: 2022-12-10, 20:07
Ta presja ze strony rodziców związana ze ślubem i zakładaniem rodziny była jednak nieco dziwna w mniemaniu Rosalie. Bo przecież one były jeszcze młode, nie przekroczyły granicy trzydziestki, bo to w tym właśnie wieku współczesne kobiety decydowały się na dzieci i ogółem na zakładanie rodziny. One miały jeszcze na to czas zatem wszelka presja ze strony innych skutecznie odstraszała obie kobiety, które to potrzebowały się jeszcze wyszaleć, póki są piękne, młode i bezdzietne. Gdy już ugrzęzną w pieluchach to niewiele od życia dostaną. Chociaż mówi się że uśmiech dziecka jest najpiękniejszym darem dla jego matki.
- Coś ty, nawet bym jej ze sobą nie zabrała. Rozszalałaby się kobieta i potem bym musiała być świadkiem na rozprawie rozwodowej. - pokręciła przecząco głową, bo nie, ona sobie nie wyobrażała tego jakoby jej rodzice mieli się kiedykolwiek rozstać, byli przecież parą idealną. Ale skoro Rosalie to wykapana mama to oznaczało że jej mama również mogłaby się skusić na mały skok w bok, a potem przyznać się do tego mężowi, co zakończyłoby ich wieloletnie małżeństwo. A na to Hepburn nie mogła pozwolić. Dlatego to bawiła się właśnie z Alice, a nie z mamą w The Main Room.
- Mam wrażenie że gdyby mógł to by mi zabronił dzisiejszego wyjścia. Ale całe szczęście żyjemy we współczesności i nie jestem niczyją własnością, sama o sobie mogę decydować, a on powinien się cieszyć że się dobrze bawię i ufać mi że nie zrobię niczego głupiego. Jak wrócę i nie będzie jeszcze spał to mu wynagrodzę to czekanie na mnie. - Rosalie miała to do siebie że im więcej wypiła to nie padała grzecznie spać do łóżka, tylko miała większą ochotę na igraszki w łóżku, więc Rino tej nocy spać nie będzie. Ale raczej nie powinno mu to przeszkadzać, bo który mężczyzna narzekałby na napaloną partnerkę? Tylko taki, który byłby nią znudzony, albo nie był prawdziwym mężczyzną, ot co. Tego całego zwątpienia w głosie Alice szatynka nawet nie usłyszała, może dlatego bo w jej głowie szumiał już przyjemnie alkohol i grała muzyka, więc przyszła pani weterynarz uznała zapewne, że przemówiła wystarczająco blondynce do rozumu i ta będzie się czuła wolna podobnie jak robiła to Hepburn.
- Pamiętasz jak włamałyśmy się do domu twojego ex po twój projekt? - najwidoczniej kobiety myślały o tym samym, bo Rosalie wróciła wspomnieniami do wspólnego łamania zasad z przyjaciółką czy tego jak chroniły siebie nawzajem. To Rosalie stała na czatach podczas gdy Alice włamywała się do środka, bo przecież tylko blondynka widziała jak wygląda jej projekt i gdzie ten palant mógłby go trzymać, a Rose zajęłoby to znacznie więcej czasu niż blondynce. Oj wiele razem przeżyły wspólnych przygód, niby wyglądały na grzeczne dziewczynki, ale wcale takie nie były.
- To dlatego z każdym dniem intrygujesz mnie coraz to bardziej i za każdym razem chcę lepiej cię poznać. - odparła radośnie, tworząc po pocałunku taką atmosferę flirtu, chociaż wiadomo przecież że mały flirt z przyjaciółką to nie zdrada, to tylko ćwiczenia dla swojego mężczyzny. Tańczyły tak dalej, a potem padło pytanie, po którym sama Hepburn spojrzała w stronę wieczorku kawalerskiego.
- Oj tak, błądzą w tej loży niczym dzieci we mgle. Musimy koniecznie rozruszać towarzystwo. Chętnie bym się czegoś napiła, wiesz? A ciebie chyba ciągnie do Briana. - i nawet dała kuksańca w bok panny Carter, poprawiła, znaczy się roztrzepała swoje włosy jeszcze bardziej i pewnym siebie krokiem wraz z przyjaciółką ruszyły w stronę gromadki mężczyzn. A trzeba było przyznać że co jeden to lepszy, w sensie sami przystojniacy tam byli, nawet pan młody to niezłe ciacho, co była gotowa przyznać sama Rosalie mimo tego, że była w związku obecnie.
- Coś ty, nawet bym jej ze sobą nie zabrała. Rozszalałaby się kobieta i potem bym musiała być świadkiem na rozprawie rozwodowej. - pokręciła przecząco głową, bo nie, ona sobie nie wyobrażała tego jakoby jej rodzice mieli się kiedykolwiek rozstać, byli przecież parą idealną. Ale skoro Rosalie to wykapana mama to oznaczało że jej mama również mogłaby się skusić na mały skok w bok, a potem przyznać się do tego mężowi, co zakończyłoby ich wieloletnie małżeństwo. A na to Hepburn nie mogła pozwolić. Dlatego to bawiła się właśnie z Alice, a nie z mamą w The Main Room.
- Mam wrażenie że gdyby mógł to by mi zabronił dzisiejszego wyjścia. Ale całe szczęście żyjemy we współczesności i nie jestem niczyją własnością, sama o sobie mogę decydować, a on powinien się cieszyć że się dobrze bawię i ufać mi że nie zrobię niczego głupiego. Jak wrócę i nie będzie jeszcze spał to mu wynagrodzę to czekanie na mnie. - Rosalie miała to do siebie że im więcej wypiła to nie padała grzecznie spać do łóżka, tylko miała większą ochotę na igraszki w łóżku, więc Rino tej nocy spać nie będzie. Ale raczej nie powinno mu to przeszkadzać, bo który mężczyzna narzekałby na napaloną partnerkę? Tylko taki, który byłby nią znudzony, albo nie był prawdziwym mężczyzną, ot co. Tego całego zwątpienia w głosie Alice szatynka nawet nie usłyszała, może dlatego bo w jej głowie szumiał już przyjemnie alkohol i grała muzyka, więc przyszła pani weterynarz uznała zapewne, że przemówiła wystarczająco blondynce do rozumu i ta będzie się czuła wolna podobnie jak robiła to Hepburn.
- Pamiętasz jak włamałyśmy się do domu twojego ex po twój projekt? - najwidoczniej kobiety myślały o tym samym, bo Rosalie wróciła wspomnieniami do wspólnego łamania zasad z przyjaciółką czy tego jak chroniły siebie nawzajem. To Rosalie stała na czatach podczas gdy Alice włamywała się do środka, bo przecież tylko blondynka widziała jak wygląda jej projekt i gdzie ten palant mógłby go trzymać, a Rose zajęłoby to znacznie więcej czasu niż blondynce. Oj wiele razem przeżyły wspólnych przygód, niby wyglądały na grzeczne dziewczynki, ale wcale takie nie były.
- To dlatego z każdym dniem intrygujesz mnie coraz to bardziej i za każdym razem chcę lepiej cię poznać. - odparła radośnie, tworząc po pocałunku taką atmosferę flirtu, chociaż wiadomo przecież że mały flirt z przyjaciółką to nie zdrada, to tylko ćwiczenia dla swojego mężczyzny. Tańczyły tak dalej, a potem padło pytanie, po którym sama Hepburn spojrzała w stronę wieczorku kawalerskiego.
- Oj tak, błądzą w tej loży niczym dzieci we mgle. Musimy koniecznie rozruszać towarzystwo. Chętnie bym się czegoś napiła, wiesz? A ciebie chyba ciągnie do Briana. - i nawet dała kuksańca w bok panny Carter, poprawiła, znaczy się roztrzepała swoje włosy jeszcze bardziej i pewnym siebie krokiem wraz z przyjaciółką ruszyły w stronę gromadki mężczyzn. A trzeba było przyznać że co jeden to lepszy, w sensie sami przystojniacy tam byli, nawet pan młody to niezłe ciacho, co była gotowa przyznać sama Rosalie mimo tego, że była w związku obecnie.