WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pogoda w Szmaragdowym Mieście od paru dni nie miała litości, a zamiast chłodnych kropel deszczu, z nieba lał się żar. Griffith po pięciu latach za kratami zdecydowanie nie był przyzwyczajony do takiej ilości słońca i upalnej pogody, więc jednym z sojuszników tej sytuacji były ciemne okulary; szkła, jakie pomagały mu unikać spojrzeń ludzi, a także czuł się bardziej incognito. Może tylko pozornie - wmawiał sobie, że mając je na sobie, a do tego kask, nikt nie jest w stanie go rozpoznać kiedy mknie przez ulice na swoim motocyklu. Najprawdopodobniej zważając na ostatni wybryk, który udokumentował - spontanicznie pójście na festiwal - nie powinien aż tak stronić od ludzi, a jednak socjalizowanie się z nimi, częste kontakty i długie rozmowy, były czymś rzadkim w jego codzienności. Jednym z wyjątków od tej reguły zdawała się być Brianna. Blake sam nie wiedział, jak i kiedy to się stało. Na początku ich znajomości był zamknięty w sobie, a blondynka z niemałym trudem i wielkim pokładem cierpliwości z czasem potrafiła sprawić, że zaczął się otwierać. Ślimaczym, mozolnym tempem, co również nie było dobre - ponieważ narodził się w nim bunt i przekornie negował pozytywne efekty terapii, zwierzeń, mówiąc, że to nie ma najmniejszego sensu. Był nieprzyjemny, złośliwy i opryskliwy, mając nadzieję, że prędzej, a nie później, Danner odpuści. Poniósł klęskę, aż któregoś dnia wbrew sobie musiał przyznać się do tego, że... te rozmowy nie są takie straszne. Czuł ulgę wyrzucając z siebie to, co go drażniło, irytowało. Próbował pogodzić się z rzeczami, na jakie nie miał wpływu, a nie lubił go nie mieć - bezsilność była jego wrogiem, a nagle kazano mu się z nim zaprzyjaźnić.
Dochodziła dwudziesta. Na kuchennej wyspie wciąż leżało kilka produktów, które kupił przed trzydziestoma minutami, aczkolwiek przed uporządkowaniem tego, zdecydował się na szybki prysznic. Odświeżony i przebrany ponownie ruszył do kuchni, a nie minęło więcej, niż pięć minut, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Wiedział, kogo się spodziewać, zatem bez wahania otworzył, a subtelny uśmiech na kilka sekund rozjaśnił jego twarz.
- Byłabyś straszną matką, wiesz? - rzucił na dzień dobry, wpuszczając ją do środka. Mniemał, że wie, do czego pił, gdzie pił było najbardziej adekwatnym określeniem z możliwych, skoro w wiadomości napisała mu, że nawet będąc w ciąży nie odpuściłaby szansy na napicie się z nim. Chyba nawet pierwsze - czyli jeszcze ważniejsze, niżeli byłoby którymś z kolei. Z drugiej strony... nigdy nie widział blondynki pod wpływem procentów, co mogło być interesującym zjawiskiem, skoro wydawała mu się tak poukładana.
- Mąż nie bał się, że jak cię tu puści, to już do niego nie wrócisz? - zapytał z wyczuwalną nutą kpiny, kiedy zamknął za nią drzwi i gestem wskazał by przeszli do kuchni, lub salonu. Pomieszczenia były połączone, więc nawet bez większej różnicy. I rzecz jasna nie miał na myśli tego, że mogłaby zostawić męża dla niego, a raczej chodziło o to, co o nim mówiono od kiedy wyszedł na wolność i wrócił do Seattle.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

⇛ ⠀⠀ ⠀⠀ 〔⠀ 4.⠀〕

Usiadła, wpatrzyła się w swoje odbicie w trójdzielnym lustrze i odruchowo poprawiła jasny kosmyk, opadający jej na czoło. Z całych swoich sił starała powiedzieć sobie coś miłego, ale w rysach twarzy dostrzec potrafiła jedynie ślady zbyt intensywnego życia i nieokiełznanego temperamentu. W pewnym momencie zaczęła nawet coś odgrywać, stroić niewinne miny, jakby próbowała sobie wmówić, że natenczas bez głębokiej wewnętrznej akceptacji mogła wzbudzić w sobie coś więcej niż głęboką nienawiść czy nawet żądzę mordu. Na nic jednak zdało się to wszystko. Nie mogła wyrzucić z pamięci asystentki męża, jej przenikliwych słów o wspólnej pracy po godzinach ku zamaskowaniu ramenowej kolacji zapewne zakrapianą lampką wina. Jakby tego było mało złość zżerała ją od środka, bo odbyta rozmowa telefoniczna miała miejsce w trakcie gotowania wołowiny po burgundzku, co w przekonaniu Brianny rzeczywiście było nie lada wyzwaniem ze względu trudność wykonania dania i na wysoką temperaturę powietrza, która w kuchni przy garach zdublowała się na tyle, że czuła się dosłownie jak skwarka na grillu. Ale poświęciła się, bo miała nadzieję, że prawdą starą jak świat – przez żołądek do serca – uratuje swoje małżeństwo. Czar jednak prysł, gdy podjęła się wyrzucania resztek dania do kosza. Stąd też, ówczesnego wieczoru gdy szykowała się na spotkanie z Blakem, obiecała nie pozwolić sobie na żadne wyrzuty sumienia. Ba, rozwścieczona pomyślała sobie nawet, że już nie wróci do domu. Że zostawiłaby jedynie kartkę o niespodziewanym wyjeździe na pogrzeb kuzynki w Oklahomie i uciekłaby z całą biżuterią od męża na klasycznym triumphie, który po latach świetności od dłuższego czasu stał jedynie zakurzony w kącie.
I tak, przy rzuceniu tęsknego spojrzenia w stronę garażu, fantazje o wymarzonej ucieczce skończyły się tak szybko, jak się pojawiły, a przy frontowych drzwiach Blake’a nie było nawet po nich śladu. Pozostał jedynie żal. Żal, który ostatecznie musiała ukryć przed ujrzeniem swojego towarzysza.
— I właśnie dlatego nie zamierzam nią kiedykolwiek być — odparła bez wahania, przekraczając próg domu Blake’a.
Była niemal pewna, że jej matczyne instynkty były spełnione i zaspokojone podczas wychowywania psa, jeżeli można tak było ująć fakt jego posiadania i wychodzenia z nim od czasu do czasu na spacery. Chyba zwyczajnie ciężko było jej zrozumieć, że instynkt macierzyński nie uwzględnił jej w kolejce, pomimo tego, iż wszyscy niegdyś przekonywali ją: „spokojnie, przyjdzie później”.
— Oj tam, on o niczym nie wie —powiedziała, goszcząc na twarzy nieprzyjemny uśmiech. — Puściłam się sama, jeżeli można tak to ująć.
Zgodnie z sugestią przeszła do salonu i z dokładnością rozglądnęła się po nim. Z pewnością spodziewała się bogatego, wysublimowanego wnętrza, jaki zastała, ale paleta kolorów, mająca w sobie odcienie bieli i granatu od razu przyciągnęła jej uwagę.
— Blake, coraz bardziej mnie zaskakujesz— stwierdziła Brianna. — Spodziewałam się czegoś… mroczniejszego? A tu: proszę! Antyseptyki i elegancja. Nie potrzeba nawet koić nerwów alkoholem — zaśmiała się i przypomniała sobie nagle: — À propos!
Brianna natychmiast otwarła torebkę i wyjęła swoją ulubioną butelkę bourbona bulleit. Następnie z uśmiechem podała ją Blake’owi i dodała:
— Musimy opić twój dom, a przy okazji upić i nas.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Griffith najprawdopodobniej nie wiedział, jak wiedzie się w małżeństwie Brianny; czy na ogół jest z mężem niesamowicie szczęśliwa, czy też coraz częściej pojawiają się komplikacje, niesnaski, które coraz trudniej omówić i wyprostować. Możliwe, że gdzieś między słowami w ich rozmowach pojawił się ten temat, aczkolwiek Blake nie należał do osób, które wypytywały, czy ciągnęły za język, tym samym uznając, że jeśli ktoś chce się z nim czymś podzielić - to pewnie prędzej czy później to zrobi. Za więziennymi murami, w długich dyskusjach, przez wiele czasu to temat jego osoby był priorytetem, w końcu on chodził na terapię. Z czasem znajomość rozwinęła się, a on nie widział owych spotkań jako wymiana zdań między terapeutą a osobą, która tej pomocy chce (czy też nie chce, a powinna otworzyć, by ją uzyskać), a rozważał jako odskocznię od tamtejszej normalności, coś, co w przyjemny sposób pozwalało spędzić mu czas. I był jej za to wdzięczny, nawet jeżeli w przeszłości rzadko kiedy było po nim widać radość, wdzięczność, czy ogółem - dłuższy przebłysk pozytywnego myślenia.
- Uważaj - rzucił od razu - karma ma dobry słuch, jeśli jej podpadniesz, bez wahania zrobi ci psikusa. - Otaksował blondynkę wzrokiem, nie dlatego, że wyglądała dobrze, co było oczywistym, a po to, aby spojrzeniem osiąść na dłużej na jej płaskim brzuchu i bezradnie rozłożyć ręce na boki. Po chwili jednak uśmiechnął się pod nosem i pokręcił przecząco głową.
- Nie, żebym ci tego życzył - zaznaczył, bo skoro sama tego nie chciała - to chyba najlepiej wiedziała, czy widzi się w roli rodzica, czy nie. On nie miał powodu do takich rozważań; właściwie nie sądził, że uda mu się kiedykolwiek zbudować z kimkolwiek coś stabilnego, co można byłoby z czasem przemienić w rodzinę. Za bardzo definiowały go - choć rzecz jasna tego nie chciał - ostatnie lata, a ludzie zwykle patrzyli z obawą, nieufnością, a nie wiarą w to, że jest niewinny. Gdyby jeszcze jakimś cudem wahałby się w tym temacie, ostatnie wydarzenia na festiwalu i to, jak został potraktowany zaledwie po przekroczeniu jego terenu, były bardzo jednoznaczne i wymowne.
- Skoro o tym mowa... - wnętrzu, a nie jej puszczeniu się. -...powinienem na początek w takim razie zaprowadzić cię do sypialni, albo piwnicy - stwierdził z powagą, odwracając głowę w stronę schodów do góry, które znajdowały się niedaleko wejścia do domu, a w następstwie opierając spojrzenie na jej tęczówkach. Nie chodziło mu o nic zdrożnego, tylko to, że klimat tamtych pomieszczeń nieco różnił się od wystroju domu. Celowo, i to było przemyślane, skoro do tych stref miał mieć wstęp zazwyczaj tylko on, więc stanowiły jego samotnię.
- Równie dobrze możemy pozwiedzać po tym -
dodał z rozbawieniem, odbierając od niej alkohol i niemo dziękując, kiedy z aprobatą skinął głową. Postawił butelkę na blacie, kierując się po szkło, które należało uzupełnić trunkiem, ale przed tym, zawahał się zatrzymując przy lodówce.
- Z lodem? Wodą? Nie mam coli, a nie wiem, jak pijasz - oświadczył, zastanawiając się, czy Bri delektuje się bourbonem bezpośrednio, czy woli go w postaci lżejszego drinka. To też było na swój sposób ciekawe - tak prozaiczne rozmowy z osobą, którą zna się od lat, a nie miało okazji poznać w takich okolicznościach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Brianna nie przywykła szczególnie do tendencji do opowiadania o swoich problemach; trzymała głęboko w sobie to, co najbardziej skryte, ale i szczerze ludzkie zarazem. Wierzyła, że nie potrzebuje robić wokół siebie szumu, że nie musi nikomu nic udowadniać i tłumaczyć. Tłumiła w sobie większość swoich myśli i uczuć i każdą urazę czy też ekscytację nadpisywała na ostatnich kartkach w emocjonalnym notesie, jakby miała go zagęścić, nie zostawiając ani jednego pustego miejsca ku zapętleniu się w wiecznym powtórzeniu albo zakończyć go, wybuchając jak ogień i spalając wszystko w pobliżu na gorący popiół bez pozostawiania żadnych niedopałków. Oczywiście, natenczas odkładała decyzję na ostatnią chwilę, stosując się stanowczo do pierwszej opcji; wolała po prostu wierzyć, że nie ma czasu nawet pomyśleć o swych własnych problemach, maskując się powołaniem do pomagania innym. I tak, gdzieś po drodze trafiła na Blake’a, niewzruszonego, starającego odczłowieczyć się do granic możliwości więźnia własnego myślenia, którego wyparcie prowadziło do zachwiania równowagi jego dotychczasowego „ja”. Kto miałby mu więc wówczas pomóc, jeżeli swoją małomównością napełniał innych obawą? Ba, nikt nawet o tym nie pomyślał… Oczywiście oprócz obarczonej chorobliwą troską psychoterapeutki, która postawiła sobie na cel dotrzeć do niego i pomóc odrodzić mu się na nowo, by znów zaczął czuć się jak człowiek, by znów znaczył coś w świecie, by przede wszystkim nie popadł w odmęty szarości. I nawet jeżeli pierwsze jego emocje byłyby podłe i niskie, na pewno znaczyłyby o niebo więcej niż brak jakichkolwiek uczuć.
— Podobno dopada ofiary nawet z odległości 40 000 km … — szepnęła, przysłaniając dłonią usta. — Ale mam nadzieję, że z twoim błogosławieństwem szczęśliwie mnie przeoczy.
Uśmiechnęła się do niego blado, zdając sobie sprawę, że takie żarty mogą nie być na miejscu, ale szczerze… zazdrościła mu. Był wolny. Mógł robić, co chciał. Nie był w potrzasku. Jej życie zaś zwyczajnie ją mierziło. Jakby nie czekało ją już wiele niespodzianek.
— Blake… — odparła z zaskoczeniem malującym się na twarzy.
Wiedziała, że chodzi mu jedynie o oprowadzenie jej po domu, jednak nie mogła odpuścić sobie okazji do niewinnego flirtu, wynikającego po prostu z jej temperamentu.
— Nie kłopocz się — powiedziała, kręcąc głową. — W stan błogiej lubieżności wprowadzi nawet czysty bourbon.
Oczywiście, Brianna miała własne preferencje i upodobania, dotyczące tego, jak należy zrobić jej idealnego drinka, ale będąc w gości u kogoś wolała szczerze raczyć się towarzystwem gospodarza niż obserwować go usługującego jej przy stole.
— Właściwie to — przerwała — puścisz jakąś muzykę, Blake? Nienawidzę ciszy... Przemawia do mnie wtedy zbyt wiele rzeczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niejednokrotnie miał ochotę odwrócić ustalony z góry przebieg spotkania; złamać schemat, zamienić się w uważnego słuchacza, zamiast pozostawania małomownym, lecz nadal - rozmówcą. Wolał milczeć, nie podawać na tacy przepełnionych zbędnymi kolorami opowieści, ani nie wyrzucać szczerych emocji, preferując stan, w jakim były pozornie uśpione. W więziennych murach nie wolno było okazywać słabości - wystarczyło raz uciec spojrzeniem, nie posłać w porę w eter zaczepnego komentarza, aby silniejsi mieli nowy jeszcze-żywy worek treningowy. Później odbudowanie pozycji było trudne, o ile nie straciło się jej zupełnie - wtedy potrafiło być nawet niemożliwym. Przy Briannie... cóż, nie musiał mieć stale założonej maski. Mógł usunąć zimny odcień stalowych źrenic i pozwolić, by patrzył na nią cieplejszy błękit tęczówek. Początkowa blokada utrzymywała się długo, ale zdjęcie jej nie było niemożliwym. W końcu jeśli by blondynce się nie udało - zapewne nie gościłaby aktualnie w jego skromnych progach.
...i nie tylko jego; wtedy jeszcze nie wiedział, jak wielkie nieporozumienie zawiśnie na linii: Blake - biuro nieruchomości - poprzedni lokator... a w zasadzie lokatorka, która nic nie wiedziała o sprzedaży wynajmowanego przez nią domu. Ponad miesiąc poza nim, płatność, która nie doszła na czas; niezależnie, co stanowiło sedno problemu (może to, że wykonała przelew będąc w Europie?), ciemnowłosy na dany moment mógł cieszyć się tym, iż był jedynym lokatorem. Gdyby tylko umówił się z Danner parę dni później, nie mogliby się cieszyć taką swobodą.
- Właśnie mi przypomniałaś, jak bardzo straciłem formę - mruknął, krzywiąc się całkiem automatycznie. Rzecz jasna wiedział, że tego nie chciała i nie to było jej intencją, a jedynie był to luźny tekst o karmie, ale i tak - dawniej sport - zaraz po (a może obok?) muzyce - był jego wielką pasją. W zakładzie karnym miał utrudnione zadanie, a po wyjściu najczęściej korzystał z siłowni przyjaciela. Po zamknięciu, by nie odstraszać mu klientów.
Czy czuł się wolny?
Niekoniecznie; a na pewno nie zawsze. Widział karcące spojrzenia innych, słyszał szepty za plecami, które na nowo skazywały go na dożywocie. Niejednokrotnie grożono mu śmiercią, choć sądził, że te pogróżki raczej nie będą miały odzwierciedlenia, więc notatki lądowały w koszu. Kolejnym dowodem na to, jak bardzo nie był wolny, był ostatni festiwal, gdzie na samym początku jego obecność wywołała małą burzę, a nieznajomy wystartował w kierunku Blake'a z pięściami.
- Będzie okazja to sprawdzić - powiedział z rozbawieniem, w takim razie rozlewając czysty alkohol do ciężkich szklanek z grubym dnem. Zanim jednak zdążył rozsmakować się bursztynowym trunkiem, czy nawet wznieść toast za te spotkanie, rzucił okiem na laptopa leżącego na blacie i to do niego podszedł.
- Czyżby szykowało się i karaoke? - rzucił z rozbawieniem, włączając utwór. Sam niezbyt szczególnie lubił śpiewać, a preferował granie na instrumentach... co też trochę pozapominał, niestety.
- Jak jeszcze kiedykolwiek przyjdzie mi do głowy aby pójść gdzieś, gdzie jednocześnie na kilku metrach kwadratowych znajduje się więcej, niż cztery osoby, błagam, wybij mi to z głowy poinformował, przesuwając w jej stronę alkohol, jak i samemu unosząc szklankę, którą prędko uniósł do ust. Musiała słyszeć, jakie bagno zrobiło się z festiwalu - eko-terroryści zrobili przedstawienie, by pokazać, jak takie wydarzenia są szkodliwe dla środowiska. W ruch poszły petardy, w kilku miejscach rozszalał się ogień, ktoś rzucał hasła o tym, że miejsce wyleci w powietrze, a dodatkowo jakiś gość był owinięty atrapą materiałów wybuchowych, która wyglądała całkiem wiarygodnie. Do tego, oczywiście, część pismaków próbowała zasugerować, że i on maczał w tym palce. Jak gdyby nazywanie go na każdym kroku uniewinnionym zabójcą nie wystarczało...

/ ed. 05.10 - brak odpowiedzi - wątek anulowany, zt.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”