WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Był to czas kiedy Leo nie musiał zachowywać się, jak szablonowy biznesmen w garniturze Prady. Rodzina o nim zapomniała, odkąd wyjechał do Londynu. Nawet dziadek, który dzierżył władzę nad rodem i firmą D'C Chocolatte nie upominał się o szybszy powrót wnuka do ojczyzny, dlatego mógł robić to na co miał ochotę.
Miniony czas był dla Leonarda intensywny. W tym miesiącu kończył ostatni rok studiów. Uczelnia przygotowała go do przejęcia posady prezesa w Seattle, ale pomimo tego nie zamierzał jeszcze wracać. Obecnie o biznes dbał jego ojciec.
Na obrzeżach stolicy postawiono wesołe miasteczko, które miało być dostępne do końca sierpnia. Tego dnia postanowił zabrać tam Frankie. Spotykał się z nią od przeszło pół roku. Ich związek stanowił zlepek ciągłych wzlotów i upadków, jednak na swój dziwny sposób czuł się szczęśliwy. Byli dwuosobową ramią, pokonującą wiele przeciwności - nawet jeżeli wciąż docierali się pod względem psychicznym i fizycznym.
— Chodź tutaj — krzyknął i zaskoczenia wciągnął Frankie pomiędzy budkę ze strzelnicom a stoisko z popcornem i watą cukrową. Było to miejsce bardziej ustronne, ponieważ przysłaniał je ogromny bilbord z mapą Wesołego Miasteczka, Zanim kobieta zdążyła cokolwiek powiedzieć, namiętnie pocałował ją w usta. Nie widzieli się raptem cztery dni, jednak zdążył się stęsknić. Minione noce spędził nad książkami z zarządzania i na stronach internetowych w poszukiwaniu informacji o wartości akcji na giełdzie.
— Powinniśmy zostać po prostu w łózku — zironizował, jednocześnie przekornie się uśmiechając. Następnie dobył dłoni Frankie i udał się w stronę diabelskiego młyna. Byli już na podobnym, umieszczonym w centrum Londynu, jednak ten odsłaniał widok na inną stronę miasta. — Co robiłaś wcześniej? — zapytał. Przystanęli w kolejce.
-
Był piękny wiosenny dzień, nawet można było powiedzieć, że letni. Jak na Londyn, to pogoda marzenie! Całkiem ciepło, nawet jak na wieczór, a przede wszystkim nie padało. Żal było marnować takie dni na naukę, ale ona również studiowała i zaczynały się końcowe egzaminy. Tyle że była na niższym roku i nie przykładała aż takiej wielkiej wagi do ocen - więc aż tak nie zamulała jak Leo! Nie miała jednak do niego żadnych pretensji, bo wiedziała, że to dla niego ważne i że jego rodzina ma wielkie plany względem niego.
Z chęcią zgodziła się na wycieczkę metrem na wesołe miasteczko. Nie przepadała za rollercoasterami, ale wieczorem atmosfera mogła być naprawdę fajna. Z resztą, ile można siedzieć u Leo w akademiku, czy tam wynajętym mieszkaniu, chodzić do knajp i tak dalej. Frania wciąż mieszkała u rodziców, więc wylegiwanie się tam w łóżku nie było najlepszą decyzją.
Dziewczyna z zaskoczenia poczuła pociągnięcie i siłą rozpędu niemal wpadła na chłopaka, obejmując go. Dzieliły ich centymetry, jak nie milimetry, a po chwili już nic. Dziewczyna wspięła się na palce i wpiła się w usta chłopaka. Czasem był miał zbyt poważne podejście do życia i marudził, ale ogólnie był super i Frankie naprawdę była w nim zadurzona.
-Poczekaj jeszcze trochę, to później pojedziemy do Ciebie i poleżymy w łóżku-zaśmiała się, lekko trącając go łokciem. Mimo że ostatnio nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu, to jednak był raczej lepszy okres ich związku. Może dlatego, że jak się nie widzieli, to nie mogli się kłócić i czepiać siebie nawzajem? Kto wie.
-Rano miałam zajęcia i potem posiedziałyśmy chwilę z dziewczynami w kafeterii, choć z nauką to nie miało zbyt wiele wspólnego-zmarszczyła swój nos. Wiadomo jak to jest, jak się zbiorą dziewuchy, to prędzej Leo zaczną uszy swędzieć, niż te otworzą książki i zaczną się uczyć na poważnie.-A potem poszłam z Albą oglądać jedno mieszkanie. Na poważnie się rozgląda, chyba serio się pokłóciła ze starymi-powiedziała. Mężczyzna na pewno mniej lub bardziej orientował się w znajomych swojej dziewczyny, przynajmniej z imion i pojedynczych perypetii.-A Ty, oprócz tęsknienia za mną i uczenia się, pracusiu?-zapytała podchodząc do kasy i prosząc o dwa bilety na diabelski młyn.
-
— Mam nadzieje — przyznał, kunsztownie się przy tym uśmiechając. Jak na kogoś, kto w przyszłości miał odziedziczyć olbrzymie imperium, to w relacjach z innymi zachowywał się bardzo beztrosko. Wówczas jeszcze nie wiedział, że dopiero jako prezes D'C Chocolate zyska wiele negatywnych cech charakteru - chociażby bezwzględność i niezdrowy upór. To miało jednak nastąpić w przyszłości, bo obecnie cieszył się z drobnostek, będąc chłopakiem i przyjacielem Frankie.
— Ty w ogóle się nie uczysz — zauważył. Oboje zatrzymali się w kolejce na Diabelski Młyn. Przed nimi znajdowało się osiem osób. Spojrzał wpierw na ich splecione dłonie, a następnie w oczy Frankie. Alby nie kojarzył. Właściwie znał tylko tych znajomych blondynki, z którymi widywał się na uczelni, bądź sporadycznie na ulicy, kiedy wspólnie spacerowali. Raczej rzadko wychodził z nimi na miasto. — Byłem w sklepie po czteropak energetyków. Później zadzwonił dziadek i rozmawiałem z nim przez chwilę. W sumie to tyle. — Rozmowy Leo z seniorem ograniczały się do odpowiedzi twierdzących, lub przeczących. Nie opowiadał dziadkowi o swojej codzienności, bo selekcjonował tematy tak, aby mężczyzna w jak najmniejszym stopniu poznał perypetie jego życia. Wystarczająco namieszał, gdy mieszkali w jednej rezydencji.
— Przemyślałaś już sprawę wspólnego mieszkania? — zapytał i puścił Frankie przodem do wagonika. Następnie sam wszedł do środka i usiadł po przeciwnej stronie, aby zachować odpowiednią równowagę. Kontroler zatrzasnął drzwi i już po chwili wznieśli się ponad budynki. — Jestem poważny — dodał znienacka.
Kwestia dzielenie wspólnej przestrzeni wisiała pod znakiem zapytania. Leo wielokrotnie proponował Frankie, aby się do niego wprowadziła. Miał własne, przestronne mieszkanie w centrum Londynu. Niedaleko znajdował się pasaż handlowy oraz przystanek autobusowy.
-
-Uczę się, nie mam najmniejszych problemów z zaliczaniem przedmiotów-oburzyła się. Jednak prawdą było to, że niespecjalnie zależało jej na najwyższych ocenach z każdego z przedmiotów. Problem był też taki, że choć blondynka była już w college'u, to wciąż nie miała najmniejszego pojęcia, co chce ze sobą robić w przyszłości. Stąd nie wiedziała, do których przedmiotów powinna się zdecydowanie przyłożyć, co się jej przyda w przyszłości.
-Serducho Ci kiedyś wysiądzie, jak tyle energetyków będziesz pił-dźgnęła go lekko między żebra. Nie żeby jakoś specjalnie mocno przejmowała się jego dietą, ale cztery energetyki w jeden dzień to naprawdę sporo.
-Myślę, że mogłabym się wprowadzić....-powiedziała niepewnie. Mówiąc to, spoglądała w bok, już przez wagonik diabelskiego młynu, ale na koniec podniosła wzrok na swojego chłopaka. Trochę się stresowała tą decyzją, bo nigdy jeszcze nie wprowadzała się do żadnego ze swoich chłopaków. Była młoda, a jej związki.... cóż, powagą raczej nie grzeszyły. A teraz? kto wie, może to być nie tylko dobry pomysł, ale może trochę pomoże jej dorosnąć. No i na pewno to będzie pozytywne dla ich związku, bo nie będą musieli specjalnie się wysilać, aby znaleźć chwilę tylko dla siebie.
-
— Tylko żartowałem. — Uniósł potulnie dłonie w geście przeprosin. Leo był inny. Właściwie od dnia narodzin narzucono mu ścieżkę kariery i przez ostatnie lata zawzięcie dążył do tego, aby temu podołać. Jako dzieciak chciał zostać pilotem, strażakiem, astronautą lub ratownikiem medycznym. Z czasem jego marzenia przepadły pod natłokiem korepetycji i dodatkowych zajęć. W końcu o tym zapomniał i zaczął poważnie przygotowywać się do pracę w biznesie, koordynacji zespołów oraz inwestycjami na giełdzie papierów wartościowych.
— To tylko tymczasowe — powiedział na swoją obronę, po czym z równym zaangażowaniem dźgnął Frankie pomiędzy żebra. — Świetnie — przytaknął. Podążył wzrokiem w tym samym kierunku, co dziewczyna. Widok był zniewalający. W tamtym okresie Leo naprawdę uwielbiał Londyn i nie wyobrażał sobie powrotu do Seattle; do Seattle i rodzinnej, ponurej rezydencji. Gdy o tym myślał, mina mu rzedła.
— Kiedy chcesz to zrobić? — On również nigdy wcześniej nie mieszkał z dziewczyną. Był młody, momentami zbyt porywczy i kłótliwy, a czasami nawet nazbyt ambitny. Frankie była pierwszą dziewczyną na którą zwrócił uwagę w Londynie, pierwszą za którą zaczął się uganiać i tą, której kilka miesięcy wcześniej zaproponował niezobowiązującego drinka. — Hej — zamknął w swoich dłoniach drobne ręce Frankie — jak nie jesteś gotowa, to możemy zaczekać. Mamy czas. - W rzeczywistości Leonard nie miał pojęcia, że jego czas stopniowo się kurczył.
-
-Nie tylko przedmiotów-zażartowała, bo choć nie była puszczalska, to też nie była bardzo cnotliwa i związek z Leo rozwijał się w porządku w wielu aspektach, również tych cielesnych.
-Co za dużo to nie zdrowo, tyle-powiedziała. Trochę się o niego martwiła, to było oczywiste, choć w żadnym wypadku nie była nadopiekuńcza, ani przesadnie zmartwiona. Po prostu stwierdziła fakty. No i fakt, że nie potrafiła robić masażu czy innej resuscytacji, też miał swoją rolę. Była za młoda na to, aby mieć na koncie zmarłego chłopaka.
-Chyba po egzaminach, żeby Ci nie przeszkadzać-zauważyła. Tak, trochę się wahała, czy to dobry pomysł, choć tak naprawdę była podekscytowana tym, kolejnym krokiem w stronę dorosłości, a także tym, ze będzie blisko Leo.-Po prostu trochę się stresuję, bo pani domu ze mnie żadna. Nie mogę Ci obiecać, że nie pofarbuję Ci ubrań na różowo w trakcie prania-zmarszczyła nosek i nie zważając na to, gdzie się znajdują i że są nieznajomi w kabinie, podeszła do niego, aby usiąść mu na kolanie. Trochę dramatyzowała, ale z drugiej strony, prawdą było to, że nie miała zbyt wiele umiejętności, które szanująca się kobieta w latach osiemdziesiątych, powinna posiadać.
-
— Myślę, że to dobry termin — przyznał rację. Przede wszystkim musiał mieć na uwadze swoją edukację, której wymagała od niego rodzina. Wiązało się to z jego przyszłością; pozycją, karierą i szacunkiem ze strony społeczeństwa. Nazwisko było dla Leonarda czymś niesamowicie wiążącym. Czasami aż zanadto.
Zaśmiał się.
— Oddaje ubrania do pralni. Nie przejmuj się — machnął lekceważąco ręką — jedzenie zamawiam z restauracji, albo jem po prostu kanapki. — On także nie potrafił wykonywać wielu domowych czynności. Gotowanie stanowiło dla niego coś z czym nie mógł dojść do porozumienia. Dania nie wychodziły mu nawet wtedy, kiedy korzystał z przepisów, dlatego w pewnym momencie po prostu odpuścił. Kuchenka w kuchni wyglądała jak nowa. Całościowym sprzątaniem zajmowała się gosposia, która odwiedzała mieszkanie w każdy piątek. Leonard korzystał praktycznie z wszystkich dostępnych usług, jakie proponowano w kwestii utrzymania porządku domu. Był pedantyczny, jednak nieskalany domowymi obowiązkami.
Otoczył Frankie ramionami, kiedy w ten niespodziewany sposób zasiadła na jego kolanach. Pocałował ją delikatnie w usta.
— Nie przejmuj się głupotami. — Frankie była od niego młodsza o cztery lata. To normalne, że miała wątpliwości, co do wspólnego zamieszkania, jednak zamierzał wziąć wszystkie najważniejsze obowiązki na siebie. W tym opłaty i zakupy.
-
-Teraz to za dużo zamieszania, na spokojnie sobie to ogarniemy-machnęła ręką. Nie to, żeby jej nie zależało, czy chciała to odwlekać w czasie, bo jednak nie była gotowa, tylko po prostu wiedziała, że Leo na studiach, wiedzy i ocenach zależy o wiele bardziej niż jej. A ona za ten czas, zacznie się powoli szykować... No i przekaże tą radosną wiadomość rodzicom, którzy co prawda nie mieli nic przeciwko d'Cliffordowi, ale jednak Frankie była ich małą córeczką.
Jeśli nie trzeba martwić się o zakupy, pranie, sprzątanie i tak dalej, to chyba wszystkie argumenty zostały wytrącone z ręki blondynki. A przecież ich nie potrzebowała, bo to wszystko to są rzeczy, których nie dość, że można się nauczyć, to można jeszcze komuś zlecić.
-Kocham Cię, wiesz?-powiedziała, wcale nie po raz pierwszy. Pytanie tylko, czy to była taka młodzieńcza miłość, czy prawdziwe, szczere i dorosłe uczucie. A może jej się tylko tak wydawało, bo uwielbiała spędzać czas z Leo, czuła się adorowana i mieli plany na przyszłość? Lubiła czułostki, więc takie nagłe przytulenie się nie było wcale dziwne. Co prawda ludzie siedzący obok dziwnie na nich zerkali, ale parka nie posunęła się dalej, tylko w takiej konfiguracji oglądali Londyn z wysokości, by później iść korzystać z innych atrakcji w wesołym miasteczku
/zt x2