WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria również była zaskoczona – co prawda docierali się na pewno przez większość jej ciąży, ale jednocześnie, kiedy ta mała istotka pojawiła się w ich życiach, wszystkie kłótnie, nieporozumienia, zazdrość totalnie straciły znaczenie. Jedyne co się liczyło to jej dorastanie w szczęśliwym, pełnym miłości domu i faktycznie im się to udawało. Cee była cholernie szczęśliwym, uroczym dzieckiem, a oni byli naprawdę szczęśliwi – i podtrzymywali pasję i namiętność randkami, na które chodzili pewnie co najmniej raz na jakieś dwa tygodnie, chcąc sobie zrobić wolne od całego świata. Pokiwała powoli głową na jego słowa I po prostu się zamknęła, chociaż nie lubiła, kiedy palił. Doskonale o tym wiedział. Inna sprawa, że sama to rozumiała, bo gdy się denerwowała i jej zdarzało się popalać papierosy... studia stresowały, tak? :lol:
Trudno, stało się nie było wymarzoną reakcją na ciążę, jednak rozumiała jego podejście. Westchnęła ciężko, spoglądając na niego z wyraźnym skutkiem i skruchą.
– Stało się – powiedziała cicho, spuszczając wzrok na swoje dłonie, chociaż ton głosu miała raczej grobowy, bo jak wspominałam, chyba chciała, żeby chociaż trochę się ucieszył. – O tak, na pewno będzie zadowolona, dopóki nie będzie musiała go pilnować za jakieś dziesięć lat jak wyjdziemy na jakąś randkę – zaśmiała się cichutko, ale zaraz wróciła do swojej poprzedniej, smutnej miny. Słuchała jego wywodu i pewnie po prostu przytakiwała.
– Chciałam to zrobić w wyjątkowy sposób, bo nie chciałam usłyszeć tekstu w stylu Trudno, stało się – wypaliła nagle, już lekko poirytowana jego postawą. No kurwa, nadal była młoda i lekko przerażona i chociaż wiedziała, że sobie poradzą, to chciała chociaż odrobinę entuzjazmu... Aż nieprzyjemne ciarki ją przeszyły, gdy tylko usłyszała jego słowa.
– Źle zrozumiałam, wybacz – powiedziała cicho, ugodowo I chciała już wyciągnąć dłoń w jego stronę, ale ją cofnęła i wstała z murku, odwracając się do niego tyłem i obejmując się ramionami – Bardzo, nie widać? – rzuciła już lekko łamiącym się głosem, bo po prostu chciało jej się teraz płakać. Nawet nerwowo otarła jakieś łzy, ktore niesfornie zaczęły jej lecieć po policzkach. Cholerne hormony.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Po za tym, tak naprawdę nie mieli kiedy i o co się kłócić. Max całkowicie uciął kontakt z Naomi i ogólnie większością osób, które byłyby kłopotliwym dodatkiem do dorosłego życia. Jasne, wyskakiwał czasem gdzieś z kumplami, ale robił to zdecydowanie rzadziej i najczęściej jednak właśnie zabierał ze sobą Vittorie a mała zostawiali wtedy z kimś innym. Zdecydowanie stawiał Tagliente na pierwszym miejscu, a to już było sporym rozwiązaniem ich większości problemów. A gdy nie chodzili na randki ani nie spędzali czasu ze znajomymi, to żyli życiem domowym i studiami, bo umówmy się, że nauki było od cholery. Chociaż nie wiem czy Max już studiów skończyć nie powinien ale nie istotne :lol:
– Tak – skinął głową, chyba na razie nie rozumiejąc, jak brzydko to określenie brzmiało, a w gruncie rzeczy nie chodziło mu o absolutnie nic złego, ale planować tej ciąży planowali wiec inaczej nie umiał tego nazwać. – Nie będzie miała wyjścia, będziemy jej płacić extra kieszonkowe za takie wieczory – aż westchnął, ale była to całkiem dobra metoda, którą stosowali tez jego rodzice, chociaż Max nigdy nie miał problemu z zajmowaniem się Hales – wręcz przeciwnie, nim wyjechał na studia uwielbiał z nią spędzać czas gdy Jacksona i Christine nie było w danym dniu w domu. Bez problemowo.
– Co mam Ci powiedzieć? Przecież nie planowaliśmy, że chcemy dziecko już, więc naturalne jest to, że mówię, że się stało. Nie chodzi o to, że tego dziecka nie chce albo ze jestem niezadowolony ale po prostu nie planowaliśmy takiego obrotu sytuacji… – próbował to wyjaśnić racjonalnie tak żeby nie zranić jej uczuć rozchwianych hormonami, ale naprawdę Jie wiedział jak. Miał wrażenie, że nie ważne co w tym momencie powie, nie będzie to nic odpowiednio satysfakcjonującego.
– Zrozumiałaś tak, jak chciałaś zrozumieć. Dobrze o tym wiesz – pokręcił głową. Kochał ją, chyba tylko dlatego na nią nie darł w tym momencie ryja i próbował się powstrzymać przed rozpętaniem awantury. Mimo to, nadal uważał ze chujowo postąpiła. Powinna mu o takich rzeczach mówić od razu a nie w towarzystwie Darwina, dłuższy czas od poznania sytuacji samej. Machnął ręka. – Idę się napić. Zostajesz czy będziesz się obrażać? – zapytał, rak z kieszeni nie wyciągając i patrząc na nią przez ramie. Alkoholu zdecydowanie potrzebował. Oj tak.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda – oboje poszli na ustępstwa, Vi nie miała najmniejszego problemu z tym, że ukochany wychodzi z kolegami, tym bardziej, że wracał zwykle tylko lekko pijany i nie pachniał perfumami innych kobiet, poza tym sam sposób, w jaki się do niej odnosił... Widziała, że traktował ją jak równą sobie i byli po prostu partnerami, równymi sobie. A studia Max pewnie skończył i teraz był na aplikacji w czym Vi cholernie go wspierała i motywowała do dalszego działania. Znaleźli swój balans i wiedziała, że kolejna ciąża wywróci ich życie do góry nogami. Znowu. I nie była pewna, czy byli na to gotowi, ale chyba nie mieli wyjścia, skoro się stało, right?
– To na pewno, będzie zachwycona, jak będzie mogła się zajmować młodszym rodzeństwem – w głosie kobiety pobrzmiewało rozbawienie, ale los Cece był przypieczętowany, bo była najstarsza. Odetchnęła głęboko, bo jego słowa miały niby sens, ale jednocześnie nadal było jej trochę przykro.
– W porządku, masz rację – wzruszyła ramionami, nie mając nastroju na kolejną kłótnie I dramat. Nie skomentowała też kolejnych słów, po prostu odwróciła się w jego stronę i blado uśmiechnęła.
– Idź, dołączę niedługo – stwierdziła cicho, ponownie siadając na brzegu fontanny I westchnęła ciężko, pewnie chwilę faktycznie posiedziała, a potem wróciła na wesele i zaczęła pewnie się kręcić wśród gości, którzy pewnie rzucali jej zaciekawione spojrzenia. Pieprzony Darwin, już wygadał...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Goście wiedzieli już faktycznie wszyscy, bo złapała go nawet matka z ojcem zapytać o co chodzi i dlaczego się nie pochwalił. Więc Max łopatologicznie im wszystko wytłumaczył, dorzucając oczywiście trochę dodatkowych smaczków na znak swojej udręki :lol: ale skończyło się tym, ze ojciec się do niego zjebał ze jest cholernie niedojrzały skoro ją po tej rozmowie zostawił i przyszedł sobie radośnie wypić Shocika przy barze. Pewnie miał racje, ale Max po prostu był wściekły i nie chciał na Vi krzyczeć ani nic. Ten kieliszek pomógł mu jednak pomyśleć trochę na serio o tych zaręczynach, bo wcześniej nie sadził, że aż takie to było dla niej ważne. Serio. Sadził, że nie robiła z tego jakiegoś większego show i ze to nic nadzwyczajnego ale skoro to było dla niej tak naprawdę ważne… poszedł porozmawiać o tym z Constance, która z niewiadomych (jeszcze) przyczyn zaczęła mu płakać gdy powiedział o swoich zamiarach i nawet dala pierścionek który sama dzierżyła na palcu jako coś starego. Wziął, poszli do muzyków grających na przyjęciu i ustalili piosenkę, moment, Connie na szybko złożyła mu nawet jakiś bukiecik z kwiatów które były na stołach :lol: I kiedy Vittoria wróciła do ogrodu, Max dał znak kapeli która nagle zapuściła ich piosenkę. Tą, która leciała w barze na plaże gdy się całowali pierwszy raz. Tak, nadal to pamiętał. Nawet jeśli ten pomysł zaręczyn wyszedł odrobinkę z powodu tego, że Vittoria tego chciała, to on przecież tez chciał tylko zawsze uważał to za zbędny dodatek. Wziął Cece na ręce, wcisnął w jej małe łapki bukiet i stanął na środku miejsca weselnego patrząc na Tagliente. Wyciągnął do niej drugą dłoń.
– Wiem, że bywam chujowy – powiedział, a mała Cece zmarszczyła brewki. – Nie powtarzaj – mruknął jej do ucha, przez co mała się zaśmiała. – Daj mamusi kwiatki – postawił ją na ziemi, a ona posłusznie poleciała do Vittorii podając jej koślawo kwiatki, którymi po drodze potarła pewnie po ziemi. Trudno :lol: – I chociaż tworzymy wspaniałą rodzinę od czterech lat to… – powoli uklęknął na jedno kolano, zza pleców słysząc chlipanie Connie, Kryśki i pewnie Rosie i Tee w gratisie. Wyjął z kieszonki w marynarce pierścionek. – Zostaniesz moją żoną? – zadrżała mu mimowolnie dolna warga ale Jie dlatego ze nie był tych słów pewny. Chyba dopiero teraz zrozumiał, ze był tego pewny bardziej niż czegokolwiek w swoim życiu; kochał ją najmocniej na świecie, mieli wspaniałą Cece, niedługo mieli mieć kolejnego brzdąca… może nie było to życie, które wydawałoby się idealne, bo pewnie przyszłość planowało kiedyś inaczej, ale… to było ich życie. Wiec może faktycznie powinni przez nie iść jako małżeństwo?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bo prawda była taka, że zaręczyny wcale nie były dla niej jakimś priorytetem. Wiedziała, że małżeństwo było tylko papierkiem, ale jednocześnie naprawdę planowanie ślubu razem z mamą dało jej do myślenia i widziała, że kiedyś chciała wyjść za niego za mąż. W dodatku wszyscy ją tak nastawili i do tego hormony.... Gdy więc podczas rocznicy się nie oświadczył, najzwyczajniej w świecie zrobiło jej się przykro. Poza tym nie chciała brać ślubu już, ale chciała chyba mieć świadomość, że ich związek do tego właśnie zmierzał...
Kiedy więc wróciła do ogrodu i zobaczyła spojrzenia swojej mamy, Nicka czy Jacksona trochę się zdenerwowała i mimowolnie zrobiło jej się niedobrze. Wtedy jednak usłyszała muzykę a na parkiecie ujrzała Maxa razem z Cee na rękach. Uśmiechnęła się czule, sądząc, że to jedynie przeprosiny, bo przecież był Russellem, tak? Oni nie potrafili przepraszać na pół gwizdka. Nie mogła nawet uwierzyć, że pamiętał o ich piosence. Nie sądziła, że ten pocałunek dla niego znaczył... aż tyle co dla niej. W błękitnych oczach szatynki pojawiło się rozczulenie. Gdy wyciągnął w jej stronę dłoń, powoli ruszyła w jego stronę, wpatrując się tylko w niego, jakby tylko on na tym świecie istniał, chociaż trochę tak dla niej było. Zaśmiała się cicho na jego słowa, patrząc na swoją rodzinę i będąc w gruncie rzeczy z niej cholernie dumna. Wzięła kwiatki, kucając przy dziewczynce i ucałowała jej policzek z czułością.
– Dziękuję skarbie, leć do babci Connie – szepnęła dziewczynce do ucha, a Cece pewnie posłusznie poleciała. Dopiero teraz przeniosła wzrok na ukochanego, który... Klęczał? Hę? Spojrzała na niego lekko spanikowana i wzruszona jednocześnie. Chciała, żeby się oświadczył, ale nie miała na myśli, że TERAZ. Spojrzała też na pierścionek, który wyjął z kieszonki i kiedy zadał to pytanie, po prostu do niego podbiegła i się nad nim nachyliła, ujmując twarz ukochanego w dłonie I pocałowała go namiętniej ale cholernie czułe.
– Jesteś... jesteś pewien? – wyszeptała w jego usta, nadal się nad nim nachylając i opierając czoło o jego czoło. – Oczywiście, że tak – dodała, uśmiechając się i czując, jak z jej oczu zaczynają lecieć łzy wzruszenia. – Kocham cię – dodała jeszcze, a kiedy się podniósł z klęczek to zarzuciła mu ręce na szyję I po prostu ma niego wskoczyła – Jesteś cudowny, wiesz o tym? Nie sądziłam, że pamiętałeś tę piosenkę – wyszeptała do jego ucha, przeczesując palcami włosy ukochanego I nie reagując zupełnie na to, że tłum gości pewnie bił brawo, gwizdał i szlochał jednocześnie. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I właśnie przez to, że wcześniej sadził, że to żaden priorytet to je ciagle przekładał – zakładał, ze maja na to wszystko jeszcze czas, a rozstawać się nie zamierzał. Naprawdę ją kochał i naprawdę chciał spędzić z nią resztę życia, ale myśl o ślubie odrobine go przytłaczała. Nadal był może na to zbyt młody? Przynajmniej tak mu się wydawało do momentu w którym o tym nie powiedziała. Właśnie młodsi się nie stawali, czas płynął nieubłaganie i mieli mieć kolejne dziecko… stąd ten pomysł. Jeśli będzie miało coś pójść nie tak to przecież pójdzie niezależnie od tego czy będą mieli się po prostu rozstać czy brać rozwód, prawda?
Klęczał więc na środku kręgu, który się wytworzył z gości i patrzył na nią najpoważniej i najbardziej czule jednocześnie jak tylko potrafił. Gdzieś wewnętrznie się tym wszystkim zestresował, bo co jeśli teraz ona się obrazi tak, że mu odmówi? Zaręczyny wśród setek ludzi miały o tyle duży minus, ze w momencie odmowy wszyscy na Ciebie patrzyli. Miał nadzieje, że nie odmówi.
– Bardziej chyba nie będę nigdy – uśmiechnął się, przechylając delikatnie głowę na bok i gdy podeszła odpowiednio blisko, a potem wypowiedziała te słowa, aż westchnął cicho. – Także to pierwszy krok do bycia skazaną na mnie do końca życia – zażartował, poruszając brwiami i nim na niego wskoczyła, wziął ją z dłoń i bardzo delikatnie wsunął na jej serdeczny palec pierścionek. Potem faktycznie ją uniósł, dłonie układając pod jej pośladkami a wcześniej odrobine rozsiewając jej sukienkę żeby było jej łatwiej objąć go nogami w pasie. Pocałunkami zciągnął lekko zaschnięte łzy na jej policzkach. – Kocham Cię – powtórzył zaraz za nią, całując ją jeszcze raz, znacznie namiętnej. Mała Cece wyciągnęła raczki do nich, bo ona tez chce więc jeszcze ją wziął zaraz na ręce. Siłownia dobra rzecz!
– Jasne, że pamiętałem. Wbrew pozorom pamietam bardzo dużo, tylko bardzo często się nie przyznaję – zaśmiał, powoli stawiając Vittorie na ziemie, ale przyciągnął ją do siebie. – Mama w końcu będzie miała nasze nazwisko – musnął ustami nosek małej Cece, która pewnie mnóstwo razy o to pytała!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W gruncie rzeczy faktycznie mieli czas – Vi miała dopiero dwadzieścia dwa lata i naprawdę wcale jej się aż tak nie spieszyło, ale z drugiej strony myśl o drugim dziecku I ciągłe zapewnienia wszystkich, że Max się właśnie zamierza oświadczyć zrobiły jej troszeczkę wodę z mózgu. Minimalnie. Tyci tyci. Raczej wiedziała, że Max ją cholernie kochał, bo udowadniał to na każdym kroku, serio – kiedy ją przytulał, całował, albo przykrywał kocem, gdy zasnęła z książkami na kanapie. Nie zamierzała się z nim rozstawać i wiedziała, że to, co mieli.... To było do końca życia. Musiała być, bo nie wyobrażała sobie pokochać kogokolwiek równie mocno jak Maxa.
Nie mogłaby mu odmówić, chociaż w jej głowie kotłowało się co najmniej pięć miliardów myśli odnoszących się do tego, dlaczego akurat teraz to zrobił I czy to tylko dlatego, że powiedziała mu, że tego chciała. Wolałaby pewnie nieco bardziej intymny moment, tylko ich, tylko we dwoje, ale... Była teraz otoczona ludźmi, których kochała najbardziej – oprócz Maxa I ich córeczki oczywiście. I gdzieś tam to doceniała, bo było to na swój sposób magiczne. Zaśmiała się cicho, gdy wspomniał o tym, że będzie na niego skazana.
– Pogodziłam się z tą myślą dawno temu, Maxie. Pytanie, czy jesteś gotowy spędzić całą resztę życia że mną? – poruszyła brwiami, chociaż jej ton był rozbawiony. Tak czy siak byli na siebie skazani. Kiedy zobaczyła, jaki pierścionek wsuwa na jej dłoń, uniosła jedną brew.
– Pytałeś moją mamę o moją rękę? – uśmiechnęła się uroczo, bo pierścionek po babci był jednym z najpiękniejszych, jakie widziała w życiu i teraz, gdy znalazł się na jej palcu, dotarło do niej, że mama musiała mu go dać. Uśmiechnęła się leciutko, gdy tak zcałował z jej policzków zaschnięte łzy i oparła się czołem o czoło ukochanego. – Wiesz, że nie musiałeś robić tego teraz, Maxie? – dodała jeszcze, spoglądając w ciemne oczy mężczyzny i mając szczerą nadzieję, że jednak nie wymusiła na nim tych oświadczyn. Gdy wziął na ręce Cece, ucałowała policzek dziewczynki czułe, przenosząc wzrok na Maxa.
– Ach tak, co jeszcze pamiętasz? – spojrzała mu w oczy. Naprawdę nie sądziła, że przywiązywał wagę do takich szczegółów. Stanęła faktycznie na parkiecie i objęła zarówno Maxa jak i Cece ramionami.
– I będzie księżniczką jak babcia Connie dzisiaj? – zapytała ze słodkim uśmiechem, patrząc na rodziców swoimi olbrzymimi, brązowymi oczkami. Vi pokiwała powoli głową.
–Tak, ale dopiero po tym, jak zostaniesz starszą siostrą – musnęła ustami policzek dziewczynki i zerknęła kontrolnie na Maxa. No przecież nie będzie brała ślubu w ciąży, też chciala na własnym weselu sobie poużywać. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie ma problemu, mógł zabrać ją jeszcze na super romantyczną kolację, tak tylko i wyłącznie we dwójkę i oświadczyć się ponownie – ba, mógłby nawet wybrać inny pierścionek jeśli nie pasował jej ten aktualny, bo przecież nie miał zbyt wiele czasu (ledwie kilkanaście minut) żeby ogarnąć na ten moment inny. Genralnie mógł zrobić wszystko tak, jak by chciała, byleby ją uszczęśliwić i żeby mieć pewność, że na pewno się zgodzi bo w gruncie rzeczy ledwie kilkanaście minut zachował się trochę jak kutas, ale miał nadzieję, że nie wpłynie to na jej osąd sytuacji :lol:
– Jestem. Chyba od zawsze byłem na to gotowy – wyszczerzył się do niej, a że trzymał teraz jej dłoń, na którą wsuwał pierścionek, uniósł ją do swoich ust i ucałował każdy palec z osobna, koniec końców czule całując wierzch jej drobnej łapki. Max może nie był romantykiem zbyt często, raczej rzadziej niż częściej, ale naprawdę ją kochał i naprawdę chciał z nią spędzić resztę życia. Dziś był tego pewny, cholernie.
– Właściwie to tak. Nie chciałem wchodzić im w paradę, w końcu to ich dzień i zaproponowała ten pierścionek, ale jeśli Ci się nie podoba, to możemy jutro wybrać coś innego – od razu zaproponował, tak dla jasności. To ona miała go nosić na swoim palcu do końca życia, prawda? Pokiwał powoli głową.
– Wiem, ale chciałem. – wzruszył ramionami, muskając nosem jej czoło i westchnął ciężko. – Po prostu… to może tylko papierek, ale w gruncie rzeczy chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteś moja. I żeby nikt nie miał wątpliwości co do tego, że jesteśmy rodziną, po za tym… dałaś mi dzisiaj do myślenia – nie zmusiła go, sam podjął tę decyzję, ale jednak go na to solidnie naprowadziła. Związek polegał na kompromisach i nie widział powodu by to dłużej przeciągać, jeśli naprawdę tego chciała. Co zresztą miałoby pójść nie tak?
– Cholernie dużo – przewrócił oczami, bo nie fajnie, że się taka zdziwiona tym wydawała, ej! :lol: – Pamiętam sukienkę, którą miałaś wtedy na plaży. I co miałaś na sobie za pierwszym razem gdy… no wiesz – poruszył wymownie brwiami, bo nie będzie przy dziecku tego tematu zbyt solidnie rozwlekał, nawet jeśli Cece i tak by nie zrozumiała o co chodzi. Mimowolnie zaśmiał się słysząc o babci Connie. Still funny.
– Będzie nawet ładniejsza, ale nie mów babci, że tak powiedziałem – połaskotał ją delikatnie, ale jasne, że mała powtórzy. TRUDNO. Constance musiała go kochac, skoro niedługo oficjalnie miał zostać jej zięciem. – Leć – postawił małą na ziemię i powoli objął w talii Vi, zaczynając się z nią kołysać w rytm kolejnej piosenki z ich relacjowej playlisty. – Czyli ile czasu mamy na przygotwania? Bo wiesz, że to będzie największy ślub ever? Na pewno mój ojciec i twoja matka o to zadbają – pogładził palcami jej ramię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vittoria nie chciała ponownych oświadczyn, po prostu nie sądziła, że zrobi to dzisiaj przy takiej ilości ludzi, ale mimo tych wszystkich weselnych gości, mimo tłumu, który pewnie śmiał się i radował, to jednak ten moment tak czy siak był ich i nikt nie mógł go im odebrać. Spojrzała na niego, przechylając delikatnie głowę, bo w sumie nie była wcale pewna, czy faktycznie od zawsze był gotowy, bo jeszcze jakieś piętnaście minut temu wcale nie wydawał się być gotowy. Przemilczała jednak temat i patrzyła z czułością w jego oczy. Kurwa, kochała go. Bardziej niż kogokolwiek innego. Wiedziała też, że spędzi z nim resztę życia i że w przyszłości pewnie będą mieć czwórkę albo piątkę dzieci, bo jednak im obojgu marzyła się większa rodzina, więc wiadomo, a jednak Russellowie generalnie lubowali się w powiększaniu rodziny. :lol: Chyba w sumie nie docierało do niej, że sama będzie niebawem panią Russell.
– Rozumiem. Pierścionek jest idealny. Należał do mojej babci i zawsze mi się podobał. Nie musisz mi żadnego innego kupować – powiedziała cicho, muskając jego usta cholernie czule i spoglądając mu w oczy. Pokiwała powoli głową, słysząc jego wyjaśnienie. W oczach dziewczyny pojawiło się lekkie rozbawienie.
– Właściwie chyba i tak wszyscy wiedzą, ale… Też się co do tego cieszę. Nawet nie wiesz, jak mnie denerwowało, jak czasami w przedszkolu myśleli, że jestem nianią – wywróciła oczyma, bo jednak była młoda i często przedszkolanki zakładały, że Cece jednak nie jest jej córeczką. Głównie przez nazwisko i koszmarnie wkurwiało to Vi. Uniosła delikatnie brwi, gdy powiedział, że pamiętał cholernie dużo. Nie, żeby w niego nie wierzyła, nie sądziła, żeby po prostu aż tak się wczuwał w detale.
– Nigdy w sumie o tym nie rozmawialiśmy – powiedziała z rozczuleniem, stając na palcach i całując go powoli, cholernie uroczo i rozkoszując się smakiem jego ust. I alkoholu. Zdecydowanie czuła alkohol. To pewnie przez najbliższe dziewięć miesięcy miała być jedyna forma w której go zasmakuje. :lol: – Nie sądziłam, że przywiązywałeś do tego wagę, ale… Już wtedy na plaży wiedziałam, że cię kocham – powiedziała cicho, patrząc na niego z uroczym uśmiechem. Naprawdę tak było. Spędzili wtedy niemal całe lato ze sobą, przegadywali całe noce, a to, że wyznała mu miłość nieco później… Cóż, chciała pewnie zanim wyjedzie, ale coś ją powstrzymało, tylko ja jako autorka nie wiem do końca co.
– Babcia nie będzie się o to złościć – machnęła lekko dłonią, ale pocałowała dziewczynkę w policzek. Tak czy siak, kiedy dziewczynka pobiegła do dziadków, Vittori zarzuciła mu ręce na szyję i pewnie bujali się teraz do piosenki, która leciała gdzieś w tle, kiedy pierwszy raz… No wiadomo. Aż lekko się zarumieniła na wspomnienie tamtej nocy, co na pewno było doskonale widać.
– Co najmniej jakiś rok, po ciąży będę musiała schudnąć, żeby się zmieścić w jakąś wystrzałową suknię ślubną, żebyś się mógł wzruszyć, jak będę szła w stronę ołtarza i w ogóle – zaśmiała się pod nosem. – Jesteś szalony, wiesz? – poruszyła lekko brwiami i westchnęła. – Wiem, Jackson i moja mama są bardzo extra, ale jakoś to przeżyjemy. Opcjonalnie możemy lecieć do Vegas, a potem im oświadczyć, że robimy tylko wesele, a ceremonia będzie tylko dla nas – zaśmiała się pod nosem, bo oboje wiedzieli, że pewnie Cons by im tego nie wybaczyła. Jack i Nick zresztą też nie. W gruncie rzeczy gdzieś w głowie stwierdziła, że chyba wolałaby, żeby to Nick prowadził ją do ołtarza niż jej własny ojciec. Odkąd się wydało, że romansował, Vi nie miała z nim kontaktu i nie zamierzała go chyba nawet zapraszać na swój ślub. A ptoem przetańczyli sobie razem całą noc.

ztx2

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”