WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img class="arielgifpost" src="https://i.imgur.com/3VWZiBg.gif"> Łomot - w jej głowie, w jej sercu. Huk potężny, grzmot dudniący, a ona przy tym taka spokojna lecz pozornie jedynie. Prawdę mówiąc chyba naprawdę aktorką zostać powinna i kto wie, może nawet załapałaby się do czegoś z wyższej półki? Dorobek w postaci roli (głównie tych życiowych) miała ogromny, kto by się tam patrzył na kontrakty! Choć i ten miała jeden, ale czy rola pogodynki się liczy? Mniejsza o to, wcale nie planowała zostać aktorką z zawodu, a tym bardziej życiową - w końcu zawsze należy sobą być. Podobnie nie planowała zostać przyrodnią siostrą, czy też poznać własnego ojca. Życie zweryfikowało wiele spraw, a ona czuła się tak jakby kupiła bilet na niewłaściwą karuzelę, która teraz nie przestaje się kręcić.
Halo, czy ktoś może to zatrzymać?!
Nikt nie mógł, ona również nie potrafiła. Co jej pozostało? Czekanie, aż sama - kiedyś może - zatrzyma się? Czy może oswojenie się z tym, że życie to właśnie taka ciągła karuzela, napędzana kolejnymi zdarzeniami i pozostaje liczyć na to, że kiedyś zwolni i będzie można czerpać przyjemność z tej przejażdżki?
Ostatnio nie było przyjemnie. Emocjonalnym rollercoasterem okazało się napisanie krótkiego listu (właściwie notki zawierającej miejsce, datę i godzinę spotkania) do ojca, nie mówiąc już o spotkaniu z nim, które poprzedzone było szokujący odkryciem, kiedy to okazało się, że siostry swoje zna i wcale daleko szukać ich nie musi. Nie wiedziała co przerażało ja teraz bardziej - fakt, że przy okazji poszukiwań ojca poznała siostry (choć pierwotnie wcale tego nie planowała) czy to, że się z nimi zaprzyjaźniła i teraz nie bardzo wie, jak przedstawić sprawę, by nie zostać źle zrozumianą.
Ostatnie noce skupiały się na analizie, nie tylko rozmowy z ojcem, ale też tego jak poczułaby się na miejscu Sao. Oszukana? Prawdopodobnie, ale to nie tak! - przeczył cichy głosik w jej głowie, problem w tym, że tego nikt nie wiedział, prócz niej samej. Nie miała pojęcia, że rodzina Hughes to poniekąd jej "rodzina", ale była przekonana, że w jej nieświadomość nikt jej nie uwierzy. Musiała jednak spróbować, musiała z nią porozmawiać.
I kiedy w końcu zebrała się na odwagę…
...jej już nie było.
Zapadła się pod ziemię, a miała być pierwszą, z którą porozmawia. Może nawet jedyna, ale z pewnością pierwszą. Jej nieustępliwe telefony wciąż bez odbioru. Jej nagrywane wiadomości, wciąż nie odsłuchane. I w końcu irytujący komunikat o skrzynce, co zapełniona podobno została. Ugh, frustrujące to było. Nie wiedziała co robić, a może wiedziała i raczej obawiała sięgnąć po telefon by zadzwonić do kogoś, kto mógłby jej pomóc odnaleźć Siostręao. Złamała się, lecz odwagi starczyło tylko na kilka smsów, po wymianie których pozostało wyczekiwać spotkania.
Prawdę mówiąc bała się. Cholera, przerażona wręcz była, lecz trzeba przybrać postawę obojętną jakby faktycznie, bez większego halo - tylko z czystej ciekawości - dopytać się chciała, gdzie zniknęła Sao, pomiędzy jednym łykiem kawy, a drugim. Sprawiając wrażenie, że główny cel to towarzyska kawa w (na szczęście!) słoneczny dzień.
Kwiaciarnia to, czy kawiarnia? Może dwa w jednym? Nieistotne. Ważne, że przytulnie było, chyba nawet trochę kojąco w otoczeniu tej zieleni, lecz i tak spod jej placów stukot się wydobywał, gdy o blat nerwowo uderzały - w oczekiwaniu na Leslie.
Dostrzegła blond włosy, znajome rysy i nagle jakby stanęła przed kamerą, uśmiechnęła się pogodnie jak przed telewidzami; jakby nigdy nic. Pomachała jeszcze do Leslie, kiedy ta rozglądała się po lokalu, by chwilę później wskazać wolne miejsce obok siebie. — Cześć — zagadnęła kątem oka dostrzegając, że kelnerka wybiera się do nich. — Napijesz się czegoś? Ja koniecznie sięgam po kawę, ale może na zimno tym razem — i choć pozory sprawiała wyśmienicie, od środka rozdzierało ja okrutnie. Już od wejścia chciała wykrzyczeć - gdzie Sao? Co z nią? Czemu się nie odzywa?! - lecz zamiast tego padło zwyczajne zapytanie. — Co słychać? Mam wrażenie, że minęły całe wieki od naszego ostatniego spotkania — wyznała, kryjąc za swoim nieśmiałym uśmiechem dalszy ciąg swoich myśli: och, gdybyś wiedziała jak wiele się wydarzyło!
I jakoś dziwnie było tak patrzeć na kobietę po staremu, kiedy już świadomość miała, że za sprawą jednego mężczyzny stąpają po tym świecie.


<style>.arielgifpost{width: 450px;opacity: 0.90;}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Życie niewątpliwie było jedną wielką karuzelą. Rollercoasterem emocji i wydarzeń, lepszych oraz gorszych, nad którymi z łatwością można było stracić panowanie. Leslie wiedziała o tym aż za dobrze. W jej życiu działo się wiele, a zarazem nic. Sporo nieszczęść, mało dobrych sytuacji, którymi mogłaby się pochwalić światu. A może nie światu, ale chociaż najbliższemu gronu znajomych. Wyjazd Sao, zdrada ojca, nieznana, tajemnicza siostra będąca wynikiem jego romansu, uczucia do faceta, do którego czuć nie powinna nic, a gdzieś w tym wszystkim jej własny partner, który szacunku nie miał do niej za grosz, a alkohol i dziwki kochał bardziej niż ją. Wszystko to było zaś doprawione licznymi sekretami. Tymi, które sama miała przed światem, jak i tymi, którymi obarczali ją inni. Przytłoczenie tym wszystkim, było więc nieodłącznym elementem życia Leslie, która starała się w tej szaro burej codzienności odnaleźć jakiekolwiek plusy i momenty, które mogły przywołać uśmiech na usta.
Porzuciła więc rozmyślania o tajemniczej siostrze, odcięła się od ojca i próbowała jakoś pogodzić z tym, że Sao tak po prostu z dnia na dzień postanowiła opuścić Seattle i wyjechać nie wiadomo dokąd, na jak długo, ani nawet z kim. Zamiast tego wolała skupić się na sprawach bardziej przyziemnych i dlatego zgodziła się na spotkanie z Ariel, nawet jeśli podświadomie zdawała sobie sprawę z tego, że pod tym spotkaniem kryło się coś więcej niż chęć wypicia kawy i poplotkowania. W końcu nie od tego dnia wiedziała, że Ariel i Sao były blisko.
Do kawiarni weszła w lekkim pośpiechu, który spowodowany był utknięciem w korkach zaraz po pracy. Szybko odnalazła wzrokiem Ariel i uśmiechnęła się, podchodząc do stolika, który ta zajęła.
Cześć — odparła i usiadła na wolnym miejscu, szybko zerkając w znajome sobie menu — Latte truskawkowe. Mrożona — zwróciła się po części do Ariel, a po części do kelnerki, która pojawiła się obok. Większych wymagań nie miała. Dzień był ciepły i potrzebowała czegoś na ochłodę, a wszelkie ciastka nie miały racji bytu, po obiedzie, który nie tak dawno zjadła w biegu w czasie pracy.
Wierz mi, ja też. Czas leci jak szalony — odparła z rozbawieniem. Nie miała pojęcia, gdzie umykały kolejne dni, ale chwilami odnosiła wrażenie, że czasu mijało więcej niż w rzeczywistości. — A słychać... Cóż, dzieje się dużo. Nawet za dużo. I zgaduję, że to spotkanie nie jest spontanicznym pomysłem. Chodzi o Sao? — dodała. Chciała przejść do rzeczy, bez bawienia się w krążenie wokół głównego tematu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przez większość życia nie kwestionowała podejmowanych przez siebie decyzji, nie widząc sensu w żałowaniu czegoś co i tak już się dokonało. Ostatnio jednak zaszła pewna zmiana, a sprawy zaczęły przygniatać ją na tyle dobitnie, że w efekcie nieustannie zadawała sobie jedno pytanie: czy warto było?
Czy warto było opuszczać skąpane w słońcu Los Angeles tylko po to, by zamienić je na deszczowe Seattle?
Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym odpowiedź zdawała się być coraz to bardziej zawiła. Nie wyjechała dla kaprysu, musiała to zrobić. Nie trafiła do Seattle celowo, to był przypadek, że stał się przystankiem na jej drodze. Nie planowała układać sobie w nim życia, lecz tak się właśnie stało. Praca, znajomi (ba! przyjaciele nawet), przeszłość… i tutaj zrodziło się kolejne pytanie - czy to jej przyszłość?
Nie….
Przyszłość nieznana pozostawała dla niej tak samo, jak dla innych. Była pewna tylko jednego - nie wiązała dalszej części swojego życia ze Szmaragdowym Miastem. Przejściowe miejsce zamieszkania, przejściowe problemy - powtarzała to sobie niczym mantrę, pragnąc uwierzyć, że wszystko to co się teraz dzieje to tylko drobny bałagan, który wkrótce pozostawi za sobą.
Najpierw jednak musiała zmierzyć się z kilkoma sprawami.
— Myślałam, że w ostatnim czasie tylko mnie dotknęło jakieś dziwne przyspieszenie. Przyznam szczerze, że to nawet odrobinę pocieszające, kiedy okazuje się, że nie jestem w tym odosobniona — zażartowała rzecz jasna - co jak co, ale nikomu nie życzyła życia w takim szalonym pędzie z jakim przyszło się jej teraz zmierzyć. Nie nadążała za zmianami zachodzącymi w jej życiu, z trudem przyswajała coraz to nowsze i szokujące przy tym informacje. Coraz częściej łapała się na myśli o ucieczce, najlepiej w jakieś ciche i ustronne miejsce, sama.
Nawet teraz, dosłownie na krótką chwilę - może ułamek sekundy? - uciekła myślami do rozgrzanego piasku i szumu fal, dopiero dalsza wypowiedź Leslie wybiła ją z tego stanu zawieszenia. — Hm? Nieee... — odparła w pierwszej chwili, nieco skołowana. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że udzieliła złej odpowiedzi. — Właściwie to tak… chyba, choć nie do końca — sama nie wiedziała jak ugryźć ten temat. — Pochłonęły mnie prywatne sprawy, a kiedy ostatnio chciałam się z nią w końcu spotkać nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Chyba trochę łudziłam się, że przyjdzie z tobą — przyznała w końcu delikatnie się uśmiechając. Nie zamierzała dać po sobie poznać, że cała ta sprawa wiąże się z czymś poważniejszym. Szczególnie teraz, kiedy siedząc tuż obok Leslie utwierdziła się w przekonaniu, że nie jest gotowa na żadne szczere wyznania - jak wiadomo, trochę skrywała za kołnierzem.
Chwilę wytchnienia dała jej kelnerka, która wróciła z ich zamówieniem, dzięki czemu Darling mogła złapać na moment oddech i chociaż pozbierać te najbardziej rozszalałe myśli. Upijając małego łyka kawy zerknęła na siostrę (chryste, jeszcze niedawno zastanawiała się, czy to już przyjaźń ?! a teraz coś takiego!)
— Czy u niej wszystko w porządku? — pytanie wybrzmiało dość ostrożnie, jakby obawiała się samej odpowiedzi. Ta część, która odpowiadała w jej głowie za dobre nastawienie, cichutko wołała: pewnie wszystko dobrze, wrzuć na luz, ale niestety przewagę zdobywała ta strona opowiadająca się za szeregiem złych odpowiedzi. Z pewnym napięciem oczekiwała odpowiedzi Leslie, łudząc się, że tym razem jest w błędzie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wierz mi, chyba wszystkich dopadło. A może to po prostu dorosłość i fakt, że ciągle jest coś do roboty — odparła. Dzieciństwo pod tym kątem było dużo lepsze. Czas nie pędził jak szalony, a każdy kolejny dzień był sielanką. Żadnych problemów, zmartwień i trosk. Tylko dobra zabawa i zadowolenie z najprostszych rzeczy. Gdyby tylko było to możliwe, Leslie z pewnością wróciłaby do tych czasów. Niestety młodsza być nie mogła i musiała się godzić z tym, że obecnie czasy nie były już takie łatwe, a zmian zachodzących w jej życiu nie szło zliczyć. Jedna goniła drugą. Podobnie jak zmartwienia. Kiedy nie martwiła się o siebie, martwiła się o bliskich. I tak tkwiła w tym błędnym kole zmartwień.
Gdyby to było możliwe, pewnie przyszłaby ze mną — mruknęła, tak naprawdę nie wiedząc czy bardziej kierowała te słowa do siebie, czy może jednak do Ariel. W innych okolicznościach dałaby znać Sao, że blondynka jej szukała. Na pewno zachęciłaby ją do tego, żeby się spotkały we trzy, ale obecnie to nie było możliwe. Ostatni kontakt ze swoją siostrą bliźniaczką miała przed jej zniknięciem. Wtedy, kiedy ta obwieściła, że chce, by to Leslie przejęła jej obowiązki. Szybkie załatwienie formalności i... Koniec. Sao zniknęła. Zapadła się pod ziemię, odcinając od wszystkich i nie racząc nikogo chociaż szczątkowymi wyjaśnieniami. To nie było fair. Leslie miała o to żal do siostry.
Nie wiem, Ariel... — przyznała z lekkim wahaniem. Nie miała pojęcia, czy u Sao wszystko było w porządku. — Sao wyjechała. Z dnia na dzień podjęła decyzję, przekazała mi swoje stanowisko w Serenity, spakowała rzeczy i wyjechała — dodała, wzdychając ciężko. Nie rozumiała zachowania siostry. Chciała zrozumieć, ale nie była w stanie, bo to było co najmniej dziwne. — Nie wiemy gdzie jest. Nie mamy pojęcia, czy wyjechała sama czy z kimś, bo się z nami nie kontaktuje — podsumowała. To pewnie nie było coś, co Ariel chciała usłyszeć, ale niestety, Leslie nie miała dla niej lepszych wieści, które mogłyby upewnić blondynkę w tym, że u Saoirse było wszystko w porządku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dorosłość… Czy to oznacza, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwymi ludźmi? Orientujemy się, że nieodłączną częścią dorosłego życia jest samotność? W końcu na tym etapie życia nikt już za nas nie decyduje, jesteśmy z tym sami. Tracimy młodzieńcze złudzenia, i co teraz? Jeśli tak… — Nie wiem jak ty, ale ja nie zamierzam się na to godzić — jeśli miała tracić złudzenia, to tylko po to by odkryć nowe. Miała dość tego ponurego miejsca, które odwiedza codziennie. Pragnęła być dorosła, ale przy tym szczęśliwa. Żyć i cieszyć się wolnością, nie robić czegoś, na co nie ma ochoty. Sięgać po to, czego chce wierząc, że może mieć wszystko. Może być sobą.
I nie, nie pragnęła cofnąć czasu, by znów być dzieckiem. Po pierwsze: nie było jej wtedy łatwo, brak ojca odbił się na całym okresie dorastania i przysporzył wiele cierpienia. Po drugie: to wydawało się jej śmieszne. Ludzie zawsze myślą tak na przekór: chcą być dorośli, a jeszcze dobrze od ziemi nie odrośli! Później ubolewają nad beztroskim czasem, które przepadło raz na zawsze. Resztkami sił nadwyrężają swoje ciało, które powinni szanować za wszelką cenę i po co? Tylko po to by zdobyć pieniądze, które nie zawsze wystarczą, by odzyskać utracone zdrowie. Tęsknią za przeszłością, troszczą się o przyszłość, a tu i teraz przemija. Darling teraźniejszości łaknęła, im dłużej pochłaniało ją Seattle i sprawy, które powinny należeć do przeszłości, tym bardziej łapała się na tym, że żyje po prostu źle. Nie tak jak tego pragnie, nie tak jak powinna. I łatwo było powiedzieć, od jutra zacznę żyć inaczej! Lecz w realizacji trudne się to okazywało, nie zamierzała jednak poprzestać na marzeniach. Wierzyła w siebie i zamierzała rozprawić się z przeszłością, by ruszyć dalej.
Żyć, tu i teraz.
Lecz teraz pora na przeszłość… której nie chciała rozliczać z Leslie. I nie dlatego, że jej nie lubiła (było wręcz przeciwnie!) czy uważała za mniej ważną “siostrę”. Rzecz w tym, że między nią, a Saoirse zrodziła się pewna - trudna do określenia w kilku słowach - więź, w rezultacie odczuwała silną potrzebę postawienia jej na pierwszym miejscu, a reszta miała być efektem domino. Sprawy jednak skomplikowały się, a wypowiedź Leslie nie dodała Darling otuchy. Wyraźnie zmarkotniała, kiedy zrozumiała, że być może nie zobaczy jej przed tym, jak rozpęta się burza. Co gorsza, prawdy nie usłyszy prawdopodobnie z jej ust i chyba to bolało ją najbardziej.
Musiała jednak wziąć się w garść, znów rozegrać festiwal pozorów na które składała się jedynie troska o bezpieczeństwo Sao i lekkie zmartwienie dotyczące powodu tak nagłego zniknięcia. — To bardzo dziwne, niepokojące wręcz — przyznała, jednocześnie próbując utrzymać w ryzach gonitwę myśli. — Jeszcze niedawno planowaliśmy wspólne wakacje na jakiejś tropikalnej wyspie, a teraz jej nie ma? — to takie niepodobne do niej. Nierealne wręcz, a co jeśli… ona już wiedziała? Nie, to niemożliwe, tylko w takim razie co się wydarzyło? — Teraz zaczęłam się naprawdę o nią martwić. Czy kiedyś już tak znikała be słowa na dłużej?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ja już dawno przestałam się na to godzić. Trzydziestka czai się za rogiem, a ja wychodzę z założenia, że to tylko liczba — ważne, że czuła się młoda duchem, tak? Miała w sobie wiele energii, w jej głowie rodziło się milion pomysłów na minutę, a robienie głupot, które nie wypadały kobiecie w jej wieku, było na porządku dziennym. Cieszyła się prostymi rzeczami, czerpała radość z dobrej zabawy. A frajda była jeszcze większa, gdy do tego znajdywała odpowiednie osoby. Co było to było. Trzeba było patrzeć na to co trwało obecnie i co mogło jeszcze mieć miejsce.
Sao... Miała ostatnio sporo na głowie. Nie wiem ile ci mówiła, ale myślę, że ten wyjazd dobrze jej zrobi —odparła. Nie chciała dzielić się sekretami siostry i swojej rodziny, ale chciała dać Ariel do zrozumienia, że koniec końców, całe to zniknięcie, nie było wcale aż tak dziwne i nie powinno było niepokoić. Chyba wiele osób, gdy waliło się życie, zaczęłoby rozważać wyjazd i nowy start w nowym miejscu. Leslie śmiała stwierdzić, że sama pewnie by to rozważyła, gdyby było już tak źle. Nie potrafiłaby się męczyć w miejscu, w którym nie była do końca szczęśliwa i które dawałoby jej w kość na każdym kroku. Wolałaby wierzyć w to, że gdzieś tam na świecie, jest takie miejsce, w którym byłoby lepiej.
Przykro mi. Ale... Myślę, że nie powinnaś nastawiać się na to, że zrealizujecie te plany — stwierdziła. Być może brzmiało to okrutnie, ale Leslie znała swoją siostrę i wiedziała, że nikt nie powinien się nastawiać na jej szybki powrót. Prędzej na to, że Sao nie znajdzie dla nich czasu już nigdy. I chociaż była zła na siostrę za to, jak się zachowała, to jednocześnie starała się ją zrozumieć. Problemy z ojcem, nieznana im siostra, trupy... Mogło być gorzej? Zapewne tak, ale po co miała czekać, aż życie jeszcze bardziej się powywraca? Może tam, gdzie była teraz, była szczęśliwsza? Miała taką nadzieję, bo nawet jeśli miała do Sao żal, to wciąż życzyła jej dobrze.
Nie. Nie wiem, czemu teraz postanowiła wyjechać, ale... Nic nie wskazuje na to, żeby miała wrócić. Wydaje mi się, że chce zacząć od zera gdzieś indziej. Odciąć się od wszystkich i wszystkiego — przyznała. Miała sporo czasu na to, by przemyśleć zachowanie siostry. Mając na uwadze to, że od zawsze były z Sao niesamowicie blisko, to, że ta zerwała kontakt ze wszystkimi, było wystarczająco wymownym sygnałem. Sao chciała się odciąć od dotychczasowego życia. Chciała zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich tygodniach a nawet miesiącach. Gdyby tak nie było, utrzymałaby kontakt chociaż telefoniczny, ale nawet ten nie miał miejsca.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Dokładnie, to tylko liczba i prawdę mówiąc czasami żal mi ludzi, którzy podporządkowują całe swoje życie temu jak w danym wieku powinno wyglądać ich życie — stwierdziła wzdychając lekko. — I tak, tak wiem — przyznała podnosząc w geście poddania się — może akurat im to odpowiada i są szczęśliwi żyjąc według utartych schematów, dlatego nigdy niczego nie narzucam innym ludziom, ale czasami po prostu ciężko mi to zrozumieć — wyznała, niekiedy zastanawiając się czy to ona była odcięta od rzeczywistości, czy może to reszta ludzi tłumnie podążająca za utartymi normami traciła z oczu prawdziwą radość z życia.
Darling zawsze starała się rozweselić swoje wewnętrzne dziecko, wzbudzać ciekawość i otwierać się na to co nowe. To wcale nie było łatwe, choć wielu ludzi uważało, że przychodzi jej to z niezwykłą lekkością - nieprawda. Jej wewnętrzne dziecko było skrzywdzone, a ona w wyniku wielu krzywdzących zdarzeń zbudowała wokół siebie mur, który często nie pozwalał jej cieszyć się wieloma rzeczami. Była jednak zbyt ślepa, by dostrzec swoje blokady i zaufała sobie i własnemu przekonaniu, że jest wolna i szczęśliwa. To nie do końca prawda, a im dłużej tkwiła w Seattle tym obraz przed oczami się jej wyostrzał. Może podobnie jak Sao powinna wyjechać gdzieś daleko? Ruszyć dalej i zacząć od nowa? Coś jednak nie dawało jej spokoju… Ojciec. Ten rozdział życia musiała w końcu wyjaśnić i zamknąć, by jej wewnętrzne dziecko odzyskało upragniony spokój.
— Niewiele mówiła i szkoda, że zniknęła bez słowa, ale z drugiej strony rozumiem ją. Niekiedy to jedyne wyjście — którego bliscy często nie są w stanie zrozumieć. — I skoro nasza wycieczka nie wypali, może w końcu zdecyduję się na wyjazd do Królestwa Miliona Słoni i Białego Parasola — oznajmiła rozmarzonym tonem na chwilę zapominając o swoich rozterkach, które przygnały ją do tego miejsca, na to konkretne spotkanie. — Laos już zbyt długi czas zalega na półce marzeń. Czas najwyższy coś zrealizować — oh, czyżby w jej głosie zabrzmiała nuta podekscytowania? Czyżby zniknięcie Sao zainspirowało ją do podobnego kroku? Możliwe...
Sięgnęła po swoją kawę, by ostudzić ten zapał jeszcze na chwilę. Wciąż musiała pamiętać, że ma pewne sprawy do zamknięcia i co ważniejsze, wiązały się one również z Leslie. Nie wyobrażała sobie chwili, w której miałaby oznajmić jej szczerą prawdę, a tym bardziej nie potrafiła zrobić tego dzisiaj. Prawdę mówiąc niekiedy żałowała, że los skrzyżował ich drogi. Łatwiej byłoby jej, gdyby zarówno Sao jak i siostra były dla niej kimś obcym. Zadręczała się sympatią do kogoś, kogo tak naprawdę powinna była nienawidzić, lub chociaż obdarzyć obojętnością.
— A u ciebie jak sprawy wyglądają? Nie masz czasami ochoty uciec gdzieś daleko, podobnie jak siostra? — zainteresowała się próbując zboczyć z tematu, który mógłby podążyć w niebezpiecznym kierunku. — Odciąć się od wszystkiego… albo chociaż wyrwać na wakacje?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mam tak samo. Nie rozumiem po co się ograniczać, tylko dlatego, że wybiła nam kolejna cyfra w kalendarzu. Życie jest na to za krótkie i o ile tak jak mówisz, niektórzy są szczęśliwi, to niektórzy ze swojego szczęścia rezygnują, bo uważają, że wypada coś zmienić wraz z kolejnymi urodzinami — zgodziła się. Każdy żył jak chciał, jednak dla niej naprawdę wiek był tylko liczbą, do której nie powinno się podporządkowywać całego życia. To czy ktoś miał dwadzieścia, czy czterdzieści lat nie miało jej zdaniem znaczenia. Każdy mógł żyć pełnią życia, każdy mógł szaleć, popełniać błędy, cieszyć się głupotami, tak samo jak każdy mógł się zamartwiać codziennymi problemami, które nie oszczędzały nikogo, ani osób młodszych, ani tych starszych.
Niby tak, ale... Przecież mogła z nami porozmawiać — westchnęła. O co nie chodzilo, na pewno zdołaliby coś wymyślić, żeby Sao nie czuła się zmuszona do wyjazdu. Wciąż mogłaby żyć w Seattle, blisko rodziny i przyjaciół. W miejscu gdzie miała wszystko, począwszy od rzeczy materialnych, przez pracę przechodząc, i na wsparciu bliskich kończąc. Jeśli miała problemy, na pewno zrobiliby wszystko, żeby jej pomóc, by nie musiala uciekać nie wiadomo dokąd i nie wiadomo na jak długo. — Planowałyście wycieczkę? — zapytała, marszcząc lekko nos. Nie słyszała o tym, ale może właśnie to był jakiś trop by znaleźć Saoirse? W przeciwieństwie do Ariel nie czuła ekscytacji związanej z tym, że czekała ją podróż na Laos. W innych okolicznościach może i by się zainteresowała tematem, a nawet zaczęła dopytywać o szczegóły, ale w tym momencie bardziej interesowało ją to, że nie miała żadnego znaku życia od swojej bliźniaczki.
Nie. Za dużo rzeczy mnie tu trzyma — odparła bez zastanowienia. Miała tu rodzinę, przyjaciół, faceta, znajomych. Ponadto pracę i dom. Nie czuła potrzeby rzucenia tego wszystkiego i zaszycia się gdzieś na drugim końcu świata, gdzie mogłaby zacząć od zera. Nie była jak Sao. Ona już po kilku dniach zatęskniłaby za tym wszystkim, co trzymało ją w Seattle i nawet jeśli zdecydowałaby się na wyjazd, to wiedziała, że wróciłaby równie szybko, jak wyjechała. — Poza tym, nie rozumiem dlaczego to zrobiła. Okej, nie jest łatwo, życie na każdym kroku potrafi skopać tyłek, ale przecież nie była sama. Miała nas, ciebie i wiele innych osób, które były gotowe ją wspierać we wszystkim — dodała i napiła się kawy. Nie rozumiała zachowania siostry. Nie była w stanie pojąć tego nagłego wyjazdu, ale jeszcze ciężej było jej zrozumieć, dlaczego wraz z wyjazdem, jej siostra całkowicie zerwała ze wszystkimi kontakt. Dlaczego nie potrafiła napisać? Zadzwonić? A nawet wysłać cholernej pocztówki? — Gdyby się do ciebie odezwała... Dasz mi znać? — zagaiła, patrząc na Ariel niemal błagalnie. Chciała tylko krótkiej informacji, że jej siostra była cała, zdrowa i szczęśliwa. Nic więcej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bezradne westchnięcie umknęło z ust Darling. — Sama nie wiem, to pewnie jakiś kryzys… jedni ludzie decydują się na zmianę, na którą niekoniecznie są gotowi, inni z kolei tkwią w czymś beznadziejnym, bo boją się zmian — i choć w danej chwili łatwo było jej tak mówić, sama w swoim życiu zaliczyła podobne momenty. W jej życiu nie zawsze było idealnie, dobrze, czy po jej myśli. Wiele rzeczy działo się bez jej wpływu, a mimo to bardzo oddziaływało na jej losy. W rezultacie nie bez powodu wyjechała z Los Angeles - spontanicznie, pewnie dla wielu bliskich niespodziewanie, a dla niektórych nawet bez słowa. Hmm, brzmi znajomo? Cóż, z Sao najwyraźniej łączyło ją więcej niż niektórzy przypuszczali.
— No taa-ak, mogła… — przytaknęła, choć na usta cisnęło się jej jeszcze: ale nie musiała, prawda? — bywa jednak tak, że niekiedy rozmowa przeraża. Człowiek myśli tylko o ucieczce i nie chce, by ktokolwiek go zatrzymywał — wyznała, mając za sobą podobne doświadczenia. — Wydaje mi się, że gdyby powiedziała mi o wyjeździe, w pierwszej chwili zrobiłabym wszystko, by jej to wyperswadować. Głupi odruch, gdy chcesz zatrzymać przy sobie kogoś, na kim ci zależy. Zresztą wy pewnie postąpiły byście podobnie w jej przypadku. W końcu to wasza siostra, prawda? — zapytała, choć spodziewała się jedynie przytaknięcia z jej strony.
— Tak, jak zresztą już wspomniałam — przytaknęła choć szczerze wątpiła, że to mógłby być jakiś trop na drodze do odnalezienia Saoirse. — Marzył się nam wyjazd na jakąś ciepłą wyspę, ale nic konkretnego nie miałyśmy zaplanowanego — przyznała wprost, wątpiąc w to, że mogła zaspokoić tymi informacjami ciekawość Leslie.
— Niby tak, ale krótkie wakacje nie muszą oznaczać porzucenia tego, co trzyma cię w Seattle — zauważyła, kiedy Hughes bez mrugnięcia okiem zaprzeczyła wyjazdom. Oh, kto nie marzy o wakacjach?!
— A w kwestii Sao… cóż, nie łudzę się nawet, że kiedykolwiek dowiem się dlaczego to zrobiła — przyznała szczerze — ty może prędzej, jesteś jej rodziną i na pewno jeszcze się spotkacie, a ja… nawet nie wiem jak długo jeszcze zabawię w Seattle — dwukrotnie już się przeprowadziła i jak to mówią, może do trzech razy sztuka? Kto wie… — ale jasne, gdyby tylko się do mnie odezwała, na pewno dam ci znać.

[ k o n i e c ]

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”