WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkim

Jackson był wewnętrznie dwudziestolatkiem, z przerażeniem więc patrzył na swoje odbicie w lustrze, gdy widział siwiznę, zmarszczki i całą resztę. Szczerze mówiąc, było to okropnie dziwne - widzieć siebie takiego, skoro zaledwie parę tygodni temu pamiętał siebie jako dwudziestolatka. Mimo to, spędzał dużo czasu z Maxem i Hayley, chcąc jak najlepiej poznać swoje dzieci i próbując wewnętrznie przetworzyć, że nie jest już ze swoją Chrissy... Ogólnie Sarah wydawała się całkiem miła, ale mimo wszystko dawało mu do myślenia, że taka młoda, piękna kobieta chciała być z kimś tak... Starym. Choć niewątpliwie w tym momencie był młody duchem, tak wnioski nasuwały się same, bo przecież nie znał charakterystyki ich związku. Ani ich historii. Wypad do Aspen był czymś, na co najbardziej czekał. Miał nadzieję, że Sarah wyluzuje, że będzie się trochę lepiej bawić i że pozna go nieco lepiej, bo teraz chyba starała się po prostu nie wchodzić mu w drogę. Może właśnie taką relację mieli? Może po prostu się wcale aż tak nie kochali? Ciężko było mu powiedzieć. Na kolacji nie było Constance - nie znał jej dobrze, ale było mu jej cholernie szkoda, chociaż jak na wdowę trzymała się całkiem dobrze. Była nieco nieobecna, ale nie zwracał na to aż takiej uwagi. Teraz on i Sarah siedzieli przy kominku, oglądając fotografie z jakichś wakacji i w ogóle.
- A to? Gdzie byliśmy? - uniósł brwi, wskazując pewnie zdjęcie z jakiegoś kubańskiego klubu, na którym ewidentnie byli całkiem rozbawieni. - Wyglądamy na szczęśliwych - uśmiechnął się delikatnie, zerkając na Sarah. W jego głowie co prawda nadal królowała Christine, ale... Chciał się przekonać do S, serio, tym bardziej, że widział, jak blisko była z Maxem i Hales.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit + jakiś puchaty, hotelowy szlafrok!


Sarah doskonale rozumiała położenie w jakim znalazł się Jackson – pamietała jakie to uczucie gdy wszystko jest obce, on miał przecież nawet gorzej bo od 1998 roku nie tylko jego życie poszło na przód ale technologia i cała reszta świata. Na początku obrała taktykę, że będzie miła, urocza i niemal na każdego jego zawołanie, ale gdy przypadkiem usłyszała jego rozmowę z Alexem o Christine… zabolało. Prawdopodobnie zabolało dlatego, że nigdy nie brała pod uwagę jego pierwszej żony jako rywalki ani w ogóle jako kogoś, kogo Jackson mógłby kochać. A jednak to Christine pamiętał. Ciężarną Christine. Miała mu powiedzieć o swojej ciąży, ale uznała, że teraz to nie ma większego znaczenia i ogólnie jakoś to wszystko przestało ją cieszyć przez co mimowolnie się wycofała i przestrzeń którą planowała mu dać początkowo, nabrała znacznie większych rozmiarów. Może to głupie, ale łatwiej jej było go unikać, serio. Nie chciała patrzeć na niego i czuć, że to nie do niej należał, nawet jeśli to mogło być tylko kwestią kilku tygodni, więc całą uwagę skupiała na Hayley, fundacji i pomaganiu przy pogrzebie a potem przy ostatecznej organizacji wyjazdu do Aspen. Z Alexem ustalili co Jacksonowi powiedzą a co nie – żeby uniknąć ewentualnych szoków. Tak czy siak, Pierwszy strzał życia miała gdy się okazało ze mają z Jacksonem jeden pokój bo jednak w domu spali w osobnych sypialniach i czuła się nagle niezręcznie. To śmieszne, czuć się niezręcznie z własnym mężem, nie? Ale teraz przecież nie był jej, nawet jeśli nie chciała o tym myśleć. Kolacja przebiegła bez większych ekscesów – nie może po za brakiem Connie o którą Sarka mega się martwiła ale wiedziała, że Turner potrzebowała czasu. Po kolacji się wszyscy rozeszli, a jako ze wziela ze sobą stertę zdjęć, zaproponowała Jackowi wspólne ich oglądanie. Jakkolwiek dziwne by to nie było bo odkąd wyszedł ze szpitala zamienili ledwie kilka słów ze sobą pewnie :lol:
– Kuba – powiedziała, upijając łyk cieplej herbaty, zaraz jednak odstawiając kubek. Podejrzewam ze pokoje mieli takie tylko z łóżkami, więc teraz sobie siedzieli raczej na podłodze przy kominku, zatem wsunęła poduszkę pod plecy. – To jest akurat z takiego typowego, kubańskiego klubu. Wiesz, klimat spoconych ciał, wszystko klejące się w tequili – powiedziała z rozbawieniem, przesuwając palcami po zdjęciu gdy powiedział o tym, ze wyglądali na szczęśliwych. Uśmiechnęła się do niego delikatnie. – Byliśmy szczęśliwi. Chociaż w sumie spędziliśmy większość wyjazdu w hotelu – wzruszyła ramionami, podając mu kolejne zdjęcie. Oni, Vittoria, Max i Hales. – Sri Lanka. W sumie nasz pierwszy wyjazd po twoim rozwodzie. Tam się dowiedzieliśmy o… – wstrzymała oddech. Nie rozmawiali od dawna o Ellie zbyt wiele i chyba sama nie wiedziała jak to powiedzieć. – No, i tutaj Max i Vi się tak Mocniej zbliżyli. Ciagle mówiłam ze coś między nimi jest a ty mi nie wierzyłeś. Mogliśmy się o coś założyć – zaśmiała się cicho i lekko go dźgnęła w zebra.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jack także czuł się niezręcznie – może nie czuł od Sarah chłodu, ale wyczuwał, że coś było między nimi nie tak i pojęcia zielonego nie miał, że chodziło o Christine i jego rozmowę z Alexem o eks żonie. Prawda była taka, że jego uczucia nie chciały tak szybko odejść, ale chyba jednocześnie powoli godził się z faktem, że on i Chrissy nie są już razem i że każde poszło najzwyczajniej w świecie swoją drogą. Chciał się zatem skupić na Sarah, ale ciągle jej nie było – a to siedziała w fundacji, zajmowała się Hales albo zanosiła Connie jakieś jedzenie od Marii. Było to dla niego odrobinę dziwne, ale starał się zrozumieć, bo dla nich obojga była to sytuacja nowa, obca i po prostu patowa. Chciał poznać Sarah. Chciał być bliżej niej skoro byli małżeństwem, ale chyba zaczynał go ten dystans frustrować, chociaż wspólna sypialnia była z kolei zbyt skrajnym środkiem. Pominął jednak tę kwestię, bo jednak wszystkie inne były zajęte i uznał, że będzie to niezła okazja by poznać… Swoją żonę. :lol:
– Może powinniśmy lecieć na jakąś wycieczkę na Kubę w takim razie? Lekarze mówili, że takie rzeczy mogą przywołać wspomnienia – uśmiechnął się delikatnie, ale dość ciepło, spoglądając na nią badawczo i westchnął z rozmarzeniem. – Zawsze chciałem tam polecieć, ale czekaliśmy z Alexem na jego dwudzieste pierwsze urodziny – stwierdził z rozbawieniem, ale nieco spochmurniał – Których nie pamiętam, tak jak tego – rozmasował skronie z delikatną frustracją. Chciał pamiętać – desperacko próbował jakoś poukładać sobie obecne życie z fragmentów wspomnień, ale nie potrafił. Zupełnie mu to uciekało.
– To brzmi jak całkiem udany wyjazd – zaśmiał się pod nosem, bo przecież spędzenie większości czasu w hotelu to fajna opcja… Szczególnie, jeśli uprawiali seks. :lol: Teraz im się nie zdarzało przez brak jego pamięci i jakiejś emocjonalnej więzi z jego strony. - Dowiedzieliśmy się o czym? – uniósł jedną brew i spojrzał na zdjęcie, uśmiechając się delikatnie.
– Czyli tu jeszcze ze sobą nie byli? – spytał, przesuwając palcem po zdjęciu – A propos Maxa i Vi… Wiem, że dopiero co straciła ojczyma, ale myślałem, żeby im kupić własny dom, coś typowo ich w naszej dzielnicy. Myślisz, że to dobry pomysł? – spojrzał na Sarah, bo jednak nie znał na tyle dobrze swojego syna ani jego dziewczyny, ale chciał, by mogli mieszkać totalnie nieskrępowani ze sobą, a jednak w domu z nimi, Hales i Marią obstawiał, że nie było im do końca łatwo.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rzadko kiedy wiało od niej chłodem – była raczej człowiekiem, który zawsze robił dobrą minę do złej gry. Po za tym w tyle głowy miała nadzieje, że to wszystko szybko minie i nie będą musieli przechodzić przez etap wspominek, niezręcznych rozmów i całej reszty, ale jak na razie… nie mijało. Nie drgnęło nic nawet o milimetr i Sarah zupełnie nie wiedziała jak radzić sobie z tym, że znowu jest tą drugą i to tą na nieco przegranej pozycji przez brak uczuć ze strony Jacksona. Może gdyby nie była w ciąży to wszystko byłoby prostsze, bo mogłaby się upijać i gadać do niego głupoty o tym, że kocha go nad życie a tak… musiała to wszystko znosić. Dodatkowo nie mówienie o ciąży zaczynało jej coraz bardziej ciążyć i jedyne o czym marzyła to zaszycie się pod kołdrą póki to wszystko nie minie. O ile minie.
– Och, jasne. Jeśli chcesz – mimowolnie kąciki jej ust w tym momencie drgnęły, bo sama nie chciała mu niczego takiego proponować kierowana wycieczkami które urządzał jej sam gdy straciła pamięć :lol: ale pomysł był całkiem niezły. – Chociaż nie wiem czy Kuba to dobre miejsce na wakacje z Hales – stwierdziła, nieco przyspieszając tempa w swojej wypowiedzi, ale zaraz zmarszczyła czoło. – Chyba, że wolałbyś jechać… we dwójkę. – niepewnie na niego spojrzała, w ramach lekkich nerwów zaczynajac się bawić pierścionkiem zaręczynowym który wrócił na jej palec po przyjeździe tutaj. Właśnie pojadą we trójkę, bo Kryśkę emocjonalnie zabierze pewnie ze sobą, hehs. Nigdy nie sadziła, że będzie się zamartwiała kimś, kto nie żył. Może powinna sukę odkopać i zakopać jeszcze raz tak na wszelki wypadek? Słysząc jego słowa, odruchowo wyciągnęła dłoń w jego kierunku i ujęła jego podbródek.
– Pojechaliście wtedy do Bogoty. Nie mam pojęcia co robiliście, bo nigdy nie opowiadasz mi takich historii, ale myśle ze się świetnie bawiliście, bo stamtąd masz te bliznę – przesunęła opuszkiem palcami po jakiejś małej bliźnie na jego podbródku. – I nic na siłe. Gdy będziesz się starać to nigdy nie wróci. Przerabialiśmy to przy mnie – posłała mu niesamowicie czułe spojrzenie, zabierając powoli dłoń. Nie chciała żeby się forsował psychicznie, bo to nikomu nie pomoże, a już na pewno nie jemu samemu, tak? Pokiwała głową.
– Zwiedzanie razem czegokolwiek nigdy nie było naszą najmocniejszą stroną – stwierdziła z rozbawieniem. Zazwyczaj przynajmniej jeden dzień ich wyjazdów delektowali się sobą i… teraz jej tego brakowało. Potrzebowała jego bliskości, cholernie i nie chodziło o sam seks, ale głównie o przytulenie, muśnięcie ust czy spanie w jednym łóżku. – Byłam tu w ciąży. Do tej pory nie wiem jak to możliwe, że w czwartym miesiącu nic nie było widać – starala się trzymać fason, serio. Mimowolnie tez pomadowala swój brzuch. Tym razem będzie inaczej, tak? Mocno się starała w to wierzyć.
– Nie, wtedy jeszcze nie – podała mu kolejne kilka zdjęć z tego wyjazdu; Hales biegającą po plazy z psem, Max i Vi w maseczkach na twarzy bo mieli tego dnia dzień spa i oni sami, pewnie z jakimiś cholernie głupimi minami. Przechyliła lekko głowę. – Myśle, że Max się ucieszy, tylko najpierw trzeba porozmawiać z Connie bo pozwoliła im razem mieszkać tylko dlatego, że mieszka z nimi ktoś dorosły. Padło na nas – przewróciła oczami, znajdując nagle zdjęcie z Vegas. Zdjęcie jej tatuażu. I tatuażu Allie i Connie. Po co zrobiły to zdjęcie i dlaczego Jackson je wywołał? :lol: Matko boska, szybko zabrała je i wsunęła do kieszeni szlafroka i wcisnęła mu w ręce jakieś inne. Może ze świat? Z Hales ubraną jak księżniczka.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jackson po prostu tak to sobie w głowie interpretował – bo przecież jej nie znał. Takie odnosił wrażenie – z bardzo prostych powodów. Nie wydawała mu się super czuła wobec niego. Wobec Hales natomiast była cudowna i musiał przyznać, że przyjemnie mu się patrzyło na to, jak kobieta dogadywała się z jego dziećmi. Wydawały się ją naprawdę uwielbiać. Faktycznie, on sam podchodził do niej raczej neutralnie – bo generalnie nadal walczył gdzieś tam z miłością do Christine i domyślał się, że sytuacja była patowa nie tylko dla niego, ale również dla Sarah, która straciła poniekąd męża. Przynajmniej w pewnym sensie.
– Tak, wydaje mi się, że to dobry pomysł – pokiwał głową z delikatnym entuzjazmem. Mimo wszystko, mężczyzna chciał spędzać z nią czas, przestrzeń, którą mu dawała była chyba zbyt duża i dlatego obawiał się, że ich małżeństwo w gruncie rzeczy nie było takie udane. Nawet się zastanawiał, czy wcześniej nie myślał o rozwodzie, skoro Sarah tak się zachowywała. – Moglibyśmy jechać we dwoje. Hales chyba chętnie zostałaby z Maxem i Vittorią, wydaje się być do nich bardzo przywiązana – stwierdził, wzruszając ramionami, bo pewnie jednak o porwaniu i torturach na razie mu nikt nie mówił. Nie miał nic przeciw. – Moglibyśmy wyciągnąć też Connie i Alexa, wydaje mi się, że przydałaby się jej jakaś rozrywka po tym co przeszła, a Alex to Alex – wzruszył ramionami, bo doskonale widział, że Clarence bardzo dbał o Connie. Nie, żeby w tym momencie myślał, że coś między nimi było. Po prostu wydawało mu się, że jemu będzie trochę raźniej z Alexem, a jej z Constance. Uniósł na nią wzrok i z rozbawieniem słuchał opowieści o Bogocie.
– Może to i lepiej, że nie opowiadam ci takich historii, jeszcze byś się do mnie zniechęciła – puścił jej oczko, a w jego tęczówkach pojawił się ciepły, łobuzerski błysk. – Sam nie wiem, postarać się na pewno nie zaszkodzi. Po prostu dziwnie mi wewnętrznie być niemalże nastolatkiem, a zewnętrznie mieć siwe włosy – westchnął cicho, rozmasowując delikatnie skronie i spojrzał jej w oczy. Zaśmiał się pod nosem na słowa o zwiedzaniu. – Pewnie nigdy na to nie narzekałem – puścił jej oczko, ale zaraz spochmurniał, gdy powiedziała, że była w ciąży.
– Och… Straciliśmy je? – spytał z delikatnym smutkiem i jakoś tak mimowolnie przyciągnął ją do siebie i objął szczelnie ramionami. – Przykro mi – musnął delikatnie jej skroń ustami. Może i nie czuł z Sarah więzi emocjonalnej, ale zdecydowanie strata dziecka wydawała się okropnym doświadczeniem. Pokiwał głową ze zrozumieniem i z rozbawieniem oglądał zdjęcia.
– To ile Vittoria ma lat? – zmarszczył brwi, bo pewnie założył, że chociaż wyglądała cholernie młodo, to była w wieku Maxa, szczególnie, że pewnie ciągle się uczyła i w ogóle. – Ale porozmawiam z Constance, tylko nie chciałbym tego robić teraz, wydaje mi się, że potrzebuje przestrzeni – westchnął cicho i kiedy zobaczył, że jakieś zdjęcie chowa, to sięgnął do kieszeni jej szlafroka i je wyciągnął – Ej, nie ma tak, chcę zobaczyć wszystkie zdjęcia – zaśmiał się i gdy zobaczył tatuaże, uniósł brwi. – Best bitches forever, huh? – spytał, trzęsąc się ze śmiechu, chociaż musiał przyznać, że mimo tandety, było to całkiem hot. Aż chciał zobaczyć go na żywo, ale nie chciał być bezczelny.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

, chyba bała się, ze ta super czułość zostanie przez niego źle odebrana. Nie chciała go zasypywać całą gamą swoich uczuć, chociaż przecież mogłaby – mogłaby ciągle go gdzieś przelotnie dotknąć, choćby musnąć dłoń, zaproponować spanie w jednym łóżku, zorganizować romantyczną kolacje, ale… jak miała robić te wszystkie romantyczne gesty wobec kogoś, kto żywił uczucia wobec innej osoby nawet jeśli były one tylko namiastką wspomnień? Nie mogła. Może to trochę tez kwestia jej dumy, ale z drugiej strony była skrajnie inna niż on kiedykolwiek i nie umiałaby tego zrobić tak długo, jak nie dostałaby na to wyraźnego pozwolenia. Co innego Jackson, on zazwyczaj postępował zupełnie inaczej jak wiemy :lol: Gdy powiedział, że we dwójkę powinni jechać, poczuła ze to trochę jest przyzwolenie. Uśmiechnęła się nieco szerzej.
– W takim razie przy śniadaniu porozmawiamy o tym z Connie i Alexem i zarezerwuje nam bilety. Mam szukać hotelu czy wynajmiemy jakieś mieszkanie? – zapytała, podciągając kolana pod brodę. Wtedy wynajmowali mieszkanie, ale nie musieli robić tego tak samo, w końcu to bez sensu, tak? Przygryzła dolną wargę odrobine rozbawiona jego kolejnymi słowami.
– Biorąc pod uwagę wszystko co przeszliśmy to ciężko byłoby mnie do Ciebie zniechęcić. – odrobine nieśmiało to powiedziała, w sumie wiedząc, że jedyne czego by mu nie wybaczyła to zdrada – a nawet jeśli by wybaczyła to chyba nie byłby to już związek roku. Aż przeszło jej przez myśl, co jeśli teraz kogoś pozna? Znała to uczucie. Wiedziała jak była z Mike’em, a jednocześnie nie wiedziała czy Jackson z pamięcią z tamtego momentu życia byłby w stanie… to zrobić, a najgorsze było to, ze nawet nie mogłaby się wściec. Jezu. – Powolutku, daj sobie czas – skinęła głową, mówiąc do niego w najbardziej czuły sposób na jaki było ją stać. Chciała żeby wiedział, że nie zamierzała naciskać, serio. – A siwymi włosami się nie przejmuj. Są całkiem hot – puściła mu oczko, chociaż faktycznie i ona nieco spochmurniala przy temacie ciąży, ale chyba czuła, ze to powinien wiedzieć mimo wszystko.
– Ją. To była dziewczynka – a gdy ją przytulił, mimowolnie odetchnęła głęboko, na krótką chwile przymykając oczy i napawając się tą bliskością. Zabawne zjawisko – fizycznie nadal był jej Jacksonem a jednak… było inaczej. Nie odsuwając się, uniosła lekko głowę w górę. – Porozmawiajmy o czymś milszym – stwierdziła, pierwszy raz wlepiając w niego swój wzrok tak intensywnie. Zamrugała kilkakrotnie, wyswobadzając się z jego objęć ale jednak siedziała znacznie bliżej niż wcześniej.
– Siedemnaście – zmarszczyła czoło. Boże, to brzmiało całkowicie chujowo, nagle zdała sobie z tego sprawę. – Naślemy na nią Alexa, tylko z nim teraz rozmawia – wzruszyła ramionami. Albo porozmawiają o tym na Kubie. Na pewno Jie dziś bo pewnie czuła się okropnie. Gdy wyrwał jej zdjęcie, zmarszczyła nos.
– Chciałabym wiedzieć dlaczego to wydrukowałeś, ale raczej mi tego nie wyjaśnisz – mruknęła pod nosem z rozbawieniem. Pokazała na pośladki Charlstone. – To Allie. Żona Noah. Pamiętasz Noah? – spojrzała na niego katem oka. – Już wiesz dlaczego nie piję – wyjaśniła, tłumacząc w ten sposób nieco to, ze nie Piła przy kolacji. Ani na stypie. Co prawda nie Piła z innego powodu ale no! Pokazała mu jeszcze całą kolekcje wszystkich ich ekipowych imprez – bo pewnie były w jednej kupce, aż dotarła do zdjęcia z kaplicy ślubnej w Vegas. Z ich ślubu. Z Elvisem z wetkniętą głową pomiędzy nich :lol:
– Tak, wzięliśmy ślub w Vegas – powiedziała, nim nawet zdążył cokolwiek powiedzieć. Chyba najbardziej spontaniczna rzecz jaką razem zrobili :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, nie chodziło mu o to, żeby go obłapiała i by nagli stali się ciałem astralnym. Co to, to nie. Bardziej chodziło o to, że nieco dziwnie było mu z faktem, że niby byli małżeństwem, ale zupełnie nie zachowywała się jak jego żona. To sprawiało, że zaczynał nieco kwestionować fakt, czy na pewno są razem z miłości, czy może bardziej chodziło o jego pieniądze – bo przecież kasy miał jak lodu. Z drugiej strony to, jak zachowywała się do dzieciaków właśnie sprawiało, że w sumie starał się od siebie odsuwać tę opcję.
– Nie zastanawiałem się nad tym. Możemy wynająć hotel, wtedy nam odejdzie gotowanie śniadań. Umiesz gotować? – zapytał luźno, ale naprawdę chciał ją poznać lepiej. I tak przecież mieli gosposię, więc nie musiała. Chrissy nigdy nie gotowała i nigdy mu to nie przeszkadzało. – Albo z Alexem, który przekaże to Connie – westchnął mimowolnie, bo faktycznie, Constance praktycznie się nie odzywała i on to rozumiał – była załamana śmiercią męża. Może dobrze zrobi jej wyjazd?
– Aż tak ci dawałem w kość? Przepraszam – powiedział z prawdziwą skruchą, oddychając głęboko, bo przecież nie miał pojęcia o tej trudnej przeszłości i o tym, co ich w życiach chujowego spotkało. – Po prostu chciałbym odzyskać swoje życie… Nasze życie – zacisnął lekko usta, bo ta bezsilność i bezradność koszmarnie go frustrowała. Nienawidził w tym momencie tego stanu, bo wiedział, że powinien zachowywać się jak dorosły, a nie miał doświadczenia życiowego, które zachowywać się w ten sposób by mu pozwalało. Mimo wszystko, naprawdę się starał.
– Och… Mieliśmy dla niej imię? – zacisnął delikatnie usta, patrząc na nią ze smutkiem. Strata dziecka musiała koszmarnie boleć i chociaż już to wszystko przeżył i przebolał, to gdzieś tam ta myśl go zabolała – nic dziwnego, zawsze był przecież cholernie rodzinnym gościem. Odsunął się nieco i pokiwał głową, upijając pewnie trochę swojej herbaty i zakrztusił się niemal, słysząc o wieku Vittorii.
– Och… – zastanowił się przez chwilę. – Skoro Connie im pozwoliła razem zamieszkać i w ogóle… Poza tym wydają się zgraną parą. Widziałem, jak Max się nią opiekuje od śmierci Nicka. Chyba wychowałem go całkiem dobrze – stwierdził z uśmiechem, nie mając swiadomości, jak często nie było go w domu. Inna sprawa, że faktycznie – Jack miał pewnie wpływ trochę na swojego syna. – Myślę, że powód, dla którego wydrukowałem to zdjęcie jest właściwie całkiem oczywisty, S – mimowolnie zdrobnił jej imię, bo jakoś tak bardziej do niej pasowało, przy czym zaśmiał się nieco rubasznie.
– Tak, kumplowaliśmy się – zaśmiał się pod nosem. – Rozumiem, że zamieniasz się w królową imprezy? W takim razie musimy na jakąś iść. Koniecznie. Chcę zobaczyć dziką stronę Sarah Russell – oświadczył zupełnie powaznie i dźgnął ją lekko w żebra. – Bez wielkiej rodzinnej imprezy? – zmarszczył brwi, bo to nie brzmiało jak on, ale brzmiało zajebiście!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdzieś tam wewnętrznie Sarah miała przeczucie, że mógł tak o niej pomyśleć – kiedyś to nawet usłyszała przecież i od jego ojca, ale określenie gold digger zdecydowanie do niej nie pasowało. Jeśli musiałaby, to byłaby w stanie to na masę różnych sposobów udowodnić, jednocześnie dodając szpileczkę, że na kasę leciała jego pierwsza żona, ale na całe szczęście nie uzewnętrznił się :lol:
– Jasne, że tak – powiedziała to tak, jakby umiejętność gotowania u kobiety była czymś najbardziej oczywistym na świecie. – Od osiemnastego roku życia zajmowałam się siostrą. Megan, do niedawna żona Alexa – zmarszczyła czoło, bo nie wiedziała czy Alex już mu nakreślił temat, toteż nie chciała zagłębiać się w to zbyt mocno chcąc dać Clarence’owi szansę na własną opowieść. – Szybko zaszła w ciążę, więc pomagałam jej przy dziecku, ale… odkąd jestem z tobą, zazwyczaj jemy to co przygotuje Maria. Czasem zrobię jakieś naleśniki – puściła mu oczko. Kuchnia Marii była niezastąpiona, a wedle wszelkich obowiązków typu fundacja, opieka nad Hales, częste wyjazdy i tak dalej, Sarah nie gotowała. Chyba, że w momentach gdy nie mieszkali razem. – Ty też gotujesz. Na przykład jakiś czas temu ugotowałeś wegańskie jedzenie – posłała mu rozbawione spojrzenie. Nie zdążyli go zjeść, bo pojawił się Reed i wszystko się posypało ale o tym opowiadać mu raczej nie zamierzała w tym momencie.
– Nie, to nie tak… – od razu pokręciła głową. – Po prostu świat nas nie lubi – wzruszyła delikatnie ramionami bo rzeczywiście tak było – był mężem idealnym, gdyby nie fakt, że w parze ze związkiem z nim szła cała seria chujowości. – Odzyskasz. W końcu – posłała mu lekko blady uśmiech, bo nie mogli przecież określić kiedy, ale sama cholernie chciała wierzyć w to, że jak najszybciej. Może wyjazd na Kubę faktycznie w tym pomoże?
– Elizabeth – z trudem przyszło jej wymówienie tego imienia. Chociaż nie, gorzej by było gdyby użyła zdrobnienia którego używali od samego początku, pełne imię bolało mniej, o ile kiedykolwiek ten temat mniej boleć mógł. Minął rok, a nadal było tak samo chujowo i chyba dlatego nie chciałaby znać teraz płci ani się chwalić ciążą – nie, póki nie będzie pewna, że wszystko okej. Chociaż… chyba do dnia porodu nie będzie tego pewna. Uniosła brew widząc jego reakcje na wiek Vittorii. No cóż.
– Są zgrani, ale to chyba kwestia, że znają się od zawsze. – bardzo uroczo pominęła kwestię jego wychowania Maxa, bo chyba nie chciała, żeby znielubił swoje życie na starcie bo przecież wszyscy wiedzieli, że ojcem był kiedyś raczej w weekend albo przez telefon – wszyscy oprócz niego rzecz jasna i Sarka wiedziała, że chociaż teraz się bardzo starał, to raczej ciężko uznać, że było inaczej. Pacnęła go w ramię. – Och, no tak. Allie ma całkiem niezły tyłek – pokazała mu język, chociaż wiedziała, że nie o tyłek Charlstone chodziło :lol: – Wiem. Mówisz tak na mnie od początku, a ja mówię na Ciebie J. – przygryzła delikatnie dolną wargę. Nie robiła sobie nadziei, że coś sobie przypominał ale chyba zadowolił ją emocjonalnie fakt, że pewne rzeczy widział tak samo.
– Pójdziemy. Może na Kubie? – nie będzie piła, ale najwyżej będzie wylewać kieliszki za siebie. Jak Jackson wypije, to przecież nawet nie zauważy różnicy, nie? :lol: – Chociaż nie wiem czy w naszej sytuacji moja dzika strona to dobre rozwiązanie – wymownie uniosła brew. Och, jasne, że nie. Sarah była cholernie ułożona, słodka i urocza i tak naprawdę dopiero przy nim zrobiła się taka… inna. Wcześniej raczej średnio korzystała z wolnego czasu inaczej niż z Megan i Jasonem. – Czasami udaje mi się wyplenić z Ciebie bycie spiętym staruchem, chociaż planu na rodzinne urodziny Hales nie udało mi się przeforsować – zaśmiała się. Nie można mieć wszystkiego podobno!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jackson po prostu jej nie znał – starał się jednak nie oceniać, chociaż nadal – tego dystansu z jej strony nie postrzegał do końca jako dawanie przestrzeni, dlatego chyba było mu tak ciężko to wszystko przetworzyć. Uśmiechnął się delikatnie.
– Czyli była jeszcze młodsza od Ciebie? – poruszył brwiami z lekkim zaskoczeniem, bo skoro się nią zajmowała, to raczej było oczywiste. – Musiało ci być ciężko, twoi rodzice..? – urwał, unosząc brwi. – Wybacz, nie chcę być wścibski, po prostu… Chcę cię lepiej poznać – uśmiechnął się, trochę nieśmiało, a na jego policzkach pojawił się nawet rumieniec. Był trochę zawstydzony tym faktem, bo chociaż nigdy z kobietami problemów nie miał, to czuł, że na Sarah powinno mu zależeć. Mimo to, wewnętrznie gdzieś tam nadal myślał o Chrissy, nawet jeśli starał się ogarnąć. – Wegańskie? Jak królik? – uniósł brwi z rozbawieniem, bo weganie kojarzyli mu się głównie z jedzeniem sałaty czy marchewki. Inna sprawa, że te dwadzieścia parę lat temu też jednak gama dostępnych wegańskich produktów była dość wąska i mało popularna w mainstreamie.
– Mam nadzieję – powiedział cicho, bo jednak brak dwudziestu paru lat z życia nieco utrudniał mu funkcjonowanie. Naprawdę się starał być teraz najlepszym ojcem i wszystkim innym, ale… Jednak bez jakiegokolwiek doświadczenia życiowego w tym temacie było to naprawdę cholernie ciężkie i nic z tym zrobić nie mógł. – Ellie. Ładnie – uśmiechnął się delikatnie, wlepiając gdzieś wzrok w przestrzeń i czule pogładził ramię Sarah ze smutkiem się wpatrując w jej zielone oczy. Nie wiedział, co jeszcze mógł powiedzieć… Pokiwał delikatnie głową.
– No… Tak. Po prostu Constance też nie pamiętałem i… To wszystko jest ciężkie – przyznał w końcu, chociaż nigdy nie był typem, który lubił się do takich rzeczy przyznawać. Czuł się jednak trochę brutalnie wrzucony w życie, do którego nie pasował i nie był przygotowany. – Myślę, że oboje wiemy, o czyj tyłek chodziło – zaśmiał się pod nosem i spojrzał na Sarah z rozbawieniem wyraźnym, nieco się rozchmurzając i czując, że mu trochę lżej na duchu. – Czyli coś tam zostało mi z dawnych nawyków. Albo nowych – uśmiechnął się bardzo uroczo, wręcz chłopięco w tym momencie.
– Kuba brzmi dobrze. Napijemy się El Guapo… – uśmiechnął się delikatnie, ale bardzo uroczo, bo właściwie drwinkowanie i klimat Kuby wydawały mu się całkiem fajnym miejscem, żeby poznać się lepiej. Duuużo lepiej. Nie chciał jej narzucać swojej bliskości, ale byłby debilem, gdyby był ślepy na jej wdzięki, tak? – Skoro jesteś moją żoną, to chcę cię poznać od każdej strony, Sarah – stwierdził, wzruszając delikatnie ramionami. – Och, czyli jestem spiętym staruchem? – zaśmiał się pod nosem. – Rodzinne, czyli tylko my, Max i Hales? – zmarszczył brwi. No i pewnie Vittoria, bo zauważył, że mała była strasznie przywiązana do szatynki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Trzy lata – to praktycznie ta sama różnica wieku co między nią a Jacksonem, bo Alex był młodszy od niego ale Sarah miała wrażenie, ze między jej siostrą a Alexem ta różnica była znacznie bardziej widoczna. Pokręciła głową gdy przeprosił za wścibstwo. To przy nim nauczyła się tak naprawdę o tym rozmawiać, nawet jeśli tego nie pamiętał, nie? – W porządku, to nic takiego. – posłała mu ciepły uśmiechem, upiła łyk herbaty i odetchnęła głęboko zbierając się emocjonalnie do tego tematu. – Zginęli w wypadku samochodowym, gdy miałam osiemnaście lat. Musiałam pogodzić prace z nauką i zajmowaniem się Megan. Jak na to patrzę po latach, nie wybrałabym inaczej – nawet jeśli konsekwencją tego wszystkiego było to, że musiała pracować dniami i nocami, ale o tym jako kto pracowała wspominać nie chciała. Po co, jeśli pamięć miałaby mu wrócić? Wystarczy, że już raz się tym tematem musiała przed nim upokorzyć :lol: Zmarszczyła czoło rejestrując zaczerwienie na jego policzkach. – Rumienisz się. Jackson Russell się rumieni – zaśmiała się mimowolnie, nie z niego a z całej sytuacji bo to było… coś nowego. Totalnie. Przygryzła dolną wargę, kładąc dłoń na jego dłoni. – Też chcę Cię poznać – znała go na wylot ale teraz, nie dwadzieścia lat temu, wiec to zupełnie inaczej. Przewróciła oczami. – Tak, czasem jesz jak królik, ale rzadko, bo przekonałeś mnie do steków – powiedziała z lekkim rozbawieniem. Zazwyczaj była wege gdy się rozstawiali, bo jednak gdy byli razem bez sensu byłoby gotowanie pięciu tysięcy różnych rzeczy, nie? Nie wiedziała jak go jeszcze pocieszyć w temacie braku pamięci, więc tylko się do niego czule uśmiechnęła. Będzie go wspierała w tym wszystkim tak, jak będzie umiała. Jakoś dadzą radę, tak?
– Mogę Cię któregoś dnia zabrać na jej grób. Jeśli będziesz chciał – zaproponowała ostrożnie. Odkąd wróciła do Seattle chodziła tam przynajmniej raz na dwa tygodnie, także no. Przez chwile się zawiesiła przez to patrzenie sobie w oczy i chociaż widziała w jego oczach swojego Jacksona to dopatrywała się w nich czegoś innego, nowego i mimo wszystko gdzieś tam ją to przerażało i ciekawiło jednocześnie. Może wcale nie będzie tak źle?
– Stopniowo wszystko załapiesz, chociaż faktycznie dużo tych wszystkich powiązań i informacji. Możemy ustalić, że w każdym tygodniu ogarniemy jeden dzień na przetwarzanie nowych rzeczy? – może to lepsze rozwiązanie niż mącenie mu w głowie non stop? Poruszyła wymownie brwiami. – Kwestia dobrej pozy – i wielu serii przysiadów i całej reszty ćwiczeń bo Sarka na pewno mocno dbała o sylwetkę, szczególnie odkąd została panią Russell! Kwestia picia drinków ją martwiła, ale pokiwała głową.
– Umiesz tańczyć? – zapytała, unosząc lekko brew w górę, bo to nie do końca było oczywiste czy mając dwadzieścia lat potrafił tańczyć salsę albo rumbę, ale z drugiej strony jakaś tam kwestia pamięci ciała tez była chyba, nie? I ona starała się nie myśleć o takiej bliskości, chociaż z jednej strony jej hormony ciążowe z pewnością z nią nie współpracowały, a Jackson nadal wyglądał jak Jackson i jego bliskość mimo wszystko działała na nią dość intensywnie. Cieszyła się, ze chciał ją poznać, bo obawiała się, ze będzie do niej obojętnie nastawiony. Widocznie przesadzała! – Zdarza Ci się, ale takiego Cię mam takiego… – urwała, od razu markotniejąc nieznacznie. Nie powinna tego mówić, dlatego ostatecznie się powstrzymała. – Alex z Katie, Constance, Vittoria, Rosie z Chrisem i Christianem i Lily, twoi rodzice, Noah i Allie, Abe, Kylie… wszyscy. Rodzinna impreza oznacza milion osób w naszym domu. Zawsze nam to robisz – wywróciła oczami. Na początku ją to przerastało, ale teraz całkiem przywykła tak szczerze. Na moment wlepiła wzrok w kubek by zaraz westchnąć.
– Właściwie to powinnam Cię przeprosić za to, że nie poświęcałam Ci czasu odkąd wyszedłeś ze szpitala, ale… strasznie się bałam, że się nie dogadamy. Albo, że nie będziesz chciał ze mną rozmawiać. Dla mnie to też trudne, bo… zazwyczaj wszystko robimy razem – zaczęła się bawić pierścionkiem na swoim palcu, patrząc na niego – zupełnie mimowolnie – lekko maślanym spojrzeniem. Głupio było się przyznać, ale uznała, ze powinna go przeprosić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– To nie tak dużo – stwierdził cicho, chociaż rozumiał, że gdy była nastolatką, wychowywanie nastolatki i to w tym „najtrudniejszym” wieku, wcale nie należało do najlepszych i najbardziej wdzięcznych zadań. Uśmiechnął się smutno. – Nie chciałbym po prostu poruszać tematów, których nie jesteś gotowa poruszać. Wiem, że nie do końca jestem tym Jacksonem, którego byś teraz chciała mieć przed sobą – westchnął cicho, bo taka była prawda. Ona też nie do końca była kobietą, którą chciał mieć u swojego boku, chociaż jej towarzystwo było miłe i czuł się swobodnie. Do tego stopnia, że Christine trochę parowała mu z głowy. – Naprawdę mi przykro. Chyba sobie nieźle z tym poradziłaś. Naprawdę cię podziwiam. No i Max i Hales cię uwielbiają, więc masz talent do porozumiewania się z młodszymi – uśmiechnął się szeroko, zgrabnie pomijając kwestię, że umysłowo, to był na tę chwilę nawet młodszy od Maxa.
– Och cicho, to ta herbata – zaśmiał się, wtulając lekko twarz w poły miękkiego, ciemnego szlafroka, którym się wcześniej otulił. Splótł ich palce razem, zupełnie mimowolnie. – Mamy na to całkiem sporo czasu – uśmiechnął się i nawet uniósł ich splecione dłonie do ust, by złożyć czuły pocałunek na jej wierzchu. Ten gest przyszedł mu zupełnie mimowolnie, naturalnie, jakby robił to od zawsze. – Steki są najlepsze. Byliśmy kiedyś razem w Nowym Jorku? Mają tam najlepsze steki na świecie. Jeśli nie, to muszę cię tam zabrać – uśmiechnął się do niej uroczo, trochę chłopięco, bo w wieku dwudziestu lat jednak naprawdę sporo wyjeżdżał, podróżował i się bawił. Teraz trochę go do tego ciągnęło.
– Tak, możemy tam iść – pokiwał głową, cmentarz wydawał się mu cholernie smutnym miejscem i domyślał się, że taka propozycja musiała jej przyjść z trudem, bo powrót do miejsca, w którym pochowali córkę na pewno nie był dla niej bułką z masłem. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią.
– Bardzo bym chciał. To brzmi jak dobry plan właściwie – pokiwał głową z entuzjazmem. Chciał się nauczyć swojego życia od nowa, ale momentami czuł się cholernie przytłoczony nawałem informacji, którymi go bombardował Alex, Max czy Hales. Było to o tyle ciężkie, że nawet nie był w stanie ich do końca zapamiętać, co go okrutnie frustrowało. - I zajebistej sylwetki – dodał, na odpowiedź o pozie, puszczając jej oczko i wyglądając na wyraźnie rozbawionego.
– Coś tam umiem. Rozumiem, że nie prezentowałem swoich umiejętności? – poruszył brwiami, bo pewnie swego czasu Christine go zmusiła, żeby poszli na kurs tańca, a on chciał jej zaimponować, więc się zgodził. Pierwsze lekcje były okropne, ale potem szło mu całkiem nieźle! – No tak, tak… – uśmiechnął się z jakąś czułością, gdy powiedziała, że takiego go ma. Gdy jednak powiedziała o rodzinnej imprezie, zaśmiał się cicho. – Tak, to zdecydowanie bardziej w stylu Russellów. Właściwie myślałem o czymś większym, Hales wydaje się zafiksowana na punkcie tematu herbatki z księżniczkami, tak samo jak Katie – stwierdził z lekkim uśmiechem, bo to faktycznie nieco go bawiło. Jej przeprosiny sprawiły, że pokręcił głową i delikatnie ujął jej brodę, zmuszając, by spojrzała mu w oczy.
– Nie musisz przepraszać. Po prostu… Naprawdę chcę cię poznać. Chcę poznać nasze życie i to wszystko. Rozumiem, że to dla ciebie trudne, ale dla mnie też, dlatego… Chcę przejść przez to razem z tobą. Nie odsuwaj się, bo jestem tak samo zagubiony w tym wszystkim jak ty, ale… Nie potrzebuję przestrzeni, S. Potrzebuję ciebie – powiedział cicho, intensywnie wpatrując się w jej oczy i nawet oparł czoło o jej czoło. W tym momencie naprawdę tak sądził. Potrzebował jej, i nawet jeśli jeszcze jej nie kochał, to był pewien, że mógłby się w niej zakochać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Teraz nie, ale wtedy… to był koszmar – szczególnie, że musiała być dla Jasona jak druga mama, mimo całkowitego braku czasu. I życia prywatnego. – Jesteś. Po prostu… twoja pamięć jest na wakacjach – mruknęła, odrobinę zabawnie marszcząc nos. Nie chciała żeby myślał o tym w ten sposób, bo przecież nadal był Jacksonem Russellem i nadal kochała go nad życie, nawet jeśli niektóre rzeczy się zmieniły. Kwestia czasu, prawda? Cały czas w to wierzyła! – Wiesz, Hales jestem w stanie zrozumieć, ale Maxa na początku się cholernie bałam. Nie jestem dużo starsza, po za tym bałam się, że będzie mnie oceniał, ale wyszło na to, że po prostu potrzebował mamy tak samo jak Hayley – bardzo ostrożnie dobierała słowa, bo nie chciała wjeżdżać w Christine biorąc pod uwagę to, co słyszała z jego ust kilka dni temu, ale… taka była prawda. Nawet jeśli nigdy nie będzie biologiczną matką Hales doskonale pamietała moment, w którym Hayley wybrała ją nad Christine. No i tez wiadomo, ze jej relacja z Maxem była trochę inna niż z małą, ale Sarka zawsze była gotowa go przytulić jeśli potrzebował! Zaśmiała się, gdy powiedział, że to herbata. Jasne. Spojrzała na ich splecione dłonie i westchnęła cicho, gdy ucałował wierzch jej dłoni. Robił to często, tylko o tym nie pamiętał.
– Bardzo dużo – powiedziała cicho, odwzajemniając uśmiech i palcami drugiej dłoni zaczęła delikatnie miziać jego przedramię. – Byliśmy, raz, na kolacji, ale nie jedliśmy steków bo wtedy nie jadłam mięsa – wzruszyła ramionami. – Właściwie to byliśmy w wielu miejscach. Przez pierwsze pół roku ciagle wymyślałeś nam jakiejś wyjazdy. Nawet takie jednodniowe. Dziwne, że nie zwolnili mnie wtedy z pracy – mimo wszystko, uwielbiała tamten okres w ich związku, bo wszystko było jeszcze takie… niewinne. I tak, to było trudne w ogóle rozmawiać o tym, ale żyła z tym, oboje z tym żyli i teraz też powinna go oswoić z tą wiedzą, nie?
– Bo domyślam się, że Alex w swoich opowieściach niezbyt Cię oszczędza – uniosła lekko brew w górę doskonale wiedząc, że Clarence w niego najpewniej wjeżdżał ze wszystkim jak gdyby nigdy nic. Max się frustrował jego brakiem pamięci tak samo jak on a Hales… nie rozumiała, więc to na Sarah widocznie spadło spokojne tłumaczenie wszystkiego. Jak zawsze :lol: – Skąd możesz to wiedzieć? Widzisz mnie ciagle w dresach, szlafrokach i w ogóle – zapytała z rozbawieniem, bo coś w tym było. Nie chodziła przy nim w żadnych kusych piżamkach ani w samej bieliźnie, na zdjęciach tez mu nic takiego nie pokazała, ale miło łechtał jej ego. Co tam, że mogło się okazać, że wyglądała bez ubrań jak potwor na przykład :lol:
– Prezentowałeś, ale nie byłam pewna czy pamiętasz – wolała się upewnić, bo Jackson z którym wzięła ślub tańczył świetnie. – Najbardziej lubi teraz Belle i Elsę, tak w razie czego – podpowiedziała mu, bo aktualnie Hales fazowała na Krainę lodu i Piękną i bestie, o czym zdecydowanie powinien pamiętać przy spędzaniu czasu z nią – inne księżniczki były fe. – Masz specjalny notes z numerami do ludzi od takich przyjęć, ekipę od dekoracji, kucharzy, muzyków… wszystko Ci pokaże w domu – machnęła ręką, bo tłumaczenie jego zboczenia na punkcie wielkich imprez nie miało sensu, przynajmniej nie w tym momencie. Gdy złapał ją za brodę, wstrzymała oddech i posłusznie spojrzała mu w oczy.
– Nie chciałam na Ciebie w żaden sposób naciskać. – powiedziała cicho, obejmując go jedną ręką za szyję, ale tak luźniej, palcami sunąc po jego karku. – Mam świadomość, że twoje ostatnie wspomnienia raczej nie sprawiają, że jestem dla Ciebie… interesująca – miała nadzieje, że rozumiał co miała na myśli. Ciężko jej to przeszło przez gardło, właściwie miała ochotę mu powiedzieć ze słyszała co mówił o swoich uczuciach do Kryśki, ale chyba nie chciała tego słyszeć. – Ale to trudne, nie móc się do Ciebie przytulić gdy jesteś obok – mimowolnie przysunęła się bliżej, nos opierając na jego policzku i chłonąc podczas tej małej bliskości jego zapach. Łatwiej było gdy byli od siebie daleko, ale gdy był tak blisko, cholernie potrzebowała go. Jako przyjaciela, męża… po prostu jego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Mogę się tylko domyślać – powiedział cicho, ale w oczach mężczyzny było widoczne współczucie. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią z lekkim sceptycyzmem. Oczywiście, nadal był Jacksonem, ale nie czuł się sobą. Był rozdarty, między tym, w jakim miejscu był jego mózg, a tym, czego od niego oczekiwano. Wszystko było nowe, obce… Przecież w jego głowie Rosie miała trzy latka, a tymczasem była dorosła, miała dziecko i w dodatku umawiała się z jego kumplem ze studiów. Dziwna sprawa. – Po tym wszystkim wnioskuję, że Christine nie była najlepszą matką na świecie. Może i lepiej, że wyjechała – westchnął cicho, wlepiając wzrok gdzieś w przestrzeń. Hales ani razu nie wspomniała o Chrissy odkąd się ocknął, Max też nie. To było dla niego dziwne, bo gdyby Krycha była dobrą matką, to cokolwiek by o niej słyszał od dzieci, nie?
– Mam znajomości, więc… Możliwe, że to dlatego. Czym właściwie się zajmowałaś, zanim zaczęłaś prowadzić fundację? – przechylił lekko głowę, wyraźnie zaciekawiony – Poza tym, nie muszę mówić, że niedługo po Kubie porwę Cię na te steki? – uśmiechnął się szeroko, bo zamierzał dokładnie to zrobić. Uśmiechnął się lekko i skinął głową.
– Taak. A jak nie opowiadał mi o tym wszystkim to dzwonił do Constance, żeby sprawdzić, jak się trzyma – westchnął cicho, bo szczerze, on jako facet nie wierzył, że da się być blisko z kobietą i żeby ta bliskość była czysto platoniczna. No po prostu nie. – Jestem facetem i mam oczy, Sarah – zaśmiał się cicho, bo jednak wiadomo, swoje poobczajał, a nie zawsze chodziła w dresach czy szlafrokach! Pokiwał głową powoli.
- Pamiętam co nieco – uśmiechnął się, puszczając jej oczko. – Bella i Elsa. Bellę kojarzę, ale Elsa..? – zmarszczył brwi, bo jednak Piękna i bestia było klasyczkiem, ale jego pamięć się ucinała na tym czasie i ery Frozen zdecydowanie nie kojarzył w życiu. – Koniecznie będę musiał go przejrzeć. Pomożesz mi z tym przyjęciem? Chcę, żeby było na miarę… Starego mnie – uśmiechnął się szeroko i spojrzał na nią z nadzieją. Naprawdę nie chciał rozczarować swojej małej księżniczki.
– Nie naciskasz, ale kiedy tak się odsuwałaś, to miałem wrażenie, jakbyś… Sam nie wiem, nawet mnie nie lubiła. I wiesz, jest szansa, że odzyskam pamięć, ale jeśli nie… – urwał, westchnąwszy cicho. Musieli się z tym pogodzić, że mógł nigdy nie wrócić do bycia „dawnym sobą”. Potrzebował więc z jej strony jakiejś inicjatywy. Posadził ją sobie na kolanach. – Może nie pamiętam naszego związku, ale chcę wiedzieć, kim byliśmy. Jacy byliśmy. Jesteś moją żoną. Matką dla moich dzieci. I nawet jeśli nie mam starych wspomnień, to może… Możemy stworzyć nowe? – uniósł brwi i odetchnął głęboko. Miał nadzieję, że rozumiała, co miał na myśli. Może jej faktycznie teraz nie kochał, może nie czuł głębszej więzi, ale chciał ją nawiązać, gdyby faktycznie wspomnienia mu nie wróciły. – Zawsze możesz się do mnie przytulić. Możesz wszystko, możesz traktować mnie jak… No wiesz, swojego Jacka – uśmiechnął się nieśmiało, bo była to dość duża deklaracja, ale miał wrażenie, że im szybciej się w to wdroży, tym lepsze to będzie dla ich relacji i dla atmosfery w domu, bo ta cała dziwna niezręczność trochę go niestety dobijała… Nie mogąc się powstrzymać, obrócił lekko głowę i musnął jej usta. Delikatnie, czule i wcale nie nachalnie, dając jej przestrzeń, by w razie potrzeby mogła się od niego odsunąć. A potem spędzili cholernie miło ten cały wieczór.

ztx2

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”