- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
if you don't come and kiss me?
-
- Ukrywanie treści: włączone
- Hidebb Message Hidden Description
if you don't come and kiss me?
-
Marzenia legły w gruzach. Przyszłość stała się przeszłością, po części wymazaną z pamięci, tworząc luki na obrazy bez twarzy, głosów czy zapachów. Wszystko stało się obojętne, pchając Perrie do ucieczki, tylko od czego? Dopiero za granicą zdała sobie sprawę, że od siebie nie da się uciec. Od swojej głowy, która odtworzyć chce obrazy z Masonem i ich życiem. Jeden wypadek przekreślił wszystko, bo właśnie wtedy poczuła jak oddalają się od siebie, choć nie powinni. Mieli przysięgać sobie w zdrowiu i chorobie, a przy śmierci nienarodzonego dziecka polegli razem z nim. Być może miłość wcale się nie wykruszyła. Czuli ją wciąż, ale nie radzili sobie ze wszystkim. Potrzebowali tej przerwy. Teraz już wiedziała, że Mason dobrze zrobił, zrywając zaręczyny i ich. Ochłonęli. Przekonali się, że wszystko to, co czuli przez ostatnie minuty, mogło się zdarzyć tylko im, gdy byli we dwoje. Cudownie jej było z tą świadomością. Cudownie było jej tego wieczoru. Doprowadził ją do prawdziwego obłędu i uświadomił, że jeśli nie zestarzeje się przy nim, już nigdy szczęścia nie zazna. Nie patrzyła na niego przez pryzmat śmierci ich dziecka. Czuła, że powoli pogodziła się ze wszystkim. A teraz? Być może czeka na nich coś więcej?
Oparła czoło o jego z westchnieniem niezadowolenia, przymykając na moment powieki. Uśmiechała się, czując jak jej policzki płonął od intensywnych rumieńców. Objęła go jeszcze, by pocałować czule i powoli. Nie mogła się oderwać, gdy znów jednością byli. Wspaniale było znów czuć, a smutek i żal porzucić prawdopodobnie na dłużej.
- Kocham cię, Mason – szepnęła, odsuwając się zaraz powoli z zadziornym uśmiechem. Słowa te wciąż były tak samo piękne. Tęskniła za nimi; nie sądziła tylko, że aż w takim stopniu. Wstała ostrożnie, by wyjść z wanny i owinąć się ręcznikiem. Jeden podała Masonowi, korzystając z okazji i obdarowując jego ciało ostatnim spojrzeniem, zanim wyszła do przylegającej sypialni. Tam założyła dużą koszulkę ze spranym nadrukiem jakiegoś zespołu, którą podkradła jeszcze kiedyś Masonowi. Nie wzięła nic ładniejszego, bo nie sądziła, że tak wszystko się potoczy. Bieliznę darowała sobie. Opadła na miękkie łóżko, zanurzając się w poduszkach i puszystej kołdrze. Odetchnęła rozmarzona.
- Jest wciąż tak samo wygodne! Przynajmniej jak się leży – powiedziała głośniej, by mógł usłyszeć, wsuwając się zaraz głębiej na łóżko, dłonią sunąć po przyjemnej strukturze pościeli. Nie była satynowa, całe szczęście, była przytulna i odpowiednio dobrana do klimatu morskiego. Zawsze zwracała uwagę na takie szczegóły; teraz mocniej, by móc porównywać ten wyjazd do poprzednich i jak na razie nie zawodził jej w niczym. – Dlaczego my takiego nie mamy? Jest luksusowe i można po nim skakać, szaleć… wszystko.
if you don't come and kiss me?
-
Pomruk zadowolenia całkiem dobrze zgrał się z zadowoleniem, jakie echem odbiło się w męskim sercu, gdy Perrie dwoma słowami i jednym wyznaniem sprawiła, że narząd ten zaczął pracować szybciej.
- Ja ciebie też - zapewnił krótko, opuszkami palców przesuwając po jej zarumienionym policzku, by ostatecznie ująć zbłąkany kosmyk włosów i wsunąć go za kobiece ucho.
Wyglądała doskonale, nawet jeżeli nie prezentowała się tak, jak być może chciałaby pokazać się światu. To znaczyło dla niego jeszcze więcej, bo przecież przed nim nie musiała udawać i nakładać wielu masek w postaci czy makijażu, czy sztucznego zadowolenia. Mogła być sobą w każdej - zarówno najlepszej, jak i najgorszej - wersji, a on i tak tracił dla niej głowę bardziej i bardziej, o ile to w ogóle było możliwe.
Owijając się ręcznikiem w pasie, nie zrezygnował z lubieżnego przesunięcia wzrokiem po kobiecej sylwetce. Błąkający się w kącikach warg Masona uśmiech jasno sugerował, że jego myśli znów skręciły w nieco mniej grzecznym kierunku.
Mimo to ruszył za Perrie do sypialni, choć sam nie przykładał tak dużej wagi do jej wystroju. Być może nie pasowało to do wykonywanego przez niego zawodu, ale znajdowali się na urlopie. Był skłonny odpocząć nawet od estetycznych walorów pewnych miejsc.
- Nie mamy? Mów za siebie. To w mojej sypialni jest naprawdę porządne. Może... Powinnaś wpaść i sprawdzić? - Nie miał pojęcia, czy istniał bardziej subtelny sposób na to, by zasugerować jej odwiedziny w pokoju, który Mason uznawał za swój, i porzucenie tego, który od jakiegoś czasu zajmowała ona, ale myśl o tym, że Perrie mogłaby zostać z nim w domu na dłużej była przyjemna i Mason zdecydowanie nie chciał wyrzucać jej z głowy zbyt szybko.
- To pewnie jedzenie. Przyniosę tutaj - zapewnił, kiedy po całym domku rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Alderidge nie pomylił się ani trochę, dlatego po zaledwie kilku minutach sypialnia wypełniła się aromatycznym zapachem wciąż ciepłego jedzenia, do którego doskonałym dodatkiem miało być wcześniej napoczęte wino. - Mam nadzieję, że nie straciłaś apetytu? - Wydawało mu się czy może faktycznie nadal temu pytaniu nieco bardziej dwuznaczny wydźwięk?
Nie wiedział. Pewny był za to tego, że zgłodniał jak wilk, dlatego po ułożeniu się na łóżku tuż obok Perrie, niemal od razu zajął się swoją porcją kolacji.
-
Roześmiała się, widząc spojrzenie mężczyzny sunące po jej ciele. Również nie omieszkała rzucić okiem na jego ciało, koniuszkiem języka zwilżając wargi rozciągające się w uśmiechu. Prezentowała się przy nim dyskretnie, niby przypadkiem rozciągając się czy schylając po część garderoby. Z wanny sięgnęła jeszcze swój kieliszek, upijając z niego wina w drodze do sypialni. Nie dbała o rozmazany makijaż czy o niedoskonałości w ciele. Wiedziała, że zmieniła się. Schudła, a na siłownię raczej nie chodziła. Nie wstydziła się jednak, bo widział ją nie raz w przeróżnych sytuacjach. Pomimo tej rozłąki, choć niedługiej, ale dość znacznej, czuła, że on wciąż ją pragnie. Taką jaką była.
Ułożyła poduszki pod zagłówkiem, podsuwając się wyżej i zatapiając w nich. Pościel pachniała świeżością; płynem do płukania o zapachu morza. I pomimo deszczu na zewnątrz, kropelek uderzających o wielkie okno, w środku panowało otulające ciepło. Niczego więcej nie potrzebowała. Niczego, poza silnymi ramionami Masona, które ponownie miały ją objąć wkrótce.
- Myślisz, że powinnam? – zerknęła na mężczyznę, nie powstrzymując delikatnego uśmiechu. Chciała tego – powrotu do ich wspólnej sypialni, do Masona i do czasów, w których mieli siebie. Już kiedyś była pewna, że złoży mu przysięgę o wspólnym życiu już na zawsze. Czy teraz miało być w końcu dobrze? Przesunęła dłonią po pościeli, rumieniąc się tym razem od emocji jakie ją oblały. Czuła się niemal jak nastolatka, która zaproszona zostaje na bal maturalny przez chłopca, w którym podkochiwała się od miesięcy.
Już otworzyła usta, by coś powiedzieć, gdy usłyszeli dźwięk dzwonka do drzwi. Odetchnęła głęboko, skinając głową, by poszedł odebrać ich kolację. Wsunęła wtedy stopy pod koc, upijając nieco wina. Musiała uważać, by za szybko nie uderzyło jej do głowy, dlatego też szybko odstawiła kieliszek na szafkę nocną.
- Nie straciłam apetytu – parsknęła, sięgając od razu po swoją porcję. Dopiero, gdy poczuła cudowne zapachy kolacji, zdała sobie sprawę jak głodna jest. Odsłoniła jednak przy tym nagie udo, by pokazać Masonowi, że apetyt ma wciąż i to nie tylko na jedzenie. Zerkała na niego często, zapamiętując tę chwilę na zawsze. W końcu zaczepiła go stopą, by spojrzał na nią i oderwał się na moment od jedzenia. – Prysznic przy twojej sypialni też jest lepszy. I tamta łazienka ma wannę. Nie miałbyś nic przeciwko, jeśli wynegocjowałabym połowę łóżka? Prawą stronę. Co ty na to? – zagaiła, odgarniając wilgotne kosmyki włosów za ucho. – Zresztą, nie rozpycham się w łóżku, nie kopię, czasem mogę jedynie spać na koalę… albo łyżeczkę, ale nie pierwszej nocy, więc czułbyś się bezpieczny. A taaak mnie plecy bolą od tamtego łóżka! – dodała, wzdychając przy tym teatralnie i uśmiechając się już szeroko, rozbawiona.
if you don't come and kiss me?
-
Perrie Hughes była przecież przeszłością. Bardzo chciał w to wierzyć, tak samo zresztą jak w to, że bez niego u boku miałoby jej być po prostu lepiej, szczególnie kiedy uwzględniał wydarzenia tamtego okropnego dnia, gdy wszystko rozsypało się jak domek z kart w zaledwie ułamkach sekund. Sądził, że postępował właściwie, że oddawał jej wolność, której pewnie pragnęła i na którą w pełni zasługiwała. Był przekonany, że chciała i potrzebowała skupić się na sobie, nie na żałobie, na smutku, na jego żalu i wyrzutach sumienia, z którymi przez długi czas nie potrafił sobie poradzić.
Teraz wiedział, że była jego wszystkim, a przyszłość w jasnych barwach malowała się tylko wtedy, kiedy ona była obok. Zniknęły negatywne uczucie, przeświadczenie, że był nieodpowiedni, winny całego zła, które ją spotkało. Ona wciąż trwała, wracała, była cierpliwa i łaskawa, jak miłość, którą go darzyła. Wierzył w jej słowa, w ciche wyznania, szepty, które docierały pozornie tylko do jego uszu, ale w rzeczywistości wypełniały go całego, zapełniając lukę, która powstała w jego sercu, kiedy Perrie odeszła.
- Myślę, że to byłoby wskazane - przytaknął krótko, a kąciki jego warg drgnęły w uśmiechu. Krótkim, ale zawadiackim, takim, który doskonale znała i który przywołać potrafiła chyba tylko ona. Teraz, gdy znów poczuł, jak to było mieć ją tak blisko, nie zamierzał zrezygnować z kolejnych okazji, nawet jeżeli ich stworzenie wiązałoby się z niekoniecznie pasującymi do ich wieku zagrywkami i słownymi przekomarzankami.
- Straszna z ciebie kokietka, Hughes - burknął, gdy zrozumiał, do czego dążyła i jak chętnie pozbyłaby się swojego obecnego ubrania. Nie miał nic przeciwko, ale jednocześnie nie byłby sobą, gdyby się z nią nie podroczył. - Ale pozwolisz, że najpierw zajmę się jedzeniem. Jest gorące tylko przez chwilę - westchnął w udawanym żalu, jak gdyby nad tym, że temperatura jedzenia była dużo mniej intensywna niż ta, którą Perrie prowokowała swoją obecnością. Robił to z pełną świadomością i biorąc pod uwagę możliwość otrzymania ciosu jakąś poduszką, ale niosący się po sypialni śmiech miał uświadomić kobiecie, że tylko sobie żartował i że wcale nie stawiał kolacji ponad nią.
- Jak się śpi na koalę? - zagaił poważnie, nie do końca potrafiąc zobrazować sobie wspomnianą przez nią pozycję. Jak dla niego mogła jednak spać jakkolwiek, byle obok niego i byle po swojej stronie łóżka, choć pewnie nie miałby nic przeciwko, gdyby przetoczyła się na tę jego i znalazła bliżej. - Twarda z ciebie negocjatorka. O ile dorzucisz sobotnie śniadania do łóżka, to jestem skłonny cię do niego wpuścić. Ale bez psa. Wiem, jak się to skończy. Kilka nocy spędzimy we troje, a potem się zmówicie i wygonicie mnie na podłogę albo, co gorsza, do jej legowiska - skwitował, celując w Perrie widelcem, aby wiedziała, że jego miłość miała granice, a te kończyły się gdzieś w momencie, w którym miałby się nią dzielić z kimkolwiek - nawet z psem.
-
Wciąż ją kochał, a ona kochała jego – czy mogła prosić o więcej? Już prawie pogodziła się z faktem, że nie zostaną rodzicami, ale może to jest jeszcze przed nimi? Może uda im się? Na ten moment jednak chciała poczekać i odbudować ich relację, która była chwilowo ważniejsza niż sprowadzenie dziecka na ten świat. Chciała, aby ich związek był niezniszczalny jak zdecydują się po raz kolejny zostać rodzicami. O ile w ogóle zapragną znów tego, co wtedy, gdy już pogodzili się z wpadką.
Uśmiechnęła się, zadowolona z jego słów i skinęła głową powoli. Nie chciała tak szybko dać mu satysfakcji, jakby znów byli nastolatkami, co studiują i użerają się z profesorami, imprezami i rówieśnikami. Zarumieniła się jednak, bo wiadomość o powrocie do sypialni była dla niej kolejnym spełnieniem marzeń i ucieleśnieniem wszelkich marzeń, które snuła odkąd się rozstali.
- Oooch? Czujesz to? Powiało chłodem ode mnie – burknęła, jednak z trudem ukrywała rozbawienie, zwłaszcza jak zaczął się śmiać. Dała mu kuksańca z pięści w ramię, siląc się, by chociaż w niewielkim stopniu go zabolało i nie naśmiewał się z niej jeszcze bardziej. Przysunęła się do niego bardziej wraz ze swoją porcją kolacji i ostentacyjnie zaprezentowała swoje nagie udo, wzdychając przy tym teatralnie ciężko.
Tym razem spojrzała na niego oburzona, że nie zna bądź nie pamięta tej wygodnej pozycji do spania. Ściągnęła brwi, przyglądając mu się z pewnym zawodem. Och, kochanie! Musiała mu wiele przypomnieć, więc zaczęła od wytłumaczenia koali.
- Ty śpisz na plecach, a ja zarzucam wtedy nogę na twoje biodra i obejmuję ciasno, że masz ograniczone ruchy aż do białego rana, ale mi jest wygodnie – uśmiechnęła się szeroko, zadowolona na samą myśl, że właśnie tak będą razem spali już wkrótce. Ta radość jednak ulotniła się wraz z jego kolejnym żądaniem. – Śniadania do łóżka? Oj nie, nie wiem, to chyba za wiele. Ale z Madi to na spokojnie, nie wygonimy cię do legowiska, bo ona od początku nie śpi w łóżku. Szykowałam się na twój powrót. Zresztą, wyobrażasz sobie? Jakbyśmy chcieli kochać się, a ona siedziałaby w nogach i gapiła się? – parsknęła śmiechem, na moment zasłaniając usta dłonią w zawstydzeniu. Nie chciała też dzielić się Masonem, więc świetnie się składało, że wymaganie mieli podobne. Musiała jednak jeszcze wynegocjować lepsze warunki jeśli chodziło o sobotnie poranki.
if you don't come and kiss me?