Strona 1 z 1

You're the one that makes me feel right

: 2021-06-13, 21:05
autor: Rey Walker
Gorzki posmak resztek poprzedniego wieczoru tkwił niezwyciężony na języku kiedy się obudziła. Wczoraj smakowało mocnym, czerwonym papierosem, pożyczonym na wieczne nieoddanie od przypadkowego przechodnia w drodze do domu i przetrawionym alkoholem. Nie było go wiele. Raptem dwie zimne szklaneczki wódki i kolorowy drink. Ah, i parę szotów na koniec. Może więcej niż kilka? Tyle ile wystarczyło żeby zapić wyrzuty sumienia. Zawsze to robiła, chociaż ostatnio oszukiwała, że już jest lepiej. Że nie pije co wieczór, bo to akurat prawdą było. Co drugi zdarzało jej się, a nawet co trzeci. Teraz minąłby tydzień, gdyby się nie złamała. Gdyby cienki głos w jej głowie nie nakazał jej pójść do baru za rogiem i zamówić tego kolorowego drinka. Dla kurażu. Chyba kiedyś tak jej ktoś tłumaczył. Że alkoholicy zawsze mają wytłumaczenie, ale Rey była pewna, że żaden z nich nie zmaga się z takim problemem jak ona. Nieodebrane połączenia, ignorowane z premedytacją mrugały w jej głowie jak czerwona lampka, upominając się o uwagę.
Była zmęczona. Zmęczona życiem, małżeństwem, zobowiązaniami, zmęczona tym wszystkim co powinna, a na co już nie miała ochoty. I wyrzutami sumienia. One najbardziej uwierały. Ciążyły w głowie, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego co robi źle. Nie powinna wtedy wychodzić z domu, a teraz należało umyć zęby, poradzić sobie z sinymi workami pod oczami i pójść na to pieprzone spotkanie.
Tyle, że nie mogła. Nie widziała w tym sensu. Tak jak ostatnio w całym swoim życiu. I może nawet zostałaby w domu, przygnieciona kocem, z paczką czipsów pod ręką, gdyby nie ostatni promyk słońca w jej szarej rzeczywistości.
Axel. Jedyna osoba, która o wszystkim wiedziała i która przez cały czas ją wspierała. Obiecała mu, że będzie tam chodzić i prawie dotrzymała tej obietnicy, z kilkoma wpadkami.
To do niego zabrały ją nogi o wpół do trzynastej, chwilę po tym jak słońce w całej swojej okazałości pojawiło się na niebie i przypalało jej nos. Nim zapukała do drzwi, odgarnęła włosy za ucho i poprawiła sukienkę, chociaż wiedziała, że to nic nie da. Wyglądała na winną i była winna.
- M-mogę wejść? Hej - bąknęła pod nosem, kiedy drzwi się uchyliły. Rozejrzała się po skrawku pomieszczenia za nim, upewniwszy się, że przychodząc bez zapowiedzi nie popsuła mu planów i nie zastanie jakiegoś nieproszonego gościa.
- Wiem, że a godzinę powinnam być tam, ale... Nie mam siły, to bez sensu Axie, ja tam nie pasuje, to nic nie daje - nie spojrzała mu nawet w oczy, powieki były zbyt ciężkie albo to poczucie winy tak na nich ciążyło. Dopiero po chwili uniosła głowę do góry i wbiła w niego spojrzenie męczennicy. Chciała żeby było już tylko "dobrze", bo wszyscy powtarzali, że będzie. "Będzie dobrze, Rey, zobaczysz", ale wcale nie było.