WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To koniec.
Wiedziała, że Lottie miała rację i powinna to zakończyć, zanim nie doszło do tragedii.
Chociaż początkowo przejmowała się tym, że Perrie stała się świadkiem tego, jakim człowiekiem był Marcus, to po jej wyjściu większym zmartwieniem dla Leslie stało się zachowanie mężczyzny. Pierwszy raz widziała, go... takiego. Agresywnego, nabuzowanego. Zaczynała wątpić w to, że chodziło jedynie o spożyty przez niego alkohol. Mieli za sobą wiele kłótni, ale ta była inna od wszystkich.
Marcus nie był sobą, a ona pierwszy raz w życiu, szczerze się wystraszyła.
Szybka analiza sytuacji, w jakiej się znalazła, pomogła jej dojść do tego jedynego, słusznego wniosku. Musiała spakować rzeczy, wyprowadzić się, a potem martwić tym, jak wykurzyć go bez robienia zamieszania na całą okolicę. Wiedziała doskonale, że proszenie go o to, by spakował rzeczy i się wyprowadził, nie wchodziło w grę. Nie wchodziło przez ostatnie tygodnie, gdy kierował nim jedynie alkohol, a tym bardziej, teraz gdy zdecydowanie po męskim organizmie krążyło coś jeszcze. Nie była głupia. Widziała te rozszerzone źrenice, drżące dłonie i szaleńczo bijący puls u podstawy jego szyi.
Głośna kłótnia dobiegła końca, gdy męskie palce zacisnęły się na jej drobnym ramieniu. Boleśnie i otrzeźwiająco. To ten moment, gdy dotknął ją w ten agresywny sposób, był jak zimny prysznic, którego potrzebowała, by wziąć sprawy w swoje ręce.
Wyszarpując się z męskiego uścisku, w biegu opuściła dom.
Nie chciała spędzić z nim ani jednej minuty dłużej.
W drodze do miasta zadzwoniła do Lottie. Czuła się żałośnie. Pierw musiała świecić oczami przed młodszą siostrą, a teraz zamierzała prosić o pomoc starszą Hughes. Odetchnęła jednak z ulgą, kiedy Lottie zgodziła się na spotkanie. Nagłe, nieplanowane, ale jak to określiła Leslie - pilne.
Do strefy wypoczynku we Fremont dotarła w ciągu kilkudziesięciu minut spaceru, dzięki któremu zdołała się nieco uspokoić. Z odległości kilku metrów wypatrzyła sylwetkę siostry. Z jednej strony cieszyła się, że ją widzi. Potrzebowała jej. Tu i teraz.
Z drugiej strony poczuła, jak uderza w nią poczucie wstydu. Nigdy nie lubiła prosić o pomoc. Zawsze chciała radzić sobie sama.
Cześć, dzięki, że przyszłaś — uśmiechnęła się i pochyliła, by przytulić siedzącą w fotelu siostrę. Przytuliła ją mocniej i dłużej niż miała w zwyczaju to robić. Tego dnia siostra była synonimem bezpieczeństwa i spokoju. — Potrzebuję pomocy — przyznała, gdy się odsunęła i usiadła w drugim fotelu, wspierając łokcie na kolanach i chowając twarz w dłoniach.
Marcus narobił zamieszania. Chyba... Chyba coś wziął, bo zachowuje się inaczej, niż dotychczas — wyjaśniła, nie mając odwagi spojrzeć na Lottie. Bo przecież siostra ją ostrzegała. Powiedziała jej, co miała zrobić. A ona naiwnie tkwiła w tym związku dalej i czekała, chociaż sama nie wiedziała na co. — Mój samochód jest w naprawie, a potrzebuję... — urwała, przełykając łzy, zbierające się w kącikach oczu. Czuła jak ramię pulsowało bólem. Niewielkim, ale jednak. Głowa za to pękała od pytań. Nie miała pojęcia, gdzie miała się zatrzymać. Nie wiedziała co zrobić, gdy już opuści swój dom, żeby móc do niego jak najszybciej wrócić. Nie wiedziała nic. —... samochodu. Muszę gdzieś przewieźć swoje rzeczy. Nie chcę brać jego auta, bo będzie jeszcze gorzej — mruknęła, wbijając w siostrę spojrzenie.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Z perspektywy ostatnich szalonych, niekoniecznie szczęśliwych wydarzeń, kilka poprzednich dni wydawało się dziwnie... spokojnych. Najistotniejszym elementem wciąż pozostawała rozmowa z Blake'm i wstępne odnalezienie wspólnej płaszczyzny, nawet jeżeli cała sytuacja wciąż była niewygodna, nietypowa i odrobinę stresująca. Krótkie zapewnienie, że był gotów spróbować być obok wystarczyło jednak, aby Charlotte poczuła się skutecznie podniesiona na duchu, nieco spokojniejsza i... bezpieczna. Mimo aresztu, bójki z Joshem, sprawy z narkotykami - czuła się przy nim bezpiecznie i tego samego chciała dla i c h dziecka.
Telefon od młodszej siostry zaburzył ten uzyskany po długich bojach spokój. I choć Charlotte w pierwszym momencie miała ochotę przełożyć spotkanie tuż po tym, jak się na nie zgodziła, to jednak ton kobiecego głosu i pobrzmiewające w nim przejęcie sprawiły, że Hughes pojawiła się w wybranym przez Leslie miejscu.
- Przyszłam, bo brzmiałaś tak, jakby się paliło - westchnęła ciężko, kiedy podniosła się ze swojego dotychczasowego miejsca, aby odwzajemnić siostrzany uścisk. Niemal od razu zorientowała się, że ten trwał odrobinę za długo jak na dotychczas przyjęte standardy, ale świadomie pozostawiła to bez komentarza.
Zamiast tego znów usiadła w fotelu.
- Co? - mruknęła, unosząc brew. Mina Leslie niemal krzyczała, że w powietrzu wisiały większe kłopoty, ale czy ze wszystkich problemów świata to musiały być - po raz kolejny w tym tygodniu - narkotyki? - Hej, hej, uspokój się. Nie płacz - poprosiła miękko, kiedy zsunęła się z fotela i przykucnęła przy tym, który zajmowała siostra. Odgarniając z jej twarzy kilka niesfornych kosmyków, chciała jednocześnie subtelnie zmusić Leslie do tego, by zrównała swoje spojrzenie z jej własnym.
- Pojedziemy po Twoje rzeczy, okej? Zabierzesz to, co najpotrzebniejsze i zatrzymasz się u mnie - zapewniła, czując, jak szybko zaczęło pracować jej serce. Wiedziała, że cholerny Marcus był synonimem problemów, ale nie sądziła, że te mogłyby pójść tak daleko. - Chociaż i tak uważam, że skoro to Twój dom, to on powinien się wynieść - zasugerowała, wciskając siostrzanego loka za jej ucho.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby tylko wiedziała, że w życiu siostry zaczynał gościć wyczekiwany spokój, prawdopodobnie nie wykonałaby tego jednego telefonu. Żyła jednak w niewiedzy, a pod wpływem emocji nie myślała nawet o tym, że Lottie sama miała urwanie głowy z prywatnymi sprawami, wskutek czego obecnie musiała się zmagać nie tylko z nimi, ale miała jeszcze poświęcić uwagę tym, które uderzyły w Leslie. Nic nie wskazywało również na to, by młodsza Hughes miała się szybko zreflektować. Pokonując drogę od domu do parku, nieustannie myślała jedynie o tym, że potrzebowała pomocy. Krótkotrwałej, ale pewnej. Tę mogła zaoferować tylko starsza siostra, która była jedyną osobą, przed jaką Leslie była skłonna się otworzyć.
Bo się pali — odparła cicho. Grunt palił jej się pod nogami. Pierwszy raz w życiu naprawdę czuła, że tak właśnie było. A wszystko przez własną głupotę. Przez naiwność i brak konsekwencji w dążeniu do tego, by kolejny dzień stał się lepszy. Za długo zwlekała z decyzją, którą powinna była podjąć już dawno. Za długo pozwalała sobie na to, by przymykać oko, kiedy liczne znaki wskazywały na to, że to wszystko nie ma racji bytu. Zawaliła sprawę, a teraz czuła się żałośnie, będąc zmuszoną prosić o pomoc.
Nie chciała się nawet zastanawiać nad tym, czy mogła uniknąć takiego poniżenia, jakiego doświadczyła tego dnia, gdyby zdecydowała się odejść od Marcusa wcześniej.
Nie wiem, nie znam się, ale jak na mnie patrzył, to wyglądał inaczej. Miał duże źrennice i był agresywny. Bardziej niż dotychczas — wyjaśniła. Nie miała pojęcia, jakie były objawy zażywania narkotyków. Ona sama trzymała się od nich z daleka, nie licząc nieszkodliwych skrętów, które od czasu do czasu popalała w ramach relaksu. Nie znała też nikogo, kto brał albo był uzależniony, więc nigdy nie wnikała w ten temat. Teraz zaś żałowała, bo nawet nie potrafiła stwierdzić, czy chodziło o narkotyki, czy może dopalacze, o których bywało głośno i które z tego co wiedziała, były jeszcze gorsze. — Boże, jaka ja byłam głupia — jęknęła żałośnie, pozwalając łzom popłynąć po policzkach, przez co nie dostrzegła momentu, w którym siostra znalazła się przed nią. Wzdrygnęła się, czując jej dotyk, ale zaraz wzięła głębszy oddech i uniosła wzrok. To nie było dla niej łatwe. Chociaż logika podpowiadała, że nie miała powodów, to mimo wszystko odczuwała wstyd, jakiego nie spodziewała się kiedykolwiek zaznać, ale mimo to patrzyła. I słuchała słów siostry.
Okej — przytaknęła i lekko pokiwała głową, ale zaraz dodała — Nie wejdziesz tam ze mną. Poczekasz na zewnątrz. Nie chcę narażać ciebie i dziecka.
To nie wchodziło w grę. Sama mogła ryzykować, ale nie wybaczyłaby sobie, gdyby zachowanie Marcusa i jego nieprzewidywalność odbiły się na Lottie i kimkolwiek innym. Nie zamierzała więc dopuścić do tego, by jej siostra znalazła się w pobliżu mężczyzny, który stał się człowiekiem nieobliczalnym i groźnym.
Kilka dni. Postaram się wymyślić coś jak najszybciej, żeby wrócić do domu. Nie chcę ci siedzieć na głowie — westchnęła. Zależało jej na tym, by wrócić do domu jak najszybciej. Nie lubiła być problemem dla innych, a tak właśnie by się postrzegała, bez względu na to, jak wiele dobrych chęci kierowało Charlotte. — Wiem, wiem. Skontaktuję się jutro z prawnikiem. Dowiem się, co mogę zrobić. W końcu... Jest u mnie zameldowany — mruknęła. Kolejny błąd, który popełniła, jeśli chodziło o tego konkretnego faceta.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Kobieca brew powędrowała ku górze w geście sugerującym nie tyle zaskoczenie, co narastającą obawę. Leslie nie zwykła zachowywać się tak gwałtownie i emocjonalnie, o czym najlepiej świadczył fakt, że Charlotte miała spory problem z przypomnieniem sobie ostatniego razu, gdy w siostrzanych oczach pojawiły się niekontrolowane łzy. Nawet ich ostatnie spotkanie na komendzie miejscowej policji wydawało się spokojniejsze, a przecież na szali ważyły się losy Travisa - mężczyzny, który w życiu młodszej Hughes odgrywał niezwykle istotną rolę.
Serce Lottie zabiło mocniej, a mięśnie napięły się wbrew jej woli, kiedy przedłużająca się cisza stawała się przytłaczająca. Co najgorsze jednak - wyjaśnienia Leslie nie niosły ze sobą żadnej ulgi, pocieszenia czy nadziei na garść lepszych informacji.
- Myślisz, że coś brał? - mruknęła, starając się zabrzmieć tak łagodnie jak tylko była w stanie, ale i stanowczo na tyle, by młodsza siostra zmusiła się do jeszcze chwili myślenia, by przeanalizowała dzisiejszą sytuację i podjęła próbę skupienia się na istotnych szczegółach.
Kwestia narkotyków była Charlotte w jakiś sposób obca. Praca w wydziale zabójstw sprawiła, że nie miała zbyt wielu okazji do tego, by przyjrzeć się jeszcze żyjącym narkomanom. Zazwyczaj ofiary dragów spotykała na swojej drodze, gdy było dla nich zdecydowanie za późno. Nie zmieniało to jednak faktu, że pewne objawy były powszechnie znane i bardzo wymowne.
- Uderzył cię? Zrobił ci coś? Mów, Leslie, proszę - jęknęła żałośnie, zaciskając smukłe palce na drżących dłoniach siostry. Jeżeli dotychczasowy partner - bo Lottie wierzyła, że dzisiejszy incydent był zapowiedzią końca tego związku - podniósł na nią rękę, to sprawa była poważniejsza, a starsza Hughes nie zamierzała pozostawić tego bez echa. - Nie jesteś głupia. To nie twoja wina i nie możesz myśleć inaczej, słyszysz? - zapewniła krótko, acz dosadnie. Nawet jeżeli ich ostatnia rozmowa sugerowała coś zupełnie innego, to jednak Charlotte nie mogła winić za cokolwiek Leslie. Sama przez długi czas tkwiła przecież w relacji bez przyszłości, a to, że nie odważyła się jej zakończyć w wygodnym dla siebie momencie skończyło się wieloma nieprzyjemnościami. Nie zamierzała pozwolić, by siostra powieliła jej błędy.
- W porządku. Poczekam - przytaknęła, żałując, że niektóre wydarzenia zbiegły się w czasie. Puszczenie Leslie do jaskini lwa - nawet jeżeli ta jaskinia była jej domem - napawało Charlotte przerażeniem.
- Wymyślimy coś, okej? Ojciec zna wielu prawników, na pewno kogoś poleci, a jeżeli nie, to poszukamy na własną rękę - zaproponowała, krzywiąc się na samą myśl o tym, że znów miałaby zwrócić się z prośbą do głowy rodziny Hughes. Wystarczająco źle czuła się ze świadomością, że to właśnie ojciec pomógł jej w ekspresowym załatwieniu formalności związanych z kupnem domu. Nie lubiła być niczyją dłużniczką, szczególnie że obecne okoliczności niespecjalnie temu sprzyjały, ale... była gotowa wstawić się za Leslie. - Przyniosę ci coś do picia, uspokoisz się, a potem podjedziemy po twoje rzeczy - rzuciła, wstając na równe nogi i ruszając w kierunku znajdującego się niedaleko strefy wypoczynkowej food trucka.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak mi się wydaje. Marcus jest wybuchowy, ale dzisiaj zachowuje się inaczej. Miał jechać z kumplami na ryby, nawet nie wiem, czy tam dotarł, bo wrócił wcześniej. On… Spotyka się z taką rudą wywłoką z końca ulicy. Laska jest dziwna, a przez jej dom przewija się nieciekawe towarzystwo, podejrzewam, że mógł być u niej i tam zaszaleli — mruknęła. Gdy o tym myślała, wydawało jej się, że ma to wiele sensu. Marcus miał spędzić weekend poza miastem. Od jeziora, nad które się wybierał, dzieliły ich długie godziny podróży. Niemożliwe było, żeby w tak krótkim czasie zdążył tam dotrzeć i wrócić do domu. Musiał być u swojej kochanki, która nie była lepsza od niego. Wieczna awanturniczka stała klientka pobliskiego monopolu i dupodajka, która nie patrzyła z kim i gdzie.
Szlag ją trafiał, ilekroć myślała o tej kobiecie. Nie chodziło o zazdrość, bo tej już dawno nie odczuwała. Była zła, że ktoś taki przeprowadził się w ich okolicę i zawrócił w głowie Marcusowi na tyle, by ten zmienił się nie do poznania. Nie tak miało wyglądać to wspólne życie.
Nie. Nic się nie stało. Złapał mnie, trochę poszarpał, ale nic więcej — zapewniła, zrównując spojrzenie z tym siostrzanym, by ta mogła dostrzec bijącą od niej szczerość. Gdyby podniósł na nią rękę, to obecnie byłaby na policji, czekając na obdukcję, która ułatwiłaby wiele. Jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna w tej sposób myśleć. Nie powinna była zgadzać się na zostanie workiem treningowym, by się od niego uwolnić. Musiała to zakończyć po swojemu. W normalny sposób. —Powinnam była cię od razu posłuchać. I zrobić coś wcześniej, zanim to wszystko nie zabrnęło tak daleko — odparła, stwierdzając fakty. Była głupia, bo naiwnie łudziła się, że będzie lepiej chociaż nic na to nie wskazywało. Jedyne z czym mogła się zgodzić, to faktem, że to wszystko nie było jej winą. Nie zrobiła nic, co mogłoby zmusić Marcusa do tego, by traktować ją w ten sposób.
Nie chcę z nim rozmawiać… — jęknęła. Wciąż była wściekła na ojca. Na niego, na Sao. Była wściekła na wszystkich, którzy mieli sekrety i wciągali ją w nie. Zła na ludzi, którzy patrzeli na czubek własnego nosa, nie dostrzegając tego, co działo się wokół nich. Nie chciała od nich pomocy, kiedy swoimi decyzjami zmuszali ją do kłamstw, tajemnic i nieszczerości względem innych bliskich jej osób. — Nieważne, porozmawiamy o tym potem, okej? Zabierzmy pierw moje rzeczy — dodała zrezygnowana. Wiedziała, że Lottie należały się wyjaśnienia dotyczące tego, czemu w nawet tak beznadziejnej sytuacji szła w zaparte i nie chciała się spotkać z ojcem. I nie była szczęśliwa, wiedząc, że będzie musiała podzielić się z siostrą informacjami, których posiadaczką była od dawna, ale coś jej mówiło, że to właśnie Lottie mogła to wszystko wytłumaczyć i spotkać się ze zrozumieniem.
W porządku — skinęła głową i obserwowała siostrę, gdy ta ruszyła do food trucka. Po chwili sięgnęła po swój telefon. Zauważyła trzy nieodebrane połączenia od Marcusa. Zaklęła w myślach i wyłączyła telefon. Nie chciała z nim rozmawiać. Wiedziała, że przepraszałby ją, zapewniał, że coś zmienią, a na koniec nie zrobiłby niczego, by było lepiej. — Dziękuję — uśmiechnęła się blado, kiedy Lottie wróciła. Odebrała od niej butelkę i wzięła kilka łyków chłodnego napoju.
Myślisz, że wszystko będzie w porządku? — zapytała, odkładając butelkę na stolik. Mimo tego, że zdawała sobie sprawę z tego, że Lottie nie mogła jej niczego zagwarantować, to potrzebowała usłyszeć, że będzie dobrze. Że wszystko się ułoży, a Marcus zniknie z jej życia raz na zawsze.

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
32
170

malarka

cały świat

columbia city

Post

Charlotte ściągnęła brwi ku sobie, z zaciekawieniem, ale i nieskrywaną obawą przysłuchując się temu, co miała do powiedzenia siostra. Nieznaczne kiwnięcia głową miały być dla Leslie sygnałem, że starsza Hughes rejestrowała wszystko.
- Może... powinnyśmy zadzwonić na policję? - zasugerowała niepewnie, domyślając się, że ten pomysł mógłby nie przypaść Leslie do gustu. Sama Charlotte nie była zachwycona perspektywą konfrontacji ze stróżami prawa, przed którymi zaledwie kilka dni temu próbowała ochronić Travisa i Blake'a. Była hipokrytką. Pieprzoną hipokrytką, która była skłonna naginać własne zasady dla najbliższych - najpierw dla Saoirse, kiedy ta nieplanowanie pozbawiła życia tamtego chłopaka w Serenity, obecnie dla Blake'a, którego na wszystkie dostępne i nie zawsze zgodne z prawem sposoby wyciągała z aresztu.
Świadomie zignorowała kwestię pożal się boże sąsiadki Leslie. Zdrada nie była czymś, co tolerowała i co była skłonna wybaczyć, czego najlepszym przykładem było to, jak gwałtownie i nieprzyjemnie zakończył się jej związek z Joelem. Nie rozumiała, dlaczego siostra wciąż tkwiła w pozbawionej przyszłości relacji, ale tego dnia nabrała pewności, że to musiało zostać definitywnie przerwane.
- Nie mogłaś wiedzieć, Leslie. Ale ważne, że teraz wiesz, jaki jest naprawdę. I nie jest za późno, żeby się od niego uwolnić - zapewniła, posyłając siostrze kolejny pokrzepiający uśmiech. Nawet jeżeli sytuacja zabrnęła za daleko, to jednak nie była ona drogą zupełnie bez wyjścia. Leslie mogła liczyć na wsparcie starszej Hughes.
- W porządku - przytaknęła, marszcząc nos. Nie była zaskoczona reakcją Leslie na wzmiankę o ojcu. Temat jego zdrad i nieślubnego dziecka powracał jak bumerang. Charlotte wątpiła, że Sao zataiłaby tego typu sekret przed swoją bliźniaczką. Skoro powiedziała jej, dlaczego miałaby odsunąć od tego Leslie - siostrę, z którą zdawała się być najbliżej?
- Jasne, najpierw rzeczy, potem rozmowa - dodała łagodnie, raz jeszcze przesuwając dłonią po włosach siostry. Nie miała pojęcia, czy ten gest jakkolwiek ją uspokajał, ale Leslie sprawiała wrażenie nieco bardziej opanowanej, co było dobrym sygnałem do tego, by podnieść się z miejsca. - Wszystko będzie coraz lepiej. Musisz się tylko uwolnić od tego idioty - zawyrokowała, dając młodszej siostrze czas na zebranie wszystkich swoich rzeczy, aby mogły ruszyć do samochodu i podjechać do domu Leslie.

autor

lottie

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I co zrobią? Zgarną go na dobę, może na czterdzieści osiem godzin, a potem wróci. Jest weekend, a ja nic nie załatwię w tak krótkim czasie, żeby się go pozbyć — skrzywiła się. Mieszanie w to policji nie miało dla niej sensu. To, że pijany i najprawdopodobniej naćpany Marcus, zostałby zgarnięty do aresztu na dzień lub dwa, w żaden sposób jej nie urządzało. A przynajmniej takie odnosiła wrażenie w tej chwili. Jakby nie patrzeć, sytuacja była dla niej nowa. Do tej pory nie była zmuszona szukać pomocy u stróżów prawa i prawników, więc wszystko przerażało ją jeszcze bardziej, głowa zaś podsuwała dziesiątki różnych scenariuszy dotyczących tego, jak mogło się to skończyć. Mało który był dobry.
Wiem. Wiem… — pokiwała głową. To był ten moment, kiedy należało zmądrzeć i skorzystać z pomocnej dłoni, którą wyciągnęła do niej siostra, choć ta sama zmagała się z własnymi problemami. — Dziękuję, Lottie — dodała cicho. Naprawdę była jej wdzięczna. Za wszystko. Począwszy od złości, jaką w nią wymierzyła przed kilkunastoma dniami, gdy wymieniały się wiadomościami, a skończywszy na tym, że tu i teraz była obok i zamierzała być w pobliżu dalej, oferując przy tym własny kąt na kilka dni.
Kilka dni, w trakcie których chyba mogły ze sobą szczerze porozmawiać i zakończyć raz na zawsze ten ciąg sekretów, który uczepił się ich rodziny. O tym jednak zamierzała myśleć później, bo teraz i tak ciężko było jej zebrać myśli i zastanawiać się nad tym, jak zacząć inne tematy.
Chodźmy. Nie ma sensu tu siedzieć. Jeśli poszedł spać, to może uda mi się załatwić to szybko — skwitowała, podnosząc się z fotela. W miejscu, gdzie siedziały obecnie, mogłaby siedzieć bez końca. Było spokojnie, a co ważne bezpiecznie, ale miała bolesną świadomość tego, że nie mogła uciekać od tego, co należało zrobić. Musiała się wyprowadzić i to jak najszybciej, jednocześnie chcąc wierzyć w to, że naprawdę miało to być krótkoterminowe. — Gdzie zaparkowałaś? — dodała, gdy ruszyły przed siebie. Gdy Lottie wskazała jej kierunek, to tam też skierowała swoje kroki, narzucając większe tempo. Każda minuta była cenna, bo wystarczyła jedna niechciana, nagła myśl, żeby się rozmyśliła.

Zt.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Fremont”