WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Od kiedy Joseph został przeniesiony do prywatnej kliniki, zapewne wszyscy starali się go odwiedzać w miarę regularnie. Kiedy dzisiejszego dnia cała rodzina się zebrała, by z nim posiedzieć, włączając w to Nicka, który przecież był dla niego jak brat, Connie wymknęła się na kilkanaście minut. Ostatnimi czasy co prawda bywało między nimi różnie - kiedy się wydało, że Cons i Alex się całowali, zapewne Nick się trochę na nią wkurwił, ale... Przetrwali to i znowu było dobrze - na tyle, że niebawem chcieli się zacząć starać o dziecko. Czego Nick nie wiedział to to, że zanim zaczęli się starać, to wpadli. Parę dni temu zrobiła test ciążowy - widziała już pierwsze symptomy - nie mogła patrzeć na czekoladę pod każdą postacią i wymiotowała niemal po każdym posiłku. Dlatego właśnie umówiła się do ginekologa i miała teraz w torebce zdjęcie usg. Co prawda była nieco przerażona - bo przecież było wcześnie i mieli zacząć się starać za miesiąc czy dwa, ale z drugiej strony... Może to i lepiej? Tak czy siak, kiedy już wyszli z sali, zatrzymała się na chwilę, bo trochę nie mogła wytrzymać.
- Właściwie to muszę ci coś powiedzieć - zaczęła powoli, zaciskając dłoń na dłoni ukochanego i powoli zaczęła grzebać w torebce, ale jak na złość - USG przepadło wśród gazu pieprzowego, noża sprężynowego i masy innych szpargałów, które nosiła. - Kurwa, akurat teraz nie mogę znaleźć... - mruknęła pod nosem, westchnąwszy głęboko i spojrzała mu w oczy, ujmując jego twarz i w końcu rezygnując z pokazywania mu czegokolwiek.
- Chodzi o to, że... - zaczęła bawić się jego palcami, ale w tym momencie usłyszała strzały. Kurwa co? Skąd strzały w szpitalu? W prywatnej klinice w dodatku? Bez sensu, kompletnie bez sensu.
-
– Hmm? – zatrzymał się, obserwując jej starania odnośnie wygrzebania czegoś z torebki z wyraźnym rozbawieniem. – Mówiłem Ci, że powinnaś mniej gówien tam nosić. Wasze torebki to jak wielkie worki, kurwa – zaśmiał się, nieco jednak poważniejąc gdy złapała go za twarz. Odrobinę się pochylił, kładąc dłoń na jednej z jej dłoni i zmarszczył czoło. – Wszystko dobrze? Ostatnio jesteś jakaś zdenerwowana – zapytał, patrząc na nią czule, z wyraźną troską. Jednak dźwięk strzałów sprawił, że mimowolnie przyciągnął ją do siebie mocno, ramionami oplatając szczelnie jakby to miało pomóc. Pewnie podciągnął ją pod jakąś ścianę.
– Masz broń, prawda? – zapytał cicho. On miał. Ale wiedział, że coś jest nie tak gdy nagle wymijali ich ludzie biegnący z krzykiem. – Pójdę sprawdzić co się dzieje – od razu o czym pomyślał to Joe – jego wewnętrzna intuicja podpowiadała mu, że do prywatnych klinik nikt tak po prostu nie wpada z bronią, nie?
-
– Wcale nie mam tak dużo rzeczy, ej! – zaprotestowała natychmiast i przygryzła dolną wargę, zerkając na ukochanego. – Poza tym mam tutaj wszystko, co niezbędne do życia, Nicky – dodała z czułością, patrząc mu w oczy. Kiedy się tak pochylił, spojrzała mu w oczy z miłością.
– Jestem z tobą, oczywiście, że wszystko dobrze. Najlepiej na świecie – powiedziała cicho i nie mogąc się powstrzymać, pocałowała go delikatnie, ale bardzo czule. – Chodzi o to, że będziemy… – urwała, bo w tym momencie jednak poczuła jego ramiona wokół swojego ciała i pod plecami poczuła ścianę. Pokiwała powoli głową.
– Mam – powiedziała cicho, od razu odnajdując w torebce pistolet – na to pewnie akurat miała osobną przegródkę. Odetchnęła głęboko i przygryzła dolną wargę, ale gdy powiedział, że pójdzie sprawdzić co się dzieje, miała ochotę iść z nim. Jak zawsze. To był jej instynkt, bo przecież zawodowo się zajmowała podobnymi akcjami, ale… dziecko.
– N…Nie. Chodźmy stąd – poprosiła, mając nadzieję, że posłucha, chociaż nie miała nadziei, że faktycznie tak będzie, dlatego przyciągnęła go do siebie za koszulkę, którą miał na sobie i pocałowała, cholernie namiętnie i czule jednocześnie.
– Jeśli musisz tam iść, to masz sobie nie dać nic zrobić, dobrze? Kocham Cię, Farewell i masz być ostrożny, tym bardziej, że nie masz kamizelki… - mówiła wyraźnie zdenerwowana, bo jednak ta cała sytuacja sprawiła, że zachciało jej się wymiotować z nerwów. Naprawdę miała cholernie złe przeczucia.
-
– To dobrze – powiedział cicho, czując jak napinają mu się mieśnie. Nie miał bladego pojęcia co było powodem strzałów ani kto przede wszystkim, ale to wszystko wyglądało okropnie szczególnie, że nie był to pojedynczy wystrzał – słychać było całe serie i jakoś mimowolnie go to przeraziło, szczególnie dlatego, że Constance była obok i umówmy się, że nie chodziło wcale o to, że by się nie obroniła. Po prostu się martwił.
– Nie, nie, nie. – wymamrotał, wyciągając broń zza paska i odbezpieczając ją. – Jackson tam jest. Alex. I Joe. Muszę sprawdzić – musiał, nie było innego wyjścia. – Chris i Rosie są pewnie przy samochodzie, idź do nich – dodał, bo Richards i Russell wyszli pewnie pierwsi i mieli faktycznie na nich poczekać. Kiedy jednak Constance go pocałowała, odwzajemnił pocałunek kierowany jakimś dziwnym poczuciem, że coś jest nie tak – nie wiedział co to za uczucie, ale narastało w nim z każdym kolejnym strzałem. Wplótł na chwilę palce w jej włosy i gdy usłyszał jej słowa, odetchnął.
– Kocham Cię – powiedział, siląc się na spokój i wysunął dłoń z jej włosów by ująć jej twarz. – Będę ostrożny. Okej? Tylko nie rób nic głupiego. Znajdziemy Chrisa i Rosie, pojedziesz z nią, a my niedługo przyjedziemy, dobrze? – szeptał, widząc jej zdenerwowanie i chcąc ją po prostu uspokoić.
-
– Nick… – zaczęła, wyraźnie zdesperowana, chcąc, żeby poszedł z nią, ale faktycznie. Był Jack. Alex. Joe. Wiedziała, że ich nie zostawi. – To jedna z wielu rzeczy, za które cię kocham – to prawda. Jego lojalność i odwaga zawsze jej imponowały, nawet jeśli wolała, by w tym momencie po prostu się z nią ukrył przed kulami. Uśmiechnęła się, gdy odwzajemnił jej pocałunek. Było w tym wszystkim coś trochę desperackiego. Odetchnęła głęboko, gdy się od niej odsunął.
– Ja Ciebie też – wyszeptała, patrząc mu w oczy. – A ty się nie daj trafić. Obiecujesz, że niedługo będziesz? Zrobię coś dobrego na kolację. No… Zamówię. Ale upiekę coś pysznego – mówiła trochę od rzeczy, wyraźnie nerwowo, cholernie potrzebując jego bliskości, bo najzwyczajniej w świecie się bała. O niego i o maleńką istotkę, która powoli się w niej rozwijała. – I muszę ci coś powiedzieć, kiedy wrócisz, dobrze? – spytała jeszcze, splatając ich palce ze sobą, mając właściwie ochotę położyć jego dłoń na swoim jeszcze płaskim brzuchu. Wiedziała, że się ucieszy, dlatego nie chciała mówić mu tego teraz, wśród świszczących niedaleko kul…