WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Już raz myślał, że ją straci. Wtedy w szpitalu podczas kontrolnej wizyty u ginekologa. Pamiętał to uczucie i teraz doświadczył go ponownie, jeszcze bardziej dobitnie, bowiem sam całkowicie dobrowolnie wypuścił Aimee z rąk. Ba, wepchnął ją w ramiona innego faceta!
Godzina mijała za godziną, a Aimee nie wracała. Eric nie mógł już wytrzymać tej pustki. Wstał z łóżka, wyjął z torby papierosy i wyszedł na balkon, żeby zapalić. Coś go tknęło i zrobił to, co przed kilkoma miesiącami - przełożył nogi przez barierkę i usiadł na niej względnie stabilnie zastanawiając się, dlaczego dzisiaj miałby nie skończyć tego, co zaczął wcześniej? Bo znajdował się na pierwszym piętrze i upadek co najwyżej spowodowałoby złamanie nogi albo wstrząśnienie mózgu. Może wtedy by się o mnie martwiła? Nie, po tym, co zrobił, nie mógł na to liczyć. Może dla ich obojga będzie lepiej, jeśli znajdzie wyjście na dach i skoczy stamtąd upewniając się, że tej wysokości na pewno nie przeżyje?
Aimee, gdzie jesteś… pomyślał żałośnie patrząc na gwiazdy odbijające się w oceanie. Uratowała go wtedy, teraz też powinna. Powinna być w tym pokoju, w tym łóżku, na wyciągnięcie ręki. Dlaczego jej nie było?! Bo jak ostatni kretyn ją odepchnął. Spinał się cały na myśl, że Hale leży teraz naga w ramionach Marcusa. Idealnego Marcusa, który na pewno da jej wszystko to, czego Ericowi brakuje - pieniądze, bezpieczeństwo i stabilność. Tak, powinien to zrobić.
Coś go jednak blokowało. Robił w życiu tyle głupot, tyle razy podejmował lekkomyślnie decyzje, ale ten jeden raz musiał postępować właściwie? Właściwie dla kogo? Dla siebie? Dla czy dla niej? A może dla żadnego z nich? Mógłby skoczyć, ale wtedy nie zobaczyłby swojego syna. Nie mógłby wziąć go na ręce, przytulić, pokazać lepszego świata niż on doświadczył. Nie mógłby więcej zobaczyć jej… ucisk w klatce piersiowej stał się nie do zniesienia, a ręce drżały z emocji. Znów stchórzył; wrócił stabilnie na balkon, rozebrał się i usiadł na fotelu, bo nie był w stanie położyć się w łóżku.
Przez całą noc nie zmrużył oka czekając na powrót Aimee, ale najwyraźniej zrobiła to, czym zagroziła - spędziła noc z Marcusem. Eric nie miał odwagi spojrzeć jej w twarz po tym, co powiedział jej poprzedniego dnia i co zrobił w łazience. Czuł wstyd, złość na siebie i obrzydzenie szczególnie dotkliwie, gdy wytrzeźwiał. Ciągle nie miał planu, ale chciał wyjść przed powrotem Hale, o ile w ogóle planowała tu wrócić. Wziął szybki prysznic, ubrał się, wsadził w kieszenie spodni telefon i portfel i już miał wyjść, kiedy zamek w drzwiach zastukał i Aimee weszła do środka.
Mam nadzieję, że wieczór się udał. Mam plany na dzisiejsze przedpołudnie, więc pozwolisz, że nie potowarzyszę ci w tym czasie. Będę później, pa. To proste zdania. Mógł je wypowiedzieć i wyjść.
- Bardzo się o ciebie martwiłem - powiedział zamiast tego. Był na kacu, zmęczony, niewyspany, więc pomyłka mogła się zdarzyć, ale jeszcze nic straconego! Mógł z tego zgrabnie wykręcić! - O ciebie jako o Aimee, nie tylko jako matkę mojego dziecka. - No, z tego już trudniej wybrnąć, ale podjął jeszcze jedną próbę: - To zabawne, że wczoraj kłóciłem się z recepcjonistką, że nie ma opcji, że spędzę z tobą noc w jednym pokoju, a nie byłem w stanie zasnąć w tym łóżku sam, bez ciebie. - No i koniec. Ale był zbyt zmęczony na odwrót. Widząc, że Aimee czuje się niepewnie, podniósł obie dłonie do góry w geście niewinności i zbliżył się powoli w jej kierunku. - Nie wiem, czemu to robię. Chyba uważam, że przez te wszystkie złe rzeczy, jakich się dopuściłem, nie zasługuję już na bliskość, zaufanie, szczęście. Nie wiem, naprawdę tego nie rozumiem. - Wzruszył bezradnie ramionami. Jeśli chciał wrócić do normalnego życia, była mu potrzebna pomoc z zewnątrz, jakiej nie dopuszczał do siebie od bardzo dawna. - Odrzucam cię, a potem całą noc myślę tylko o tobie. W innych okolicznościach powiedziałbym, że to brednie niewyspanego kretyna na kacu, ale nie tym razem. Ja też nie lubię się dzielić, choć świadomie cię ranię chcąc cię do siebie zniechęcić wbrew temu, co czuję. A później sobie wmawiam, że na to zasługuję, bo jestem tchórzliwym chujem. No bo jestem. - Co do tego nie miał wątpliwości. Zawsze taki był. - Nie wiem, co powiedzieć oprócz zwykłego przepraszam, chociaż to nie ma szans zmazać tego, co zrobiłem. Przepraszam, Aimee. Nie chciałem wczoraj na plaży… ani w łazience… to było głupie, niewłaściwe. Po prostu… są chwile, kiedy jest dobrze. A potem boję się, że nie dam rady - choć powinienem, jestem już dorosły, dorośli powinni wiedzieć, jak postępować - i się wycofuję. - W jego wypowiedzi panował taki chaos, że Eric sam nie wiedział, co próbuje jej przekazać. To znaczy wiedział, ale nie umiał powiedzieć tego na głos. W końcu zebrał się w sobie patrząc na swoje buty, bo ciągle palił go tak duży wstyd, że nie mógł spojrzeć na Hale. - Straciłem za wiele bliskich mi się osób, żebym miał stracić też ciebie… - powiedział cicho i zamilkł przysiadając na brzegu łóżka, bo nogi odmówiły mu posłuszeństwa.
-
Marcus mógł wykorzystać sytuację. Kiepski humor brunetki uznać za sprzyjające okoliczności. Słabość za coś, czyniącego z niej bardziej uległą. Kiedy jednak opowiedziała mu o tym, co stało się na plaży pozwolił zostać jej na noc, nie oczekując niczego w zamian. Samemu dla utrzymania dystansu wybierając koc i kanapę, pozwalając się jej zdrzemnąć na miękkim materacu. Sen jednak nie chciał przyjść. Ilekroć zamykała oczy widziała wykrzywioną w grymasie wściekłości twarz blondyna. Jak mogła być tak głupia i uwierzyć w to, że odwzajemniał jej uczucia? Jak mogła po raz kolejny postawić na szali własne uczucia, zaryzykować i ponieść tak sromotną porażkę... Nie była pewna, czy i kiedy się po tym pozbiera. Podobnie jak tego, czy powinna była w ogóle wracać do zajmowanego przez nich hotelowego pokoju. Gdy jednak jej nowy przyjaciel oznajmił, że wybiera się na sesję, musiała mu grzecznie podziękować za gościnę, ubrać się i opuścić apartament.
Z walącym sercem przekręciła klucz w drzwiach i rozglądając się na wszystkie strony, weszła do środka. Eric wyglądał tak, jakby zbierał się do wyjścia, a ona nie była w stanie stwierdzić, czy wolałaby, żeby rzeczywiście wyszedł, czy żeby z nią został. Obawiała się tego, co mogłoby się wydarzyć, gdyby zostali sami. Nie chciała kolejnej kłótni, wzajemnego się obwiniania, przerzucania argumentami. Z drugiej strony, nie chciała też, żeby zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. Udawali, że ta noc się nie wydarzyła, że wszystko jest w porządku. Bo nie jest. Kiwnęła więc głową i posłała mu coś na kształt bladego uśmiechu, a następnie odwróciła się do niego plecami, zdjęła buty i odstawiła na bok torebkę. A wtedy się odezwał.
Powiodła za nim wzrokiem. Nie wyglądał najlepiej. Był blady, zmęczony. Sprawiał wrażenie naprawdę skruszonego i zawstydzonego i chyba właśnie dlatego zamiast wciąć mu się w zdanie, oznajmić, że te swoje przeprosiny może sobie wsadzić wszyscy wiemy gdzie, pozwoliła mu mówić, słuchając tego, co miał jej do powiedzenia.
"Wszyscy mamy przeszłość. Niekoniecznie taką, z której jesteśmy dumni, ale wiesz co? Mam dobrą wiadomość. Jest ona taka, że mamy wpływ na to, co tu i teraz oraz na to, co dopiero będzie. Przyszłość zależy od nas" mruknęła miękko, robiąc kilka kroków w jego stronę. "To co mówisz to nie jest prawda. Jesteś dobrym, wartościowym człowiekiem. Zasługujesz na bliskość, zaufanie i szczęście" dodała cicho. Nie po to, żeby go pocieszyć, a dlatego, że naprawdę tak myślała. Jak nikt, Eric nie był bez skazy. Podjął w życiu parę głupich decyzji. Ściągnął na siebie niemałe kłopoty. Żadna z tych rzeczy nie czyniła go jednak kimś gorszym. Nie była też powodem do autobiczowania. "I nie jesteś tchórzliwym chujem, jasne? Po tym jak powiedziałam Ci o ciąży mogłeś dać nogę, uciec gdzie pieprz rośnie. Po tym jak w szpitalu zobaczyłeś, że już za późno, że wyszłam z badania mogłeś uznać, że już po sprawie, widocznie tak miało być, ale nie. Zabrałeś mnie do gabinetu, nie poddałeś się" to była dla niej prawdziwa odwaga. Kiedy mu zależało potrafił stanąć na wysokości zadania. Walczyć o swoje. I cholera, właśnie tym naprawdę jej imponował. W jej życiu zbyt wielu było facetów, którzy nie potrafili brać za swoje czyny odpowiedzialności. Miltonowi również łatwo nie było, ale się starał. Widziała to. "Dziękuję" dodała ledwo słyszalnie. Miał rację, nie zmazywałp to tego, co zrobił, jak się zachował i jak ją potraktował, ale było naprawdę dobrym punktem wyjścia. "Tylko głupcy idą przez życie i się nie boją. Wiem, że to nie jest życie, jakie planowałeś. Ani takie, jakie chciałeś, ale... Jesteśmy w tym razem i damy sobie radę, okej? W końcu co dwie głowy to nie jedna" ona też miała mnóstwo wątpliwości. Zastanawiała się czy podoła, czy będzie dobrą mamą, czy wytrzyma bez imprez i używek, znowu nie wpadnie w wir odchudzania, czy nie będzie zbyt nadopiekuńcza. Na codzień towarzyszyło jej mnóstwo obaw. Ze świadomością, że co by się nie działo może jednak liczyć na Miltona było jej jakoś tak lżej.
W momencie, gdy przysiadł na skraju łóżka zajęła miejsce tuż obok, dłonią delikatnie muskając jego rękę. Nie w jakimś takim prowokująco zaczepnym geście, a geście zrozumienia i wsparcia. Koniec końców obydwoje byli tylko ludźmi. Zmęczonymi, przerażonymi ludźmi. "Powiedziałeś "wbrew temu co czuję"... Jak mam to rozumieć? Co takiego czujesz, Eric?" już raz przedwcześnie wyciągnęła wnioski. Drugi raz nie miała zamiaru popełnić tego błędu. Nie mogła. Jej serce by tego nie wytrzymało. Spojrzała więc na niego łagodnie, nim się odezwał dodając coś jeszcze. Choć prawdopodobnie nie musiała. Czuła zaś, że tak będzie najbardziej w porządku. "Między mną a Marcusem do niczego nie doszło. Spał na kanapie. Nie moglam... Nie chciałam..." urwała, przenosząc wzrok na własne dłonie.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
Szkopuł tkwił w tym, że Eric nie miał żadnych planów na życie. Nie umiał wybiegać myślami dalej niż kilka godzin w przód, a najdalszym punktem był proces, jaki czekał go po powrocie z Bali, w trakcie którego jego szanse na lepsze życie rozkładały się pół na pół. Czy taki przełom nie powinien być punktem wyjścia do zamknięcia starej historii i nowego początku? Już już dostrzegał światełko w tunelu, gdy Aimee zapytała go znów o uczucia i tylko ostatkiem silnej woli nie cofnął spanikowany ręki, gdy poczuł na niej jej dłoń. Nie, nie brzydził go jej dotyk. Po prostu… nie umiał mówić o uczuciach i sam nie był pewien, co czuje. Dlaczego więc nie powiedzieć o tym wprost zamiast szukać odpowiedniej wymówki?
- Nie umiem tego nazwać jednym słowem - zaczął niespiesznie z cichym westchnieniem. - Dobrze mi w twoim towarzystwie. Tak wiesz… spokojnie, lekko… nie wiem, jak to robisz, ale odganiasz złe myśli, kiedy czuję ogarniającą mnie panikę. Sprowadzasz mnie z głębin na powierzchnię i pokazujesz jak dopłynąć do brzegu. - Parsknął krótko, bo nawet dla niego zajechało przesadnym patosem. - Czasem jesteś pozytywnie pieprznięta, ale czuję to na maksa, bo ze mnie tak samo popieprzony czubek. Lubię twój luz w życiu. Twoją pewność siebie i głupie pomysły. Czuję się przy tobie swobodnie. Nie wiem dlaczego, ale ufam ci… - powiedział splatając ich palce razem i to na nich utkwił wzrok. To było dla niego najtrudniejsze. Zaufanie zawsze najtrudniej szło u niego zdobyć, a Aimee… Aimee po prostu weszła w jego życie i od razu dostała przepustkę vipa do jego zaufania. Eric nie potrafił powiedzieć, w którym to było momencie - gdy przerzuciła nogi w butach na obcasach przez barierkę? Gdy kazała wieźć się przez miasto przed siebie? A może gdy oddała mu swój płaszcz z listą rzeczy, które trzymają ją przy normalnym funkcjonowaniu? W każdym razie wyznanie to było oczyszczające i w związku z nim bez najmniejszego zawahania uwierzył, gdy wspomniała, że nie spała z Marcusem. - Wiem - powiedział cicho z całą pewnością. Mógł poddawać w wątpliwość wszystko - swoje uczucia, zamiary Marcusa, nawet swoje intencje - ale był w stu procentach przekonany o tym, że Aimee nie przespała się z fotografem. Może i posądzałby ją o to na początku ich znajomości, ale widział zmianę, jaka w niej nastąpiła przez ostatnie miesiące. Nie znał wcześniejszej Aimee, ale kobieta siedząca przed nim nie poszłaby do łóżka z nowo poznanym facetem tylko dlatego, żeby zrobić na złość temu, który ją skrzywdził. - Nie musisz mi się tłumaczyć. Masz prawo do decydowania o tym, co chcesz w życiu robić I z kim, a mnie nic do tego. - Mówiąc to czuł dysonans, bo nie chciał, żeby Aimee sypiała z Marcusem ani w jednym pokoju, ani tym bardziej w jednym łóżku, tylko że nie mógł jej tego zabronić. Nie teraz… - Aimee… - zaczął niepewnie, trochę jak zagubione dziecko i pogłaskał kciukiem skórę na wewnętrznej stronie jej dłoni. - Po powrocie z Bali czeka na mnie proces. Chociaż chcę myśleć życzeniowo, nie mam pewności, czy uniknę więzienia, a nie chcę… nie mam prawa wiązać cię do siebie, bo zasługujesz… zasługujecie - poprawił uśmiechając się łagodniej - na wszystko, co najlepsze. Nie podejmuj teraz żadnych decyzji - spoważniał. - Poczekaj do końca procesu, wtedy zdecydujesz czego chcesz, dobrze? W razie co… nie będę miał za złe, jeśli wybierzesz siebie i dziecko - wręcz przeciwnie nawet. Gdy pójdzie siedzieć, sam wepchnie ją w ramiona innego. Czy nie pokazał już, że umie być okrutnym chujem?
-
Uśmiechnęła się lekko, kiedy zaczął o niej mówić. Wcale nie uważała, że jego słowa są pełne patosu, przesadzone. Ba, było jej niezwykle miło, że Milton w ten, a nie w inny sposób postrzegał jej osobę, że nie skupiał się na tym, że ma długie nogi, które być może rozkładają się odrobinę zbyt łatwo, że nie wspominał o jej kobiecych krągłościach ani zamiłowaniu do zabawy do białego rana. Doceniał ją zaś za łagodne usposobienie, subtelność, charakter. Za to jak się przy niej czuł i jakim mężczyzną go czyniła. A co było w tym najlepsze? Jego słowa płynęły prosto z serca. Nie były podyktowane chęcią poprawienia jej humoru czy udobruchania po niedawnym spięciu. Widziała to, słyszała, czuła.
Ścisnęła mocniej jego rękę i posłała mu kolejne, przeciągłe spojrzenie. Nie planowała tracić dla niego głowy, nie planowała się zakochiwać. Cholera, sama nawet nie wiedziała, kiedy to się stało. Ale się stało i nie mogła się tego wypierać.
"Wiem, że niełatwo jest Ci o tym słuchać, ale... Chciałabym Ci się tłumaczyć. Albo inaczej, chciałabym, żebyś się mnie wypytywał i zabraniał, a wtedy ja bym się mogła złościć i krzywić i mówić, że nic Ci do tego, a tak naprawdę się cieszyć z tego, że jesteś zazdrosny, bo... to znaczy, że Ci zależy" zagryzła dolną wargę. Nie potrzebowała wcale wiele. Nie chciała pieniędzy, prezentów i wyszukanych komplementów. Jedyne na czym jej zależało to na autentycznym zainteresowaniu. "W porządku" dodała, wzdychając ciężko. Przyszłość jawiła się jako jedna wielka niewiadoma. Celowo jednak starała się nie myśleć o tym, co stanie się po procesie. Stres w jej stanie nie był wskazany. Sama zrobić zbyt wiele nie mogła. Wolała przekierowywać swoje siły i energię zupełnie gdzie indziej. Właśnie dlatego cmoknęła Miltona w policzek, a następnie powoli podniosła się z łóżka. Zrobiła kółko po apartamencie, z apteczki w łazience wygrzebała aspirynę, z kuchni przyniosła szklankę wody. Zestaw małego medyka wręczyła blondynowi, a kiedy ten grzecznie połknął lekarstwo, pokiwała z zadowoleniem głową.
Przebrana w piżamę (a tak naprawdę w koszulkę, którą podwędziła mu z łazienki, bo nie czuła się komfortowo z myślą, że mogłaby dzisiaj paradować przed nim w tych wszystkich koronkowych, powycinanych nocnych koszulach) wdrapała się na łóżko i poklepała miejsce obok siebie. A kiedy się przy niej położył wtulila się w jego ramię i zaczęła uspokajająco masować po zaokrąglonym brzuszku. "Plaża poczeka. Najpierw spanko. Co powiesz co przynajmniej godzinną drzemeczkę? Jestem taaaaka zmęczona" ziewnęła, chowając twarz w zgłębienie między jego szyją a ramieniem. Chciał czy nie, miała zamiar wykorzystać go jako swoją prywatną poduszkę.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
- Jestem - powiedział cicho, kiedy Aimee wyszła na chwilę do łazienki i miał pewność, że tego nie usłyszy. W natłoku myśli stracił wątek, ale podjął go słysząc, że nalewa przy aneksie wody do szklanki. - Jestem cholernie zazdrosny - dopiero mówiąc to na głos zrozumiał to dosadnie i poczuł rozpierającą go energię z epicentrum umiejscowionym gdzieś w klatce piersiowej. Ciągle nie potrafił powiedzieć na głos, ile dla niego znaczy, bo sam też jeszcze do tego nie dojrzał wewnętrznie. Ale skoro Aimee uznała "jestem zazdrosny" za odpowiednik "zależy mi na tobie", chyba nie musiał na razie bezpośrednio mówić tego na głos? Zresztą, Eric nie był nigdy dobry w słowa, wolał działać. Na razie jednak dziewczyna miała rację - oboje powinni odpocząć. Ostatnie dwanaście godzin stracili, chociaż gdy Aimee wtulała się w jego bark, Eric przeczuwał, że mimo wszystko zyskali coś więcej.
Drzemka z godzinnej przerodziła się w kilkugodzinną. Eric niechętnie wyrwał się z objęć Morfeusza. Nie chciał przerywać snu, w którym on i Aimee także byli tutaj, na Bali, o kilka lat starsi, a towarzyszył im w kilkuletni chłopiec, którego Aimee wołała po imieniu, kiedy za daleko oddalał się od nich wbiegając radośnie w fale rozbijające się o brzeg plaży. Bardzo wyraźnie słyszał kobiecy głos wypowiadający z radością, czułością i miłością "Elliott". Eric przebudził się pod wpływem tego głosu, ale zwracał się on tym razem bezpośrednio do niego i oznajmiał, że jak zaraz nie wstanie, to prześpią cały dzień, a ona - Aimee - nie zamierza czekać na niego w nieskończoność. Rozespany doszedł jakoś do siebie i kilkanaście minut później jedząc późne śniadanie w restauracji na dole zaplanowali wspólny dzień wypełniony po brzegi zwiedzaniem okolicznych miasteczek, a wieczorem zostali zaproszeni na imprezę hotelową z lokalnymi atrakcjami, cokolwiek by się nie kryło pod tą nazwą.
Zaczęli od stolicy wyspy - Denpasar. Po kilku godzinach przebywania w upale wylądowali na kilka minut w klimatyzowanej galerii, aby chociaż chwilę zaznać chłodu i rześkości. W czasie, kiedy Aimee poszła skorzystać z łazienki - po raz kolejny w ciągu ostatnich dwóch godzin - Eric znalazł w jednym ze sklepów coś bardzo interesującego, mianowicie… polaroid. Przez trzydzieści lat życia zwiedził wszystkie kontynenty, odwiedzał kraje na wszystkich półkulach, ale od dziesięciu lat nie zrobił ani jednego zdjęcia. Tak było bezpieczniej - nie zostawiać po sobie śladów. Ale dzisiaj… dzisiaj nie przyjechał tu w interesach, a dla relaksu. Podjął decyzję momentalnie, zaopatrzył się także w mnóstwo wkładów, za które zapłacił fortunę, ale szczerze? Już pierwsze uchwycone zdjęcie Aimee, kiedy wracała z łazienki w swojej zwiewnej sukience, a popołudniowe światło padło na jej sylwetkę nadając jej pięknych, ciepłych barw, wynagrodziło mu wydane pieniądze.
- Nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się przyglądając się zdjęciu i podał je Aimee do obejrzenia. - Światło cudnie zagrało ci na twarzy. Kiedyś pokażę Elliottowi, jak pięknie wyglądała jego mama, gdy przed jego narodzinami zachciało jej się po raz ostatni zażyć chwili wolności - zaśmiał się, przyłożył aparat do oka i uchwycił moment, w którym Aimee przygląda się zrobionemu chwilę wcześniej zdjęciu, aby złapać jej reakcję. Całkowicie umknęło mu, że nie skonsultował z nią wcześniej wyboru imienia, jaki przyśnił mu się dzisiejszego ranka, bo sen ten wydawał mu się tak realny, jakby był rzeczywistością, a oni mieli już te ustalenia za sobą.
-
Ani samozaparcia. Nie zająknęła się bowiem, że coś jest nie tak, nawet wtedy, kiedy buty niemiłosiernie ją obtarły. Z ulgą za to przyjęła, kiedy Milton zaproponował, żeby choć na moment skryli się w cieniu i udali do pobliskiego centrum handlowego. Rozdzielili się tylko na moment. Ona udała się do łazienki, żeby choć trochę doprowadzić się do porządku, a on został w głównym holu, spacerując między szklanymi witrynami. Gdy do niego wracała nie zwróciła uwagi na trzymany przez niego przedmiot, tak bardzo skupiła się na kolorowej, sklepowej wystawie. Dopiero, kiedy z zaskoczenia zrobił jej zdjęcie spojrzała na niego uważniej i zaśmiała się głośno. To dopiero zrobił jej niespodziankę.
Z zaciekawieniem sięgnęła po wydruk z polaroida, a wtedy powietrze przeciął kolejny, krótki błysk.
"Jesteś niemożliwy" stwierdziła, uśmiechając się od ucha do ucha. Dotychczas nastawiona była na to, żeby przeżywać, oglądać, kolekcjonować wspomnienia - niekoniecznie skupiać się na robieniu zdjęć, którymi mogłaby się później pochwalić na Instagramie. Ich prywatny album z fotografiami z podróży... To było jednak zupełnie coś innego. Coś pięknego, magicznego. Pamiątka z wakacji, owszem, ale też wspaniałe przedstawienie tego, jak jej ciało zmieniało się podczas ciąży, jak przygotowywali się do roli rodziców i odpoczywali, korzystając z ostatnich chwil wolności. "Elliotowi?" powtórzyła po nim, z zaskoczeniem unosząc brwi do góry. Zmieszał się odrobinę, może przypomniał sobie, że tak naprawdę kwestii wyboru imienia dla syna jeszcze nie omawiali. Nim jednak zdarzył jakkolwiek zareagować, Hale znów się odezwała. "Eliott. Pięknie. Pasuje idealnie. Podoba mi się" z czułością pogłaskała się po brzuchu. "I małemu chyba też się podoba, bo właśnie kopie jak szalony. Dotknij" zaśmiała się, przytykając dłoń mężczyzny do miejsca, w którym ruchy maluszka były najbardziej wyczuwalne. A kiedy już ekscytacja opadła, wrócili w trasę. Tym razem niestety Aimee nie miała już w sobie tyle samozaparcia i cierpliwości. I nie trzymała się tak dzielnie jak poprzednio. Była zmęczona, obolała. Łapała coraz większą zadyszkę. Chciało się jej jeść, pić, siku. Wszystko na raz. Musieli się więc znowu zatrzymać. Tym razem na plaży, gdzie po tym jak grzecznie rozłożyli się na kocyku ciemnowłosa wyskoczyła z sukienki i spryskała się od góry do dołu chłodzącą mgiełką. A potem przy pomocy kremu z filtrem namalowała na swoim zaokrąglonym brzuszku uśmiechniętą minkę i zapozowała blondynowi do kolejnego zdjęcia. A właściwie do całej serii zdjęć. Co było miłe, wspaniałe i cudowne. Nie odwiodło ją jednak od tego, żeby w pewnej chwili chwycić za aparat i strzelić im kilka fotek razem. Naturalnych i niepozowanych. Idealnych.
"Eric... Nogi mnie tak strasznie bolą. Nie wiem, czy dam radę wrócić do hotelu. Weźmiesz mnie na barana?" zapytała się rumieniąc, gdy mężczyzna zarządził, że na nich już pora i wypadało by się zacząć się zbierać, nim zrobi się ciemno. Mieli przecież jeszcze zdążyć na przyjęcie w hotelu. "Proszę?" dodała, zagryzając dolną wargę. W normalnych okolicznościach nigdy by o coś takiego nie poprosiła. Do przejścia czekałt ich jednak jeszcze jakieś dwa kilometry, a jej przy każdym kroku chciało się płakać i jedyne o czym marzyła to o tym, żeby włożyć stopy do miski po brzegi wypełnionej lodem.
No more dreaming like a girl,
so in love with the wrong world
-
- No dobra. Wskakuj. Tylko trzymaj się mocno, do hotelu jest jeszcze kawałek - a ja nie gwarantuję, że nie padnę przed końcem trasy. Aimee jednak okazała się lekkim bagażem, pierwsze kilkaset metrów po plaży okazało się ledwo zauważalne, choć piasek stanowił dodatkowe utrudnienie, to Eric nie narzekał na niedogodności. Właściwie było to całkiem bliskie, na swój sposób intymne, gdy czuł jej oddech na karku albo ze śmiechem mówiła mu coś wprost do ucha pokazując palcem przed siebie. Kiedy tak coś wskazywała mu na horyzoncie, kątem oka dostrzegł coś interesującego. Zamiast iść dalej przed siebie w stronę hotelu, skierował się w dół plaży nie słuchając żadnych protestów. W sumie połączył przyjemne z pożytecznym, bo gdy dotarli do brzegu, Eric wynajął podwójny rower wodny, w który zapakował Aimee i sam posadził się obok zapewniając, że bierze na siebie całość pedałowania, choć wymagało to do niego większego wysiłku niż noszenie jej na plecach, ale było warto patrząc na słońce coraz bardziej skłaniające się ku linii łączącej niebo z wodą, czy kolorowe rybki pływające niedaleko nich pięknie widoczne w krystalicznej wodzie. Zamiast płynąć w stronę hotelu, popłynęli w ocean, bo kto powiedział, że nie mogą się spóźnić na jakieś przyjęcie organizowane przez hotel?
Najgorsze (najlepsze?) w całym tym wyjeździe było to, że naprawdę świetnie bawił się w jej towarzystwie, o ile nie poruszali poważnych tematów, na które nie czuł się gotowy. Te kilka dni, mimo różnych niezręcznych sytuacji, wpadania na siebie w łazience czy udawania, że wcale nie podglądają się przy przebieraniu - co było absurdalne, wziąwszy pod uwagę, że będąc "ze sobą" w ciąży nie powinni mieć nic do ukrycia, nie mówiąc już o tym, że skromne bikini w jakie ubierała się na plażę odkrywało więcej niż nocna bielizna - uświadomiło mu, że może gdyby spotkał tę kobietę kilka lat wcześniej…
Nie, nie powinien w ogóle myśleć w tych kategoriach. Dla dobra jej, swojego i tego dziecka, które choć nie było niczemu winne, zapłaci największą cenę za posiadanie ojca kretyna.
/zt