1.
Nie byłoby pewnie kłamstwem stwierdzenie, że dla zakochanych czas staje w miejscu – bo przynajmniej Jordie miała wrażenie, iż ten jej czas nagle jakby się zatrzymał, dokładnie w tym momencie, w którym w jej życiu pojawił się Chet. I z uwagi na to jak wiele się wtedy działo, niemalże wszystkie jej wspomnienia oscylują właśnie wokół jego osoby, wokół tych wspólnie spędzonych chwil, których nigdy nie chciałaby zapomnieć; sprawiło to jednak, że w jakimś stopniu i ona nie miała już pojęcia jak wyglądało jej życie przed nim. I chyba nawet nie chciała pamiętać, bo to właśnie teraz była w końcu na tyle szczęśliwa, że to życie nabrało dla niej sensu, nie tylko prywatnie, ale i zawodowo. Jakby nagle los się odwrócił i wszystko zaczęło się układać. Całe życie spędzone w rodzinnym Seattle mogło sprawić, iż w pewnym momencie pojawiłaby się niemiła rutyna, że ciążyłoby jej nieustanne życie w jednym miejscu, że czegoś ciągle by jej brakowało. Nie wyobrażała sobie jednak, że mogłaby to miejsce zostawić, zwłaszcza teraz, gdy pojawił się w nim mężczyzna jej życia, u którego boku czuła się najlepiej. Szczęśliwa do granic możliwości, bo chociaż i ona nie zawsze wiedziała czym dokładnie jest to wszechobecne szczęścia, to tym razem naprawdę miała wrażenie, że odnalazła to swoje właściwie miejsce, właściwego mężczyzna i że wreszcie zaczęła podążać właściwą drogą, nie tylko decydując się na powrót do świata mody, ale również poprzez skupienie się na studiach, z którymi także wiązała swoją przyszłość. A ta przyszłość jawiła się jej niezwykle kolorowo, nie brała pod uwagę żadnych potknięć czy nieprzewidzianych, niemiłych zdarzeń, bo chociaż w istocie oboje żyli teraz niczym w cudownej mydlanej bańce – która w każdej chwili mogła pęknąć – to są razem już przeszło trzy miesiące i jeżeli przez ten czas zdołali cieszyć się sobą do granic możliwości, to czy coś jeszcze było w stanie im zaszkodzić? Nawet jeżeli ten staż nie jest długi, to jest chyba wystarczającym, aby stwierdzić, że całkiem dobrze się już poznali i wypracowali sobie pewien schemat, w którym wspólnie się odnajdują. Pierwszy raz jednak Jordie wyjechała na dłużej niż jeden dzień, realizując w Waszyngtonie jeden z kontraktów, które udało się jej podpisać; pierwszy raz od dawna odczuła też tak mocno brak Chestera, czego się chyba nawet nie spodziewała. Samotne noce w hotelowym łóżku były po prostu trudne – pomimo nawet tego, że wcześniej mogła go usłyszeć podczas rozmowy telefonicznej czy też pobudzić wyobraźnie przez niegrzeczne smsy, które tak chętnie wymieniali przed snem. Brakowało jej go fizycznie i nie mogła nic na to poradzić – tęskniła. Nie tylko za jego ciałem i bliskością, ale jednak również i za nim, chociaż mogła odczuwać jego obecność poprzez to, iż cały czas byli w kontakcie; to zdecydowanie jednak nie było to samo. Nałożone na nos różowe okulary sprawiały, iż świat bez Chet’a był po prostu nudny, że nawet kilka dni z daleka od niego były niczym tortura – a przecież pojechała realizować coś w czym czuje się świetnie i co kocha. A mimo to najbardziej cieszyła się z powrotu. Do niego. Niespodzianka zaś, którą dla niej przygotował, wzbudzała w niej niemałą ekscytację, bo raz, że pragnęła wreszcie wpaść w jego ramiona, to dwa, naprawdę uwielbiała kiedy tak ją rozpieszczał i mimo wszystko, ciągle o nią zabiegał i starał się, by ciągle było tak miło. Dzisiejsza randka na pewno nie była więc pierwszą, w ostatnim czasie często gdzieś razem wychodzili i wbrew pozorom – nie spędzali każdej chwili w łóżku. Dziś jednak zapewne najchętniej to właśnie by zrobili, korzystając czy to z łóżka, czy pobliskiego mebla, czy nawet z kanapy w jego samochodzie, ale… musieli powstrzymać swoje pragnienia, przynajmniej do powrotu do domu. Jordana naprawdę chciała nacieszyć się jego obecnością, zjeść coś dobrego, bo od podróży nic nie jadła i po prostu porozmawiać, o ile w istocie zdołają w ogóle utrzymać ręce na stole i z dala od siebie. A to wydało się już niebotycznie trudnym zadaniem w chwili, w której opuściła budynek, który zamieszkiwała i wzrokiem prześlizgnęła po sylwetce swojego chłopaka, tak elegancko ubranego. Z trudem powstrzymywała się więc przed tym, by - gdy wymieniali już czuły i pełen tęsknoty pocałunek – nie dobrać się do guzików jego koszuli. Z uśmiechem przyjęła jednak komplementy i białą różę, którą jej wręczył, jak zwykle zaskakując ją takimi romantycznymi gestami, które kiedyś z jego strony chyba byłyby nie do pomyślenia – teraz to jednak był kompletnie inny Chet i to między innymi ta jego wersja, którą tak uwielbiała. Tak jak i jego wizualną wersją w tym eleganckim wydaniu, przez co niemalże nie mogła oderwać od niego wzroku; a wszystko z powodu tego, iż mężczyzna nie często decydował się na takie ubranie, tym bardziej więc to doceniała. Powstrzymując więc wzajemnie wszystkie te niemalże zwierzęce instynkty, zdołali wsiąść do samochodu, którym udali się na miejsce. Wyraz jej twarzy z pewnością wskazywał, że jest zachwycona tym co widzi, gdy trzymając się za ręce weszli razem do budynku i na odpowiednią salę, gdzie czekał na nich zarezerwowany stolik. Widok niemalże zapierał dech w piersiach, niemalże tak samo jak ten widok, który miała przed sobą, gdy już zajęli swoje miejsca. –
Pięknie tutaj – odparła i przez to uśmiech niemalże nie schodził jej z twarzy, gdy palcem czule gładziła męską dłoń, w której trzymał jej własną – niemalże tak, jakby jednak nie byli w stanie darować sobie choćby takiego kontaktu fizycznego. Niemniej jednak idealnie wpasowywali się w klimat tego miejsca, zarówno Jordie – tak seksownie prezentująca się w czarnej, idealnie dopasowanej do jej sylwetki sukience i wysokich szpilkach, jak i Chet – który w tej wersji rozpalał wszystkie jej zmysły do granic możliwości (nie żeby nie robił tego na co dzień). Niemalże już widziała to jak jej palce zwinnie rozpinając guziki jego koszuli, ale tym samym tą randką, brunet chyba sprawił, że ten czas oczekiwania na deser jeszcze bardziej podsyci atmosferę. Bo bez wątpienia myśli obojga krążyły wokół jednego i nikt nie mógł ich za to winić, skoro nie widzieli się kilka dni, a oboje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że gdy tylko dotrą do domu… nic ich już nie powstrzyma. –
A co jeżeli powiem, że mam na sobie wyłącznie sukienkę? – uniosła sugestywnie brew ku górze z majaczącym na jej buźce zaczepnym uśmiechem –
Z kolei co się pod nią znajduje, chyba już doskonale wiesz… nie wiem czy zdołam na tyle Cię zagadać, ale spróbuje – stwierdziła z rozbawieniem, nie odrywając wzroku od męskich oczu. Ich roziskrzone spojrzenia niemalże mówiły same za siebie, niemalże tak jak i temat ich obecnej rozmowy. Zagryzła na sekundę dolną wargę, świdrując wzrokiem męski tors, który tak idealnie opinała koszula. –
Może to jednak Ty będziesz musiał zagadywać mnie, żeby powstrzymać moją chęć zdjęcia z Ciebie tej koszuli – dodała, unosząc spojrzenie ponownie do jego ciemnych oczu, których zdawał się nie odrywać od niej nawet na sekundę. Niby przypadkowo, trzymając jedną nogę na drugiej, przesunęła pod stołem koniuszkiem szpilki po jego łydce, uśmiechając się w ten oczywisty, tylko jemu tak dobrze znany sposób. Dopiero jego kolejne pytanie jakby nieco sprowadziło ją na ziemie, ale bynajmniej nie zmazało uśmiechu z jej twarzy. –
Wyjazd był cudowny. Pierwszy raz byłam w Waszyngtonie i jest tam naprawdę fantastycznie, minus taki, że niewiele zobaczyłam, bo większość czasu spędzałam na sesji – sięgnęła do torebki i wyjęła z niej telefon, by wyświetlić na nim po chwili kilka zdjęć z sesji, które mu przy okazji pokazała –
Tak jak wspominałam to sesja ubrań dla sieciówki, co prawda nie spełnienie moich marzeń, ale przynajmniej lepiej na tym zarobię, pokaże się i również przypomnę sobie jak to jest pracować w tej branży – oznajmiła, odkładając smartfona na bok, by ponownie skupić całą uwagę na brunecie –
A być może potem dostanę jakieś ciekawsze oferty – uśmiechnęła się szerzej, zerkając co jakiś czas na swoją dłoń, którą teraz to brunet czule gładził, wysłuchując jej opowieści –
Ale strasznie za Tobą tęskniłam. I zaskoczyłeś mnie tą romantyczną randką na powitanie, aż nasuwa mi się pytanie czy aby na pewno byłeś grzeczny pod moją nieobecność – zażartowała, spoglądając na niego tym razem z rozbawieniem. Póki co nie wspominała też o tym, że sama dostała propozycję wyjście na drinka i to dwukrotnie, ale to było chyba normalne w tej branży, w końcu też każdy mężczyzna ma oczy i widząc Jordanę, zapewne traci głowę. Jej serce jednak stanowczo było już zajęte, przez tego właśnie mężczyznę, który teraz zaśmiał się z rozbawieniem na jej słowa, a ona chłonęła z niekrywaną przyjemnością ten dźwięk.