WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://cdn.vox-cdn.com/thumbor/dBTPlis ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ciuchy

Była spóźniona i poddenerwowana. Ostatnio zbyt dobrze spała i to właśnie dlatego wstała za późno w dniu, w którym miała niezwykle ważne spotkanie w sądzie. Kręciła się na tylnym siedzeniu taksówki, szukając w torebce telefonu.
Musiała przełożyć spotkanie, co nie zdarzało jej się często, więc humor raczej jej nie dopisywał. Lubił jak wszystko grało jak w zegarku. Udało jej się odłożyć spotkanie o godzinę, co dawało jej dostatecznie dużo czasu na dojazd i być może nawet wypicie w biegu kawy. Wysiadła niedaleko budynku sądu. Musiała tylko zahaczyć o kawiarnie, aby wziąć swoją ulubioną kawę na wynos, a potem przejść na drugą stronę ulicy i dotrzeć na drugie piętro.
Ubrała się dziś wyjątkowo elegancko, chcąc zrobić wrażenie po powrocie z urlopu i po przyjemnie spędzonych świętach. Niech informacja o jej rozwodzie nie myli ludzi, bo Rain wbrew pozorom czuła się coraz lepiej i pokazywała to całą sobą. Niedługo sylwester, którego nie mogła się swoją drogą doczekać. Miała przywitać Nowy Rok ze szczególną osobą i miała nadzieję, że kolejne miesiące będą lepsze niż te ostatnie, w ciągu których spotkało ją wiele nieprzyjemności.
Chwila nieuwagi wystarczyła, aby kobieta nie zauważyła wystającej części barierki otaczającej niewielki kawałek trawnika. Uderzyła się w przedramię i poczuła ból, jednocześnie słysząc odgłos rozrywającego się materiału. Zamarła w bezruchu, modląc się, aby zniszczenia nie były poważne. spojrzała na swoje ramię i skrzywiła się. Materiał był rozdarty wzdłuż. Kawałek metalu chyba zadrasnął również jej skórę, ale tylko powierzchownie. Gorzej wyglądała sytuacja z marynarką. Guzik odpadł i potoczył się po chodniku uderzając o but młodej blondynki, która prawdopodobnie widziała całe zajście.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 1.
Kolejny ciężki wieczór nastał wraz z rozpoczęciem prób. Nie szło jednej osobie, więc cała orkiestra rozsypywała się. Teresa nie miała najlepszego humoru, gdy parka wokalistów zamiast skupić się na pracy, migdaliła się i wymieniali spojrzenia między sobą, co ich rozkojarzyło. Dyrygent krzyczał i denerwował się, więc jego humor udzielił się wszystkim. Pozostawała również kolejna kwestia: odwołane zajęcia z boksu. Więc zamiast rozładowania wszelkich emocji, pocałowała klamkę klubu. Rower miała w naprawie. Spokojnie mogłaby tego dnia zaliczyć półmaraton na piechotę. Snuła się od kawiarni do kawiarni, czytając książkę, co jednak szybko jej się nudziło. Ludzie wokół zmieniali się: z młodych licealistów, przez studentów w jej wieku, aż po nieco starszych ludzi, spotykających się na kawę, co absolutnie miało nie być randką. Obserwowała ich znad stronic książki, sunąc palcem po krawędzi pustej filiżanki po karmelowym macchiato. Długo nie mogła znieść tych konwersacji i tej mowy ciała: ona nie chce nic, on jej pragnie.
Kupiła w Wendy’s frytki i wrapa, a następnie wpadła do 7-eleven po kaloryczną colę; ta bez cukru nie miała racji bytu, lubiła wszystko, co kaloryczne, bo o wiele lepiej to smakowało i zapewniało energię aż do wczesnego ranka. Nie chciała wracać do domu. Nie czuła się tam komfortowo ostatnio. Othello i Yael, jej rodzeństwo, chodziło swoimi drogami jak koty, a ona nie była lepsza. Żyła życiem niemal koczowniczym, wracając jedynie w swoje ulubione miejsca w stałych odstępach czasowych. Nie czuła się najlepiej, w głowie mając mętlik.
Postawiła na park, bo miała tam ulubione miejsce pod drzewem, skąd był świetny widok na stawik, więc i na zachmurzone niebo. Kończą się już noce pełne gwiazd i bez ciężkich chmur, nabrzmiałych od deszczu. Robiło się nieprzyjemnie wilgotno i chłodno, a gdy dochodził do tego wiatr, nocne schadzki kończyły się dosyć szybko.
Już z daleka zauważyła znajomą sylwetkę mężczyzny. Jej mentor siedział pod drzewem, może nieco za bardzo przygarbiony, ale czuwał. Napisała mu, że czekała i się nie doczekała. Wyczuł zawód w smsach? Może miał wyrzuty sumienia, że nie było ani trenera, ani jego? Przyspieszyła, uśmiechając się półgębkiem, lecz gdy stanęła nad siedzącym Kaydenem, odetchnęła głęboko, wbijając w niego poważne spojrzenie.
- Co tu robisz? Miejsce jest zarezerwowane – zaplotła ramiona na piersi, mówiąc całkowicie poważnie. Mimo wszystko jednak cieszyła się, że był tu; że nie będzie musiała siedzieć sama przez resztę wieczora. Nie chciała pokazywać tej radości tak od razu, bo lubiła się drażnić z ludźmi, a zwłaszcza z nim.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1 Ciężki wieczór przytrafił się również i jemu. Choć, w jego przypadku, lepiej byłoby powiedzieć, że przytrafiły mu się ciężkie miesiące, paskudne wręcz. Drobne problemy w firmie, bolesne rozstanie, nie mówiąc już o powrocie bliźniaczki, która po tylu latach nieobecności jest jakby zupełnie obcą osobą — na pewno nie tą, z którą się wychował i którą znał na wskroś. Stała się zamknięta, jakby zimna, a on za cholerę nie potrafi do niej dotrzeć.
I sam już nie wie, czy pije dzisiaj właśnie przez to, że nie wie, co powinien zrobić z Evą, czy może znowu — po raz tysięczny chyba, już dawno stracił rachubę — opłakuje (przenośnie, rzecz jasna) swój niedawno zakończony związek. A może obie te rzeczy na raz? Zresztą wszystko mu już jedno, gdy wlewa w siebie piątego już z kolei drinka, zapominając nie tylko o swoich problemach, ale i o wszystkim innym — całym swoim życiu. O tym, że obiecał sąsiadce naprawić kran w jej kuchni, że powinien odwiedzić matkę i zrobić jej zakupy, jak również o tym, że dzisiaj był jeden z tych dni, kiedy powinien pojawić się na siłowni, nawet nie dla siebie, a dla Teresy.

Teresa jednak przypomniała o sobie sama, gdy dostał od niej smsa gdzieś pomiędzy trzecim piwem, które wypił w swoim mieszkaniu, a pierwszym drinkiem w barze. Zaklął wtedy siarczyście, ale kiedy pojawił się pod klubem — nigdzie nie było jej widać. Nie próbował jednak dzwonić, zamiast tego swe kroki skierował właśnie do baru, chcąc oczyścić umysł, a przecież wiadomo, że tam jedynie można go zamglić — pijąc drinka za drinkiem, jak zrobił to właśnie on.

Nie wie która dokładnie jest godzina, gdy wreszcie wstaje z barowego stołka i odrobinę chwiejnym krokiem rusza do wyjścia, a potem — po chwili dłuższego namysłu — kieruje się w stronę parku. Nie byle jakiego parku, a tego, w którym wie, że może spotkać ; tą, którą dzisiaj zawiódł. Może i był podpity, może i napisała dość suchą wiadomość, ale i tak między wierszami wyczytał, że bardzo liczyła na dzisiejszy trening, że potrzebowała tego — a on spierdolił. Znowu. Nic dziwnego, że poczuł potrzebę wynagrodzenia jej swojej nieobecności, choć wciąż jeszcze nie wymyślił, jak dokładnie chce to zrobić, a zamglony alkoholem umysł wcale nie pomaga. Sęk w tym, że nie jest nawet pewien, czy ona tam w ogóle będzie. Co jeśli dzisiaj postanowi pójść gdzieś indziej? Co jeśli dzisiaj jest ten dzień, gdy zerwie ze schematem, by spróbować czegoś nowego?
Raz kozie śmierć.
Opadając na trawę tuż obok jej ulubionego drzewa, postanawia zaryzykować. Bo co w najgorszym wypadku może się stać? Teresa nie przyjdzie, a on, jak ostatni idiota, spędzi noc w pustym parku, złapie przeziębienie i przez kolejny tydzień będzie umierał na swojej ciasnej kanapie. Bywał już w gorszych sytuacjach, zdecydowanie.

Kiedy słyszy zbliżające się kroki, jest pewien, że musiał na moment przysnąć. Otwiera niepewnie oczy, po czym przeciera dłońmi twarz, by nieco się rozbudzić. Plus jest jednak taki, że gdzieś w międzyczasie odrobinę wytrzeźwiał, dzięki czemu, gdy podnosi wzrok na stojącą nad nim postać, czuje się o wiele lepiej, niż wtedy, gdy był w drodze do parku. Jest w stanie nawet się delikatnie uśmiechnąć, słysząc padające z ust Teresy słowa.
Czyżby? Nigdzie żadnej rezerwacji nie widzę — odpowiada zaczepnie, próbując nie pokazać po sobie, że wciąż jest odrobinę pijany. Nie widziała go jeszcze w takim stanie, do klubu bowiem zawsze przychodzi trzeźwy, wyspany i pełen energii, nawet wtedy, gdy jest tuż po pracy. Zupełnie nie pomyślał o tym, że może lepiej byłoby wrócić do domu, zamiast spotkać się z nią w takich okolicznościach. Kto wie, co mu do tego pijanego łba wpadnie — a na pewno nie chce się przed nią w żaden sposób ośmieszyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jakiś czas temu zauważyła, że źle się dzieje w życiu jej trenera. Nie wnikała jednak, bo nie powinna. Wszędzie istnieją granice. Istnieją po coś, prawda? Nie powinno przekraczać się niektórych z nich. Tu problem leżał w prywatnym życiu Kaydena, a do takowego nie była uprawniona. Nie wiedziała czy by chciała. Czasem takie myśli chodziły jej po głowie, bo skoro on jej pomagał w boksie (a to jednak coś więcej niż walenie w worek czy przeciwnika – to rozładowanie wszelkich negatywnych emocji), ona mogłaby pomóc i jemu. Martwiła się, a zarazem wmawiała sobie, że nie powinna. Przyjaźń ma to do siebie, że myśli się o tych osobach. Tylko momentami miała przejawy, że być może myśli o nim zbyt często i nie tylko w kontekście przyjaciela.
I możliwe, że właśnie ten czynnik skierował ją na nieumyślne poszukiwania mężczyzny. Nie wchodziła do barów, jednak liczyła, że gdzieś po drodze zauważy go. Byłaby spokojniejsza, skoro nie odpisywał na jej smsy. Równie dobrze mógł być na randce i po prostu zapomniał uprzedzić ją o nieobecności na treningu. Wiadomo, co się robi na udanych randkach. Do tego również nie mogła wnikać, a jednak życzyła mu, by był całkowicie szczęśliwy i miał kogoś, kto o niego zadba. Tylko niewielką zazdrość czuła na tę myśl.
Owinęła się ciaśniej swetrem, popijając gorącą kawę, którą kupiła dodatkowo na stacji benzynowej. Musiała popić chłodny smak coli, aby rozgrzać się. Zmarzła od smagającego policzki wiatru, czując jak już powoli zaczyna drżeć całe jej ciało, a naprawdę nie mogła skończyć chora.

Ulżyło jej, gdy w jej ulubionym miejscu zauważyła Kaydena. Nie leżał martwy w rowie, ani nie spędzał upojnej nocy w objęciach gorącej blondynki. Uśmiechnęła się pod nosem delikatnie, szybko jednak przywracając się do porządku. Nie chciała pokazać po sobie, że jej zależy. Nie sądziła, że czekał na nią, ale też nie spodziewała się, że mogła szukać go po okolicy. Zaskakujące, jak działały zmysły ludzkie. Odnaleźli się.
Zauważyła jego uśmiech, który zadziałał lepiej niż ciepła kawa. Ukucnęła przed nim, bardziej się domyślając jego stanu niż widząc, bo trzymał się w miarę dobrze. Brzmiał również całkiem nieźle, jednak wyciągnęła dłoń z papierowym kubkiem ku niemu, wzrokiem pokazując, że nie przyjmuje odmowy.
- Rzeczywiście, mój błąd – zaśmiała się, przyglądając mu się uważnie. Zaryzykowała mały gest, odgarniając zagubiony kosmyk jego włosów z czoła. Był blady. Zdecydowanie nie wyglądał na zdrowego. Usiadła w końcu obok, obejmując kolana ramionami. – Nie było cię dziś. Coś się stało?

Zagubiona owieczka, co to prawdziwego życia nie znała wciąż. Nie wiedziała, co to miłość, a zauroczenie było zawsze gdzieś ponad wszelkie definicje. Nie wiedziała, z czym się je porzucenie, ani jak zwalczać smutek. Zawsze miała wszystkiego pod dostatek, tylko za dużo matczynego spojrzenia, kontrolującego czy aby na pewno gra. Miała dość, chociaż to wciąż mogło wydawać się nic w porównaniu z emocjami, jakie odczuwał Kayden.
- Opowiesz mi, co się wydarzyło?

autor

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Obróbka zdjęć, w obecnych czasach wręcz wymagana przez klientów, była zajęciem, którego Jayden szczerze nie cierpiał, jednak stanowiła ona nieodłączny element bycia fotografem. Odruchowo rozmasował kark, zaciskając na nim mocniej palce. W ten sposób próbował pozbyć się tego nieprzyjemnego napięcia, które było oznaką jego zmęczenia. To, po kolejnej godzinie spędzonej przed ekranem monitora, dawało mu się we znaki, podobnie jak zdenerwowanie, które coraz dotkliwiej odczuwał.
Odchylając się nieznacznie w fotelu, otworzył kolejny plik, choć jego spojrzenie, zamiast skierować się ponownie na ekran, uciekło za okno. Z biura Hemsworth'a rozpościerał się idealny widok na Pioneer Square, który to, w promieniach kwietniowego słońca, wręcz zachęcał do opuszczenia ceglanych ścian. Szatyn nie zastanawiał się zbyt długo, gwałtownie podniósł się z krzesła, czemu towarzyszył charakterystyczny dźwięk plastikowych kółek, po czym chwytając za kurtkę oraz stary aparat, opuścił studio. Rzadko kiedy, na trzeźwo, ulegał podobnym impulsom, jednak ten motywował potrzebą chwilowego odpoczynku oraz rozruszania zastanych mięśni.
Spacerując brukowanymi ścieżkami, raczył się świeżo parzoną kawą, która była zdecydowanie smaczniejsza od tej podawanej w kawiarni na dole wieżowca, w którym pracował, co jakiś czas zatrzymując się, by wykonać kolejne zdjęcie. Sędziwy sprzęt wydawał z siebie osobliwy odgłos, za każdym razem kiedy naciskał guziki. Skryty za obiektywem dostrzegał więcej niżeli inni ludzie, odwiedzający skwer.
Nic więc dziwnego, że jego uwadze nie umknęła, delikatna dłoń skryta w męskiej torbie, w której klatkę później znalazły się pieniądze. Zmarszczył czoło, obiektyw kierując dalej, aparat ponownie wydał z siebie typowy dźwięk, uwieczniając na kliszy kobiecą sylwetkę, a następnie twarz.
- Kurwa - zaklął, jak to miał w zwyczaju, pod nosem, mocniej zaciskając palce na sprzęcie, który wraz z rękoma, opuścił wzdłuż ciała.
Miał wrażenie, że właśnie w tym momencie został zrujnowany cały jego dobry humor, o ile tak można było nazwać stać, w którym nie wkurwiał się na każdym kroku. Willow wdarła się do jego życia, uczestnicząc w prawie każdym jego aspekcie, jednak nie sądził, że dane będzie mu, spotkać ją właśnie tu i to jeszcze przyłapując na kradzieży.
- Ciebie do reszty pojebało?! - zapytał, pojawiając się przed nią znienacka, zupełnie jakby wyrósł spod ziemi, od razu chwytając za nadgarstek. Odciągnął ją od miejsca zbrodni. - Ty czasami myślisz?! - kolejne pytanie, będące jednocześnie oskarżeniem, opuściło usta Jayden'a, a jasne tęczówki obejmować zaczęła czerń.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#8

Willow nie pamiętała już poranków, które obfitowały bólem kręgosłupa i światłowstrętem. Odkąd zamieszkała u Jaydena budziła się wypoczęta. Materac był wygodny, a rolety na tyle grube, że nie przepuszczały dokuczliwych promieni słońca. Rankami długo leżała w rozwalonej kołdrze, a potem wyczekiwała wyjścia chłopaka z apartamencie.
Początkowo miała problem, aby odnaleźć się w miejscu, które doszczętnie przepełniał przepych. Gubiła się w przestronnych progach, wielokrotnie myląc pomieszczenia; parę minut zajmowało jej odnalezienie odpowiednich produktów lub naczyń i kilka razy przez pośpiech wpadła na meble.
Przez trzy dni stosowała się do zasad, które nawet przykleiła do drzwi swojej sypialni. Jednak wraz z upływem czasu zaczęła o nich zapominać i przez kolejne cztery bardziej panoszyła się w przestrzeni Jaydena. Zadawała pytania, odnośnie tego, dokąd wychodził; proponowała wspólne oglądanie telewizji i podbiegała do niego, kiedy wracał, jednocześnie interesując się tym, jak minął mu dzień. Była nierozsądna, nieświadomie bezczelna, a przy tym absurdalnie sympatyczna nawet wtedy, gdy chłopak odpowiadał jej w opryskliwy sposób. W międzyczasie wprowadziła w apartamencie bezład: zapominała wkładać naczynia do zmywarki, chodziła po salonie ze szczoteczką do zębów, brudząc wszystko dookoła pastą do zębów, przestawiła ustawienia ekspresu do kawy, włożyła palec w każde możliwe smarowidło do kanapek oraz zostawiała skarpetki w najmniej odpowiednich miejscach m.in. w poduchach od kanapy lub za toaletą.
Popołudniami jej czas skupiał się wokół poszukiwaniu pracy. Dalej chodziła z lokalu do lokalu pytając o wolną posadę i oferując własną kandydaturę. Niestety dopiero dzisiaj otrzymała ofertę zatrudnienia jako kelnerka na sali bankietowej. Zgodziła się, choć obiecała wrócić wieczorem, aby wypełnić kwestionariusz odnośnie danych personalnych. Willow brakowało numeru kontaktowego, bo jej karta zniszczyła się razem z telefonem.
Czas naglił. Nerwowo spacerowała po Pionier Square w poszukiwaniu potencjalnej ofiary. W końcu wypatrzyła młodego mężczyznę, który stał pośrodku ścieżki i grzebał w telefonie. Skradła się niczym kocur do mysiej nory i ostrożnie wsunęła dłoń do jego torby. Po omacku wyczuła boczną kieszeń w jakiej miała szczęście znaleźć banknoty. Następnie nieco bardziej rozemocjonowana oddaliła się od nieznajomego, który nieświadom niczego, dalej interesował się urządzeniem.
Willow nie miała pojęcia, że zmęczony obróbką zdjęć Jayden znajdował się nieopodal i w dodatku nakrył ją na kradzieży. Trwając w błogiej nieświadomości, wesoło podrygiwała, uprzednio mieląc w rękach papierki o drobnych nominałach.
Nagle gwałtownie wyhamowała przed sylwetą chłopaka, który wydawał się pojawić z nikąd. Odruchowo umieściła dłonie przy piersiach i odgięła się do tyłu.
Omo! – krzyknęła, patrząc na Jaydena zdumionymi oczami. Kilkukrotnie zamrugała, jakby usiłowała odgonić sprzed twarzy tę obłudną marę, jednak szatyn dalej znajdował się w tym samym miejscu, a co najważniejsze wyglądał na rozzłoszczonego. W jego błękitnych oczach zalśniły czarne płomienie. – Czy ty musisz tak brzydko się wyrażać? – Niespodziewanie objął nadgarstek Willow i brutalnie pociągnął w nieznanym kierunku. Ledwo nadążała stawiać stopę za stopą, kiedy ciągnął ją naprzód. Próbowała się zaprzeć, jednak niezdolna dać mu rady po prostu się poddała. Zatrzymali się kilkanaście metrów dalej, gdzie ścieżkę otaczały zarośla.
O to ci chodzi? – wyrwała rękę szatynowi i jednocześnie rozmasowując nadgarstek, pokazała Jaydenowi plik banknotów. – To nie twoja sprawa! – krzyknęła, skrzyżowała ramiona i spojrzała na niego spod ściągniętych brwi. Dopiero wtedy zwróciła uwagę, że trzymał w dłoni aparat. W pierwszym momencie chciała zapytać, w drugim zacisnęła usta w wąską kreskę i ponownie nawiązała z nim kontakt wzrokowy.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Nie chciał, aby Willow stała się stałym elementem jego życia, dlatego w ciągu ostatnich dni niewiele przebywał w mieszkaniu, zasłaniając się pracą lub innymi obowiązkami, choć nie była to do końca prawda. Fakt, iż niewiele o nim wiedziała, dawał Jayden'owi chwilową przewagę, z której korzystał, zwłaszcza, że chociaż dziewczyna początkowo przestrzegała ustalonych zasad, tak obecnie szło jej to opornie, żeby nie pokusić się o stworzenie - okropnie. Witając go uśmiechem, pytała, jak minął dzień; rzucała propozycje wspólnego spędzenia czasu czy chciała jeść wspólne posiłki. Niezdrowe zainteresowanie brunetki jego życiem, sprawiało, że nie było chwili, w której nie żałował, zbyt pochodnie, podjętej decyzji.
Funkcjonowanie z Willow było naprawdę trudne, zwłaszcza dla kogoś takiego jak młody Hemsworth, który nie potrafił wziąć odpowiedzialności za małe zwierzę, a co dopiero drugą osobę. Był to poniekąd powód przez który skupiał się głównie na krótkotrwałych romansach, zamiast wykazać dłuższe zainteresowanie jedną tylko relacją, co zdaniem jego rodzicieli wypadało już zrobić. Zauważył, że odkąd w ich rodzinie pojawił się temat Siriusa i jego dziewczyny - tej nadal nie poznał, więc nie pokładał wiary w jej istnienie - nagimmnnym stały się przytyki dotyczące jego statusu związku. Oczywiście tłumaczenia, że jest jeszcze zbyt młody wydawały się nie trafiać do państwa Hemsworth. Wracając do brunetki - ta była okropną współlokatorką! Nie sprzątała po sobie, jej rzeczy walały się wszędzie, a zapach słodkiego arbuza wypełniał wszystkie pomieszczenia mieszkania, w tym również sypialnie Jayden'a, doprowadzając go do szału.
Podobna złość ogarniała go w momencie, kiedy nakrył Bezkę na kradzieży, którą dodatkowo utrwalił na kliszy aparatu, mając namacalny dowód jej przestępstwa. W jednej sekundzie pojawił się przed nią, co spotkało się z wyraźnym zaskoczeniem malującym się nie tylko w czekoladowych tęczówkach, ale również każdym geście dziewczyny. Zacisnął usta w cienką linię, patrząc na nie nie tylko z wyrzutem, ale przede wszystkim wkurwieniem.
Zaśmiał się ironicznie słysząc padające z jej ust pytanie, kręcąc przy tym z niedowierzaniem głową. Była po prostu niemożliwa i choć przypomniała mu o tym na każdym kroku, to wciąż nie dawał wiary, w istnienie kogoś takiego jak ona. Była jego największym koszmarem, z którym obecnie musiał się mierzyć w rzeczywistości.
- A czy ty musisz zachowywać się tak nieodpowiedzialnie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, zaciskając palce na delikatnym nadgarstku. W tym momencie brzmiał, jak hipokryta, o czym Will nie miała pojęcia, bo sam wielokrotnie wykazywał się większą nieodpowiedzialność, a zatargi z prawem, nie były mu obce. Tyle, że za nim stał sztab prawników i pieniądze, a za dziewczyną?
Ciągnął ją, nie zważając na próbę stawiania oporu, którą bardzo szybko zdławił, dzięki przewadze jaką dawała mu siła. Dopiero kiedy uznał, że odległość jest właściwa zatrzymał, puszczając ją, choć nadal niewielki dystans między nimi zakrawał o intymność.
- Nie moja? - zapytał, jedynym, sprawnym ruchem wyrywając dziewczynie pieniądze - Jesteś teraz pod moją opieką, więc raczej moja - oznajmił, kładąc dłoń na wątłym ramieniu, które ścisnął palcami. Nawet jeśli chciałaby zaprzeczyć, byl pewny, że to zrobi, bo już otwierała usta, spojrzał jej w oczy - Sama tego chciałaś - mówiąc.
- Po co ci te pieniędze? - zapytał, zupełnie nie zdając sobie sprawy z problemami z jakimi mierzy się Willow, od czasu ich pierwszego, niefortunnego spotkania. Wynikało to z faktu, że zwyczajnie nie interesował się życiem brunetki, a każde pytanie jakie mu zadawała zbywał, zamiast odwdzięczać się podobnym zainteresowaniem.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Brak obecności Jaydena w apartamencie nie dokuczał Willow, ale o wiele lepiej czuła się wtedy, kiedy wracał do domu. Pomimo że stronił od rozmów, odmawiał wspólnych posiłków i czasu przed telewizorem, to sama jego obecność pozytywnie wpływała na nastawienie dziewczyny. Nigdy nie lubiła spędzać czasu w samotności, a w przeciągu ostatnich kilku miesięcy robiła to notorycznie w wynajmowanym pokoju. Sukcesywnie ignorowała opryskliwość Hemswortha; jego butne spojrzenia i znaczące westchnięcia, a następnie przekraczała granice stref prywatnych, proponując mu herbatę, którą już wcześniej zaparzyła.
Willow w przeciwieństwie do Jaydena nie miała komu tłumaczyć się ze swoich miłosnych doznań, niepowodzeń i usposobienia. Nie popadała z rodzeństwem i rodzicami w konflikty, ponieważ tych brakowało w jej życiu. Mimo tego była szczęśliwa, opierając te uczucie na fakcie, że wyrosła na zdrową i uprzejmą dziewczynę.
Przez ironiczny śmiech Jaydena, mimowolnie skurczyła mięśnie, po raz kolejny próbując wyrwać się z uścisku. Był silny i niebywale brutalny, a szczególnie wtedy, kiedy postawił ją przed swoim obliczem, znacznie minimalizując dzielący ich dystans. Minę miał tęgą: złowrogą i surową; oczy nienaturalnie ciemne, które w promieniach kwietniowego słońca, lśniły jak karbonado, zatrważając głębią, a ciało sztywne i spięte.
- Nie twoja - przytaknęła z absurdalną hardością spoglądając w te bezdenne, czarcie źrenice. Wtem za sprawą gwałtownego ruchu została pozbawiona pieniędzy. Odruchowo podjęła próbę, aby je odzyskać. Wyciągnęła naprzód ręce i wspięła się na palce, lecz w tym samym momencie Jayden usadowił dłoń na jej ramieniu, przez co ponownie pięty Willow przywarły do podłoża.
Damską, wątłą sylwetkę obiegł dreszcz, który mógł wyczuć pod opuszkami palców. W jej dotychczas niepokornych oczach, objawiło się skołowanie. Tym razem spoglądała na chłopaka z uniesionymi brwiami i delikatnie rozwartymi wargami, z których raptem sekundę wcześniej miało paść zaprzeczenie. Ostatecznie zamilkła, bo kontynuował, przy czym dobitnie trafił w sedno.
Tydzień temu Willow pojawiła się w apartamencie Jaydena i otwarcie kazała mu się sobą zaopiekować. W tamtym momencie była niebywale rozemocjonowana z powodu straty miejsca zamieszkania oraz perspektywy usamodzielnienia się jeszcze tego samego dnia. Nie miała pieniędzy ani stałego zatrudnienia, co wykluczało jakikolwiek wynajem pokoju. Kierowała się desperacją, która zakrawała o głupotę. Sądziła, że Jayden to wiedział i przyjął jej słowa na poczet tamtej chwili, ale nie zamierzał utożsamiać się z nimi. Tymczasem zaprezentował postawę, jakiej się nie spodziewała; jaka wywołała w jej wnętrzu podejrzane, dwuznaczne emocje, których nie potrafiła odczytać.
Oczy Willow zalśniły szkłem, które prędko zniknęło po trzykrotnym mrugnięciu. Nie przywykła do tego, aby czynić z drugiego człowieka własne oparcie, bo dotychczas z wszystkim radziła sobie samodzielnie - lepiej lub gorzej. Jayden, pomimo tego że był zdenerwowany i działał również pod wpływem, kierującym nim negatywnych odczuć, to zdołał ją rozczulić. Słowa, choć wypowiedziane przez pryzmat złości i zuchwalstwa, uderzyły w Willow, niczym kula armatnia. Wkrótce jednak otrząsnęła się z szoku i strąciwszy dłoń chłopaka, dźgnęła go palcem w pierś.
- Nie jestem dzieckiem! - uniosła się, co kompletnie nie pasowało do tego, co prezentowała każdego dnia. Tym razem brzmiała poważnie. - Chciałam żebyś tylko pozwolił mi zostać u siebie na kilka nocy! Widziałam, że masz ogromne mieszkanie - sprostowała nieporozumienie, które przed tygodniem sama puściła w obieg. Potem zabrała rękę i ułożyła ją wzdłuż ciała. Spuściła głowę i przełknęła ślinę, czując, że po raz kolejny zadziałała zbyt pochopnie. Nie powinna się unosić, ponieważ z ich dwójki, to ona zachowywała się najbardziej nierozsądnie. Kradzież, rozbicie bezy na twarzy Jaydena, podejrzenie go o molestowanie i prośba o opiekę były tego najlepszym przykładem.
- Cały czas szukam pracy i potrzebuje telefonu. Prawdopodobnie zatrudnią mnie na sali bankietowej, ale kierownik musi mieć ze mną kontakt - zadarła podbródek, dzięki czemu ponownie ich wzrok skrzyżował się. Cofnęła się, mając irracjonalne wrażenie, że bliskość Jaydena odbierała jej swobodny oddech. - Oddaj mi te pieniądze, proszę - wyciągnęła naprzód dłoń - Postaram się wyprowadzić po pierwszej pensji - dodała znienacka.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Nie rozumiał postępowania Willow, w którym ciężko było doszukać się jakiegokolwiek schematu. Wydawała się działać zgodnie z własnymi przekonaniami, które bardzo często odrzucały logikę, jaką Jayden starał się kierować na co dzień - nie licząc chwil spędzanych w towarzystwie najlepszego przyjaciela, bo wówczas porzucał każdą rozsądną myśl na rzecz dobrej zabawy. Niemniej skłamałby mówiąc, że jej obecność była tylko i wyłącznie udręką, bo mimo wszystko pewnego rodzaju radość sprawiały mu chwile, w których z niepewnością, przygryzając wewnętrzną stronę policzka, wpatrywała się w niego, oceniając na ile dziś może sobie pozwolić, aby w kolejnych sekundach wypełnić całą sobą nie tylko przestrzeń, którą razem zajmowali, ale również myśli Jayden'a. Kiedy wciąż gadała, często zadając pytania wykraczające poza ustalone zasady, nie był w stanie skupić się na niczym innym, poza nią. Najbardziej zadziwiające, dla młodego Hemsworth'a, było to, że działo się to wszystko naturalnie i nie było absolutnie wymuszone. Nie musiała podejmować jego chorej gry, której najczęściej poddawał się w relacji z kobietami, aby te, poddane w ten sposób weryfikacji, w zależności od ich reakcji zachował w pamięci lub rzucił w jej odmęty.
Sukcesywnie ignorując jego opryskliwość oraz cynizm, wchodziła pod kolejne warstwy, z których się składał, a on nieświadomie coraz bardziej ją do siebie dopuszczał, czasem nie kontrolując nawet tego, że czeka na ten moment, kiedy zaproponuje mu herbatę, którą - mimo jego częstych odmów - już i tak zaparzyła.
I choć nadal nie umiał funkcjonować u boku brunetki, która notorycznie wkurzała go nie tylko swoim zachowaniem, ale przede wszystkim pytaniami, których miała niezliczoną ilość, to powoli się tego uczył. Chciała, by się nią zaopiekował, a to było dla Hemsworth'a bardzo wiążące, nawet jeśli sprawiał wrażenie osoby nieprzykładającej wagi do wypowiadanych, pod wpływem chwili, kierowanych potrzebą, a nawet desperacją, słów. Z tego też powodu będąc naocznym świadkiem kradzieży w wykonaniu Willow, zadziałał instynktownie, na powrót odrzucając fakt, że jest tylko drobną dziewczyną. Ponownie używał wobec niej siły, charakteryzując się brutalnością, jaką wyzwalały w nim negatywne emocje.
Ta, podobnie jak w poprzednim przypadku, kiedy okradła jego, wykazywała się absurdalną walecznością, bo przecież w starciu z nim, nie miała żadnych szans. Normalnie, w innych okolicznościach naprawdę by to doceniła, tymczasem takie zrywy jedynie irytowały go jeszcze bardziej. Zacisnął na jej ramieniu palce, a kiedy pod opuszkami palców poczuł, jak drobne, kobiece ciało drży odruchowo, źle interesując ową reakcję, zwolnił lekko uścisk. Nie przypuszczał, że może być ona wywołana słowami, jakie opuściły jego usta. To, zdaniem Jayden'a, stanowiły jedynie przypomnienie, o tym przed czym podstawiła go zaledwie tydzień temu, bo widocznie powoli zaczynała o tym zapominać.
Tydzień temu Willow pojawiła się w jego apartamencie, otwarcie żądając, aby się nią zaopiekował. Nie wiedział czym dokładnie kierowała się przychodząc właśnie do niego - nie miała nikogo innego? - nie zdawał sobie sprawy z jej trudniej sytuacji, która jak się okazało nie zmieniła się, mimo pomocy, jakiej ostatecznie jej udzielił.
Westchnął, opuszczając ramiona, kiedy w czekoladowych tęczówkach, w świetle kwietniowego słońca, dostrzegł lśniące łzy. A kiedy straciła jego dłoń ze swojego ramienia, to nadal stał na tyle blisko, by wywoływać u dziewczyny poczucie dyskomfortu.
- A ciągle się tak zachowujesz - stwierdził, złośliwie idę przy tym uśmiechając. Wydawało się, że oboje doskonale zdają sobie z tego sprawę, zwłaszcza, że brunetka bardzo często zachowywała się, jak dziecko. Mimo to ona wciąż starała się udowodnić mu - głównie poprzez słowa, nie czyny - że jest nie tyle dojrzała, bo nawet jemu wiele brakowało do takiego stanu, co dorosła. -W takim razie masz pecha, dziecinko - mruknął, powoli przyjmując postawę, jaką ona sobą prezentowała. Ułożył dłonie na biodrach w jedynej z nich wciąż trzymając aparat, natomiast w drugiej pieniędze, które jej odebrał. - Trzeba było od razu tak powiedzieć, a nie truć mi dupe. Bo wiesz, chciałbym zauważyć, że jest znacząca różnica między "zaopiekuj się mną" - spróbował ją sparodiować, robiąc przy tym maślane oczy, chociaż wyglądało to po prostu komicznie - a "mogę zostać na kilka nocy?" - spoważniał sekundę później, ściskając palcami nasadę nosa, co było jawną oznaką jego zdenerwowania, które pogłębiło się, kiedy postawa Willow ponownie uległa zmianie, wymuszając na nim odrobinę opanowania.
I rzeczywiście, z ich dwójki, to ona zachowywała się bardziej nierozsądnie, ale przez to Jayden także coraz bardziej popadał w irracjonalizm, zamiast zachowywać typową dla siebie surowość, zwłaszcza w relacji z jakiej nie czerpał - prawie, bo ich nie był jeszcze świadom - żadnych korzyści.
- To dlaczego nie powiedziałaś, że czegoś potrzebujesz? - zapytał, pozwalając, aby lekkie zdziwienie wymalowało się w jego jasnych tęczówkach, z których czerń zniknęła, tak szybko jak się pojawiła. W dodatku zignorował całkowicie dalszą część jej wypowiedzi. W gruncie rzeczy, to on poniekąd odpowiedzialny był za taki obrót sytuacji, bo zamiast zapytać ją o cokolwiek - w tym czy czegoś nie potrzebuje - jedynie dawał niezbędne minimum, w dodatku asymilując się od niej, zamiast wykazywać zainteresowanie.
- Kurwa! - zaklął.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Jayden również stanowił zagadkę dla Willow, chociaż nie spędzała czasu nad rozwikłaniem jego sposobu postępowania, nawyków i schematów wedle których działał w domowych pieleszach. Nie próbowała zrozumieć, dlaczego udostępnił jej pokój oraz lodówkę, z pokorą przyjmując to wszystko, co oferował w ciągu minionego tygodnia. Dzięki temu mogła skupić się na poszukiwaniu pracy i nie martwić o koszta związane z utrzymaniem.
Jayden Hemsworth był jej wybawieniem, ratunkiem. Nie pytał dlaczego tamtej nocy stanęła w progu mieszkania z walizką przy nodze; nie pytał o intencje, których sama nie rozumiała, lecz po okraszonej rozgniewaniem wymianie zdań, przyjął ją do wnętrza. Uśmiech Willow i gorąca herbata stanowiły formę jej wdzięczności, jaką odczuwała względem tego przekornego i buńczucznego chłopaka. Z kolei pytaniami próbowała się do niego zbliżyć oraz zaspokoić ciekawość względem stref, które najbardziej ją interesowały. Były to głównie błahostki.
Nie zauważyła, aby spoglądał na nią inaczej niż dotychczas; aby niecierpliwił się w oczekiwaniu na pytanie odnośnie napoju czy denerwował mniej niż zwykle, kiedy po raz kolejny popełniła jakąś gafę. Kilkukrotnie zatrzasnął drzwi przed jej twarzą, kiedy szła za nim krok w krok; zabrał pilota, zmieniając kanał; zjadł ostatnią kromkę chleba, sugerując, że powinna iść po nowy do piekarni lub kazał wynieść ogromny worek ze śmieciami.
W oczach Willow Jayden był identycznie opryskliwy i cyniczny jak w dniu, w którym przyszło im się poznać. Lecz pomimo tego sukcesywnie próbowała do niego dotrzeć.
Willow składała się z większej ilości cząsteczek głupoty i niezdrowego uporu, aniżeli racjonalności. Już trzykrotnie przekonała się, że w starciu z Jaydenem nie miała szans, a pomimo tego wytrwale usiłowała wyjść mu na przekór. Gdy nieco poluźnił uścisk, mimowolnie szarpnęła ramieniem, aby po raz kolejny podjąć się próby uwolnienia. To zachowanie również nie przyniosło oczekiwanego efektu. Dopiero, kiedy strzepnęła jego dłoń własną ręką, udało jej się odzyskach nieco przestrzeni – choć ta wciąż zakrawała o intymność, bo Jayden nadal znajdował się niestosownie blisko. Czuła się przez to osaczona, ale początkowo usiłowała nie okazać słabości; nie pokazać tego w jaki sposób działał na nią taki niespodziewany kontakt.
Po chwili Jayden złapał się za biodra, a ona po raz kolejny zwróciła uwagę na aparat, spoglądając na niego o parę sekund za długo. Był zawodowym fotografem? Czy to jego hobby? – pomyślała, wręcz nie panując nad pytaniami, które rozlały się w jej głowie.
Na dźwięk kolejnych słów chłopaka zadarła spojrzenie, uprzednio odrzucając zagadnienie dotyczącą sprzętu. Chciała wyglądać surowo. Niestety taka mimika nie pasowała do łagodnych, naturalnych rys twarzy Willow, przez co wyglądała karykaturalnie. Mimo tego widząc nieudolnej próby odtworzenia sytuacji sprzed tygodnia, mechanicznie ściągnęła brwi i zmarszczyła nos. W tamtym momencie to Jayden zaczął zachowywać się jak dzieciuch, usiłując sparodiować jej własne zachowanie.
Truje ci dupę – powtórzyła, jednocześnie przytakując. Zacisnęła usta w wąską kreskę i zmierzyła Jaydena przenikliwym spojrzeniem. – Masz rację, Jayden. Naprawdę żałuję, że do ciebie przyszłam – pokręciła głową. Brzmiała spokojnie, choć w głosie dziewczyny dało się słyszeć coś, co przypominało rozczarowanie. Nabrała powietrza w płuca, po czym głośno westchnęła, dając tym gestem upust chwilowemu smutkowi, jaki przemknął przez jej ciało. Na poczet obecnej sytuacji, zdążyła zapomnieć o tym, że raptem przed chwilą wywołał w niej skrajne emocje, bąkając o absurdy dotyczące opieki.
Bacznie obserwowała, jak ścisnął nasadę nosa, a następnie jak jego postawa uległa gwałtownej zmianie, a sprzed oczu zniknęła niebezpieczna czerń. Przyglądała się temu z dystansem, a gdzieś w międzyczasie skrzyżowała ramiona. Nie miała najmniejszej ochoty prowadzić z nim dalszej dyskusji, ponieważ sama nie potrafiła pojęć tego, co właśnie się wydarzyło oraz słów, jakie padały raz za razem wprawiając ją w skonfundowanie.
Bo rzadko się uśmiechasz. Nie powinno się zwierzać osobom, które się nie uśmiechają. Jesteś cały czas spięty – powiedziała surowo, uprzednio zuchwale zadzierając podbródek. Mocniej zacisnęła palce na ramionach.
Była zdenerwowana – zarówno na siebie, jak i Jaydena.
Przestań kląć – śmiałym, niespodziewanym ruchem wyrwała z ręki chłopaka pieniądze, po czym prędko wepchnęła je do kieszeni jeansów – to moje – uśmiechnęła się, choć w tym geście po raz pierwszy zabrakło serdeczności. Potem odwróciła się i udała w głąb ścieżki.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Wobec Willow starał się zachowywać zdrowy dystans, bo ta i tak zbytnio - już, zaledwie po kilku dniach - naginała ustalone wcześniej zasady. Bywały momenty, w których był prawie pewny, że brunetka kompletnie o nich zapominała, swoim postępowaniem, nieświadomie nakłaniając Jayden'a do tego, by i on puścił je w niepamięć.
Niewątpliwie w tym momencie życia Hamsworth, szatyn jawił się jej jako wybawienie, choć tak naprawdę ostatecznej oceny - kim jest - dokana czas i historia, jaką, mimo niechęci ze strony Jayden'a, zaczęli wspólnie pisać. I choć w jego zachowaniu ciężko było doszukać się zmian, bo przecież wciąż postępował z Bezką tak samo, to jednak on czuł, że coś się zmienia. Nawet teraz nie potrafił podejść do niej z wymaganym krytycyzmem, na który zasługiwał jej występ, w świetle prawa będąc przestępstwem. Uległ pod naporem siły słów, które opuściły różowe usta, zadając sobie sprawę, że tak naprawdę w ciągu minionego tygodnia nie zrobił nic, co pomogłoby pozbyć się Willlow z jego mieszkania. Zamiast tego powoli przyzwyczajał się do jej obecności, wpisując ją w stały element swojej rzeczywistości, to z kolei przeczytało jego pierwotnym założeniom.
Kurwa.
Kiedy on z każdą kolejną myślą uświadamiał sobie własne błędy, Will usilnie próbowała zapanować nad uczuciami, jakie wywoływała u niej bliskość Jayden'a, z czego ten kompletnie nie zdawał sobie sprawy. Jedynie emocje, które potrafił świadomie, a przede wszystkim z pełną premedytacją wywoływać w kobietach były namiętność i pożądanie.z tym, że w przypadku stojącej przed nim brunetki było to ostatnie, co chciałby osiągnąć, dlatego z taką łatwością z surowości jaką się odznaczał przyszło mu pokazanie dziewczynie, w jaki sposób się zachowuje, co niemiłosiernie go wkurwiało. Tyle tylko efekt jaki chciał osiągnąć daleko odbiegł od tego, co się po chwili wydarzało. Przez kilka pierwszych sekund wpatrywał się w kobiecą sylwetkę z szokiem wymalowanym nie tylko w jasnych talerzach oczu, ale również wyrazie twarzy. Przez kilka pierwszych sekund analizował w głowie, co tak naprawdę się wydarzyło, zupełnie nie rozumiejąc reakcji Willow, a tym bardziej zdań, jakie wydobyły się spomiędzy jej ust.
Niestety, nie zdążył wypowiedzieć chociażby słowa, w zasadzie nawet nie widząc, jak zareagować, bo poniekąd się z nią zgadzał. Truła mu dupę, bywały momenty, w których naprawdę miał jej dość, jak chociażby wtedy, kiedy wszędzie zostawiała swoje rzeczy czy ślady pasty - te znalazł nawet na czystych kubkach w szafce;jak?! - niemniej czy naprawdę mogła żałować tylko dlatego, że miał rację - w czym kurwa?! Wziął kilka głębszych oddechów, a kiedy ponownie podniósł spojrzenie, okazało się, że Willow powoli się od niego oddala. Coś mu umknęło?
- Ja pierdole - zaklął poraz kolejny, zupełnie ignorując wcześniejsze pouczenie. Po czym szybkim krokiem ruszył za brunetką. Popadając ją, bez słowa przerzucił przez ramię, jak worek ziemniaków i ruszył w kierunku, gdzie zaparkowane miał auto.
- Przestań się kurwa rzucać - warknął, czując jak kopie nogami, próbując się wyrwać; mocniej zacisnął ręce na jej ciele, chociaż i tak nie miała szans, by mu się wyrwać.
- Jedziemy na zakupy - zakomunikował, głosem nieznaczącym sprzeciwu, jednocześnie wyłączając alarm w samochodzie.


Z tematu x2

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pioneer Square”