WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Pracuje ze mną kilka pań, którym byłoby naprawdę trudno udowodnić, że są ładnymi buziami - odparł. - Nie to, żeby były brzydkie, może faktycznie coś w nich siedzi i są mądre, ale... Nie wiem, czy chciałbym iść z nimi w teren, gdyby miały grać kogoś pod przykrywką.
No co miał poradzić na to, że byłoby mu ciężko udawać? Jego praca wymagała czasem grania kogoś, kim nie był, miło więc jest mieć u boku kogoś, z kim nieźle się udaje. Ha! Franca by to zrozumiała, w końcu ona też udawała, ale na szczęście Kain nie miał o tym zielonego pojęcia.
- Tak po ludzku.
Nie chciał mówić jej, co powinna zdradzić, a czego nie powinna, bo w zasadzie sam nie do końca wiedział, czego może się dowiedzieć. Mimo wszystko stawiał jednak na nieoficjalną rozmowę, bo przecież taka ona była od samego początku. Nie zabrał jej sprawy, po prostu chciał pogadać i upewnić się, że jego bratu, póki co, nic nie zagraża, przynajmniej ze strony miejscowej policji. Zdecydowanie będzie miał wobec niej dług. Może nawet dwa. Niech tylko Sullivan się wykaże.
- Wiesz, że nie mogę potwierdzić. Nie mogę też zaprzeczyć - odparł. Nie mógł jej nic powiedzieć, ale po jego reakcji widać było, że kobieta raczej trafiła ze swoimi podejrzeniami. - Chciałbym nie mieć z tym nic wspólnego, ale to mój brat. W dodatku bliźniak - mocniej to zaakcentował. - Na początek - powiedz mi coś więcej o jego relacji Kylie.
Halo, chciał wiedzieć, jak daleko to sięga! O swoją ewentualną śmierć się nie martwił. Byłoby gorzej, gdyby coś stało się jego bratu.
-
– Cóż, pracowałam parę razy z dziewczynami z FBI i były olśniewająco piękne – wzruszyła ramionami, bo faktycznie tak było – kobiety z FBI z którymi pracowała naprawdę były cholernie ładne i obstawiała, że ciężko było im udowodnić w męskim środowisku, że za piękną twarzą kryje się też intelekt. – Cóż, to już twoja sprawa – stwierdziła z delikatnym rozbawieniem. Faktycznie jego praca wymagała tego, tak samo jak jej, ale póki co mogli być sobą, całe szczęście.
– Czyli nieoficjalnie – stwierdziła, wzdychając mimowolnie, bo jednak średnio było to miejsce na takie rozmowy. Mimo to, szarpnęła go lekko za ramię, pociągając nieco na bok, by nikt nie usłyszał fragmentu rozmowy, który na dobrą sprawę mógł zaszkodzić jej, jemu i Ablowi.
– Moja rada? Niech zrezygnuje z pracy, rzuci tę blond szajbuskę, która kiedyś mi podbiła oko na służbie i się od tego odetnie. Nie wygląda to dobrze – stwierdziła cicho, niemal szeptem. – Z tego co wiem, są ze sobą mniej więcej od dwóch lat. Wygląda to poważnie i tym bardziej powinien uciekać. Za ich nazwiskiem ciągną się trupy, Kain – stwierdziła cicho, przygryzając dolną wargę, a w jej głosie było tym razem słychać po prostu troskę.
-
- Naprawdę dobrze. Nie spodziewałem się nawet tego, że będzie tam aż tak... Normalnie. Ciepło mnie przyjęli, oczywiście na tyle, na ile przyjmuje się nowego, ale naprawdę nie mogę na nic narzekać.
Cieszył się, że podjął właśnie taką, a nie inną decyzję. Pewnie, w miejscowej policji było mu całkiem dobrze, ale w pewnym momencie poczuł, że musi się rozwijać i zmienić nieco klimat, bo inaczej oszaleje.
- Niektóre naprawdę są - uśmiechnął się, bo były - ale tutejsze policjantki też są całkiem całkiem - i puścił jej oczko. No na przykład ona. Chociaż ich drogi już się rozeszły, nadal uważał, że była piękną kobietą. To się nie zmieniło. Skłamałby, gdyby powiedział, że była mu obojętna, ale ten pociąg już odjechał. To już było i nie wróci. Mimo wszystko cieszył się, że ich relacje pozostały na tyle dobre, że Kain mógł szczerze z nią pogadać.
- Czekaj, Russell podbiła ci oko? - dopytał jeszcze. Może nie powinno go to rozśmieszyć, ale co miał poradzić na to, że to zabrzmiało zabawnie? Nie zaśmiał się, co to, to nie, po prostu widać było po nim, że cała sytuacja wydała mu się humorystyczna. Ha. Tylko ona. Cała reszta nie brzmiała już tak radośnie. - Nie mam wpływu na jego życiowe wybory. Chciałbym mieć, ale nie mam. Wiem, jaki jest Abe. Wiem, że to wszystko to jego własne wybory i... To teraz jego życie i jeśli jest szczęśliwy i nie robi niczego na siłę... - to i ja jestem szczęśliwy - chciałoby się powiedzieć. Pewnie, że Kain martwił się o brata, ale co on mógł? Przecież nie powie mu "weź zerwij z laską, z którą jesteś i którą kochasz, porzuć swoje dotychczasowe życie, zostaw wszystko, na co pracowałeś, zniszcz całe zaufanie, jakim darzą cię ludzie, których znasz od lat i są ci bliżsi, niż ja i zniknij".
- Macie coś na niego? Konkretnie, na niego, coś pewnego?
Żeby nie było, nadal pytał nieoficjalnie.
-
– No więc właśnie – nie było tajemnicą, że Frankie była biseksualna i faktycznie bardzo doceniała piękne kobiety, chociaż nigdy nie była w żadnej dłuższej relacji z osobą płci pięknej. Jakoś tak wyszło. Inna sprawa, że w przypadku Francesci słowa dłuższa relacja były pojęciem BARDZO względnym. Zaśmiała się jednak na kolejne słowa, nie komentując ich szerzej.
– Tak. To było dwa czy trzy lata temu, rozjechała swojego trenera, bo przespał się z żoną jej brata, a jak próbowałam ją uspokoić, to mi podbiła oko – wywróciła oczyma, chociaż Kylie, którą poznała jakiś czas temu była daleka tej osobie, która ją uderzyła, to jednak Francesca jakoś wolała się trzymać z daleka. Sory not sory.
– Nie masz, owszem, ale możesz z nim porozmawiać. Albo nie wiem, niech weźmie tą swoją Kylie, zmienią nazwisko i po prostu gdzieś wyjadą i zostawią to za sobą. To jedyna złota rada, którą mogę dla niego mieć, Kain – westchnęła mimowolnie i spoglądając na niego z lekką troską. Przygryzła dolną wargę.
– My nie. Ja tak, ale nie zamierzam tego wykorzystywać, bo to twój brat – zniżyła głos do szeptu i westchnęła mimowolnie. – Ostatnio przyskrzyniłam osobę, która pracowała z nim i byli dość blisko – dodała, jakby gwoli wyjaśnień. Nie miała problemu, żeby tą informacją się podzielić z Kainem.
-
- Będę pamiętał, żeby przy niej uważać - uśmiechnął się. Nie chciał skończyć z podbitym okiem, a doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że prędzej czy później i tak pozna bliżej samą Kylie, bo przecież ta była kobietą jego bliźniaka. Zresztą, niech Fran sie nie cieszy! Ona jeszcze nie wie, ale dziewczyny będą kiedyś szwagierkami, hehe. Jedyna nadzieja w tym, że Russell nie podbija oczu członkom rodziny
- I tak jestem ci za to wdzięczny - za radę i za to, że wszystko mu powiedziała. Naprawdę mocno to doceniał. - Wpadnę do niego i z nim pogadam, chociaż pewnie i tak nic to nie da - westchnął. - No nic. Nie będę już zadręczał cię moimi rodzinnymi sprawami. Skupmy się na śledztwie.
Wrócili do reszty. Nie chciał, żeby potem wszyscy gadali i wymyślali niestworzone historie o ich krótkiej pogawędce na boku.
- Zmarły miał jakąś rodzinę? Mogę pojechać do niej z tobą? - spytał, bo wywnioskował, że pewnie to ona pojedzie do niej, żeby powiadomić ich o śmierci bliskiej osoby. Jeśli nie miał rodziny, to może przyjaciół, szefa, sąsiada, Kain i tak chciał tam pojechać, żeby poznać otoczenie mężczyzny.
-
– Po prostu wiem, że Abel jest twoją rodziną, a rodzinę trzeba chronić... Nie wspominaj mi tylko, że to ja... chyba nadal myśli, że mam bliźniaczkę i to długa historia – machnęła dłonią, nie chcąc do końca wdawać się w szczegóły. Umówmy się, nikomu one nie były w tym momencie potrzebne.
– Ale niech to zostanie między nami. Zrobilam to że względu na Ciebie, ale szefostwo by mnie zabiło, gdyby wiedziała...– westchnęła mimowolnie, bo z oczywistych względów nie chciał tutaj robić jakiejś dramy czy maniany. Jednocześnie chyba też wiedziała, że mimo wszystko oni też byli ludźmi – ludźmi którzy żyli, kochali, a w jej pracy wygodniej było myśleć o kryminalistach jako o czarnych charakterach. Niestety, w życiu przecież nic nie było czarne albo białe, była cała gama szarości...
– Żona i dwójka dorosłych dzieci, będę do nich jechała niebawem, możesz się ze mną zabrać, a mojemu pożal się Boże partnerowi po prostu każę wypełnić papierologię – uśmiechnęła się blado, bo właściwie tutaj nie było już czego szukać, nikt nic poza ciałem nie widział, niestety.
-
- Jasne. Nie wydam cię - obiecał. - A tej długiej historii chętnie posłucham podczas lunchu. Ja stawiam.
Po tym, jak już załatwią wszystkie sprawy związane z oględzinami miejsca zbrodni oraz podejmowaniem czynności śledczych, chętnie ją gdzieś zabierze. Pozwoli jej nawet wybrać fajne miejsce. Długo nie było go w mieście. Nie wiedział, co warto odwiedzić, a czego trzeba unikać. Niech Sullivan zdecyduje.
- I tak zrobimy - puścił jej oczko. - Wiesz, w pracy z kimś zawsze najbardziej podoba mi się ten moment, kiedy jako pierwszy mówię "ty ogarniasz papierkową robotę". Nie to, żebym jej nie lubił, ale... Sama rozumiesz.
Wolał zajmować sie innymi rzeczami. Wolał prawdziwe śledztwo i cieszył się, że kobieta chociaż w niewielkim stopniu zamierzała go do niego włączyć. Pewnie, przyjechał tu, bo miał własne plany, sam chciał się czegoś dowiedzieć, ale przecież współpraca była o wiele przyjemniejsza, prawda? Zwłaszcza współpraca z tak dobrą policjantką, jak ona, w dodatku tak ładną, hehe.
-
– O, skoro stawiasz, to w takim razie daj znać tylko gdzie i kiedy mam się pojawić – zaśmiała się pod nosem, ale w sumie dzisiaj, po oględzinach faktycznie mogli gdzieś skoczyć. Robiła się w sumie głodna, a na miejscu było już coraz mniej do zrobienia i oglądania, bo jednak wszystkie dowody były już sfotografowane i poskładane w specjalnych workach. Tak czy siak, pokiwała głową powoli.
– Wiem, nikt nie lubi papierkowej roboty, nie czarujmy się. A ty jej nienawidziłeś, nawet kiedy pracowaliśmy w policji oboje. Właściwie oferowałam się z tym, że zrobię ją za ciebie, kiedy chciałam cię poderwać – zaśmiała się dźwięcznie, bo faktycznie mieli taką fazę. Tak czy siak, pewnie jeszcze się pokręcili po miejscu zbrodni, a potem się zawinęli i pojechali faktycznie – najpierw do rodziny, a potem do kostnicy, żeby ogarnąć sekcję zwłok. A potem faktycznie też wpadli na ten lunch, o!
Ztx2