WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przepraszam.

Powinieneś już iść.

Przepraszam. Przepraszam. Powinieneścjużiśćprzepraszam. Powiedzkurwatocholerneprzepraszam.

Nie mógł. Nie potrafił uchylić warg, na tyle długo utrzymawszy ich w drżeniu, by wydrzeć przezeń choć krótkie przeprosiny. Okrojone, wystarczyło jedno słowo. Jemu wystarczyło jedno słowo. Nawet skinienie, wzrok skruszony, samotna łza na policzku. Szukał znaku, że to nie tak, że krew z krwi, krwią pozostanie i brat wcale go nie zdradził. Ale Miles dołożył wszelkich starań żeby jego obedrzeć ze złudzeń.
I teraz cierpiąc męki, katusze, pozwolił żeby jego serce rozrywało się powoli, kawałek po kawałku, rozszczepiało się na atomy i darło, rwało, piekło, żarło. Ale tak trzeba, tak musiał. Przygotowywał się na to odkąd przekroczył cienką linię oddzielającą dobro od zła, to co się powinno i czego nie powinno. Ale kimże on był żeby poddawać te wartości pod osąd?
Skoro nie był wart.
Nawet spojrzenia.

I nie spojrzał na nią odkąd osunął się na posadzkę i zalał krwią.
Ani kiedy obmywała jego sińce i rozwalony nos. Czy po szczęce dłonią sunęła, doszukując się nierówności.
Tylko zawodził.
Wewnątrz, jękiem donośnym, odbijającym się po pustej klatce.
I ją zawodził.
Każdego dnia, unikając wzroku.
Aż w końcu wyszedł.

Oko wciąż podpuchnięte, skryte w sinej otoczce. Warga już zrośnięta, nierówno jeszcze, po paskudnym rozcięciu. Ale to nos był najgorszy. Nosił znamię Kaina, choć nie brata zabił, a jego narzeczoną. Przetrącony lekko w lewą stronę (dobrze, że potrafiła go nastawić, bo do szpitala by nie pojechał), w kolorze wrzosów na szkockich wzgórzach, tych które cienka warstwa mgły osnuwała, każdego poranka, kiedy budził się i nie spodziewał nadejścia kataklizmu przeprowadzki do Seattle.
Szedł przed siebie. Krokiem nierównym, niejednostajnym. Czasem przechylając się nieco w prawo, jakby dla równowagi nosa, choć wcale nie utykał. Po omacku, bo adres znał, ale niedokładnie, jakby znów po morzu płynął, słońca kierunkiem się sugerując, nie GPS-em. GPS zawodził. Wiózł go na pokuszenie losu i prowadził tylko pod jeden adres.
A tam nie było nikogo.

Nie mógł być z nią, ani nie mógł rozmawiać z nim. Dwoje najbliższych ludzi w ciągu jednej nocy odciął od siebie, prawdę jedynie ubierając w dosadne słowa. Znicz na swoim grobie postawił. Wymuskał płytę z taniego marmuru, ławeczki nie stawiał, bo nie było dla kogo. Tylko kamień, który z czasem się złamie, pozwalając na zapomnienie, zagarnięcie i postawienie nań nowych fundamentów.
Tego przecież chciał. Własnie tego, prawda? Tylko czemu czuł, że jest mu tak cholernie źle, a pustka zamiast wypchać się kamieniami, rosła i wchłaniała go w samo epicentrum?
Zapukał do drzwi, a czekając aż się uchylą, nerwowo skubał rąbek swetra, który zwykł zakładać na siebie, wypływając na otwarte wody.
- M-Maude? - nie powinien. Miał jeszcze czas żeby się odwrócić i uciec, nim drzwi się otworzą na oścież, ale ugrzązł. Jakby podłoga pod nim nagle się roztopiła i zaczęła go weń wchłaniać. Jak tonący w ruchomych piaskach, ale nie było wokół nawet brzytwy, której mógł się chwycić.
Maude, bądź moją brzytwą.
- Możemy... Ekhm. Możemy porozmawiać? - pierś wypiął wprzód, jakby ukryć chciał zgarbioną postawę człowieka złamanego życiem, człowieka, który został złamany przez samego siebie. Bo czy Miles MacCarthy tak usilnie przez ostatnie lata nie dążył do autodestrukcji?

autor

Awatar użytkownika
32
169

czarna owca seattle (niemalująca malarka)

bezdomność w seattle

elm hall

Post

Była jak ćma, rwąca się do światła - bez pomyślunku, nie potrafiąca przewidzieć żadnych konsekwencji.
Najpierw spalała sobie skrzydła.
Lecz owe wrażenie było tak uzależniające, że pozwoliła by od nich zapaliła się również powierzchnia.
Ostatecznie nie mając na czym stanąć.
Spadała niżej, popadając w dół - w największą swą otchłań ciemności.
I było jej tam dobrze.
Nikt niczego nie wymagał, ani nie oczekiwał.
Mogła być sobą.
Larwą bez skrzydeł i wiary.
Pajęczakiem uciekającym przed słońcem.
Żmiją plującą jadem we swoim własnym bólu.


Niekiedy zastanawiała się (a któż tego nie robi? wyłącznie głupcy) nad swoim sumieniem: czy w ogóle takowe posiadała? Każdy swój czyn, jak i decyzja jaką podjęła przez ostatnie dwadzieścia lat przywlekły ją właśnie do tego miejsca. Czy naprawdę od samego poczęcia było je pisane powolne umieranie?

Zawsze krzyczała gdy inni tańczyli.
Zawsze kpiła gdy inni się cieszyli.
I zawsze milczała podczas wojny.


Kim stała się później? Jak się przeobraziła? Zrodziła się [na nowo] z burzy? To mogłoby być wręcz nieuniknione. Lecz było jedno, o wiele ważniejsze pytanie: kiedy jej życie zamieniło się w piekło, a ona pozostała jego władczynią? Czy była kobiecą wersją Lucyfera wijącą się i siejącą spustoszenie? Właśnie w ten sposób kusiła i wedle zakłady niszczyła?

Bo zniszczyła absolutnie każdą ważna rzecz (bądź postać) w swojej marnej egzystencji.
Biblia powinna być jej odkupieniem - ale stała się zagubieniem; nie znała jej treści - właściwie nie wierzyła, że pismo święte dany przedmiot istnieje. Został przez nią odrzucony, wciśnięty w pierwszą lepszą półkę w salonie; zrezygnowała z wiary, z wszystkiego co mogłoby nadać sensu w tej, niszczącej, pochyłej - zbrukanej, wymiętolonej - przegranej; zerwanej - cząstki jej poczucia wartości. Patrząc w lustro nie widziała nikogo - nie poznawała siebie. Przed nią stała zupełnie obca postać - duch teraźniejszości: a najbardziej przerażające było to, że Maude Aurora Bosworth się z tym pogodziła.


Zimny wiatr otaczał jej opaloną buzię, gdy stała na balkonie pomiędzy palcami trzymając jasnopomarańczowy filtr. Ciemnymi ślepiami wpatrywała się w panoramę miasta - ku zaskoczeniu Seattle było dziś spokojnie. Nie słychać było syren pojazdów uprzywilejowanych, żadnej zataczający się osobnik nie potykał się o własne nogi: ani żadne dziecko nie wydobywało z siebie (przerażającego, oraz łamiącego serce -bo mimo wszystko je ma Maude) dźwięku. Mogłaby tu stać w nieskończoność; stać i patrzeć - patrzeć i stać: i co i rusz zaciągać się dymem papierowym. W takich chwilach czuła utopię - pełną harmonię, jakby powoli udawało się jej godzić ze światem. Czy może całym Wszechświatem?
I wtedy nastał ten dźwięk.
Pukanie - świat z niej drwił.
Nigdy nie będzie jej dane naprawdę zaistnieć.
Spokojnym krokiem podeszła do drzwi: wyprostowana, z wdziękiem, pewna siebie, a zarazem mściwa. Czuła jak narasta w niej złość: nie lubiła niezapowiedzianych wizyt. Z początku spojrzała przez Judasza, a widok osobnika „za wrotami piekieł” - był jeszcze bardziej szokujący. Jak śmiał. Rozchyliła je - brązowymi, a w tym świetle wręcz czarnymi tęczówkami obrzucając jego zbrukane ciało. - Nie. - bo ona wiedziała, wszyscy wiedzieli do czego dopuścił się Miles Maccarthy - od zawsze pragnący kobiet, których miał jego młodszy brat. Molly. Pieprzona Molly; - Dlaczego tu jesteś? - i dlaczego sądzisz, że możesz tu być?
- Nie powinieneś. - wymsknęło się brunetce po kilku sekundach, ponieważ miękła - dlaczego? I dlaczego chciała go wpuścić?
- Najpierw weź prysznic. - wrota rozchyliły się bardziej, a Bosworth znikła w ich ciemnościach. ​

autor

-

Zablokowany

Wróć do „Gry”