WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po tym nieco przesadnym rozgadaniu w tej sprawie zrobiło mu się trochę głupio, bo zamiast skupić się na swojej rozmówczyni przesadził z tym opowiadaniem o sobie. Na szczęście blondynka nie wyglądała na znudzoną albo przynajmniej była na tyle uprzejma, że starała się tego nie okazywać. Natomiast po jej podsumowujących jego wypowiedź słowach, uśmiechnął się krótko przyglądając się dziewczynie. Nie chciał już niepotrzebnie drążyć tematu czy jakoś przekonywać ją do swojego spojrzenia na różnego rodzaju nowości. W końcu tylko przedstawiał swój punkt widzenia, a nie miał zamiaru przeciągnąć Heather na ciemną stronę mocy. - Powiedzmy że w moim przypadku zamknięta strefa komfortu niezbyt się sprawdziła - spuentował. Było to dosyć duże uproszczenie, lecz właściwie dobrze tłumaczyło jego obecne podejście do wielu spraw. Nie powinien zrzucać winy za to co mu nie wyszło na jedną osobę, ale skoro jego cały świat kręcił się wtedy wokół niej to trudno było nie szukać w niej przyczyn swoich porażek i zmiany postrzegania własnego życia. Tym krótkim zdaniem zamknął ostatecznie ten temat, przenosząc swój wzrok na dziewczynę i uważnie wsłuchując się w jej słowa.
Mogło to wyglądać trochę dziwacznie, gdy brunet tak zupełnie bez słowa wpatrywał się w Heather, wydawałoby się z zupełnie neutralnym wyrazem twarzy. Tak naprawę był pod wrażeniem jej dojrzałości. Nie spodziewał się tego rodzaju odpowiedzi, tylko czegoś w stylu dobrze mi że jest jak jest. Oczywiście w zupełnie innych słowach, ale takiego przekazu oczekiwał. Natomiast dziewczyna pomimo swej powściągliwości i zapobiegliwości wobec nowości i braku chęci marnowania swego czasu na coś, co mogło jej się nie spodobać, pozostawiała otwartą furtkę. Takie podejście było zwyczajnie bezpieczniejsze i przede wszystkim gwarantowało opcje, które kiedyś blondynka mogłaby chcieć wykorzystać. I mimo iż cała jej wypowiedź była ułożona i staranna, tak samo jak prezentowała się sama blondynka, to jednak pozostawiała po sobie cząstkę niepewności i tajemniczości. Na sam koniec mężczyzna jedynie uśmiechnął się ciepło, ściągając delikatnie brwi i zerkając na nią lekko rozczulonym spojrzeniem. - Wiesz Heather… dawno nie spotkałem jednocześnie tak dojrzałej i intrygującej młodej kobiety jak ty - pozwolił sobie na ten może nieco nietaktowny komentarz, lecz widząc iż ich wspólna wycieczka zmierza ku końcowi, nie miał przed tym większych oporów. Zresztą nie miał przecież nic złego na myśli, wręcz przeciwnie jego słowa można było odebrać jako komplement, bo chyba właśnie tym miały być. Nie to żeby zakładał, iż jego opinia miała dla dziewczyny jakiekolwiek znaczenie, nie był taki pyszny. Lecz nic nie stało na przeszkodzie, by mógł podzielić się swoim zdaniem. Szczególnie iż było to dosyć nietypowe połączenie i nawet jeżeli czasem się zdarzało to jednak szala widocznie przechylała się na jedną ze stron. Kto wie, może w przypadku blondynki też by tak było, gdyż ostatecznie przeprowadzili ze sobą krótką rozmowę, a po bliższym poznaniu mogłoby okazać się iż to było tylko takie pierwsze, złudne wrażenie… jednak przecież Spencer miał się o tym nigdy nie przekonać.
- Nie wiem, ale chyba wolę tego nie sprawdzać. Nie wiem jak bardzo jesteś zmotywowana gdy jesteś zła. Raczej wystarczy mi doświadczenie w postaci spotkania twojego chłodnego spojrzenia, które miałem sposobność poznać - odpowiedział żartując i jednocześnie przeciskając w swojej wypowiedzi komentarz do ich pierwszego spotkania i tamtejszego zachowania blondynki. Nie wypowiadał tych słów z najmniejszym cieniem pretensji czy żalu, o czym świadczył jego szeroki uśmiech. Nadal żartował, w końcu cały ten temat był właśnie jednym, wielkim żartem, więc liczył iż jego wypowiedź nie zostanie odebrana jako jakiś przytyk.
- Może kiedyś się skusisz - powtórzył po niej, bardziej do samego siebie. Uśmiechnął się pod nosem i widocznie zadumał. W sumie nie mógł nalegać, bo biorąc pod uwagę iż właśnie okłamywał blondynkę to nie powinien dążyć do ponownego spotkania. Jednak w tej chwili było widać iż zawahał się. Z jednej strony nie chciał przeczyć samemu sobie, bo przecież autentycznie nie nagabywał jej z jakimś ściśle określonym celem. Pragnął miło spędzić czas w jej towarzystwie, skoro już zostali uwięzieni razem we wspólnym wagoniku. Czułby się źle z tym, że jego całe zachowanie mogłoby zostać odebrane przez dziewczynę jak jakaś rozbudowana gra. Lecz z drugiej strony i tak już zrobił coś, czego nie powinien. Tym samym jego intencje nie były już takie czyste, chociaż w tamtej chwili nawet niezbyt zastanawiał się nad swoim postępowaniem…
Z zadumania wyrwały go dopiero jej słowa i ta zagadka, na którą czekał. Odpuścił sobie poprzedni temat i skoncentrował się na rozwiązaniu tej zagwozdki. Ponieważ sam postępował nie do końca uczciwie to spodziewał się jakiegoś podstępu. Zaczął szukać odpowiedzi w kwestiach zupełnie nieoczywistych, chociaż po połączeniu słów wysiłek fizyczny, osoba asekurująca oraz Spiderman i jeszcze insynuacji iż on sam o tym wspominał, odpowiedź sama mu się nasunęła. Dlatego po jej dłuższej wypowiedzi mimo wszystko jeszcze jakiś czas zastanawiał się. Dzięki czemu uświadomił sobie, iż Heather przecież nie wiedziała o tym całym wkręceniu jej samej i jej zagadka, mimo iż była trochę zawiła to nie musiała być podstępna jak jego. - Więc, chcesz mi powiedzieć że uprawiasz… - odezwał się w końcu, koncentrując swoje ciemne tęczówki na jej dużych oczach. Na moment powstrzymał się przed kontynuacją swojej dalszej wypowiedzi, celowo w tym konkretnym punkcie. Zaraz jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech. - Wspinaczkę? Nie spodziewałem się, że na sam koniec zaskoczysz mnie czymś takim. Naprawdę, jestem pod wrażeniem… A jeżeli się nie mylę to jest to niesamowite, że nas jako osoby z dwóch różnych światów jednak coś łączy - zażartował jeszcze na sam koniec. Był raczej pewny, że zgadł właściwie. Co prawda nie określił o jaki rodzaj wspinaczki chodzi, ale to już nie miało większego znaczenia. Nie było to aż takie popularne zajęcie jak chodzenie na siłownie czy granie w gry, więc ten zbieg okoliczności wydał mu się naprawdę niebywały.
Zaraz po jego wypowiedzi wagonik zatrzymał się, a drzwiczki zostały otworzone przez tego samego mężczyznę, który na samym początku przyprowadził Harveya. Brunet posłał mu lekki uśmiech, a potem wrócił spojrzeniem do swojej towarzyszki. - Chyba nasz czas dobiegł końca - powiedział, podnosząc się z miejsca. Nie miał zamiaru przedłużać niepotrzebnie, jednak skierował dłoń w stronę wyjścia tym samym nalegając by dziewczyna opuściła wagonik jako pierwsza. Poczekał aż to uczyniła po czym wyszedł za nią, zamykając za sobą drzwiczki. Nie to żeby wykorzystać te ostatnie chwile na obserwacje jej sylwetki, tylko z racji dobrego wychowania… chociaż tego pierwszego też sobie nie odpuścił, nadal był tylko prostym, momentami działającym instynktownie facetem. Gdy minęli już tłum ludzi czekających w kolejce zatrzymał się w względnie bezpiecznej, lecz jednocześnie niezbyt zdystansowanej odległości. - Heather. Było mi bardzo miło. Cieszę się, że mogłem nieco cię poznać i spędzić z tobą trochę czasu… chociaż początkowo nie byłaś tym zachwycona - zaczął mówić niemal oficjalnie i dystynktownie, lecz zaraz odpuścił sobie ten poważny ton, ponownie żartując. - Liczę że będziesz wspominać naszą krótką wycieczkę z sympatią albo… ewentualnie będziesz miała niezły ubaw opowiadając o tym swoim znajomym - dopowiedział i zaśmiał się sam z siebie. Przez większość ich spotkania jednak klaunował, więc spodziewał się że jeżeli jego osoba padnie w jakiś rozmowach to właśnie w tym kontekście. Po tych słowach opuścił na chwilę wzrok z jej twarzy i schował dłonie do kieszeni. Zostało już tylko ostatecznie pożegnać się i nigdy więcej nie zobaczyć, lecz chyba z niewiadomych mu przyczyn wewnętrznie wzbraniał się przed tym. Jednak świadomy nieuchronności kolejnych wydarzeń stwierdził, że lepiej załatwić to jak najszybciej. - Więc życzę ci szczęścia na studiach, wytrwałości w kolejnych wspinaczkach i… mniej takich nieustępliwych facetów na swojej drodze jak ja. Powodzenia - skończył i zaczął wykonywać pierwsze kroki w tył, oddalając się od niej, lecz cały czas pozostając do niej przodem. Posłał jej jeszcze jeden ciepły uśmiech i odwrócił się do dziewczyny plecami. Wykonał jeden krok do przodu po czym zatrzymał się. Na moment jakby zawiesił, zaśmiał pod nosem, pokiwał przecząco głową i ponownie odwrócił w jej stronę. Na jego twarzy było widać widocznie spięcie, jakby do końca sam nie był pewny, czy to co chciał zrobić było właściwe. Lecz w sumie… niewiele mógł stracić. - A jeśli kiedyś się skusisz to masz mój numer w telefonie, Harvey (ten uparty kolo z diabelskiego młynu)… albo jakbyś znała jakieś dziewczyny, które byłyby zainteresowane moimi usługami to możesz przekazać mój numer dalej, wiesz, trzeba znajdywać sobie nową klientelę na każdy możliwy sposób - musiał na koniec zażartować, żeby jego propozycja nie zabrzmiała zbyt poważnie. Ostatecznie zacisnął mocniej wargi i uniósł jeszcze dłoń do góry. Cóż, zrobi z tą informacją co będzie sobie chciała. Na tę chwilę nie miał wobec blondynki żadnych oczekiwań. W końcu pożegnał się, odwrócił i po kilku krokach zniknął w tłumie, tym samym kończąc ich małą, wspólną przygodę.

[zt]

autor

Awatar użytkownika
32
169

czarna owca seattle (niemalująca malarka)

bezdomność w seattle

elm hall

Post

Mogłaby go mieć.
Gdyby tylko chciała; wplotłaby długie, lekko szpiczaste palce w ciemne jak słoma włosy, patrzyłaby w szarość niczym jak pochmurna, nijaka pogoda - tęczówek i zgładziłaby go pocałunkiem śmierci grzechu - prowadząc wprost na potępienie. Lecz było za szybko - Arson de Loughrey-Cox - wydawał się na „wyciągnięcie ręki” - szedł bez żadnych zabezpieczeń prościutko po linie - krok po kroku kierował się do wyznaczonego przez zhańbioną malarkę celu. Gdzie w tym zabawa?


A może wcale go nie chciała?
Może był zbyt próżny, zepsuty - zniszczony, niebezpieczny(?) A może zbyt mocno, intensywnie, bezbożnie, haniebnie, [aż nadto] przerażająco przypominał ją? Ciemne spojrzenie lustrowało sylwetkę przeciwnika - towarzysza - doświadczając ułamku krzywdy.
On ją skrzywdzi.
On ją zniszczy.
On ją pochłonie.
Kto rozpocznie odwet?


Gorąca dłoń owinęła jej nadgarstek - czy to był początek rozpusty? Poszła za nim; dzisiejszej nocy mogłaby być tylko z nim - tam gdzie on, uciekłaby przed za nim wszędzie.
Szli oboje, ramię w ramię - skóra ocierała się o skórę (zdążył już ją z niej obedrzeć?); Maude czuła zapach wody kolońskiej, szatyn zapewne woń mocnego alkoholu - blask księżyca oblewał ich twarze - stwarzał pozory - likwidował obawy przed kataklizmem.

A może byli dla siebie stworzeni?
Niedługo dłoń wplotła się w palce drugiej, układając się w dziwną, nieznaną bliskość - z daleka wyglądali niczym jak gwiazdy porno broadway'skiego musicalu - przez tą chwilę, krótki moment mogliby być Danny i Sandy, Troy i Gabriella, Alexander i Eliza a także wiele różnych par - pięknych i młodych, ponieważ zaraz tuż przy ranku pozostanie im jedynie Arson de Loughrey-Cox i Carrie Bullshit.

Gdzie ją zabierał?
Ani razu nie zapytała, nie przejmowała się a tym bardziej nie bała, posłusznie jak gdyby najwierniejsza suka pozwalała się prowadzić. Znała Seattle, prawdopodobnie bardziej niż ktokolwiek inny, niejednokroć potrafiła wrócić z każdego zakątka miasteczka w stanie nietrzeźwości. Wynajdowała kryjówki, długo przed innymi - gdy uciekała przed apodyktyczną matką, a także jej trzecim mężem. Deszczowa metropolia była jej azylem, a zarazem największą porażką. Tu poznała Ryder'a, tu zaszła w ciąże i tu wszystko zniszczyła. - Daleko jeszcze? - wyszeptała, albowiem nie chodziło o zmęczenie - lub znudzenie - Bosworth posiadała na swych stopach szpilki, które zaczęły o sobie przypominać. Ból nie był straszny, lecz w tej o to chwili zapragnęła usiąść.
To zabawne, ale dosłownie w tym samym momencie budynek wild waves wheme and water park, lekko zdezorientowana przyjrzała się aktorowi. - Czyli tej nocy jesteśmy dziećmi? - dopiero teraz puściła rękę bruneta, ze swoich stóp zsuwając obcasy i kładąc je na ławce na której sama przysiadła. - Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale o tej porze jest zamknięte. - z torebki wyciągnęła ponownie papierosa, by zaraz go odpalić. - Tutaj uciekasz gdy jest źle? - rzecz jasna słowo „źle” było specjalnie zaakcentowane; albowiem w ich istnieniu może być jedynie: koszmarnie, fatalnie oraz chujowo. „Źle” to określenie, dla dziecka które się przewróci się na rowerze i obedrze kolano. „Fatalnie” to dla większość dorosłych osobników codzienność, lecz „chujowo” - prawdopodobnie ma co tysięczna osoba na planecie i właśnie dwójka z tego podziału się na siebie skazała.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Wild Waves Theme and Water Park”