WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • Rozdział 15 - (nie?)Chciani lokatorzy
To był zły pomysł i Eric czuł to podskórnie. To nie mogło się dobrze skończyć, nie z ich temperamentami - jej infantylną lekkomyślnością, jego wiecznym niezdecydowaniem. Wiedział to po Bali. Ale co miał zrobić? Znał historię Aimee z poprzednim poronieniem, a jej omdlenia były niepokojące. Wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby zasłabła sama w domu i nie miałby jej kto pomóc. Jakby nie patrzeć to on był przyczyną jej obecnego stanu, więc nieco poczuwał się do odpowiedzialności nie tylko za dziecko, ale także za samą Hale. No i co miał powiedzieć? "Słuchaj, nie jestem zbyt godnym zaufania człowiekiem, raczej więcej bawię się w nieodpowiedzialność niż odpowiedzialność, więc może zamieszkasz do porodu z rodzicami? Z siostrą? Albo jakąś przyjaciółką?". Nie, nie wchodziło to w grę. Nawet Eric - człowiek z zerową wiedzą i doświadczeniem na temat honoru - miał w sobie tyle dumy, żeby zaoferować swoją pomoc. Zresztą, zrobił to także z egoistycznych pobudek, a jakże! Po wygranym procesie - do dziś nie mógł w to uwierzyć, że dzięki jakimś diabelskim układom (o jakich nie chciał nic wiedzieć) ojciec wybronił go od więzienia, ba!, nie zapłacił nawet grzywny, a wszystkie zarzuty zostały wycofane - został bez dachu nad głową. Nie obchodziło go, ile pieniędzy na to poszło. Ten kredyt miał spłacać do końca życia. W każdym razie w związku z tym faktem, że zakończyła mu się umowa wynajmu na jedno mieszkanie, a nie zdążył znaleźć drugiego niepewny wyniku procesu, było mu na rękę wprowadzenie się do Aimee. W ten sposób wilk był syty i owca cała. No, tylko Hale nie musiała o tym wiedzieć. Bo czy coś by to zmieniło? Nie, oczywiście że nie. Obiecał jej pomóc, a to wiązało się z byciem odpowiedzialnym. Da sobie radę. W końcu za kilka miesięcy zostanie ojcem, nie? Musiał wreszcie wziąć się w garść, a to była ostatnia prosta. Teraz albo nigdy.
Właśnie tak dopingował się idąc po schodach na piętro, na którym mieszkała Aimee. Cały swój dobytek zmieścił w jednej torbie sportowej przewieszonej przez ramię i w jednym pudle, które miało przyjechać niedługo po nim. Stojąc przed drzwiami ciągle nie był przekonany co do sensu tego przedsięwzięcia, na szczęście zanim wziął nogi za pas, nieśmiało zapukał w drzwi, jakby bojąc się, że wciśnięcie dzwonka może przywołać jakiegoś diabła. Dlatego gdy Aimee wreszcie stanęła w drzwiach zapraszając go do środka, przestępując próg prawie przeżegnał się obstrachany odprawiając egzorcyzm. Co było ironiczne, bo właściwie sam wnosił do środka zwierzę uważane za najbliższe szatanowi, czyli… kota. - Jestem w dwupaku, ale to tymczasowe, nie masz nic przeciwko? Przepraszam, zapomniałem ci powiedzieć. Obiecuję, że nie będzie sprawiał problemów, a za wszystkie szkody zapłacę albo odkupię potencjalnie uszkodzone meble - już samo to kłóciło się z pierwszą częścią wypowiedzi, w której obiecał brak kłopotów, ale co tam. Czuł się nieco niezręcznie, więc maskował to gadaniem głupot. Niepewnie wchodząc do środka przytulał mocno do siebie kota. Futrzak dodawał mu nieco odwagi, chociaż gdy wyczuł psi zapach nieco się zjeżył i wbił mu pazury w przedramię, czego ze stresu nawet nie poczuł. Stojąc w środku rozejrzał się po mieszkaniu, bo w sumie był tu pierwszy raz od kiedy… Od kiedy przyjechali tu z klubu karaoke, kiedy to pech chciał, że wpadli. Nie pamiętał rozkładu pomieszczeń, ale chyba mieszkanie miało więcej pomieszczeń niż salon i sypialnia. - Hmmm… więc? Gdzie mogę rozłożyć swoje rzeczy? Nie potrzebuje dużo miejsca, mam tylko torbę i jedno pudło. Właściwie wszystko może leżeć w tych pudłach. Bez znaczenia. - Wzruszył ramionami coraz bardziej się pogrążając i strzelając oczami wszędzie, tylko nie w jej oczy. Po Bali niby nic się nie zmieniło, więc dlaczego Eric miał wrażenie, że zmieniło się wszystko? - A, no i zasady. Musimy chyba jakieś ustalić, nie? - zaśmiał się nerwowo rzucając plecak pod nogi i chowając wystraszonego kota w ramionach przed ciekawskimi psiakami Aimee. To było w końcu jej mieszkanie i ona miała prawo dyktować wszelkie warunki.
Ostatnio zmieniony 2021-06-29, 19:35 przez Eric Milton, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć celowo starała się nie wybiegać myślami w przyszłość, nie zastanawiać się nad tym, co wydarzy się podczas procesu, a już tym bardziej nad tym, co będzie mieć miejsce bezpośrednio po procesie, nosiła w sercu nadzieję, że wszystko będzie dobrze, jakoś się ułoży. Naiwnie wierzyła w to, że Milton uniknie kary, a wtedy ich los zmieni się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Mężczyzna nagle przestanie się bać i zrozumie, że nie musi już dłużej szukać swojego miejsca; ono jest przy niej. Przy Aimee. Tej samej, która choć nie planowała, kompletnie straciła dla niego głowę. Ogromne było więc jej rozczarowanie, kiedy po ogłoszeniu wyroku Eric nie podbiegł i nie chwycił jej w ramiona. Nie podziękował za to, że tak cierpliwie na niego czekała. Nie zaprosił jej na romantyczną kolację.
Im dłużej trzymał ją w tak okrutnym zawieszeniu, tym częściej wracała pamięcią do jego słów na Bali. Dlaczego wtedy patrząc jej prosto w oczy powiedział, że coś do niej czuje, a teraz znowu brakowało mu odwagi? Zrobiła coś nie tak, w jakiś sposób go do siebie zniechęciła? Najzwyczajniej w świecie zmienił zdanie? A może nigdy tak o niej nie myślał? Chcąc zapewnić sobie spokojne, bezstresowe wakacje w odpowiedzi rzucił jej to, co najbardziej chciała usłyszeć? Miała mętlik w głowie, a buzujące w niej ciążowe hormony niczego nie ułatwiały. Jedynie sprawiały, że przemawiała przez nią jeszcze większa potrzeba bliskości i czułości.
Pojawiająca się znikąd na horyzoncie wizja wspólnego zamieszkania w jednakowy sposób ją ucieszyła, co zaniepokoiła. Z jednej strony towarzyszyła jej ogromna ulga. Nie musiała już drżeć z obawy, że gdy będzie sama w domu nagle stanie się coś złego i nikt nie pomoże jej czy maleństwu. Niesamowicie stresowała się jednak koniecznością dzielenia z blondynem wspólnej przestrzeni. Tego, że znowu będą tak blisko siebie, że będą mijać się w ciasnym korytarzu, a widok pustej strony łóżka będzie dla niej jeszcze bardziej bolesny niż dotychczas. Wszystkie te wątpliwości musiała jednak zamieść pod dywan - i zrobiła to w momencie, w którym jej nowy lokator przystanął na progu i zapukał w drzwi.
Wzięła głęboki wdech, przybrała na twarz lekko uśmiech i poszła mu otworzyć, uparcie ignorując serce dudniące w klatce piersiowej. Nie powinien wyglądać tak dobrze. Nie powinien pachnieć tak dobrze. A już na pewno nie powinien brzmieć tak dobrze. Cholera, jak ona się stęskniła za tonem jego głosu, chociaż przez telefon rozmawiali prawie codziennie.
"Nie mam nic przeciwko, ja też jestem w dwupaku" w znaczącym geście pogłaskała się po brzuszku, a następnie cicho się śmiejąc wpuściła mężczyznę wgłąb mieszkania. "Daj spokój, nie przejmuj się. Mam tutaj dwa rozbrykane psiaki. Niestraszne mi odrapane meble" skwitowała, prowadząc go w stronę salonu. "A skoro o psiakach mowa, ta mała kulka to Lou, większy to Bailey. Przygarnęłam je ze schroniska. Towarzyskie z nich istoty, wbrew całej tej mitycznej niechęci międzygatunkowej, myślę, że jakoś dogadają się z tym maluchem" spojrzała na przepięknego, czarnego kota. Niesamowicie kusiło ją, żeby go dotknąć, wolała jednak nie ryzykować atakiem ze strony sierściucha. Od jakiegoś czasu była bardzo wyczulona na wszystkie potencjalne czyhające na nią zagrożenia - nie chciała narażać maleństwa. Wystarczająco niepokojące były jej niedawne omdlenia.
"Um... Może usiądziesz?" zaproponowała, gdy znaleźli się w pobliżu kanapy. Nim jednak mężczyzna zdążył się odezwać jej umysł zalała fala obrazów. Wyjątkowo jaskrawych, sugestywnych, intensywnych. Z wrażenia na moment odjęło jej mowę. Dobrze jednak wiedziała, że co by się nie działo, teraz tam koło niego nie usiądzie. Osobny fotel wydawał się o wiele bardziej bezpieczną, rozsądną opcją.
"Tak... Mam tutaj dwie sypialnie. Jedna jest moja, w drugiej mieszkał Devon, mój współlokator. Kiedy się wyprowadził, zabrał ze sobą wszystkie rzeczy i meble, tak więc... Nie ma tam absolutnie niczego, nawet łóżka" wyjaśniła, zagryzając dolną wargę. Dlaczego czuła się tak bardzo skrępowana? Przecież to nie ona była tutaj gościem... "Możesz zostawić swoje rzeczy tam, albo trzymać je tutaj, w salonie. Gdzie Ci wygodniej" mruknęła, wyginając usta w podkówkę. Czy jej się wydawało, czy siedział dokładnie w tym samym miejscu, w ten sam sposób, jak wtedy kiedy oplatała go w pasie swoimi udami i bezwstydnie poruszała biodrami? "Nie wiedziałam, ile rzeczy ze sobą zabierzesz i gdzie będziesz chciał je trzymać, dlatego na wszelki wypadek opróżniłam tutaj wszystkie szafki. Możesz używać, których tylko chcesz" pokiwała głową, aż nazbyt energicznie, bo w pewnym momencie cały jej świat zawirowal.
I stanął w miejscu dopiero wtedy, kiedy do jej uszu dotarło pytanie o zasady. Spojrzała na niego uważnie. Był zmieszany, patrzył wszędzie tylko nie na nią i cholera. Co on właściwie miał na myśli? Rzeczy w stylu "nie chcę, żebyś sprowadzał tutaj jakieś obce kobiety" (oczywiste), czy bardziej w stylu "nie ruszaj mojej czekolady, bo dostaniesz po łapach". "Eee... Nie wiem? Nie używaj mojego szamponu do włosów? Nawet nie wiesz, ile pieniędzy wydałam na to cholerstwo" mruknęła niewyraźnie, posyłając mu krzywy uśmiech. "Chyba, że... nie takie zasady miałeś na myśli i chciałeś porozmawiać o... zasadach... naszej... naszej relacji" nie wytrzymała i na sam koniec zaniosła się nerwowym kaszlem. Zupełnie jakby miał on zagłuszyć całą niezręczność i unoszące się w powietrzu, obustronne skrępowanie.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oto nadszedł ten dzień! Eric Milton został sprowadzony do poziomu absztyfikanta mieszkającego na kanapie w salonie. Przejściowym salonie. Czuł się tak, jak w tych momentach, kiedy jedziesz do wierzących rodziców swojej kobiety, a oni ścielą ci w pokoju gościnnym, chociaż od pół roku mieszkacie razem, a od roku regularnie ze sobą sypiacie. Tam przynajmniej były drzwi. A tutaj kanapa w przejściowym salonie. Zero prywatności. Po latach dzieciństwa spędzonych w departamencie, w którym miał zawsze nianię i gosposię, sam poczuł się jak służba. Auć, duma zabolała. Nie zamierzał jednak narzekać. Nie przyszedł tu dla rozrywki. Zresztą, powinien znaleźć sobie jakąś tymczasową pracę, zanim od września wróci na studia i dostanie etat w kancelarii ojca. Będzie więcej czasu poza mieszkaniem niż w nim. Tak, teraz nie bolało to tak bardzo, choć dalej nie umiał przełknąć tego - w jego odczuciu - upokorzenia.
A to nie było wszystko, bowiem Aimee na "dzień dobry" zaczęła z grubej rury.
Eric zrobił duże oczy. No pięknie! Chciał tego uniknąć! Nie powinni od tego zaczynać. Przecież przyszedł tutaj jako jej pomoc. Ktoś sprawdzający, czy wszystko z nią w porządku. Do czasu porodu. Wszystko było przecież określone w tych prostych zdaniach. Co jeszcze chciała ustalać w kwestii tej relacji?
Milton siedział na kanapie milczący. Nie zauważył nawet, że kot już zaskoczył z jego kolan i obwąchiwał się niepewnie z psiakami. Nie dostrzegł, że wbija paznokcie w kolana i przygryza mocno od środka policzek. Myślał. Co zrobić. Co zrobić. Co powiedzieć. Jak powiedzieć. Ja pierdolę.
Tik-tok, kurwa.
Mógł udać, że nie usłyszał. Podać jej szklankę wody i zapytać czy wszystko w porządku ignorując fakt, że zadała mu konkretne pytanie, które bardzo rozjaśniłoby wszystko to, co się między nimi działo i co potencjalnie mogłoby się zadziać w przyszłości. Cholera. Kredyt na mieszkanie był łańcuchem u nogi, ale nic nie komplikowało tak życia jak nieplanowane dziecko z przypadkowym partnerem. Lub partnerką. Która z czasem przestała być tylko przypadkowa. Cholera.
Inna opcja to po prostu się z tym zmierzyć i podjąć wreszcie rękawicę, zamiast wiecznie uciekać jak skończony tchórz. To było trudniejsze. Nawet nie wiedział, co jej powiedzieć. Czego ona od niego oczekuje. Miał jednak niechlubne doświadczenie - i żeby to tylko na jednej wpadce!, miał na swoim koncie dwie takie, a jeśli patrzeć w szerszym aspekcie, to nawet trzy - w tym, czego nie mówić. Musiał przyznać, że ich relacja była skomplikowana, a komplikowanie jej jeszcze bardziej mogło okazać się gwoździem do trumny, toteż Eric musiał wspiąć się na wyżyny swoich zdolności myślenia, żeby tak dobrać słowa, by Aimee nawet do głowy nie przyszło, że on ją w jakiś sposób odrzuca, bo znów ich rozmowa skończy się historią, chociaż na dobrą sprawę nawet się porządnie nie zaczęła.
Ale w tym momencie nie on był najważniejszy. Najważniejsze było zdrowie i bezpieczeństwo Aimee, dlatego zepchnął siebie na dalszy plan skupiając się tylko na potrzebach Hale. Mimo iż nie wszystkie wypowiedziała na głos, Eric podskórnie przeczuwał, czego oczekuje.
Mógł to zrobić. Później… później będzie się martwił później. Jak to mówią: raz pod wozem, raz pod wozem. Czy jakoś tak. Nigdy nie był dobry w powiedzonka. Wdech-wydech i jedziesz, stary.
- Okej, porozmawiajmy o naszej relacji. - Kurwa, łatwiej by było po pijaku rozmawiać o takich sprawach. Niestety, ona była w ciąży, a jemu samemu nie wypadało. Pozostało zmierzyć się z tym na trzeźwo. - Zaczęliśmy od dupy strony - wypalił bez zastanowienia i dopiero po chwili załapał dwuznaczność tego tekstu. Spalił buraka i zrobiło mu się bardzo gorąco, a tym samym stracił swoje bojowe nastawienie, ale skoro powiedziało się A, trzeba było powiedzieć B. - Przepraszam, nie pomyślałem, jak to zabrzmi w tym kontekście. - Nieokreślonym gestem ręki wskazał na jej ciążowy brzuszek, który mimo drugiego trymestru odznaczał się tym bardziej, że Aimee z natury była bardzo szczupłą osobą. - Wiesz, o co mi chodzi. - Wzruszył ramionami bagatelizując swoje słowne potknięcie. - Do rzeczy. Zdążyłaś mnie już poznać, w większości od tej złej strony, więc to nawet lepiej. Mniejsze rozczarowanie tak czy siak. Wiesz też o tym, że mam kryminalną przeszłość, nawet jeśli oficjalnie nikt mi nic nie udowodnił. Jestem parszywym oszustem i nie obiecam ci bezwzględnej szczerości w każdej dziedzinie życia. Ale ty i mały jesteście dla mnie ważni. Najważniejsi. I uwielbiam spędzać z tobą czas. Jest w tobie takiego, że gdy jesteś obok, ja czuję się bardzo swobodnie. O ile nie rozmawiamy o poważnych sprawach - prychnął, ale było to bardziej autoironiczne niż wycelowane w nią. Przecież to on miał z tym problem, nie Aimee. Z drugiej strony mówiąc o tym teraz wcale nie czuł się aż tak niezręcznie, jak jeszcze kilka minut wcześniej, kiedy mówił bez ładu i składu o kocie i swoich rzeczach. Westchnął głęboko i wypuścił powietrze z płuc ze świstem łudząc się, że doda mu to odwagi. Nie tym razem. - Po Bali długo myślałem o tym, co zrobiłem. Wiesz, dlaczego cię wtedy odepchnąłem? Ja… boję się otworzyć na ciebie na tyle, abyś mogła mi w pełni zaufać, bo sam sobie nie ufam. - Utkwił wzrok we własnych dłoniach i zaczął wyłamywać sobie palce. - Mój ojciec był chujowy. To znaczy niczego mi w życiu nie brakowało, ale praca była dla niego najważniejsza. Ważniejsza od żony i dzieci. Nie mam dobrego wzorca ani ojca, ani partnera. Wszystkie moje związki kończyły się, bo standardowo coś zjebałem. - Nawet jeśli nie zawsze była to bezpośrednio jego wina, to pośrednio przyłożył rękę do każdego uczuciowego niepowodzenia, jakie miał w swojej marnej karierze. Szczególnie jedno mocno wryło mu się w pamięć, ale rozpamiętywanie tego w tym momencie było dla Erica za dużym obciążeniem. - Mimo to wierzę… chcę wierzyć, że potrafię naprawdę zadbać o bliskie mi osoby - umilkł na chwilę sam zaskoczony tym, ile pewności siebie zawarł w zdaniu, które było ekstremalnym przeciwieństwem rzeczywistości. - Szczerze? Nie mam prawa tego sugerować, nie po tym, co ci zrobiłem, ale… pomyślałem, że kiedy się do ciebie wprowadzę… może uda mi się odzyskać twoje zaufanie, a później… wiesz, z czasem… naprawdę stworzymy rodzinę… - Wiedział, że kłamie. Dawał jej złudną nadzieję, bo przecież zdecydował, że tak będzie lepiej dla niej. Dlaczego jednak w głębi duszy miał wrażenie, że część z jego słów to prawda...? Był aż tak dobrym oszustem, że przekonał sam siebie?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miała złych intencji. Nie chciała wprawiać go w zakłopotanie czy skrępowanie. Siłą wyduszać z niego romantycznych wyznań. Zmuszać do mówienia o tym, o czym ewidentnie mówić nie miał ochoty. Jedyne na czym jej zależało to, żeby wiedzieć na czym stoi. Czego w najbliższych miesiącach może się od niego spodziewać. Termin rozwiązania zbliżał się wielkimi krokami, a w jej oczach wspólna przyszłość jawiła się jako jedna, wielka niewiadoma. Eric patrzył na nią tymi swoimi pięknymi oczami, śmiał się, czarował, sprawiał, że zaczynała czuć się przy nim coraz bardziej swobodnie - potem nie wiedzieć czemu, zamykał się w sobie, wycofywał. A cisza z jego strony raniła bardziej niż najostrzejszy nóż.
Kiedy więc zamiast zbyć jej pytanie, udać, że nie dosłyszał albo obrócić je w żart zaczął mówić, spojrzała na niego z jakąś taka mieszanką zaskoczenia, ulgi, wdzięczności i wzruszenia i uśmiechnęła się lekko. Bał się, ale ona też się bała. Ani przez moment nie wątpiła jednak w to, że razem ze wszystkim sobie poradzą. W końcu co dwie głowy to nie jedna.
Ty i mały jesteście dla mnie ważni. Najważniejsi. Te dwa krótkie zdania sprawiły, że kąciki ust brunetki uniosły się jeszcze wyżej, a przyjemne ciepło rozlało się w okolicy jej klatki piersiowej. Myślał o niej, o nich. Zależało mu. I lubił spędzać z nią czas, wygłupiać się, rozmawiać. Wspólnie przesiadywać na kanapie i oglądać filmy, odwiedzać nowe miejsca. Po prostu być.
Tyle, że bez trudnych i niewygodnych pytań. Poważnych tematów. Ale czy mogli tak w nieskończoność jedynie ślizgać się po powierzchni? Aimee nie miała pojęcia. Wiedziała jednak, że nie tego by oczekiwała od potencjalnego partnera. Najbardziej na świecie zależało jej na tym, żeby mieć przy sobie mężczyznę, który pokocha ją całą. Dokładnie taką jaką jest. Ze wszystkimi wadami, historią porażek, niekończącą się listą trosk. I że będzie działało to w obie strony, że i jej będzie dane poznać swojego wybranka na wylot. Bo czy posiadanie tajemnic w związku kiedykolwiek wyszło komu na dobre? Swoje już przeszła, wystarczająco dużo wycierpiała. Nie była księżniczką z bajki, ale rozpaczliwie wręcz pragnęła własnego happy endu. Tym bardziej, że jak mało kto, po wszystkich życiowych upadkach i zawirowaniach, naprawdę na niego zasługiwała.
A później… wiesz, z czasem… naprawdę stworzymy rodzinę…. Słysząc to, aż jej łezka po policzku popłynęła, bo cholera. Od zawsze właśnie to było jej największym marzeniem, a Eric sprawił, że nie zastanawiając się nad niczym, nie poddawając jego słów w wątpliwość, uwierzyła, że jest ono na wyciągnięcie ręki, możliwe do spełnienia. Że na świat przyjdzie Eliott, a oni będą realizować się w roli młodych, szczęśliwych i szaleńczo w sobie zakochanych rodziców. "Dziękuję" ścisnęła jego dłoń. Prosty gest, a ile zawierało się w nim uczuć! Szczęście, ekscytacja, poruszenie, zadowolenie, wdzięczność, duma, troska. Zrobił to, przełamał się. Dał jej szansę. Dał im szansę na to, aby razem stworzyli coś naprawdę pięknego. A ona miała zamiar uczynić wszystko co w swojej mocy, aby jej nie zaprzepaścić. I aby sprawić, że Eric Milton poczuje się największym szczęściarzem na tej planecie. Chciała mu zapewnić wspaniałe, pełne ciepła i bliskości, długie, spokojne życie.
"Dam Ci moment, żebyś się nieco oswoił z nowym miejscem, rozpakował. Gdybyś chciał skorzystać z łazienki, przyłączona jest do drugiej sypialni. Na szafce zostawiłam czyste ręczniki" nachyliła się nad nim i cmoknęła go w policzek, a potem ostrożnie podniosła się z miejsca i powędrowała do własnego pokoju, na odchodne oznajmiając, że dziś tak właściwie czuje się całkiem dobrze, niedawno przyjechały nowe tapety i farby i jeśli blondyn nie ma innych planów i chciałby jej pomóc, już dziś mogliby przystąpić do remontu pokoiku dziecięcego.

Godzinę później ubrana w jeansowe ogrodniczki (przez ciążowy brzuszek zapięte na tylko jedną szelkę) i sportowy stanik Hale mieszała w wiaderku farby. Nie mogła zdecydować się na wybór żadnego z gotowych kolorów, dlatego postanowiła zrobić go sama, zgodnie ze sztuką malarstwa, mieszając ze sobą trzy barwy: niebieski, czerwony oraz żółty - miks rozjaśniając odrobinką bieli bądź przyciemniając smolistą czernią. Patrząc na to, co wyprawiała z kijkiem, tacką oraz pięcioma puszkami blondyn łapał się za głowę, a ona tylko wystawiała mu język, śmiała się i śmiała. Dobry humor nie opuszczał jej ani na moment. Czuła się lekka jak piórko. Było jej jakoś tak... radośnie. Przyjemnie. Rześko. Zresztą czemu się dziwić, wiosna na dobre zagościła w jej sercu.
"Podasz mi wałek? Chciałabym zobaczyć jak to będzie wyglądać na ścianie" rzuciła, ruchem głowy wskazując na nierozpakowany karton z remontowymi niezbędnikami.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po wszystkim, co jej powiedziedział, Eric poczuł się jak ostatni, bezwzględny, parszywy robal, który zasługuje tylko na to, aby go rozdeptać. Przez chwilę nawet miał nadzieję, że Aimee go rozgryzie, że zerwie kurtynę kłamstwa i zarzuci mu manipulację jej uczuciami, igranie z jej wrażliwością oraz wykorzystywanie jej dobrego serca. Ale nie. Uwierzyła mu, a to jeszcze bardziej go dobiło. Teraz jednak nie mógł się wycofać, dlatego uśmiechnął się szeroko, gdy dotknęła jego rękę i przykrył jej dłoń swoją dłonią. W innych okolicznościach wykorzystałby zapewne jej przymierzanie się do całusa w policzek i w ostatniej chwili ustawiłby twarz w taki sposób, aby pocałowała go w usta, ale nie był w stanie się na to zebrać. Pokiwał głową dając znać, że nie ma nic przeciwko w przygotowaniach pokoju małego, w końcu na razie nie miał innych planów i pomachał jej z uśmiechem na odchodne, kiedy znikła w swoim pokoju.
Z ulgą przyjął chwilę samotności. Mógł na szybko zebrać myśli, ustalić jakiś plan działania, choć nic innego oprócz kontynuowania tej gierki nie przychodziło mu do głowy. Teraz czuł się źle, ale z czasem będzie lepiej. Nie kłamał co do jednego - naprawdę dobrze czuł się w jej towarzystwie. Za dobrze. Może ostatecznie nie będzie tak strasznie, jak mu się wydaje?
Dla uspokojenia nerwów rozgościł się w kuchni i wypił szklankę zimnej wody, choć najchętniej wpakowałby pod kran głowę, aby pozbyć się całego tego kombinatorstwa, w jakim się zagrzebał. Kot łaził za nim noga w nogę czując niepewność nowego miejsca. Eric wyciągnął z plecaka miski zwierzaka, do jednej nalał mu wody, do drugiej wsypał suchej karmy i postawił to gdzieś w kącie, gdzie psiaki nie będą miały dostępu. Rozpakowanie wszystkich rzeczy zajęło mu kilkanaście minut, resztę czasu spędził na uspokajaniu myśli w postaci przeszukiwania ofert pracy i bezmyślnego scrollowania mediów społecznościowych. Nawet nie zauważył, kiedy Aimee gotowa do malowania wyszła ze swojego pokoju. Uśmiechnął się na jej widok; naprawdę szczerze. Podniósł się z kanapy, zmienił koszulkę na jakąś rozciągniętą, a spodnie na wytarte stare jeansy i on także mógł przejść do pustego pokoju, jaki w przyszłości miał zająć ich syn. Rozejrzał się ciekawie w środku i ostatecznie spojrzał na to, co wyczyniała Aimee.
- Jesteś pewna, że wiesz, co robisz? - zapytał z powątpiewaniem, kiedy to dolewała jedną farbę, to drugą i wychodziła z tego niezidentyfikowana papka w kolorze… równie niezidentyfikowanym. - Wiesz, że istnieje coś takiego jak automatyczny mieszalnik farb? Idziesz do nich z próbnikiem i maszyna sama miesza ci kolor jaki chcesz? - zapytał unosząc brew, kiedy zbliżał się, aby przyjrzeć się lepiej jej poczynaniom. - I czy to w ogóle bezpieczne w ciąży? To jednak chemia… - już miał dać jej wałek do ręki, ale zawahał się zaniepokojony. Podparł ręce na biodrach i jeszcze raz omiótł spojrzeniem pomieszczenie, a w jego głowie zaczęły pojawiać się różne wizje. - Nie chcesz jakoś spersonalizować tego pokoju? Zaplanowałaś w ogóle wystrój instagramowy czy bardziej szalony? Dziecko ma matkę artystkę, może warto zaszaleć nie tylko z… intrygującym kolorem, ale i ogólnie jakimś ciekawym motywem? - zapytał dosyć nieśmiało, bo jednak on z tworzeniem sztuki nie miał za wiele wspólnego, a ciągle nie czuł się tutaj na tyle swobodnie, żeby z pewnością siebie rzucać pomysłami. Uświadomił sobie jednak, że jak coś nie wyjdzie, w razie czego można zamalować lub dać warstwę tapety, więc co mu tam! - Chodź! - pociągnął ją za rękę i ustawił plecami przy ścianie. - Pomyślałem, że możemy na ścianie odrysować swoje sylwetki - trzymając ją za rękę ustawił się obok niej plecami do ściany i palcem obrysował swoje i jej ramię pokazując jej także niewerbalnie, co ma na myśli - i każde z nas uzupełniłoby swoje odbicie po swojemu? - zaproponował przylegając ściśle do ściany. - Mama i tata obecni nawet wtedy, kiedy nie ma ich fizycznie przy maluchu… - dorzucił jeszcze dla podparcia czymś swojego pomysłu i wzruszył ramionami na wszelki wypadek, gdyby chciała zbagatelizować jego propozycję.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jesteś pewna, że wiesz, co robisz? Naprawdę o to pytał? Ją, która swego czasu praktycznie mieszkała w pracowni Gwendolyn Graham, malując dzień i noc. Niepewna intencji blondyna na moment przestała mieszać w wiadrze, wyprostowała się, a potem posłała mu pytające spojrzenie, unosząc przy tym wymownie do góry brew, zupełnie jakby tą jedną insynuacją podważył cały jej warsztat. Po prawdzie, w tych kilku gestach zawartej było więcej chęci zwykłego z nim się poprzekomarzania, a nie autentycznej urazy, z tym nie musiała jednak się tak od razu zdradzać. Niech się Milton trochę pozastanawia, a co. Sam od kiedy się poznali konsekwentnie mieszał jej w głowie, to też chociaż w ten sposób mogła mu się odpłacić.
Na jego kolejne pytanie nie wytrzymała i parskła śmiechem, zupełnie jakby powiedział jej coś niesamowicie zabawnego. "Automatyczny mieszalnik farb? Pfff, też mi coś. Amatorszczyzna" skwitowała wystawiając mu język. Wchodząc do sklepu i widząc te wszystkie palety nie mogła się zdecydować. Wybór był za duży, a ją od rozglądania się dookoła i intensywnego myślenia zaczynała boleć głowa. Zdecydowanie wolała podjąć decyzję we własnych czterech kątach i samodzielnie stworzyć wymarzony odcień. W tym przypadku przepiękny, mroźny błękit, na którym farbami akrylowymi miała zamiar stworzyć przeogromny, zachwycający mural, przedstawiający las z Alicji w Krainie Czarów, jej ulubionej bajki z dzieciństwa.
"Nie chcesz dać mi wałka? W porządku. Ty malujesz, ja koordynuję. Nie wiem kto na tym lepiej wyjdzie" uśmiechnęła się przebiegle, bo co tu dużo mówić. Taki układ, przynajmniej chwilowo, naprawdę jej odpowiadał.
Kiedy Eric nieśmiało zapytał o to, czy zaplanowała już wystrój pokoju maluszka, jej serce zrobiło fikołka. Lubiła to, kiedy się o nich troszczył, przejmował inicjatywę, wykazywał zainteresowanie. Dawał znać, że mu na nich zależy i że dla obojga chce jak najlepiej. Czuła się przy nim bezpieczna i cholera. Miała wrażenie, że dostała drugą szansę od losu. Że wszechświat wreszcie ją wysłuchał i postawił ją jej drodze mężczyznę, z którym dane będzie jej stworzyć szczęśliwy, pełny miłości i wzajemnego szacunku związek.
Pochłonięta własnymi myślami, w pierwszym momencie nawet się nie zorientowała kiedy Milton złapał ją za rękę i pociągnął ją bliżej siebie. Dopiero, kiedy ustawił ją plecami do ściany, stanął obok i palcem zanurzonym w farbie zaczął obrysowywać kontur jej ciała, dotarło do niej co się dzieje. I wow, na moment ze wzruszenia mowę jej odjęło. Zwłaszcza, gdy mężczyzna zaczął tłumaczyć co stało za jego pomysłem. "Mama i tata obecni nawet wtedy, kiedy nie ma ich fizycznie przy maluchu… to zdanie jeszcze przez moment brzęczało jej w uszach powodując przyjemne ciepło rozchodzące się po klatce piersiowej i kolejne już tego południa, łzy wzruszenia ściekające po policzku.
"To...to świetny pomysł" wydusiła ze ściśniętym gardłem. I choć co w jej sytuacji zrozumiałe, winne wszystkiemu były hormony ciążowe, nie chciała, żeby blondyn pomyślał sobie, że straszna z niej beksa, dlatego już moment później wytarła dłońmi mokre policzki i postanowiła obrócić wszystko w żart. "Spróbuj mnie tylko namalować taką grubą. Jeśli na swoim rysunku nie odejmiesz mi przynajmniej 15 centymetrów w talii, już do końca życia się do Ciebie nie odezwę" rzuciła buńczucznie. A potem nie czekając na jego reakcję pchnęła go lekko, żeby wrócił pod ścianę i aby ułatwić mu zadanie, dokładnie obrysowała kontur jego sylwetki. Na koniec ciapiąc nowego lokatora farbą po policzku, bo... gdyby tego nie zrobiła, nie byłaby sobą. "To co?" zapytała zaczepnie, zadzierając do góry głowę i patrząc mu prosto w oczy. A wtedy serce znowu załopotało jej w klatce piersiowej. Jej usta udruchowo się rozchyliły, a oddech niebezpiecznie przyspieszył.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Autentycznie się ucieszył, gdy jego pomysł spodobał się Aimee i radosny uśmiech momentalnie wykwitł na jego ustach. Już-już chciał uzupełnić swoją wizję dodatkowymi szczegółami, kiedy zobaczył łzy na jej policzkach. Powinien wiedzieć, że to ciążowe wahania nastrojów, jednak przejął się jej nagłym wzruszeniem w jego opinii nieadekwatnym do całego zajścia. Zanim w ogóle zdążył zareagować, Aimee już rozładowała sytuację żartem, na który Eric parsknął krótko przez nos. No pewnie, a czego innego mógł się po niej spodziewać, jak nie próby odjęcia sobie kilku kilogramów, które szybko zgubi po porodzie. - No nie wiem, chyba powinienem przedstawić rzeczywistość taką, jaka jest. Zaryzykuję… - Uśmiechnął się zaczepnie, dotykając lekko jej brzucha na wysokości talii, któremu nie zamierzał odejmować ani jednego centymetra. Znając jej gadulstwo i tak nie było opcji na milczenie dłuższe niż kilkanaście minut. Co absolutnie mu nie przeszkadzało. Tak jak lubił przebywać w jej towarzystwie, tak samo lubił jej słuchać, nawet jeśli czasami wyrażała się z przesadną egzaltacją albo nadmiernym optymizmem, który działał mu na nerwy. Ale to była cała ona - mówiła I robiła, co podpowiadało jej serce.
Chciałby powiedzieć to samo o sobie.
Na szczęście nie myślał o tym długo, bo zaraz został przyparty do ściany, a kilka chwil później jego kontur już odbił się na ścianie naniesiony wprawną do pędzla dłonią artystki. Eric przymknął dosłownie na sekundę oczy, gdy Hale zwieńczyła swoje dzieło soczystym kleksem na jego własnym osobistym policzku. A kiedy powieki otworzyły się ponownie, ujrzał ją stojącą tak blisko i rozpromienioną, że serce przyspieszyło mu gwałtownie w klatce piersiowej i nie mógł oderwać wzroku od jej oczu.
Zaczepne To co? dźwięczało mu w uszach trochę jak echo stłumione przez przepływającą pod zwyższonym ciśnieniem krew, która szumiała jak rwąca rzeka puszczona przez otwierającą się tamę.
No właśnie Eric - to co? Gdyby rzeczywiście było tak, jak powiedział wcześniej, zachowałby się intuicyjnie - przyciągnąłby ją do siebie (albo przyparł do ściany, bez różnicy) i złączyłby ich usta w pocałunku. Bez zastanowienia. Stary Eric przecież nie myślał nad konsekwencjami swoich czynów i właśnie do tego ją przyzwyczaił. Bliska odległość jej ciała, roziskrzone spojrzenie, rozchylone usta - wszystko to go prowokowało, krzyczało: halo, na co czekasz?! I chociaż bardzo tego chciał, nie potrafił. Gryzły go wyrzuty sumienia, a z drugiej strony nie zrobił też tego z szacunku do Aimee. Choć takie myślenie było ironiczne samo w sobie, skoro godzinę wcześniej zadeptał wszelkie resztki szacunku do samego siebie oszukując ją w tak ważnej kwestii, jaką były uczucia do niej.
Odpowiedzialność ssie.
- Testujesz moją cierpliwość, mała? - zagaił z uśmiechem unosząc brew, ale nie odsunął się od niej. - Wiesz dobrze, jak to się skończy. Ja cię pocałuję, ty oddasz pocałunek i zanim się nie spostrzeżemy, wylądujemy na podłodze i to ona będzie finezyjnie pomalowana w odbicia i smugi z naszych ciał - w sumie jakby się nad tym zastanowić, to mógłby coś takiego wypraktykować. Nawet chciał ją zapytać, czy ma w swojej karierze artystycznej podobny "obraz", jednak w porę ugryzł się w język. - Nie powiem, że tego nie pragnę, w ciąży dalej jesteś cholernie seksowna, a ja fizjologii nie oszukam - zerkając w dół na wybrzuszenie spodni parsknął śmiechem, trochę autoironicznym, bo chociaż w tym jednym był z nią szczery. - Od tamtego razu, kiedy… Od kiedy zrobiliśmy małego - nie było sensu się krygować i sztuka eufemizmów na jedno proste określenie - z nikim nie spałem i chociaż ciało domaga się bliskości krzycząc "ogarnij się, debilu, i działaj!", tym razem chcę na to zasłużyć, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało w moich ustach. - Złapał ją za rękę, aby mu nie uciekła nigdzie. - Naprawdę to przemyślałem, Aimee. Byłem o krok od tego, żeby stracić wszystko. Nawet dwa razy - miał na myśli oczywiście tamten wieczór na moście i niedawny proces, podczas którego uniknął więzienia. - Zrozumiałem, że na kłamstwach daleko nie zajadę. I tym razem chcę robić wszystko tak, jak należy. - Znów ironia, bo chociaż dla odmiany powiedział prawdę - naprawdę to zrozumiał - to jednak zagłębiał się w oszustwo z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie miał serca czy rozumu? Przez całe jego trzydziestoletnie życie naprawdę nikt nigdy mu nie powiedział, że nie powinno się igrać z kobietami w ciąży? Już, już miała obelgę na końcu języka, kiedy w ostatnim momencie postanowiła zasznurować usta i posłać mu spojrzenie pod tytułem "jeszcze zatęsknisz za moim głosem. Co prawda jej bojowe nastawienie nie trwało długo, jakby mogło, kiedy w tak zaczepnym geście przyłożył dłoń do jej brzuszka i zerknął na nią tymi swoimi dużymi, pięknymi oczami; spojrzeniem przewiercając ją na wylot, przenikając najbardziej wrażliwe zakątki duszy.
I kiedy tak stali blisko siebie, brudni od farb, oszołomieni, zniecierpliwieni, podekscytowani - naprawdę czekała na to, aż Eric pokona dzielący ich dystans i pocałuje ją tak, jakby nie miało być jutra. Gwałtownie, zachłannie, namiętnie. Rozpaczliwie wręcz pragnęła poczuć na sobie ciepło jego ciała, ten przyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa, serce łomoczące w klatce piersiowej, krew buzującą w żyłach, przyspieszony oddech.
On jednak zamiast wykonać ten pierwszy krok, stał nieruchomo i uważnie się jej przyglądał. Zaklinała go, w myślach pytając "no dalej, na co czekasz?", ale on zdawał się nie słyszeć jej wołania. "A niech Cię szlag, Milton. Dlaczego nigdy niczego mi nie ułatwiasz?". Była już gotowa zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę, złapać go za koszulkę i przyciągnąć do siebie, kiedy w końcu się odezwał.
Testujesz moją cierpliwość, mała? Na jego słowa nie mogła się nie uśmiechnąć. Cholernie ją rozczulało, kiedy zwracał się do niej właśnie w ten sposób. Tym bardziej, że nigdy nie słyszała, aby do kogokolwiek zwracał się w tak pieszczotliwy sposób. Bez wątpienia było to coś, dzięki czuła się naprawdę wyjątkowa. Dzięki czemu, miała nadzieję, że wyjątkowa jeat we właśnie jego oczach. "Może" rzuciła figlarnie, zwilżając usta koniuszkiem języka. Wizja tego, w jakim kierunku mogłyby potoczyć się ich losy tego południa nie napawała jej trwogą, jakąś dziwną obawą, że nie, nic z tych rzeczy, nie wypada. Ba, z każdym słowem blondyna była coraz bardziej rozochocona i podekscytowana. Gotowa do tego, żeby plan wcielić w życie. Tu i teraz. Nie zwlekając ani chwili. Wystarczająco długo już na niego czekała. Nie chciała tracić ani sekundy.
"A więc sądzisz, że jestem seksowna?" zapytała nieskromnie, licząc na to, że uda się jej wyciągnąć od niego jeszcze kilka komplementów. Czego by jej jednak nie powiedział, nic nie mogło się równać z wybrzuszeniem kryjącym się pod materiałem jego spodni, bo czyż spontaniczna erekcja nie była najwyższym możliwym dowodem uznania? Nie mogąc powstrzymać się od bewstydnego wpatrywania się w jego krocze, z trudem przełknęła ślinę, po kilkunastu sekundach wreszcie zmuszając się do tego, żeby w przenieść wzrok nieco wyżej, wyżej, koniec końców wbijając go w jego przystojną twarzyczkę.
Ulga, jaką poczuła, gdy powiedział, że od momentu, w którym się poznali z nikim innym nie sypiał była nie do opisania. Do tej pory nie była pewna, czy blondyn spotyka się z innymi kobietami, czy też nie. Teraz kiedy sytuacja się wyjaśniła, pełen ekscytacji uśmiech znów pojawił się na jej twarzy, bo czy to czasem nie oznaczało, że nie chciał zaprzepaścić ich relacji i na nią czekał? I miał zamiar czekać tak długo, aż wszystko się w końcu ułoży, a ich seks nie będzie już przypadkowym, nerwowym uniesieniem a słodkim i czułym aktem? Jeszcze żaden facet nie zadał sobie tyle trudu i wysiłku, aby pokazać jej jak bardzo ją szanuje. Prawdopodobnie, to była najbardziej urocza rzecz, jaką ktoś dla niej zrobił. Zazwyczaj bowiem faceci usilnie starali się jej dobrać do majtek, a kiedy nie miała ochoty pójść na całość na pierwszej randce nazywali ją dziwką i tracili zainteresowanie, przerzucając je na kolejną potencjalną ofiarę.
"W porządku" zaczęła, szukając odpowiednich słów. Była zaskoczona i poruszona i tak naprawdę nie wiedziała, co powinna w tej sytuacji powiedzieć. Nie chciała jednak zostawiać mężczyzny z głuchą, pozostawiającą zbyt szerokie pole do interpretacji ciszą. "Nie musimy się spieszyć, mamy dużo czasu" kiedy złapał ją za rękę, splotła ze sobą ich palce, kciukiem delikatnie głaszcząc wierzch jego dłoni. "Wiedz tylko, że gdy nadejdzie w końcu ten moment, wycisnę z Ciebie wszystkie soki i przez tydzień nie wypuszczę Cię z sypialni" uśmiechnęła się lubieżnie. "Poza tym, lepiej już teraz zacznij się zastanawiać nad tym, jak możesz mi się odwdzięczyć? Przez Ciebie mam braki w orgazmach, ja też z nikim się nie spotykałam" pokiwała głową, trącając jego policzek nosem. Cieszyła się z tego, że udało się im wszystko wyjaśnić i oczyścić atmosferę. I chociaż miała nadzieję na nieco inne zakończenie południa, przesadnie nie narzekała. Ba, humor jej dopisywał. Chciało się jej tańczyć, skakać i Bóg wie co jeszcze. Wszystko przez jedną, kołaczącą w jej głowie myśl: ich znajomość właśnie wskoczyła na wyższy poziom.
"Skoro nici z seksu, koniec przerwy, wracamy do malowania. Twój kontur już gotowy, czekam na swój" nie czekając na jego reakcję ustawiła się grzecznie przy ścianie, poprawiła włosy, a następnie wzięła głęboki wdech, jakby dzięki temu jej kontur miał wydać się choć odrobinę szczuplejszy. Niestety, nic z tego. Obwód w pasie magicznie się nie zmienił, a ona musiała uporać się z gorzkim smakiem rozczarowania. "To nie fair. Powinieneś solidarnie przytyć razem ze mną. Choćby i pięć kilo, żebym nie czuła się taka gruba. Wyobrażasz sobie jakbym w tym stanie na Ciebie weszła? Przecież mogłabym Cię połamać" niezadowolona wydęła dolną wargę, ze złością chlapiąc farbą po ścianie. Skoro miał to być artystyczny mural, nic nie stało na przeszkodzie, prawda? "Jak skończymy z sylwetkami, pomożesz mi z resztą? Myślałam, żeby w tym miejscu namalować las z Alicji w Krainie Czarów" wyjaśniła, na powrót się uspokajając. Pytanie tylko, na jak długo?
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wyczuł jej potrzeby dopieszczenia własnego ego dodatkowymi komplementami. Może i by to zrobił, ale to, jak Aimee na niego spojrzała… to, jak szeroko i szczerze się uśmiechnęła… nie wiedział, co działo się w jej głowie, ale pod nim ugięły się kolana. Znał doskonale to spojrzenie. Pełne zaangażowania, pragnienia, zaufania i oddania. Poczuł ucisk w dołku. Tak dawno nie doświadczył tego uczucia! Uciekał przed nim latami nie chcąc przeżywać powtórki z rozrywki. Przygryzł policzek od środka, bo cholera, to była jedna z przyjemniejszych rzeczy, jakie mu się przydarzyły od dawna. Po umorzeniu procesu poczuł ulgę i lekkość. Ale dzisiaj, stojąc kilkanaście centymetrów od Aimee i mówiąc o uczuciach, o szacunku do niej… Przez chwilę, krótką, niedorzeczną, absurdalną pomyślał, że mógłby patrzeć w te oczy codziennie...
Jej reakcja wybudziła go z tych rozmyślań. Przynajmniej odetchnął z ulgą, że nie wybuchnęła płaczem. Relacja z kobietą w ciąży - szczególnie tak emocjonalną jak Aimee - która nie powinna się denerwować, była niczym rozbrajanie bomby. Tym razem udało mu się powstrzymać wybuch, ale stąpał po cienkim lodzie i był świadomy, że jeden fałszywy krok i czeka go katastrofa. A to W porządku naprawdę było w porządku. Ale Aimee nie byłaby sobą, gdyby zostawiła to w tak prostej formie. Parsknął krótko na jej obietnico-groźbę kręcąc głową z rozbawieniem i - pod wpływem impulsu, którego nie był w stanie w sobie stłumić - skradł jej szybkiego całusa. - Myślę, że będę w stanie wziąć to na klatę. - Puścił jej oczko uśmiechając się trochę przepraszająco, a trochę zaczepnie. Właściwie to fakt, że Aimee z nikim się nie spotykała od kiedy się przespali, powinien traktować jako przeszkodę w dalszej swojej intrydze. Gdyby miała kogoś “w zastępstwie”, łatwiej przełknęłaby gorycz rozczarowania, jakie niewątpliwie czekało ją u boku Miltona. A jednak zamiast tego był irracjonalnie zadowolony, jakby mógł mieć do tego jakiekolwiek prawo. Nie mógł ukryć tego, że humor mu się poprawił po jej wyznaniu. Dlatego klasnął w ręce radośnie biorąc się do roboty. Kiedy ustawiła się przy ścianie pierwsze, co Eric zrobił, to roztarcie swojej plamy z policzka na jej nosie i policzku. - Należało ci się! - rzucił szybko na usprawiedliwienie i zaczął malować kontur, żeby nie mogła się odwdzięczyć tym samym. - Nie wierć się, bo “przez przypadek” dorzucę ci kilka centymetrów w talii - zagroził z rozbawieniem i przykucnął, aby odrysować jej nogi. Szybko poszło i gdy już się wyprostował zauważył, że w kilku miejscach pobrudził jej farbką ubranie. No cóż, trudno. Ale z plamami wydawała się jeszcze bardziej radosna, o ile w ogóle było to możliwe. - Pięć kilo? Nie wiem, czy stać mnie na tyle jedzenia, żeby przytyć. Obawiam się, że moja przemiana materii może mieć w tym temacie odmienne zdanie. Ale jeśli tego sobie życzysz - twoje życzenie jest dla mnie rozkazem! - skłonił się niczym prawdziwy dżentelmen. - Tylko potem proszę nie narzekać, że się zapuściłem! - Dla symetrii pacnął najpierw ją pędzlem w drugi policzek, a później siebie, żeby od niej nie odstawać. A chwilę później przerzucił ją sobie przez ramię, aby sprawdzić, czy byłaby w stanie go połamać. - Nope, może nie jestem siłaczem, ale daleko jeszcze ci brakuje do tego, żeby mnie połamać. Aimes, jesteś lekka jak piórko, nawet w dwupaku - odstawił ją na podłogę, bo hello, przecież mieli jeszcze robotę do zrobienia! - Masz jeszcze jakieś inne farbki? - głupie pytanie, zamieszkał u malarki. - Nie chcę w konturze narysować siebie tylko “coś swojego”, a ten kolor… - z powątpiewaniem spojrzał na efekt mieszania tego, co Aimee wytworzyła wcześniej - nie do końca oddaje moją osobowość - uśmiechnął się wesoło kącikiem ust i gdy kobieta zaproponowała namalowanie obrazka z bajki, pokiwał głową z aprobatą, że to dobry pomysł, był jednak drobny problem: - Uwierz mi, nie chcesz, żebym dotykał się do tego obrazka. Jestem raczej kiepskim artystą. Mogę za to poskładać mebelki, z tym poradzę sobie lepiej. - Wzruszył bezradnie ramionami, bo uzupełnienie konturu to jedno, a stworzenie czegoś “ładnego”, to już zupełnie inna para kaloszy! Zaraz jednak dodał dwa do dwóch i połączył “las” z “Alicją w Krainie Czarów” i coś mu się nie zgadzało… - Ale czekaj, taki creepy, z filmu Burtona, jesteś pewna? - zrobił wielkie oczy, bo właśnie ten ciemny i mroczny las stanął mu przed oczami w tej wersji. A to chyba nie były odpowiednie widoki dla niemowlaka. Ale co on tam wiedział o rodzicielstwie? Może to było jakieś nowoczesne spojrzenie na wychowywanie dzieci? I wtedy uświadomił sobie, że naprawdę nie ma pojęcia o tym, jak postępować z dzieckiem. Jak będzie wyglądał poród. Czego oczekuje się od ojca. Zmroziło go lodowate przerażeniem, że nie ma szans, że sobie poradzi. - Aimee… ja chyba nic nie wiem, o dzieciach, wiesz? - rzucił niby niezobowiązująco, trochę z paniką w głosie. - A jeśli przez przypadek coś mu zrobię i nawet tego nie zauważę? Albo… albo... nie wiem, coś przeoczę? - dopytał z przejęciem. Strach i wątpliwości zalały jego głowę potężną falą i nagle przestało mu być tak zabawnie z faktem, że odświeża właśnie pokój dla dziecka. Myślał, że zajmowanie się kotem było odpowiedzialne? Kot był niezależny, sam o siebie zadbał, o ile dało mu się jeść i posprzątało kuwetę. A dziecko… dziecko wymagało uwagi i umiejętności dwadzieścia cztery godziny na dobę. I kiedy sobie to uświadomił, zaczął panikować jeszcze bardziej, bo od tego nie było już ucieczki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Całusa. Skradł jej jednego całusa. To nawet nie był nawet prawdziwy pocałunek, ledwie muśnięcie ust, a jednak poziom jej szczęścia natychmiast poszybował ku górze. Uwięzione w brzuchu stado motyli zatrzepotało skrzydełkami, powodując przyjemne łaskotkanie. Nagły wyrzut adrenaliny sprawił, że w uszach jej zaszumiało, świat zawirował, a wszystko stało się takie kolorowe i wyraźne. Po prostu piękne. Jakby cofnęła się w czasie i znów była pełną nadziei, z optymizmem patrzącą w przyszłość, zakochaną nastolatką. Jakby Eric nie był kolejnym z mężczyzn, których los postawił na jej drodze, a tym pierwszym, który na dobre zawrócił jej w głowie i skradł jej serce. Czego nie planowała, na co nie liczyła. O czym nie myślała ani czego sobie nie wyobrażała. Milton jednak z buciorami władował się w jej życie, bardzo szybko stając się ważną, niemal najważniejszą jego częścią. Chciała go, pragnęła, potrzebowała. Rozbita, poturbowana, okrutnie potraktowana przez zły świat, przy nim czuła się kompletna. Bezpieczna.
Chociaż pewnie nie powinna. Było już jednak za późno na odwrót. Wsiąkła w tę relację bez końca. Całą sobą.
"Trzymam za słowo" uśmiechnęła się zadziornie. Miała w sobie zdecydowanie zbyt dużo niespożytkowanej energii, a do tego szalała w niej burza ciążowych hormonów. Chyba jeszcze nigdy nie była tak nakręcona jak teraz. Miała wrażenie, że gdyby tylko Eric zmienił zdanie, mogłaby się z nim kochać cały dzień i pół nocy i nie miałaby dość. Od czasu do czasu jedynie robiłaby sobie przerwę na to, żeby coś zjeść i odpowiednio się nawodnić, a potem że zdwojoną siłą wracałaby do działania. Dlatego chociaż rozumiała i szanowała jego decyzję, jakaś jej część była odrobinę zawiedziona, bo cholera. Niedługo nadejdzie czas rozwiązania, a ona jeszcze nigdy nie uprawiała seksu będąc ciężarną i cały czas zastanawiała się, jakie to uczucie? Zbliżone do doświadczeń z przeszłości, a może jednak zupełnie do nich niepodobne? Myślała o tym, jak reagowało by jej ciało? Czy domagało by się pieszczot nieco innych niż zazwyczaj? Okazało się hiperwrażliwe na dotyk w jakiś dziwnych miejscach, na przykład za uszami? Zaskoczyło ją nowo nabytymi preferencjami? "Hej!" pisnęła, kiedy tak brutalnie wyrwał ją z zamyślenia, a przy tym ubrudził jej policzki i czoło odrobiną farby. "Ach, tak? Spróbuj tylko przypadkiem dołożyć mi kilka centymetrów w pasie, a ja przypadkiem powybijam wszystkie sprężyny w kanapie" zagroziła, mrużąc groźnie oczy, zupełnie tak, jakby miało to z niej uczynić poważnego, budzącego postrach przeciwnika. Zapomniała tylko o jednym. O tym, że jej strój - różowy sportowy stanik oraz spodnie ogrodniczki - niweczyły te starania. Chciała być równie przerażająca co rozgniewana Monica, a była zakręcona jak Phoebe.
Zresztą, i tak nie sądziła, że długo uda im się funkcjonować w dwóch osobnych pokojach. Obstawiała, że prędzej czy później jedno z nich się wyłamie i złoży drugiemu nocną wizytę. Zwłaszcza, że lubili spanie w jednym łóżku, to bezkarne przytulanie się do drugiej osoby i kłócenie o kołdrę. Jak stare, dobre małżeństwo.
"Obiecuję nawet się nie zająknąć" puściła mu oczko. Nim zdążyła jednak powiedzieć czy zrobić coś więcej, ten bez ostrzeżenia przerzucił ją sobie bez ramię i okręcił wokół własnej osi. Pisnęła radośnie, a kiedy odstawił ją na ziemię, głośno się zaśmiała. Czuła się przy nim lekka jak piórko. A to, że powiedział, że dźwignięcie jej nie sprawiło mu żadnego problemu jedynie poprawiło jej humor, bo co zrobić. Jako była anorektyczka najbardziej doceniała komplementy dotyczące wagi oraz ogólnego wyglądu. Idealnie się więc wstrzelił.
"Mam całe mnóstwo farbek" wyszczerzyła się w uśmiechu, na moment wycofując się z pokoju, wracając z całym zestawem przyborów malarskich. To do dzieła! Sama wciąż nie była pewna, w jaki to sposób chciała wypełnić swój własny kontur. Postanowiła jednak przesadnie się nad tym nie zastanawiać, zamoczyła pędzel w czarnej farbie i przytknęła go do ściany i pozwoliła, aby to on ją poprowadził.
"Wiesz co mówią, że malować każdy może! Nie każę Ci malować dostojnego jelenia, ale z drzewem myślę, że bez problemu sobie poradzisz" entuzjastycznie pokiwała głową. "A mebelki możemy skręcić razem. Lubię majsterkować" dodała, ani na moment nie tracąc pogody ducha.
Nawet wtedy, gdy Erica ogarnęły wątpliwości.
W milczeniu wysłuchała jego obaw, pozwoliła mu zrzucić z ramion ten ciężar, a następnie odłożyła pędzel, podeszła do niego i chwyciła go za obie dłonie.
"Spójrz na mnie" poprosiła miękko, a kiedy to zrobił uśmiechnęła się lekko, wspięła na palce i ucałowała go w czółko.
"Nie zrobisz mu krzywdy. Będziesz świetnym tatą, a wiesz skąd to wiem? Bo kiepski rodzic w ogóle by nie zawracał sobie tym głowy. Nie przejmowałby się, nie martwił, nie stresował" zaczęła uspokajająco głaskać go kciukiem po wierzchu dłoni. "Nie musimy wiedzieć wszystkiego. Kiedy mały przyjdzie na świat, będziemy się uczyć razem z nim. Powoli, powolutku. W naszym własnym tempie" obiecała, trącając go lekko nosem. "Damy sobie radę, okej? nieśmiało musnęła jego wargi swoimi ustami. Raz, a potem drugi. Nieco bardziej pewnie. Jakby przestała bać się tego, że mógłby ją znowu odtrącić. "Nie boję się tego, co stanie się po tym, jak Eliott do nas dołączy. Jedyne czego się obawiam to porodu, nawet jeśli wiem, że nie będę musiała rodzić siłami natury tylko będę miała cesarkę. Pomyślałam, że może dobrym pomysłem byłoby wybrać się do szkoły rodzenia, oswoić z tematem? Chciałbyś pójść ze mną?" zapytała chowając głowę pod jego ramieniem, mocno wtulając się w jego klatkę piersiową.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Te wszystkie dwuznaczne gesty, prowokacja w głosie, oblizywanie warg wcale nie pomagało mu opanować swojego pragnienia. Jakiś wkurzający głosik z tyłu głowy podpowiadał mu, żeby pieprzył zasady - dosłownie i w przenośni - ale drugi, ze świecącym nad głową wielkim neonem “Wyrzut Sumienia” skutecznie zagłuszał ten pierwszy. Kto by pomyślał, że unikając jednej kary więzienia, wpakował się - dobrowolnie! - w tą o nazwie “wstrzemięźliwość seksualna”. Nie był do końca pewien, co było gorsze. A chociaż Aimee starała się wyglądać groźnie, to wywołała tylko reakcję śmiechową u Erica. Powybijane sprężyny nie zrobiły na nim większego wrażenia, ale cała ta sytuacja zakrawała o absurd, jakim bez wątpienia była. Zostawmy już temat wyglądu i wagi naszych bohaterów, a skupmy się na tym, co najważniejsze - czyli na samych bohaterach oraz ich poważnych (i tych mniej poważnych) rozterkach, szczególnie dotyczących umiejętności plastycznych. W trakcie krótkiej nieobecności Aimee Eric zastanawiał się, co powinien narysować w swoim konturze. Jego bagaż doświadczeń był dość pokaźny, ale nie wszystkie warto było przekazać dziecku. Co było w nim wartościowego? Zanim zdążył popaść w marazm związany z tym, że nie widział w sobie nic dobrego, Hale wróciła z pudełkiem farbek i od razu udzielił mu się jej dobry humor.
- W porządku, spróbuję, a co mi tam. Jeśli ma się tu wychowywać moje dziecko, niech od początku się uczy, można stworzyć sobie samemu własny świat i nawet jeśli nie będzie on idealny dla kogoś zewnątrz, to na pewno okaże się idealny dla tego, kto go sobie zbudował - stwierdził filozoficznym tonem wielkiego mędrca przytrzymując dostojną pozę z pędzlem uniesionym do góry. Zaśmiał się, bo dalej jego kontur pozostawał pusty. Chyba dzisiaj jeszcze nie był gotowy na wypełnienie go. - To może zaczniemy od tego lasu? Kontury później łatwiej będzie uzupełnić… - zaproponował jeszcze zanim dopadły go wątpliwości, które skutecznie obniżyły mu nastrój.
Był wdzięczny Aimee, że tak bardzo starała się go pocieszyć i podnieść na duchu. Chciałby wierzyć w to tak samo jak ona. Że same wątpliwości i obawy już świadczą na jego korzyść, ale nie był przekonany. Zawsze coś psuł. Zawsze. I o ile dorośli ludzie potrafili w mniejszym lub większym stopniu to akceptować, to jednak dziecko będzie zależne od niego. Od niego będzie zależało, czy wyrośnie z małego dobry, czy zły człowiek. Stąd zrodziło się w jego sercu i głowie pytanie - czy na pewno on był odpowiednią osobą do tego, aby wychowywać młode pokolenie? On, który zbuntował się, przekroczył granicę prawa, a ostatecznie i tak udało mu się uniknąć odpowiedzialności dzięki nieczystym zagraniom i na pewno horrendalnym łapówkom? Żołądek zacisnął mu się w supeł i zagryzł wargi. Słuchając tego przekonania w głosie Aimee kiwał głową i aż łzy stanęły mu w oczach. Była pierwszą osobą od dawna, która - znając jego przeszłość - uwierzyła w niego. - Aimee… - aż nie wiedział co powiedzieć. Do wątpliwości doszły wyrzuty sumienia, że ją oszukiwał. Pozwolił jej ustom zmyć to uczucie, gdy składała na jego wargach kolejne pocałunki. A on poddawał się im i odwzajemniał je dość nieśmiało, acz z ciepłą wdzięcznością za jej wyrozumiałość i cierpliwość. - Chyba masz rację, poradzimy sobie. Jakoś. Jeszcze jest trochę czasu, żeby czegoś się nauczyć. Ludzie jakoś wychowują swoje dzieci, prawda? - próbował tym podbudować siebie samego, ale w sumie przyszło mu do głowy, że w dzisiejszej dobie internetu na pewno znajdą jakieś źródło wiedzy na temat niemowląt. Chociaż niekoniecznie miał na myśli szkołę rodzenia, która w uszach Erica brzmiała przerażająco. Znał to tylko z filmów i seriali, a tam kobieta siedziała najczęściej na dużej piłce i uczyła się oddychać. I albo towarzyszył jej partner, który myślami ewidentnie był gdzieś daleko, albo ona czekała, aż on się pojawi, a kiedy się nie pojawiał, sama kontynuowała zajęcia, rozczarowana, smutna i zazdrosna, że inne pary są kochające się i przede wszystkim w komplecie.
Uczestnictwo w szkole rodzenia Erica Miltona mogło właśnie tak się skończyć. Wymówki same nasuwały mu się do głowy, aby jak najszybciej wykręcić się z tego przedsięwzięcia. W dodatku bardzo łatwo przyszło mu wyobrażenie sobie Aimee w przedstawionej wyżej scenerii. Z załzawionymi oczami, ustami wygiętymi w podkówkę, drżącą wargą i poruszającymi się lekko ramionami w geście zawodu… Nie, nie mógłby jej tego zrobić.
- Tak, koniecznie musimy pójść razem na szkołę rodzenia! - zaanonsował z większym entuzjazmem niż zamierzał, ale liczył na to, że w ten sposób zamaskuje to nieprzyjemne uczucie, jakie towarzyszyło mu nawet przy wyobrażaniu sobie jej takiej załamanej. No i nie chciał dać po sobie poznać, że dalej przeżywa różne nieciekawe wewnętrzne dylematy moralno-filozoficzne. - A… ja będę mógł być przy porodzie? - zapytał dość niepewnie, bo mimo iż kiedyś siostra Aimee wytknęła mu, że na poród też się spóźni, to jednak nie brał tego na poważnie. - I w ogóle chodziłaś już na takie zajęcia? - zapytał mimochodem, niby obojętnie, starając się wybadać temat, bo jeśli potwierdziłaby się jego wizja, chyba nie mógłby jej spojrzeć w oczy po takim zachowaniu. Cholera, cholera, cholera! To się działo za szybko! Był jeszcze jeden element, który zwrócił szczególnie jego uwagę i nie mógł pozostawić go bez echa. - Ale... cesarka? - zapytał nieco zaskoczony. Naprawdę nie miał wielkiego doświadczenia w położnictwie, ale do tej pory wydawało mu się, że większość kobiet rodzi - jak zapewne określiłby to Eric - “normalnie”, a cięcie cesarskie wykonuje się zwykle ze wskazań zdrowotnych. A skoro Aimee wiedziała od razu, że będzie miała cesarkę… czy coś było nie tak z jej stanem zdrowia? Zapomniał na chwilę o malowaniu pokoju dziecięcego i skupił się na kobiecie. - Aimee, coś się dzieje? Jesteś na coś chora? - Może powinien o czymś wiedzieć? A te omdlenia nie wynikały tylko z niedokrwistości czy stanu ciąży?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Naprawdę nie widział w sobie niczego dobrego? Gdyby poprosił, żeby wymieniła trzy cechy, za które tak bardzo go uwielbiała, bez zastanowienia wymieniłaby przynajmniej pięć. Potrafił słuchać, był doskonałym towarzyszem przygód, nie brakowało mu fantazji. Zawsze potrafił ją rozśmieszyć. Wiedział w jaki sposób rozgromić burzowe chmury, zbierające się nad jej głową. Jak ją uspokoić, zmotywować do działania, dodać jej pewności siebie. Był oczytany. Ciężko było mu usiedzieć na miejscu, nie istniały dla niego żadne granice. Podróżował po świecie - z północy na południe, ze wschodu na zachód - i chłonął nowe kultury. Poznawał ludzi, próbował egzotycznego jedzenia. No i za każdym razem, kiedy z nim była czuła się tak, jakby wreszcie wszystko było na swoim miejscu. Jakby to, że uratowała go wtedy na moście nie było wcale przypadkiem.
"Pięknie powiedziane" uśmiechnęła się lekko. Może się tylko wygłupiał, może tylko sobie żartował, ale prawda, która kryła się za jego słowami... Najmocniej na świecie zależało jej na tym, żeby ich syn był świadom jednej, bardzo ważnej rzeczy. Tego, że nie musi być idealny, żeby być kochanym oraz, że nie musi być perfekcyjnym, żeby być szczęśliwym. On, jego życie, dobre samopoczucie to było coś więcej niż miłe dla oka zdjęcie z Instagrama czy fronty kuchennych szafek pasujące kolorem do blatu mebli.
"Niczym się nie martw. Do porodu zdążymy jeszcze je wypełnić" uśmiechnęła się szerzej. To miała być dla nich świetna zabawa, nie kolejny przykry obowiązek. Nie chciała stać nad Miltonem z batem i wywierać na nim presję, bo przecież zupełnie nie o to chodziło. Zresztą, nawet, gdyby i nie udało się im wyrobić na czas, mały Eliott nie zwrócił by na to najmniejszej uwagi. Nie byłby świadom, że coś jest nie tak. Czym tu się więc przejmować?
Już miała zapytać o to na głos, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że Eric martwi się zupełnie czym innym. Westchnęła bezdźwięcznie. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że ona sama nie miała wątpliwości. Że nie panikowała na myśl o zbliżającym się porodzie, o tym, czy na pewno dobrze sprawdzi się w swojej nowej roli. Z drugiej jednak strony towarzyszyła jej świadomość tego, że chce. Chce się nauczyć jak karmić piersią i jak zmieniać brudne pieluchy, jak trzymać niemowlę, żeby nie zrobić mu krzywdy. Jak je myć, kąpać, przebierać. Jak kołysać do snu i jak mocno przytulać. A przecież chcieć to móc. Początki może nie będą łatwe, ale za parę lat to właśnie je będą wspominać z największym sentymentem. Naprawdę szczerze wierzyła w to, że im się uda. Razem. Bo będą się wspierać, pomagać sobie, wzajemnie podpowiadać. Wspólnie przeżywać te wyjątkowe, niesamowicie intymne chwile.
Cii, nic nie mów" zanim łzy stojące mu w oczach zdążyły spłynąć po policzkach, starła je kciukami, a następnie z namaszczeniem wręcz pocałowała go w usta. Gdyby mogła w ten sposób zabrać cały jego ból, niepewność. Zrobiłaby to bez zastanowienia. Wszystko, byleby mu pomóc. Przynieść ulgę, ukojenie. Chwilę wytchnienia. Po latach udręki zasługiwał na spokój ducha. "Poradzimy sobie" powtórzyła po nim, gdy już doszedł nieco do siebie. "Od czego jest Internet i filmy poradnikowe na YouTube" puściła mu oczko, bo najwyraźniej myśleli dokładnie o tym samym.
Sugerując wspólne zapisanie się do szkoły rodzenia nie sądziła, że zgodzi się tak od razu. I że zrobi to tak entuzjastycznie. Myślała, że będzie musiała go namawiać i przekonywać. Cierpliwie tłumaczyć, że to nie jakaś modna fanaberia, a racjonalne podejście do rodzicielstwa, ich zabezpieczenie na wypadek, gdyby tfu tfu, coś miało pójść nie tak. Widząc, że jest całkowicie poważny, wcale się z niej nie nagrywa, aż rozszerzyła oczy ze zdumienia, a potem pisnęła radośnie, bo naprawdę bardzo, ale to bardzo się cieszyła.
"A chciałbyś być przy porodzie?" zapytała, zagryzając dolną wargę. Kiedy podczas wspólnych przekomarzanek z Drew zadała mu to pytanie, pobladł i odpowiedział, że nigdy w życiu. Za żadne skarby świata. Mógł trzymać jej włosy, gdy za sprawą porannych mdłości zwracała w łazience pół zawartości swojego żołądka, na krwawy horror się jednak nie pisał. Myśl, że Eric gotów był naprawdę stanąć na wysokości zadania sprawiła, że jej serce znowu zrobiło fikołka. "Nie, jeszcze się nawet nie zapisałam. Chciałam to zrobić wcześniej, ale... bałam się powtórki z historii" przyznała, na moment spuszczając wzrok. Wtedy ucieszyła się za szybko. Zbyt prędko kupiła pierwsze dziecięce ubranka, zaczęła przygotowywać pokoik. Teraz nie chciała się z niczym przesadnie spieszyć, wolała dmuchać na zimne. Postępować zgodnie z zaleceniami.
"Eric. Hej, spójrz na mnie. Spokojnie, nic złego się nie dzieje" zapewniła, z powrotem łapiąc go za rękę, jakby w ten sposób chciała utwierdzić go w przekonaniu, że mówi najszczerszą prawdę. "Po prostu rozmawiałam z lekarzem, powiedział, że tak będzie dla mnie najbezpieczniej. Nie wiesz o tym, bo na codzień chodzę w soczewkach, ale mam dużą wadę wzroku i problemy z oczami. Gdyby podczas porodu nastąpiły jakieś komplikacje, mogłabym stracić wzrok" wyjaśniła. Co by go jednak nie straszyć, za moment znów dodała "Ale to się nie stanie, bo kiedy przyjdzie odpowiedni moment, pojedziemy do szpitala, dostanę znieczulenie, a potem chirurg wykona cięcie i wyjmie małego. A włos nie spadnie mu z głowy. Wszystko będzie dobrze" zapewniła, patrząc mu prosto w oczy. "Wiem, że nie taki był plan. Jeszcze praktycznie niczego nie udało nam się nam pomalować, ale co powiesz na przerwę? Tak się składa, że umieram z głodu i ukochałabym za naleśniki" dodała błagalnie, z czułością głaszcząc się po zaokrąglonym brzuszku.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Eric przez ostatnie kilkanaście lat mógł liczyć tylko na siebie. Na swoje umiejętności, kombinatorstwo, kreatywność oraz spostrzegawczość. Właśnie dlatego tak bał się przyszłości, bo myślał, że - do czego był przyzwyczajony - będzie z całym tym dziecięcym rozgardiaszem sam. Trudno było mu się przestawić z myślenia “ja” w myślenie “my”. To tylko pozornie wydawało się proste. Ale nie umiał od tego uciec, gdy Aimee powtarzała z taką pewnością, że razem sobie poradzą. No i przekonały go poradniki włączane na YT. Już widział wpisywanie w wyszukiwarkę “zielona kupa noworodka” oraz całą kupę (dosłownie) propozycji reklam pampersów, chusteczek nawilżających czy kremów na odparzenia.
- Nie wiem, kto będzie w tej relacji dla kogo oparciem - parsknął krótko śmiechem, bo szczerze powiedziawszy - jak zwykle - ciągle zawodził. Z drugiej strony jak miał znaleźć w sobie jakieś wartościowe cechy, skoro raz za razem powtarzał, że jest beznadziejnym przypadkiem? Swoją zmianę musiał chyba zacząć od bardziej pozytywnego myślenia na swój temat. Dlatego gdy Aimee tak nieśmiało zadała pytanie, czy Eric chce być przy porodzie, po krótkim namyśle pokiwał głową. - Chyba tak, jeśli to nie będzie problem, że wiesz… nie jesteśmy małżeństwem? - zapytał nieco niezręcznie, bo głupio mu było o tym mówić. Nie miał pojęcia, jak to jest postrzegane w szpitalach, bo nie miał z nimi wiele do czynienia. A sam poród… na filmach nie wyglądał specjalnie traumatycznie, nie mógł być o wiele gorszy w rzeczywistości, prawda? W przeciwnym wypadku nie pokazywaliby scen z jego udziałem na dużym i małym ekranie. Nie mówiąc o tym, że Aimee miała zaplanowaną cesarkę, której powód był na szczęście bardziej prozaiczny niż się spodziewał. To tym bardziej nie powinno go odrzucić? Widok krwi go nie przerażał. - Skoro mam robić “wszystko jak należy”, to chyba powinienem przeciąć pępowinę…? - nie wiedział, czy będzie mógł to zrobić w trakcie zabiegu. Tym bardziej utwierdził się w przekonaniu, że powinni zapisać się do szkoły rodzenia, tam na pewno wszystko im wyjaśnią. - To znaczy... o ile nie masz nic przeciwko. Nie wiem, może będziesz chciała, żeby towarzyszyła ci mama. Albo siostra - wycofał się zaraz, bo totalnie by zrozumiał, gdyby wolała mieć przy sobie kogoś, kto będzie rozumiał bardziej jej położenie niż jakiś samiec, który nawet nie odczuje bezpośrednio trudów ciąży i porodu.
Propozycję przygotowania posiłku przyjął z ulgą. Będzie miał chwilę na uspokojenie nerwów. Gdy przeszli do kuchni, Eric umył ręce i zabrał się do działania z entuzjazmem i niepewnością jednocześnie. - Czekaj, ja zrobię ciasto! Zacznę się wprawiać - powiedział wyciągając z tylnej kieszeni spodni telefon komórkowy i pierwsze co zrobił, to wklepał w YT “przepis na ciasto naleśnikowe”. A ponieważ był raczej leniwym człowiekiem niż skrupulatnym, wybrał pierwsze od góry okienko z filmikiem i odtworzył. - Rozgoszczę się, okej? - wskazał ręką na kuchenne szafki i zaczął przeglądać ich zawartość w poszukiwaniu składników i niezbędnych narzędzi do wykonania naleśników. Jajka, mleko - którego część odlał kotu do miseczki - woda, mąka, nie powinno być takie trudne, prawda? Wymieszał wszystko mikserem i po kilku minutach dumny wylał część ciasta na patelnię. Ponieważ przez cały czas przygotowywania wszystkiego skupiał się na przepisie - ach, ci zafiksowani na jednej czynności mężczyźni! - dopiero kiedy naleśnik smażył się już na patelni podjął rozmowę opierając się pośladkami o blat, przy którym gotował. - Będziesz miała coś przeciwko, jeśli zapłacę ci za czynsz dopiero pod koniec miesiąca? Szukam na razie pracy. Tymczasowej. Ojciec obiecał przyjąć mnie do kancelarii, ale dopiero jak wrócę na studia od września. Polityka kancelarii nie pozwala zatrudnić mu mnie z buta, chociaż jestem jego synem - wywrócił oczami, bo nie wtajemniczał wcześniej Aimee w tajniki swojej relacji z rodzicami i warunków, na jakich pan Milton Senior zdecydował się pomóc synowi w jego patowej sytuacji z procesem. - Więc jeśli chodzi o kwestie finansowe, to możesz czuć się bezpieczna. Będę płacił na małego, ile będziesz potrzebowała - o ile nie będziesz potrzebowała naprawdę dużo, dodał w myślach z cichym westchnieniem. - Tylko na razie dość krucho, bo skoro mam tyć równo z tobą, resztę oszczędności muszę przeznaczyć na jedzenie - zmienił szybko temat, bo nie chciał rozmawiać o swojej rodzinie. - A ty? Po porodzie nie zamierzasz chyba wracać do pracy i na studia? - zapytał mimochodem. Bo o ile mógłby opłacić dużą część wyprawki i wszystkich niezbędnych dziecku produktów, tak nie byłby chyba w stanie ze swojej pensji protokolanta utrzymać siebie i zapłacić za nianię dla dziecka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie oczekiwała od niego, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Nagle odkryje w sobie dotychczas uśpione pokłady cierpliwości oraz zamiłowanie do przyrządzania mleka w proszku. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ta sytuacja jest dla niego nowa, być może odrobinę niewygodna, budzącą pewną niepewność i jeszcze więcej obaw - dlatego też nie chciała, ani nie próbowała wywierać na nim presji. Dawać mu do zrozumienia, że potrzebuje ideału. Perfekcyjnego ojca, doskonałego partnera, troskliwego przyjaciela. Zwłaszcza, że to wszystko nie była prawda. Najmocniej na świecie chciała jego, Erica Miltona. Równie potłuczonego jak ona sama.
"Jeżeli boisz się, że będę Cię onieśmielać nic się nie martw. Specjalnie udam, że nie idzie mi z przebieraniem pieluch, żebyś mógł się wykazać" zażartowała, chcąc nieco rozładować napięta atmosferę i wprowadzić w blondyna w przyjemne rozluźnienie. Naprawdę bardzo mocno zależało jej na tym, żeby czuł się u niej swobodnie. Warunki nie były może królewskie, przechodni salon nie zostawał zbyt wiele miejsca dla prywatności. Hale miała jednak zrobić co w swojej mocy, aby zagwarantować mężczyźnie komfortowy pobyt we własnych czterech ścianach.
Gdy odrobinę już spokojniejszy, wrócił do przerwanej rozmowy, wbiła spojrzenie w jego twarz i ze zdumienia wytrzeszczyła oczy. Naprawdę chciał brać w tym udział? Nie prosiła go o to, nie sugerowała, nie nakłaniała... to, że powoli się na nią otwierał, robił więcej niż obejmowała ich niema umowa... Starała się nie myśleć o tym, jako o potwierdzeniu jego kiełkujących uczuć czy o wyrazie sympatii w kierunku jej osoby, ale cholera. Nie potrafiła tego inaczej odbierać i była jego słowami niesamowicie wzruszona. Cieszyła się, że zamiast umyć ręce, najgorsze przeczekać na korytarzu, zależało mu na tym, żeby przy niej być i ją wspierać. Obserwować, jak ich dziecko przychodzi na świat. "Chcesz, żebym skłamała, że jesteś moim bratem?" zapytała ze złośliwym uśmiechem. Nim jednak zdążył zareagować szybko rozwiała jego wątpliwości. "Jesteś ojcem dziecka, że ślubem czy bez, nie mogą Ci zabronić bycia przy porodzie" pokiwała głową. Lista ich smutków i trosk była naprawdę długa. To, że Aimes mogła usunąć z niej jeden punkt napawało ją ogromną radością.
"A jeśli chodzi o przecięcie pępowiny... Nie znoszę widoku krwi. Na samą myśl robi mi się słabo, także... Liczę, że to Ty poruszysz ten temat w szkole rodzenia. I, że darujesz mi drastycznych szczegółów" poprosiła, zabawnie marszcząc nosek. Były takie rzeczy, które nie robiły na niej większego wrażenia oraz te, które sprawiały, że miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Kiedy Eric zaczął się wycofywać, zrobiła spanikowaną minę. Wcześniej nie myślała o tym, czy tą wyjątkową chwilę będą dzielić razem, kiedy się jednak zadeklarował, nie potrafiła wyobrazić sobie, że mogłoby zabraknąć go u jej boku. Kochała Penny, tak samo, jak ogromnym uczuciem darzyła adopcyjnych rodziców. Mimo wszystko to Eric i ona mieli zostać rodzicami, to oni poczęli nowe życie, to oni byli za nie odpowiedzialni. "Chcę, żebyś był ze mną" oznajmiła, posyłając mu nieśmiały uśmiech. A kiedy się zgodził, zamiast pociągnąć temat dalej, zarządziła przerwę obiadową, im obojgu tak niezwykle potrzebną.
Kiedy nowy współlokator zaczął obijać się o kuchenne szafki, przysiadła na wysokim krzesełku i zaśmiała się głośno. Nie miała nic przeciwko. "Czuj się jak u siebie" zawołała, wesoło majtając nogami i uważnie mu się przyglądając. W jego ruchach, w tym jak marszczył czoło, gdy próbował zrozumieć, o co właściwie chodzi w tym filmiku, w tym jak zaciskał dłonie na blacie stolu, gdy coś nie było do końca jasne... Cholera. Nie miała by nic przeciwko temu, żeby każdego dnia w porze obiadowej (i nie tylko!) towarzyszył jej taki widok.
"Za czynsz? Chyba z byka spadłeś" skwitowała, momentalnie mrużąc oczy, przyjmując poważny wyraz twarzy. "Od progu wyrzuciłam Cię na niewygodną kanapę, a Ty jeszcze chcesz mi za to płacić?" stanowczo pokręciła głową. Nie było nawet takiej opcji, że coś od niego przyjmie."Zresztą, to ja powinnam Ci płacić, skoro zgodziłeś się zostać moim seksownym opiekunem 24/7" puściła mu oczko. A wtedy on powiedział, że wybiera się do tymczasowej pracy i...mina jej trochę zrzedła. "Eric... Bardzo się cieszę, że postanowiłeś się przebranżowić, tylko, że... Ja naprawdę myślałam, że tutaj będziesz i będziesz miał na nas oko? Idąc do pracy i spędzając w niej każdego dnia osiem godzin dziennie..." urwała, bo naprawdę nie chciała mówić tego na głos, a wiedziała, że kto jak kto, on to zrozumie. Im bliżej było do rozwiązania, tym bardziej była poddenerwowana i przerażona. Drżała z obawy na myśl, że coś złego mogliby się im stać, a w pobliżu nie byłoby nikogo, kto mógłby wezwać pomoc. "Nie chcę Cię ograniczać, ani finansowo ani w żaden inny sposób, ale... Czy mógłbyś się wstrzymać z tym do porodu?" poprosiła, wbijając wzrok we własne dłonie. Źle się z tym czuła, że prosiła go o to, żeby z czegoś dla niej zrezygnował. I żeby trwał w tej niezbyt wesołej sytuacji finansowej, na horyzoncie mając wizję rychłego ojcostwa. Zdrowie synka było jednak w tej chwili dla niej najważniejsze.
A ty? Po porodzie nie zamierzasz chyba wracać do pracy i na studia? gdyby nie to, że po jego wyrazie twarzy było widać, że kierowała nim troska, zrypałaby go od góry do dołu, a potem zrobiła feministyczny wykład, że kobiety nadają się do czegoś więcej niż rodzenia dzieci, że mając już potomstwo wciąż mogą się realizować zawodowo, robić karierę. Szczęśliwie, zamiast tego uśmiechnęła się tylko lekko i delikatnie pokiwała głową. "Dzieci rosną tak szybko... Zwłaszcza ma początku. Pierwsze gaworzenie, przekręcanie się z brzuszka na plecki, podnoszenie do siadu. Mama, tata. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym cokolwiek z tego przegapiła" wyjaśniła z czułością. "Przez jakiś czas zostanę na macierzyńskim" dodała, podchodząc bliżej niego. "Daj, pokażę Ci, jak je przewracać" zaproponowała, wyjmując z szafki drewnianą łopatkę. "Kiedy na powierzchni ciasta zaczynają robić się bombelki, to znak, żeby go obrócić. A żeby to zrobić, trzeba się posłużyć o tym, magicznym artefaktem." złapała go za dłoń i pokierowała nią tak, aby przykrył nią jej prawa rękę "Wsuwamy płaską część po naleśnik, ostrożnie, uważając, żeby nie porwać placka, a potem sprawnym ruchem obracamy i jeszcze przez chwilę podsmażamy na patelni" wyjaśniła cierpliwie, z rozczuleniem obserwując Miltonowe, kuchenne zmagania.
Aimee Hale | Blinding
Obrazek Obrazek
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Akurat w zmienianiu pieluch mogła się okazać mistrzynią, jemu to absolutnie nie przeszkadzało. Uśmiechnął się tylko pod nosem myśląc o tym, ale nie powiedział tego na głos. Rozmowa o takich sprawach oswajała powoli Erica ze zbliżającą się rzeczywistością. Ciągle był niepewny, ale odnajdywał się w tej niepewności. Ucieszył się także, że będzie mógł nie tylko być przy porodzie, ale także przeciąć pępowinę, jak na każdego szanującego się tatę przystało, czym też został dodatkowo podbudowany na duchu. Nie widział w tym nic niezwykłego. Na początku spanikował i chciał uciekać, ale ostatecznie zaczynał - oprócz paniki, bo to ciągle dominowało w jego emocjach - ekscytować się tym, co będzie, jak mały już przyjdzie na świat. Niestety, nie mógł wiecznie uciekać w wyobrażenia przyszłości, bo teraźniejszość była bardziej rzeczywista. I musiał się z nią jakoś pogodzić. Sprawy finansowe były dla niego trudnym tematem. Wiedział, że Aimee zarabiała więcej od niego i miała swoje oszczędności. Może dla niej nie był to żaden problem, ale on miał swoją męską dumę. Wystarczyło, że jak ostatni nieudacznik zamieszkał u niej, bo jeszcze nie znalazł nic nowego i oszukując ją wykorzystał sytuację. Nie zamierzał dodatkowo jej okradać, bo dla niego właśnie czymś takim było niepłacenie czynszu.
- Zdarzało się - zażartował w kwestii spadania z byka, ale zaraz spoważniał. - To nie podlega dyskusji, Aimee. Płacisz rachunki i czynsz w miejscu, w jakim ja też żyję. Dopóki mieszkam pod tym dachem, będę się dokładał do wszystkich opłat. - A do tego potrzebuję pieniędzy. A żeby mieć pieniądze, potrzebuje pracy. Tak wygląda krąg życia większości ludzi na tym świecie. Pomyślał w momencie, gdy poprosiła go o stałą obecność. Nie pisał się na bycie opiekunem 24/7. Nie miał tyle pieniędzy, żeby utrzymać się do porodu, a nie zamierzał być niczyim utrzymankiem. Miał trzydzieści lat, do cholery! Aż tak życia nie przegrał. - Rozumiem, A., że się martwisz, ale nie mogę sobie pozwolić na brak funduszy. Lekarz powiedział, że nie powinnaś się przemęczać, ale nie ma wskazań do leżenia w łóżku. Poszukam czegoś w pobliżu i będę w zasięgu ręki. Cały czas pod telefonem… - Znał sposób na szybkie zarobienie sporej sumki, ale Aimee nie byłaby z tego pomysłu niezadowolona. Zagryzał wargi zastanawiając się, co powinien zrobić i w końcu uśmiechnął się do niej z wyrozumiałością. - Wymyślę coś, obiecuję. - Pogłaskał ją po pacniętym farbą ramieniu uśmiechając się pokrzepiająco. Nie, na razie nie planował wracać do starego fachu, ale jeśli nie znajdzie nic w miarę elastycznego, być może rozważy… niekonwencjonalne sposoby zarobienia pieniędzy. A żeby się nie martwiła, zaproponował: - Z tego, co kojarzę, to Penny może pracować zdalnie. Jeśli będzie trzeba… - westchnął, bo to było dla niego trudne do wypowiedzenia - jeśli będzie trzeba, poproszę ją o pomoc. Albo znajdę coś na weekendy, kiedy rodzice będą mogli mieć na ciebie oko? Na pewno się zgodzą. Aimee, nie zostaniesz sama, przyrzekam, ale nie mogę nie pracować - powiedział dość poważnie i uroczyście. Cóż, jego słowo niewiele znaczyło, honoru też miał w sobie nie za wiele, ale kombinatorstwo nie raz uratowało mu tyłek, dlatego i tym razem coś wymyśli, żeby wilk był syty i owca cała. - Proszę, nie naciskaj. To dla mnie wystarczająco trudna sytuacja, jak jeszcze… po prostu potrzebuję zarabiać - zakończył stanowczo. Wystarczyło już mu poczucia byciem nieudacznikem życiowym. Jeśli miał stanąć na nogi i odzyskać swoją wartość, musiał zacząć zarabiać. Uczciwie.
Pokiwał głową z ulgą przyjmując wiadomość, że zamierza wrócić do pracy po macierzyńskim. - Tak, tak. Chodziło mi tylko o ten czas, kiedy mały będzie za mały na żłobek czy przedszkole. - Później coś się wymyśli. On też nie widział się w roli taty na pełen etat, więc taką wizję w pełni akceptował. Czuł się niezręcznie z tym, że odmówił Aimee, a ona mimo wszystko przyszła mu z pomocą z naleśnikami. Zapomniał o nim całkiem i ta pierwsza strona przypaliła się, zanim udało im się wspólnie odwrócić naleśnik na drugą stronę. W sumie to nie było ważne, bo gdy Aimee stała tak blisko, że czuł zapach jej szamponu do włosów, zapomniał na chwilę o wszystkim innym. - Pod okiem takiej nauczycielki mógłbym się naprawdę wiele nauczyć - uśmiechnął się szelmowsko i zaraz zrugał w myślach sam siebie. Wiedział jednak, do czego doprowadzi dalsze obcowanie ze sobą w takiej odległości. Będąc na dystans umiał zachować zdrowy rozsądek, ale kiedy znajdowali się zaledwie kilkanaście centymetrów od siebie, przestawał myśleć racjonalnie. Dlatego po przewróceniu naleśnika odsunął się w poszukiwaniu jakiegoś smarowidła do posmarowania placków. A gdy zdjęła pierwszy naleśnik na talerz, Eric trącił ją biodrem w biodro odganiając ze stanowiska przy kuchence. - Zmykaj stąd. Zamieniasz jedzenie w człowieka, a to znaczy, że trzeba cię rozpieszczać. Może nie jestem najlepszym kucharzem, ale kilka dań podłapałem jeszcze w Nowym Jorku za czasów… prowadzenia restauracji - dorzucił już mniej optymistycznie, bo wracanie do tamtego okresu wiązało się z nieprzyjemnymi wspomnieniami. Żeby zatuszować chwilowe zmieszanie kolejnego gotowego naleśnika położył jej na talerzu i zrobił na nim uśmiechniętą buźkę z dżemu. - Wprawiam się. Jak mały będzie już mógł jeść naleśniki, będę w nich mistrzem, zobaczysz! - poruszył śmiesznie brwiami i - zachęcony poprzednim sukcesem - spróbował kolejną porcję przerzucić tak fajnie bez użycia szpatułki, tylko samym ruchem patelni, jak na filmach, ale nie wyszło, a naleśnik dziwnym trafem wylądował surową stroną prosto na jego koszulce i Eric parsknął śmiechem. -Ale to będę musiał jeszcze trochę poćwiczyć.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”