WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Tenisista - wyjaśnił, nie żywiąc urazy, a nawet przyozdabiając odpowiedź uśmiechem. Chociaż w Rolexie może powinni się zastanowić czy jego twarz jest rzeczywiście na tyle rozpoznawalna, żeby reklamować nią ich produkty. - Jest tu jeszcze kilku golfistów i jeden dżokej, chyba. I oczywiście grupka tenisistów. - wymienił sportowców którzy raczej nie byli w kręgu jej zainteresowań. Jego brwi drgnęły lekko, kiedy kontynuował przekornie po chwili - Mogę ci nawet wskazać którzy to, jeśli miałabyś ochotę ich ominąć, bo Wy - uniósł kieliszek, jak gdyby wskazywał nim rozmówczynię - chyba nie chodzicie na takie imprezy ze względów towarzyskich...? A może - dodał jeszcze - chciałabyś rozszerzyć specjalizację?
Upił łyk szampana wciąż poświęcając czas na lekką rozmowę z dziennikarką niezwiązaną z tenisem, bo dla niego biznes był zwykle małą częścią podobnych spotkań. Wystarczyło uścisnąć kilka dłoni, ustawić się do paru zdjęć i najlepiej wypić z jakimś ważniakiem wódkę, bądź whisky, a resztę wieczora spędzał na zabawie. No, przynajmniej tak to kiedyś wyglądało, kiedy jeszcze picie w modnym klubie było jedną z lepszych rozrywek, a konsekwencje imprezowania nie były tak poważne.
Do sali na wózku wjechała gablota z gwiazdą wieczoru. Zegarek pokryty był złotem czy wysadzany diamentami - bez różnicy w oczach Logana. Jego zawrotnie wysoka wartość sprawiała, że nie nadawał się na kort. Zresztą, pewnie nawet cacuszko już nigdy nie opuści miękkiej poduszeczki, na której Rolex prezentował się zebranym bliżej gościom. Kilka osób już podeszło do szklanego sześcianu, żeby przyjrzeć się lśniącym szczegółom.
- Zainteresowana?
-
-Osób z wyścigów też jest kilka. W końcu Rolex oficjalnie odmierza czas na wyścigach-zauważyła, jakby tłumacząc swoją obecność w tym miejscu. W końcu ten sponsor kojarzył się z innymi dziedzinami sportu. Choć prawdą pewnie było to, że gdyby Gabi nie była miejscowa, to raczej nie dostałaby zaproszenia na ten event, a tak stwierdzono, że skoro dzieli ją krótka jazda taksówką, to mogą ją zaprosić, bo inni, zlokalizowani w innych częściach kraju, mogą być zbyt leniwi, aby przyjść na tą imprezę.
-Ja raczej nie piszę o takich rzeczach, ale jak wiadomo, artykuły o tym, kto po pijaku podrywał kelnerkę zawsze się pojawiają-wzruszyła ramionami. Pytanie, czy tekst pojawi się na pudelku, czy na jakimś bardziej branżowym portalu, na przykład tłumacząc tym wybrykiem gorszą passę zawodnika.
-Tato wychował mnie na zapachu palonej gumy i benzyny, obawiam się, że na korcie tenisowym mogłabym się nie odnaleźć-zaśmiała się. To był sport dla wyższych sfer, od kibiców też wiele wymagano, siedzenie w ciszy, klaskanie tylko w odpowiednich momentach.... Totalnie inne od kibicowania samochodom, gdzie można się drzeć, bo i tak silników się nie przekrzyczy.
-Nie moja bajka, totalnie-powiedziała, bo ten zegarek to była totalna sikora. Wielki, ciężki i drogi. Cóż, ona wolałaby za taką kwotę kupić sobie nowy samochód, częściej by używała i do większej ilości par butów by jej pasował. Jednak gadżet ten prezentował się ładnie, imponująco wręcz. Pewnie zostanie założony raz, na jakieś rozdanie nagród i będzie dogorywał w sejfie. Cóż, taki już los przesadnie drogich akcesoriów.
-
Nie był już taki, zdecydowanie lepiej się kontrolował, a z racji odniesionej kontuzji tym bardziej unikał dziennikarzy. Już dwie osoby próbowały wyciągnąć od niego komentarz dotyczący powrotu na kort. Może nie powinien się jeszcze pojawiać na imprezach branżowych.
- Każdego kręci co innego - pokiwał głową, nie naciskając. Wiedział dobrze że tenis nie jest dla wszystkich, bo nie był na tyle zaślepiony miłością do ukochanej dyscypliny, by ignorować ludzkie preferencje. - Zainteresowanie samochodami to jakaś rodzinna spuścizna, hm? Twój ojciec też działa w tym zawodowo?
Wybuch śmiechu rozlegający się przy gablocie niemal zagłuszył słowa dziennikarki, skutecznie jednak przyciągając uwagę Logana, więc ponownie spojrzał w kierunku wystawionego zegarka. Na linii wzroku pojawił się znajomy tenisista, który pomachał do Shepherda. Wiedział że ten ma słabość do gadżetów.
Logan zmarszczył na chwilę nos, jakby się mocno zastanawiał, po czym odstawił kieliszek na tacę przechodzącej obok kelnerki. - Za to moja, jak najbardziej. Miło było poznać, Gabi. Baw się dobrze - uśmiechnął się do niej, klepnął przyjaźnie po ramieniu na odchodne i odwrócił się żeby dołączyć do kumpla, z którym przez chwilę dokładnie omówili błyszczące z poduszeczki cacuszko, a później napili się przy barze, gdzie Logan umiejętnie zbywał niewygodne pytania, bo z powodu wzajemnej sympatii sportowców, nie były zbyt natarczywe. Gdyby nie dołączył do nich George Prowley, z którym Shepherd przez ostatnie lata, delikatnie mówiąc, nie dogadywał się, może jego humor dopisywałby przez resztę wieczora.
Półtorej godziny później
Siwe wstęgi dymu wiły się leniwie nad rozrzarzoną końcówką papierosa. Logan potarł oko kciukiem i wypuścił wolno powietrze wpatrzony w rząd budynków ogradzający drugą stronę ulicy, przez tych parę minut ciesząc się samotnością wolną od wszelkich niewygodnych tematów czy męczącego towarzystwa. Czy aż tak się zmienił? Wydawało mu się, że pomimo boleśnie dłużącej się przerwy od grania na korcie, w rzeczywistości nie minęło aż tyle czasu, by wytłumaczyć to dziwne wrażenie nie pasowania.
Nie czuł się częścią tego świata, drażniąco odstawał, choć nie wyglądało, by wiele osób podzielało jego zdanie, ale kiedy przedstawił się blondwłosej dziennikarce jako tenisista, niewygodne pytanie czy wciąż nim był zaszczepiło się na skraju umysłu domagając się odpowiedzi.
Był zmęczony.
-
-Mój ojciec jest mechanikiem, takim zwykłym, ale od zawsze interesował się motosportem. A że samotnie mnie wychowywał, to jak chciał pojechać na wyścig, to musiał mnie zabrać ze sobą-zaśmiała się. Taka była prawda, poniekąd nie miała wyboru, bo była za mała. A jak miała wybór, to przekładała taki wyjazd ponad wszelkie dziewczyńskie nocowania. Co nie znaczy, że była chłopczycą, broń boże. Jednak cała historia była długa i chyba nie warta opowiadania w tym momencie.-Jasne, baw się dobrze-powiedziała, gdy ten postanowił się pożegnać z nią i porozmawiać z innymi. Blondynka uśmiechnęła się, odłożyła pustą szklaneczkę na bar. Nie musiała długo szukać, gdy zauważyła kolejne osoby, z którymi chciałaby zamienić kilka słów. A kilka słów przerodziło się w długą i serdeczną rozmowę przy kilku drinkach, obietnicę spotkania na następnym wyścigu i tak dalej.
Nawet nie wiedziała, kiedy minęło pół nocy i kobieta zdecydowała się wrócić do domu. Poprawiła torebkę na ramieniu i pożegnała się ze znajomymi. Gdy przekroczyła próg klubu, poczuła pociągnięcie za łokieć ręki, w której trzymała telefon i chciała zamówić ubera. Nie przestraszyła się, ale na pewno ją to zaskoczyło. Wcale nie uspokoiła się, gdy zobaczyła kto to jest. A mianowicie Colton, kierowca, z którym rozmawiała na samym początku imprezy, gdy ten był jeszcze trzeźwy.-Ej, lala. Gabi, słoneczko. Odwieźć Cię? Mam tu pokój w hotelu niedaleko...-zaczął lekko bełkotać. Najgorsze, co mogło ją spotkać, narąbany typ, który sądził, że jest pępkiem świata i każda kobieta chce się z nim przespać. A jego zainteresowanie to było błogosławieństwo.-Nie dzięki.-odpowiedziała krótko, próbując się wyrwać.
-
Gdy drzwi znowu się otworzyły, a z klubu wyszła niedawno poznana dziennikarka Logan przelotnie na nią spojrzał rozpoznając ją po sylwetce. Stał nieco z boku, z plecami przyklejonymi do stylowo chropowatej ściany pociągniętej czarną farbą pozwalając minutom ulatywać z dymem. Jednak drobne zamieszanie ściągnęło jego spojrzenie z powrotem na kobietę i nieznanego mężczyznę, który trzymał ją za łokieć.
Blondynka wydawała się być w stanie poradzić sobie z bełkoczącym kierowcą, ten też nie zrobił póki co niczego wybitnie groźnego dla dziennikarki. Musiała mieć już nie raz do czynienia z facetami, których myśli mniej zajmowało to czy ona sama jest nimi zainteresowana, od tego jak bardzo pragnęli jej w swoim łóżku. Zapewne często odganiała się od zamroczonych namiętnością adoratorów, prawdopodobnie mając już w tym niemałą wprawę. A Logan nie posiadał tej wewnętrznej potrzeby do pakowania się w środek wszelkich konfliktów, także gdy dotyczyły przedstawicielek płci pięknej. Jako młody chłopiec nie fantazjował o zostaniu rycerzem i przyrzeczeniu wierności i ochrony pięknej księżniczce, i choć był w stanie poświęcić się dla najbliższych, nie przed każdą niewiastą rzucał się na kolana, zwłaszcza, gdy uważał że nie ma takiej potrzeby. Co innego gdyby pijany kierowca przyparł przerażoną dziennikarkę do ściany, albo siłą próbował wciągnąć do samochodu. Jednak...
Skoro już zauważył scenkę, która równie dobrze mogła rozwinąć się w nieprzyjemnym kierunku, a wokół chwilowo brakowało ludzi, którzy ewentualnie mogliby zareagować, zaciągnął się ostatni raz papierosem i zdecydował przypomnieć casanovie, że powinien powstrzymać zapędy.
- Hej Gabi, zbierasz się już? - wcisnął papierosa w metalową płytkę przy śmietniku, wyrzucił peta i podszedł do pary, posyłając uśmiech do blondynki. - Przynajmniej przechodząc rzuciłaś okiem na zegarek czy rzeczywiście pogardziłaś taką błyskotką? - zażartował, niemal zupełnie ignorując jej towarzysza, obrzucając go jedynie pobieżnie spojrzeniem.
-
Moreno miała już niestety, pewne doświadczenia z pijanymi kierowcami. A zwłaszcza tym, a szczerze mówiąc, większość naprzykrzała się w pełni świadomie. Nie mogła powiedzieć, że czuła się molestowana, czy naprzykrzali się oni naprawdę boleśnie, ale zdecydowanie tego nie lubiła. Nie cieszyła się takim zainteresowaniem, nie łechtało to jej ego i tak dalej. -Colton, spadaj-mruknęła. No, może powiedziała na głos, ale nie było słychać w tym poirytowanie. Naprawdę trzeba było być troglodytą, aby sądzić, że takie zachowanie może się spodobać jakiejkolwiek kobiecie. Nawet takiej, która woli zapach palonej gumy od chanel no 5.
-Tak, to już pora na mnie-uśmiechnęła się do Logana, lekko, lecz wyraźnie wyszarpując swoją rękę z objęć mężczyzny.-Oczywiście, że spojrzałam, choć musiałam wyciągnąć okulary przeciwsłoneczne. Mogę fajkę?-zapytała. Oczywiście, że nie paliła, ale chciała dać do zrozumienia, że woli rozmowę z Loganem, a nie Coltonem.-Pa Colt-uśmiechnęła się jeszcze do niego, odwracając się z powrotem do dziennikarza, którego niedawno poznała. Pech chciał, że kierowca chyba był zbyt pijany (lub głupi - zdecydowanie to) aby tą delikatną sugestię zrozumieć.
Na całe szczęście nie należał do cierpliwych osób, więc postał chwilę, czekając aż Gabi wypali papierosa, ale znudziło mu się i zanurkował z powrotem do klubu. -Uff... Poszedł sobie. Dzięki-powiedziała kaszląc, bo nigdy nie paliła. Zatrzymała taksówkę jadącą po ulicy i wskoczyła do niej.
/zt x2
programista
narzeczony jordany
columbia city
Gdyby po trzydziestu trzech latach życia i trzydziestu trzech latach doświadczeń, Chet Callaghan miał wskazać jedną rzecz, która sprawiała, iż czuł się on obecnie szczęśliwym człowiekiem, byłby to: spokój. Nie święty spokój; ale błogi, niezmącony spokój, jaki odczuwał, będąc przy Jordie: spokój w głowie oraz spokój ciała, nieustannie dotąd głodnego destrukcji, posmaku krwi w ustach i trucizny, którą toczyło od środka wprost do własnych żył. Nie przypuszczał, że to właśnie Jordana okaże się dla niego ukojeniem, jakiego potrzebował; a potrzebował jej bardziej, niż zapewne ona sama zdawała sobie sprawę. I ta świadomość - tego niezdrowego przywiązania, tak silnego, że w jednej chwili cały jego świat zamknął się w jednej osobie - na równi z odczuwaną otuchą, momentami wręcz bruneta przerażała. Na wskroś. I sam chyba nie wiedział, co z tym począć - dlatego z jednej strony trzymał się desperacko tych wszystkich błogich poranków u boku ukochanej kobiety, tych wspólnych popołudni wypełnionych słodkim, kanapowym lenistwem, i tego, że po raz pierwszy miał do czego i do kogo wracać; a z drugiej strony obawiał się w tym ugrzęznąć. Obawiał się, że Jordana ugrzęźnie razem z nim i że mając siebie nawzajem, zgubią jednocześnie siebie samych. Zgubią nie tylko swoją spontaniczność i chęć doświadczania wspólnie nowych rzeczy, ale finalnie także i ten spokój, jaki posiadali, będąc razem, i który doceniali tym bardziej, tracąc się na moment z oczu - czy to w pracy, czy wśród ludzi - tylko po to, aby tym chętniej znów się odnaleźć i znów wrócić do domu, by na koniec dnia położyć się w jednym łóżku i usnąć w swoich ramionach. Dzisiejszego wieczoru Chet nie zamierzał jednak tracić jej z oczu - choć wśród kolorowych, migających świateł i tłumu bawiących się ludzi, oraz przy głośnej, odbijającej się echem gdzieś pod czaszką muzyce, to nie byłoby wcale trudne. Nietrudno także odgadnąć, że tego typu miejsca były bliższe pannie Halsworth, aniżeli samemu Chesterowi, któremu, o ile zdarzało się odwiedzać takie przybytki, tak pląsanie na parkiecie uważał już za coś mężczyźnie po trzydziestce zupełnie nieprzystającego - inaczej niż upijanie się czy okazjonalne uczestniczenie w barowych bójkach, najwidoczniej. I tak naprawdę dopiero znajomość z młodszą o dekadę Jordie sprawiła, że brunet przestał patrzeć na siebie i na to, co robił, w takich kategoriach; bo przy niej robił wiele rzeczy, które teoretycznie nie przystawały, i szczerze: czuł się z tym bezwstydnie, kurewsko dobrze. Czuł się kurewsko dobrze wtedy, kiedy w środku dnia, po intensywnym maratonie wylegiwał się z nią beztrosko w wannie; kiedy rano szedł skacowany do pracy po tym, jak ubiegłej nocy spijał słodkie drinki z jej bajecznie jędrnych piersi; kiedy o świcie wskakiwał z nią nago do jeziora; i kiedy z kępką jej włosów w garści pozwalał, aby dla jego przyjemności obcierała sobie kolana w sklepowej przymierzalni. Ale przede wszystkim czuł się dobrze, mogąc sprawić, aby i ona czuła się z nim spełniona oraz szczęśliwa. Nie tylko zaspokajając jej ciążowe zachcianki czy rozpieszczając ją drobnymi, miłymi gestami; ale także umożliwiając jej połączenie bycia jego narzeczoną z byciem Jordie: ze spotykaniem się z rodziną oraz przyjaciółmi, i ze spędzeniem wieczoru w głośnym, zatłoczonym klubie, które tak chętnie odwiedzała zanim zaszła w ciążę. Była to zaledwie jedna z wielu rzeczy, jakie Chet jej odebrał - i chociaż wierzył jej, gdy mówiła, iż nie żałowała takiego obrotu spraw, to nie chciał, żeby rezygnowała z czegoś, co sprawiało jej radość. A tym z pewnością była dobra zabawa w towarzystwie znajomych - z którymi Chet nie rozpoczął zbyt dobrze tej relacji, bo od złamania nosa paru jej kolegom, ale przez wzgląd na Jordanę - pragnął i to naprawić. Przynajmniej do pewnego stopnia: nie zamierzał się z nimi kumplować, ale wspólne wyjście, na trzeźwo, do lokalu, gdzie - poza wynajętą lożą, do której nie docierała aż tak głośna muzyka - rozmowa była znacznie utrudniona, wydawało się być dobrym pomysłem. Nawet jeśli zapewne niewiele ciężarnych kobiet spędzało swój czas w podobny sposób; ale z drugiej strony, chodzenie na imprezy zamiast do szkoły rodzenia wydawało się być najzupełniej podobne do Jordany Halsworth. Na wszystko z pewnością jednak przyjdzie jeszcze pora. Póki co Chet pragnął rozerwać się nieco po całym tygodniu pracy, i chociaż zwykle nie utożsamiał tego rodzaju rozrywki z tańcem, to kiedy po paru bezalkoholowych dla nich drinkach Jordie zaproponowała, aby ruszyli na parkiet - nie oponował. Pozostanie przy stoliku z paroma jej znajomymi, robienie dobrej miny do takiej-sobie gry, i gapienie się, jak sama bujałaby bioderkami, czekając, aż jakiś frajer postanowi do niej dołączyć - bo to byłoby nieuniknione - nie było zbyt kuszącym scenariuszem, zwłaszcza że Chet nie umiałby bezczynnie patrzeć, jak ktoś inny dobierał się do jego kobiety, nawet gdy skutecznie oznaczył ją nie tylko pierścionkiem zaręczynowym, ale i zaokrąglonym już nieco brzuszkiem, który wciąż jednak łatwo było pomylić z takim po obfitej kolacji. Ale gdy kołysali się we dwoje we własnym, wspólnym rytmie, z dudniącą w uszach muzyką, niby zespoleni w jeden, nierozerwalny organizm pośród dziesiątek innych; gdy jego dłonie błądziły niespiesznie po kobiecym ciele, a ciepły oddech osiadał ciężko na jej, nęcącej przyjemnie nozdrza nienachalnym zapachem perfum, szyi - Chet nie dotykał jej tak, jak dotykał ciężarną narzeczoną; nie tak, jak miało to zazwyczaj miejsce, gdy przytulał się do jej ciążowego brzuszka, wiedząc już, że Jordie nosiła tam jego syna. Dzisiaj dotykał ją jak przede wszystkim kobietę, której pragnął; jego dłońmi - od kilku dni tęskniącymi próżno za znajomym ciepłem i miękką fakturą jej skóry - nie kierowała czułość, lecz prymitywne pożądanie: niezaspokojone, wzbierające w nim gdzieś w środku, a banalnie teraz rozniecone sposobem, w jaki Halsworth ocierała się zmysłowo o jego ciało w tańcu, i widokiem wciąż-idealnej, choć nieco odmienionej ciążą sylwetki, opiętej w podkreślającą cudowne krągłości, pobudzającą męskie zmysły sukienkę, tak odmienną od wygodnych dresów, w jakich Chet oglądał ją ostatnio niemal na co dzień, gdy i on sam występował w domu w podobnym wydaniu. Bo decydując się na zamieszkanie razem, decydowali się również na takich siebie: nie tylko na nią w kusej sukience czy niego w idealnie uprasowanej koszuli, w jakich byli obecnie z pewnością w stanie przyciągnąć niejedno spojrzenie, mimo że ich własne wpatrzone były wiernie tylko w siebie nawzajem. Może więc rzeczywiście ich miejsce było już na kanapie w domu, a bardziej pasującą do nich rozrywką byłaby podwójna randka z parą wspólnych znajomych w jakimś spokojniejszym lokalu; ale na dobrą sprawę nie byłby to też pierwszy raz, kiedy wyłamywali się ze schematu, żeby zrobić po swojemu. I jak dotąd prawie zawsze im się to sprawdzało. - Co ty na to, żebyśmy się stąd wymknęli? Nie mogę się doczekać, żeby zdjąć z ciebie tę sukienkę - oznajmił bezceremonialnie - ale to nie był żenujący podryw, kiedy mówił to swojej narzeczonej, prawda? - wprost do jej ucha, zaczepiając o nie delikatnie zębami i obejmując od tyłu jej ciało, z dłońmi prześlizgującymi niecierpliwie w górę jej żeber, by zatrzymać się tuż pod jej piersiami; niebaczny na tych wszystkich, otaczających ich ludzi, zbyt pochłoniętych tanecznym amokiem, aby wśród ogłuszającej muzyki zwrócić uwagę na cokolwiek, co działo się obok. A on - czekał na to nie tylko odkąd znaleźli się w tym klubie; nie tylko odkąd jeszcze przed wyjściem obserwował ją z boku, gdy poprawiała przed lustrem swój makijaż. Tym razem Jordie kazała mu czekać znacznie dłużej i to oczekiwanie powoli doprowadzało go do szaleństwa.
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city
mama na pełen etat
i narzeczona Chet'a
columbia city
programista
narzeczony jordany
columbia city