WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
– No koteczku, chyba powinnaś pomyśleć nad jakąś dietą i ćwiczeniami. Dobrze, że mamy jeszcze dwa miesiące – zaświergotała pozornie słodko stojąca obok, na oko sześćdziesięcioletnia kobieta w idealnie dopasowanej garsonce. Aura posłała jej nieprzyjazne spojrzenie, tylko w myślach mówiąc: sama sobie chudnij, ty stara raszplo. Miała szczerą nadzieję, że jej kontakty z przyszłą teściową będą tak intensywne jedynie do ślubu, a potem będą się spotykały tylko przy okazji ważniejszych świąt i imprez rodzinnych. Żadnych coniedzielnych obiadków, ewentualnie niech sobie David sam jeździ do mamusi – uznała w duchu.
Kiedy do środka weszła młodsza siostra Davida, Aura zerknęła na nią.
– Tottie jeszcze nie ma? – zapytała, z rozczarowaniem otrzymując pokręcenie głową. Miała szczerą nadzieję, że bliźniaczka zdąży dotrzeć, zanim obecne tu panie doprowadzą ją do szału. Westchnęła, z powrotem kierując wzrok na lustro, który wypełniało jej odbicie. Jej długie rude włosy były ściągnięte w kucyk, żeby nie przeszkadzały przy wiązaniu sukni, ale na jej twarzy próżno było szukać zadowolenia przyszłej panny młodej. Im bardziej zbliżał się termin, tym mocniej Aura się nad tym wszystkim zastanawiała. Związek z Davidem od początku był inny niż jej poprzednie, może dlatego, że mężczyzna był istną oazą spokoju i nawet kiedy Aura wybuchała, rzadko kiedy potrafiła zmusić i jego do ofensywy. Podczas czterech lat ich związku zdarzyło się to raptem kilka razy. Było jej z nim dobrze, ale... ślub? Może powinni jeszcze to przemyśleć?
Kiedy drzwi ponownie się otworzyły, Aura odwróciła głowę w tamtą stronę i natychmiast odetchnęła z ulgą.
– Jesteś wreszcie – powiedziała, wbijając wzrok w bliźniaczkę, a ten wyraźnie zdawał się mówić (szczególnie komuś, kto znał ją tak dobrze): ratunku!
-
- O, zatrzymaj się tu! Wiem, że jest zakaz, ale szybko wyskoczę - poinstruowała męża, pospiesznie odpinając pas. - Pa kochanie. Muaaa! Widzimy się wieczorkiem - rzuciła jeszcze na odchodne, posyłając córce całusa, a że ta odwzajemniła jej gest, szybko w dłoni zamknęła buziaka posłanego od małej Aylie, by następnie z teatralną przesadą przykleić go sobie do policzka.
Tuż po tym, jak pomachała odjeżdżającej rodzince, żwawo ruszyła do środka, gdzie czekała już na nią siostra. Jeśli Aura nie była szczególnie przekonana do całych tych przymiarek, tak Tottie była wyraźnie poruszona widokiem bliźniaczki w ślubnej kreacji.
- Dzień dobry, już jestem. O... wow! - powiedziała, od razu koncentrując całą swoją uwagę na siostrze. Widząc jednak jej minę, zreflektowała się, że na zachwyty przyjdzie jeszcze czas, a teraz trzeba jakoś skutecznie odgonić tych wszystkich doradców, którzy niekoniecznie dostosowują swoje pragnienia do tych Aury, a to w końcu ona powinna w tym dniu czuć się najlepiej i najpiękniej. - Może pomogę? - zaoferowała, trochę bezczelnie wpychając się na miejsce przyszłej teściowej bliźniaczki. - Słyszałam, że w okolicy otworzyli świetną kawiarnię. Może chciałaby pani chwilę odpocząć? Myślę, że zanim się z tym wszystkim uporamy, to chwilę zejdzie, a szkoda byłoby nie skosztować tak wyśmienitej kawy - zasugerowała Tottie, nie chcąc bardziej dosadnie dawać kobiecie znać, że na tę chwilę jej obecność nie jest tu niezbędna. Złapała kontakt wzrokowy z Aurą, dając jej tym samym znać - bez słów, bo po co, skoro mimo upływu lat ich porozumienie wciąż miało się dobrze - że w dość wypchanej kieszeni, do której właśnie sięga ręką ma pistolet, co prawda zabawkowy na wodę, ale nie zawaha się go użyć, gdyby raszpla robiła problemy.
- Synowa pod nadzorem, co? - szepnęła do siostry, kiedy kobieta oddaliła się już wystarczająco, by można było ją obgadać.
-
I pomimo tego wszystkiego, we wspólną przestrzeń w pewnym momencie zaczęła się wkradać ta paskudna myśl, że może jednak warto zaryzykować. Może nie będzie tak źle. Może to jednak ważne. Może, może, może... Gdy David pewnego dnia, podczas jednej z ich wycieczek, wyciągnął małe pudełeczko z pierścionkiem, Aura zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie, zgodziła się na cały ten cyrk.
Odetchnęła głęboko, kiedy teściowa i samozwańczy doradcy, którzy oczywiście najlepiej wiedzieli, jak Aura powinna wyglądać w dniu własnego ślubu, wyszli, zostawiając ją w z bliźniaczką.
– Żebyś wiedziała – mruknęła. – Już rozumiem, czemu David wyniósł się z domu zaraz po szkole. Może powinnyśmy razem z nią pójść na tę kawkę i wsypać jej coś do niej? Na przykład coś na rozwolnienie. Albo tabletki na sen, najlepiej takie, które działaby przez kilka miesięcy – wyszczerzyła się w niezbyt przyjemnym uśmiechu, choć to nie tak, że miała szczególnie mordercze zapędy wobec przyszłej teściowej. To nie była zła kobieta, ale widać było, że bardzo przejmuje się ślubem syna. David ciągle powtarzał rudowłosej, żeby zacisnęła zęby i po prostu jednym uchem wpuszczała gadanie jego matki, a drugim od razu wypuszczała. I że niby on tak robił całe życie. Ale nigdy nie musiał jeździć z własną matką na przymiarki ślubne, pewnie zmieniłby zdanie.
– Rozwiążesz mi to? Nie ma szans, żebym wytrzymała w tym dłużej niż pięć minut bez utraty przytomności. – Trochę przesadzała, jednak ciasno zawiązany gorset był wyjątkowo niewygodny i nie jedyne, co na ten moment wiedziała odnośnie własnej kreacji było to, że nie będzie tam żadnego gorsetu.
-
Młodsza Whitbread cicho się zaśmiała, słysząc te pobożne życzenia, skierowane do teściowej.
- Widocznie brakuje jej córki, którą mogłaby wystroić. O, widzisz! Masz problem z głowy, już wiesz, co jej kupić na mikołajki. Jak będziesz wybierać lalkę dla Aylie, to weź też dla matki Davida - zaproponowała Tottie, chcąc tym samym trochę rozchmurzyć Aurę, bo nie umknęło jej uwadze, że siostra nie ma najlepszego humoru. Czuła, że stoi za tym coś więcej, niż tylko te nieszczęsne, na siłę uszczęśliwiające przymiarki, ale do tego zamierzała dojść małymi kroczkami.
- Tak, jasne! - potwierdziła bliźniaczka, mocując się z wiązaniem, które stanowczo za mocno oplatało talię siostry. - Już powinno być lepiej. Nie wiem, jak ty mogłaś w tym oddychać… - skwitowała, przyglądając się tej części sukni, która może i wyglądała efektownie, ale była warta by oddawać za nią życie! - Poszukajmy ci czegoś innego. O patrz! Jaka ta ładna. Mierzyłaś ją? - Tottie podbiegła do wieszaka, skąd przytargała o wiele lżejszą i skromniejszą suknię. - Albo... wiesz co? Musimy dziś wybierać kieckę? Może zrobimy sobie babski wypad i pogadamy gdzieś spokojnie? Widzę, że coś cię trapi i raczej nie jest to kwestia ilości falban… - Rudowłosa popatrzyła na siostrę, łapiąc jej spojrzenie w lustrze. Uniosła brwi, czekając na decyzję Aury.
-
– Mogę od razu kupić jej kilka, jeśli dzięki temu da mi spokój – zapewniła, unosząc kąciki ust w słabym uśmiechu. Po chwili jednak ledwie zauważalnie pokręciła głową, mając nadzieję, że Tottie zrozumie bez słów. Była trochę niesprawiedliwa – wiedziała przecież, że matka Davida chce dobrze, nawet pomimo czasem niewłaściwych komentarzy. Aura widziała to w jej zachowaniu, a zwłaszcza w spojrzeniu, którym wodziła za rudowłosą, gdy myślała, że ta nie patrzy. Być może po prostu chciała wypełnić sobą tę przestrzeń, która byłaby przeznaczona dla matki bliźniaczek. Gdyby tylko ta żyła.
Kiedy Tottie rozwiązała gorset, Aura powoli odwróciła się, by zobaczyć, którą suknię wskazuje siostra.
– Tak, ładna – potwierdziła bez szczególnego entuzjazmu, pomimo tego, że ta była zdecydowanie bardziej w stylu starszej Whitbread. – Nie zdążyłam. Właściwie dopiero niedawno zaczęłyśmy i tę zaproponowano mi jako pierwszą do przymierzenia – skwitowała, niedbale wzruszając ramionami. Kiedy gorset nie oplatał tak ciasno jej talii, mogła wydostać się z tej sukni. Zamiast jednak sięgnąć po inną, którą mogłaby przymierzyć, po odwieszeniu tej sukienki (której zdecydowanie nie zamierzała wkładać na własny ślub) sięgnęła po własne ubrania. Skupiona na tej czynności, chyba potrzebowała czasu, by podjąć decyzję. Nie odnośnie przełożenia przymiarek, a raczej podzielenia się z Tottie innymi rzeczami. Zapięła guzik od spodni i uniosła głowę, by złapać spojrzenie bliźniaczki.
– Pewnie się później nasłuchamy... – zaczęła, już wyobrażając sobie tyradę przyszłej teściowej i jej twarz rozświetlił uśmiech. – Oczywiście, że nie musimy dziś tego robić. Dwie przecznice stąd jest całkiem fajna knajpka, David mnie tam kiedyś zabrał na lunch. Mają tam pyszne ciasta. Na przykład obłędną tartę cytrynową – zaznaczyła z uśmiechem. – Chodźmy, zanim te hetery wrócą – zdecydowała szybko, narzuciła sobie torebkę na ramię i złapała siostrę za dłoń, ciągnąc ją w stronę wyjścia, gdzie niemal wpadły na zaskoczoną pracownicę salonu, która była najwyraźniej przekonana, że przymiarki trwają w najlepsze.
-
- Ciekawe, czy będziemy takie same dla naszych synowych. Oby nie! Chociaż jak tak teraz myślę… to pewnie chciałabym coś dać im od siebie w ramach tych przygotowań, a przecież nie wszystko da się kupić - odparła z zadumą, próbując wyobrazić sobie siebie za te dwadzieścia lat, kiedy to ona będzie na miejscu matki choćby takiego Davida, chcąc jak najdłużej uczestniczyć w życiu swojej latorośli, która już oficjalnie stanie się najważniejszą osobą dla innej kobiety. - Myślisz, że nasza mama też byłaby tak upierdliwa? - dodała jeszcze po krótkim milczeniu, łapiąc kontakt wzrokowy z siostrą. Chciała wiedzieć, co sądzi Aura i czy wciąż zdarzają się momenty, w których brakuje jej mamy. Tottie mimo poukładanego życia, szczęśliwej rodziny, ostatnio częściej (niż to było kilka lat temu) o niej myślała, żałując, że swoich maluchom nie może przedstawić dziadków także ze swojej strony.
- Komuś tu chyba wyparował entuzjazm. Przecież jak byłyśmy małe, to lubiłyśmy się stroić - zauważyła, przeglądając kolejne kreacje na wieszakach. - Co ja mówię! Jak byłyśmy małe! A Halloween? To w zeszłym roku, czy dwa lata temu miałaś to świetne przebranie? - zapytała, przerywając poszukiwania kiecki idealnej, by w pełni obrócić się w stronę bliźniaczki. Bywały chwile, że traciła rachubę czasu. - Hmmm, to teściowa tak na ciebie działa, czy… coś innego? - zapytała ostrożnie, nie do końca potrafiąc wyczuć, czy już powinna dociekać.
Młodszej Whitbread dwa razy nie trzeba było namawiać, dlatego też, gdy padła propozycja Aury to w podskokach i z nieskrywaną radością postanowiła z niej skorzystać, w międzyczasie wyciszając też telefon, by nikt ani nic im nie przeszkadzało.
- Jak się nasłuchamy, to razem! - Triumfalnie uniosła komórkę, pokazując tym samym bliźniaczce, że swoją uwaga w całości koncentruje się na niej, jak za starych, dobrych czasów, kiedy jeszcze grono ich najbliższych było mocno uszczuplone i dopiero powoli się odbudowywało zyskując nowe, wartościowe przyjaźnie.
- Tym ciastem cytrynowym mnie kupiłaś! Ale i czekoladowym nie pogardzę. Od kilku dni mam taaaką ochotę na słodkie, że aż potem mnie mdli - stwierdziła, ciężko przy tym wzdychając. Nie chcąc jednak więcej się skarżyć, szybko skupiła się na celu dezercji.
Lecz tuż za progiem, puściła dłoń siostry i zawróciła, łapiąc jeszcze przy drzwiach kobietę, która wciąż nie wierzyła własnym oczom, że panna młoda nie tylko zwiewa (dobrze, że nie sprzed ołtarza), ale się rozdwoiła! Młodsza Whitbread ukradkiem sięgnęła do torebki, by wyjąć z niej kilka banknotów, które szybko podała pracownicy.
- Niech pani nas kryje tak długo, jak się da - poleciła z rozbawieniem, po czym znów znalazła się u boku siostry.
- Kupiłam nam czas - zakomunikowała triumfalnie, ponownie chwytając rękę Aury, by ta mogła ją prowadzić. - Możemy to uznać za przystawkę, więc w knajpce przechodzimy od razu do dania głównego, pamiętaj - zastrzegła, tym samym dając starszej Whitbread znać, że jest gotowa na konkrety, nie tylko jeśli chodzi o posiłek.
-
– Myślę, że najlepsze, co można dać synowej to spokój i nie nakręcanie jej przed i tak stresującym wydarzeniem – rzuciła pół żartem, pół serio, bo o ile słowa dotyczące teściowej miały być przede wszystkim żartobliwe, tak z tym drugim nie żartowała. Nigdy nie była osobą, którą stresowała się byle czym, raczej potrafiła utrzymać nerwy na wodzy. Ale im bardziej zbliżała się data ślubu, tym mocniej Aura odczuwała stres związany z tym, co ma nastąpić. Z tak ogromną zmianą w jej życiu.
Delikatnie potarła odsłonięte ramię, mimowolnie uśmiechając się pod nosem.
– Trudno mi sobie to wyobrazić. Myślę, że prędzej łagodziłaby te stresy przedślubne, zawsze była w tym dobra – skwitowała, gdzieś w odmętach swojej pamięci szukając tych sytuacji, kiedy Melanie rozsiewała swoją dobrą energię, zwłaszcza przed różnego rodzaju zawodami, w których bliźniaczki brały udział. Nie potrafiła przyłożyć zapamiętanego obrazu matki do tego, jak zachowywała się jej czy Tottie teściowa. A może było to po prostu idealizowanie kogoś, kto od tak wielu lat przecież istniał już tylko w ich pamięci.
– Mówisz o tym przebraniu Ursuli z „Małej syrenki”? Te niby macki przy sukience były turbo niewygodne, ile razy się o nie potykałam – parsknęła cicho śmiechem. – Ale wyglądały kozacko, więc było warto. Może w tym roku powinnam się przebrać za Gnijącą Pannę Młodą? – wyszczerzyła się, chyba nawet nie całkiem żartując. Spoważniała jednak, słysząc pytanie Tottie. I chyba już mina Aury wyraźnie sugerowała, że nie chodzi tylko o teściową z piekła rodem. Ledwie zauważalnie pokręciła głową. Matka Davida bywała męcząca, ale Aura chyba trochę to wyolbrzymiała. – Opowiem ci przy kawie – powiedział tylko, bo to nie wydawało się odpowiednim miejscem.
Zmarszczyła brwi, przez moment przyglądając się siostrze.
– A czy nie miałaś też takie ochoty na słodycze w ciąży z bliźniakami? I z Aylie? – spytała, unosząc jedną brew, bo może właśnie siostra chciała jej sprzedać rewelację o powiększeniu rodziny. Z jednej strony życzyła Tottie jak najlepiej, a z drugiej... o matko, i tak była pełna podziwu, jakim ogarniaczem życia jest jej bliźniaczka, szczególnie z trójką dzieci.
Ledwie zwróciła uwagę na konsultankę, myślami będąc już daleko stąd, a gdy Tottie dołączyła do niej po krótkim postoju, od razu skierowała się w stronę knajpy, do której dotarcie zajęło im niecałe pięć minut. Pewnie przez wzgląd na wczesną godzinę nie było jeszcze zbyt wielu klientów i większość miejsc pozostawała wolna. Aura manewrując między stolikami, w końcu dotarła do odpowiedniego. Ledwie zdążyły usiąść, gdy pojawiła się kelnerka.
– Poprosimy po jednym kawałku każdego ciasta, jakie macie w menu – rzuciła, nim Tottie mogłaby dojść do głosu, uśmiechając się przy tym szeroko. – I kawę... razy dwa? – Spojrzała pytająco na siostrę, nie wiedząc, czy nie zechce wygrać czegoś innego.
– Wczoraj kazałam Davidowi kupić ogórki marynowane. I prawie cały słoik zjadłam na kolację – wrzuciła z siebie, gdy tylko kelnerka się oddaliła, by przekazać ich zamówienie dalej. – A tydzień temu powinnam dostać okres i wciąż nic – dodała, markotniejąc i bezradnie rozłożyła ręce.
-
- Właściwie dlaczego ślub jest stresujący? Przecież stoisz przed ukochaną osobą, z którą chcesz spędzić życie i wiesz to bez tej obietnicy. To głupie, żeby mieć wtedy tremę, ale sama też miałam. Chyba nawet większą niż przed finałem krajowych mistrzostw tańca towarzyskiego, a to już coś! - stwierdziła Tottie z rozbawieniem, wciąż nie mogąc pojąć gdzie leży źródło tego przedślubnego napięcia, które towarzyszy większości par i nie oszczędziło także i jej, choć przecież na co dzień obyta była z publicznymi występami.
Uśmiechnęła się lekko, cicho wzdychając kiedy popatrzyła w stronę okna, jakby w nadziei, że za szybą ujrzy spokojną twarz matki. Już dawno w pamięci rudowłosej ostrość straciły rysy rodzicielki, pozostawiając jedynie mgliste wspomnienie jej twarzy i sylwetki, które było nie tyle wyraźnym kształtem poszczególnych jej elementów, co świadomością samej jej obecności i roli, jaką odgrywała w życiu Whitbreadów - nie musiała jej dokładnie widzieć, by czuć, że to mama. Odruchowo pociągnęła nosem, bo nagle ogarnęło ją wzruszenie i niewiele brakowało, a rozpłakałaby się jak na zawołanie. Od kilku dni miała takie wahania nastrojów, dlatego właśnie wybrała się na badania, bo to robiło się coraz bardziej niepokojące.
Dobrze, że temat kostiumu mógł na nowo wrócić myśli młodszej bliźniaczki na o wiele weselsze ścieżki. Tottie parsknęła śmiechem. przypominając sobie strój Aury, a wizja, że teraz miałaby wykorzystać jeszcze niewybraną suknię ślubną do kolejnej pomysłowej kreacji tylko wzmagała chichot rudowłosej.
- David na pewno będzie zachwycony widząc taką twoją odsłonę - odparła, uśmiechając się szeroko. - Gdybyś potrzebowała udoskonalenia kreacji, to zapraszam do nas. Specjalnie przygotuję szpinak. Dzieciaki uwielbiają nim pluć - dodała, przykładając dłoń do czoła, bo doskonale pamiętała jak po ostatnim posiłku z zieleniną w roli głównej wyglądała ich jadalnia… i ona, pomagając Aylie w kończeniu posiłku. - Mają po tobie tę miłość do zielonego - dorzuciła, patrząc z rozbawieniem na siostrę. Parę razy zastanawiała się, czy przypadkiem, gdy zostawiała maluchy pod opieką Aury (którą uwielbiały i nie chciały wracać do domu po wizycie u cioci!), ta nie sugerowała im, że to co nie jest czerwone na pewno dobrze nie smakuje. Nie miała jednak na to dowodów…
- Miałam, oj miałam. Z Aylie pod koniec ciąży, zwłaszcza na snickersy… O matko, nie mogłam się nigdzie ruszyć, jak nie miałam tego batonika - przyznała Tottie, przygryzając przy tym lekko wargę. - Mam dziś odebrać wyniki badań. Coś mój organizm ostatnio szaleje - dodała, starając się by brzmiało to lekko, dlatego nawet wzruszyła ramionami, by pokreślić, że nic poważnego się nie dzieje. - Prędzej obstawiałabym starość, a nie ciążę, więc nie patrz tak na mnie - skwitowała, szturchając siostrę w ramię.
O ile zamówienie słodkości wiązało się z pełną aprobatą Tottie, tak przy kawie się zawahała. W końcu jednak pokiwała głową, uznając, że w sumie nawet ma na nią ochotę. I dobrze, że usiadła wygodnie, by chyba spadłaby z krzesła, słysząc wyznanie Aury. Równocześnie szerzej otworzyła oczy, jak i buzię, nie wiedząc co powiedzieć. W końcu jednak zamrugała i uśmiechnęła się niepewnie.
- Robiłaś test? - zapytała, by dać sobie chwilę na baczną obserwację bliźniaczki. - Stres nieźle może rozregulować cykl, a te ogórki… - zrobiła pauzę, bo ciężko było znaleźć wytłumaczenie i usprawiedliwienie dla tego produktu, którego kto jak kto, ale Aura raczej nie jadała. - Wcześniej nie zdarzyło ci się po nie sięgać? - zapytała, bo nawet kiedy jeszcze mieszkały razem całą dobę nie patrzyła rudowłosej na ręce. - Może brakuje ci jakichś witamin?
-
– Niby tak, ale to jednak sporo zmienia, nie? W kwestiach prawnych i nie tylko. Jeśli dzieje się źle, nie możesz tak po prostu odwrócić się i odejść – mruknęła, bo może właśnie tego się obawiała? W większości swoich związków mimo wszystko to siebie stawiała ponad tę drugą osobę – kiedy zaczynało robić się źle, kiedy czuła dyskomfort, była gotowa do odwrotu, do ucieczki i zatrzaśnięcie za sobą tych konkretnych drzwi. Z Davidem też kilka razy próbowała. Za każdym razem wracała. To musiało coś znaczyć, ale tak czy inaczej zwyczajnie bała się tego sakramentalnego tak i podpisu na dokumencie.
– No oczywiście, najlepsze cechy odziedziczyły po mnie – potwierdziła, przygryzając dolną wargę, by powstrzymać się w ten sposób przed parsknięciem śmiechem. Jej podejście do dzieci na przestrzeni lat niewiele się zmieniało. Za większością przedstawicieli tych małych ludzi zwyczajnie nie przepadała. Nie czuła ukłucia zazdrości, gdy kolejne osoby z jej otoczenia tworzyły swoje własne klony, widok noworodka raczej jej nie rozczulał. Jednak wyjątek od tego stanowili siostrzeńcy i siostrzenica. Przepadała za nimi, choć wcześniej nigdy nie pomyślałaby, że kiedykolwiek będzie tak chętnie spędzać czas z dzieciakami.
– To znaczy? Co się dzieje? – dopytała, nie zamierzając porzucać tak prędko tego tematu. Może i Tottie była już szczęśliwą żoną i matką, ale to nie oznaczało, że Aura się o nią nie martwiła. – Może pójdę z tobą? – zaproponowała pozornie luźno, chociaż bliźniaczka pewnie mogła się domyślać, że jest to raczej propozycja nie do odrzucenia. I tak nie planowała dziś wracać do mierzenia sukien ślubnych. Pierwsze podejście zakończone niepowodzeniem, ale wierzyła, że następnym razem pójdzie lepiej.
Aura z każdą chwilą wyglądała coraz mniej pewnie. Nie odpowiedziała od razu, bo akurat przyszła kelnerka z dwie kawami i niektórymi z wybranych ciast. Aura odruchowo przysunęła jedno w swoją stronę i dziabnęła go widelczykiem.
– Jeszcze nie. Dopiero wczoraj po tych ogórkach dotarło do mnie, że to może być to – przyznała niechętnie. – Poza tym... taka niewiadoma wcale nie jest najgorsza. To trochę jak z kotem, który może być jednocześnie żywy i martwy, póki nie otworzy się pudełka i się tego nie sprawdzi – wyjaśniła (bardzo) pokrętnie, a potem uniosła spojrzenie, marszcząc brwi. – No właśnie nie, pierwszy raz mi się zdarzyło, żebym nabrała na nie ochoty. W ogórkach mogą być w ogóle jakieś witaminy? – Niesłychane!
-
- Może powinnaś zdecydować się na suknię w paski? Albo taką pomarańczową, hm? - zapytała dość enigmatycznie, próbując zachować powagę. - No bo wiesz, skoro szykujesz się na wyrok. Dożywocie nie w związku, a w więzieniu, to i kreacja powinna być odpowiednia - dodała po parosekundowej pauzie, nie spuszczając wzroku z Aury. - Zawsze możesz odejść, tylko po co zakładać, że w ogóle do tego dojdzie? Już to przerabialiście i chyba jednak lepiej wam ze sobą, niż bez siebie…? - dopytała z wahaniem, bo może wydarzyło się coś, co spowodowało namnożenie się wątpliwości starszej Whitbread, a Tottie o tym nie wiedziała. Nie chciała za bardzo wtrącać się w życie bliźniaczki, ale nie zmieniało to faktu, że wolała być na bieżąco zarówno z jej radościami, jak i smutkami, niezależnie jak duże by one były.
Rudowłosa zaśmiała się, zdając sobie sprawę, że jej dzieciaki wydobywały z Aury, to co najlepsze. Wcześniej Pies trochę ją rozmiękczał, a teraz tę tradycję kontynuowały inne, coraz bardziej wyszczekane maluchy, które po kilku godzinach u cioci Whitbread wracały tak padnięte, że Tottie mogła być siostrze tylko wdzięczna, że tak skutecznie wyczerpała ich energię (choć bała się pytać, w jaki sposób jej poziom tak mocno spadał!).
Już szykowała się, by machnąć ręką na to, co się u niej działo, ale zbyt dobrze znała siostrę i była pewna, że ta nie odpuści.
- Kilka razy… dwa dokładnie - od razu sprecyzowała - zrobiło mi się słabo. Dominic uparł się, że muszę dowiedzieć się dlaczego. Obstawiamy anemię, bo jadam w biegu, przeważnie to, czego nie doje Aylie. Naprawdę nie ma się czym martwić. Przepiszą mi żelazo. Już to przerabialiśmy. - Tym razem młodsza bliźniaczka nie opanowała odruchu i machnęła ręką, bo chciałaby, żeby inni również nie robili z igły wideł, kiedy gorsze rzeczy działy się na świecie, niż jej chwilowe braki formy. - Możesz ze mną jechać, jeśli masz czas. Przekonasz się na własne oczy, że miałam rację - dodała Tottie, zadzierając nosa, by po chwili się uśmiechnąć - z wdzięcznością. Doceniała troskę najbliższych, ale mimo upływu lat wciąż krępowało ją to, że bywała w centrum uwagi i to nie dlatego, że na to zapracowała i wytańczyła, ale w prywatnym życiu, gdzie nie do końca czuła, że na to zasługuje.
Widząc zaserwowane pyszności, Tottie przełknęła ślinkę i przez chwilę patrzyła na ciasta, nie mogąc się zdecydować od którego zacząć. Sięgnęła w końcu po jeden kawałek i właśnie odkroiła kęs i próbowała się rozsmakować, gdy Aura wypaliła z tym kotem. Rudowłosa się skrzywiła.
- Mam nadzieję, że nie jesteś w ciąży, bo kuuurczę, usłyszeć od matki takie porównanie do zdechłego… i to jeszcze KOTA! - Tottie była wyraźnie zniesmaczona. I choć to zapewne nie była wina ciasta, zdecydowała się sięgnąć po inny kawałek, z dużą ilością bitej śmietany, licząc, że osłodzi tę gorycz porównania bliźniaczki. - A co do ogórka, to wyobraź sobie, że mają i to całkiem sporo. Taki potas chociażby, witaminy z grupy B, no i te podstawowe A, C, E. Kwas foliowy też, więc dobry wybór na początek - stwierdziła, sugestywnie przenosząc spojrzenie w okolice brzucha Aury. - To może skoro chcesz mi towarzyszyć przy odbiorze badań, przy okazji zrobimy też tobie, hm? Kiedy ostatnio byłaś u lekarza? Spowiadaj się! - zarządziła młodsza Whitbread i może miało to brzmieć groźnie, ale podczas kosztowania słodkości część białej pianki została jej na nosie, więc nie do końca jej prezencja dodawała powagi wypowiedzianym słowom.
-
W pierwszej chwili parsknęła śmiechem, gdy zrozumiała, do czego pije siostra.
– Pomarańczowa to chyba kiepski pomysł, za bardzo zleje się z włosami. Ale taka pasiasta? Muszę się nad tym zastanowić – powiedziała, uśmiechając się delikatnie, ale rozbawienie zostało rozwiane przez koleje słowa bliźniaczki. Aura westchnęła cicho, znów dłubiąc w cieście, zanim włożyła kawałek do ust. – Niby tak, ale przecież nie wiem, co będzie za rok lub dwa. Po prostu... małżeństwo zamyka kilka dróg na skróty – wydukała, gdy przełknęła słodki kawałek. Nie liczyła, że siostra ją w tej kwestii zrozumienie. Choć identyczne jak dwie krople wody, tak naprawdę bardzo się różniły. Aura zawsze wiedziała, że to Tottie będzie pierwszą, która założy rodzinę i będzie czerpała radość z życia, które ją samą trochę przerażało. W tym momencie wydawało jej się, że kocha Davida, a myśl, że mógłby nagle zniknąć była sama w sobie bolesna, ale Aura nie była naiwna. Dobrze wiedziała, jak często wszystko potrafi się zmienić z dnia na dzień.
A gdyby nie tylko małżeństwo miało być jedyną zmianą w życiu Aury? Gdyby okazało się, że oto spełnia się jeden z jej dotychczasowych koszmarów, w których w wyniku nieprzewidywalnych przypadków zostaje matką? To było dużo, nawet jak na kogoś, kto radził sobie z pozornie gorszymi problemami.
– O tak, mam dużo czasu – zapewniła, tym samym przypieczętowując, że wybierze się razem z siostrą po wyniki. Tottie mogła się upierać, że to nic takiego, ale Aura nie potrafiła podchodzić do takich spraw lekko, gdy chodziło o kogoś jej bliskiego. I nie mogła – a nawet nie planowała – zaradzić temu, że poczuła niepokój, kiedy młodsza Whitbread opowiadała o swoim samopoczuciu w ostatnim czasie. – Dobrze, że masz Dominica i chociaż on trochę dba, żebyś nie ignorowała takich rzeczy – dodała, bo naprawdę lubiła swojego szwagra i cieszyła się, że mężczyzna troszczy się o jej siostrę. Dla Aury taka troska przejawiała się chociażby właśnie takim uporem i pilnowaniem, by Tottie zrobiła badania, skoro w ostatnim czasie gorzej się czuła. Na moment zamilkła, bo na ich stoliku pojawiły się dwie kawy. Od razu sięgnęła po jedną z nich.
– Lepszy martwy kot niż pies – skwitowała z miną, która sugerowała, że nie przejęła się tymi słowami. Mimowolnie jednak jej myśli powędrowały w stronę własnego pupila, z którym musiała się pożegnać ponad rok temu. Pies spędził u jej boku tyle lat, że nawet teraz, gdy o nim myślała, odczuwała pewnego rodzaju tęsknotę. Na cały wykład o dobrych właściwościach ogórków tylko machnęła ręką, co pewnie oznaczało, że i tak ich nie lubi. Chyba. Bo przecież po ostatnim wypadku z nimi już nie mogła być taka pewna, prawda?
– Nooo jakiś czas temu – stwierdziła bardzo ogólnie, nie chcąc przyznać, że chyba było to już około roku temu. – Ale ja się czuję dobrze! No okej, oprócz tej dziwnej przygody z ogórkami – dodała nieco markotnie, a potem wyciągnęła dłoń, co z boku mogło wyglądać, jakby chciała wytrzeć nos Tottie z pianki. Zamiast tego, jeszcze bardziej ją rozmazała, brudząc siostrę. – Ups, ale z ciebie brudas! – zachichotała, pakując do ust kolejny kęs ciasta. W końcu kiwnęła głową. – Może faktycznie je zrobię, jak już tam będziemy. O której masz je odebrać? – chciała wiedzieć.
-
- Dlaczego od razu zakładać najgorsze? Wiem, wiem… Sama wiele razy tworzyłam czarne scenariusze i bardzo tego żałuję. Wiesz ile rzeczy mnie przez to ominęło? Mnóstwo! - stwierdziła Tottie z ciężkim westchnieniem. Nie chciała, żeby Aura powielała jej błędy. - Masz wątpliwości, czy David jest najlepszym, co cię w życiu spotkało? - zapytała bez owijania w bawełnę. - Zrobiłabyś dla niego to, co robiłaś i robisz dla mnie? A jakby zaginął… od razu byś go szukała? - dorzuciła do puli trudnych pytań, którymi zasypała bliźniaczkę. - Nie musisz mi odpowiadać, tylko się nad tym zastanów. To w końcu ty będziesz z tym żyć - powiedziała znacznie ciszej. Nie chciała oceniać Aury, próbowała jakoś pomóc, nim siostra dokona wyboru, który ją unieszczęśliwi.
Pokiwała głową, tym samym zaklepując u swego boku miejsce dla starszej Whitbread. Choć się do tego otwarcie nie przyznała, gdzieś w głębi serca liczyła, że bliźniaczka będzie jej towarzyszyć - w końcu to ona od zawsze pełniła rolę jej apteczki pierwszej pomocy i niewiele się zmieniło nawet gdy Tottie wyszła za mąż (o pierwszej ciąży Aura wiedziała wcześniej niż Dominic, co jej bliźniaczka uważała za całkiem normalną rzecz).
- Przesadzacie. Czasem czuję się, jakbym była z porcelany - żartobliwie skomentowała rudowłosa, kręcąc przy tym głową. Miała nadzieję, że wyniki badań tylko potwierdzą, że nic się nie dzieje, a jedyne co będzie musiała zrobić, to zwolnić, bo ostatnio faktycznie działała na zwiększonych obrotach.
Tottie uśmiechnęła się do siostry, właściwie nie dziwiąc się jej brakowi entuzjazmu, gdyby okazało się, że ma zostać matką i to najwyraźniej nie z wyboru, a z przypadku, jak gdyby macierzyństwo urządzało łapankę, chwytając kogo popadnie, próbując na siłę uszczęśliwić kobiety, które może nie do końca chcą się spełniać w tej roli.
- W razie czego oddasz mi malucha. Nikt się nie kapnie, że to nie moje - zażartowała Tottie, choć pierwsze zdanie próbowała wypowiedzieć bardzo poważnie. Niestety nic z tego nie wyszło, a dodatkowo ruch siostry i komentarz, że jest brudasem, dodatkowo ją rozśmieszyły. Trzęsącą ręką próbowała sięgnąć po serwetkę i o mało nie rozlała kawy.
- Dobrze, że dzieci tego nie widzą! Ale miałyby ze mnie ubaw - podsumowała, oczyszczając twarz z dowodów nieprzyzwoitego łasuchowania, do którego dopiero się przymierzała, pakując do ust spore kawałki ciasta.
- Kafali fszyjś kofo drufiej - poinformowała z pełną buzią rudowłosa, sięgając odruchowo po telefon, który chwilę temu wyłączyła. Pacnęła się w czoło, przypominając sobie o tym, więc zaczęła rozglądać się po lokalu, by wypatrzeć zegar. Jej uwagę przykuło jednak coś innego...
Zmarszczyła brwi i przez chwilę przestała przeżuwać, przyglądając się mężczyźnie, który właśnie wszedł do lokalu.
- To nie David? - zapytała konspiracyjnym szeptem, dając Aurze znać, by ta również zerknęła w kierunku gościa, który wyglądał wyjątkowo znajomo...
-
– Na pewno byłabym w stanie zabić kogoś, kto by go skrzywdził, poćwiartować zwłoki i zakopać je w ogródku. Czyimkolwiek w sumie – skwitowała, szczerząc zęby, ale dziwny błysk w oku prawdopodobnie nie pozwoliłby uznać tych słów jedynie za żart. W końcu nie od dziś wiadomo, że Aura byłaby gotowa na wiele dla osób naprawdę jej bliskich.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, widząc bezowocne próby Tottie. Brakowało jej tego typu wyjść tylko we dwie. Oczywiście widywały się regularnie, spędzały ze sobą dużo czasu, ale gdzieś w tym wszystkim zwykle był też Dominic, David czy dzieciaki. Dzieciaki, które uwielbiała, jednocześnie doceniając fakt, że na jej głowę spada jedynie ta przyjemność w postaci rozpieszczania siostrzeńców i siostrzenicy, a nie poważnego ich wychowywania.
– Gdyby to widziały to pewnie uznałyby to dopiero za początek zabawy i za chwilę cały lokal byłby w cieście – zaśmiała się odruchowo, gdy taka wizja pojawiła się w jej głowie. – Naprawdę nie wiem, po kim oni mają to łobuzowanie we krwi – dodała zupełnie niewinnie, pakując do ust kolejną porcję – skądinąd przepysznych – słodyczy. Może to też powinna uznać za ewentualną zachciankę ciążową? Teraz wszystko wydawało jej się podejrzane!
Parsknęła śmiechem.
– Przypomnę ci to, jak następnym razem będziesz strofować chłopaków, by mówili dopiero, kiedy już przełkną wszystko, co mają w buzi – oznajmiła bezceremonialnie i znając Aurę naprawdę była do tego zdolna. – O drugiej? – upewniła się, zaraz potem nieszczególnie dyskretnie odwracając się, by zerknąć w stronę wejście. Jej spojrzenie spochmurniało. Spojrzała na Tottie.
– To on. Chowaj się! – rzuciła, niemal wciskając w jej ręce menu, by siostra się na nim skryła. Sama pochyliła się do przodu, pozwalając, by długie włosy opadły jej nas twarz, zasłaniając ją. Zresztą to pewnie było niepotrzebne, bo David nawet nie spojrzał w ich kierunku, idąc do innej części lokalu. Części, której stąd nie było widać.
– Chodź, musimy sprawdzić, co ten gagatek tu porabia. – Gdy tylko David zniknął z jej pola widzenia, Aura podniosła się ze swojego miejsca. A jej zacięta mina nie zwiastowała niczego dobrego. Bo przecież David rano narzekał, że jest dziś zawalony pracą i nie będzie miał nawet możliwości wyjść z biura na lunch.
-
- Czyli wszystko w porządku. Uff! Całe szczęście - podsumowała, bo ta odpowiedź jej wystarczyła, by rozstrzygnąć przynajmniej tę kwestię. W to, że Aura pasuje do Davida i niczego jej nie brakuje nie miała najmniejszych wątpliwości i pewnie gdyby siostra głośno wyraziła swoje obawy, to próbowałaby wybić jej z głowy takie myślenie.
Znów się roześmiała. Czasami miała wrażenie, że bliźniaczka zna jej dzieci lepiej od niej i to było trochę niepokojące, choć tłumaczyłoby wiele pomysłów na które wpadały maluchy. Większość z nich nie wynikała z próby naśladowania rodziców, pozostało więc pytanie kto inny stawał się ich inspiracją... i Tottie miała nadzieję, że nie zawsze w tym największym brojeniu wzorem była ciocia Aura!
- Nie wiesz, uhm - stwierdziła z powątpiewaniem młodsza Whitbread, oblizując po tym wargi z nadmiaru kremu, który na nowo próbował zostawić po sobie ślad. - Ja też nie wiem. To pewnie wina Dominica. To taka cicha woda… - dodała i niemal od razu parsknęła śmiechem.
Po potwierdzeniu terminu miała wtrącić coś jeszcze, ale ta niespodziewana wizyta - jak się okazało - przyszłego szwagra, przygasiła trochę jej rozbawienie. Niby nie było niczym niesamowitym, że w miejscach w których już się bywało można było natknąć się na znajomych, ale w zachowaniu mężczyzny było coś, co kazało Tottie przyjrzeć mu się bliżej. Oczywiście ukradkiem, więc gdy tylko siostra kazała się schować się za menu, rudowłosa natychmiast to zrobiła, zostawiając sobie jednak odrobinę przestrzeni, przez którą widziałaby cokolwiek.
- On teraz nie powinien być w pracy? - zapytała konspiracyjnym szeptem. - Może ich tam nie karmią i musiał tu przyjść, bo inaczej padnie z głodu. Przyznaj się, kiedy ostatnio uzupełniałaś lodówkę? - Tottie próbowała jakoś rozładować atmosferę, która trochę zgęstniała i to nie tylko od woni męskich perfum, których przybyło wraz z pojawieniem się przyszłego szwagra.
-
– Powinien – potwierdziła krótko, a zmarszczony nos sugerował dalszą część tego zdania: więc nie wiem, czemu w niej nie siedzi. I pewnie gdyby nie chodziło o jej własnego narzeczonego, byłaby znacznie bardziej skora do żartów. – Na lunch zwykle wybiera knajpy bliżej biura – dodała, bo przecież David pracował w zupełnie innej części miasta. Więc albo wcześniej urwał się z pracy albo w niej wcale nie był. W jednym i drugim przypadku Aura nie rozumiała, czemu nic o tym nie wspomniał, a wręcz ją okłamał, gdy rozmawiali rano.
Ruszyła powoli w stronę, w której zniknął David. Wnętrze było podzielone na różne sale i Aura wiedziała, że jeśli wejdą do tej, w której jest jej narzeczony to pewnie prędko je dostrzeże. Na szczęście stolik przy przejściu, z którego miałyby niezły widok był wolny, a David odwrócony do nich plecami. Za to mężczyzna, który się właśnie do niego dosiadł był dobrze widoczny.
– Chwila… – mruknęła z zamyśloną miną. – Czy to nie jest ten prywatny detektyw, który ostatnio tak często występował w telewizji? – Przy okazji jakiejś sprawy, której szczegółów nie potrafiła sobie teraz przypomnieć.