WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Pech jednak chciał, że zaraz po powrocie do domu. Centineo rozchorował się na tyle, że musiał pozostać przez kilka dni w łóżku. Przynajmniej do chwili, w której to wykuruje się w pełni. Oczywiście o całym zajściu w lesie, dyrekcja wcześniej poinformowała Leonarda. Dlatego ten za wszystko, łącznie z obecnym stanem zdrowia chłopaka, obarczył winą swoją córkę. Bo przecież na kogoś tę winę trzeba było zrzucić, prawda? A Rutilla, jak zawsze zresztą, nadawała się do tego wręcz idealnie...
W ramach zadośćuczynienia za swoje winy, dziewczyna miała zaopiekować się chorym kolegą, Pan Guerra był zbyt zajęty pracą, dlatego też na Ru spadł ten przykry w swej istocie obowiązek. Po domowej wizycie lekarza, oceniającego stan zdrowia Froya, brunetka udała się do apteki, aby tam wykupić wszystkie leki z recepty, jaką pozostawił jej doktor. Po powrocie, zabrała się za przygotowanie śniadania. Nie bardzo wiedząc, na co chłopak miałby ochotę, nastolatka zdecydowała się przygotować kilka przepysznych kanapek, do tego miskę płatków z mlekiem, oraz szklenkę świeżo wyciskanego soku pomarańczowego. To wszystko ułożyła na tacy, a następnie udała się do pokoju chorego. Zanim jednak weszła do pomieszczenia, zapukała. Dopiero, gdy zyskała jego przyzwolenie, pozwoliła samej sobie zajrzeć do środka.
Jeśli dziewczyna miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to zmuszona była przyznać, że Froy wyglądał naprawdę kiepsko. Dlatego nie myśląc dłużej, Ruti położyła tacę z jedzeniem na szafce koło łózka, zaraz także przygotowując odpowiednią ilość leków do spożycia.
- Jak się czujesz? - Zapytała cicho, będąc wyraźnie zmartwioną tego stanem zdrowia. Pozwoliła sobie na to, aby przyłożyć dłoń do czoła chłopaka w celu sprawdzenia temteratury. - Cholera, masz gorączkę.- Mruknęła, wyciągając z kieszeni spodni termometr. - Masz...- Dodała, podając mu go. - Pewnie się wkurzysz, ale nie wyjdę stąd, dopóki nie zmierzysz dokładnie temteratury, nie zjesz czegoś i nie zażyjesz leków przepisanych przez doktora. Dlatego nawet się nie siłuj, bo nie masz szans. - Przyznała szczerze, siadając ostrożnie na skraju łóżka Centineo. Guerra nie miała zamiaru ugiąć się przez ewentualnymi pretensjami chłopaka. Musiała być absolutnie pewna, że ten zastosuje się do jej prośby. Dopiero wtedy, będzie mogła pozostawić go w spokoju...
-
Po powrocie czuł się zmęczony. Bolały go mięśnie i zaczął gorączkować, przez co ledwo udawało mu się wstać z łóżka do toalety. Na domiar złego wdała mu się infekcja zatok, przez co co chwilę wydmuchiwał nos, którego skóra była sucha i czerwona.
Zadrżał, słysząc dźwięk otwieranych drzwi i instynktownie mocniej naciągnął na ramiona kołdrę. Oddychał ciężko i chrapliwie.
— Zapewne tak jak wyglądam — odpowiedział przekornie. Zdawał sobie sprawę, że był w kiepskiej formie. Nie miał siły na jakieś bardziej zgryźliwe uwagi, zaczepki, złośliwości i ogólne utrzymanie wizerunku podłego drania. Nie mógł nawet porządnie złapać telefon, bo ten uporczywie wyślizgiwał mu się z rąk. Sytuacja wyglądała na beznadziejną, a poczuł się zupełnie pogrążony i wręcz bezradny, kiedy Ru zadeklarowała swoją pomoc.
Z trudem oparł się plecami o ścianę i otworzył usta, umożliwiając dziewczynie włożenie do nich termometru. Urządzenie po niespełna minucie pokazało trzydzieści dziewięć stopni.
— Jesteś naprawdę upierdliwa — stwierdził, uprzednio wzdychając i wywracając oczami. Potem spojrzał na tacę z jedzeniem. Wszystko wyglądało bardzo smakowicie, ale problem w tym, że Froy nie miał apetytu, dlatego sięgnął jedynie po dwie tabletki przeciwgorączkowe i jakiś suplement. — Zjem, ale trochę później — dodał.
Tego ranka Rutilla naprawdę się napracowała i byłby głupi, gdyby tego nie zauważył. Nie wiedział tylko, że Leonardo obarczył ją winą za jego stan. W przeciwnym razie natychmiast spróbowałby wytłumaczyć dziewczynę z tego nieporozumienia - dzięki temu odzyskałby swoją prywatność, bo Ru nie musiałaby dłużej nad nim czuwać. Jednak na swój dziwny, jeszcze niezrozumiały sposób Froy uznał, że było to miłe. Odkąd mama wróciła na stałe do pracy, a było to przeszło dziesięć lat temu, musiał sam sobie radzić z przeziębieniami. Dostawał od rodziców instrukcje i często rozmawiali przez telefon, lecz do domu wracali dopiero wieczorami. Wówczas szykowali mu kolacje, partie leków na kolejny dzień i spędzali czas raptem godzinę przed snem.
Teraz w wieku siedemnastu lat miał obok siebie dziewczynę, która usiłowała wesprzeć go w chorobie.
— A co z tobą? Dobrze się czujesz? — zapytał po chwili długiego i ciężkiego milczenia. Odchrząknął i posunął się nieco w prawo, aby Ru mogła wygodniej rozsiąść się na jego łóżku. Zabawne, że jeszcze wczoraj bez wahania zepchnąłby ją na ziemię. — Idź jutro normalnie do szkoły. Będę potrzebował notatek z zajęć — powiedział. Prawda była taka, że notatki mógł wziąć od kogokolwiek innego. Nie chciał jednak, aby przez jego stan opuszczała lekcje. Czułby się przez to niezręcznie, a i dla samej Rutilli byłaby to niekomfortowa sytuacja.
-
- To prawda, wyglądasz... nieszczególnie. - Odparła mówiąc pół żartem, pół serio. Wzruszyła przy tym ramionami, aby dać mu znać, że w obecnej sytuacji nie ma to żadnego znaczenia. Dręczyła go choroba. Trudno, aby w takim wypadku wyglądał tak cholernie dobrze, jak zazwyczaj. - Hmmm...- Dziewczyna przez krótką chwilę, zastanawiała się nad słowami brunetka. Już miała nawet zaprotestować. Chciała, aby jednak coś zjadł, zanim weźmie leki, ale po prostu nie zdążyła tego uczynić. Dlatego widząc to, machnęła tylko ręką. Nie zmusi go przecież do jedzenia, prawda? Z drugiej strony, była pewna, że gdy faktycznie zgłodnieje, z całą pewnością coś skubnie z przygotowanego dla niego śniadania.
Brunetka bardzo zdziwiła się, gdy Froy zapytał o jej samopoczucie. Choć z początku poczuła się z tym dziwnie, jednocześnie ucieszyło ją to.
- W zasadzie dobrze...chyba? W każdym razie, jestem nieco osłabiona i momentami śpiąca, ale bez obaw, dam radę. W końcu ktoś musi zadbać o to, abyś szybko wrócił do zdrowia. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą, uśmiechając się przy tym kącikiem ust. Kiedy Froy zrobił jej nieco więcej miejsca na łóżku, chętnie z tego skorzystała.
- Tym na całe szczęście nie musisz się martwić. Leonardo...to znaczy mój ojciec...- Szybko się poprawiła, na moment odwracając od niego swój wzrok. - On już wszystko załatwił. Do końca tygodnia oboje mamy usprawiedliwioną nieobecność. A notatki przyniesie mi Caro, więc zdążymy nadrobić stracony materiał. - Chcąc czy nie, Rutilla cieszyła się z takiego prowizorycznego rozwiązania, ponieważ naprawdę potrzebowała odpoczynku. Nawet jeśli wyglądała na zdrową w stu procentach, w rzeczywistości wcale tak nie było.
- Potrzebujesz czegoś? - Zapytała po chwili z nieco większą troską, niż początkowo zamierzała.
-
— Może powinnaś też wziąć jakieś suplementy na odporność — nachylił się w stronę dziewczyny, po czym położył dłoń na jej czole. Miał rozgrzaną skórę, ale pomimo wyczułby, gdyby temperatura Ru była niewłaściwa. — Ty nie masz gorączki — stwierdził, ponownie opierając się o ścianę. — Sam mogę o siebie zadbać — dodał jeszcze na koniec, a następnie wyżej naciągnął kołdrę. teraz przykrywała ona połowę jego klatki piersiowej.
Froy nie pamiętał kiedy ostatnim razem był chory, a przynajmniej do tego stopnia, że z trudem wstawał z łóżka. Dwa lata temu przeszedł ospę i prawdopodobnie to tamten okres był dla chłopaka najcięższy. Oprócz zakazu wychodzenia z domu, przerażająco swędzących krost doszło mu zapalenie jelit i ciągła biegunka.
— Ona okropnie pisze — zauważył. Kiedyś korzystał z jej notatek. Wówczas przegapił połowę lekcji, bo poproszono go, aby pomógł w bibliotece. Niestety och klasa należała do niezwykle rezolutnej społeczności i nie wszyscy prowadzili prawidłowo swoje zeszyty. Musiał więc skorzystać z pomocy Caro. — Nieważne zresztą — wzruszył ramionami — przepiszę później od ciebie. — Potrafisz sama się uczyć z książki?
Dla Froya nauka nigdy nie stanowiła problemu. Nawet jeżeli zdarzyło mu się opuścić jakieś zajęcia, to prędko potrafił samodzielnie wszystko nadrobić. Nieważne czy treść dotyczyła przedmiotów ścisłych, czy humanistycznych. W obu przypadkach radził sobie naprawdę dobrze. Jedynie sporadycznie zapytał o coś rodziców, których przecież wręcz fascynowała nauka.
Z powątpieniem spojrzał na Rutille i mimowolnie przypomniał sobie o sytuacji sprzed kilku dni, kiedy włamała się do jego pokoju po zeszyt od biologii. Było to na tyle żenujące, że nadal potrafił zacząć podle się uśmiechać na samą myśl.
— Pomogę ci w zamian za to, co teraz dla mnie robisz. Nie chcę ci być niczego dłużny — odparł trochę nazbyt szorstko. Wolał, aby nie wyciągała na wierzch swoich gróźb, które dotyczyły ich domniemanego związku. Zdążył przywyknąć do tej Rutilli Guerry, która nie roznosiła zewsząd fermentu i chciał, aby tak zostało.
— Nie — zaprzeczył skienieniem głowy. — Raczej niczego nie potrzebuję.
-
Dziewczyna nie spodziewała się, że Froy tak niespodziewanie zmniejszy ten dzielacy ich dystans. Nawet wstrzymała na chwilę oddech, gdy przyłożył dłoń do jej czoła. - Emmm..ja... to znaczy... no biorę coś...- Odchrząkneła cicho, po czym odetchnęła z wyraźną ulgą, gdy nastolatek wrócił na swoje poprzednie miejsce. Ciężko jej było znieść jego bliskość, nawet w tak absurdalnych sytuacjach, jak ta. - Serio? Wydaje mi się, że w tej chwili głupie pójście do toalety może sprawiać Ci sporą trudność...- Odparła zgodnie z prawdą, wzruszając przy tym ramionami. - Wiesz Froy, to że czasami potrzebujesz czyjejś pomocy, nie jest niczym złym. I wcale nie sprawia, że stajesz się słabszy i zależny od innych. - Pozwoliła samej sobie podzielić się z nim swoim własnym zdaniem na owy temat. Jednoczesnie mimowolnie narażała się na kolejną siarczystą sprzeczkę, lecz nie sądziła, aby Centineo uznał jej słowa za obraźliwe. A przynajmniej taką miała nadzieję...
- Tak, pisze jak kura pazurem. Cała Caro, ale ja zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. - Roześmiała się dźwięcznie z własnego żartu. Ruti od tak dawna się nie śmiała, że już prawie zapomniała jak to jest. - I tak, pozwolę Ci przepisać swoje notatki! - Puściła mu oczko, uśmiechając sie kącikiem ust, Zgarnęła przy tym za ucho jeden niesforny kosmyk włosów, który jej zawadzał. - A co w tym niby jest takiego trudnego? - Zapytała, unosząc przy tym ku górze jedną ze swych brwi.
- Nie. - Powiedziała niemalże od razu, używając przy tym nieco chłodniejszego tonu. - Ja naprawdę doceniam Twoją chęć pomocy, ale nie zgadzam się. Nie chcę, żebyś miał potem kolejną okazję do tego, aby ze mnie szydzić. Poradzę sobie sama, dziękuję...- To była tylko część prawdy. Owszem Ru nie zamierzała dobrowolnie podkładać się chłopakowi, ale reszta była kłamstwem. Nastolatka, nawet jeśli nie potrafiła tego przyznać przed samą sobą, to jednak rozpaczliwie wręcz potrzebowała jego pomocy. Jej oceny z matmy, chemii oraz fizyki, błagały o pomstę do nieba. Sytuacja zdawała się być krytyczna, ale Guerra była zbyt dumna, aby po raz kolejny prosić Centineo o pomoc. - Dobrze, to ja chyba już pójdę...- Mruknęła cicho, po czym wstała z łóżka i ruszyła do wyjścia.
zt. x2