WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Constance próbowała żyć z tym, co się wydarzyło w jej życiu na przestrzeni ostatnich tygodni. Udawało jej się to całkiem nieźle, bo chociaż praktycznie nie mogła jeść – przez ciążowe dolegliwości ciągle wymiotowała – to nie płakała całymi dniami, obsesyjnie siedząc w pracy, sprawdzając tropy, a w wolnych chwilach ogarniając faktycznie służbowe rzeczy. Chciała znaleźć zabójcę Nicka. Szczerze? Nie pamiętała nawet zbyt wiele z ostatnich tygodni. Działała na zupełnym autopilocie, a lekarz zgodził się, przepisać jej pigułki na uspokojenie, żeby się wyciszyła. Działały całkiem nieźle. I były bezpieczne dla dziecka. Dziecko. Nadal nie mogła uwierzyć, że jest w ciąży. Nie miała zielonego pojęcia, jak sobie poradzi sama z maluchem, nie docierało to wszystko do niej do końca, ale starała się spychać te wszystkie myśli, dopóki Alex nie wpadł do jej domu i nie oświadczył, że to weekend Aspen. Zapomniała o tym wyjeździe. Pamiętała, że mieli jechać, ale nie sądziła, ze to tak szybko minie. Nie protestowała więc, gdy wrzucał ubrania do jej walizki, ale prawie się nie odzywała. W samolocie siedziała lekko zamulona, trochę się zdrzemnęła, nie biorąc jakiegoś aktywnego udziału w rozmowach. Dopiero kiedy weszła do swojego pokoju, odetchnęła głęboko, zatrzaskując za sobą drzwi. Nie miała nastroju na przebywanie wśród ludzi, nawet jeśli wszystkim tym ludziom na niej zależało. Podeszła powoli do łóżka, chcąc wczołgać się pod kołdrę i wtedy zobaczyła małe, urocze pudełeczko z liścikiem. Wtedy chyba ją uderzyła ta sytuacja. Była sama. Nick nie żył. Nosiła pod sercem dziecko, które miało nigdy nie poznać ojca, i o którego istnieniu jego ojciec nie miał się nigdy dowiedzieć. Nawet nie sprawdziła, co w nim było, tylko rzuciła nim z frustracją o ścianę, wkurwiona na cały świat i na Nicka – że dał się trafić, że osłonił Chrisa, że pozbawił tym samym jej męża i ich dziecko ojca. Jakby to była jego wina! Nie była. Niby to wiedziała, ale jednak… Miała do niego żal. Olbrzymi. Klatka piersiowa Constance zaczęła się spazmatycznie unosić i opadać, kiedy sięgnęła do torebki i zrozumiała, że leki zostały w Seattle. Kurwa. Jak miała przetrwać bycie wśród ludzi, skoro tylko te tabletki sprawiały, że jeszcze się nie rozpadła? Powoli osunęła się po ścianie, siadając tuż obok tego pudełka i kuląc się w sobie. Nie powinna być tu sama. Nick powinien być obok. Objęła dłońmi brzuch i pewnie siedziała w tej pozycji przez dobrych kilka godzin, na przemian płacząc i gapiąc się w ścianę, ale nie sięgając po ostatni prezent, jaki Nick jej sprawił. Dopiero gdy usłyszała pukanie, odetchnęła głęboko, przecierając oczy.
– Nie mam nastroju – powiedziała dość głośno, mając nadzieję, że ktokolwiek to był – to sobie pójdzie, ale gdy zobaczyła głowę Alexa, wetkniętą w drzwi, które przed chwilą uchylił, westchnęła ciężko. – Nie jestem głodna – powiedziała od razu, bo chociaż nie wiedziała, która godzina, to domyślała się, że chciał, żeby zeszła na kolację, czy coś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Clarence nadal był w szoku wobec ostatnich wydarzeń – nie dość, że Jackson stracił pamięć i zachowywał się jakby znowu cofnął się w czasie o dwadzieścia lat, to jeszcze smierć Nicka… znał go od dzieciaka, to było cholernie dziwne uczucie. Kolejny młody chłopak umierał (bo przecież na liczniku był jeszcze Tommy Russell) i Alex absolutnie nie wiedział jak to wszystko ogarnąć emocjonalnie; jednak najbardziej go zastanawiało jak pomoc Constance. Niby przecież było z nią okej, ale widział, że to wszystko to cisza przed burzą i czekał aż Constance wybuchnie. Chyba nawet wolałby żeby wybuchła niż żeby była taka obojętna bo zupełnie nie wiedział jak do niej podchodzić.
Wyjazd do Aspen uważał za średni pomysł – ale weź wyjaśnij Hales ze nie pojadą bo Nick umarł, nie? Dlatego wszyscy pojechali, ale najpierw, gdy wszyscy zebrali się już w willi Russellów, a Connie nie było, sam po nią poszedł. Spakował jej jakieś najpotrzebniejsze rzeczy (ok, wrzucał jak leci do walizki co mu wpadło w ręce :lol: ) i niemal siła zapakował do prywatnego samolotu Jacksona. Na miejscu każdy się rozdzielił, Alex się poszedł odświeżyć, wypił dwie mini buteleczki jakiegoś drogiego whisky i udał się na kolacje. Nie mieli pewnie jakiegoś wykwintnego dress codu tego wieczoru, wiec wcisnął na tyłek ciemne jeansy, błękitną koszule i tak się stawił na dole. Był sam z Jackiem i Sarah i Rosie i Chrisem I Maxem i Vi i chociaż było całkiem miło, to cały czas patrzył na talerzyk na miejscu dla Connie. Nie przyszła. Od razu wiedział Żr to zle, dlatego od razu po kolacji przeprosił wszystkich i poszedł do Turner do pokoju. Wziął ze szwedzkiego stołu jakieś jedzenie dla niej w pudełko i gdy nakurwial w jej drzwi i usłyszał to co mówiła, aż wywrócił oczami. Co za kobieta.
– Przyniosłem Ci jedzenie – powiedział uchyliwszy drzwi i gdy zobaczył ją na łóżku, powoli wgramolił się do pokoju. – Cons, musisz jeść… – powiedział cicho, stawiając pudełko na jakimś stoliku obok łóżka. Serce mu pękało gdy widział ją w takim stanie ale… znał ten stan. I wiedział ze nie będzie trwał wiecznie. A może będzie tylko u niego było inaczej bo Grace okazała się chujowa? Usiadł obok niej przy scisnie, bez żadnych pytań biorąc w ramiona i zaczął gładzić czule jej włosy.
– Ten wyjazd nie pomógł? – jakby cokolwiek miało pomoc, nie? Odsunął ją, łapiąc jej buzie w dłonie i ścierając łzy z jej policzków. – Wiem, że to chujowe, ale nie możesz się zamykać. Powinnaś rozmawiać ludźmi, albo chociaż ze mną – trzymał zatem jej twarz i ze smutkiem patrzył w jej czekoladowe oczy próbując znaleźć odpowiednie słowa ale takie przecież nie istniały…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Śmierć Nicka była dla Constance czymś, co do niej nie do końca nie docierała. Chciała gdzieś wewnętrznie wierzyć, że któregoś dnia się obudzi i Nick będzie leżał tuż obok niej, przeciągnie się z tym swoim cwaniackim uśmiechem, a potem znowu się spóźni do pracy. Pomagały jej leki, była wyciszona, otępiała, ale skupiała się, by znaleźć sprawcę. Starała się odzyskać skasowane nagrania, ale nic nie pomagało – żadne kody, co sprawiało, że narastała w niej frustracja. Frustrowało ją też ciągłe mdłości i zawroty głowy, które wiązały się z ciążą. Wiedziała jednak, że nie mogłaby usunąć ciąży. Nawet, jeśli miało to wszystko być cholernie ciężkie, to miała nadzieję, że z pomocą niani i matki sobie jakoś poradzi. Z nikim jeszcze o tym nie rozmawiała, ale... Nie chciała. Musiała to wszystko sama przetrawić. Tak jak trawiła od dwóch tygodni jego śmierć.
Nie chciała jechać, ale wiedziała, że Alex nie da jej spokoju, więc kiedy ją spakował, przebrała się, pozwoliła zanieść niemal do samolotu i teraz nie czuła się wcale lepiej, będąc na miejscu. Czuła się właściwie koszmarnie, tym bardziej z wiedzą, że Nick wszystko zaplanował. Nie miała siły schodzić na kolację – nie była głodna u nie miała ochoty wymiotować od samego intensywnego zapachu w bufecie. Nie mogła też pić, a wiedziała że Rosie będzie pewnie chciała w nią wpompować alkohol – nie, żeby ją winiła. Gdyby nie ciąża, na pewno by siedziała zalana w trupa. Odetchnęła głęboko.
– Naprawdę nie jestem głodna, Alex, ale miło, że o mnie pomyślałeś – odparła spokojnie, ale z naciskiem. Miała nadzieję, że to sprawi, że zostanie sama, ale już wszedł do środka. Rozumiała to, bo pamiętała, gdy sam był w takim stanie. Nie odstępowała go wtedy na krok, ewentualnie zamieniając się z Jackiem. Pokręciła lekko głową, czując, że od zapachu potraw przewraca się jej w żołądku i robi coraz bardziej niedobrze. – Przecież jem. Jak jestem głodna. Teraz nie jestem – nie była głodna odkąd powiedział jej o Nicku. Jadła, bo musiała, ale chyba najchętniej by chodziła na kroplówki, bo wszystko powodowało u niej mdłości... Przytuliła się do niego, gdy tak objął ją ramionami i pokręciła powoli głową, czując, jak łzy zaczynają lecieć wzdłuż jej policzków. Bardzo rzadko płakała, ale teraz czuła się trochę, jakby cały jej świat się rozpadał na drobne kawałeczki.
– Mieliśmy potem jechać w podróż poślubną – powiedziała cicho, nie do końca odopowiadając na jego pytanie i kładąc głowę na klatce piersiowej Alexa. Powoli wdychała znajomy zapach jego perfum. Spuściła wzrok, kiedy tak ujął jej twarz w dłonie i odetchnęła głęboko. – No przecież rozmawiam. Co mam Ci powiedzieć, Alex? – spojrzała mu w końcu oczy – Dostałam ostatni prezent od mojego zmarłego męża i nie jestem w stanie go otworzyć – powiedziała z lekką histerią, sięgając po pudełeczko i obracając je w dłoniach. Nie miała odwagi. Nie potrafiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cóż, Alex to rozumiał. Gdy Grace umarła, zupełnie nie wiedział gdzie znaleźć sobie miejsce – z tymże on miał Katie, a to znacznie ułatwiało sytuacje, bowiem wiedział, ze musiał jeszcze ją umieć utrzymać przy normalności po śmierci ukochanej mamy. Inna sprawa, ze Connie tez miała Vittorie i dziecko o którym jeszcze Alex dowiedzieć się nie dowiedział. I to nie tak, że nie dałby jej spokoju ale… nie chciał zostawiać jej samej w domu podczas gdy razem z resztą wyjechałby do Aspen; chciał być w miarę blisko na wypadek gdyby jednak chciała porozmawiać, pomilczeć razem albo po prostu przytulić się i zjeść razem kolacje. Po śmierci jego żony, Connie była naprawdę nie zastąpiona i teraz chciał się jej odwdzięczyć tym samym.
– Nie pytałem czy jesteś głodna – w jego głosie pojawiło się teraz trochę stanowczości, bo czy chciała czy nie, będzie musiała coś dzisiaj zjeść. Jeśli nie to co przyniósł, mogli chociażby zamówić pizzę albo cokolwiek tylko by chciała ale jeść musiała. Miał wrażenie, że już mu nikła w oczach. Nie przestał kciukiem ścierać pojawiających się łez, a gdy usłyszał jej słowa, aż sam odetchnął głęboko.
– Wiem, słyszałem – Nick dużo rzeczy mamrotał w ostatnich chwilach swojego życia, dużo bez sensownych ale gdy Chris próbował go utrzymać przy świadomości, Nick mówił o podróży poślubnej. Mówił o tym, ze ma dziś dostać ten prezent. I powiedział, żeby Alex się nią zaopiekował. I gdy Clarence patrzył na to, w jakim stanie jest Cons czuł przez to jeszcze większą potrzebę bycia przy niej, bo… obiecał Farewellowi ze to zrobi. A takich obietnic trzeba dotrzymywać, prawda? – Wszystko, mów mi wszystko i nie zamykaj się na mnie chociaż. Proszę – lustrował jej twarz z lekkim rozczuleniem. Nigdy nie sadził ze coś takiego może spotkać właśnie Cons – kogoś, kto ledwie zaznał zasłużonego szczęścia i nagle wszystko się posypało. Megan kiala racje wykrzykując mu przy rozstaniu, że ich świat był pojebany i teraz rozumiał to jeszcze bardziej. Ucałował jej czoło, biorąc do rak pudełeczko.
– Skoro to od Nicka to trzeba to otworzyć. Pozwolisz? – bardzo delikatnie rozwiązał kokardkę na opakowaniu, odłożył ją delikatnie na łóżku i gdy dostał zgodę a mniemam ze tak, powoli uchylił wieczko. Nawet jego zawartość zabolała – dwa smoczki, jeden dla chłopca jeden dla dziewczynki sadzać po kolorach, ewidentnie robione za zamówienie. Aż zakręciła mu się łezka w oku, bo… to było urocze. I cholernie przykre. Podniósł wzrok na Connie powoli pokazując jej zawartość opakowania. – Zaczęliście się starać? – zapytał cicho, z wyraźnym smutkiem. Boże, teraz chyba w niego uderzyło to, jak bardzo to wszystko było dla niej chujowe…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cons w ogóle nie oczekiwała od Alexa, że będzie z nią siedział całymi dniami, tak samo, jak nie oczekiwała żadnego odwdzięczania się po tym, co robiła dla niego, gdy zmarła Grace – od tego przecież byli przyjaciele. I chociaż powroty do olbrzymiej, pustej willi były ciężkie, to zwykle po całym dniu pracy i lekach uspokajających po prostu padała spać i nie miała czasu, żeby myśleć. Teraz miała tych myśli aż za dużo. Szczególnie, że spodziewała się dziecka i doskonale wiedziała, że następne miesiące będą ciężkie i że prawdopodobnie, w przyszłości będzie musiała wszystko cholernie dobrze zorganizować.
– Może potem coś zjem, w porządku? – wywróciła oczyma, bo faktycznie, na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni widać było, szczególnie po ramionach, że trochę schudła. Starała się jeść – naprawdę, ale miała wrażenie, że wszystkie zapachy ją od siebie odrzucają, a naprawdę cholernie nienawidziła wymiotować. Westchnęła cicho, gdy tak ścierał łzy z jej policzków i pokiwała powoli głową. – Ale to nie tak, że się zamykam, Alex… – powiedziała łagodnie, patrząc mu w oczy z jakąś lekką czułością. – Po prostu nawet nie wiem jak to wszystko ogarnąć. Siedzę w pracy, potem wracam do domu i śpię. I tak w kółko. I nie wzięłam ze sobą leków na uspokojenie, a to chyba jedyne co mnie dzieli od wybuchu histerii. Czuję się jak pieprzona tykająca bomba – stwierdziła cicho, zaciskając usta, bo to wyciszenie – jakkolwiek jej pomagało, tak było sztuczne, ale bez leków czuła rozdzierający ból – jakby ktoś wyssał z pokoju całe powietrze. Skinęła głową na jego pytanie, ponownie kładąc głowę na jego klatce piersiowej i spojrzała na zawartość opakowania, czując, że żołądek zaciska się jej w kulkę, a klatka piersiowa zaczęła spazmatycznie unosić się i opadać, co w połączeniu z zapachem zawartości pudełka, które tu przyniósł tworzyło zabójczą kombinację. Pokiwała głową, walcząc z mdłościami i przesunęła palcem po smoczkach.
– Chciał dwójkę. Chłopca i dziewczynkę – szepnęła cicho, oddychając głęboko, ale koniec końców poderwała się i po prostu pobiegła do łazienki, nie mogąc już dalej walczyć ze sobą i swoim organizmem, chociaż wymiotowała głównie wodą, którą wypiła w samolocie. Kiedy skończyła, usiadła na ogrzewanej posadzce, ocierając usta i ukrywając twarz w dłoniach. Znowu z jej oczu zaczęły lecieć łzy, a z jej ust wydobył się szloch. Jak miała z tym wszystkim żyć? Bo chyba nie potrafiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przyjaciele tak robią – po prostu. A Alex kochał ich przyjaźń nad życie, bo to była jedyna jego damsko-męska przyjaźń która miała jakikolwiek sens. Właściwie, druga przyjaźń zaraz po Jacksonie która cokolwiek mądrego wnosiła do jego życia, serio. Nie wyobrażał sobie być w tym momencie gdziekolwiek indziej, nawet jeśli to wszystko nieco naruszało bezpieczeństwo jego i Katie. Chociaż pewnie załatwił naprawdę porządną ochronę dla dziewczynki, jednocześnie dbając o to, żeby nigdy nie pozostawała zbyt daleko od niego.
– Dobrze – zgodził się, chociaż zaraz zamierzał podać swój warunek ewentualnego poczekania z jedzeniem. – Ale zjesz przy mnie. Myśle ze dam radę wcisnąć w siebie kawałek ciasta jeszcze. Może nawet dwa kawałki? – opcjonalnie dziesięć, bo był raczej typem łasucha i mógł nie zjeść mięsa, ale ciasto totalnie w siebie wepchnie choćby potem miał leżeć trzy godziny i się nie ruszać, czego na całe szczęście nie widać było po jego sylwetce :lol:
– Myśle, ze takie tłumienie emocji to chujowa opcja, Cons. – powiedział ostrożnie, patrząc na nią uważnie. Istotnie, była tykająca bombą i Alex się trochę obawiał ewentualnego wybuchu jeśli będzie wszystko w sobie tłumiła. – Masz prawo do płaczu, krzyku i innych emocji. To nic złego, po prostu musisz znaleźć swój sposób… na to wszystko. A uciekanie w prace to na pewno nie to – zazwyczaj był śmieszkiem jak wiemy, ale teraz mówił śmiertelnie poważnie i pewnie, bo był cholernie pewny swoich słów. – To nie sprawi, że to przestanie istnieć – dodał jeszcze, gładząc kciukiem jej policzek. Nie wiedział czy to etap w którym można używać słów tabu dotyczących śmierci Nicka wiec próbował to zgrabnie ubierać w inne, mniej jednoznaczne słowa. Przycisnął ją do siebie, mocno obejmując ramieniem i nadal trzymając pudełko w dłoni. Jakkolwiek pięknym prezentem by te smoczki były, tak teraz i jemu aż ścisnął się żołądek. Byłyby piękne, gdyby Nick tu był i nawet Clarence to wiedział.
– Connie… – szepnął tylko, opierając brodę na jej głowie a gdy się mu nagle wyrwała, od razu za nią poleciał. Nie wszedł jednak od razu do łazienki, chwile stał w drzwiach obserwując ją. Dopiero po chwili ukucnął za nią, łapiąc jej włosy nim wpadły do sedesu i drugą dłonią gładził jej plecy. – Wiem, ze to cholernie trudne, ale… może jeszcze kiedyś będziesz mogła ich użyć. Nick na pewno by tego chciał. Naprawdę Cię kochał – mówił cicho i spokojnie, a gdy skończyła wymiotować podał jej zwilżone ręczniki papierowe i zaraz dołączył do tego tez butelkę wody z lodówki na napoje w pokoju. Nie wiedział co powiedzieć. To było serio okropne.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Constance też kochała ich przyjaźń. Jasne, miała też damskie przyjaciółki i absolutnie je kochała, ale Alex był jedynym facetem, z którym zawsze była tak blisko i z którym mogła pogadać o wszystkim – zaczynając od seksu i porad w stylu „która seksowna bielizna jest bardziej seksowna”, a na totalnie poważnych sprawach kończąc. Nie chciała więc, żeby się dla niej narażał, ani tym bardziej narażał Katie. Kochała tę dziewczynkę absolutnie, więc wiadomo – dbała też o nią.
– Byle to ciasto nie było czekoladowe, zapach czekolady mnie drażni – powiedziała od razu, patrząc na niego, ale nie podając wyjaśnienia. Zawsze mogła udawać głupią, że ciasto czekoladowe było ulubionym Nicka i odstawić histerię, prawda? Inna sprawa, że chyba nie chciała robić tego Alexowi, bo widziała, jak bardzo się martwił. – Ale tobie akurat się przyda. Nadal uważam, że schudłeś – dodała, dźgnąwszy go lekko między żebra i spoglądając na niego z czymś w rodzaju rozbawienia, które nikle przebijało przez rozpacz w jej oczach.
– To jedyna opcja, żebym jako-tako funkcjonowała, Alex – odparła, oddychając głęboko i przygryzając dolną wargę. – Nie do końca uciekam w pracę. Próbuję znaleźć tego typa. Od dwóch tygodni próbuję odtworzyć te cholerne nagrania i nic nie działa. I wiem, że to nie był przypadek i chcę po prostu znaleźć tego skurwysyna i go wypatroszyć osobiście – zacisnęła usta, bo Alex był pierwszą osobą, której się przyznała, że w pracy faktycznie nie do końca pracowała. Zemsta i leki uspokajające były w tym momencie dwiema rzeczami, które ją napędzały. Problemem była ciąża, bo nie zamierzała stawać twarzą w twarz z mordercą swojego męża, nosząc jeszcze dziecko pod sercem. Wiedziała jednak, że miał rację. – Żałuję, że wtedy z nim nie poszłam. Może wszystko potoczyłoby się inaczej – dodała, spuszczając wzrok i wtulając się faktycznie w Clarence’a. Kiedy jednak znalazła się w toalecie, westchnęła cicho, ocierając twarz wilgotnymi ręcznikami i zaśmiała się bez cienia wesołości, mimowolnie kładąc dłoń na swoim podbrzuszu.
– Właściwie to jeszcze się nie staraliśmy. Miałam… Uporządkować parę spraw w FBI i przejść za biurko i dopiero wtedy odstawić tabletki, żeby… Żeby było bezpieczniej dla maleństwa – zaczęła ostrożnie, czując, że łzy zaczynają ponownie cieknąć po jej policzkach. – Będę mogła ich użyć prędzej niż ktokolwiek się spodziewa… – mruknęła cicho i spojrzała na Alexa, nadal jedną dłoń trzymając na podbrzuszu. – … bo jestem w ciąży. Dowiedziałam się tamtego dnia, dlatego na chwilę wyszłam od Joe. Byłam na pierwszym usg – powiedziała cicho, wyciągając z jakiejś tylnej kieszeni spodni zdjęcie, które od śmierci Nicka cały czas miała ze sobą. – Nawet nie zdążyłam mu powiedzieć – ukryła twarz w dłoniach i skuliła się w sobie, czując, jak jej ciałem ponownie wstrząsa szloch.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, mogli o tym wszystkim rozmawiać dlatego, że nie patrzyli na siebie jako na obiekty seksualne – znaczy jasne, Constance była piękna i cholernie seksowna, ale Alex tak naprawdę nigdy nie brał jej pod uwagę w ten sposób; nigdy nie myślał o tym, żeby się z nią przespać, właśnie przez to jak świetnie się dogadywali i jeśli byli nawet blisko fizycznie (chociaż w sumie zdarzyło się im raz, kilka miesięcy temu gdy szukali Jacksona) to nic więcej z tego nie wynikało. Wiedział, że Nicholas miał do tego obiekcje ale skoro poprosił go o zajęcie się Connie… chyba musiał to wszystko zrozumieć, nie?
– Przecież lubisz ciasto czekoladowe – powiedział, niezbyt rozumiejąc, ale też nie doszukując się w tym drugiego dna, a raczej uznając, że po prostu miała z tym ciastem złe wspomnienie. Może czekolada to ulubiony słodycz Nicka? Nie wiedział, nigdy się nad tym nie zastanawiał i ta myśl umknęła z jego głowy równie szybko co się w niej pojawiła. – Ja? Nie. Zobacz na te mięśnie, kochana – wywrócił oczami, faktycznie bajceps napinając i się nim przechwalając. Nie no, schudł. Okropnie, ale to kwestia stresów które zafundowała mu Megan – a raczej które sam sobie zafundował, trochę na własne życzenie.
– Gówniana opcja, bo pomaga tylko na czas działania tych magicznych tabsów – wywrócił oczami, lekko się irytując. Naprawdę zamierzała teraz do końca życia na nich jechać? – To nie tak, że one uzależniają przy długotrwałym stosowaniu? – tak dla pewności zapytał, bo może to tylko jego mylne myślenie, ale gdzieś o tym kiedyś czytał. Albo słyszał, bo czytał od kilku lat jedynie lektury szkolne Katie i bajki dla niej na dobranoc :lol: Pokręcił głową. Widać, że nowicjuszka. – Nie znajdziesz tych nagrań, ktoś celowo je wykasował. Próbowaliśmy już wszystkiego z Chrisem i Ablem. To nie byli przypadkowi ludzie – zmarszczył czoło wyraźnie tym niezadowolony. Skoro oni nic nie znaleźli, to ona też nie znajdzie. Nikt nie byłby taki głupi żeby zabić typa, który macza palce w ciemnych interesach a jednocześnie jego żona jest w FBI i zostawić po sobie ślady. Po za tym, Alex naprawdę wątpił że ktoś napadł na ten szpital przypadkiem i gdyby Jackson miał pamięć… burza mózgów na pewno byłaby łatwiejsza. – Całe szczęście, że tam nie poszłaś. Wiem, że lubisz kozaczyć, ale w tej sytuacji mogłabyś ucierpieć i ty i on. Skoro osłonił Chrisa, osłoniłby też Ciebie, Cons – musnął wargami jej skroń. Prawdopodobnie gdyby tam była, to zginęliby wszyscy chcąc jej bronić gdyby na jej oczach Nick padł na ziemię a ona by dostała życiowej furii i rozpaczy w jednym. Jedna śmierć to i tak o jedną nadal za dużo. Uważnie ją obserwował gdy mówiła o tych początkach starań tak naprawdę i było mu cholernie, cholernie przykro, że się im nie udało. A jednak się udało. Wyraźnie w tym momencie zamarł, patrząc na nią z szeroko otwartymi oczami.
– Co? - zapytał lekko nie wyraźnie, wyciągając dłoń w jej kierunku. – Jesteś… jesteś w ciąży? – nagle w jego głowie wszystko nabrało sensu: niechęć do czekolady, to, że nie zalewała się jak świnia wódką po śmierci Nicholasa… – Dlatego nie pijesz – powiedział na głos, na kolanach się do niej człapiąc i od razu złapał ją w ramiona, niemal jak małe dziecko które trzeba ukołysać dla uspokojenia. – Constance, boże, ja… nie wiem co mam powiedzieć – wyszeptał, składając kilka czułych pocałunków na czubku je jgłowy. Matko boska, co można powiedzieć w takiej sytuacji? Sięgnął dłonią do jej płaskiego brzucha czule go muskając palcami. – Który tydzień? – zapytał, nadal mocno trzymając ją w ramionach jak gdyby miała się rozpaść w momencie, gdy ją puści.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Też doceniała to, jaki przystojny był Clarence. Bo był, niewątpliwie. Po prostu zawsze miała męża albo była zapatrzona w kogoś innego. Zresztą, raczej gdyby widziała go w taki sposób, to nie pytałaby go o to, która bielizna jego zdaniem jest bardziej dziwkarska chociażby. :lol: Zresztą, Alex widział już ją chyba w każdym możliwym stanie – smutną, radosną, zalaną w trupa i zupełnie nie krępowała się przy nim mówić o rzeczach, o których przy potencjalnym facecie, z którym chciałaby pójść na randkę zdecydowanie by nie mówiła.
– Wiesz jak to bywa, czasami po prostu ci się coś odwidzi, na jakiś czas – machnęła lekko dłonią i uśmiechnęła się delikatnie, patrząc na mężczyznę. Wywróciła lekko teatralnie oczyma, kiedy napiął swój biceps. Nie zamierzała tego oczywiście komentować. – Cytując klasyka, kochanego ciała nigdy za wiele. Ale to się tyczy tylko facetów, więc proszę, nie mów do mnie tego tekstu nigdy - oświadczyła, mrużąc lekko oczy i spojrzała na niego z lekkim sceptycyzmem.
– W obecnym momencie jestem w stanie przystać na czas działania tych magicznych tabsów, bo resztę czasu śpię – wzruszyła ramionami, zaciskając usta. – Ale nie stosuję ich długo, więc nic mi nie grozi. Poza tym mam słabsze tabletki – westchnęła cicho, naprawdę w tym momencie pewnie gryząc się w język, bo wieści o ciąży były sekretem, którym zachowała dla siebie chyba najdłużej. Oprócz ciąży Sarah. Generalnie przyzwyczaiła się już do tego, że mówiła mu wszystko.
– Wiem, nie jestem idiotką, Alex. Po prostu myślałam, że może za pomocą mojego magicznego oprogramowania i umiejętności hakerskich… Ale nic – odetchnęła ciężko, zaciskając usta, bo cholernie źle jej z tym wszystkim było. – Nie chodzi o kozaczenie. Może… Może bym się chociaż zdążyła pożegnać, albo mu powiedzieć… – zacisnęła usta, urywając i wpatrując się w przestrzeń. Kiedy tak zamarł, zerknęła na niego.
– Spokojnie, to nie twoje – szturchnęła go łokciem i odetchnęła głęboko, a w jej głosie pobrzmiewał cień rozbawienia, chociaż w tej całej chujowej sytuacji niczego zabawnego nie widziała. Pokiwała głową powoli na jego pytanie, chociaż jej oczu pewnie już leciały łzy. – Właściwie to zdziwiłam się, że nie połączyłeś kropek wcześniej. Normalnie bym pewnie nie trzeźwiała przez ostatnie dwa tygodnie – powiedziała ze smutkiem, starając się uspokoić oddech, ale wtuliła się w niego mocno. – Pierwszy raz ci zabrakło słów, Clarence? – spytała nieco spazmatycznie, starając się brzmieć zabawnie, ale ni cholery to jej nie wychodziło, bo wewnętrznie czuła, że rozpadła się właśnie na milion kawałeczków. Teraz, kiedy wypowiedziała te słowa na głos, stały się przeokropnie realne. – Początek jedenastego – wyrzuciła z siebie cicho, wtulając się w niego jeszcze mocniej, co najmniej, jakby jego ramiona miały ją ochronić przed całym złem tego świata. Przetarła lekko twarz dłonią, ignorując rozdzierający ból w sercu i uniosła nieco głowę, by spojrzeć mu w oczy. – Nikt jeszcze nie wie i na razie nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, okej? Proszę… – przygryzła dolną wargę, by zaraz musnąć palcami jego policzek z lekką czułością. Była mu wdzięczna, że teraz z nią siedział. – Jeśli… Jeśli byłbyś jeszcze w Seattle, poszedłbyś ze mną na usg? Mam za tydzień. Ale poradzę sobie sama, jeśli musisz wyjechać. Poradzę sobie – mamrotała, trochę sama nie wierząc w swoje słowa i układając głowę na jego klatce piersiowej, bo bliskość Alexa była w tym momencie chyba jedynym, co koiło jej nerwy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– No tak – przyznał, bo czemu miałby jej nie uwierzyć? A powinien się od razu się domyślić, ale zamydliła mu trochę oczy tym, że jednak miała po prostu zły humor, a zły humor rządził się po prostu swoimi prawami, tak? Szczególnie w tak ciężkich sytuacjach jak utrata współmałżonka. – Wiesz, mam doświadczenie w bardzo kościstych partnerkach, więc myśle ze nie pogardziłbym kimś, kto jednak posiada tyłek – Grace zawsze była okropnie chuda, nawet w ciąży przytyła ledwie kilka kilogramów kierowana obsesją nie stracenia figury, prawdopodobnie przez Kryśkę, która całą ciąże jadła zieleninę i zasuwala na siłowni, Megan tez była raczej chudsza niż grubsza, więc… zlustrował wzrokiem Constance. – Na przykład mógłbym mieć kogoś z takim tyłkiem jak twój. Idealny – zażartował. No, piersi wielkich nie miała, ale jej tyłek zawsze doceniał – idealnie zaokrąglony, niezbyt duży ale tez nie kosmicznie mały. Tak, zdecydowanie lubił figurę Constance nawet gdy poginala w dresach! – Po za tym nie sadze żebyś sporo kiedykolwiek przytyła. Jesteś drobna – nie wiedział przecież, że zaraz będzie wielkim inkubatorem :lol:
– Tak czy siak powinnaś je ograniczyć. Pokaże Ci, że dasz radę bez nich! – powiedział biorąc sobie niemal za punkt honoru w tym momencie udowodnienie jej, że bez tabletek da się radę żyć. Zaczną od tego wyjazdu – z tym wszystkim co się wydarzyło po prostu musiała się jego zdaniem oswoić. On pomoże, jak tylko będzie mógł. – Po prostu ktoś wybrał ten szpital nie przypadkowo. I zupełnie celowo akurat tego dnia gdy my tak byliśmy – wiara w to, że było inaczej jego zdaniem byłaby beznadziejna. To było celowe zagranie, dlatego przenieśli Joe do innej kliniki, pilniej strzeżone co by uniknąć podobnych sytuacji. Abe zadbał o ochronę, wiec może tym razem będzie lepiej?
– Zdziwiłbym się gdybyś powiedziała, że moje – mruknął nieco ponuro bo nie o to chodziło. Był przerażony tym ze będzie musiała to tak przezywać. Odetchnął głęboko próbując zebrać myśli co w tym momencie było cholernie trudne. Swoimi ramionami próbował sprawić, że cały jej świat będzie prostszy i lepszy ale niestety, wiedział ze to tak nie działa dlatego wzruszył lekko ramionami na jej słowa. – Czułem, że coś jest nie tak, ale jakoś… wydawało mi się to chyba niemożliwe. Nie wiem. Nie wiem co mam powiedzieć – przyznał szczerze bo sytuacja była lekko mówiąc… tragiczna i nawet on kial tego świadomość. Jasne, wierzył ze Connie sobie poradzi ale mimo wszystko czuł ze to bedzie dla niej życiowa tragedia. A raczej już była. Gdy powiedziała który to tydzień, ponownie wargami musnął jej czoło. – Będzie dobrze – szepnął ale jej kolejne słowami sprawiły ze się skrzywił. – Jezu, dlaczego? Jak mam nikomu nie powiedzieć? NIKOMU?! – to spora informacja, duża odpowiedzialność a on w tym momencie czuł potrzebę komuś powiedzieć :lol: Pocałował czule jej dłoń, zaraz kładąc na swojej klatce piersiowej.
– Na razie i tak zamierzałem zostać, ze względu na Jacksona, a tera będę mieć dwa powody. Nawet trzy – puścił jej oczko, ale minę nadal miał raczej smutną. – Nie zostawię Cię samej. – powiedział stanowczo. Naprawdę tak było, ej, będzie ją wspierał tak długo jak będzie tego potrzebowała…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Faceci, tylko tyłki i cycki wam w głowie. Poza tym, w sumie myślałam, że taki masz typ. Poza ciemnookimi szatynkami oczywiście – dodała, patrząc na niego, bo właściwie faktycznie, wszystkie partnerki Alexa, które gdzieś tam miała okazję poznać były ciemnookimi szatynkami i nieco ją to bawiło. Inna sprawa, że najwidoczniej jej typem byli wysocy szatyni. – Doceniam ten komplement, Clarence – uśmiechnęła się delikatnie, chociaż jej uśmiech zdecydowanie nie sięgnął oczu. – Są pewne sytuacje w których jednak się tyje – wzruszyła ramionami. Ciąża na przykład. – A co, jak przytyję mój tyłek już nie będzie taki idealny, huh? – dodała, dźgnąwszy go lekko palcem w klatkę piersiową. Gdy jednak powiedział, że powinna ograniczyć tabletki, niechętnie pokiwała głową. Ostatnie tygodnie głównie siedziała albo sama albo w pracy i tabletki naprawdę jej pomagały. Poza tym, wiedziała, że Alex niebawem wyjedzie, a ona sama będzie tego potrzebowała, żeby móc jako-tako funkcjonować. Póki co przecież całkiem nieźle udawała, że JAKOŚ się trzyma.
– Wiem, dlatego chcę znaleźć tych ludzi – powiedziała cicho, przecierając twarz dłońmi. – Musimy znaleźć tego całego George’a. Wydaje mi się, że to mógł być on, szczególnie, że byłeś tam jeszcze ty i Jackson – stwierdziła, zaciskając usta. Myśl o tym, że mogłaby stracić tego dnia jeszcze Alexa gdzieś tam wewnętrznie ją przerażała, dlatego też chyba jeszcze mocniej się do niego przytuliła, zaciskając ramiona wokół jego pasa.
– Byłoby raczej ciężko – przyznała, wzdychając cicho. Wiedziała doskonale, że jest w okropnej sytuacji. Co prawda miała pieniądze, dach nad głową i rodzinę, ale wiedziała, że na dłuższą metę, ze wszystkim będzie sama. I była tym absolutnie przerażona. – Szczerze mówiąc myślałam, że najcięższe będzie w moim życiu nastoletnie macierzyństwo. Nigdy nie myślałam, że będę jeszcze samotną matką. Najwidoczniej ten aspekt mojego życia zawsze musi być popierdolony – stwierdziła ze smutkiem, bo miała tę okropną świadomość, że będzie musiała być dla dziecka obojgiem rodziców. Że jej dziecko nigdy nie pozna Nicka, a i żadnego ojczyma nie będzie miało, bo romanse to ostatnie, o czym myślała w tej sytuacji. – Tego nie wiesz – powiedziała cicho, przymykając na chwilę powieki. Chciała w to wierzyć, ale ciężko było jej dostrzec jakiekolwiek światełko w tunelu.
– Możesz powiedzieć mi, jeśli cię to usatysfakcjonuje wewnętrznie. Po prostu nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli. Nie zniosę tych wszystkich współczujących spojrzeń i całej reszty… Poza tym, chcę się upewnić, że wszystko jest w porządku – powiedziała spokojnie i spojrzała na niego z nadzieją, że jednak się nie wygada. Zacisnęła lekko dłoń na jego koszuli, gdy tak ułożył ją na klatce piersiowej. – Alex… – zaczęła cicho, ale z czułością. – Najważniejsze, żebyście byli bezpieczni. Ty i Katie – powiedziała, patrząc mu w oczy. Nie chciała, żeby się narażał, zostając tutaj dla niej. – Ale to doceniam. Serio. Czyli rozumiem, że ze mną pójdziesz? – przygryzła dolną wargę i uniosła głowę tak, by spojrzeć uważnie na jego twarz. Załzawione czekoladowe tęczówki przesunęły się po niej powoli. Naprawdę nie wiedziała, co by zrobiła bez niego, bo chyba teraz – mimo, że ciąża stała się realna, to… Czuła ulgę, że komuś powiedziała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Ciemnookie szatynki to mój typ, fakt – coś w tym było, nigdy chyba nie był z żadną blondynką, jeśli brać pod uwagę jakieś tam poważniejsze relacje bo kilka przelotnych z blondynkami miał jako małolat! – Ale czy jakiś wyznacznik? Nie. Tak się jakoś trafiało, szczególnie jak byłem młodszy. Dobrze wiesz, że dla mnie wygląd to nie wszystko – wzruszył ramionami. To że byl z samymi pięknymi kobietami to odrębna kwestia, ale musiało go coś w kimś tez urzec i prawdopodobnie, gdyby spotkali się w innej rzeczywistości zainteresowałby się Connie – niestety w obecnej patrzył na nią pod innym katem. – Na przykład w ciąży – powiedział, zupełnie jakby czytał jej w myślach. – Ale tycie w ciąży to nie tycie. Nie żebym fetyszowal na ciężarne, ale uważam, że jest naprawdę mała ilość kobiet które w ciąży i przez przytycie ciążowe są brzydkie. Przecież to urocze – złapał Cons za policzek, jakby chcąc lekko wytarmosic ale oczywiście w tym momencie jeszcze nic nie wiedział, ten gest był po prostu luźny. – Myśle, ze jak przytyjesz to tyłek będziesz mieć jeszcze fajniejszy – lekko ją w tym momencie połaskotał, uśmiechając się szeroko. Nie było w tym żadnego podtekstu, prawdę mówiąc Alex obserwował jej tyłek bardzo przypadkowo zazwyczaj, robiąc to raczej rzadziej niż częściej. Taki No, męski odruch.
– Pomyślałem o tym samym – przyznał jej racje, bo tez pomyślał o George’u, tym bardziej ze Nick wcześniej dla niego pracował. Christopher zresztą tez, wiec to może jakiś rodzaj zemsty? Pokiwał głową. – No, takie niepokalane poczęcie trochę by było – chciał dodać, ze mogłaby wtedy rodzić w stajence może stałaby się popularna, ale uznał ze to nie jest najlepszy moment na głupie żarty. Odetchnął głęboko słuchając jej uważnie.
– Ale są plusy. Vittorie wychowywałaś świetnie, a byłaś tylko nastolatką, więc teraz będzie na pewno milion razy lepiej, po za tym teraz już masz doświadczenie… – powiedział cicho, gładząc jej ciemne włosy delikatnie i próbując jakoś ją pocieszyć, o ile był na to jakikolwiek sposób. Rozumiał, ze to wszystko będzie trudne, sam przeżywał to samo z Katie chociaż… nie, to było prostsze, bo Katie była wtedy starsza. Inna sprawa ze on miał jeszcze na karku tłumaczenie gdzie jest mama. – Vi też nie wie? – zapytał, tak dla pewności żeby faktycznie się nie wygadać, bo naprawdę chciał dochować tajemnicy ale Boże, to będzie takie trudne… kciukiem gładził wierzch jej dłoń którą zacisnęła na jego koszuli i wpatrywał się w nią, trochę jak w obrazek, ale nie do końca w tym sensie o którym można by pomyśleć – dla niego Cons zawsze była symbolem silnej kobiety, szczególnie odkąd odeszła od Enzo.
– Na razie mamy świetną ochronę. Po za tym, Katie się cieszy. Tęskniła za Hales. I za tobą – puścił jej oczko, zaraz kiwając głową. – Pójdę, pod warunkiem, że zejdziemy na dół i coś zjesz. Wszyscy się już zwinęli, wiec będziemy sami. Proszę? – zatrzepotał zadziwiająco długimi rzęsami jak na faceta i mocniej ścisnął jej dłoń.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Znam cię od jakichś szesnastu czy tam siedemnastu lat, więc zdążyłam zauważyć – zaśmiała się pod nosem, bo jednak poznali się pewnie na jej weselu z Enzo i faktycznie, trochę czasu minęło, a ona dość często obserwowała go z różnymi kobietami i w większości były to szatynki właśnie. – Wiem, wiem, nigdy nie miałam cię za osobę, która patrzy tylko na wygląd, Alex – powiedziała łagodnie, uśmiechając się smutno. Pokiwała głową, spuszczając wzrok na swój brzuch, gdy wspomniał o ciąży, by zaraz unieść jedną brew. – Urocze, być może. Ale na pewno nie sexy – wzruszyła ramionami. Inna sprawa, że teraz nie miała żadnej wewnętrznej potrzeby, żeby być seksowna. Po prostu chciała przejść przez najbliższe miesiące bez komplikacji. Problem polegał na tym, że po ciąży miała mieć małe dziecko. Pieluchy, płacz, wstawanie po nocach… I wiedziała, że będzie z tym sama, bo przecież nie mogła od kogokolwiek wymagać, by przy niej był. Mogłaby od Nicka, ale on zmarł i szczerze? Mimo żałoby, Cons była gdzieś tam wewnętrznie na niego wkurwiona, że tak się stało – mimo, że przecież wcale nie chciał jej zostawiać. – Ty też masz całkiem zgrabny tyłek, Alex, chcesz o nim porozmawiać? Skoro już połechtaliśmy moje ego? – poruszyła brwiami i westchnęła cicho, chociaż mimowolnie się zaśmiała, gdy ją połaskotał, bo akurat łaskotki miała przeokropne.
– Szczerze mówiąc to jestem praktycznie pewna, że to on. Tak, jak kiedy szukaliśmy Jacka, nie ma żadnych śladów, wszystko się urywa, a ja wpadam w spiralę – odetchnęła głęboko i spojrzała na Alexa. Taka była prawda, ale teraz miała bardzo osobisty motyw, by znaleźć tego sukinsyna i zamierzała to zrobić. A potem go zabić. – Tylko trochę – powiedziała cicho, robiąc gest palcami i oddychając głęboko. Przygryzła dolną wargę.
– Ale miałam wtedy Enzo. Nie zawsze było między nami beznadziejnie i bardzo mi pomagał, gdy Vi była malutka. Teraz nieprzespane noce, pieluchy, cała reszta spadnie na mnie. I tłumaczenie, dlaczego inne dzieci mają tatę – zacisnęła usta, a jej broda zadrżała niebezpiecznie, bo jak o tym zaczynała myśleć, to miała ochotę po prostu się rozpłakać. Ponownie wtuliła w niego głowę, starając się cholernie nie wybuchnąć szlochem. Oddychała więc chwilę głęboko, starając się skupić na zapachu jego perfum, bliskości i materiale koszuli, który teraz miętosiła w palcach. – Jesteś jedyną osobą, która wie, oprócz lekarza i mnie – odparła, wzdychając ciężko. Nie miała serca mówić o tym córce, bo widziała, jak bardzo przeżywa śmierć Nicka. Wieść o tym, że będzie miała młodsze rodzeństwo pewnie by ją trochę podłamała. Cons była faktycznie silną kobietą, ale… Teraz czuła się koszmarnie słaba. Jakby nie mogła udźwignąć już tego brzemienia, które na nią spadło. Ciężar odpowiedzialności coraz bardziej ją przygniatał i było to naprawdę okropne uczucie.
– Ja też za nią tęskniłam. Za tobą też – westchnęła ciężko, a gdy postawił jej warunek, zmrużyła oczy i wycelowała w niego palcem. – Jeśli nie chcesz ze mną iść, to nie musisz, ale nie dam się szantażować, Alexander – stwierdziła, wzdychając ciężko, chociaż wiedziała, że wcale nie o to mu chodziło. – Naprawdę nie jestem głodna, ale… Możemy wyjść na zewnątrz? Na jakiś spacer? Chyba potrzebuję świeżego powietrza, a może jak się przejdziemy to zgłodnieję? – uniosła brwi i spojrzała na niego, bo faktycznie przejść się mogła, może wywietrzeją jej z głowy wszystkie gówniane myśli, które się w niej teraz kłębiły? A potem faktycznie wyszli na spacer i razem posiedzieli.

ztx2

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”