WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Myślę, że Elena raczej średnio przejmowała się tym, co pomyśli o niej Darwin. Była bowiem pewna, że niebawem mężczyzna na dobre zniknie z jej życia. W końcu na dłuższą metę Elena i tak nikogo do siebie nie dopuszczała. Dodatkowo brunetka nie była nim zainteresowana. Może i Johnson był atrakcyjnym mężczyzną, ale było w nim coś dziwnego, coś podejrzanego, co sprawiało, że nie potrafiła w pełni mu zaufać. Solano zawsze polegała na swojej intuicji i do tej pory dobrze na tym wychodziła.
— Może i ja Cię pocałowałam, ale sam sprowokowałeś pocałunek — stwierdziła, ponieważ uważała, że Darwin nie był tu bez winy. Kiedy wirowali razem na parkiecie, kilkukrotnie próbował się do niej zbliżyć. Oczywiście wtedy jej to nie przeszkadzało. Dopiero gdy go pocałowała, zrozumiała swój błąd i dotarło do niej, jaką zrobiła głupotę.
— Całkiem miły z niego gość — stwierdziła, bo w gruncie rzeczy Abe zrobił na niej dobre wrażenie. Był sympatycznym facetem, zdecydowanie mniej problemowym, niż Darwin. Kolejne słowa mężczyzny trochę ją zaskoczyły. Nie sądziła, że Darwin przystanie na jej propozycji. Elena żałowała, że nie ugryzła się w język. No cóż, ale skoro powiedziała a, to musiała powiedzieć też b. — Okej, wezmę prysznic, przebiorę się i za pół godziny spotkamy się przy wejściu? — spytała i delikatnie zmarszczyła brwi. — Niczego nie obiecuję — rzuciła na odchodne i parsknęła śmiechem. Na chwilę pożegnała się z Darwinem, żeby trochę się ogarnąć po dyżurze. Johnson z kolei udał się do Abla.

/ zt.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

#22

Lavender miała ostatnią szansę by zapisać się na leczenie eksperymentalne i podjęła decyzję o podjęciu tego ryzyka, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że może wcale nie otrzymać leku, jedynie placebo. Ale skoro mogła jednak otrzymać lek, dzięki któremu bicie jej serca się unormuje to naprawdę czemu miałaby nie zaryzykować? Przecież nie od dziś wiadomo było że panna Specter nie była tchórzem. Podpisała wszelkie papiery i tak dostała się do eksperymentu, pierwsze lekarstwa ma otrzymać już na drugi dzień. Dumna z siebie i pełna nadziei szatynka wyszła do poczekalni gdzie zastała swojego przyjaciela. Początkowo wręcz oniemiała na jego widok, bo co on tutaj robił? Czyżby na nią czekał? A skoro na nią czekał to znaczy że musiał się dowiedzieć o jej wątpliwościach, którymi podzieliła się z Sebastianem, a może to Maeve do niego zadzwoniła by poprosić o opiekę na Lavender, przecież prawniczka jest chora? Chciała mu powiedzieć w innych okolicznościach, jednak musiała stawić temu czoło. Nate na pewno był zawiedziony, że o wszystkim dowiaduje się jako ostatni... tyle że on wcale na nią nie czekał! Jak podeszła bliżej to zobaczyła, że mężczyzna jest skupiony na czymś zupełnie innym, a nawet że rozmawiał z lekarzem, a to na pewno nie był jej lekarz. Mocniej przycisnęła do siebie granatową teczkę i podeszła do przyjaciela.
- Nate! A co ty tutaj robisz? - zapytała wyraźnie zaskoczona. Czy jej przyjaciel miał jakieś problemy zdrowotne? A może kogoś odwiedzał?

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#21

Z każdym dniem Nathaniel coraz bardziej dochodził do siebie. Co prawda, przed nim było jeszcze sporo czasu do powrotu do pełnej kondycji, gdyż na czas zrastania żeber musiał zaprzestać wszelkich aktywności, ale niedawna wizyta u lekarza dała mu powody do małego świętowania. W związku z luzowaniem obostrzeń i dobrymi prognozami ważne było ponowne prześwietlenie klatki piersiowej, która powinna potwierdzić postępy w zroście.
Tego dnia Nate przyszedł na konsultację ze swoimi wynikami RTG, co udało mu się połączyć z wizytą u fizjoterapeuty. W dobrym humorze, spędził czas na rehabilitacji, dyskutując ze specjalistą o ostatnim meczu Seattle Seahawks. Pochłonięci rozmową, razem wyszli na korytarz i jeszcze chwilę gawędzili o plusach poszczególnych zawodników, kiedy Nate usłyszał swoje imię i znajomy głos.
Zaskoczony, odwrócił się i jego oczom na korytarzu poczekalni ukazała się Lavender. Nie spodziewał się, że spotka ją w tym miejscu, a co dziwniejsze, z podobną teczką do jego. Czuł się przyłapany na kłamstwie, chociaż teoretycznie w żaden sposób jej nie okłamał, jedynie nie wyjawił jej informacji o swoim stanie zdrowia. Co oczywiście zamierzał zrobić. W odpowiednim czasie. Który do tej pory nie zdążył nadejść.
Pospiesznie rzucił lekarzowi pożegnanie i podszedł kilka kroków w stronę dziewczyny.
- Hej, Lav - przywitał się i pochylił się nieco nad tą drobinką, by obdarować ją buziakiem w policzek. - Równie dobrze mógłbym zapytać Cię o to samo? - odbił piłeczkę, ściągając przy tym brwi i zerkając na ściskaną przez nią teczkę, podobną do tej, którą trzymał w ręku. To był zdecydowanie zbyt dziwny zbieg okoliczności, by oboje tego samego dnia pojawili się w szpitalu, zwłaszcza ze świadomością, że Maeve już wyjechała. W każdym razie, napotykając na Specter, przeczuwał, że moment, który odwlekał, właśnie nadszedł.
- Byłaś w przyszpitalnej kawiarni? Kawa może nie jest tu najlepsza, ale za to podają pyszne croissanty - zaproponował swobodnie i uśmiechnął się do kobiety zachęcająco. Stanie na korytarzu, wśród tylu osób przewijających się w poczekalni, nie było najlepszym sposobem na rozmowę, choć nawet nie spodziewał się, co go czekało.
Ostatnio zmieniony 2021-10-11, 19:56 przez Nathaniel Covington, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Widok przyjaciela w szpitalu początkowo ją wystraszył, bo nie tak chciała by mężczyzna dowiedział się o jej chorobie, przede wszystkim chciała mu o tym powiedzieć sama, a nie żeby wyjawił mu to ktoś z ich bliskiego otoczenia. Ale potem zorientowała się że Nate wcale nie był tu z jej powodu, tym samym zaczęła się o niego martwić. Co mu się stało że potrzebował konsultacji lekarskiej? Czyżby był na coś chory? Nie chciała go stracić, zwłaszcza gdy sama postanowiła zawalczyć o swoje życie i podjąć się eksperymentalnego leczenia swojej wady serca. A na koniec poczuła złość, bo jego teczka wyglądała identycznie jak jej i poczuła się w tym momencie oszukana. Czy była dla niego nikim, skoro postanowił ukrywać przed nią swoją chorobę? Ciekawe czy ktoś jeszcze o tym wiedział z ich paczki, czy ukrył to przed wszystkimi.
- Nie myśl, że odpowiadając mi pytaniem na pytanie unikniesz odpowiedzi na to zadane przeze mnie. I skoro to ja pierwsza zadałam to pytanie to pierwsza oczekuję odpowiedzi na nie. - mogła jeszcze dodać o tym, że jest kobietą i pierwszeństwem jest odpowiedzieć najpierw na to pytanie zadane przez nią samą, a dopiero potem przyszłaby jej kolej, ale to mogłoby być wykorzystane przeciwko niej, że skoro ma pierwszeństwo to ma pierwszeństwo do odpowiedzi mimo że nie było jej to w danym momencie na rękę. Z tego właśnie powodu nie użyła wcale tamtego argumentu w rozmowie z mężczyzną.
- Nie, nigdy tam nie byłam, ale skoro polecasz te rogaliki to z chęcią ich spróbuję. - zgodziła się, wciąż świdrując go wzrokiem, jakby chciała mu przekazać wiadomość, że tak łatwo nie odpuści. Następnie ruszyli w stronę kawiarni i zamówili pewnie po pysznym croissancie, a gdy tylko zasiedli do wolnego stolika, kobieta schowała swoją teczkę do kieszeni i zaplotła dłonie.
- W takim razie co się dzieje Nate że potrzebujesz konsultacji lekarskiej? - zapytała wprost, do czego jej przyjaciel był już pewnie przyzwyczajony. Specter nigdy nie owijała w bawełnę.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Powinien się obawiać jej reakcji. Do tej pory uważał, że kiedy nie będzie martwił najbliższych, tak będzie najlepiej. Okazywało się jednak, że to tylko przejściowy stan. Tajenie całej sprawy z wypadkiem i jego zdrowiem przed każdą bliską osobą, sądząc po wszystkich jego doświadczeniach, wcale nie poprawiało sytuacji, a tylko przysparzało kolejnych problemów. Biorąc pod uwagę sposób, w jaki Sebastian dowiedział się o wypadku, nie wyglądało to kolorowo. A późniejsza ich rozmowa i prośba o nie wspominanie o tym reszcie paczki nie stawiała Nate’a w najlepszym świetle. Fakt był taki, że gdyby tylko Lavender coś przeczuwała i zaczęła dopytywać, to Seba by jej o tym powiedział. Widocznie Covington krył się tak dobrze, że kobieta nie miała powodów do żadnych przypuszczeń. Aż do teraz.
- Spokojnie, wszystko zaraz wyjaśnię. I oczekuję tego samego w zamian - uniósł sugestywnie brew, bo tylko wtedy ten deal brzmiał fair. Wiedział, że kiedy już miała świadomość, iż coś się działo, jak przykładna prawniczka będzie dociekać, póki nie pozna prawdy. Potrafiła tak podejść człowieka, iż czuł, że ciężkim wyzwaniem będzie przekazanie tego w taki sposób, żeby aż tak się na niego nie zdenerwowała. Dlatego też ta rozmowa wymagała odpowiedniego miejsca. Na szczęście, spotkali się w miejscu publicznym, co trochę ułatwiało sprawę przed dantejskimi scenami.
- Panie przodem - wskazał dłonią kierunek, a kiedy przeszła obok niego, podrapał się za uchem. Nie, to stanowczo nie będzie łatwe zadanie.
Po dotarciu do stolika, położył swoją teczkę obok na siedzeniu, by chociaż trochę nie dręczyła Lavender. Cenił sobie ich relację i wiedział, że szczerość była zawsze wysoko ceniona. - Właściwie to już nic wielkiego. Porównywałem teraźniejsze RTG klatki piersiowej z tym sprzed ponad dwóch miesięcy, żeby sprawdzić, czy… po złamaniu zrosły mi się żebra- przyznał w końcu, wzdychając i upijając swój, zamówiony do rogalika, świeżo wyciskany soczek.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Oj tak, powinien, zwłaszcza że Lavender nie znosiła być oszukiwana, zwłaszcza przez swoich przyjaciół. Problem tkwił w tym, że sama zrobiła to samo, prosząc Maeve o dyskrecję w sprawie choroby prawniczki, o czym chciała powiedzieć sama przyjaciołom, jak już będzie gotowa. Dlaczego zatem miałaby się złościć na przyjaciela, który postąpił tak jak ona? Tylko że każdy z nas uważa zwykle że jego przypadek jest inny, bo najłatwiej jest się usprawiedliwić, aniżeli przyznać się do tego, że samemu robi się to samo i nie powinno się mieć o nic do nikogo pretensji.
- Dobrze, powiem o wszystkim, muszę to w końcu z siebie wyrzucić. - zgodziła się na ten układ i skierowała swoje kroki ku kafejce szpitalnej, co jakiś czas spoglądając do tyłu by się upewnić że Covington nigdzie nie uciekł. Nie uciekł, postanowił stawić czoła tej rozmowie, ona powinna odwdzięczyć mu się tym samym. Westchnęła zatem, mocniej przytulając do siebie teczkę z dokumentacją medyczną. Wysłuchała jego słów i nie mogła w to uwierzyć, dlaczego on nic jej nie powiedział?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś że miałeś wypadek, złamane żebra, że leżałeś w szpitalu?! - zapytała nieco ostrzej niż się spodziewała, ale zdenerwował ją tym, że nawet nie napisał głupiego sms-a z wiadomością, że coś mu się stało i trafił do szpitala. Czy jej nie ufał i nie zasługiwała na to, by wiedzieć że Nate jest w szpitalu? To ją zabolało i to bardzo, więc tym samym zrozumiała co w danej chwili musiała czuć Maeve, gdy dowiedziała się o chorobie przyjaciółki.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nate cenił sobie lojalność i szczerość w każdym aspekcie życia, a szczególnie wśród najbliższych, którym dzięki temu nad wyraz ufał. Tego samego powinien wymagać również od siebie, co prawie zawsze mu się udawało. No właśnie, prawie. Teoretycznie nie zrobił niczego złego, ale w praktyce mógł urazić kilka ważnych dla niego osób. Z tym, że cóż mógł poradzić na to, iż taki właśnie był? Sam jako wsparcie dla kogoś był w stu procentach, ale w drugą stronę już nie szło mu to najlepiej.
Widząc jej zdenerwowanie, westchnął zrezygnowany. Nie mógł się przecież spodziewać, że Lavender jakimś cudem nie będzie na niego zła.
- Żeby nikogo niepotrzebnie nie martwić - odpowiedział na jej pytanie spokojnie. Właśnie dlatego nie chciał nikomu o tym mówić. Obawiał się, że wszyscy będą się nim przejmować, a dobrze wiedział, że każdy miał własne problemy i wcale nie był pępkiem świata, by zajmować im głowę sprawą, która miała mieć szczęśliwy finał. Właściwie zawsze odcinał się od reszty, kiedy na jego głowie pojawiały się większe czy mniejsze problemy. - Tak naprawdę nie stało się nic wielkiego. To tylko brzmi tak groźnie. Dobra wiadomość jest taka, że dochodzę do zdrowia i mogę znów zacząć pracować nad kondycją. Co prawda, trochę się jeszcze zejdzie, zanim wrócę do pełnej formy, ale wszystko jest na dobrej drodze - mówił z przekonaniem i nawet na jego twarzy zawitał cień uśmiechu, bo naprawdę nie chciał, by Lav traciła nerwy na coś, co już dawno minęło.
- Teraz Twoja kolej. Co się dzieje? - zagadnął i pochylił się nad stolikiem, z troską przyglądając się przyjaciółce. Na to pytanie najwyraźniej pobladła, co tym bardziej wzbudziło jego niepokój. Obawiał się, że jego wypadek to pryszcz w porównaniu z odpowiedzią Lav.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Pod tym względem przyjaciele byli do siebie bardzo podobni. Cenili sobie szczerość i lojalność w innych, a sami niczym hipokryci zapominali że to powinno iść w obie strony i oni również powinni tacy być wobec bliskich im osób. Dlatego to nie powinna się na niego denerwować z tego względu, że jej nie powiedział, bo sama zrobiła to samo i tych samych powódek. Ale ona chciała powiedzieć, a to według prawniczki zmieniało kolej rzeczy i sprawiało że owszem, może mieć za złe przyjacielowi że postąpił inaczej i musiała dowiedzieć się o wszystkim wpadając na niego w szpitalu właśnie.
- Ten argument rozumiem doskonale, bo sama go stosuję w życiu, więc czy ty przypadkiem mnie teraz nie kopiujesz? - zapytała trochę łagodniej, by rozluźnić nieco atmosferę. Ten argument w jego słowach sprawił, że wreszcie usłyszała to, co sama zawsze mówi i poczuła to, co druga osoba, ta w stosunku do której zawsze te słowa wypowiadała. To sprawiło też, że złagodniała mimowolnie, ale nadal w środku była na niego zła.
- Rozumiem, ale czy czeka cię jeszcze jakaś rehabilitacja? - ona miała to szczęście, że po zdjęciu gipsu nie potrzebowała dodatkowej rehabilitacji, choć początkowo musiała odciążać tamtą rękę, jednak szybko wróciła do zwykłego trybu życia. Ale złamane żebra to nie to samo co złamana ręka i Nate powinien na siebie uważać mimo wszystko.
- Mam chore serce. Dowiedziałam się niedawno całkiem o tej wadzie, nie jest ona operacyjna, a dzisiaj podpisałam papiery dotyczące udziału w eksperymentalnym leczeniu nowymi lekami. Jest to dość ryzykowne, bo nie wiadomo czy dostanę lek czy placebo, ale staram się być dobrej myśli. - miał rację, zbladła wyraźnie gdy przyszło jej o tym porozmawiać, ale stało się, nie odwróci czasu i weźmie udział w eksperymencie, wciąż licząc na to, że dostaje lek, a nie placebo.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

To nie było tak, że Nate w ogóle nie chciał wspominać o wypadku. W końcu obiecał Sebastianowi, że kiedy nadejdzie odpowiedni moment to sam to wyjawi. Musiał najpierw sam wszystko poukładać sobie w głowie, los chciał, że w międzyczasie nawet żebra mu się zdążyły poskładać. A ten odpowiedni moment, chcąc nie chcąc, właśnie nadszedł i dlatego teraz nie wahał się przed wyznaniem prawdy.
Na jej pytanie uśmiechnął się nikle, bo wiedział, co chciała tym uzyskać, ale nie przegoniło to refleksji, która napłynęła wraz z jej stwierdzeniem.
- Za bardzo cenimy naszych najbliższych, by pozwalać im na zaprzątanie sobie głowy naszymi problemami - westchnął cicho, jednocześnie przyznając niezaprzeczalny fakt i posiadając poczucie winy. Kiedy Lavender podzielała jego zdanie na temat dziwnie okazywanej troski o przyjaciół to stawała się jedną z nielicznych osób, które rzeczywiście rozumiały, co Nate miał na myśli. Wiedział, że nie powinien tak robić, ale trudno było mu zachować się inaczej.
- Nie, chodziłem na rehabilitację w trakcie zrostu żeber. Na początku była to głównie nauka oddychania na nowo, z czasem dochodziły coraz bardziej zaawansowane ćwiczenia. Jestem uparty, więc nie było innego wyjścia, musiałem zrobić wszystko, co w mojej mocy - wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko. Miał świadomość, że nie mógł lekceważyć swojego zdrowia, bo od niego zależało choćby utrzymanie pracy wszystkich jego pracowników. Po tak ciężkich doświadczeniach nie mógł stanąć na pierwszej lepszej przeszkodzie.
- Och, Lavender… - kompletnie zaskoczony na chwilę zamarł, potrafiąc wydusić z siebie tylko westchnienie. - Jak do tego doszło? Od kiedy o tym wiesz? - Oprzytomniał nieco. Mnóstwo pytań, które nasuwały mu się w myślach i różnorodne emocje tworzyły potworną burzę i robiły istny mętlik. Jednocześnie próbował jakoś to przetworzyć i bił się z obawą o kolejną osobę, która była dla niego tak istotnym elementem życia. Jego analityczny umysł wcale nie ułatwiał mu zadania logicznego ogarnięcia sytuacji. - To jest o wiele poważniejsza sprawa, Lav, niż jakieś tam złamanie… Tego nie powinno się ukrywać, chociażby z racji możliwości nieświadomego pogorszenia samopoczucia… - Przetarł dłonią czoło, nadal intensywnie myśląc o przypadkach, w których mogłoby się coś stać, a nikt nie wiedziałby, jak na to zareagować. - Gdybyśmy się teraz nie natknęli na siebie w szpitalu, to powiedziałabyś mi? - zapytał ostatecznie, marszcząc przy tym brwi i patrząc na przyjaciółkę wnikliwie. Czy ufała mu na tyle, by bez nacisku mu o tym wspomnieć?

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Dla niej tak to właśnie wyglądało, że przyjaciel postanowił zachować dla siebie fakt o swoim wypadku. Co było nie fair w stosunku do niej, bo przecież ona powiedziała mu o swoim złamaniu ręki po wypadku podczas jazdy na nartach. Ciekawe czy komukolwiek o tym powiedział czy tylko postanowił to zataić przed Specter? Sama robiła jednak podobnie, bo też nie wyznała mu prawdy o chorobie serca, ale to był zupełnie inny przypadek, bo ona chciała zrobić to gdy zbierze wszystkich przyjaciół. A teraz gdy oni rozjechali się po świecie nie miała możliwości zrobienia tego, dlatego musiała rozmawiać z każdym z osobna.
- Owszem i dopiero po fakcie rozumiemy że to nie było dobre, bo oni zawsze będą nam wyrzucać to, że nie wystarczająco im ufaliśmy i zatailiśmy to przed nimi. - jej słowa były w tym momencie tak bardzo prawdziwe, że nawet nie sądziła jak chwilę później właśnie usłyszy to co przewidziała.
- Mimo wszystko mogłeś zadzwonić, mogłam ci pomóc z codziennymi sprawami. - bo jak on robił zakupy? Kto mu pomagał? Od czego są niby przyjaciele? A gdy tylko o tym pomyślała to robiło jej się źle, bo sama zachowywała się wręcz podobnie. Westchnęła jednak na jego pytanie.
- Wiesz, poczułam że jestem gotowa by zostać matką, poszłam zatem do lekarza by zrobić kilka kontrolnych badań. Wtedy to wyszło. Długo jednak lekarze konsultowali się między sobą czy mogą mnie operować czy niekoniecznie i jednak wyszło to drugie. Prosiłam by powiadomili mnie gdy znajdą jakieś rozwiązanie i odezwali się z tym. - w tym momencie pomachała swoją teczką z procedurą, którą musiała przeczytać i stosować jeśli chciała brać udział w tym jakże ważnym przedsięwzięciu. A potem spojrzała mu prosto w oczy, by wiedział, że to co powie jest szczere.
- Owszem, chciałam wam to powiedzieć, miałam nawet plan że zaproszę was wszystkich do mnie i przekażę nowinę, jednak najpierw wyjechała Maeve, potem Sebastian, ty nie miałeś czasu, została mi tylko Kath. - zdradziła zatem jaki miała plan wobec przyjaciół, jak chciała ich powiadomić o swojej chorobie i jak znów los postanowił z niej zakpić i nie pozwolić na spełnienie jej planów.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ręki w gipsie nie dało się nie zauważyć. Znacznie łatwiej było w przypadku żeber, gdyż opaska dobrze kamuflowała się pod tshirtem czy koszulą, a i tak nosił ją tylko na początku, dopóki nie przeszedł pierwszego etapu ćwiczeń.
- Pozostaje nam tylko uczyć się na błędach. - Nic nie mogli już poradzić na to, co się wydarzyło. Mleko się wylało i najlepsze, co w tej sytuacji mogli zrobić to pozostać już szczerym.
- Wiesz, jak nie lubię, kiedy jestem zależny od innych. I tak oto odkryłem zakupy online z dowozem prosto do drzwi. Dałem im całkiem zasłużone pięć gwiazdek - odparł odrobinę humorystycznie. Chłopak, który przez kilka tygodni wpadał do niego co jakiś czas z zakupami spożywczymi, zasługiwał na porządny napiwek, który Nate wręczał mu za każdym razem. W międzyczasie zdążyli się nawet poniekąd zakumplować, więc teraz, kiedy przestawał go już potrzebować, zastanawiał się nad dalszym, choć może już nie tak częstym, korzystaniem z jego usług. Zaraz jednak spoważniał i z pełną uwagą przysłuchiwał się przyjaciółce.
- Konsultowałaś to z innymi specjalistami, czy podlegasz tylko opinii lekarzy z Seattle? Warto porównać wyniki badań z niezależnymi, znacznie bardziej wykwalifikowanymi doktorami w kraju. Mogę uruchomić swoje kontakty - zaproponował bez wahania, bo mógłby zrobić dla niej naprawdę wiele, jeśli tylko by tego potrzebowała. Postawienie odpowiedniej diagnozy, a może jej dogłębniejszą analizę i wykluczenie pewnych aspektów dałoby jej nowe możliwości. Nie mógł tak po prostu odpuścić, jeśli była jeszcze nadzieja. Pokręcił głową, próbując zachować spokój, co było o tyle trudne, że nadal nie dowierzał całej patowej sytuacji. Czuł kłębiącą się gdzieś w jego zakamarkach złość, ale mimo wszystko nie była ona skierowana na dziewczynę. Pochylił się w stronę stolika, złożył przed sobą ręce i patrzył na splot.
- Może i z powodu mojego stanu i próby zachowania tego dla siebie trochę wycofałem się ze wszystkich relacji i rzuciłem się w wir pracy... - zaczął cicho, po czym podniósł na nią wzrok - ale, Lavender, wystarczy tylko słowo, a będę. Bez względu na wszystko. Bo jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób, jakie mi pozostały. - A te można było policzyć na palcach jednej ręki. Taiło się prawdę z różnych powodów, które w tej chwili przestały mieć znaczenie, nie było więc sensu utrzymywać żalu. W tej chwili liczyła się tylko siedząca przed nim ciemnowłosa przyjaciółka. - Czy czegoś potrzebujesz? Może w czymś Ci pomóc? - zapytał, nie bardzo wiedząc, w jaki sposób może pomóc, ale oferował jej pełne wsparcie.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Owszem, masz tutaj pełną rację, że złamane żebra można lepiej zakamuflować aniżeli złamaną rękę, jednak Lavender wciąż była zła na siebie, że wciąż niczego nie zauważyła, że była tak bardzo zajęta sobą i swoim leczeniem, że nawet nie wiedziała iż coś się stało jej przyjacielowi. Zwykle była egoistyczna, ale nie wobec przyjaciół, którzy byli dla niej niezwykle ważni. Jednak często nasze własne problemy przyćmiewają problemy innych, których zwyczajnie nie zauważany, pochłonięci swoimi własnymi sprawami.
- Wydaje mi się że ja na swoim już się nauczyłam, a ty? - w tej chwili odniosła się do obecnej sytuacji, chcąc zapytać mężczyznę czy znów nic by jej nie powiedział gdyby coś mu się stało, czy wręcz przeciwnie, powiadomiłaby swoją paczkę przyjaciół? Ona zamierzała im mówić o swoich postępach w leczeniu i nawet gdyby się okazało że eksperyment się nie udał to kobieta byłaby już w stanie powiedzieć to przyjaciołom i pożegnać się z nimi.
- U mnie by się to sprawdziło gdyby nie fakt, że nie lubię być zdana na łaskę obcych mi ludzi. Sam pamiętasz że wolałam korzystać z waszych usług podwózkę czy pomocy w sprzątaniu i zakupach aniżeli z dowozu na telefon. - odparła uśmiechając się, bo wróciła wspomnieniami do czasów gdy miała rękę w gipsie i była zdana na innych, co średnio jej odpowiadało bo była przecież samowystarczalna. Ale zawsze wolała mieć przy sobie bliskich aniżeli obcych, których nie znała i którym przede wszystkim nie ufała. Taki typ człowieka, co nie ufa ludziom.
- W Seattle mamy najlepszych w kraju kardiologów i kardiochirurgów, mój lekarz prowadzący nawet konsultiwał się w mojej sprawie z kardiochirurgiem z drugiej strony globu, bo z Australii, ale on również nie był w stanie mi pomóc. Jeśli masz jednak jakies znajomości spoza miasta to zawsze jestem gotowa na kolejną konsultację. - odparła bo z jednej strony ufała swojemu lekarzowi, który jak sam jej wspomniał, konsultował się z innym kardiochirurgiem po drugiej stronie globu, ale czy czymś zaszkodzi jej dodatkowa konsultacja? Jeśli coś mogło jej oomóc to Lavender była gotowa chwytać się wszystkiego. Słowa przyjaciela wzruszyły ją do tego stopnia, że wyciągnęła swoje ręce przez stół i ujęła nimi dłonie mężczyzny, a w jej oczach pohawiło się nie widziane od dawna, łzy.
- Dziękuję za twoje sparcie, nawet nie wiesz jak bardzo jest ono dla mnie ważne, bo ty również jesteś dla mnie ważny i stąd jestem zła, a raczej byłam zła że o niczym mi nie powiedziałeś. Gdyby coś ci się stało... Zresztą nie ważne, to nie ma teraz znaczenia. Chcę byś wiedział że jeśli miałoby mi się pogorszyć to chciałabym byś tewał przy mnie i trzymał mnie za rękę do końca. - wyznała tym samym coś, czego nie wyznawała od dawien dawna, że mężczyzna jest dla niej ważny. Pytanie tylko czy to nie zabrzmiało jak wyznanie miłosne? Po prostu Lavender zdała sobie sprawę z tego, że nie zniosłaby gdyby Covingtona nagle zabrakło, pewnie stąd jej chwila słabości. Przez ten napływ emocji znów źle się poczuła, bo jej serce nie lubiło gwałtownych zmian emocjonalnych ostatnio.
- Możesz przynieść mi wody? - zapytała, zorientowawszy się że pierwszą szklankę ma już pustą. Nie chciała jeszcze przy nim omdleć, może to leczenie eksperymentalne jej pomoże i wszystko wróci do normy, a ona do pełni zdrowia i sił?

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

I to mu akurat było całkiem na rękę, że każdy był dostatecznie zajęty sobą i nie zwrócono uwagi na jego wycofanie. Oczywiście, to też było egoistyczne podejście, które wcale go nie usprawiedliwiało, ale zwyczajnie nie lubił robić wokół siebie tyle szumu. I choć uważał, że to dobre rozwiązanie, to odbiło mu się czkawką, bo zawiódł kilka ważnych osób. A to już było słabe.
- Masz rację, to była głupota. Następnym razem nie popełnię już tego błędu - przyznał, pokornie kiwając głową. Był inteligentnym facetem, a jednak do tej pory miał problem ze zrozumieniem, że tak, jak swoich przyjaciół uważał za najistotniejsze osoby w jego życiu, to nie potrafił uświadomić sobie, że on też mógł stanowić dla nich w pewnym sensie priorytet. Tym razem zrozumiał powagę sytuacji i że swoim zachowaniem skrzywdził zbyt wiele osób, na których mu zależało, by nadal podchodzić do tego beztrosko. Musiał się przestawić, choć jeszcze na pewno będzie sprawiało mu to wiele trudności.
- Za to Ty doskonale wiesz, że jestem zbyt uparty, by prosić o czyjąś pomoc. Sam ze wszystkim radzę sobie najlepiej… - … albo właśnie tak błędne miał przekonanie, co niemal zaznaczył przewróceniem oczami. Osobiście wolał komuś zapłacić za usługi, niż wykorzystywać ludzi, którzy okazywali nadmierną troskę. Ale i tak w większości sam ćwiczył swoją wytrzymałość i niezależność. Niektórych nawyków ciężko było się pozbyć.
- Zobaczę, co da się zrobić. Nie pozwolę Ci być z tym wszystkim samej - zapewnił ją stanowczym głosem. Mimo mętliku w głowie i mnóstwa niewiadomych, jakie nasuwały się w jego głowie, obciążając jego myśli, jednego był pewien. Podejmie się walki razem z nią. Nawet, jeśli miałby naprawdę jeździć z nią po świecie w celu poszukiwania właściwego rozwiązania. Całym sobą czuł, że to właśnie było właściwe. Nagłe wyznanie przyjaciółki i łzy w oczach sprawiły, że automatycznie złagodniał.
- Lavender, będę przy Tobie. Ale po to, by przypilnować, że wszystko idzie zgodnie z planem. Nawet nie bierzemy pod uwagę, że coś pójdzie nie tak, okej? - zapytał łagodnie, delikatnie gładząc jej wierzch dłoni swoimi kciukami, okazując w ten sposób pełne wsparcie. Nie chciał dopuścić do siebie myśli o najgorszym. Istniała jeszcze jakaś szansa na złoty środek i nie mógł jej zmarnować. Miał nadzieję, że jeszcze zobaczy ją w pełni szczęśliwą, bo właśnie na to zasługiwała. Innej opcji nie brał pod uwagę. Nie będzie tracił kolejnej osoby i zrobi wszystko, co możliwe, by Lavender osiągnęła jeszcze to, o czym zawsze marzyła.
- Oczywiście, już idę. - Poderwał się posłusznie z miejsca, by po chwili wrócić z wodą. Wyglądała na zmęczoną. Musiał o nią zadbać. I dać jej powód do uśmiechu. - No, dobrze. Trochę Cię ominęło, więc muszę Ci jeszcze o czymś powiedzieć. Spokojnie, tym razem to dobra nowina. Nawet bardzo. - Mimowolnie się uśmiechnął. - Ale pod warunkiem, że grzecznie zjesz swojego croissanta - zaznaczył, sugestywnie unosząc brew. Na pewno z nerwów odczuwała problemy z jedzeniem, a te rogale warte były spróbowania. Odpowiednia motywacja mogła lepiej wpłynąć na jej samopoczucie.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkim

Christopher trochę przemyślał swoje życie po ostatniej rozmowie z Rosemarie. Szczerze mówiąc naprawdę ją kochał i nie chciał być chujem, a przecież czasami lekarze się mylili i jeżeli to dziecko było jego - to naprawdę chciał brać udział w życiu tego malucha, bo przecież zawsze chciał mieć potomka. Poza tym, mimo wypowiedzianych pod jej adresem, okropnych słów, naprawdę nie zamierzał w tym momencie się już kłócić i jej denerwować. Była w ciąży, right? Dlatego odkupił jej ogromną, zieloną żelkę, razem z ogromnym bukietem złożonych z przeróżnych słodkości i pojawił się w szpitalu, bo nadal Constance nie chciała mu powiedzieć, gdzie właściwie Rosemarie zamieszkałą, a sama Rsie nie odbierała od niego telefonu. Tak więc pojawił się w szpitalu i na szczęście, była pierwszą osobą, którą spotkał w jednym ze szpitalnych korytarzy.
- Rosie, wiem, że masz dyżur, ale... Możemy porozmawiać? Proszę. Przepraszam cię za wszystko - dodał jeszcze, wręczając jej bukiet słodkości i olbrzymią żelkę, jako swoistą ofertę pokoju między nimi i chęci pojednania.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

outfit

Rosemarie po rozmowie z Richardsem wcale nie czuła się lepiej, ale David zdecydowanie robił wszystko żeby było inaczej – po przedstawieniu Christiana pojechali we trójkę na obiad, a potem zostawiał jej rano, po powrocie z pracy pudełko jakichś czekoladek i paczkę żelków. Co prawda, Rosie w ogóle z nim nie rozmawiała o Chrisie, nauczona na błędach, że nie powinna dopuszczać go aż tak blisko. Do Chrisa zamierzała się odezwać pod koniec tygodnia, bo miała mieć wolny weekend i uznała że to będzie najlepsze rozwiązanie spotkać się właśnie wtedy. Nie musiała dziś zawozić małego do szkoły bo Grey miał wolne, więc przed pracą podskoczyła do ginekologa i jakie było jej zdziwienie gdy dowiedziała się, że to nie początek ciąży a niemal środek – 18 tydzień. Siedziała nad usg i płakała dobre dwie godziny, kiedy zrozumiała, że przez niemal cały okres tej ciąży imprezowała. A co jeśli uszkodziła dziecko? Co prawda na usg wydawało się, że maluch rozwija się prawidłowo, ale gdzieś tam miała ten swój wewnętrzny stres, głównie dlatego że praktycznie nie przytyła, nawet schudła a brzuch był naprawdę ledwie widoczny. Jak mogła nie zauważyć?
Kiedy Chris postanowił zakłócić jej życiowy spokój, grzecznie stała oparta łokciami o ladę w poczekalni i żarła ostatnie czekoladki z pudełka które rano dostała od David. koleżanka stojąca obok dźgnęła ją łokciem, która wskazała głową na Chrisa. Rosemarie automatycznie się wyprostowała, przesuwając pudełko bliżej siebie.
– Hej – powiedziała nieco niewyraźnie przez ogrom czekoladek w buzi. Wzięła od niego bukiet, marszcząc czoło. – To tak żebym przytyła i nikt już mnie nie chciał? – próbowała zabrzmieć zabawnie, ale koniec końców wyszło raczej niemiło, więc uśmiechnęła się do niego delikatnie. – Chciałam zadzwonić w weekend, bo teraz cały tydzień jestem w pracy i zanim ogarnę małego to padam – zaczęła się tłumaczyć, chociaż w gruncie rzeczy to miała ochotę na niego wejść i sie tulić, ale… nie w pracy. Na plakietce nadal miała nazwisko Davida i to trochę niekomfortowe mimo wszystko. Odłożyła prezenty na ladę i wygrzebała z kieszeni zdjęcie z usg.
– Na pewno jest twoje. To 16 tydzień, ma jedenaście centymetrów i… – zaczęła mu tłumaczyć pokazując zdjęcie, ale nie patrzyła niego. Wlepiała wzrok w małego kosmitę na zdjęciu. – Dziewczynka. Tu widać, że to dziewczynka – przeżywała to strasznie, bo aż cała drżała gdy palcem pokazywała mu wszystkie widoczne części ciała maleństwa. Nawet jeśli stwierdziłby, ze to nie jego sprawa, trudno. Ona już ją kochała.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”