WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gubił się w ich relacji. Miał wrażenie, że Posy w ogóle go nie słucha. Że czasem, nawet jeśli bardzo wyraźnie zaznacza swoje intencje, ta przygniata go do parkietu. To idiotyczne. Bierze więc głęboki oddech i spogląda na nią z wypracowanym spokojem.
Chciałbym, żebyś wiedziała, bo mam wrażenie, że to całkowicie wypierasz… Zostałbym z tobą niezależnie od twojej decyzji. Nie chcę, żebyś tworzyła jakąkolwiek rodzinę z Danem, czy kimkolwiek innym. Chciałbym, żebyś podjęła decyzję, której naprawdę chcesz… – stara się być zachowawczy i nie powiedzieć jej czegoś, co mogłoby ją rozzłościć. Nie wraca już do tematu swojego możliwego ojcostwa, chociaż chciałby jej powiedzieć, że naprawdę by tego chciał. Nie chce jej drażnić. Poza tym nadal nie rozmawiali o rozwiązaniu s y t u a c j i z Precious. Nie mógł jej opowiedzieć, co się wydarzyło, bo Posy nie odebrała telefonu. Napisał więc tylko wiadomość, że wszystko jest załatwione, ma się nie martwić i porozmawiają, jak będzie mogła. Krótkie „ok” musiało wystarczyć za odpowiedź, bo najwyraźniej nadal NIE MOGŁA.
Hirsch obrzuca ją więc tylko krótkim spojrzeniem. Chce zaproponować jej wspólny lunch, ale przychodzi mu do głowy…
Nie musisz czekać na wydanie badań krwi. Mogę zrobić ci USG. Przez powłoki brzuszne nie będzie nic jeszcze widać, ale, no, sama wiesz – dodaje bardzo profesjonalnie o metodzie wykonania badania. W końcu jest lekarzem, na pewno wie, o co mu chodzi –
To kilka minut, potem zdążymy jeszcze zjeść lunch w barze przy szpitalu. O ile sobie życzysz spędzić ten czas ze mną… – dodaje z lekkim uniesieniem brwi, może z lekką złośliwością. Drzwi windy otwierają się na parterze. Jacob wychodzi pierwszy i rozkłada ręce w bezradności, czekając na jej decyzję. Nie zdziwiłby się, gdyby wcisnęła teraz przycisk zamykający drzwi. Naprawdę, naprawdę przestawał ją rozumieć. A może nigdy specjalnie nie nadążał za brunetką?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Decyzję, której naprawdę chciała. Spojrzała na niego wymownie, bo ona znów miała wrażenie, że to on jej nie słuchał. Była pewna, że powiedziała wystarczająco jasno i wyraźnie, że umówiła się na zabieg i nie chciała rodzić teraz żadnych dzieci. Pamiętała, co jej powiedział na haju, jak przyznał, że chciałby, żeby była matką jego dzieci… i może to zakotwiczyło się gdzieś z tyłu jej głowy, ale to było zbyt skomplikowane. Nie był to dobry moment na powiększanie rodziny. Ledwie panowała nad swoim życiem, jak mogła wciągać w to kogoś innego, kogoś zupełnie niewinnego?
- Jake… ja naprawdę wiem jak to wygląda i nie przypominam sobie, żebyś gdzieś w międzyczasie zrobił specjalizację z ginekologii. – nie chciała być złośliwa, po prostu… za kogo ją miał? Nie wiedziała jak potwierdzić ciążę? – Byłam u ginekologa. Nie muszę czekać na wyniki… to całkowicie pewne. – wzruszyła lekko ramionami i wyszła za nim z windy. Była zmęczona i zirytowana, była zła na samą siebie, że znowu wpakowała się w takie gówno. Tak. Tkwiła w bagnie po same kolana. Jeśli mieli iść na lunch poza szpital to nie pozostało nic innego niż iść zamienić kitel na kurtkę i właśnie dlatego pomaszerowała za Jacobem do lekarskiej szatni. Nie wiedziała, czy byli w niej sami, ale jak tylko zamknęły się za nimi drzwi, złapała go za fartuch, a gdy się odwrócił – przylgnęła do niego. Przytuliła się, schowała w jego ramionach i westchnęła – Nie chcę tego. Nie chcę tego bałaganu… nie chcę Dana w żadnych stopniu w swoim życiu. Nie chcę też dziecka. Jeśli kiedyś mam zostać matką to muszę to zrobić jak należy, żebym miała w ogóle szansę być lepszą matką niż była moja. Rozumiesz? – dlatego nie zamierzała nic nikomu mówić, tylko on wiedział. No i Rachel tak jakby, ale jej można wmówić, że to fałszywy alarm – Chodźmy na ten lunch. – mruknęła, odsuwając się od niego, zdejmując kitel i wyciągając ze swojej szafki skórzaną ramoneskę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Myślał, że zrobiła tylko badania z krwi. Nie chciał jej więc dłużej gnębić. Wiedział dobrze, że żadna decyzja podjęta w tej sprawie nie była prosta. Mógłby wychowywać z nią dziecko. Kochał ją, obydwoje mieli pracę i nie narzekali na brak środków. Tylko, że obydwoje też żyli w bardzo dziwnej, niepoukładanej relacji. Mieli bałagan w głowach i w życiu. Może miała więc rację? Może sprowadzanie w ten syf niewinnej istoty nie miało aktualnie sensu?
Nie odpowiada, nic nie dodaje, z przyjemnością pozwala jej wtulić się w swoje ciało. Obejmuje ją ramionami i zamyka na moment w solidnym uścisku. Całuje jej czubek głowy. Opiera dłonie na jej karku i stamtąd przesuwa palce na policzek. Brakowało mu tej bliskości. Owszem, nie narzekał na brak seksu - jest szansa, że w ciągu ostatnich tygodni miał go więcej niż przez resztę życia. I przeszłą i przyszłą. Ale obydwoje trzymali w tym emocjonalny dystans. Była blisko, najbliżej, ale jednocześnie nigdy nie była mu bardziej odległa. Tęsknił. Brakowało mu tego, do czego dążyli wcześniej i tego, co mieli przez chwilę, zanim jego żona wszystkiego nie zepsuła.
- Naprawimy to. Naprawimy nas. Obiecuję. Możemy mieć jeszcze i tuzin dzieci, kiedy przyjdzie czas - wzrusza ramionami, uśmiecha się delikatnie i pozwala jej odsunąć. Sam ściąga swój fartuch i zarzuca kurtkę na ramiona. Zanim jednak wyjdą, Jacob łapie ją za rękę, potem drugą i czeka, aż na niego spojrzy.
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Mogłabyś czasem być mniej złośliwa, albo łatwiejsza do zrozumienia, albo mogłabyś mnie tak często nie odpychać... - pozawala sobie na krótkie westchnienie, połączone z uśmiechem. Nie kończy zdania. Nachyla się, żeby ukraść jej delikatnego całusa. Wtedy dopiero zauważa wychodzącą z łazienki rezydentki kardiochirurgii. Blondynka patrzy na Hirscha zdegustowana.
- Wiedziałam. Po prostu wiedziałam - oznajmia z prychnięciem i wymija ich, żeby wyjść z pokoju.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiedziała właściwie na czym stoją. Jak wyglądała teraz ich relacja po burzy, którą wywołała jego matka? Czy znowu wrócili do bycia razem? Czy to znowu było coś niezobowiązującego? A może tylko się przyjaźnili? Co to było? Wiedziała, że go kocha i wiedziała, że on kochał ją. Wiedziała, że chce z nim być. Tak samo jak wiedziała, że on chciał być z nią. Czyli teoretycznie wszystko było banalnie proste, bo nic już nie stało im na przeszkodzie – ani jego żona, ani nowa dziewczyna, ani ona nie musiała się spotykać z żadnym frajerem tylko po to, żeby wzbudzić jego zazdrość. Niemniej brakowało jej tego. Gdy zamknął ją w swoich ramionach, gdy oparł brodę na czubku jej głowy i przez chwilę trwali w takiej cieszy – wierzyła, że jeszcze będzie dobrze. Kiedyś. Śmieszny dreszcze przeszedł wzdłuż jej kręgosłupa, gdy powiedział, że była dla niego najważniejsza. Która dziewczyna nie chciałaby tego usłyszeć, prawda? Nawet jeśli towarzyszyła temu informacja, że jest złośliwa, trudna i go odpychała. Skupiała się jednak na pierwszej części i chciała coś dodać, naprawdę chciała… gdyby nie przerwała im ona. Starała się ją zignorować, więc wzrok uparcie wbijała w Jacoba – Czy to, że mam ochotę wybić jej zęby to hormony, czy mój parszywy charakter? – zażartowała, uśmiechając się pod nosem i skoro tak, skoro tamta już wiedziała, a nie była najbystrzejsza, to chyba już wszyscy wiedzieli. Więc mogła wspiąć się na palce, sięgnąć jego twarzy i po prostu go pocałować. Jak należy, nawet jeśli ciągle byli w pracy – W końcu mamy przerwę – mruknęła prosto w jego wargi, gdy wcale się nie odsuwała – W piątek… pójdziesz tam ze mną? Nie jako lekarz. Nie chcę wskazówek i dobrych rad, ani kontroli medycznej. Potrzebuję tam ciebie jak ciebie… – jako jej chłopaka? Drugiej połówki? Kogoś w kim była zakochana? Już raz przechodziła przez to sama, więcej nie chciała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może paradoksalnie Rachel Hirsch zrobiła coś dobrego? Zmusiła ich do podjęcia działania szybciej i niepaprania sytuacji jeszcze bardziej. Funkcjonowali na pewnym niedopowiedzeniu, co do ich relacji, ale w końcu byli też pewnych rzeczy pewni.
Hirsch śmieje się, kiedy Posy zadaje mu pytanie, a potem z przyjemnością odwzajemnia jej lekki pocałunek. Podnosi dłoń i przeczesuje palcami jej włosy.
W tym wypadku chyba i jedno i drugie – odpowiada. Nadal ja w siebie wtula, nie pozwalając, żeby ta odległość drastycznie się pomiędzy nimi zmniejszyła. To nieważne. Pocałował ją na środku sali w trakcie gali dobroczynnej. Nie pozostawiało to złudzeń, a mimo wszystko wciąż nie został wezwany na dywanik do dyrektora. Nie oszukiwał się. Czekał, aż podpadnie, a relacja z rezydentką z własnego oddziału stanie się amunicją, którą w jego kierunku wystrzelą przełożeni.
Dlaczego miałbym iść z tobą gdziekolwiek j a k o l e k a r z? – przekrzywia głowę i zakłada kosmyk włosów za jej ucho. Jego wargi lekko dotykają jej czoła. Dłonią przesuwa po jej ramieniu, jakby tym miał jej dodać otuchy. – Oczywiście, że z tobą pójdę. Nawet nie chciałbym, żebyś była wtedy sama – odpowiada na jej pytanie. Całuje znów, tym razem krótkim cmoknięciem w usta i chwyta ją za rękę, którą puszcza, dopiero kiedy przechodzą z korytarza na oddział ratunkowy, pełen ludzi. Nie robi tego jednak bezwiednie. Zerka na nią, by sprawdzić, czy rozumie dlaczego. Nie wstydzi się, absolutnie. Nie chce wywoływać, a może podsycać, niepotrzebnej sensacji. Tym razem zrobią to wszystko powoli, jak należy. Bez towarzyszącego im dookoła bałaganu.
Wiesz, co mnie zastanawia? Masz na tym wideo grzywkę. Po zdjęciach, chociażby z instagrama, widać, że to nowa fryzura. Jak na prawnika, Precious jest mało dociekliwa. Mam nadzieję, że na sali sądowej idzie jej zdecydowanie lepiej… – mamrocze, otwierając ciężkie drzwi wyjściowe i przepuszcza ją przodem. Kiedy mijają szpitalny parking, obejmuje ją w pasie i przyciąga do siebie. Lunch. To dobry pomysł.

z/t <3

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#ankoankoczypamietaszjaknumerowałaskiedysgry

Ktoś zupełnie niezorientowany w sytuacji nigdy by się nie domyślił, że jedna z siedzących na korytarzu dziewcząt rozważała od dłuższego czasu ucieczkę. Zresztą jak mógłby, skoro z zewnątrz Laetitia wyglądała jak kwiat lotosu na tafli spokojnego jeziora - ani nie rozglądała się nerwowo na boki, ani dramatycznie nie wzdychała pod nosem, ani nie wierciła się na niezbyt wygodnym krześle, ani nie wypuszczała z siebie potoku słów, jak to miała w zwyczaju, gdy była zestresowana. Nie, zamiast tego dziwnie milczała ze wzrokiem utkwionym w białe drzwi, które wkrótce miały się otworzyć, a ona zostać zaproszoną do środka. Kto by pomyślał, że Atherton się na to zdobędzie? Jeszcze do niedawna zapierała się rękami i nogami przed wizytą w szpitalu, z góry odrzucając podjęcie jakiegokolwiek leczenia. Była taka zdecydowana, że odejdzie z tego świata na własnych warunkach, bez bycia królikiem doświadczalnym dla nowatorskich terapii. A jednak wystarczyła jedna szczera rozmowa z Sookie i kilka popołudni spędzonych na analizowaniu wszystkich za i przeciw, by Lettie doszła do wniosku, że okej, spróbuje. Pomimo obaw, pomimo licznych wątpliwości, umówiła się na spotkanie z lekarzem. Początkowo planowała wybrać się do szpitala sama, ale ostatecznie poprosiła bliźniaczkę, aby jej potowarzyszyła, w końcu razem zawsze raźniej, prawda? Poza tym gdyby Laetitia dostała jakiegoś ataku wścieklizny, to Sookie znała co najmniej milion sposobów, by ją wyciszyć... Chociaż na chwilę obecną jej to nie groziło - za bardzo zajęta była snuciem potencjalnych scenariuszy. - Zastanawiam się, co mi powie. Bo co jak się okaże, że mam mniej niż cztery miesiące i marnuję ten czas na siedzenie w poczekalni? - odezwała się nagle, odwracając się w stronę siostry i wbijając w nią spojrzenie. Pytała serio. Całkiem serio. Pewnie wynik stresu, który stopniowo coraz bardziej zaczynał dochodzić do głosu i podsuwać jej irracjonalne myśli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#darianiewienicjakjonsnow

Prawdopodobnie nikt nawet nie zwracał na nie uwagi. Każdy miał swoje sprawy, swój czas do odsiedzenia w poczekalni i swoje własne piekło, które czekało po drugiej stronie białych drzwi. Gdyby jednak ktoś zerknął, chociaż na moment, w stronę bliźniaczek, siedzących pod ścianą, to pomyślałaby, że to Sookie czeka na werdykt, nie Lettie. Wzrok blondynki był rozbiegany, a dłonie zaciśnięte na brzegach plastikowego krzesła tak mocno, że zbielały jej palce. Odrobinę się wierciła, co jakiś czas sprawdzając godzinę na telefonie lub upijając łyk wody z butelki, którą przyniosła ze sobą w torbie. Żeby tego było mało, to jeszcze co chwilę pytała siostry, czy wszystko ok i czy czegoś nie potrzebuje. Wewnętrznie miała wrażenie, że zaraz wybuchnie, bo rozsadzi ją ciśnienie. Oprócz tego bolał ją żołądek i nasada nosa. Jeżeli nie zwymiotuje, to będzie mogła uznać to za swój mały sukces.
W pewnym momencie wyciągnęła z torebki owocowe mentosy i wepchnęła kilka do buzi, ciężko wzdychając. Gwałtownie przekręciła głowę w stronę Lettie, słysząc jej słowa i szeroko otworzyła oczy. — Co? Mógłby tak po… — zaczęła mówić, jednocześnie chcąc złapać oddech. Mentos niespodziewanie utknął jej w gardle, więc chrząknęła, po czym kaszlnęła, a cukierek wyskoczył jej z buzi i potoczył się po korytarzu. Obserwowała przez chwilę jak się toczy, po czym powoli przeniosła żałosny wzrok na Lettie i czknęła.
Czy mogło być gorzej? Miała nadzieję, że nie.
Wtedy białe drzwi się otworzyły i padło ich nazwisko. Czas na chwilę prawdy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak - nikt jednak nie odwiedzał szpitali w celach wycieczkowych, a przynajmniej Lettie o takich ludziach nie słyszała. Jeśli jednak takowi istnieli, to zdecydowanie powinni się zatrzymać na moment i puknąć się w głowę, bo to jednak było mocno nie halo, żeby zwiedzać przybytki, w których rozgrywa się wiele ludzkich dramatów. Swoją drogą, to między innymi dlatego Atherton tak długo zwlekała z wizytą w tym miejscu - nienawidziła być świadkiem cudzego cierpienia, czuła się wtedy na ogół jak jakiś intruz. Już nie mówiąc nawet o tym, że od małego w głowie miała utrwalony obraz szpitalu jako ostateczności. Lądowały w nim osoby w stanie krytycznym, takie, dla których już nie było innego ratunku. Kiedy odrosła już nieco od ziemi, nie mogła się pozbyć tego wrażenia mimo że nie było ono do końca prawdziwe. W końcu czasem w szpitalnych salach działy się też dobre rzeczy - ktoś wracał do zdrowia, ktoś budził się z wielomiesięcznej śpiączki... Nie zawsze pobyt w tym miejscu kończył się śmiercią. No, ale najwyraźniej panny Atherton to obie naznaczone były jakimś cholernym pechem, skoro Lettie już wiedziała, iż wybierała się na drugi świat, a Sookie najwyraźniej zdecydowała się szybko za nią podążyć. MIŁO. Taka siostra bliźniaczka to jednak prawdziwy skarb! - Czy Ty właśnie...? Boże - no aż się do najwyższego odwołała mimo że od dłuższego czasu była z niej zatwardziała ateistka, tak właśnie bardzo została zszokowana przez to zakrztuszenie się drugiej Atherton, które mogło być opłakane w skutkach. Nie dane jej było jednak dalej tego tematu rozwinąć, bo zostały zaproszone do gabinetu. Więc posławszy Sookie wymowne i ostrzegawcze spojrzenie - ŻEBY PRZY LEKARZU JUŻ MENTOSÓW NIE JADŁA - podniosła się z miejsca i pociągnęła za sobą bliźniaczkę do środka. - Dzień dobry - przywitała się z doktorem bez większego entuzjazmu, po czym klapnęła na krześle stojącym naprzeciw biurka. - To jak moje rokowania? Mam już spisywać testament czy jeszcze nie? - spytała sarkastycznie - co było jej swoistym mechanizmem ochronnym, by zaraz się tu nie popłakać jak mała, bezbronna dziewczynka - po czym zawiesiła wzrok na twarzy mężczyzny w białym kitlu, który wyglądał na dziwnie zażenowanego. - Cóż, rozumiem, że się Pani niecierpliwi, więc może od razu przejdę do rzeczy... Zaszła pomyłka. Straszna pomyłka będąca niedopatrzeniem ze strony jednej z pielęgniarek - na te słowa wypowiedziane przepraszającym tonem Laetitia najpierw szybko zerknęła na Sookie, a następnie znów powróciła wzrokiem do lekarza, zupełnie nic z tego nie rozumiejąc. Jaka pomyłka, co za pomyłka? - Nie umierasz, Lettie - dokończył w końcu, nic więcej nie dodając, jakby czekając na jej reakcję. Która nie nadeszła. Bo Atherton się czuła jak po uderzeniu obuchem w łeb. Wpatrywała się więc tępo w mężczyznę, nie wydając z siebie choćby najcichszego dźwięku. Nie umierała? Ale jak to?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda, że zwiedzanie szpitalnych korytarzy w celach rozrywkowych równało się z szaleństwem zwiedzającego. Chociaż czy to nie oglądanie ludzkich dramatów było jedną z rozrywek wielu ludzi? Kto nie lubił tego oglądać? W internecie, w telewizji, nawet na ulicy. W razie wypadku czy bójki większość ludzi stała jak słupy i po prostu patrzyła. Jakby to ich nie dotyczyło, mimo że bierność to chyba współudział? Przynajmniej jeśli chodziło na przykład o nie udzielenie pomocy potrzebującemu. Tak to wyglądało z perspektywy Sookie i skłamałaby, gdyby powiedziała, że jej to nie smuci.
Szpital był miejscem dramatycznym, ale jednocześnie cudownym - zależy od tego, gdzie się ktoś znajduje. Z “umieralni” wystarczyło wybrać się windą na inne piętro, aby zaobserwować cud narodzin i przejść się korytarzem tak innym od reszty, gdzie na ścianach wisiały zdjęcia uśmiechniętych noworodków i kolorowe ozdoby, a wokół roznosił się słodki zapach kawy, herbaty i środków pielęgnacyjnych dla dzieci. Jak dwa różne światy w jednym miejscu.
Gdyby nie była zbyt przejęta i zdenerwowana tym, co czekało je w gabinecie, to może nawet roześmiałaby się i zapłakała nad swoją beznadziejnością. Miała wspierać Lettie, a o mało co nie umarła przed nią. Chociaż Sookie chyba nie wzięła swojego zakrztuszenia za aż tak niebezpieczne. Być może dlatego, że nie miała czasu o tym pomyśleć, bo została wciągnięta przez bliźniaczkę do gabinetu lekarskiego i żarty się skończyły.
Kiwnęła lekarzowi na przywitanie i uniosła przy tym jedną z dłoni, jednak nie odezwała się. Usiadła obok siostry, stykając się z nią biodrem. Gdyby mogła, by jej na kolanach usiadła, albo ją posadziła na kolanach sobie, ale powstrzymała się, zaciskając za to wargi tak mocno, że prawie nie było ich widać.
Słysząc słowa Lettie prawie się posikała ze strachu. Testament? W tym wieku? TO TAKIE NIESPRAWIEDLIWE! Jęknęła cicho, zerkając na lekarza, który zaczął mówić jakieś dziwne rzeczy, z których Sookie zrozumiała tylko “Straszna” i “Umierasz, Lettie”. Tak, to było straszne, naprawdę. — Nie zgadzam się! To nieprawda! — krzyknęła w końcu blondynka i objęła siostrę tak mocno, jakby myślała, że im mocniej to zrobi, tym ona mniej umrze. Albo najlepiej wcale. Dopiero po chwili zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się co tak naprawdę powiedział ten lekarz. Zerknęła na niego pytającym wzrokiem. — W sensie, że co?

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
28
183

Agent nieruchomości

patterson immovables

sunset hill

Post

#1

Liam raczej sobie chwalił bycie rozwodnikiem, bo jakby nie patrzeć, to po raz pierwszy od liceum był przez dłuższy okres czasu sam. Całe liceum chodził z Belle, gdy ta go dość nagle zostawiła, a potem po wyjeździe do college'u dość szybko poznał swoją byłą już, żonę. Teraz był sam i wcale mu się nie spieszyło, aby kogoś poznawać, ani się z kimś wiązać. Samotny nie był, bo w domu towarzystwa dotrzymywała mu siostra, a znajomych i kumpli miał w Seattle sporo, więc nie miał na co narzekać.
Przeciętny singiel nie musiałby jednak zwalniać się z pracy w środku dnia, aby jechać na porodówkę, prawda? A jednak Hall z telefonem przy uchu, przekładając spotkania z reszty dnia na inne terminy, jechał do szpitala nieco zestresowany. Nie zważał na to, że to nie jest jego dziecko, a tylko siostra rodziła, denerwował się tym i był trochę przerażony. Głównie tym, że nastolatka mieszkała u niego i chcąc nie chcąc, będzie musiał pomagać jej z brzdącem. Wiedział też, że w tym momencie jego siostra nie miała praktycznie nikogo więcej, niż on sam. Starał się jej jakoś rozwiązać problemy z rodzicami, nieznanym ojcem dziecka i tak dalej. Wiele na jego biednej głowie.
Teraz kręcił się po korytarzu z telefonem w dłoni, chodząc raz w jedną, a raz w drugą stronę. Chciał wspierać dziewczynę, mógł jej przywieźć rzeczy z domu, czy wodę z kafeterii, ale udziału w porodzie brać nie zamierzał. Może jakby to on miał być ojcem, to by dał się namówić, ale i tak było to wątpliwe. Słyszał, że za drzwiami wiele się dzieje, bo było słychać podniesione głosy, ale tłumaczył to sobie, że to normalne.

autor

B.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
27
175

rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii

Swedish Hospital

sunset hill

Post

#22

Pierwsza licealna miłość, kto o niej zapomina? Pierwsze mocniejsze bicie serca, pierwszy pocałunek, pierwszy raz po balu maturalnym, na który oczywiście się wybiera z ukochanym, bo z kim innym? Jednak tutaj było zupełnie inaczej. Belle owszem, kochała Liama swego czasu, a nawet to z nim się pierwszy raz całowała i choć ten pierwszy pocałunek tak średnio im wyszedł to drugi i każdy kolejny były już udane. I może by się z nim wybrała na bal maturalny, może za namową koleżanek, które uważały że to jest idealny czas na oddanie się miłości swego życia, jak często licealistki postrzegają swoje licealne miłostki, jednak przed tym niezwykłym wydarzeniem były wakacje. I to na wakacjach, które dziewczyna spędzała u ojca w Paryżu, otrzymała niepokojącą wiadomość od przyjaciółki, która twierdziła że Liam poszedł w tango z inną dziewczyną, w sensie nie odrywali się wręcz od siebie na imprezie i to pewnie ona była jego pierwszą. Zazdrosna Belle nie chciała mieć nic do czynienia z takim zdrajcą, więc gdy tylko wróciła do Seattle to zerwała z nim, mając świadomość tego że pójdzie na bal maturalny sama, a i tak będzie się dobrze bawić w gronie dziewczyn. Wróciła wspomnieniami do tego momentu, gdy jako stażystka była potrzebna na oddziale ginekologiczno-położniczym, gdzie pacjentka traciła zbyt wiele krwi podczas porodu. Sytuacja została opanowana i blondynka mogła wracać na swój oddział, gdy w korytarzu, obok innej sali porodowej ujrzała właśnie swoją licealną miłość. Poznałaby go wszędzie, a że z latami wyprzystojniał to działało ewidentne na jej niekorzyść. Jednak musiała spojrzeć prawdzie w oczy, on był tutaj ze swoją partnerką, która rodziła. I wcale nie była nią Chateux. Początkowo chciała odwrócić się na pięcie, ale to by było bez sensu wracać się na salę porodową. A minąć go bez słowa? Mógłby ją poznać. Podeszła zatem do niego i choć wydawała się dosyć sztywna to próbowała po luzacki poklepać ją po ramieniu.
- Gratuluję. - odparła, zmuszając się do uśmiechu i uzyskując grymas na twarzy. No cóż, zawsze odczuwamy negatywne emocje, gdy widzimy że nasz ex ułożył sobie życie z kimś innym, a nam się nie udało.

autor

dreamy seattle

dreamy seattle
Awatar użytkownika
28
183

Agent nieruchomości

patterson immovables

sunset hill

Post

Czasy liceum, to były czasy... Liam wspominał to bardzo dobrze, nie dało się ukryć. Nie dość, że nikt go w szkole nie dręczył, miał cudowną dziewczynę, do pewnego momentu. Sam do końca nie zdawał sobie sprawy z tego, dlaczego. Jednak skoro wypięła się na niego i nie chciała mu tego wyjaśnić, to cóż, nie prosił się aż tak bardzo. Czy go to dotknęło? Pewnie że tak! Jednak jakoś się z tego otrząsnął, szybko poznając w college'u swoją byłą już żonę. Nie wracał zbyt często myślami do tamtego momentu, a już na pewno nie w tym momencie.
On co prawda znajdował się przy porodówkach, ale ewidentnie nie było to jego dziecko, nie było na to najmniejszej szansy. To jego siostra tam leżała, a te krzyki to pewnie jej sprawka. Jego nie powinno być tutaj, powinien czekać w domu, aż dostanie wiadomość ze zdjęciem siostrzenicy.
-Co? Belle?-zapytał nieco skołowany. Po pierwsze, nie od razu ogarnął, co to za gratulacje, przecież on nic nie zrobił! Nie to, że był głupi, czy jakoś szczególnie zdenerwowany akcją porodową, ale jednak ten głos, widok dziewczyny z jego przeszłości bardzo ją zaskoczył. Nigdy jej nie googlował, nie miał pojęcia, że Belle pracuje w szpitalu i to tym, nie mówiąc już o tym oddziale i piętrze. Po prostu był zaskoczony. Nawet nie przyszło mu do głowy, że brunetka mogła dodać dwa do dwóch i wywnioskować, że zaraz zostanie tatusiem. Dla niego ta myśl była tak bardzo z czapy, że myślał, że każdy ma tak samo!

autor

B.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
27
175

rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii

Swedish Hospital

sunset hill

Post

Belle również dobrze wspominała czas liceum. Wtedy już wiedziała że chce zostać lekarzem, dlatego bardziej cisnęła z takich przedmiotów jak biologia, chemia, fizyka czy matematyka, ale także języki, bo różnych pacjentów można spotkać w swojej pracy. Trochę zatem odpuszczała pozostałe humanistyczne przedmioty, ale nie schodziła z nich nigdy niżej niż B, bo wiadomo że z tych bardziej ścisłych, które przydadzą się w jej życiu miała A+. W tamtych czasach się też zakochała w Liamie, z wzajemnością, ale spójrzcie tylko na niego, która by się w nim nie zakochała? Oczywistym było to że dla niej nie liczył się głównie wygląd, ale również charakter, także mężczyznę pokochała za całokształt. A teraz miała szAnse spotkać go po latach. Była wręcz pewna, że to jego dziecko rodzi się gdzieś za ścianą porodówki, a on jest tak zdezorientowany tym faktem, jak i tym że spotkał swoją byłą że nawet nie podziękował na jej gratulacje. A przynajmniej na takiego wyglądał w tym momencie, stąd uznała ona, że nie ma sensu ponownie powtarzać swoich słów i tłumaczyć mu, czego właściwie mu gratulowała.
- Tak tak, to ja. A tobie przyda się mocna dawka kofeiny na otrzeźwienie, No chyba że potrzebujesz czegoś na uspokojenie, bo wręcz cię nosi? Musisz się szybko pozbierać, bo czeka cię sporo nieprzespanych nocy. - ciekawa była czy od razu ją poznał, czy też nie. Może już dawno o niej zapomniał? Powinna się pochwalić że prawie została lekarzem, ale miała wrażenie że on by w tej chwili nie przyswoił takich informacji. Był przecież zaangażowany porodem i nie dziwiła się, każdy facet byłby wiedząc że na świat przychodzi jego dziecko. Pewnie dlatego zapytała o to czego mu potrzeba i znów nawiązała do jego ojcostwa, choć on mógł to odebrać zupełnie inaczej, bo przecież mieszkał z siostrą, a malec czy maleńka będzie głośno płakać, więc ani jego siostrzyczka ani on nie będzie zapewne sypiać po nocach, ale Belle nie mogła o tym wiedzieć. Dawno się przecież nie widzieli ani się ze sobą nie kontaktowali. Lecz ona go nie zapomniała, bo pierwszej nastoletniej miłości się nie zapomina.

autor

dreamy seattle

dreamy seattle
Awatar użytkownika
28
183

Agent nieruchomości

patterson immovables

sunset hill

Post

Liam nie był wielkim orłem, jednak jako, że Belle była tak przykładną uczennicą, pomagała mu czasem w nauce, albo razem siedzieli nad książkami- wtedy czasem on i zabawa, a czasem ona i książki wygrywała. Zazwyczaj było tak pół na pół. Oboje nie byli na tym stratni, zwłaszcza Rose, która ewidentnie dostała się do swojej wymarzonej szkoły medycznej.
-A masz coś w zanadrzu?-zapytał z lekkim uśmiechem, mając na myśli coś na uspokojenie. W końcu lekarze mieli dostęp do sporej ilości różnorakich lekarstw - istny raja dla kogoś, kto się lubi zabawić, lub potrzebuje wspomagaczy. Choć w przypadku Liama to był tylko i wyłącznie żart. -Możemy pójść na kawę, jeśli masz chwilę-zaproponował. W końcu ta dawka kofeiny to było niemal zalecenie lekarskie, a tego się nie ignoruje, niezależnie od wszystkiego, prawda?
Liam poznał swoją pierwszą dziewczynę bez najmniejszego problemu. Wszędzie by ją poznał i nigdy nie zapomni jej dotyku, zapachu i tak dalej. Nie wiedział czego dokładnie nie zapomni, tego się nie da opisać. Jego zawahanie było związane bardziej z tym, że ją zobaczył, w tym miejscu, w tym momencie. Na szczęście, a raczej nieszczęście dziewczyny, nie zrozumiał, co ona sobie w tym momencie myśli, że to jego dziecko się tam rodzi. W jednym była natomiast nieomylna. Młode bobasiątko, które się tam rodziło, będzie mieć na nazwisko Hall. Jednak po mamusi, nie tatusiu.

autor

B.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
27
175

rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii

Swedish Hospital

sunset hill

Post

To też sprawiało że się poniekąd uzupełniali. Dzięki niemu Belle nie była nie lubianą przez innych kujonką, tylko dziewczyną która owszem, dobrze się uczy i zdobywa liczne sukcesy w nauce, a jednocześnie potrafi się dobrze bawić w towarzystwie. Pomaganie w nauce chłopakowi, czy opieka i późniejsze pomaganie w nauce jego siostrze sprawiało jej przyjemność, bo Chateux była osobą, która uwielbiała pomagać innym.
- Zawsze coś się znajdzie. - podjęła jego żart uśmiechając się przy tym radośnie, bo miała wrażenie że chłopak zupęłnie inaczej odebrał to co ona miała w zamyśle. Bo raczej ona liczyła na podanie mu środków, które sprawią że mężczyzna usiądzie na krześle i oprze głowę o ścianę odczuwając senność, aniżeli kopa czy fajny haj wywołujący blogi uśmiech na ustach mężczyzny. Domyśliła się jednak że to był żart, bo znała go nie od dziś, stąd ten jej rozbawiony uśmiech. Spojrzała na zegarek.
- Właśnie mam piętnastominutową przerwę przed udziałem w kolejnym zabiegu. Robię staż na kardiochirurgii, ale stażyści muszą robić wszystko, więc musiałam pomagać zatamować krwawienie u kobiety, która jak się obudzi to się dowie, że straciła dziecko na półmetku ciąży. - spojrzała jeszcze w kierunku sali porodowej, nie tej, w której leżała siostra mężczyzny, tylko tamtej bardziej w głębi, nieco smutnym wzrokiem. Sama nie chciałaby nigdy doświadczyć utraty ciąży bo to jest potwornie bolesne. I nie życzyła również mężczyźnie by dziecko które właśnie przychodziło na świat, a ona myślała że to jego dziecko, umarło bądź urodziło się martwe. Przeszli zatem w stronę kafeterii.
- Pijesz wciąż taką samą jak kiedyś? - zapytała, samej zamawiając gorącą czekoladę, bo nie lubiła kawy, więc tak, ona nie zmieniła swoich upodobań jeśli chodzi o napoje. Ale on miał teraz nowe życie, mógł zatem zmienić upodobania, choćby do kobiet.
- Macie już gotowy pokoik dla dziecka? - zapytała, chcąc się też dowiedzieć czy dziecko pojawia się o czasie, czy może pcha się na świat zbyt wcześnie?

autor

dreamy seattle

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”