WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#4

Ida Marie nie pracowała zawodowo, a siedząc dzień dzień samej w domu na pewno by ześwirowała. Nie to, że to było konieczne do tego, aby pomieszały się jej klepki w głowie, ale to by na pewno przyspieszyło ten proces. Dlatego też postanowiła znaleźć sobie jakieś niezbyt zajmujące zajęcie, które jednak dawałoby satysfakcję. Była nauczycielką, doskonale znała język hiszpański i w innych tematach też mogła pomóc dzieciakom w nauce... Przynajmniej do pewnego momentu.
Dlatego chętnie się zobligowała do pomocy dzieciom z biedniejszych rodzin, których nie stać było na korepetytorów. Co mogło wydawać się dość dziwne, towarzystwo nastolatków nijak nie wpływało negatywnie na jej samopoczucie. Było to dość dziwne, nie podejrzewała że tak będzie, ale dała sobie szansę i o dziwo nie tylko ona na tym korzystała.
Jak zwykle przyszła nieco przed zajęciami, aby przygotować salę, poprzestawiać stoły i tak dalej. Poważnie podchodziła do pracy, która była bezpłatna i tak dalej. Może było to dziwne i specyficzne, ale taka już była i nikomu nic do tego.
-Cześć-uśmiechnęła się do Delilah, innej wolontariuszki, z którą często spotykała się właśnie na zajęciach. Niby to była tylko dodatkowa praca, ale brunetka musiała się wytłumaczyć z tego, dlaczego nie było jej przez jakiś czas, kiedy to nie była w stanie pojawić się wśród ludzi i udawać, że nic się nie stało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

Delilah mimo, że nie miałą aż tyle wolnego czasu postanowiła jakiś czas temu, że zostanie wolontariuszką. Praca nauczycielki malarstwa była absorbująca, w dodatku prowadziła zajęcia terapeutyczne w ramach wolontariatu, gdzie uczyła swoich podopiecznych jak poradzić sobie z własnymi problemami przelewając je na płótno. Czasem wracała do domu dopiero wieczorem, ale kiedy usłyszała, że może pomóc dzieciakom w nauce od razu się zgodziła. W szczególności, że były to dzieciaki, które chciały chłonąć książki, ale nie było ich stać na to, by mogli pod indywidualnym okiem rozwijać swoje umiejętności.
Delka czasem przez swoją dobroczynność chodziła kilka dni pod rząd niewyspana i z podkrążonymi oczami, ale dobro innych zawsze było dla niej ważne. W końcu przychodził weekend i mogła malować nad jeziorem, lub spotkać się z przyjaciółmi, bo miała ich całkiem sporo.
Dzisiaj przypadał jej wolontariat, wypadłą jej jedna lekcja malarstwa, więc na miejscu byłą o wiele wcześniej niż zawsze. Była już w sali, kiedy weszła do niej brunetka, a Delilah od razu posłała jej szeroki uśmiech, kiedy tylko przekroczyła próg sali.
- Cześć. - przywitała się wesoło z kobietą.
- Dawno cię nie widziałam, coś się stało? - zapytała. Nie byłą wścibska, miała w sobie coś takiego jakby chciała zbawić cały świat od wszelkiego zła, które jest na tym świecie. Niektórzy odbierali to negatywnie, ale blondynka się tym nie przejmowała tylko dalej kroczyła przez życie, wspierając wszystkich, którzy tego potrzebowali.
Ostatnio zmieniony 2020-08-13, 12:57 przez Delilah Darenth, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niektórzy ludzie muszą mieć zajęcie, aby nie zwariować - inni muszą mieć tych zajęć wielkie. To było poniekąd normalne - ile można siedzieć przed telewizorem, czy czytać książki. Pewnie, raz na jakiś czas fajnie spędzić tak dzień czy dwa, ale Ida nie pracowała zawodowo już niemal 10 lat. Oczywiście, miała pełno zajęć w rezydencji, jaką kupili z mężem dla ich rodziny. Gotowanie, sprzątanie, ogród i tak dalej. Zajęć było sporo, ale wszystko było monotonne. Jako, że Stanfordowie nie musieli się martwić o zarobki, brunetka mogła znaleźć sobie niepłatne, albo słabo płatne zajęcie, byle była zadowolona i spełniona. Tak też znalazła ten dom kultury, a jako nauczycielka z wykształcenia, wiedziała że tu się spełni i tak było. Dzieci ją lubiły, bo nie krzyczała, nie wymagała, a jak nie chciały czegoś robić, to im odpuszczała, wiedząc że nic na siłę. Nie była prawdziwym nauczycielem i nie musiała wstawiać jedynek.
-Musiałam zająć się sprawami rodzinnymi, wszystko w porządku-wyjaśniła pokrótce. Nie zamierzała się tłumaczyć, nie lubiła poruszać takich tematów, niezależnie z kim. Nawet z jej terapeutką było jej ciężko rozmawiać na pewne tematy. Jednak teraz już było lepiej, mogła wrócić do wszystkich swoich obowiązków, które miała również wcześniej, przed tym jak poroniła po raz drugi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Hm rozumiem. - odparła marszcząc brwi. Delka potrafiła dostrzec, kiedy ktoś nie do końca mówił szczerze o swoich odczuciach i własnie coś takiego czułą teraz od Idy.
- Gdybyś chciała jednak pogadać, to z chęcią cię wysłucham i pomogę. - dodała po chwili posyłając jej szeroki uśmiech, Delilah już tak miała, chciała za wszelką cenę ratować świat, uleczyć wszystkie złamane serka, które chodził po tej ziemi. Szkoda, że niosąc wszystkim pomoc zapomina o samej sobie. Ma 25 lat i tak naprawdę nie ma życia prywatnego. Udziela się tylko charytatywnie, maluje wieczorami i pracuje. Jedynymi przyjaciółkami są jej współlokatorki, ale nie pamięta, kiedy ostatnio spędziła z nimi leniwą sobotę na kanapie, oglądając film i jedząc popcorn. Na pierwszy rzut oka jej to pasowało, ale każdy przecież potrzebuje bliskości, kogoś kto jest dla nas ważny,
- Z jakiego przedmiotu pomagasz dzieciakom ? - zapytała, skoro już zaczęły ze sobą rozmawiać. Dotychczas tylko wymieniały się uśmiechami na powitanie, lub mówiły sobie cześć, ale Delka nie chciała wyjść na wścibską babę, która chciała po prostu posłuchać ploteczek z życia Stanford, a kiedy nic z tego nie wyszło po prostu ucięła rozmowę i wróciła do swoich spraw. To byłoby bardzo niegrzeczne, a blondynka nigdy nie chciała w ten sposób postępować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że Ida Marie trochę ukrywała przed Delilah powód swojej nieobecności i gorszego samopoczucia. Nie okłamała jej, bo to faktycznie były to sprawy, które dotyczyły jej rodziny, które musiała rozwiązać, zanim powróciła do normalności - albo chociaż starała się. Blondynka tak naprawdę nie powinna się dziwić, bo ani nie były wielkimi przyjaciółkami, ani nie musiały to być sprawy, o których można ot tak sobie porozmawiać.
-Dziękuje i doceniam-uśmiechnęła się. Taka była prawda, takie gesty dla niej naprawdę wiele znaczyły, zwłaszcza w dzisiejszym czasie, kiedy każdy patrzy na siebie i ignoruje osoby wokół. Może te słowa były na wyrost i nie pokryłyby się z faktycznymi gestami, ale to nic. Sama chęć się liczy.
-Najchętniej z hiszpańskiego, ale na poziomie szkoły podstawowej radzę sobie z większością przedmiotów-wyjaśniła z uśmiechem. Mogła razem z dzieckiem przeczytać czytankę, napisać wypracowane i tak dalej. Z materiałem z liceum pewnie miałaby problemy, ale kto tak naprawdę wie, nie próbowała.
-A Ty? czymś artystycznym, prawda?-zauważyła. To może nie były korepetycje, ale dzieciaki tego również potrzebowały. Ida nigdy nie była na ich miejscu, ale dlatego tym bardziej zależało jej, aby pomóc im, w końcu sama była bardzo uprzywilejowana. - i choć nie wychowywała się wśród bogactw, rodzice robili wszystko, aby miała dobry start w życie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ucięła temat. Nie chciała go drążyć, skoro kobieta ewidentnie nie ma ochoty o tym rozmawiać. Delka jest chętna do pomocy jeżeli druga strona również tego chce, w przeciwnym razie odpuszcza. Chyba, że ktoś ewidentnie potrzebuje pomocy i jest bardzo bliską dla niej osobą. Blondynka i Stanford są dla siebie zupełnie obce.
- Och nigdy nie lubiłam hiszpańskiego, ani żadnego innego języka. Kompletnie nie potrafię przyswajać języków. - to była faktycznie jej pięta Achillesa, więc musiała dużo czasu spędzać nad książkami, żeby w ogóle zaliczyć jakikolwiek sprawdzian.
- Tak, malujemy razem, uczę ich w sumie emocji i pokazuje, że przez rysunek mogą wiele przekazać. - niektóre dzieciaki miały problemy, a Delka wiedziała, że malowanie pomaga radzić sobie z problemami. Nie byłą psychologiem, ale miała na studiach elementy terapii no i prowadzi takie zajęcia dla dorosłych, więc znała temat. Dzieciaki nie potrafią wprost powiedzieć, że coś je w środku boli, a z rysunków dało się do wyczytać.
- Prowadzę też terapię dla dorosłych, gdzie malują i dają upust emocjom. A ty czym się zajmujesz?- - zapytała opierając się o krzesło, bo chyba już wszystko było gotowe na przyjście dzieciaków. Miały jeszcze trochę czasu, zanim się zjawią.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ida miała nadzieje, że nie uraziła niczym swojej koleżanki, bo nie taki był jej zamiar. Była raczej uroczą, miłą kobietą, tylko trochę zamkniętą w sobie, bo wstydziła się swoich problemów. Totalnie rozumiała, że w dzisiejszych czasach bardziej się docenia autentyczne osoby, które nie mają problemów ze zwierzeniami, bo wtedy dopiero widać, że nie jest się samemu z takim problemem . To jednak nie było w jej stylu, nie chciała się nad sobą użalać, ani zdradzać wszystkim tak osobistych spraw, bo na pewno wiele osób miałoby coś do powiedzenia na temat jej układu rozrodczego.
-Dla mnie to było znacznie przyjemniejsze niż biologia czy historia-uśmiechnęła się. Ona znowu była koszmarnym beztalenciem artystycznym, nawet nie miała ładnego charakteru pisma, a malowanie kresek na oku to była jakaś czarna magia dla niej samej.
-Myślę że to dla nich też jakiś sposób na oderwanie się od codzienności, co?-zagadnęła. Ida Marie naprawdę uważała, że osoby, które poświęcają swój własny czas na pomoc innym są dobrymi osobami i mają złote serce. Zwłaszcza gdy poświęcali swój wolny czas, godząc wolontariat z pracą zawodową. -Kiedyś pracowałam w szkole, teraz od pewnego czasu, nie pracuję-wyjaśniła. Cóż, nie nudziło się jej w domu, bo miała zawsze mnóstwo zajęć, jednak spokojnie znajdowała wolny czas na pomaganie innym.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Każdy jest dobry w czymś innym. - podsumowała posyłając kobiecie uśmiech. Nie można być ideałem i chociaż Delka była często za taką odbierana, to przecież taka nie była. Każdy ma jakieś wady i to nie jest niczym złym.
- No penie tak, większość z nich nie ma ciekawego życie i tutaj mogą być po prostu dzieciakami. - przyznała. Czasem dzieci się przed nią otwierały, po innych było widać, że nie mają zbyt udanego dzieciństwa i muszą być o wiele dojrzalsi niż powinni. Dzieciństwo powinno być piękne i beztroskie, a nie przepełnione troskami i pagórkami życiowymi.
- Rozumiem, każdy potrzebuje chwili odpoczynku. - Delka pracowała na pełnych obrotach, ale nie z powodu pogoni za pieniędzmi, bo zważywszy na fakt ile robiła, to zarabiała grosze. Po prostu lubiła to robić, ale nie widziała nic złego w tym, że ktoś chce odpocząć od spraw zawodowych i skupić się na swojej osobie.
Po chwili salę zaczęły wypełniać dzieciaki, Delka i Ida pożegnały się i każda z nich skupiła się na pomocy dzieciom, po zajęciach pewnie jeszcze zamieniły kilka zdań, a Delka dałą jej nawet numer telefonu w razie gdyby chciała o czymś z nią porozmawiać.

zt/x2

autor

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#82
outfit

Nie musiał istnieć żaden powód, by umówić się ze współlokatorką na weekendowy wypad na wyprzedaż garażową, która tym razem odbywała się w Phinney Ridge. Grzebanie w starych rzeczach, wyławianie perełek ze sterty pudeł albo stosów rozłożonych na ziemi rzeczy było świetną rozrywką i dawało pewnego rodzaju satysfakcję. Można było znaleźć rzeczy z duszą, których na próżno było szukać na sklepowych półkach powszechnych sklepów.
W związku z tym, że w salonie popsuła się lampa, dziewczyny postanowiły upolować nową na targu, zakup w sklepie uznając za ostateczność. Nie spieszyło im się z postawieniem nowej, bo jej obecność miała do tej pory raczej walory estetyczne, jednak bez niej salon wyglądał dość pusto. Przede wszystkim jednak to wyjście pozwalało im spędzić razem czas, bo wbrew pozorom mieszkanie razem nie oznaczało spędzania razem wszystkich wolnych chwil. Bywały dni, kiedy Laura mijała się ze swoimi współlokatorami, a ich interakcje kończyły się na szybkich życzeniach dobrego dnia, gdy jedno właśnie wychodziło w pośpiechu z mieszkania. Miała to szczęście, że osoby, które z nią mieszkały szybko stały się jej bliskie. Lubiła spędzać czas z Lily i Theo, a ich relacje z tygodnia na tydzień stawały się coraz lepsze.
– Chciałabym też znaleźć jakąś torbę… – zerknęła na Lily, dzieląc się z nią swoim małym marzeniem o nowej vintydżowej torbie, która chodziła za nią od dawna. Miała na nią jakiś pomysł, ale znalezienie czegoś takiego wcale nie było łatwe. – Taką wiosenną. Może lnianą? – dodała, zastanawiając się nad tym, gdy podeszły do jednego ze stoisk, na którym znalazły kilka innych torebek, które niestety nie były w jej stylu.
Z kawą w dłoni, którą zgarnęły na wynos w drodze na targowisko, przeglądała kolejne pudło pełne rzeczy. Musiała ją szybciej wypić, żeby mieć dwie ręce wolne. Na szczęście zdążyła już zjeść czekoladowe ciastko.
– Ah, no i moja ciocia ma niedługo urodziny i pomyślałam, że mogłabym jej tu coś kupić. – uśmiechnęła się do ciemnowłosej, zdradzając jej swoje plany na poszukiwania. Mówiła jej o tym, bo może Lily coś wpadnie w oko i uda im się znaleźć coś odpowiedniego.
– Jak w pracy? – zagadnęła, bo w końcu miały czas, żeby sobie opowiedzieć, jak minął im ostatni tydzień.

Lily Langley

autor

oh.audrey

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

~3~
Choć Lily mieszkała już jakiś czas w Belltown, nie zdążyła jeszcze jakoś mocno zacieśnić relacji ze swoimi współlokatorami. Lubiła ich i nie wymigiwała się od wspólnego spędzania czasu, ale fakty były takie, że każde z nich miało swoje życie i często po prostu się mijali. Langley na przykład zaczęła nowy etap w pracy — w końcu przestano robić z niej komisariatową sekretarkę. Przydzielono jej partnera i wreszcie mogła działać w terenie. Mijało się to trochę z jej wyobrażeniami, ale cóż, może po prostu wybrała mało ekscytujący wydział.
Jeśli chodzi o relacje ze współlokatorami, to najlepiej dogadywała się z Laurą. Były w podobnym wieku i miło im się rozmawiało. Nie zastanawiała się zatem zbyt długo, gdy brunetka zaproponowała wspólne wyjście na wyprzedaż garażową, zwłaszcza że bez lampy w salonie rzeczywiście było pusto i mało przytulnie.
A masz na myśli chociaż jakiś konkretny kolor? — zapytała, przyglądając się torbom. Jej również żadna nie przypadła do gustu. — Skoro wiosenną, to chyba jakąś jasną, tak?
W gruncie rzeczy Lily nigdy nie była przesadnie dziewczęca; dobra, umiała się umalować, robiła paznokcie i takie tam, ale nigdy nie pociągały jej akcesoria w stylu właśnie torebek, biżuterii i tego typu rzeczy. Raczej nie była w tych sprawach dobrą doradczynią.
Upiła łyk kawy i pokiwała głową.
Ja mam nadzieję znaleźć coś, co będę mogła dać rodzicom na rocznicę ślubu. Wiesz, tutaj pewnie znajdę coś bardziej unikatowego niż kolejna pościel czy zestaw ręczników — zauważyła, chociaż nie wiedziała, czy na wyprzedaży garażowej rzeczywiście znajdzie coś, co nadałoby się dla jej rodziców. Ale coś do wystroju wnętrza chyba byłoby w porządku. Jej mama lubiła takie różne bibeloty i na pewno wiele tutejszych rzeczy przypadłoby jej do gustu. Tylko że i ona, i Lily miały jednak trochę inny gust.
W pracy… — westchnęła, zawieszając głos. — Jest okej, chociaż trudno mi oprzeć się wrażeniu, że mój partner szczerze mnie nie znosi. To znaczy, nie jest jakiś wredny, czy coś, ale od początku zgłaszał obiekcje odnośnie pracy ze mną i momentami mam wrażenie, że mu przeszkadzam.
Wzruszyła ramionami na znak, że wcale jej to nie obchodzi, chociaż prawda była nieco inna. Męczyło ją to, nie chciała żadnych niedomówień ani gęstej atmosfery. I tak miała wrażenie, że większość policjantów traktowała ją protekcjonalnie, bo nie dość, że była kobietą, to jeszcze młodziutką. No i żółtodziobem w policji.
A co u ciebie?

Laura May Hirsch

autor

-

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Laura nie miała szczęścia do współlokatorów, a w przez jej mieszkanie przewinęło się już kilka osób, które nie zagrzały tam miejsca. Rozumiała, że w tak dużym mieście i przeważnie u osób w podobnym do jej wieku, miejsce zamieszkania zmieniało się często, by było ono w najdogodniejszej okolicy i w odpowiedniej cenie. Jednak sama chciała, by w końcu ktoś został na dłużej, żeby mogła kogoś dobrze poznać, wypracować wspólny rytm życia, nawiązać jakąś relację. Theo mieszkał u niej od początku roku, Lily nieco krócej, ale już na tyle długo, by mniej więcej wszyscy poznali swoje zwyczaje. Brakowało im tylko czasu, by spędzić razem czas i nieco lepiej się poznać.
– Jasną, jakąś neutralną. Taką, żeby do wszystkiego pasowała. – odparła, wzruszając lekko ramionami. Nie zależało jej na znalezieniu tej torebki jakoś specjalnie, zwłaszcza że wymagania miała dość konkretne. Nie lubiła kupować dużo niepotrzebnych rzeczy, wolała mieć jedną, spełniającą wszystkie jej potrzebny torebkę, by móc faktycznie z niej korzystać. Trochę liczyła, że taką znajdzie, że wśród starych rzeczy wygrzebie coś, co ktoś zaprojektował lata temu, by długo służyło, a nie by wymieniło się to przy kolejnej sezonowej kolekcji, bo nie będzie już modne. Jednak nic na siłę. Pod względem dziewczęcości była chyba podobna do Lily. Obie mogły to zauważyć, gdy przez kilkanaście tygodni żadna nie wpadła do pokoju tej drugiej z prośbą o pożyczenie paletki cieni albo pomadki.
– To prawda. – przytaknęła, bo też się jej tak wydawało. – Co lubią twoi rodzice? Albo inaczej, jak mniej więcej wygląda wnętrze ich domu? – zapytała z uśmiechem. Nie chciała być wścibska, ale wydawało jej się, że jednak wystrój salonu dużo mówił o właścicielach. No i studiowała architekturę, a po zajęciach z architektury wnętrz jej zmysł się nieco wyostrzył, bo zaczęła zwracać uwagę na różne szczegóły. Czuła więc, że z poszukiwaniem prezentu na rocznicę ślubu rodziców Lily mogła pomóc.
– Och… – mruknęła i ściągnęła brwi. Mogła sobie tylko wyobrażać, jak z tym wszystkim czuła się Langley. Z nie znała wszystkich szczegółów, choć w któryś weekend przy śniadaniu opowiedziała jej mniej więcej, jak wygląda jej praca. – Przykro mi. Atmosfera w pracy jest jednak bardzo ważna. Wydaje mi się, że ci doświadczeni pracownicy zawsze na początku mają jakiś problem z nowymi… – odparła, cmokając cicho. Nie lubiła tego, a doświadczyła tego będąc na stażu. Trzeba było się naprawdę wykazać, by ktoś uszanował pracę nowej osoby i dostrzegł jej zalety. A Lily pracowała w męskim środowisku, co pewnie było bardzo trudne.
– Zgłaszał te obiekcje tobie czy przełożonemu? – dopytała, jeśli Lily chciałaby kontynuować temat. Laura była dobrą słuchaczką, no i mogła zająć dość neutralne stanowisko. Albo wręcz przeciwnie, jeśli ciemnowłosa potrzebowałby takiego wsparcia.
– Sporo pracy w kawiarni, chociaż przed końcem semestru powoli wykreślam się z grafiku i szukam zastępstwa. Na studiach też dużo pracy, zaraz zaczynają się egzaminy. – jak zawsze sama brała sobie zbyt dużo obowiązków i przed nadchodzącą sesją planowała to zmienić. Na szczęście egzaminami stresowała się już mniej niż na początku studiów.
– No i chciałabym zacząć planować wakacje. – dodała, bo to była rzecz, która ostatnio chodziła jej po głowie.

Lily Langley

autor

oh.audrey

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

Mieszkanie z całkiem obcymi osobami zawsze było obarczone pewnym ryzykiem. Można było się nie dogadać, mieć odrębne wizje odnośnie współlokatorstwa — nic w tym złego, takie rzeczy się zdarzają. Zwykle jednak kończyło się to rozejściem dróg i jedna osoba zostawała na lodzie. Gdyby Lily miała wybór, pewnie zamieszkałaby z kimś znajomym, ale większość jej znajomych albo mieszkała jeszcze z rodzicami, albo już z partnerami. W każdym razie nie żałowała mieszkania z Laurą i Theo, wszystko jej odpowiadało, tylko, no właśnie, nie mieli czasu bliżej się poznać, bo każde z nich było zajęte swoimi sprawami.
Uroki dorosłego życia.
Jasną… — powtórzyła, wiodąc wzrokiem po stoisku. Sięgnęła po kremową torbę z wyszytym słonecznikiem. — A taka?
Pokazana przez nią torba na pewno była jasna, tyle mogła określić. Nie miała jednak pojęcia, czy wpasuje się w gusta brunetki, bo nie każdy przecież lubił naszywki albo motyw kwiatów. I chociaż zasadniczo widywała Laurę codziennie, choćby w przelocie, to nie umiała określić, jaki miała styl.
Hmmm, nie przepadają za nowoczesnymi wnętrzami. Moja mama lubi styl prowansalski. W ogóle myślałam o jakichś ręcznie malowanych filiżankach, myślisz, że znajdę tu coś takiego? — zapytała, mając nadzieję, że jej towarzyszka była bardziej zorientowana. Langley była na ostatniej wyprzedaży garażowej jako dziecko, gdy miała jakieś sześć lat i nie pamiętała z tego wydarzenia zbyt wiele, poza tym, że się nudziła. Dzisiaj zdecydowanie była bardziej zainteresowana i dopiero odkrywała uroki tego typu miejsc. Na pewno można tu było nabyć coś unikatowego, ale mignęło jej też parę rzeczy, które nie tak dawno widziała w jakiejś sieciówce.
No właśnie. Poza tym pracuję z samymi facetami i część z nich jest w wieku mojego ojca, więc tym bardziej traktują mnie protekcjonalnie — westchnęła. — Po prostu muszę się wykazać, żeby to ukrócić.
Nic nowego. Przez całe życie musiała się wykazywać i coś komuś udowadniać, w końcu miała dwóch starszych braci i zapatrzonych w nich rodziców. Pracę wybrała sobie sama i mogła mieć pretensje tylko do siebie, ale nie chciała rezygnować z wymarzonego zawodu wyłącznie dlatego, że była to trudna przeprawa.
Zgłaszał je przełożonemu, ale ja stałam obok. Niby nie chodziło o mnie, tylko o to, że w ogóle chciał pracować sam, ale wiadomo, że na to sierżant by się nie zgodził, więc to tylko takie głupie gadanie — przewróciła oczami. — Sporo bierzesz sobie na głowę… Czekają cię ciężkie egzaminy czy takie do przeżycia?
Na myśl o wakacjach lekko się uśmiechnęła. Nie wiedziała jeszcze do końca, jak będzie wyglądała sprawa z urlopem, ale sama też chętnie by gdzieś wyjechała — niekoniecznie daleko, po prostu chciała odpocząć od miejskiego zgiełku, spędzić czas nad wodą i wreszcie się wyspać… Ale na razie starała się zrobić dobre wrażenie w pracy.
I jak, jakieś plany się klarują?

Laura May Hirsch

autor

-

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
19
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Tak naprawdę Laura mogła mieszkać sama. Gdyby tylko chciała, to mogłaby mieć mieszkanie tylko dla siebie, ciesząc się przestrzenią i spokojem. Jednak większość życia spędziła w domu pełnym ludzi i po kilku miesiącach spędzonych samej w mieszkaniu ojca, poczuła, że potrzebuje towarzystwa. W domu, w którym mieszkało jej dwóch starszych braci, zawsze dużo się działo, co bywało męcząco, to jednak do tego była przyzwyczajona. Choć lubiła ciszę i spokój, miała swoje nietypowe i czasem upierdliwe zwyczaje, to nieco niekomfortowo czuła się ze świadomością, że miałby być w tak wielkim mieszkaniu sama.
– Oo, śliczna! – uśmiechnęła się szeroko na widok torby, którą pokazała jej Lily. Może nie do końca była w stylu Laury, a kwiatowy motyw wcale nie był tak uniwersalny, jakby tego chciała, jednak była oryginalna i wydawała się idealna na letnie dni. Hirsch ceniła sobie wygodę – plecaki, które nosiło się o wiele wygodniej niż torby albo torebki z dużą ilością kieszeni, lubiła też bawełniane spodnie, w których można było normalnie siedzieć, a nie ściskać się jak w wąskich jeansach z wysokim stanem, lubiła swetry, które ratowały ją w brzydką pogodę. Jednak lubiła też dziewczęce sukienki i spódnice, kwieciste bluzki. No i płaskie buty.
– Brzmi dobrze. – pokiwała powoli głową, próbując sobie wyobrazić wnętrze pasujące do Pani Langley. – Ręcznie malowane filiżanki mogą się tu znaleźć. Zwróciłabym też uwagę na deserowe talerzyki, drewniane tace albo haftowane obrusy. – poradziła, bo wydawało się jej, że właśnie takie rzeczy mogły pasować do prowansalskiego wnętrza. Na pewno jasne i pastelowe kolory, ale też miękkie w formie przedmioty. Laura zwracała uwagę na takie rzeczy, więc Lily mogła być pewna, że jeśli coś wpadnie jej w oko, to ją o tym poinformuje.
– Faceci… – mruknęła pod nosem, wzdychając ciężko. – No tak… tylko jeśli oni w jakiś sposób trzymają cię z boku, to jak miałabyś się wykazać? – uniosła pytająco brew, zerkając na koleżankę. Była ciekawa, czy ciemnowłosa ma na to jakiś pomysł. Trudnym zadaniem było przebicie się przez dział pełen mężczyzn, którzy sami przed sobą również chcieli udowadniać swoją siłę i pozycję. Laura mogła się domyślać, że Lily dostawała najlżejsze, najmniej istotne albo najbardziej upierdliwe zadania, a to gdzie można się było wykazać, lądowało do tych starszym stopniem policjantów.
– A dlaczego chce pracować sam, jeśli mogę wiedzieć? – nie miała pojęcia, co takiego kierowało nowym partnerem Lily. Może nie chciał po prostu nowego pracownika, którego musiałby niańczyć? – Czy to miało być na złość? – zagadnęła jeszcze, bo może właśnie w tym miejscu można było odnaleźć źródło problemu.
– Kilka ciężkich, kilka do przeżycia. – odparła z bladym uśmiechem. – Są takie tematy, które są… łatwiejsze w przyswajaniu. No i to zupełnie inny egzamin, gdy chodzi o samą teorię. Schody zaczynają się wtedy, gdy musisz po prostu w jakiś sposób trafić w gust wykładowcy. – przyznała szczerze. Każdy miał swoją własną estetykę, a także podejście do tematu. Zdążyła zauważyć, że czasami należało schować własne preferencje do kieszeni i robić zgodnie z utartymi schematami, żeby zadowolić jakiegoś wykładowcę i bez większych problemów zaliczyć jego przedmiot.
– Chciałabym odwiedzić dziadków w Tel Awiwie. – to była jedna rzecz, którą musiała wręcz zrobić w wakacje. Dawno nie widziała tej części swojej rodziny i już za nimi tęskniła. – A ty? Masz jakieś plany? – zapytała.

Lily Langley

autor

oh.audrey

I am the designer of my own catastrophy
Awatar użytkownika
22
163

policjantka

Seattle Police Department

the highlands

Post

U Lily było z kolei na odwrót: ona też przez całe życie mieszkała w domu pełnym ludzi, żyła we wszechobecnym hałasie, którego tak do końca nie pozwalał zniwelować nawet własny pokój. Niemniej, wcale nie szukała tego samego w dorosłym życiu. Gdyby było ją stać, wolałaby wynająć jakiś skromny kącik sama. Akurat jej obecni współlokatorzy byli naprawdę w porządku, nie przeszkadzali sobie nawzajem, nie byli hałaśliwi, ale czasem każdy potrzebował chwili wyłącznie dla siebie, bez zastanawiania się, czy za chwilę ktoś nie zapuka do drzwi. Nie narzekała jednak — trafiła naprawdę dobrze. I choć brzmi to smutno, w tym mieszkaniu czuła się lepiej niż w rodzinnym domu.
Uśmiechnęła się, kiedy Laurze spodobała się torba — albo chciała być miła — i rozejrzała się ponownie, ale nic nie wpadło jej w oko. Królowały raczej wzorzyste i bardzo kolorowe torebki, które zdecydowane nie należały do uniwersalnych.
Talerzyki i obrus też brzmią spoko — pokiwała głową i rozejrzała się, jakby oczekiwała, że odpowiednie stoiska zaraz się przed nią zmaterializują. Nie bywała na wyprzedażach garażowych, dlatego musiała uwierzyć na słowo Laurze, że rzeczywiście znajdzie tu to, czego potrzebowała. Kto wie, może jej się spodoba?
Pokiwała z westchnięciem głową, bo nie dało się ukryć, że faceci wszystko komplikowali. Starała się nimi nie przejmować, ale jednak nie chciała, by jej kariera była blokowana tylko dlatego, że była kobietą. Dobra, może wybrała mało kobiecy zawód, jednak nie uważała, że trzeba to rozróżniać ze względu na płeć. Przecież najważniejsze było to, jak kto się sprawdzał.
Nie wiem, jakoś będę musiała się przez to przebić. Ale denerwuje mnie takie protekcjonalne traktowanie — skrzywiła się lekko. — Nie, nie wiem, dlaczego nie chce ze mną pracować. Może uważa, że jeszcze nic nie umiem, więc nie będę pomocna. Albo, że sam jest taki super, że da radę ze wszystkim.
Nie miała pojęcia, o co chodziło Roderickowi. Gdyby zainteresowała się, czemu był na takim długim urlopie, może byłaby dla niego bardziej wyrozumiała, ale na razie zdecydowanie tego zrozumienia po jej stronie brakowało.
No tak. Przy studiach artystycznych, jak twoje, liczy się estetyka i gust wykładowcy na pewno ma znaczenie — przytaknęła. — Nie zazdroszczę, ja zawsze byłam beznadziejna we wszelkich pracach plastycznych.
Zerknęła na Hirsch z zainteresowaniem; chyba do tej pory nie zanotowała, że dziewczyna miała rodzinę w Tel Awiwie albo po prostu o tym zapomniała.
Czyli zapowiada się na ciekawą wycieczkę, nieźle — uśmiechnęła się. — Ja? Na razie nie planuję, chociaż marzą mi się jakieś rajskie wakacje. Wiesz, biały piasek, lazurowa woda, drinki z palemką…

Laura May Hirsch

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”