojrzała na niego, zastanawiając się nad tym miejscem. Od dziecka chodziła po muzeach, kojarzyła wiele miejsce związanych z kulturą, które znajdowały się w Seattle. – To była aż taka okazja? – dopytała. Nie musiał odpowiadać konkretnie, ile dał za galerię, była po prostu ciekawa, czy udało mu się złapać tak korzystną ofertę, że zdecydował się na ten zakup. Chociaż wydawało się to oczywiste, nie mogła być tego pewna.
– Brzmi to poważnie. – odparła, marszcząc brwi i spoglądając na mężczyznę. Obiecała mu pomóc i słowa planowała dotrzymać, jednak jak już zdążyła mu wspomnieć podczas ich ostatniego spotkania, gdy jedli razem lunch na uczelni, nadal była studentką pierwszego roku i dopiero się wszystkiego uczyła. – Tak jak mówiłam, zrobię co w mojej mocy, żeby się udało. – przypomniała mu, nieco rozbawiona tą powagą, która na chwilę się między nimi pojawiła. Widziała, że Siriusowi zależało na tym miejscu, więc traktowała to poważnie. Mieli szczęście, że to była dość prosta przestrzeń, a do tego tak duża, a także mająca pomieścić dzieła sztuki, a nie masę biurek czy całe wyposażenie mieszkania. To by było zupełnie inne zadanie, chociaż też ciekawe.
– W sensie, że… kupisz mi dużo kwiatów? – uniosła pytająco brew, kręcąc z rozbawieniem głową. Znała humor Siriusa, więc nie mógł jej tym zawstydzić. On pewnie znał ją na tyle, że mógł się domyślać, że jego żartu nie pociągnie w podobnym kierunku. – Chyba podziękuję. – westchnęła tylko, marszcząc nos. Tu nie chodziło tylko o pieniądze. Laura czuła, że tak duży projekt już na początku studiów mógł być świetną okazją do wykazania się.
Zmarszczyła czoło, gdy Bosworth pojawił się stanowczo za blisko niej. Najpierw zerknęła na jego rękę, a potem w jego oczy, nie cofając się jednak. Ona już znała te jego zagrywki. – Hmm… no to zrobisz sam. Na pewno znajdziesz jakieś tutoriale na youtubie. – odparła całkiem szczerze, nie widząc w tym problemu. Metodą prób i błędów na pewno dojdzie do tego, jak zaszpachlować dziury w ścianie, wycyklinować podłogę, wymienić listwy. Z elektryką może mieć problem. – No chyba tak. Wydaje się to rozsądna kolejność. Chociaż nie wiem, co z elektryką. – zauważyła, przypominając sobie o tym jednym elemencie, do którego trzeba będzie wezwać fachowca. – Jeszcze to przemyślę. Nie znam się na remontach, a na projektowaniu. – posłała mu znaczące spojrzenie. – Zaraz policzymy. Daj mi chwilę. – wyciągnęła z plecaka notatnik i kalkulator, plan galerii, który wydrukowała i telefon. Zaczęła liczyć powierzchnię ścian i ilość farby potrzebnej do pomalowania ich, a potem sprawdziła w internecie, ile taka farba kosztuje.

autor

oh.audrey

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Nie jestem pewny – pokręcił głową i próbując znaleźć prawidłową odpowiedź mimowolnie posłał wzrok w kierunku sufitu. – Od pół roku? Wydaję mi się, że w wakacje była jeszcze czynna.
Sirius w okresie letnim poza pracą na stacji benzynowej, szukał dodatkowych form zarobku. Nie miał czasu na odwiedzanie miejsc bezpośrednio związanych z kulturą, dlatego informacje odnośnie zamknięcia dostrzegł dopiero w połowie jesieni. Początkowo sądził, że galeria przechodziła remont. Potem przez natłok kolejnych obowiązków zapomniał o lokalu. Pod koniec stycznia jego uwagę przykuła kolejna ulotka na drzwiach, która zachęcała do uczestnictwa w aukcji.
Miałem trochę szczęścia. Znajoma dołożyła mi pieniądze – odpowiedział zgodnie z prawdą.
Sirius zdawał sobie sprawę z doświadczenia Laury i był w pełni gotów przyjąć konsekwencje decyzji odnośnie jej zatrudnienia. Łatwiej było mu zaufać znajomej, która dopiero zaczynała przygodę z architekturą, aniżeli profesjonaliście, z którym mógłby nie dogadać się w kwestii finansów. Z doświadczenia wiedział, że fachowcy nie lubili oszczędzać, a on nie zamierzał inwestować ogromnych sum w coś, co mogło po prostu się nie udać. Nie chciał skończyć jako dwudziestopięcioletni mężczyzna, który jedyne co miał do zaoferowania to długi. Na tę myśl po raz kolejny pokręcił głową.
Jak zwykle jesteś sobą, Laura – zauważył nieco złośliwie, przy czym żartobliwie szturchnął łokciem ramię towarzyszki. – Nie masz nawet pojęcia ile dziewczyn chciałoby ode mnie usłyszeć taką propozycję, a ty oczekujesz tylko kwiatów – udał oburzonego. Nawet jeżeli Laura nie zamierzała ciągnąć tego tematu, to sam zadbał, aby jeszcze przez chwilę się mogli się poprzekomarzać.
Byli jak dwa przeciwne kierunki, które wskazywały różne strony świata. On roztaczał wokół siebie aurę beztroski, arogancji i braku pokory, a ona emanowała opanowaniem oraz spokojem. Mimo tak wielu różnych cech osobowości potrafili odnaleźć wspólny język i dostosować się do sytuacji, którą narzuciła druga osoba.
Znam się trochę na remontach – oznajmił całkiem poważnie. Wyciągnął z papierowego opakowania pączka dla siebie. – Pracowałem już w szkole średniej. Niejednokrotnie pomagałem w wykończalniach mieszkań – dodał, jakby próbując uargumentować poprzednią wypowiedź.
Na początku potrzebował pieniędzy na własne wydatki. Potem zmarł jego ojczym i czuł się zobowiązany, aby pomóc matce w opłaceniu rachunków. Po zajęciach, a czasem nawet w ich trakcie, dorabiał na stoiskach na targu, w budkach z jedzeniem, małych sklepach oraz firmie remontowej, która zatrudniała ludzi czarno, jako tanią siłę roboczą. Mimo wszystko w tamtym okresie nauczył się wielu przydatnych umiejętności.
Projektowanie to dla mnie abstrakcja. Mogę ci stworzyć piękną rzeźbę z kupy gliny, ale nie wiem jaki kolor i kształt listwy pasuje do podłogi – zironizował. Potem wgryzł się w pączka. Odrobina słonego karmelu umazała mu kącik ust i koniuszek nosa. Wyglądał jak nieporadny przedszkolak z oczami wpatrującymi się w Laurę, brudną twarzą i sterczącymi lokami.
Mój kuzyn ma jutro przyjechać. Prawdopodobnie pojedziemy już po materiały, więc sporządź dla nas wstępną listę potrzebnych rzeczy.
Z uwagą obserwował, jak dziewczyna skrupulatnie doglądała planu galerii, liczyła wszystkie powierzchnie i sprawdzała ceny materiałów. W międzyczasie zdążył skończyć pączka.
I co? – ponaglił. – Będę musiał sprzedać ciebie na jakimś targu? Pewnie masz zdrową wątrobę – zażartował.

autor

P o l a

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

– A spodziewałeś się, że będę udawać kogoś innego? – uniosła pytająco brew.
– Chciałbyś. – wywróciła oczami, czując na ramieniu jego łokieć. Taka była, chyba znali się już na tyle długo, że był tego świadom. I tak z biegiem czasu nieco się przy nim otworzyła i spuściła z tonu, bo trudno było rozmawiać z nim na poważnie. Jego słowne zaczepki ją bawiły. – Nie mam pojęcia. – zaśmiała się i pokręciła głową. – Czy zapisujesz sobie wszystkie te propozycje? – dodała, nieco złośliwie, ale nadal w żartobliwym tonie. Sirius miał się za dobrą partię, wiedziała też, że faktycznie dużo dziewczyn na niego leci, jednak ona zdecydowanie w tej grupie nie była. I tu nie chodziło o te urocze loczki, które dziewczyny na uczelni zawsze chwaliły, a o jego arogancję i przesadną pewność siebie. – Nie, kwiatów też nie chcę. Dogadamy się, podliczę cię, Bosworth. Ale spokojnie, po stawce dla znajomych. – dodała, specjalnie akcentując ostatnie słowo, po czym uśmiechnęła się do niego uroczo, ale nieco teatralnie. Gdyby go nie lubiła, to pewnie by jej tu nie było. Musiała się jednak zawsze liczyć z tym, że będzie zmuszona odpowiadać na jego słowne zaczepki i próby podrywu, których raczej nie brała na serio.
– Tym lepiej. – przyznała, znów przybierając swoją typową (poważną) minę. Temat był poważny, musieli przecież wszystko omówić. – Bardzo dobrze, że masz doświadczenie. Nikt cię w takim razie nie okantuje, gdybyś jednak musiał wezwać jakiegoś specjalistę. No i… sama robocizna to ogromna część wydatków, także będziesz do przodu. – dodała, zapisując sobie tę informację w notatniku, bo musiała uwzględnić fakt, że to Sirius będzie ten remont wykonywał. Ona nie miała doświadczenia w remontach, jednak na studiach zaczynała się uczyć o materiałach i technikaliach, by wiedzieć, o czym w ogóle mówi.
– Spokojnie. Kolory i listwy zostaw mi. Oświetlenie też. Ty masz zaszpachlować dziury, wyszorować podłogę i pomalować ściany. – odpowiedziała, spoglądając na niego, gdy jadł tego pączka. Zmrużyła lekko oczy, przyglądając się jego brudnej od nadzienia twarzy. W końcu jednak uniosła palec do własnego nosa i potarła go dość znacząco. – Masz tu coś. – mruknęła, wskazując również na kącik ust. Sirius pod niektórymi względami był podobny do jej starszego (tego środkowego) brata, który też był przekonany o swojej samozajebistości, a jednocześnie bywał taki uroczo nieporadny.
– Wyślę ci ją mailem, ok? – zasugerowała. Nie miała czasu, by robić to teraz, zresztą musiała to jeszcze wszystko raz a porządnie przemyśleć. Robienie czegoś na szybko nie było dobrym pomysłem. – Em… no wyszło sporo. – mruknęła, marszcząc czoło i unosząc kalkulator z ostateczną kwotą, żeby sobie Sirius przeczytał i przetrawił. – Ale to wstępne obliczenia. – uspokoiła go, chociaż sprawa wyglądała tak, że pierwsze obliczenia przeważnie wychodziły niestety nieco zaniżone.
– Myślę, że jestem warta o wiele więcej. – odparła szczerze, kręcąc tylko głową.
– Powinieneś pomyśleć o tym, by znaleźć sobie jakąś miłą panią, która zostanie twoim sponsorem, Sirius. Niektóre kobiety lubią młodszych facetów, takich wiesz… przystojnych, pewnych siebie, wygadanych. Na pewno miałbyś jej wiele do zaoferowania, a ona tobie. – przybrała poważną minę, przedstawiając chłopakowi swoją sugestię. Oczywiście sobie żartowała, ale za bardzo ją bawiła jego mina, więc udawała, że mówi na poważnie.

autor

oh.audrey

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard”