WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Jakby tego było mało, ich ojców łączyła nie tylko wieloletnia przyjaźń, ale także ogrom wspólnych interesów. Co nieodzownie wiązało się z tym, że chcąc czy nie, ta dwójka nastolatków była na siebie skazana. Nic dziwnego, że gdy rodzice chłopaka zdecydowali się na roczny wyjazd za granicę, co spotkało się z ogromnym sprzeciwem chłopaka, ojciec Rutilli zaproponował, aby ten na czas ich nieobecności, zamieszkał pod jego dachem. Oczywiście nikomu nawet przez myśl nie przeszło, aby zapytać młodą dziewczynę o zdanie. Leonardo nie raczył jej choćby powiadomić o tym skromnym fakcie. Po prostu wspólnie z rodzicami Centineo, uznali że to będzie idealne wręcz rozwiązanie...
Guerra wracając w pośpiechu z zakupów, na które wcześniej udała się ze swoją przyjaciółką, była po prostu wściekła. Zupełnie nie rozumiała, co tym razem zrobiła, że ojciec tak po prostu, oddelegował ją do domu bez choćby słowa wyjaśnienia? Myślała, że już gorzej być nie może. Jakież ogromne było jej zdziwienie, gdy wchodząc do mieszkania, omal się nie zabiła, potykając w korytarzu o jakieś graty. Graty, które nie należały ani do niej, ani tym bardziej do Leonarda.
- Co jest?! - Warknęła, kopiąc po drodze jakiś karton. Szczęka jej opadła, gdy zdała sobie sprawę, że Froy stoi na końcu korytarza i bacznie jej się przygląda, z tym swoim bezczelnym uśmieszkiem na ustach.
- Co Ty tutaj robisz?! O ile mnie pamięć nie myli, Twój dom jest trzy przecznice dalej..- Zauważyła, oczekując wyjaśnień. Gdzie do jasnej cholery podziewał się jej ojciec i dlaczego ten gnojek chodzi sobie po jej domu, jak po swoim własnym?!
-
Froy nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek zamienił z Rutillą więcej niż pięć zdań. Spotykali się nie tylko w szkole, ale również na wspólnych biesiadach organizowanych przez ich rodziny. Latem grillowali, a podczas chłodnych dni Ana i Richard zapraszali ojca dziewczyny do siebie, aby spędzić czas przed kominkiem z butelką drogiej whisky i przystawkami. Wówczas Froy bunkrował się w swoim pokoju, pogrążony w jakiejkolwiek lekturze. Uważał, że pan Guerra był przyzwoitym człowiekiem z ciekawym zasobem wiedzy, jednak dzieliły ich dekady, stąd nie stanowił dla niego odpowiedniego towarzystwa. To samo tyczyło się Rutilli, która pomimo identycznego wieku, w oczach Froya była po prostu nudna.
Gdy Państwo Centineo poinformowali syna o swojej delegacji, spotkali się z jego ogromnym niezadowoleniem. Po pierwsze właśnie trwał środek roku i nie mógł pozwolić sobie na zaniedbanie nauki. Po drugie w miejscu, do którego wybierała się Ana i Richard nie było żadnych porządnych szkół, co tylko spotęgowało irytację u chłopaka. Przez kilka dni małżeństwo borykało się z dylematem, aż w końcu to Leonard zainicjował pomysł wspólnego mieszkania. Wpierw Froy zareagował dosyć sceptycznie. Wahał się, bo choć sama wizja przeprowadzki nie napawała go lękiem, to obecność koleżanki z klasy stanowiła dla niego dyskomfort. Cenił ciszę i spokój; cenił samotność, którą miał we własnym domu, a przystając na propozycję Pana Guerra, dobrowolnie zrzekał się prawa do prywatności.
Jednak nikt nie pozostawił mu innego wyjścia, dlatego spakował połowę swojego dobytku. W przenosinach pomogli mu rodzice, którzy następnie w pośpiechu udali się na samolot do Afryki. Było to krótkie pożegnanie, choć Ana zdążyła kilka razy zapewnić go o swojej matczynej miłości. Richard jedynie na odchodnym poklepał syna po ramieniu i poprosił, aby uważał na siebie. Później był trzask zamykanych drzwi i cisza. Leonard zniknął gdzieś na piętrze i tylko dźwięk jego kroków nad głową, uświadomił Froya, że nie został całkiem sam.
Przez krótką chwilę czuł pustkę. Żal chwycił jego serce, ponieważ naprawdę zdał sobie sprawę z faktu, że prędko nie zobaczy się z rodzicami. Mimo tego postarał się odzyskać rezon i zaczął doglądać mieszkania. Ostatnim razem był tutaj kilka tygodni temu, kiedy pomógł przynieść rodzicom poczęstunek na ich towarzyski wieczorek.
Zdążył dotknąć ramki ze zdjęciem córki Leonarda, kiedy niespodziewanie usłyszał jej głos. Natychmiast odwrócił się w stronę frontowych drzwi. Rutilla stała tam, a jej policzki stopniowo zachodziły czerwienią. Nie pasował jej taki wyraz twarzy.
- Teraz to też mój dom - zironizował, siląc się na zawadiacki uśmiech. W prawdzie doskwierała mu bardziej żałość, aniżeli radość, lecz nie zamierzał tego zdradzić. Uważał, że akurat ona była ostatnią osobą, która powinna interesować się jego samopoczuciem.
- Nie wchodź mi w drogę, to też nie będę ci przeszkadzał - podszedł bliżej, po czym złapał za dwie walizki. - Czyżby ojciec nie uprzedził cię, że od dzisiaj będziemy współlokatorami? - zapytał tonem, który charakteryzował jego bezczelność. Stanął naprzeciwko Ruttili i zmierzył ją dokładnym spojrzeniem, po czym pokręcił głową. - Nie powinnaś wychodzić w piżamie na dwór. Przeziębisz się.
-
Ale z drugiej strony, to wcale nie przeszkodziło dziewczynie w tym, aby obdarzyć go uczuciem. Tak, głupia gąska zakochała się w najpopularniejszym chłopaku w szkole. Tylko ona jedna wiedziała, jak ogromną przyjemność sprawiał jej fakt, że Froy zawsze otoczony był wianuszkiem najładniejszych dziewczyn, a na nią nigdy nie raczył nawet spojrzeć. Ruti skrycie wzdychała do szkolnego kolegi od bardzo dawna, lecz nikomu nie odważyła się powiedzieć o swoich uczuciach. Może i dobrze się stało, bo teraz gdyby Froy posiadał tą wiedzę sytuacja między nimi, byłaby wręcz nie do zniesienia...
- Czekaj co?! - Zapytała z niedowierzaniem. Zamrugała nawet kilkukrotnie powiekami, w nadziei że ta cholerna iluzja zniknie, lecz nic z tego. Chłopak nadal stał w tym samym miejscu. Niedobrze, bardzo niedobrze. - Serio? - Teraz to ona poczęła zwracać się do niego z wyczuwalną w głosie ironią. Z czym oczywiście zupełnie się nie kryła.
- Mam nie wchodzić Ci w drogę w MOIM WŁASNYM DOMU? - Ostatnie słowa zaakcentowała w wyjątkowo uszczypliwy sposób. Na wzmiankę o braku porozumienia z ojcem, tylko jeszcze bardziej poczerwieniała na twarzy. Było jej zwyczajnie wstyd za to, że Leonardo ma ją i jej zdanie głęboko w poważaniu. Mało kto w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że ich relacje były naprawdę złe. - Słucham?! To nie jest piżama, tylko leginsy... A zresztą co Ty możesz wiedzieć o dziewczynach i tym co teraz noszą na sobie? - Prześmiewczy ton jej głosu był tak jawny, że momentami stawał się wręcz namacalny. Froy bardzo się myli, jeśli myśli, że będzie jej dyktował jakiekolwiek warunki. Nie znajdują się w szkole, gdzie mógł się wywyższać. To był JEJ dom i jej własne zasady...
Fakt, była w trudnej sytuacji, ale to wcale nie znaczyło, że pozwoli mu na to, aby wygłaszał tutaj swoje mądrości. - Rola odpowiedzialnego braciszka zupełnie Ci nie leży. - Dodała, mierząc go wymownym spojrzeniem swoich błękitnych tęczówek, po czym wyminęła nastolatka z zamiarem udania się do własnego pokoju.
-
Oczywiście uznał ją jako bardzo atrakcyjną dziewczynę. Miała ładną twarz i momentami zjawiskowe spojrzenie. Była smukła i posiadała gęste, naturalne włosy. W szkole często uśmiechała się w towarzystwie Vittorii i podczas rozmów z niektórymi chłopcami. Natomiast na lekcjach podczas odpowiedzi zdarzało jej się powiedzieć jakąś głupotę, która nawet Froya potrafiła rozśmieszyć. Mimo tego nie traktował Rutilli jak swojej koleżanki. I w rzeczywistości, to dobrze, że nie był świadom jej skrytych uczuć. Wówczas mógłby zachowywać się jeszcze gorzej. W minionym roku trzy dziewczyny wyznały mu miłość za pomocą listów. Poprawił w nich błędy i oddał, narażając nadawców na publiczne pośmiewisko.
Froya nie interesowało flirtowanie. Nawet jeżeli otaczały go naprawdę ładne rówieśniczki, to nie traktował ich lepiej. Po prostu rozmawiali nie schodząc na osobliwe tematy.
Zdziwił się tą nagłą reakcją Rutilli. Na moment zostawił walizki i schował dłonie do kieszeni jeansowej kurtki. Wyprostował się i zanim ponownie zajął głos, zdążył przygryźć policzek. Nie wiedział niczego o relacjach Leonarda z córką, dlatego w pierwszej chwili naprawdę nie skojarzył, że przypadkiem uświadomił ją o swojej przeprowadzce. Nie uważał jednak, że był winny jakichkolwiek wyjaśnień. Ta rozmowa powinna odbyć się pomiędzy Ruti a ojcem, więc postanowił milczeć.
- Teraz to też mój dom - przypomniał. Widoczny grymas oszpecił jego twarz. - Sugeruję tylko, że powinniśmy się unikać - wyjaśnił, przy czym ponownie złapał za walizki. Jednak nie odszedł, a jedynie przesunął je na bok, aby stanąć jeszcze bliżej dziewczyny. Był wyższy o głowę, dlatego musiał nieco pochylić brodę, aby w tej pozycji spojrzeć jej prosto w oczy.
- Nie wiem kompletnie nic - wzruszył ramionami. Nie interesowała go obecna moda. Przemieszczanie się po sklepach z odzieżą stanowiło dla niego coś wyjątkowo męczącego, dlatego ubrania zamawiał głównie przez internet. Tylko czasem dostał coś od rodziców albo ciotek. - Po prostu uważam, że ci to nie pasuje - wyjaśnił głosem pozbawionym naturalnego sarkazmu. Tym razem mówił szczerze, choć w prawdzie nie powinien już pierwszego dnia jej oceniać. Jeżeli mieli się dogadać, to Froy powinien częściej milczeć.
- Nie chcę być twoim bratem - odwrócił się, kiedy Rutilla go wyminęła i podążyła w kierunku schodów. W takich momentach bohaterowie zazwyczaj kontynuując, mówią coś bardziej romantycznego; coś co ujawnia ich emocje. Niestety w ich przypadku ta relacja nie zapowiadała się zwieńczeniem głębokich uczuć. Froy przyglądał się dziewczynie z miną co najmniej tęgą. - Traktuj mnie tak, jak dotychczas. Po prostu nie odzywajmy się do siebie. Nie przychodź do mnie i nie próbuj nawiązywać ze mną żadnego kontaktu - twardo zaakcentował swoje stanowisko do tej nowej, zawiłej sytuacji.
-
Oczywiście Ruti mogła się zatrzymać i kontynuować tę nieprzyjemną wymianę zdań, lecz uznała że nie ma to najmniejszego sensu. Dlatego zignorowała dalsze wywody Centineo i po chwili, zniknęła za drzwiami własnego pokoju. Dopiero tam dziewczyna, zdała sobie sprawę ze swojej trudnej sytuacji. Jak to w ogóle możliwe, że w jej domu miał zamieszkać chłopak, w którym ta skrycie podkochuje się od dłuższego już czasu? Przecież takie rzeczy dzieją się tylko w ckliwych filmach o miłości. To będzie naprawdę ciężki rok...
*** Od czasu przeprowadzki Froy'a minął już tydzień. W szkole sytuacja między nimi nie uległa zmianie. Kończąc zajęcia, każde z nich, wracało zupełnie inną drogą, a wszystko po to, aby ten sekret odnoszący się do wspólnego zamieszkania nie wyszedł na jaw. W domu oboje unikali siebie nawzajem najlepiej, jak to tylko było możliwe. Leonardo natomiast musiał pilnie wyjechać na dwa dni, więc cały dom był do dyspozycji tej dwójki.
Pech chciał, że na sam weekend nauczycielka od biologii, zadala wszystkim wyjątkowo wymagającą pracę domową, z którą młoda Guerra nie potrafiła sobie poradzić. Siedząc nad książką do prawie pierwszej w nocy, nagle doznała olśnienia. Postanowiła skorzystać z okazji, że Froy już dawno spał i zakraść się do jego pokoju, po to, aby "pożyczyć" od niego odrobione zadanie. Z tą myślą dziewczyna, wyślizgnęła się niepostrzeżenie do pomieszczenia i w całkowitych ciemnościach, starała się odnaleźć to, czego w danej chwili tak rozpaczliwie potrzebowała. Zeszyt leżał na biurku, jednak sięgając po niego, nastolatka przypadkowo zrzuciła jakiś przedmiot na podłogę, robiąc przy tym spory hałas. Nie chcąc zostać nakrytą na gorącym uczynku, Ru czym prędzej, zabrała swoją zdobycz i już zamierzała opuścić jaskinię lwa, ale niestety nie bardzo jej się to udało, gdyż została zatrzymana przez zaspanego nastolatka, który trzymał ją za rękę...
-
Dla Froya praca domowa z biologii była banalna, choć niewątpliwie jej napisanie z podkreśleniem wszystkich szczegółów, zajęło mu dobre pół godziny minut.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał zachrypniętym głosem, po czym wciąż leżąc w pieleszach, podparł się wygodniej na łokciu. Drugą ręką trzymał nadgarstek Rutilli. W pokojowych ciemnościach usiłował dostrzec jej twarz, lecz okazało się to zbyt trudne, dlatego nerwowym gestem zapalił nocną lampkę.
Froy przywykł chodzić spać wcześnie. Szczególnie, gdy miał ściśle zaplanowany następny dzień. Nie zamykał drzwi na klucz, sądząc, że w domu Guerrów nie zagrażało mu żadne niebezpieczeństwo, jednak zwątpił w to, kiedy dostrzegł Rutille. Stała w jego prywatnej strefie, szerząc wokół siebie bałagan. Z grymasem spojrzał na porozrzucane ołówki, metalowy piórnik, doniczkę ze sztucznym kwiatem oraz zszywacz, które w nieładzie leżały na podłodze. Następnie ponownie skupił uwagę na sprawczyni i nerwowo podniósł się do siadu. Kołdra ześlizgnęła z jego klatki piersiowej, obnażając nagi tors.
- Jesteś głupia? - puściwszy dłoń dziewczyny, wyrwał jej swój zeszyt z biologii, który następnie schował pod materac. - Masz echo we łbie czy tylko zgrywasz taką idiotkę? - zapytał irytując się o wiele bardziej, niż wcześniej. Głos miał wciąż zachrypnięty, powieki nosiły na sobie ślady nagłego rozbudzenia, a na prawym policzku widniało wgniecenie od poduszki.
W końcu podniósł się z łóżka, przewyższając tym gestem Rutille. Gromił ją spojrzeniem. Naprawdę nie mógł uwierzyć, że w środku nocy zakradła się do jego pokoju i to w dodatku pod nieobecność swojego ojca. Pokręcił głową, jednocześnie próbując dać upust swojej dezaprobacie.
- Przyszłaś po pracę domową? - zaśmiał się, po czym nerwowo przygryzł wargę. W głowie Froya narodziła się tak podstępna i niecna idea, że przez moment sam zwątpił w słuszność tych zamierzeń. Mimo tego postanowił dać nauczkę Rutilli, aby jej noga prędko nie stanęła w tym pokoju. - Czy może po prostu ci się podobam, a zeszyt był tylko wymówką? - zironizował, po czym postawił krok na przód i gwałtownie nachylił w stronę dziewczyny. Nagle ich twarze znalazły się nagannie blisko. Czuł jej oddech na swoich ustach i brodzie.
Wokoło wciąż utrzymywał się mrok. Lampka nie zdołała oświetlić wszystkich zakamarków, dlatego przyglądał się Rutilli przez pryzmat ciemności. Jej źrenice lśniły, a dolna warga zadrżała, co bardzo go usatysfakcjonowało.
- Nie sądziłem, że jesteś taka nieprzyzwoita - kontynuował temat, ciągle tkwiąc w tej samej, niewygodnej dla nich pozycji. Nagle zaczesał jej niesforny kosmyk za ucho i cynicznie się uśmiechnął. - Mimo wszystko jestem dojrzewającym mężczyzną, Ila. Nie powinnaś tu wchodzić.
-
W momencie, w którym to palce chłopaka zacisnęły się na nadgarstku Ru, z jej ust wydobył się cichy jęk, odzwierciedlający zaskoczenie jego zachowaniem. Dziewczyna w pierwszej chwili, próbowała wyszarpnąć rękę z tego stalowego wręcz uścisku, ale na nic się to zdało. Chcąc czy nie, wzrok zażenowanej Guerry, mimowolnie, jakby wbrew jej woli, powędrował i skupił się całkowicie na nagim torsie Froya. Wyglądał tak cholernie dobrze, pomimo tej ciemności, która nie pozwoliła jej w pełni cieszyć się owym widokiem. Nastolatka zatraciła się w tym na tyle, że zupełnie nie zareagowała, gdy Centineo w przypływie złości, wyrwał z jej rąk przeklęty zeszyt, ani chwilę później, kiedy ją obrażał.
Te wszystkie obelgi, odbijały się echem w jej głowie. W końcu jednak wróciła do rzeczywistości i nawet cofnęła się o krok, widząc jak brunet w ułamku sekundy, zniwelował praktycznie do zera ten niewielki dystans, jaki ich dzielił. Był na tyle blisko niej, że do jej nozdrzy z łatwością dotarł zapach męskiego żelu pod prysznic, którego zwykł używać. Czuła ciepło bijące od jego ciała, a intensywny wzrok, jaki w nią wbijał, hipnotyzował młodą dziewczynę. Mogła to dostrzec dzięki niewielkiej poświacie, która rzucała cień światła na jego twarz.
Dopiero wtedy Rutilla zrozumiała, jak wielki błąd być może popełniła. Ona sama swoim nocnym ubiorem, prezentowała zdecydowanie zbyt wiele. Mając na sobie jedynie męską koszulkę, należącą wcześniej do jej ojca (jaką Ru przywłaszczyła sobie, gdy kilka tygodni wcześniej zdejmowała z suszarki pranie), oraz bieliznę, której do tej pory nie widział nikt inny, poza nią, odsłaniała przed tym chłopakiem znacznie więcej ciała, niż sama by sobie tego życzyła. Nic dziwnego, że Froy oskarżał ją o coś tak nieprzyzwoitego.
- Co? Ja nie...to znaczy... chciałam tylko spisać Twoje zadanie domowe, nic więcej! - Zarzekała się, nieporadnie odpowiadając wyraźnie drżącym od emocji głosem. Przy tym nie potrafiła oderwać wzroku od twarzy brunetka. - Przestań! Nic o mnie nie wiesz. Powiedziałam przecież po co tu przyszłam. Zresztą, widziałam już znacznie lepsze torsy, więc zejdź na ziemię Froy. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele...kijem bym Cię nie tknęła, nawet gdyby mi za to zapłacili! - Odgryzła mu się hardo, czując jak jej policzki zalewają się purpurą.
-
— Rumienisz się — zauważył, a jego usta ponownie wygięły się w krzywy, satysfakcjonujący uśmiech. Pewność siebie, cechująca Froya, była niebotyczna. Uchodził za inteligentnego i przystojnego młodzieńca, który wpadł w oko niejednej dziewczynie. Pomimo tego on sam bywał wybredny, przez co dotychczas zaangażował się jedynie w trzy związki. Ostatni zakończył pół roku temu, kiedy dowiedział się, że jego dziewczyna zaczęła stawiać mu niewyobrażalne wymagania. Nie był skłonny do codziennego chodzenia na randki, pisania romantycznych wiadomości czy uniżania się, aby nosić jej plecak. W tej relacji było stanowczo za dużo pozorowania.
Niespodziewanie jeszcze bardziej wkroczył w strefę osobistą Rutilli i uszczypliwie zacisnął palce na jej nadgarstkach. Następnie pociągnął dziewczynę na tyle gwałtownie, że wylądowała na jego łóżku. Wtedy usiadł na jej gołych udach okrakiem, wciąż podtrzymując ręce przed ewentualnym aktem obrony. Tkwiąc w tej pozycji musiał pozostać nachylony, przez co odległość powstała między ich twarzami wciąż była niewystarczająco komfortowa.
— Umiejętności mają większe znaczenie, niż wygląd — powiedział, dając Ru znać, że obeszły go jej słowa. Czerpał radość przez wprawianie dziewczyny w coraz to większe zmieszanie. Celowo dobierał słowa tak, aby brzmiały na bardzo nieprzyzwoite i bezpośrednie.— Mam ci pokazać? — zapytał i jedną dłonią przytrzymał jej nadgarstki. Następnie wolną ręką zaczął bawić się sznurkami od dresowych spodni, niby to próbując je rozwiązać.
-
- Nieprawda! - Warknęła przez zaciśnięte zęby, jednocześnie zaprzeczając nie tylko samej sobie, ale także czemuś co było aż nazbyt oczywiste i wiedzieli o tym oboje. Nastolatka nic nie mogła poradzić na to, że czerwieniła się, jak przysłowiowy burak, gdy do jej uszu wciąż docierały bezczelne insynuacje bruneta. Ciekawe jakby się zachował, gdyby wiedział, że ona nigdy wcześniej nie była z żadnym innym chłopcem, że nawet na dobrą sprawę z nikim się nie całowała? Ewidentnie nie była tak doświadczona, jak podejrzewała, że on mógł w przeciwieństwie do niej być. A co gorsza, Rutilla gdzieś podświadomie marzyła o tym, aby przeżyć to wszystko właśnie z nim...
- Co Ty robisz?! - Zapytała, czując jak jego palce znów zaciskają się na jej nadgarstkach. - Hej...nie możesz! - Pisnęła, już w następnej chwili lądując plecami na miękkim materacu, pośród okrytych jedwabiem poduszek. Choć dziewczyna starała się wyswobodzić, w starciu z jego siłą zwyczajnie nie miała szans. Nie odpuszczała jednak i wciąż się pod nim wierciła, co w zasadzie przyniosło odwrotny skutek, bo przez jej działania ten przeklęty kawałek materiału, zwany koszulką, podwinął się ku górze, odsłaniając jeszcze więcej ciała nastolatki. Guerra czuła się nie tylko zawstydzona. Działo się z nią coś jeszcze. Coś czego nie potrafiła jednoznacznie określić. Jedno było jednak pewne, nie byli już walczącymi ze sobą o wszystko dziećmi. Brunetka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, do czego takie działania zazwyczaj prowadzą i...ciekawiło ją to. W końcu jednak, Guerra musiała wziąć się w garść i zacząć działać. Nie mogła przecież pozwolić na to, aby Centineo tak otwarcie sobie z nią pogrywał, prawda?
- Nie sądzisz, że gdybym naprawdę chciała wylądować z Tobą w łóżku, to stałoby się już dawno? - Odparła zadziornie, celowo patrząc mu przy tym prosto w oczy. - Gdybym faktycznie była tak...- Urwała wpół zdania, gdyż naprawdę ciężko dane słowa przechodziły przez jej gardło. - ...chętna, jak twierdzisz, to wcale nie musiałbyś krępować moich ruchów, aby dostać to czego chcesz? - Była bezczelna, zadziorna zupełnie jak nie ona. Zadrżała pod chłopakiem i przeklinała w duchu samą siebie za to, że nie panowała nad własnym, zdradzieckim ciałem, które łaknęło tego wszystkiego, co było jej nieznane...
-
— Nie — zaprzeczył, po czym mlasnął i zmrużył powieki, wyglądając bardziej upiornie, aniżeli ponętnie. — Nie, bo nigdy nie zwróciłbym na ciebie uwagi, Ila — dokończył pierwotną myśl. Następnie puścił nadgarstki dziewczyny i złożył ręce na własnych udach. W międzyczasie pobieżnie poprawił jej bluzkę, aby zakryć to, co zdążyła odkryć. Teraz po prostu przyglądał się mimice Rutilli, wyłapując każdą zmarszczkę, jaka powstała w wyniku nagromadzonych zewsząd emocji. Froy pozostał spokojny, ale jego głos nadal nie odzyskał naturalnego brzmienia.
Kontynuował, wciąż siedząc okrakiem na jej udach:
— Nie masz mi niczego do zaoferowania. Tylko żartowałem — zaśmiał się, wychodząc na przekór słowom dziewczyny. Potem zsunął się z jej nóg i stanął bosymi stopami na podłodze. — Lepiej pilnuj swojego nosa — zadrwił. Zmierzył Ru krnąbrnym spojrzeniem z uwagą doglądając detalów jej ciała. Miała jędrną i gładką skórę, wystające biodra oraz obojczyki (nie przesadzam?). Nawet w otaczających ich ciemnościach dostrzegł zarys piersi i kilka drobniejszych, mało istotnych pieprzyków oraz znamion. W końcu ustąpił i chwyciwszy telefon zaczął sprawdzać wiadomości. Niespodziewanie po pomieszczeniu rozbrzmiał się dźwięk dzwoniącego Messengera. Mama usiłowała nawiązać z nim wideokonferencję i choć w pierwszej chwili zamierzał odebrać, to prędko odzyskał rezon i przypomniał sobie o obecności Ru. Mimowolnie się zirytował, bo od pięciu dni nie rozmawiał z rodzicami. Ucieszył się, widząc awatar mamy na którym uśmiechała się, niczym celebrytka.
— Wypad — skinął głową w kierunku drzwi.
-
Nie ruszyła się, gdy puścił jej obolałe już nadgarstki. Leżała nieruchomo, gapiąc się w sufit, kiedy Centineo poprawiał jej wymiętą koszulkę. Trwała tak, nawet gdy w końcu z niej zszedł. Brunetka robiła, co tylko było w jej mocy, aby na niego nie patrzeć. Czuła się tak cholernie upokorzona, że nie była w stanie zrobić, jakiegokolwiek innego ruchu. Jedna jedyna łza, spłynęła po jej policzku, lecz otaczająca ich zewsząd ciemność, pochłonęła ją, zanim Froy mógłby w ogóle ją dostrzec.
Dzwoniący w najlepsze telefon chłopaka, przerwał tą pełną napięcia ciszę i sprawił, że Rutilla w końcu podniosła się do siadu, walcząc jednocześnie z rosnącą wewnątrz niej irytacją, oraz złością. Nastolatka z całą pewnością, wyszłaby z tego przeklętego pokoju bez słowa. Nawet przez chwilę miała taki zamiar, lecz podjęta przez Froya próba wyrzucenia jej z ponieszczenia, niczym psa, przelała czarę goryczy, sprawiając że coś w tej drobnej, zranionej dziewczynie po prostu pękło.
- To jest chyba jakiś żart?! - Warknęła, gromiąc chłopaka nienawistnym wręcz spojrzeniem. - Próbujesz wyrzucić mnie z tego pokoju, choć jesteśmy w moim domu, a jedynym pasożytem tutaj, jesteś Ty?! - Z każdą kolejną, mijającą chwilą, Rutilla podnosiła swój głos coraz to bardziej. - Jak w ogóle śmiesz traktować mnie w tak okropny sposób?! Kim Ty w ogóle jesteś? - Krzyczała, po czym zaczęła rzucać w niego poduszkami, oraz wszystkim, co tylko się do tego nadawało i jednocześnie, znajdowało się w zasięgu jej ręki. - Jesteś po prostu obrzydliwy. Nienawidzę Cię! Nienawidzę, słyszysz Froy?! - Roztrzęsiona dziewczyna nie panowała ani nad sobą, ani tym bardziej nad tym co mówiła. Niestety tylko w taki sposób, potrafiła poradzić sobie z całą masą tych wszystkich nagromadzonych wewnątrz niej, negatywnych emocji.
-
Odwrócił się do Rutilli plecami, bacznie przyglądając się awatarowi, który wyskoczył na ekranie jego komórki. Być może właśnie dlatego nie dostrzegł, że w rzeczywistości dal dziewczynie większą nauczkę, niż należało. W pierwotnym zamiarze chciał jedynie zrobić na złość, a nie obudzić w jej sercu smutek. Nawet nie domyślił się, że zatrząsnął nią dogłębnie.
Już zamierzał nacisnąć zieloną słuchawkę, kiedy niespodziewanie w pokoju echem rozniósł się krzyk Ru. Spojrzał wpierw na nią spod ściągniętych brwi, a następnie jeszcze raz na telefon. Dzwonił on nieprzerwanie już po raz drugi, dlatego zacisnął usta i spróbował uciszyć dziewczynę machnięciem ręki. Kiedy to nie poskutkowało odezwał się brzmiąc jak ktoś, kto w tamtym momencie nie był gotów przyjąć kolejnego sprzeciwu.
— Zamknij się już — wycedził przez zęby, delikatnie marszcząc przy tym nos. Nagle zrobił się bardzo rozgniewany. Jego twarz skuła się w szpetnym grymasie, a sylwetka napięła na tyle mocno, że uwidocznił się zarys klatki piersiowej i średnio rozbudowanych ramion. Mimo uszu puszczał każde zdanie Ru, ponieważ chęć odebrania tego telefonu zdominowała wszystkie potrzeby Froya. Nawet usiłował zatkać jej usta dłonią, lecz to tylko mocniej zaogniło sytuację między nimi. W pewnym momencie po prostu oberwał poduszką, przez co wypuścił z dłoni komórkę. Urządzenie z hukiem uderzyło w podłogę i nagle zamilkło. Utkwił w nim spojrzenie, a jego sercu rozlał się żal tak wielki, że sam przestał nad sobą panować.
Po raz kolejny tej nocy zacisnął usta, podczas gdy żyła na skroni chłopaka niebezpiecznie zapulsowała. Poniósł telefon, po czym uderzając stopami mocno w ziemię, zbliżył się do Rutilli. Popatrzył w jej oczy z niespotykaną dla siebie dzikością, a następnie nachyliwszy się, wbił wargi w jej delikatnie rozchylone usta. Pocałunek był krótki, aczkolwiek wystarczył, aby wyciszyć pomieszczenie. Wtedy ponownie oddał uwagę urządzeniu i prędko oddzwonił do matki.
— Tak, wszystko w porządku. Wujek wyjechał, ale powinien wrócić już w poniedziałek. Nie martwcie się. — Ustawił kamerę tak, aby znaleźć się w najbardziej osobliwym miejscu pomieszczenia. Nie chciał, aby rodzice dostrzegli Rutillę, którą w tym momencie sam uważnie obserwował. Obawiał się, że niespodziewanie wkroczy w jego wideokonferencję i zepsuje wszystko, co dotychczas opowiedział. Nie chciał ich zanadto martwić, dlatego skłamał, że świetnie dogadywał się z córką Leonarda i nawet pomagał jej w nauce!
-
W czasie tego niekontrolowanego wybuchu, również była tego świadoma, lecz w tamtej chwili, miała zwyczajnie gdzieś, to jak bardzo brunet łaknął porozmawiać ze swoją rodzicielką. Skoro on nie liczył się z jej uczuciami, to niby dlaczego ona miała liczyć się z tym, co on czuł? Jeżeli jednak nastolatka myślała, że już gorzej być nie może, to się myliła. A o tym jak bardzo, przekonała się w momencie, w którym telefon Froya upadł z trzaskiem na podłogę i po prostu, przestał uparcie dzwonić. Dostrzegając wyraz jego twarzy, oraz napinające się mięśnie, Ru przestraszyła się nie na żarty. Gdy brunet ruszył w jej kierunku, była przekonana niemalże w stu procentach o tym, że ten ją uderzy. Lecz zamiast tego, Centineo wpił się w jej usta z taką żarliwością, że Ruti dziękowała w duchu za to, że znajdowała się jeszcze na łóżku, bo gdyby stała, to z całą pewnością nogi z łatwością by się pod nią ugięły.
Choć sam moment zbliżenia między nimi był krótki, wstrząsnął Rutillą do żywego. A wszystko za sprawą tego, iż w rzeczywistości był to pierwszy w jej życiu pocałunek. Oszołomiona dziewczyna w milczeniu, obserwowała oddalającego się od niej Froylana i chociaż usta wciąż paliły ją żywym ogniem, korzystając z okazji, że ten nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, bez problemu wyjęła spod materaca przeklęty zaszyt, a następnie opuściła pokój Centineo, trzaskając za sobą drzwiami. Niezależnie od tego, jak potoczyła się ta zwariowana sytuacja, koniec końców i tak zyskała to, czego chciała...
*** Ta dwójka spotkała się ponownie dopiero następnego ranka, jedząc śniadanie przy kuchennym stole. Guerra po spędzonej samotnie, bezsennej nocy, miała w swej głowie pewien niecny plan, który właśnie w tej chwili, zamierzała powoli wprowadzać w życie. Jedząc owocową sałatkę z satysfakcją obserwowała, grzebiącego uparcie w telefonie Froya.
- Od dzisiaj będziesz pomagał mi w nauce i odrabiał za mnie wszystkie prace domowe...- Mruknęła, bawiąc się swoim widelcem. Dane zdanie, Ruti wypowiedziała tonem nieznoszacym sprzeciwu. Zupełnie tak, jakby stawiała chłopaka przed faktem dokonanym. - Jeśli tego nie zrobisz, w poniedziałek powiem wszystkim w szkole, że jesteśmy parą i mieszkamy ze sobą. - To było uderzenie poniżej pasa, ale Guerra wiedziała, że tylko w ten sposób zyska to, czego chce...
-
— Nie — odpowiedział prędko z łyżeczką włożoną między wargami. To zdanie nie wywołało u niego żadnych emocji. Nawet nie raczył unieść wzroku znad ekranu telefonu. Dalej skrolował stronę. Pomysł Rutilli był absurdalny i wpierw naprawdę nie widział sensu, aby angażować się z nią w dalszą rozmowę. Miała zbyt wygórowane wymagania względem niego, a przecież uprzedzał, że nie powinna w ogóle się odzywać.
Ignorując spojrzenie Ru, zjadł kolejne cztery łyżeczki owsianki. Poranek pomimo ich spotkania zapowiadał się naprawdę spokojnie. Nawet pogoda za oknem rozpieszczała mieszkańców Seattle. Świeciło słońce, a delikatny, czerwcowy wiatr jedynie sporadycznie zawieruszył się w powietrzu. Spoglądnął w stronę drzwi balkonowych, gdzie rozpościerał się widok na miasto. Zamierzał wkrótce wyjść na zewnątrz.
Wtedy Ru odezwała się ponownie i zburzyła ład w głowie Froya. Z impetem odłożył na stół komórkę i obdarzył dziewczynę nerwowym wzrokiem. Potem parsknął drwiącym śmiechem.
— Słucham? — zapytał. Musiał jeszcze jeden raz usłyszeć to, co przed chwilą powiedziała. Zmielił ślinę i pokręcił głową, jednocześnie krzyżując ramiona. Przestał mieć ochotę na jedzenie. — Jesteś zbyt głupia, żeby odrabiać prace domowe? Nie możesz sobie spisać z internetu? — spróbował kontratakować, jednak widząc zawziętość w jej oczach, podświadomie czuł, że był na straconej pozycji.
Ru dobrze to wszystko wymyśliła. Froy mimo wszystko nie chciał rozgłosu. Przeważnie sława sama go wyprzedzała, jednak nigdy nie robił wszystkiego pod publiczność. Zawsze postępował zgodnie z własnym charakterem i cechami swojej burzliwej osobowości. Nie powiedział nikomu o swojej sytuacji. Tylko dyrektor ich szkoły oraz wychowawca byli świadomi, że przez najbliższe miesiące opiekę nad nim będzie sprawował Leonard Guerra i to do niego należało zgłaszać wszelkie wątpliwości. Poza tym skrzętnie ukrywał prawdę, aby nie paść ofiarą idiotycznych plotek. Nawet celowo wychodził na zajęcia przed Rutillą i wracał dłuższą drogą.
— Jesteś niemożliwa — skwitował, po czym wstał i wyrzucił resztę owsianki do kosza na śmieci. Następnie włożył miseczkę do zmywarki i oparł się tyłem o kuchenny blat.
-
Ta myśl napawała dziewczynę przerażeniem, ponieważ dopiero teraz powoli zaczynało docierać do niej to, jak ogromną władzę miałby nad nią Froy, gdyby tylko był świadom tego, z czym tak zaciekle walczyła od dłuższego już czasu.
- Hmmm, zastanówmy się? Prawdą jest to, że możesz mi zarzucić wiele rzeczy, lecz tego, że jestem głupia na pewno nie. Zresztą, gdyby naprawdę było tak, jak twierdzisz, nie wymyśliłabym czegoś genialnego, czyż nie? - Odparła bezczelnie, kończąc jeść przygotowaną wcześniej sałatkę. Talerz umyła, następnie odkładając go na suszarkę. Kątem oka obserwowała również Froya, ale robiła to na tyle dyskretnie, że chłopak się nie zorientował, a przynajmniej taką miała nadzieję.
- Nie mam ochoty ślęczeć nad książkami. Po co mam to robić, skoro Ty będziesz nawet bardziej, niż chętny, żeby te wszystkie zadania za mnie odrobić? - Dopytała, uśmiechając się przy tym niewinnie. Obiecała samej siebie, że Centineo zapłaci jej za to upokorzenie, jakiego doznała dzięki jego okropnym żartom. - To o której zaczynamy?