WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Misją aplikacji RentMe od początku było pomaganie ludziom. Za drobną opłatą spełniało się wszystkie potrzeby klienta, by ten jak najlepiej czuł się w twoim towarzystwie, starając się uzyskać w tym swój własny, często bardzo indywidualny cel. Nie musiało to być tak błahe i jednorazowe, jak wzbudzanie w kimś zazdrości, choć najczęściej Valerii trafiały się epizodyczne zlecenia. Oprócz pewnego zarobku i chęci niesienia pomocy innym w potrzebie, dziewczyna dostrzegała jeszcze jedną możliwość, dzięki której lubiła swoją pracę. Zawieranie nowych znajomości, bez względu na ilość czasu, jaki miała na wykonanie zadania, zawsze było ciekawym przeżyciem, owocującym w nowe doświadczenia i pozwalającym na udoskonalanie swoich umiejętności.
Jednak mimo wszystko nie widziała w tym tylko i wyłącznie podstawowych korzyści wynikających z pracy. Gdzieś pomiędzy tym wszystkim stał nie klient, a człowiek, posiadający emocje i wrażliwość, często skryte gdzieś głęboko, do których nie ma się dostępu. Analizując szczegóły zleceń, Valeria zwracała uwagę na prawdziwe intencje, kryjące się za z pozoru prostymi sprawami. Oczywiście jeśli misja tego nie wymagała, to nie poruszała tych kwestii i przemyślenia zachowywała dla siebie, doceniając czyjąś prywatność i zwyczajnie wykonując to, do czego ją zatrudniono. Rozumiała, że raczej nikt nie czułby się komfortowo po zderzeniu ze swoją psychologiczną analizą, w oparciu o spostrzeżenia zupełnie obcej osoby.
Lecz pewne zlecenia nie były tak proste i wymagały wyjątkowej spostrzegawczości. Kiedy na drodze Valerii pojawiła się Janette, po krótkim rozeznaniu doskonale wiedziała, czego pragnęła jej klientka. Łagodne podejście Włoszki, chęć zrozumienia i wysłuchanie uzdolnionej projektantki mody sprawiły, że pojedyncze spotkanie zamieniło się w stałe zlecenie. Pojawiając się u niej zawsze, kiedy dziewczyna tego potrzebowała, Val przestawała udawać, a naprawdę stawała się przyjaciółką, jakiej oczekiwała.
Nie mogło jej zabraknąć u boku Janette także w tym ważnym dniu. Po zaparkowaniu na chodniku tuż przed klatką mieszkania klientki, ruszyła z papierową torebką w ręku na odpowiednie piętro i już po chwili stała pod znanymi jej drzwiami oznaczonymi numerkiem 251. Kiedy tylko drzwi się otworzyły, jej oczom ukazała się znajoma, trochę zmęczona twarz.
- Cześć, Janette - uśmiechnęła się do niej życzliwie i uściskała ją na powitanie. - Jak się dziś miewasz? - zapytała z troską, odchylając się nieco, by móc bliżej przyjrzeć się jej twarzy. Ostatnimi czasy nie wyglądała najlepiej, ale po podjęciu decyzji o chemioterapii wydawało jej się, że cieszyła się na ten krok. Czemu zatem tego nie widziała?
-
Przez chorobę, której doświadczyła Janette i efektów ubocznych, jakie powodowała chemia, kobieta czuła się potwornie samotna. Niegdyś nie narzekała na towarzystwo mężczyzn, była wręcz przez nich adorowana, pewnie przez jej seksapil i urok osobisty. A kto poleci na laskę, której wypadają włosy, a cera stała się ziemista? Kto będzie chciał całować się z kobietą, która wymiotuje po każdej chemii? Tym samym kto będzie chciał bzykać się z kobietą, która jest słaba i szybko zasypia? A to wszystko wpływało na to, że Hillówna była samotna. Nie chciała zawracać głowy przyjaciółce, która i tak miała mnóstwo własnych problemów z nastoletnią, ciężarną córką oraz byłym mężem i obecnym facetem. Jej były mąż powiedział że będzie ją wspierał, ale nie chciał czuwać przy jej łóżku podczas chemii, czego nie miała mu za złe. Po rozwodzie nie mieli przecież najlepszych stosunków. Jej nastoletni kochanek zaś rzucił ją, bo nie spełniała jego seksualnych oczekiwań, ciężko by było je spełnić w takim stanie, ale co zrozumie młodzież? A co dopiero kontaktować się po latach ze swoją jednorazową kochanką, mówiąc "cześć, jestem chora, możesz czuwać przy moim łóżku gdy będę otrzymywać chemię?". Postanowiła zatem skorzystać z aplikacji, by uzyskać "dziewczynę do wynajęcia". Okazało się jednak że z każdym kolejnym spotkaniem Val stawała się dla niej naprawdę jak przyjaciółka, albo nawet niczym rodzina, a nie była tylko osobą, której się płaci za przebywanie z tobą. Były umówione że Willis zabierze ją do szpitala na chemię, ale Janette odkąd wstała i zaczęła czesać swoje włosy, a potem zobaczyła że wypadło ich dwa razy tyle co wczoraj to się kompletnie załamała i zaczęła najzwyczajniej w świecie płakać. Jej włosy były jej wizytówką wręcz, więc nie potrafiła pogodzić się z ich utratą. A ten rozpaczliwy płacz spowodował torsje, więc spędziła jeszcze sporo chwil w łazience, opierając się o ścianę obok sedesu, nadal rozpaczając. Z tego smutku wyrwał ją dzwonek do drzwi.
- Idź stąd i nigdy nie wracaj! - wykrzyczała w stronę korytarza, nie zamierzając początkowo otwierać tych drzwi. Chciała być sama, rzucić w cholerę to całe leczenie i zwyczajnie zaszyć się we własnej łazience i nie wychodzić z niej do śmierci, która prędzej czy później nadejdzie czyż nie? Jednak dzwonek był nieustępliwy, zatem kobieta zgarnęła swoje cztery litery z podłogi i poczłapała leniwym krokiem do drzwi. Otworzyła je taka zapłakana i wpuściła kobietę do środka.
- Cześć Val. - odparła ponuro, obejmując siebie ramionami. Ostatnio też sporo schudła, więc nie chciała by przyjaciółka to zauważyła.
- Jak widać, czuję się fatalnie. Wiesz że wypadło mi dzisiaj dwa razy więcej włosów niż wczoraj? Chodź, pokażę ci. - wzięła kobietę za rękę i zaprowadziła do pokoju, by pokazać jej swoją szczotkę do włosów. Była przybita tym faktem i widać było, że znów zbiera się jej na płacz.
- Mam tego dość, nie chcę dłużej leczenia. - stwierdziła tak, jakby naprawdę wraz z utratą włosów straciła wszystko, co miała w życiu i co osiągnęła, a potem rzuciła tą szczotką z włosami w ścianę, rozbijając przy tym lustro, którego odłamki szkła kawałkami wylądowały na drogim dywanie w sypialni szatynki. A ona zwyczajnie miała to gdzieś.
-
Zmęczona, pełna smutku, zapłakana twarz nie przypominała Janette, jaką Valeria znała. Kolejne słowa tylko utwierdziły ją w przekonaniu, w jakim stanie zastała przyjaciółkę i musiała temu zapobiec. Przez chwilę nie komentując jej uwagi, tylko skinęła głową i dała się zaprowadzić do pokoju.
- Podczas pierwszej wizyty była mowa o skutkach ubocznych, Jan. Takie rzeczy są nieuniknione i nie ma co się tym przejmować. To tylko włosy, jeszcze odrosną i odzyskają swoją dawną formę - powiedziała spokojnie i chciała dla otuchy potrzeć jej ramię, przy okazji odebrać powód, który tak ją dołował. Niestety, nie zdążyła, bo szczotka zaraz potem roztrzaskała lustro, którego kawałeczki zasypały całe najbliższe otoczenie. Valeria automatycznie złapała Janette za ramiona i odciągnęła do tyłu, by przypadkiem spadające odłamki nie wyrządziły jej krzywdy.
- Oczywiście, masz do tego pełne prawo. Nikt Cię nie będzie do niczego zmuszał - przyznała i obróciła dziewczynę w swoją stronę, by na nią spojrzeć. - Spokojnie, Jan. Jestem tutaj i nie pozwolę, by działa Ci się krzywda, dobrze? - obiecała, po czym przytuliła ją do siebie, by poczuła pełne wsparcie z jej strony. Czekała, dopóki Janette nie przytaknie. Była jej strażniczką nawet, jeśli sama siebie nieświadomie krzywdziła. - Chodź, usiądziemy sobie wygodnie i zrobię nam herbatę, hm? - zaproponowała, odchylając się nieco i posyłając jej delikatny, przyjazny uśmiech. Było wystarczająco wcześnie na rozmowę i uspokojenie się.
-
- Ty niczego nie rozumiesz! To dzięki nim jestem piękna! Myślisz że co, po tej kuracji nadal będę piękna, mężczyźni będą się za mną oglądać, a kobiety będą mi zazdrościły urody, seksapilu i wdzięku? To już się skończyło i nie wróci więcej, a ja nie potrafię żyć inaczej! - frustracja ją ogarniała, przepełniała ją wściekłość i jednoczesny żal. Czemu nie mogło być tak jak dawniej? Dlaczego musiała złapać to gówno podczas jednego ze stosunków seksualnych z jednym z kochanków, których miała i przez jeden wirus doprowadziła się do takiego stanu w jakim jest obecnie? Sama była sobie winna, a wciąż chciała zwalić winę na innych, stąd też jej podenerwowanie. Nie chciała początkowo by kobieta ją przytulała, najchętniej wzięłaby jeden z odłamków szkła i podcięła nim sobie żyły, ale kobieta szybko zabrała ją stamtąd i przytuliła. Na początku stała sztywno, ale szybko się poddała, zaczęła szlochać i wtuliła się w kobietę z płaczem, niczym mała dziewczynka.
- Yhym - to było potwierdzenie tego, że się zgadza z kobietą na temat tego że nie stanie się jej krzywda, a potem gdy już skończyło się ich przytulanie, nadal się zanosząc kiwnęła głową że się zgadza na herbatę.
- Tylko zrobisz mi rumianek z melisą? Po czarnej przez te lekarstwa ciągle wymiotuję. - odparła jeszcze, siadając na kanapie i podkulając pod siebie nogi, które chwyciła obiema rękami. Czuła się w tej chwili taka bezbronna, jakby naprawdę była dzieckiem, które nie rozumiało za co zostało ukarane.
-
Kiedy Janette przytaknęła na herbatę, Valeria zaprowadziła ją do salonu, po czym ruszyła do kuchni zrobić preferowane przez dziewczynę ziółka i tym samym dała jej chwilę na uspokojenie się. Po chwili wróciła z kubkiem napoju, który podała Hill, po czym sama ze swoim usiadła obok, opierając łokieć o plecy kanapy. Przez chwilę zastanawiała się w ciszy nad wcześniejszymi słowami przyjaciółki.
- Powiedz mi, Jan, czy życie przed chorobą dawało Ci szczęście? - zapytała w końcu spokojnie, nadal w zamyśleniu. To pytanie samą ją skłaniało do refleksji. Skoro bycie piękną i powabną było dla niej tak ważne, jakie otrzymywała z tego korzyści? Co właściwie miało w życiu znaczenie? - A co Cię uszczęśliwiało, tak naprawdę? - dodała chwilę później, co jej się nasunęło. Można było wymieniać różne małe przyjemnostki, albo pozorne zalety bycia młodą i urodziwą, co przychodziło na myśl w pierwszej kolejności. Trzeba było zajrzeć w głąb siebie, by dostrzec prawdziwe powody, dla których uśmiechało się nawet w pochmurne dni.
-
- Tyle że ja się czułam wtedy doceniona, dopóki ten romans się nie zakończył. Ale czego się spodziewałam po nastolatku... - westchnęła. Imponowało jej swego czasu to, że taki młody chłopaczek się nią zainteresował, z jego uwagą czuła się naprawdę seksowna, a zawsze młodszy potrafi nauczyć nowych sztuczek w łóżkowych sprawach. Teraz czuła się potwornie samotna, brakowało jej tej męskiej uwagi i adoracji ze strony płci przeciwnej.
- Kreatywność też się liczy? - zapytała smutno gdy Val wymieniła kilka ważnych cech w życiu każdej z nas, jednak Janette nie utożsamiała się z kobietami, które osiągnęły dużą mądrość, bo ona nie była z tych co się lubią uczyć. Jednak była bardzo kreatywna, potrafiła w głowie stworzyć projekty do kolekcji modowej, a nie każda by to potrafiła, nieprawdaż? Niedługo potem szatynka znalazła się na kanapie z kubkiem ciepłych ziółek pod postacią herbaty, trzymanego w dłoniach.
- Oczywiście że tak, przed chorobą byłam szczęśliwa. - zapewniła, a potem zamilkła na dłużej, by znaleźć to, co najbardziej ją uszczęśliwiało. Bo jak sama wspomniałaś, tutaj trzeba było zajrzeć wgłąb siebie, a to było trudne.
- Najbardziej początki projektowania. Gdy zaczynałam i miałam głowę pełną pomysłów, chciałam zrewolucjonizować świat mody i miałam na to jakiś plan. - tak, to najbardziej ją cieszyło i lubiła wracać wspomnieniami do tego czasu. Była wtedy niezależną mężatką, z głową pełną pomysłów i szkicownikiem pełnym projektów. Co się stało z tą młodą kobietą? Otóż ruszyła ścieżką kariery i została zdradzona przez męża, po czym przeszła na ścieżkę zemsty. I nawet nie przeszkadzała jej wtedy konkurencja w świecie mody, a teraz wkurzała ją aż za bardzo.
-
- Jesteś pewna, że doceniał Twoje walory wizualne i umiejętności łóżkowe z czystych intencji? Z pewnością mu imponowałaś, ale trzeba wziąć pod uwagę, że mógł Cię też wykorzystywać do przechwałek przed kolegami, że udało mu się poderwać starszą od siebie kobietę. Nie traktował Cię najlepiej. Nie zasługujesz na to - zmarszczyła brwi. Znały się już na tyle, że Valeria nie powiedziałaby jej czegoś, co nie było zgodne z jej perspektywą. A niestety tacy młodzi nie mieli w głowie zbyt wiele. Nawet, jeśli nie stałoby się nic złego to prędzej czy później pewnie zacząłby szukać innych wrażeń. Smutna prawda, na którą Janette zdecydowanie nie zasługiwała.
- Też. Inteligentny facet dostrzeże wszystkie Twoje cechy, nawet te negatywne, i je zaakceptuje. Bo to wszystko tworzy Ciebie - przyznała, kładąc jej przy tym na chwilę rękę na ramieniu w geście otuchy. Mimo, iż Janette należała do mocno skrytych i nawet zakompleksionych dziewczyn to Włoszka wiedziała, że za tym wszystkim kryło się prawdziwe piękno, które nie potrafiła teraz z siebie wydobyć. Było jeszcze przed nią dużo pracy, ale zamierzała w tym pomóc.
- Chciałabym Cię zobaczyć w takiej wersji - uśmiechnęła się łagodnie. - Czemu przestałaś kontynuować tę ideę? - zapytała, opierając łokieć o oparcie i ułożyła dłoń na skroni.
-
- Moje modelki nie są przecież skrajnie wychudzone, są takie zwyczajne. - zwyczajne ale szczupłe, chciałoby się powiedzieć, bo Janette nie tworzyła mody dla kobiet plus size. Bo co można podkreślić przy odstającym brzuchu, oponce, zwałach tłuszczu i opadającym tyłku, grubych udach i łydkach? Janette uważała że raczej kobiety przy kości chcą zakrywać swoje "walory" aniżeli je pokazywać. Akurat Włoszka trafiła na kobietę, która lubiła oglądać seriale, głównie te związane z modą, ale też zdarzały się i takie typy jak The Bold Type. Uważała jednak, że ten serial trochę jest odrealniony od rzeczywistości, bo nie tak wyobrażała sobie pracę osób z gazety.
- Tyle że ja wcale nie jestem zakompleksiona. A te bohaterki właśnie takie mi się wydawały, co mnie irytowało. Bo albo akceptujesz siebie jaką jesteś, godzisz się z tym, że nigdy nie będziesz miss world bądź wręcz przeciwnie, jesteś współczesnym kanonem piękna i wykorzystujesz swoje atuty w pełni. W takim razie chyba nie wiem czym jest normalność. - odparła poniekąd oburzona, bo miała nieodparte wrażenie że Val zarzuca jej, że jest zakompleksiona. A kto by nie był, skoro dbał o swój wygląd przez wiele lat, a teraz może to wszystko stracić? Ona poświęciła temu życie i pewnie gdzieś tam w środku uważała, że do niczego innego się nie nadaje. Zaśmiała się jednak na kolejne słowa kobiety.
- Tak, z tym też się muszę zgodzić. Sama byłam takim typem dziewczyny, która to tworzyła nowe trendy modowe wśród koleżanek w szkole. Żadna się nie ubierała tak kontrowersyjnie jak ja, ale mój styl zawsze się podobał i byłam inspiracją dla innych. A sama później inspirowałam się swoimi zagranicznymi wypadami na tydzień mody. I nie zawsze czerpałam ją z wybiegu, tylko właśnie z ulicy, przyglądając się lokalnym mieszkańcom. - to świadczyło o tym, że jednak szatynka ma w sobie jeszcze trochę człowieczeństwa i miała go w sobie zawsze, tylko potem został on przykryty przez rządzę sławy, bogactwa, bycia w centrum uwagi czy bycia adorowaną przez mężczyzn. I czasami ta dawna, bardziej ludzka wersja Janette dochodziła do głosu, jak właśnie teraz, posyłając kobiecie wspomnienia z młodszych lat.
- Przy kolegach nie zdradził kim dla niego jestem, więc uznałam że chce mnie chronić, a przypadkowo spotkaliśmy ich w barze, wtedy też się dowiedziałam że od początku mnie okłamywał mówiąc że jest starszy. Gdybym od początku wiedziała to nie wdałabym się w romans z młodziakiem. - jednak chciała nadal pozytywnie myśleć o swoim dawnym kochanku Taylorze, bo czuła do niego tę jakąś sympatię. Przecież było im w łóżku dobrze i przez chwilę obawiała się że jest z nim w ciąży, a takie historie zwykle zbliżają. Ich zbliżyła dosłownie, ale i tak bańka mydlana pękła, pojawiła się w zamian rzeczywistość. Pokiwała głową na następne słowa blondynki, naprawdę ktoś mógłby ją akceptować ze wszystkimi jej wadami i zaletami? Myślałaby że jest głupcem, ale czy nie każdy z nas chciałby być w pełni akceptowany i kochany?
- Bo szybko musiałam zacząć rywalizować z innymi projektantkami, a potem mój były mąż, Theo mnie zdradził. Szukałam żądzy zemsty na nim i zaczęły się nasze kłótnie, a ja uciekałam w pracę by go unikać. Z czasem nie projektowałam bo chciałam tylko dlatego, bo chciałam mu pokazać że jestem od niego lepsza i że powinien żałować swojej zdrady. - wyznała pierwszy raz to, dlaczego ma w sobie tak wiele nienawiści i zawiści. To było naprawdę oczyszczające, ale i krępujące dla projektantki mody. Spojrzała na kobietę i zastanawiała się czy Val ją w tej chwili ocenia?
-
- Zwyczajnie chude, zwyczajnie uważające na każdy kęs, który może źle oddziaływać na ich ciało. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, czemu, żeby stać się modelką, trzeba stosować tyle wyrzeczeń? A wystarczy tylko nie mieć odpowiedniego wzrostu, by zmieszać swoje marzenia z błotem. - Samo to, by stać się jak najpoprawniejszą tabelkową wersją, zdolną do budowania swojej kariery w modelingu, mogło przyprawiać o kompleksy. Bo to oznaczało, że nie mogło lubić się własnego ciała i siebie samego, jeśli ciężkie restrykcje stawały na przeszkodzie w zdobyciu celu. Jak bardzo Valeria nie lubiła ograniczeń, mogła to potwierdzić cała jej rodzina.
- Wcale tego nie powiedziałam. I myślę, że nie masz racji. Te dziewczyny może mają mnóstwo problemów w życiu osobistym, ale w przypadku swojego wyglądu nigdy nie przejmowały się, jak wypadną w oczach innych. Mimo iż nie są modelkami, do czego też nigdy nie aspirowały, to znają swoją wartość i nie boją się tego pokazywać. I bez posiadania idealnych figur wystąpiły w pokazie mody, robiąc istny szał! - Osobiście serial zrobił na niej wrażenie. I może to był trochę wyidealizowany świat, gdzie nawet z pozoru zwykłe dziewczyny miały dobrą passę i potrafiły poradzić sobie ze wszystkimi trudnościami, ale Valeria miała nieodparte wrażenie, że ludzie po prostu potrzebowali takiego innego, naturalnego spojrzenia na świat. - W każdym razie tym przykładem chciałam Ci przekazać, że moim zdaniem normalność jest wtedy, kiedy zachowana jest równowaga między pełnym akceptowaniem siebie wraz ze swoimi wadami oraz emanowaniem pięknem, bez względu na normy wykreowane przez elitarne społeczeństwo. Sama nie jestem idealna, ale kocham siebie taką, jaka jestem - wzruszyła swobodnie ramionami. Trzeba było przyznać, że lubiła kuchnię włoską, która nie należała do fit z racji używania dużej ilości oliwy z oliwek i węglowodanów w formie makaronów, i mimo dobrej przemiany materii tu i ówdzie była nieco okrąglejsza, niż modelki, ale dobrze się z tym czuła. Życie było jedno, by stosować wymagające wyrzeczenia dla ulotnych chwil.
- No, widzisz! Fajnie jest bawić się modą, która jest przecież dla każdego. Wystarczy tylko ją czuć, a wygląd przestaje mieć takie znaczenie - uśmiechnęła się pogodnie, widząc pewną zmianę w Janette, kiedy wróciła myślami do wspomnień. Gdyby tylko poszerzyła trochę perspektywę i może wróciła do początków to znów odniosłaby sukces? Tkwił w niej potencjał, który chwilowo był uśpiony, a raczej przygnieciony natłokiem życiowych problemów.
- Co nie zmienia faktu, że był na tyle nierozważny i nielojalny, by tak strasznie Cię potraktować, a przy pierwszej przeszkodzie zwyczajnie dał nogę. To jednak jest okazanie braku szacunku. I konsekwencji, której nie można spodziewać się po nastolatku. Ale nie mogłaś o tym wiedzieć... - W każdej relacji były chwile wzlotów i upadków, po których umysł starał się wypierać złe momenty i zapamiętać tylko te dobre. Z uwagi na sentyment czasem ciężko było całkowicie zmienić o kimś zdanie nawet, jeśli było się świadomym zła, które ta osoba wyrządziła. Najważniejsze było zrozumienie, że nie był to odpowiedni facet, w którym należało pokładać swoje nadzieje na lepszą przyszłość.
- Czy jeszcze masz w sobie te pokłady złości, czy ten etap jest już za Tobą? - Jeśli Janette chciała się doszukać w zachowaniu Valerii jakiegoś oceniania, to na próżno. Przyglądała się projektantce z pełną uwagą, jakby jej wyznanie nie zrobiło na niej większego wrażenia. Nie była typem osoby, która wytykała czyjeś błędy, natomiast starała się to wszystko zrozumieć i znaleźć odpowiednie rozwiązanie.
-
- Projektanci często tworzą strój na konkretne wymiary gdy tworzą go na manekinie. Potrzebujemy zatem modelki która będzie dobrze się w tym prezentowała stąd te wyrzeczenia. Ja i tak nie tworzę dla kobiet o wymiarach 90/60/90 tylko dla pań które mają o 10 cm więcej w pasie, biuście większym bądź mniejszym i o dużych biodrach często czy odstającej pupie. Moje modelki mają wyglądać realistycznie. Chociaż początkowo tworzyłam linie głównie dla kobiet idealnych pod względem wymiarów i jak ujrzałam nieco grubszą kobietę w moich ubraniach to byłam gotowa się wściec. - wyznała, bo taka też była prawda, nie było czego ukrywać, świat mody był dość rygorystyczny, a sam wzrost często dyskwalifikował potencjalną modelkę. To Janette z czasem starała się tworzyć ubrania dla eleganckich, pracujących w biurze kobiet o różnych figurach i takich też modelek szukała do swoich pokazów. Może powinna zrobić pokaz dla kobiet chorych na raka? Ciekaw co Valeria powiedziałaby na to, że Janette uszyła sobie suknię do grobu.
- Muszę przyznać że nie doszłam do ostatniego odcinka. - pewnie z racji tego że kobieta szybko się nudziła, gdy w tym co oglądała nie znajdywali inspiracji, albo cokolwiek ją irytowało z racji jej ograniczonego patrzenia na świat. Także miała na swoim koncie kilka niedokończonych seriali, chyba nawet w słynnej Plotkarze skończyła na przedostatnim sezonie, bo coś ją w nim zirytowało.
- Nie bądź aż tak skromna, masz według mnie świetną figurę, a jeszcze piękniejszą masz twarz. Te oczy, kości policzkowe, usta... - i tak niczym niewidoma, czy naćpana, zaczęła palcami błądzić po twarzy przyjaciółki, dotykając co rusz jej włosów, które były wręcz idealne w dotyku. Nie to co te jej obecnie suche i zniszczone włosy.
- Nawet nie wiesz jaka to świetna zabawa jest. Z niczego można stworzyć coś, czym będą się zachwycać miliony. Nawet z twojej koszuli, jak ją rozepniemy, podwinięta na brzuch i zwiążesz to masz już iście plażowy element, tylko brakuje stroju kąpielowego pod spodem. I zamiast spodni parem na dole od bikini, takie długie turkusowe kolczyki z motywem tropikalnym, korale turkusowe ale takie duże, plastikowa albo drewniana biżuteria w jednym stylu, albo lepiej, taka jakby sznurowate. - zaczęła już coś tworzyć oczami wyobraźni i opowiadać, wymachując dłońmi. Potem wzięła kartkę papieru, ołówek i zaczęła szkicować na kolanie, za podkładkę biorąc jakąś teczkę. Pokazała efekt Włoszce, a rysunek ten, chociaż bez kolorów, był naprawdę niezły.
- Przynajmniej już wiem, że z młodziakami nie zawsze to jest to. - póki była świetna zabawa to było wszystko dobrze, a gdy przyszła choroba to chłopak dał nogę. Pytanie czy sama Janette nie postąpiłaby podobnie? Ona również nie widziała swojej przyszłości przy podcieraniu tyłka jakiejś chorej osobie. Także byli siebie warci, nic dodać, nic ująć.
- Odkąd postanowił mi pomóc w chorobie i to on znalazł tego onkologa to nie czuję wobec niego złości. Było, minęło, ja też miałam trochę swojej winy, bo bałam się że on prędzej czy później zechce mieć dziecko, a ja nie wyobrażam sobie siebie w roli matki, nie chcę mieć dzieci, wybrałam karierę. - to była prawda, bo ona pogodziła się z Theo, nawet trochę rzadziej się spierali, co kiedyś było wręcz nie do pomyślenia. Ale żadne z nich nie myślało o powrocie do siebie, za dużo krzywd sobie sprawili w przeszłości.
-
- I takim właśnie tropem powinnaś iść. Moda jest nie tylko po to, by dobrze prezentowała się na wybiegach, ale również trafiała do normalnych kobiet. Takie podejście powinno stać się o wiele bardziej popularne. A Ty jeszcze masz szansę tego dokonać - zauważyła pewnym siebie głosem. Z zainteresowaniem przysłuchiwała się jej każdej wypowiedzi, z tonu głosu wychwytując namiastkę ekscytacji tematem. Ponadto Janette wykazywała rzeczową wiedzę, którą bardzo łatwo dzieliła się z Val. To było bezdyskusyjne, że nadal trzymała w sobie tę iskierkę, która zapalała się, ilekroć rozmawiały o pasji dziewczyny. Willis naprawdę wierzyła w zdolności projektantki, a przecież czasem wystarczyła tylko odpowiednia zachęta, by wpłynąć na podejście.
- W takim razie koniecznie to nadrób! Jak chcesz, mogę Ci któregoś razu towarzyszyć w maratonie - zaproponowała z entuzjazmem. Już wyobrażała sobie, jak przychodziła z własnoręcznie robionymi, zdrowymi przekąskami na wieczór. Przy okazji mogła zadbać o otwarcie Janette na szerszą perspektywę, ale też o jej zdrowie.
- Dziękuję. Ale niestety, mój wzrost dyskwalifikuje mnie na starcie - parsknęła w rozbawieniu, przypatrując się przyjaciółce, kiedy ta wodziła palcami po jej twarzy. W rzeczywistości wcale nie było jej przykro z powodu braku kilku centymetrów. Najwyraźniej nie była stworzona do modelingu, dlatego los poprowadził ją inną ścieżką.
- Tak się domyślam - wtrąciła na początku, po czym z żywym podziwem słuchała wizji projektantki, którą sama próbowała sobie wyobrazić. Jej zarysowany w myślach obraz był jednak niczym w porównaniu z rysunkiem, jaki wykonała jej towarzyszka. - Och, teraz tym bardziej żałuję, że nie mogę wybrać się na wakacje - ściągnęła brwi i wydęła wargę w chwilowym smuteczku, przyglądając się cudownym krojom i dodatkom, stworzonym przez niepozorne, delikatne dłonie Hill, które nadal miały wprawę w rysowaniu arcydzieł. Valeria mogła sobie tylko pomarzyć, że kiedykolwiek założy taki outfit, który idealnie pasował na wakacje w Europie. Na słowa o młodziakach pokiwała tylko głową przytakująco.
- Nie każdy jest stworzony do macierzyństwa. A kto wie, może z czasem coś Ci się jednak odmieni. Nie należy wykluczać takiej opcji - przyznała poważnie, bez cienia krytyki. Każdy sam decydował o swoim życiu, Janette miała pełne prawo wybrać taką drogę. - A skoro zniknęło już to, przez co zeszłaś ze swojej ścieżki kariery, to może właśnie nadszedł czas, by zacząć wszystko na nowo, hm? Nie chciałabyś wrócić do korzeni i znów zacząć robić tego, co przynosiło Ci tyle szczęścia? - zapytała, przygryzając wargę. Ciekawa była reakcji przyjaciółki na taką możliwość. Owszem, była teraz na rozstaju dróg, ale właśnie dlatego mogła znaleźć odpowiedni sposób na zaznanie szczęścia na własnych warunkach.
-
- To dlatego tak bardzo lubię gdy kobiety tagują moją markę w mediach społecznościowych. Wtedy wiem, co muszę zmienić by każda kobieta mogła poczuć się w moich kreacjach dobrze, niczym królowa wybiegu. - odparła zafascynowana tym, co było wręcz słychać w głosie szatynki. Naprawdę kręciło ją to, co robi i nic nie wskazywało na wypalenie zawodowe czy cokolwiek z tych rzeczy.
- Zgadzam się, teraz przez chorobę mam więcej czasu na filmy i seriale. A gdy skończymy ten serial to obejrzymy taki co ja wybiorę, okej? - doceniała naprawdę to, że Val chciała spędzać z nią czas. Z drugiej strony miała się jej dziwić, skoro ta była z nią za własne pieniądze szatynki? I choć z czasem Willis przestała być przyjaciółką do wynajęcia, wręcz przeciwnie, stawała się prawdziwą przyjaciółką Hillówny, to ta jednak nie do końca w to wierzyła, stąd co miesiąc wpływała pewna kwota na konto Włoszki, wyglądało zatem to tak, jakby Janette ustawiła przelew stały na konto Willis. I tak, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że na modelkę z racji wzrostu jej "przyjaciółka" do wynajęcia się nie nadaje.
- Pewnie gdybyś poznała mnie jako modelka to poznałabyś bardziej wymagającą wersję mnie, a tak to mogę być przy tobie przynajmniej sobą. - stwierdziła Jean, chyba pierwszy raz wyciągając jakieś pozytywy w ciągu obecnego dnia.
- Nie możesz z racji swojego zawodu wyjechać w każdej chwili na wakacje? - zapytała po chwili nieco zdziwiona, pokazując kobiecie swój projekt, bo jednak ta praca nie była aż tak wiążąca, prawda? Wiadomo ludzie płacili Val za jej towarzystwo, ale chyba mogła odmówić jednego czy dwóch spotkań by trochę odpocząć, nieprawdaż? Przecież każdy z nas od czasu do czasu musi mieć czas dla siebie, by odsapnąć.
- Po tej chemii i tak bym nie mogła mieć dzieci, więc sprawa się wyjaśniła sama. - stwierdziła z łatwością i z pewnego rodzaju ulgą. Nie widziała siebie w pieluchach i przy płaczącym dziecku, karmiąc je papkami bez smaku.
- Wydaje mi się że jestem za stara by zaczynać od nowa. - dodała, bo przecież żeby zaczynać od nowa w modelingu i projektowaniu ubrań trzeba było być młodym, zapalonym, pełnym pomysłów. A ona była już prawie 30tką, choć trzeba przyznać że nadal hot 30tką. Nie czuła się na siłach po tych lekach, by zaczynać na nowo.
-
- Kontakt ze swoimi wielbicielami jest szczególnie ważny, bo częściowo oni też budują Twoją markę, wychwalając Twoje dzieła i tagując Cię publicznie. Ty jesteś dla nich, a oni dla Ciebie. Proste równanie. I widzę, że tęsknisz za tym wszystkim, ale oni na pewno też - stwierdziła z pełnym przekonaniem, spoglądając na przyjaciółkę. Lubiła ją w tym wydaniu. Na pewno miała stałych klientów, którzy nie mogli doczekać się powrotu projektantki do pełni sił. I może była jeszcze przed nią długa droga, ale naprawdę miała o co walczyć.
- Okej, lubię poszerzać horyzonty. Tylko proszę, wykreśl z listy sekcję z horrorami - zaśmiała się, choć właściwie nie żartowała. Naprawdę bała się horrorów w obawie, że potem będzie jej się to śniło po nocach. A że wyobraźnię miała bujną, to często jej się zdarzało powracać we śnie do historii, które sprawiły na niej wrażenie, i to niekoniecznie przyjemne.
- Zawsze wychodziłam z założenia, że, bez względu na niesprzyjające okoliczności, trzeba podążać własną drogą. Dla takich właśnie momentów warto - uśmiechnęła się szeroko. Miała niesamowite szczęście, że poznała Hill jako osobę prywatną. Na własnej skórze przekonywała się, że pod powłoką profesjonalizmu, publicznej otoczki i nietykalności, każdy skrywał w sobie coś, co sprawiało, że był bardziej ludzki, na wyciągnięcie ręki. To było naprawdę fascynujące i pozwalało doceniać człowieka takim, jaki był naprawdę, a nie takim, jakiego pokazywało się w brukowcach.
- Tak się złożyło, że akurat nie w to lato… Właśnie podpisałam bardzo wiążącą umowę, wymagającą ode mnie bycia pod telefonem. Ale może to dobrze? Urlop mam nadzieję spędzić jesienią, kiedy dla większości wakacje będą już tylko tęsknym wspomnieniem - wzruszyła ramieniem, starając się wyciągnąć z tej sytuacji jakiś pozytyw. Tak naprawdę nie miała jeszcze pojęcia, jak miało to wszystko wyglądać, ale musiała być dobrej myśli.
- Zawsze jest też możliwość adopcji. Ale to prawda, dzieci nie są marzeniem wszystkich kobiet - przytaknęła ze zrozumieniem. Osobiście pewnie, że kiedyś chciałaby założyć rodzinę, ale na razie była na takim etapie, że nie zastanawiała się jeszcze nad tym poważnie. Mimo pewnych nacisków ze strony rodziny to nie był jeszcze odpowiedni moment.
- O czym Ty mówisz? Markę buduje się przez lata, spójrz tylko na projektantów światowej sławy - Giorgio Armani, Miuccia Prada, Domenico Dolce i Stefano Gabbana, Vivienne Westwood - wszyscy są praktycznie po pięćdziesiątce, a nawet i lepiej, i nadal żyją i zachwycają swoimi niekonwencjonalnymi projektami. Ty możesz dopiero się rozkręcić - Uniosła wysoko brew i pokiwała sugestywnie głową, udawadniając tym, że wiedziała, o czym mówiła i była pewna siły, jaka tkwiła w przyjaciółce. Zaraz potem odstawiła kubek z herbatą, którą podczas rozmowy popijała i sięgnęła po dłoń dziewczyny, po czym pochyliła się, by podkreślić istotę słów, które zamierzała powiedzieć. - Słuchaj, my kobiety jesteśmy fajterkami. Zachodzimy daleko i nie poddajemy się na pierwszej lepszej przeszkodzie. Umiemy walczyć o swoje i o to, co nam się należy. A Tobie należy się wszystko, o czym marzysz. Możesz jeszcze tak wiele dokonać, masz szansę wdrożyć mnóstwo projektów takich, jak ten - patrzyła prosto w oczy Hillównie, by na koniec wskazać brodą na kartkę, którą kobieta trzymała w drugiej dłoni. Jedyne, co musiała zrobić, to podjąć walkę. Z chorobą i samą sobą. Nie było to łatwe, ale na pewno warte wysiłku. Najważniejsze, to się nie poddawać.
-
- Och tak, nawet nie masz pojęcia jak bardzo mi tego brakuje. Ale głowa już nie taka i pomysłów coraz to mniej, większość projektów wygląda jak odgrzewane kotlety. - żeby udowodnić że to co mówi jest racją, odstawiła herbatę na stół i zostawiła kobietę na chwilę samą, by przynieść ze swojego gabinetu pewien skoroszyt. W środku jego były szkice różnych projektów, z wielu lat tworzenia przez szatynkę. Zaczęła je pokazywać Valerii.
- Sama popatrz, to wszystko albo już było, albo jest kopią innego znanego projektanta. A ja nie kopiuję i nie sugeruję się innymi, tylko wszystko tworzę sama od początku do końca. - tamte projekty też były jej pomysłem, ale gdy później się nim przyglądała to miała wrażenie że szkicowała je sugerując się czymś, co widziała i co niezmiernie się jej podobało. Jednak to nie należało wtedy do niej, tyko było wierną kopią czyjegoś dzieła. Takich projektów nie używała potem. Wśród nich był projekt jej sukni pogrzebowej, który wypadł i który wyróżniał się na tle innych. Na pewno nie był on powieleniem czyjegoś pomysłu, tylko jej własnym, oddającym w pełni jej osobowość. Zaśmiała się potem na wieść o horrorach.
- Prędzej myślałam o obejrzeniu wszystkich sezonów seksu w wielkim mieście bądź szminki w wielkim mieście. - a może obejrzą oba? Na pewno to seriale na niejeden maraton wieczorową porą, bo jednak trochę tych odcinków tam było. Przez chwilę Janette się zastanawiała. Wakacje jesienią, taką ponurą porą roku, jak sądziła Hillówna nie było ani trochę interesujące. Najlepsze wakacje są latem. No chyba że wykupi się jakieś last minute...
- To jesienią Hawaje? - zapytała, wymawiając pierwsze gorące miejsce, które przyszło jej do głowy. Każdy czasami potrzebował zaszyć się na jakiejś wyspie, oprócz Janette, bo ona była zbyt towarzyska na wyspiarski styl życia, musiała mieć wieżowce i czuć rytm życia w wielkim mieście.
- A ty chcesz mieć dzieci? - zapytała w sumie tylko po to by dowiedzieć się jakie Val miała zdanie na temat bachorów, jak to w głowie nazywała je szatynka. W jednym Włoszka miała rację, dzieci nie były dla wszystkich.
- A teraz mi powiedz, czy któreś z nich przezwyciężyło raka?! - zdenerwowało ją to wymienianie sław, które były inspiracją dla zaczynającej Janette. Ale żadne z nich nie chorowało, nie igrało ze śmiercią, a ona i owszem. Z tego zdenerwowania rzuciła tym segregatorem z projektami tak, że wysypały się z niego wszystkie projekty. A ona miała to najzwyczajniej gdzieś. A potem westchnęła wysłuchawszy słów Willis. Wiedziała że ta kobieta ma rację, problem w tym, że tak ciężko było jej to wdrożyć w życie.
-
- A co takiego wcześniej Cię inspirowało? Jakieś konkretne miejsca, wydarzenia, filmy? - zapytała, przyglądając się jej szkicom. Nie śledziła modowych trendów i wybiegów zbyt uważnie, by dostrzec jakiekolwiek podobieństwa, dlatego wierzyła dziewczynie na słowo. Jej uwagę przykuło jeden projekt, bardzo specyficzny, zupełnie innych od reszty, na który ściągnęła brwi w pewnej konsternacji. - A to, co to? - Wzięła go do ręki i przyjrzała się mu z zaintrygowaniem. Było w nim coś niezwykłego, czego zdecydowanie brakowało innym szkicom.
- Och, taak. Zdecydowanie trafny wybór - odparła z aprobatą na propozycję obejrzenia kultowego serialu. Do tego dobre, bezalkoholowe winko przemycone z winnicy Willisów, grissini, milutki koc i miękkie poduszki, których nie brakowało u Janette i tak mogły spędzać wieczory, które niedługo z każdym dniem zaczną się coraz bardziej wydłużać.
- Może jakaś urocza wysepka na Malediwach? Albo Europa, bo jednak wolałabym spędzić ten czas dość aktywnie - mimowolnie uśmiechnęła się na myśl o przygodach, jakie mogłyby ją spotkać podczas wyjazdu. Jesień wbrew pozorom, wcale nie była taka ponura, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Wystarczyło zmienić spojrzenie i dostrzec wszystkie drobne, pozytywne aspekty. Na przykład kolorowe drzewa i dywany na trawnikach i chodnikach, gorąca czekolada i przesiadywanie na werandzie z ciepłym kocykiem. A jakie fajne stylówki można było zrobić w kolorach musztardy, bordo i butelkowej zieleni! Poza tym wakacje wcale nie musiały być w miejscu, w którym ta pora roku była odczuwalna. Z chęcią Valeria skorzystałaby jeszcze z promieni słońca, które nie były już tak dokuczliwe, jak latem.
- Myślę, że tak. Kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. I odpowiedni kandydat - przyznała szczerze, choć ten temat wzbudzał w niej wiele niepewności. Nie wiedziała, czy odnalazłaby się w roli matki, ale na pewno nie chciałaby podążyć śladami własnej.
Kiedy po pomieszczeniu poniósł się nagle agresywny głos Hill, a po nim nastąpił huk segregatora, Valeria nie straciła rezonu. Westchnęła z determinacją i skupiła na nią swój wzrok.
- Spójrz na to z innej strony - zmaganie się z chorobą czyni Cię wyjątkową i zupełnie inną od wszystkich. Możesz to pokazać poprzez walkę. Udowodnić, że osiągnięcie szczytu nie zawsze jest proste, ale jest naprawdę możliwe. Mogłabyś stać się inspiracją wielu osób, nie tylko dzięki wspaniałym projektom, które oczywiście tylko dodawałyby większej pewności siebie. I pamiętaj, że nie jesteś z tym sama. Jestem tutaj i będę zawsze, kiedy będziesz mnie potrzebować - uśmiechnęła się ciepło. Z każdej sytuacji należało wyciągać pozytywy. Valeria bardzo chciała, by Janette zobaczyła to wszystko oczami wyobraźni.