WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmiany planów nie były dla niego końcem świata. Wręcz przeciwnie, jedynie upewniały go w myśli, że żadne plany w ogóle nie powinny mieć miejsca, skoro w każdej chwili nieprzewidziany czynnik może wepchnąć się między zębatki i rozwalić całą konstrukcję na części pierwsze. Czy przejmował się całym "wysiłkiem" włożonym w ogarnięcie wyjazdu? Ani odrobinę, w tej chwili przejmował się Jeffem, czując kompletnie nienaturalny ścisk serca, gdy tylko zauważył jego zaszklone oczy. Co mogło być tak straszne, aby wywołać taką reakcję?
- Nie musisz - odpowiedział od razu, automatycznie chcąc zapewnić mu więcej komfortu. Nie pojmował samego siebie, dlaczego nie mówił, że ma przestać cykorzyć, co zapewne zrobiłby w każdym innym towarzystwie. Teraz, podobnie jak kiedy domagał się, aby ten trzymał się blisko niego podczas podróży z kwiaciarni do mieszkania w ulewie, chciał uspokoić jego lęki. - Oh, nie bój nic, znam wystarczająco sposobów w jakie możesz wynagrodzić mi ten trud - odparł niemalże instynktownie. Przejmował się sytuacją, oczywiście, ale mimo wszystko dalej był sobą i miał nikłą nadzieję, że to zachowanie flirciarsko-żartobliwego tonu pomoże mu się trochę uziemić. W końcu nic się nie działo, sam widok łódki go nie skrzywdzi, już Cas się co do tego upewni. - Jesteś bezpieczny, okej? Dasz radę tu zostać czy wolisz brzeg? Albo wrócić do domu? Zawsze możemy sprawdzić czy deski w domku na drzewie dadzą radę nas utrzymać - zaoferował z bladym uśmiechem, podnosząc dłoń do jego twarzy i lekko obejmując jego policzek, uparty, by zachować na sobie jego uwagę. A przynajmniej jej większość. - Jak obiecasz, że mi tu nie padniesz mogę podejść na sekundę do małego potworka po koc i obejrzymy sobie zachód słońca. Co ty na to? - zaoferował, nie chcąc go puszczać bez zapewnienia, że jest to bezpieczne zagranie. Nie musiał nawet wiedzieć skąd wziął się ten atak paniki, do szczęścia starczyła mu wyłącznie informacja jak zażegnać kryzys.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Spodziewał się nieco chłodniejszej reakcji na swoje zachowanie, nie wiedząc dlaczego, myślał, że Cas właśnie każe przestać mu pajacować, wziąć się w garść i nie wymyślać jak małe dziecko. On jednak nie zrobił niczego z tych rzeczy, wręcz przeciwnie, widać było troskę w jego oczach, której nie spodziewał się otrzymać.
Od jakiegoś czasu starał się krok po kroku przezwyciężać swoją fobię, wiedział, że prawdopodobnie nigdy nie uda mu się to w stu procentach ale ostatnio było już całkiem dobrze... O ile znajdował się przynajmniej dwadzieścia metrów od wody. Nie kiedy miał ją praktycznie pod swoimi stopami i potrafił stworzyć sobie w głowie milion czarnych scenariuszy, jak na przykład załamanie się podestu albo nieutrzymanie równowagi.
Zaśmiał się cicho słysząc jego żart, który mimo wszystko chwilowo odwrócił jego uwagę i poprawił humor. Już nieco przyzwyczaił się do takiego właśnie Caspera. -Nawet się domyślam jakie to są sposoby. Może pozwolę ci wybrać jakiś jeden w ramach rekompensaty zepsutego wieczoru.- czy musiał aż tak bronić się przed tym wszystkim? Zdecydowanie nie, mógł trochę odpuścić. Tym bardziej, że chciał się do niego zbliżyć. Rozejrzał się dookoła zaciskając mocniej zęby. Czy da radę tutaj zostać? Już tutaj był i wciąż był żywy, więc może to był właśnie ten jeden krok do przodu. -Mogę spróbować zostać tutaj.- odpowiedział niepewnie patrząc pod nogi i na wodę dookoła podestu. Przewrócił tylko oczami na wspomnienie domku na drzewie, chociaż w tej sytuacji wolałby zostać własnie tam. Zaraz jednak znów wrócił spojrzeniem do jego twarzy, skupiając na niej całą swoją uwagę. To pomagało. -Obiecuję, nie padnę.- powinien dać sobie radę, nie będzie się ruszał z miejsca, miał stały grunt pod nogami, nie byli na żaglówce, nie mogło się przecież wydarzyć nic złego z tego względu, że zostanie chwilę na podeście. Nie miał zamiaru wchodzić do wody ani na łódkę, a to tego bał sie najbardziej. Jeffie sam nie miał pojęcia w jaki sposób zażegnać kryzys, to ciągnęło się latami i nie potrafił poradzić sobie z atakami paniki. Wciąż nie czuł się tutaj pewnie i z wielką obawą patrzył na taflę wody i żaglówkę, jednak powinien dać sobie z tym radę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niekontrolowanie odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał jego śmiech. Cichy, krótki, ale znacznie przyjemniejszy niż narastająca panika i cisnące się do oczu łzy. I chociaż sam to zaproponował, nie wyobrażał sobie nawet oczekiwać od niego czegokolwiek w zamian za ten nieudany rejs łódką. Nie był bezdusznym mafiozą, którego rachunki koniecznie musiały się zgadzać.
- Nie odmówię, ale serio? Zepsuty? Dopiero zaczynamy, tak minimalna zmiana planów to pikuś. To nie tak, że ziemia się rozstąpiła i próbują nas wchłonąć ognie piekielne. Chociaż nawet wtedy byśmy sobie poradzili... - zapewnił go, wzruszając ramionami, co by się tym za bardzo nie przejmował. Cas nie miał zamiaru sprawy rozgrzebywać i o ile nie przepadał za takimi pustymi, banalnymi stwierdzeniami jak "nie ważne gdzie, ważne z kim", było to w tej chwili zgodne z prawdą. Nieważne czy mieliby tu zostać, wrócić do domu, czy wybrać się na dłuższy spacer po okolicy z prawdopodobieństwem zgubienia drogi powrotnej, Casper planował się dobrze bawić. Chociaż na ten moment kwestia rozrywki oczekiwała z boku, oddając miejsce upewnianiu się, że Jeff da radę zostawić strach za sobą i poczuje się nieco lepiej. Skinął głową na decyzję zostania na pomoście, jednocześnie nie biorąc tego do siebie zbyt poważnie, w razie czego gotowy ponownie zmienić miejsce. - Okej, świetnie, to stój i nigdzie nie skacz - polecił mu, ostrożnie go puścił, dla komediowego efektu przyglądając mu się uważnie jakby spodziewał się nagłej próby ucieczki. Szedł przez chwilę tyłem, wracając bliżej łódki, po czym posłał mu lekki uśmiech i sprawnie pokonał resztę drogi, aby wskoczyć na pokład, zabrać z niego koc i wyciągnąć wino z lodówki turystycznej. Bez korka, powinien wycałować ziemię po której chodzi ten dobry człowiek odpowiedzialny za zaopatrzenie. Nie chcąc kazać Crawfordowi czekać, wrócił na pomost i rozłożył im złożony wpół koc, bliżej brzegu niż nieszczęsnej żaglówki. Przycupnął na połowie grubego materiału, przodem w stronę zachodu, rzucił mężczyźnie wyczekujące spojrzenie, aby do niego dołączył, po czym zabrał się za odkręcanie butelki. - Dobra, to teraz mi powiedz jakich sposobów się domyśliłeś, bo nie pamiętam, abyś mówił mi o zdolności czytania w myślach. Też myślałeś o śniadaniu do łóżka? - posłał mu niewinny uśmiech i przechylił w jego stronę otwartą butelkę. Powinien się trochę rozluźnić, nieco więcej alkoholu na pewno w tym pomoże.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak już miał, jesli ktoś coś dla niego przygotował, a on z jakiegoś powodu zawalił, miał wyrzuty sumienia. Uważał, że w tej sytuacji także powinien je mieć, ponieważ Casper zrobił dla niego... to wszystko i wieczór na żaglówce na pewno byłby godny zapamiętania. Żałował, że nie mogą się o tym przekonać ale nie mógł nie zgodzić się z tym, że jeszcze nic straconego. -Tak czy inaczej czuje się głupio, że to zepsułem.- nic na to nie poradzi, miał wyrzuty sumienia i tyle. Nie potrafił jednak przezwyciężyć strachu, nie byłby w stanie zbliżyć się do łódki nawet na krok. Nie mógl się jednak z nim nie zgodzić w kwestii poradzenia sobie, poradzili sobie przy małej powodzi, więc poradzą sobie i teraz. Było dużo innych rzeczy które mogli robić tego wieczoru, wcale nie musieli spędzać go na żaglówce. -Zapewniam, że skakać nie mam zamiaru.- odpowiedział biorąc jeszcze kilka głębszych oddechów, próbując się całkowicie uspokoić. Nie było to takie łatwe, przeszłość wciąż siedziała w jego głowie i nie mógł jej stamtąd wyrzucić. Nie chciał się jednak rozklejać, a naprawdę już niewiele mu do tego brakowało. Wiedział, że niektórych rzeczy nie jest w stanie zmienić, a to co się stało już się nie odstanie i powinien się z tym pogodzić. On jednak brał całą winę na siebie za wydarzenia z przeszłości i nikt nie był w stanie przetłumaczyć mu tego, że to nie była jego wina.
Pokręcił głową z niedowierzaniem, widząc w jaki sposób Casper zmierza do łódki, mimo wszystko patrząc na niego z obawą, kiedy na nią wchodził. Wykorzystał chwilę, kiedy bruneta nie było i cofnął się jeszcze o kilka kroków. Czuł się lepiej, kiedy był bliżej brzegu i nic nie mógł na to poradzić, mimo że kiedyś to na basenie spędzał większość swojego czasu. Każdy krok przynosił jakieś obawy, więc finalnie nie poruszył się zbyt dużo. Poczekał aż Casper do niego wróci i usiadł na kocu, podobnie jak on przodem do zachodzącego słońca. -Oczywiście, że mi teraz tego nie odpuścisz.- skoro już powiedział, że może wybrać jakiś jeden sposób to teraz nie było odwrotu. Nie dziwił się, że Cas tego nie odpuścił, sam zrobiłby podobnie. -Oczywiście że tak, albo o pozmywaniu po kolacji czy pójściu na kawę. O niczym innym.- odpowiedział niewinnie. -Powinieneś wiedzieć, że z reguły nie myślę o tym, o czym ty pomyślałeś. Ale słowo się rzekło, rekompensata to rekompensata. - uśmiechnął się lekko i wziął od niego butelkę z winem. Alkohol zdecydowanie powinien mu pomóc. -Więc jak będzie? Śniadanie?- posłał mu pytające spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przewrócił oczami na uparte ciśnięcie w poczucie winy. Uczucia były niekontrolowane, owszem, ale naprawdę nie potrafił pojąć dlaczego Jeff robi z tej małej zmiany planów coś wielkiego. Alternatywą do zostania na pomoście było zaciąganie jego spanikowanej osoby siłą na środek zatoki, przy okazji pewnie doprowadzenie go do łez i pogłębienie lęków, czymkolwiek by nie były spowodowane. Wolał sobie tego oszczędzić, korzystając z faktu, że największy kryzys został zażegnany. - Jak nie przestaniesz tego powtarzać to sam cię w końcu uciszę - ostrzegł uprzejmie, jak nie po dobroci zamierzając załatwić sprawę groźbą. Nie był typem powtarzając się po naście razy, jak za pierwszym razem nie dotarło to znajdzie inne metody na przekazanie swoich przekonań. Wyszczerzył do mężczyzny zęby na komentarz, uznając odpowiedź za zbędną. Oczywiście, że nie zamierzał mu nic odpuszczać, to zniszczyłoby fundamenty na których powoli budowali tę relację - Jeff mówił rzeczy, których potem żałował, a Cas uczepiał się ich jak pijawka i nie pozwalał mu o tym zapomnieć. - Kawa też brzmi nieźle... - przyznał, kiwając z uznaniem głową na ten pomysł. - Chociaż nie wiem dlaczego miałoby to być rekompensatą, zamierzałem cię gdzieś wyciągnąć nawet bez tego - przyznał, posyłając mu czarujący uśmiech. Nie kłamał, bez dwóch zdań nie uważał tego wyjazdu za ich ostatnie spotkanie, chociaż bardziej od kawiarni wolałby jakiś bar. Lub swoje mieszkanie, tam też mogli się czegoś napić. W spokoju i z pełną prywatnością. - Ooh, nieładnie tak kłamać, Jeffie. Mów sobie co chcesz, ale ja wiem, że w tej twojej pięknej główce jest miejsce nie tylko na nieskazitelnie czyściutkie myśli - prychnął, za nic nie przyjmując jego zapewnień i lekko stukając palcem w jego czoło. Udowodnił mu to już parokrotnie, a Casper nie zamierzał tak zwyczajnie tego zignorować. - Śniadanie. Mogę złożyć zamówienie na co konkretnie mam ochotę? - upewnił się z lekkim uśmiechem, pomimo wcześniejszego pośpiechu, teraz ignorując widoki na rzecz wpatrywania się w mężczyznę jak w obrazek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z jednej strony chciał brnąć w ten temat i chciał dowiedzieć się tego, w jaki sposób Casper miałby zamiar go uciszyć. Z drugiej strony, jak to Jeffie, nie miał na to po prostu odwagi i nie chciał znów tchórzyć w ostatnim momencie. Najbezpieczniej było po prostu nie ciągnąć tematu, nawet jeśli zapowiadał się dość interesująco. Dobrze że zrezygnował z zaciągnięcia go siłą na środek zatoki bo to skończyłoby się pewnie katastrofą. Spanikowałby już całkowicie i to nie byłoby zależne od niego. Po prostu tak reagował kiedy w pobliżu znajdowała się woda, a jeśli znalazłby się znów w łódce na środku jeziora... Byłby dramat.
- Zamierzałeś mnie gdzieś wyciągnąć? - zapytał nie kryjąc nawet zaskoczenia. Niby widział, że Cas chce spędzać z nim czas, ale wciąż nie wierzył w to, że faktycznie będzie. Wciąż miał w głowie myśli o tym, że czekał tylko na jedno, a jak już to dostanie to ulotni się bardzo szybko z jego życia. Nic nie mógł poradzić na to, że nie potrafił tego od siebie odsunąć, przynajmniej do tej pory. Z każdą kolejną chwilą Casper zbierał kolejne plusiki.
Ledwo powstrzymał się od kolejnego przewrócenia oczami. Miał rację, w jego głowie pojawiały się także te nieczyste myśli i nic nie mógł na to poradzić. Był tylko człowiekiem, który miał swoje potrzeby, a towarzystwo Casa tylko go w tym utwierdzało. - Może... - uśmiechnął się pod nosem, kiedy ten stukał palcem w jego czoło. Zaczynał czuć się w jego towarzystwie dużo swobodniej niż na samym początku. Choć może nie do końca chodziło tutaj o swobodę, a o przekonanie samego siebie, że nie zawsze musi być wzorem wszelkich zachowań i może trochę odpuścić.
- Tak. - popatrzył na niego pytająco. - Więc na co masz ochotę? - Jeffie też ignorował widoki, przede wszystkim Casper skutecznie odciągał jego uwagę od jeziora, co było bardzo dużym plusem... A dodatkowo nagle wpatrywanie się w niego było dużo lepszym zajęciem i nie chciał tego przerywać . - Ale wciąż śpimy w osobnych łóżkach. - uśmiechnął się niewinnie, bo miał zamiar wciąż się tego trzymać... Może dopóki nie dopiją wina i nie wrócą do domku...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie potrafił pojąć jego ciągłego niedowierzania, zupełnie jakby umysł informatyka odrzucał każdy zalążek sugestii, że Casper jest nim szczerze zainteresowany. Oczywiście sam tego do końca nie rozumiał - zwykle bywał uparty, ale nie aż tak uparty, aby na każde delikatne odepchnięcie wracać z dwojoną siłą - ale miał wrażenie, że już wystarczająco dobitnie informuje go o chęci spędzania z nim czasu. W dowolnych warunkach.
- Mhm, właściwie wciąż zamierzam. Co, myślisz, że jak wrócimy do miasta to usunę twój numer, o który tak zawzięcie walczyłem? - prychnął, bynajmniej nie mając w planach takiego zakończenia znajomości. Nawet jeśli dałby radę zaciągnąć go do łóżka, nikt nie mówił, że musi być to sprawa jednorazowa, czyż nie? Jego fascynacja nie malała, wręcz przeciwnie, Jeff uparcie przejmował jego myśli uśmiechami, rumieńcami i co odważniejszymi odzywkami, zanim ponownie wycofywał się do swojej strefy komfortu. Wyszczerzył zęby w uśmiechu na potwierdzenie swoich założeń.
- Może..? Masz ochotę się czymś podzielić, Jeffie? - upewnił się zniżając ton i sięgając po przetrzymywaną przez niego butelkę, aby pociągnąć porządnego łyka i po chwili oddać mu alkohol. To wszystko było zdecydowanie zbyt łatwe, a jego towarzysz dawał się łapać na banalnie rozstawiane "pułapki", zadając właśnie to pytanie na które liczył Casper. Raczej mógł przewidzieć odpowiedź.
- Na ciebie - odparł, wyraźnie z siebie zadowolony, poruszając znacząco brwiami, mając głęboko w poważaniu jak kiczowato mogło to brzmieć. Wywrócił oczami przez uparty komentarz co do łóżek, podparł się dłonią na jego udzie i przechylił się w jego stronę. - Jesteś okrutnie monotematyczny. A może całkiem opuścimy sobie łóżka, hmm? Podłoga? Fort z poduszek? Namiot? Nie jestem wybredny - zaoferował możliwe obejścia tego ograniczenia, dopiero w tej chwili zdając sobie sprawę, że dość chętnie zabrałby się za budowanie im prowizorycznej sypialni, aby wprowadzić do wyjazdu trochę różnorodności. Co za urlop na pustkowiu z nocowaniem w normalnych łóżkach? To mogą robić w domu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak właśnie było, umysł Jeffa faktycznie odrzucał każdą myśl o tym, że Casper może być nim zainteresowany także w inny sposób, albo na trochę dłużej. Wbił sobie do głowy kilka kwestii i uparcie się ich trzymał, jakby żadne inne wytłumaczenie nie istniało. Tutaj jak widać żaden z nich nie do końca to wszystko ogarniał, ale Jeffrey robił to jakby ze zdwojoną siłą. Miejmy nadzieję, że w końcu uwierzy w to, że brunet naprawdę chce spędzać z nim czas nie tylko z jednego powodu.
-Tak jakby?- zmarszczył brwi, tak własnie myślał i nie dopuszczał do siebie tego, że może być inaczej... Nawet jeśli Casper dał mu na to już wystarczająco dużo powodów, to tak jakby mówić do ściany. Jednak Jeff obawiał się tego, że sam też za bardzo zaangażuje się w ich relacje, wolał trzymać go na dystans, udawać że niczego więcej nie chce, a Cas to ani trochę go nie obchodzi. Dopiero co skończył poprzedni związek, w który naprawdę się zaangażował i nie chciał po raz kolejny czuć się w taki sposób jak w ostatnim czasie. Wiedział, że myślenie o nim i o Casie jako o parze już w ogóle było z kosmosu ale wolał od razu to od siebie odepchnąć, kiedy tylko zorientował się jak czuje się w jego towarzystwie. Tyle że nie bardzo mu się to udało, zamiast go odpychać, miał go coraz bliżej siebie, a w takiej sytuacji wycofywanie się było coraz trudniejsze.
-Na ten moment tylko alkoholem.- na ten moment, znów strzelił sobie w kolano i odwrócił szybko wzrok bo tak naprawdę miał w głowie sporo nieczystych myśli, którymi mógłby się z nim podzielić. Nie wiedział w jaki sposób Casper to robił, ale robił mu papkę z mózgu i jedyne co osiągnął w jego towarzystwie to umiejętność ciągłego rumienienia się. Wziął od niego butelkę z winem i już miał pociągnąć z niej łyk, kiedy usłyszał odpowiedź, na co jego żołądek wywinął koziołka. Niby mógł przewidzieć odpowiedź, ale tego nie zrobił. -Okej, od tej pory muszę umiejętniej formułować pytania. - i nie wiedział czy powiedział to do Casa, czy bardziej do siebie. Upił łyk alkoholu, kiedy brunet ponownie się do niego przysunął, a ręka którą trzymał na jego udzie pozostawiała za sobą na skórze przyjemne mrowienie. -I to był naprawdę banalny tekst.- cóż, przynajmniej próbował się jakoś bronić nawet jeśli było na to już troche za późno. Zanim znów oddał mu butelkę zaczepił jej szyjką o usta bruneta, znów skupiając na nich swoje spojrzenie na trochę dłużej niż powinien. Uśmiechnął się pod nosem, ostatecznie oddając mu alkohol. -Noc pod gołym niebem?- gdyby nie jego lęki i fobie chętnie wybrałby łódkę ale nie było na to szans, nawet jeśli wyobrażenia o tym były dość kuszące. Zawsze mogli zostać tutaj, na pomoście, albo faktycznie wybrać namiot, bądź jakiś balkon. Domek związany był z pocałunkiem, więc wolał tego nie proponować, nawet jeśli było mu coraz trudniej powstrzymać się przed tym aby Casa pocałować.
-W szkole byłem najlepszy w pływaniu, prawie cały swój wolny czas spędzałem w basenie.- powiedział nagle odgarniając kosmyk włosów z twarzy bruneta. Musiał to z siebie wyrzucić z nadzieją że w końcu w czymś mu to pomoże, choć pewnie jeszcze przez długi czas tak nie będzie. Jeśli będzie miał od czegoś zacząć pokonywać swoje lęki, to powinien być to basen, w którym kiedyś czuł się najlepiej. -Teraz nie jestem w stanie nawet zbliżyć się do głupiej łódki.- prychnął pod nosem przenosząc wzrok na taflę wody.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mógł się tego spodziewać i najgorsze w tym wszystkim był fakt, że lęki Jeffa nie były takie znowu nieuzasadnione. Jakby nie patrzeć, Hughes dość bezpośrednio informował go już o swoim stałym związku z wolnością, brakiem zobowiązań, przechodzeniu przez życie bez oglądania się za siebie. Życiu chwilą. W tym momencie w centrum zainteresowania był Jeff, ale czy mógł mu obiecać, że to nie ulegnie zmianie? Niestety nie.
- W razie czego wiesz gdzie pracuję. I mieszkam. Masz pełne prawo mnie pogonić jakbym zniknął z radaru - zauważył, posyłając mu rozbawiony uśmiech, w domyśle zostawiając to, że osobiście także mógłby nawiedzić szturmem jego miejsce pracy jeśli szczególnie by się za nim stęsknił. Jednocześnie była to niema groźba, co jak co, ale w robieniu zamieszania Cas nie miał sobie równych. Brew podskoczyła mu ku górze, kiedy mężczyzna ponownie zrezygnował z kontaktu wzrokowego na rzecz zawstydzenia. Zaśmiał się cicho, ciepło, uchylając fasadę flirtu i pozwalając przebić się przez nią oczarowaniu jego osobą.
- Banalny, a jednak się na to dałeś - wytknął, milknąc na moment zetknięcia warg ze szkłem butelki. Wypuścił powolny oddech, przyglądając się jego tęczówkom wędrującym w dół, po czym także uniósł lekko kąciki ust i odebrał od niego wino. - To jakie jeszcze pytania masz w zanadrzu? Mogę dać ci kilka konkretów jeśli tylko chcesz - odparł i puścił mu oczko znad butelki Pociągnął łyka i już podczas powolnego odsuwania jej od twarzy skinął twierdząco głową. - Nie tylko niebo może być tej nocy gołe - dorzucił, fizycznie nie potrafiąc się przed tym powstrzymać, chociaż zrobił co się dało, aby się od razu nie roześmiać. Rzucił okiem w dół jego ciała, na sekundę, jakby było to całkowicie przypadkowe zagranie, po czym wrócił do jego oczu, zainteresowany podjętym tematem. Jakby na znak, że słucha, nieco mocniej zacisnął palce na jego nodze, dając mu się wygadać, nawet jeśli nie dostał zbyt wiele informacji. Nie potrzebował szczegółów, aby pokazać komuś wsparcie.
- Dałeś radę wejść na pomost. No... zostać na pomoście, bo nie miałeś za dużo do gadania w temacie celu podróży - podkreślił z nieco rozbawionym uśmiechem, doskonale świadom, że jakby ostrzegł co o charakterze "głównej atrakcji" ten za nic nie pozwoliłby się tam zaciągnąć. - Nie musisz od razu wracać do bycia syrenką, a jak na pierwszą reakcję radzisz sobie zajebiście - pochwalił, odstawiając butelkę na deski obok koca, aby wolną ręką przesunąć kciukiem po jego kości policzkowej. - Przynajmniej wróciły ci kolorki. Chociaż wciąż można ich trochę pododawać... - zauważył, przechylając się bliżej i zniżając ton, pod koniec wypowiedzi lekko trącając jego nos swoim. Jeśli chciał porozmawiać o swoich lękach, Casper był chętny się o nich dowiedzieć, ale bez dwóch zdań poradziliby sobie świetnie nawet bez zbędnych słów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdawał sobie sprawę z tego, że nagle Casper może stracić nim zainteresowanie, to jednak nie sprawiło, że jakkolwiek chciał się wycofać z tej znajomości. Zdecydowanie za szybko przywiązywał się do ludzi i łatwo było go urobić. Był naiwny i wierzył takim bajerantom jak Cas. Co nie oznaczało, że miał zamiar go nachodzić, jeśli ten postanowi się ulotnić. Nie potrafił wpraszać się w czyjeś życie i faktycznie szybciej spodziewałby się tego, że lada dzień to Hughes odwiedzi jego miejsce pracy. Wyglądało na to, że mimo wszystko miał zamiar brnąć w ich pokręconą znajomość niezależnie od tego jak miałaby się ona zakończyć. Nie potrafił sobie tego odpuścić, a brunet chyba doskonale o tym wiedział. -Póki co nie mam takiej potrzeby, nie mogę się ciebie pozbyć.- póki co tak było i chyba powoli przestawał już na to narzekać. Towarzystwo Casa coraz bardziej mu odpowiadało i pozwalało zapomnieć o nieudanym związku. Przewrócił oczami na jego słowa bo dawał mu się cały czas...
Zawiesił spojrzenie trochę dłużej niż powinien na jego ustach, kiedy sam zaczepił o nie szkłem butelki. Tylko Jeff wie, jakie myśli pojawiły się wtedy w jego głowie, a gdyby musiał wypowiedzieć je na głos, spaliłby się ze wstydu. Sam utrudniał sobie całą sytuację i był już prawie na granicy poddania się. -Nie chcę.- odpowiedział niemal od razu, trochę za szybko, brzmiąc przy tym nieco nienaturalnie, a później na dodatek prawie zakrztusił się własną śliną słysząc odpowiedź bruneta. -Cas!- upomniał go, a przynajmniej planował, bo jak zwykle wyszło mu z tego bardziej jęknięcie, tym bardziej kiedy chłopak powędrował wzrokiem tam gdzie (zdaniem Jeffa) nie powinien. Dobrze, że podjęli jakiś poważniejszy temat i Jeffie mógł wrócić na ziemię i uniknąć kolejnego palenia się ze wstydu. Uśmiechnął się lekko, wdzięczny za jego reakcję bo czuł się coraz swobodniej nawet jeśli otaczała go woda, którą uważał za największe zło w jego życiu. -Jak już tutaj jestem to czuję się bezpieczniej tkwiąc w jednym miejscu.- zaśmiał się. Poruszanie się po pomoście mogłoby być już większym wyzwaniem, a tak był tutaj, bo nie miał pojęcia dokąd szedł prowadzony przez Casa chwilę temu. -Może... To chyba jedna z moich najlepszych reakcji.- zignorował fakt nazwania go syrenką i podejrzewał, że totalnie nie spanikował tylko dlatego, że miał go obok siebie.
Obserwował go uważnie, czując przyjemne mrowienie na skórze pod wpływem jego dotyku. Liczył chyba na to, że będzie miał chwilę spokoju zanim znów zacznie się rumienić, ale jak zwykle się przeliczył. -To chyba nie będzie potrzebne.- zdołał wydukać, kiedy Cas przechylał się w jego stronę. Kiedy trącił nos Jeffa, ten chcąc się nieco odsunąć nie miał innego wyjścia jak oparcie się na łokciach i prawie położenie się na pomoście. Przełknął ślinę wpatrując się w jego oczy i zapomniał nagle o tym co mówił, bo przecież opowieści z przeszłości nie miały znaczenia... Nawet jeśli wiedział, że mógłby mu o wszystkim opowiedzieć. Chyba wystarczająco już uciekał, właśnie przestał widzieć wszystkie powody dla których miałby nadal to robić. Nagle podniósł się nieco do góry, wciąż opierając się na jednej ręce, a drugą przeniósł na kark bruneta. Przyciągnął go w swoją stronę i miał wrażenie, że jego żołądek wywinie zaraz koziołka kiedy w końcu postanowił złączyć ich usta początkowo w delikatnym pocałunku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szczerze wątpił, aby zawstydzanie mężczyzny kiedykolwiek miało mu się znudzić, przede wszystkim przez prędkość z jaką rumieńce oblewały jego policzki momentalnie po tym jak Cas otwierał usta. Wszelkie oklepane, niemalże kiczowate teksty, które stanowiły dla niego podstawowy sposób komunikacji i spływały po innych bez większej reakcji, zdawały się docierać do Jeffa ze zwiększoną siłą, zupełnie jakby nie był przyzwyczajony do takiego traktowania. Nieco przedmiotowego, owszem, ale przede wszystkim adoracji, niezachwianej chęci pokazania mu jak wielkie wrażenie na nim wywierał już od pierwszego momentu wpadnięcia na siebie w klubie. Przez tak gwałtowne reakcje zaczynało mu się po głowie obijać pytanie, w jaki sposób zwracał się do niego ten były facet (wciąż bez potwierdzenia, ale już uczepił się do tego założenia). Nie łapał każdej okazji na podbicie mu samooceny i zaciągnięcie do łóżka? Nic dziwnego, że stracił swoją szansę!
- Nigdzie się nie wybieramy, stąd i tak mam najlepszy widok - przyznał, nawet nie próbując zachowywać pozorów spojrzeniami w stronę zachodu słońca, który miał być ich główną atrakcją. Nie odrywał wzroku od swojego osobistego Słoneczka, korzystając z zaniechania chwilowego kryzysu. Oglądanie jego paniki wyrwało mu podłoże spod nóg bardziej niż mógłby się tego spodziewać, a od momentu wprowadzenia go na pomost kurczowo trzymał się na nadziei, że atak już się nie powtórzy. Ciężko byłoby mu oglądać jego łzy, strach, nawiedzanie przez demony przeszłości, których nie miał jak odgonić. Mógł być tylko obok, tak jak teraz. Może nawet nieco bliżej niż ustawa przewidywała. Uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem na jego uparte odsuwanie się i być może zebrałby się na jakiś kąśliwy komentarz, gdyby nie poczuł przewrotu w atmosferze. Jak podczas postoju przy domku na drzewie, świat na moment się zatrzymał, ucichł, zostawiając wyłącznie ich szukające kontaktu oczy, wyczuwalne napięcie, ale także lekkość. Wszystko było na swoim miejscu, a przypieczętowaniem tej myśli był nagły przypływ odwagi Jeffa. Wziął Casa z zaskoczenia, tym razem nie uciekając tuż przed długo wyczekiwanym pocałunkiem, a wręcz go inicjując, co dało się wyczuć w jego momentalnym zawahaniu, sekundowej utracie pewności siebie objawiającej się naprawdę ostrożnym zetknięciem warg. Podparł się dłonią o pomost dla zachowania równowagi, wypuścił przy jego ustach oddech, który nieświadomie wstrzymywał, po czym pozwolił sobie na bardziej komfortowe powtórzenie czułości, tym razem przeciągając pocałunek i podchodząc do niego z większą stanowczością. Przesunął dłoń z jego uda na biodro, nachodząc palcami na plecy i nieznacznie dociskając opuszki palców do jego skóry, trzymając go blisko jakby obawiał się, że zaraz mu zniknie, albo znowu zacznie się odsuwać. Stopniowo odnajdując się w sytuacji i tracąc resztki początkowego zaskoczenia, z niewielkim uśmiechem zaczepnie przesunął językiem po jego dolnej wardze. Czuł się jak dzieciak rozpakowujący paczki w świąteczny poranek, znajdując sens "całorocznego" wyczekiwania w podbitym przez entuzjazm biciu serca, ledwo opanowanej niecierpliwości przed wyłuskaniem swojego prezentu ze zbędnych warstw i nie ograniczonych możliwościach, skoro tak skrupulatnie umacniana tama w końcu pękła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był przyzwyczajony do tego aby ktoś ciągle go adorował i nie bardzo chciał uwierzyć w to, że Casper faktycznie to robi. Zawstydzał się przy każdej możliwej okazji bo były one dla niego nowością, a jego były facet był totalnym przeciwieństwem Casa. To z tego powodu ciągnęło go w jego stronę, czuł się przy nim inaczej . Nie chciał niczego uroić sobie w głowie, nie chciał przyzwyczajać się do jego towarzystwa, czy nie daj Boże! Zacząć liczyć na coś więcej. Nie liczył, wiedział że nie ma na co. Poza tym przyda mu się odpoczynek od poważnych relacji i trochę spontaniczności. Nie rozumiał dlaczego Cas w ogóle się nim zainteresował, był przecież zwyczajny i nie wyróżniał się totalnie niczym, no może oprócz tego, że zostawił plamę na jego koszulce i zawstydzał się praktycznie przez cały czas na każdy kolejny komplement. Świat nagle zwariował, a Jeffie czuł się tak, jakby na moment przeniósł się w jakieś inne miejsce. W sumie tak właśnie było, przeniósł się w inne miejsce, a tak dokładniej to Casper go w nie zabrał i z każdą chwilą czuł się coraz lepiej. Nawet jeśli wciąż istniało ryzyko, że może znów wpaść w panikę i nie uda mu się opanować tak od razu. Przebywanie na pomoście było dla niego trudne, świadomość tego, że otaczała go woda nie ułatwiała całej sytuacji ale bardzo dużo ułatwiał Cas, samą swoją obecnością. - Tak, widok jest pię...- przeniósł spojrzenie na bruneta, który wpartywal się w niego, a nie w zachód słońca i od razu dotarły do niego ponownie jego słowa. Usłyszał już chyba za dużo komplementów. -... kny. - dokończył próbując powstrzymać faktyczne dodawanie kolorów na swojej twarzy ale to było już niemal nieuniknione. Szczególnie chwilę później, kiedy nagle znalazł w sobie wcześniej głęboko skrywaną odwagę. Nie przypominał sobie aby czuł się kiedykolwiek w taki sposób. Świat nagle się dla niego zatrzymał i podobnie jak Casper, przestał zwracać uwagę na zachód słońca. Chociaż powinien, przecież po to tutaj byli, nie byli tutaj po to aby w końcu pękł i sam zainicjował pocałunek. Początkowo był on niepewny, powolny i delikatny, jakby do końca nie wiedział jak powinien się zachować, a dodatkowo jakiś głos w jego głowie zadawał mu milion razy pytanie, co on takiego wyczynia. Nie chciał go słuchać, chociaż raz chciał posłuchać samego siebie i kiedy Cas powtórzył pocałunek poczuł się bardziej komfortowo. Nie miał nawet jak się odsunąć, gdyby chciał zrobić to na bezpieczną odległość musiałby niemal położyć się na tym pomoście, a i tak było już niedaleko. Wplótł palce w jego włosy oddając się teraz już całkowicie pocałunkowi. Czuł palące go ciepło na policzkach, które w tym momencie postanowił zignorować i skupić się w stu procentach na ustach bruneta. Niby to był tylko pocałunek, ale dla Jeffa w tym momencie był to spory krok, a świat wcale się nie skończył z powodu tego, że postanowił trochę nagiąć własne zasady. Był teraz w takim stanie, że wcale nie miał ochoty się od niego odsuwać, choć ręka na której się podpierał już jakby ledwo wytrzymywała ciężar jego ciała. Nie było takiej możliwości ale i tak miał wrażenie, że zrobiło mu się jeszcze bardziej gorąco, kiedy Casper przesunął językiem po jego dolnej wardze. Zamarł na chwilę wpatrując się w jego oczy i dopiero po chwili wypuścił nieświadomie wstrzymywane powietrze. Nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa, co otwierał usta aby coś powiedzieć, to znów je zamykał. Przeniósł dłoń z jego karku na policzek i odważył się na jeszcze jedno zetknięcie ich warg. Krótkie, czułe, nazwane szybciej całusem niż pocałunkiem, po czym odsunął się od niego z małym uśmiechem. Położył się na pomoście i musiał przyznać że nawet niebo tego wieczoru jest piękne, a on musiał się uspokoić aby nie pozwolić sobie na nic więcej.

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”