WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przeanalizował jej pytanie odnośnie sera w komplecie z dżemem. Rozłożył je na czynniki pierwsze, każdy dogłębnie zbadał, po czym złożył je ponownie. — Tylko twarożek — odpowiedział w końcu twardo, z zacięciem, będą całkowicie pewnym swojej odpowiedzi. Mógł w zasadzie pociągnąć temat i wyjaśnić, czemu tylko twarożek z dżemem, a nie na przykład inny rodzaj sera, ale Charlie chyba nie była fanką serów, więc uznał, że najwyżej sama zapyta o jakieś szczegóły, a jak nie, to nie szkodzi. Robert nie ograniczał się do jednego tematu, był człowiekiem mogącym rozmawiać w zasadzie o wszystkim, także na pewno znajdą wspólny temat.
Naprawdę —odparł z lekkim uśmiechem. Czemu miałby nie pomóc? I tak nie miał nic lepszego dziś do roboty, W zasadzie mógłby coś napisać, ale na to przyjdzie jeszcze czas.
Pojechali więc do niego komunikacją miejską, zaczepiani przez emerytkę, tłumaczącą im przez połowę drogi, że są idealnie dobrana parą i będą mieć na pewno stado pięknych dzieci.
Do mieszkania Roberta dotarli dziesięć minut później. W środku panował względny porządek, którego pilnował przede wszystkim Mitch, bo inaczej trudno byłoby mu się poruszać. Profilera nie było w domu, albo spał, bo panowała idealna cisza.
Rozgość się, tam jest kuchnia, a tam salon — wyjaśnił jej chłopak, po czym powiesił kurtkę na wieszaku i na moment zniknął w swojej sypialni, aby zostawić tam reklamówki z zakupami. Produkty spożywcze schował kilka chwil później do lodówki, po czym zabrał się za parzenie herbaty. — Chyba mam gdzieś taki pistolet na gorący klej. Pewnie nam się przyda, co? — zapytał, czekając aż zagotuje się woda. Przygotował też cukiernicę, której nie używał chyba sto lat i wyciągnął z szafki stare ciastka. Sprawdził tylko datę przydatności, bo gdyby były przeterminowane, to by go jeszcze Charlie pozwała albo nogi z dupy wyrwała, bo to w końcu bojowa dziewczyna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podobało jej się to słowo. Twarożek. Brzmiało uroczo, smakowało gorzej, ale z tego co się orientowała z opowieści to przynajmniej nie śmierdział. Lepiej niż z żółtym serem, bo ten z definicji cuchnął. Były w końcu zapachy o serowych stopach, zgniłym serze, serowym smrodzie. Kto wpadł na to, by stworzyć takie okropieństwo? Dobre pytanie. Lepszym jednak było, jak można jeść ser z dżemem? Profanacja dżemów! Psucie smaku. Niektórzy jedzą też ser żółty z dżemem truskawkowym na przykład. Na samą myśl robiło jej się niedobrze. Smak pochodnych mleka nigdy nie podchodził jej, więc unikała ich jak ognia, podążając za matką i mówiąc też, że zapach jest odrażający. Ot, taka gra w życie.
Potrzebowała towarzystwa do opłakania swojego wazonu, który miał być prezentem (chociaż całą drogę myślałam o tym, by go zatrzymać). Karma wróciła w postaci złodzieja i wandala. Uśmiechała się rozbawiona na komentarze staruszki. Na policzkach wyszedł nawet delikatny rumieniec, gdy jej myśli powędrowały w nieodgadnione tereny i wyobraziła sobie nagle siebie, Roberta i piątkę ich dzieci. On, piszący kolejną książkę, a ona (o zgrozo) ubijająca masło w tradycyjny, wiejski sposób. Gdzieś jednak poczuła delikatne ukłucie bólu, bo rzeczywiście chciała mieć dzieci, a już jedno straciła zanim się narodziło. Zawsze zaskakiwało ją jak ludzie mogą tak swobodnie wmawiać obcym sobie osobom, jakie piękne dzieciaczki by mieli. Robert był przystojny, to jest niewątpliwe. Może w innym życiu rzeczywiście mieliby ładne potomstwo, chociaż na ten moment wolała pozostać z nim na terenie przyjaźni. By jednak zadowolić babuszkę, poklepała Roberta po dłoni i uśmiechnęła się jakby rozmarzona, że rzekomo słowa jej były bardzo miłe. Może i bojową kobietą była tego dnia, chciała, aby kobiecie zrobiło się cieplej na sercu.
Weszła do mieszkania niepewnie, rozglądając się. Stanęła na początku gdzieś po boku, by to Robert prowadził dalej. Nigdy nie była u niego, więc nie miał pojęcia w którą stronę ma się kierować. Ściskała za to resztki wazonowych puzzli, mając wciąż ogromną nadzieję na posklejanie tego. Wazon idealnie prezentował jej życie. Nie do odratowania.
- Dzięki, poczekam w salonie w takim razie - uśmiechnęła się lekko, idąc właśnie tam. Dopiero wtedy zdjęła płaszcz, kładąc go na oparciu kanapy i wyjęła z torby reszteczki puzzli. Poszła jednak do Roberta, do kuchni, zaplatając ramiona na piersi. - Chyba lepszy będzie magiczny, tyci klej, a najlepszy to byłby do ceramiki, ale takiego to i ja w domu nie mam - parsknęła, wyobrażając sobie jak wazon ponownie rozpada się jak domek z kart. Mimo to, wciąż chciała spróbować złożyć go do kupy. - Ale opowiedz mi lepiej skąd znasz Polę! Zawsze o tobie wspomina, a jakoś nigdy nie mieliśmy okazji się spotkać, jak to się stało? - Oparła się o blat kuchenny, patrząc na Roberta z uśmiechem. Była ciekawa co dokładnie łączyło go z Polą, bo wydawali się być blisko. Dopiero teraz wdraża się w ich paczkę, więc chciała dowiedzieć się jak najwięcej. Już jej było wystarczająco wstyd, że nie poznała go na samym początku. Miała nawet jedną jego książkę, ze zdjęciem na tylnej okładce!
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Robert miał często do czynienia z serami, również tymi naprawdę śmierdzącymi, więc mógłby się kłócić odnośnie żółtego sera. W końcu takie żółte chyba nie były złe? A może jego nos trochę się zepsuł od wąchania tylu różnych serów i nie funkcjonuje odnośnie serów zbyt prawidłowo? Oby nie.
Co do historii opowiedzianej przez staruszkę, to Robert nie miał jakiejś konkretnej wizji, w której widziałby siebie, swoją żonę i ich dzieci - tym bardziej nie w wersji wiejskiej. Chociaż może przeszło mu przez myśl, że lata uciekają a on nawet nie jest w stałym związku. Chyba, żeby wziąć pod uwagę jego zawiły związek z pisaniem, bo w końcu sztuka to kapryśna kochanka. Lekko nie było.
Jeżeli o tym mowa, to ten cały dramatyczny napad, stłuczona waza, czy tam wazon, gaz pieprzowy i ta cała adrenalina sprawiły, że przypływ weny był niesamowity. Robert jednocześnie starał się ogarniać to, co działo się wokół niego, jak i zapamiętywać wszystkie pomysły, które napływały falami na wzburzonym morzu jego fantazji. Oby wszystko zapamiętał.
Zalał herbaty, a z zamyślenia wyrwała go Charlie, komentująca klej. — Mam Chyba gdzieś też taki mały, co zasycha podobno w kilka sekund, ale do ceramiki raczej nie — odparł z lekkim uśmiechem, po czym zaniósł szklanki do salonu i ustawił je na ławie. Zaraz przyniósł również ciastka. — Siadaj — zachęcił ją, po czym otworzył szafkę z rzeczami biurowymi, aby znaleźć klej i pistolet. Być może sprawdzą sami, co najlepiej działa. Chociaż patrząc na to, w jak opłakany stanie był ten wazon, to prawdopodobnie nic mu już nie pomoże.
Uśmiechnął się pod nosem, słysząc prośbę. — Z Polą znamy się w zasadzie od dziecka. W szkole średniej byliśmy nawet parą. Potem ona wyjechała i kontakt na jakiś czas się urwał. Wznowiliśmy go tuż po jej powrocie. A wy skąd się znacie? — również spytał, bo naprawdę był tego ciekawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ser z pewnością niszczy nosy i myli zmysły. Wyobrażała sobie sery jako coś o nieprzyjemnym zapachu, więc często (teatralnie) krzywiła się, gdy kupowała nawet taką niewinną mozzarellę na pizzę, gdy ona miała zapach neutralny, żaden. Istnieją jednak osoby, które lubią odór serowy, więc i powstają świeczki, zapaszki do samochodów albo odświeżacze powietrza – wszystko serowe. Okropieństwo. Czy ser można porównać z potem? Bo właśnie tak kojarzył się Charlie.
Kto wie, może kolejna powieść Roberta będzie właśnie o serowym potworze, którzy w napadzie na wykałaczkę zbił wazon? Teraz nadeszła pora go skleić, a potworek nie ma nawet rączek. Charlie ubolewała najbardziej nad swoim zabytkiem, który był nie do uratowania, a jego wartość spadła do zera. Nawet ceramicznej ścieżki w ogrodzie z niego nie zrobi, bo nie posiada ogrodu, a taras nad wodą. Niemożliwym by było stać się teraz ogrodniczką, która w dodatku samodzielnie wykona ozdoby z potłuczonego dzbanka. A może miała lepszą rękę do kwiatów niż do szykowania jedzenia? Byłoby miło. Dobrze, że chociaż Robert ma swoją profesję, którą chłonie jak gąbka wodę. Jeśli wyjdzie książka z dzisiejszego ich spotkania, weźmie nawet dedykację.
- No dobrze, warto spróbować wszystkiego – odparła z westchnieniem, jednak uśmiechnęła się delikatnie. Przeszła do salonu razem z nim, siadając zaraz na kanapie. Odłożyła torebkę na podłogę, a że pieniądze już jej uciekły, przestała przejmować się kolejnymi przesądami. Wciąż miała jakaś nadzieję, że jednak zreanimują wazon, bo był unikatowy. Takiego drugiego szybko nie znajdzie i nawet jeśli miał to być prezent dla mamy, chciała go mieć już tylko dla siebie. Może ceramika będzie współpracować i magicznie sklei się pod wpływem kleju na gorąco?
Sięgnęła sobie ciastko, zsuwając się z kanapy na podłogę. Zaczęła układać kawałeczki ceramiki na stoliku, omijając jedynie ich kubki. Były w opłakanym stanie, nawet jeśli kawałki były dość spore.
- O, nie wiedziałam, że byliście razem. Super, że dalej macie kontakt i się przyjaźnicie. Rzadko kiedy spotyka się takie relacje – spojrzała na Roberta, żałując, że i ona nie ma takiej relacji z Harperem. Właściwie z nikim takiej nie miała. Całe życie miłosne poświęciła jednemu draniowi, nie widząc teraz nawet przyszłości dla kogokolwiek innego. Okrutne. - My znamy się jeszcze ze szkoły, ale nie były to jakieś mocne przyjaźnie, a spotkałyśmy się znowu, gdy Pola wróciła do Seattle i od tamtej pory jakoś tak się to rozwinęło. Jest taką moją zaginioną bratnią duszą. – Naprawdę już dawno nie miała tyle przyjaciółek, co teraz. Pola i Raine są jej najbliższe i najukochańsze, które potrafią wspierać ją niezależnie od pory dnia i sytuacji. Nawet nie sądziła, że tak będzie jej tego brakować.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lubił jeść ser, czasami nawet w dużych ilościach, ale raczej ograniczał się do stopionego serca na pizzy lub różnych innych zapiekankach albo serowych sosach do nachosów. Lubił też koreczki serowe. Z tymi pleśniowymi czy jakoś wyjątkowo śmierdzącymi miał mniej do czynienia i na pewno nie był osobą zwariowaną na punkcie serów, żeby sobie wieszać w aucie sery zapachowe czy jakieś śmierdzące skarpetki. W zasadzie w ogóle nie lubił zapachowych zawieszek do aut. Świeczki też raczej odpadały, no może z wyjątkiem takich waniliowych, ale sam raczej nie kupował. To Pola je przynosiła.
Pomysły Roberta nie odnosiły się jednak w tym wypadku do sera, ani wykałaczek, ani nawet wazonu. Skupiał się raczej na sprawcy, czyli złodzieju, który napadł Charlie i na tym, jak wszystko by się potoczyło, gdyby nikt jej nie pomógł. Zmieńmy do tego porę dnia na noc, dodajmy sprawcy kilka centymetrów, powiększmy obwód jego mięśni i nadajmy oczom wyraz obłędu - jedna z mrożących krew w żyłach scen, które mogły rozegrać się w którejś z jego kolejnych książek. Na pewno gdzies przewinie się motyw przychopatycznego złodzieja, mordercy czy innego potwora w ludzkiej skórze. W końcu w tym Robert był dobry - w pisaniu, nie w byciu przestępcą i szaleńcem. Czasami mówiono, że tylko chory umysł może stworzyć takie przerażające powieści. Brown nie wiedział ile w tym prawdy, ale w życiu nie zrobił nic specjalnie strasznego, a przynajmniej nie innej żywej istocie. Był raczej nieszkodliwym, chudym kolesiem z lekko zaokrąglonym od serów i innych przekąsek brzuchem i gniazdem czarnych loków na głowie.
Kiwnął głową, po czym wzruszył ramionami — Najwyżej wrócimy do punktu wyjścia — przyznał, raczej optymistycznie. Zajmował się przygotowywaniem klejów, jednocześnie zerkając co jakiś czas na Charlie i jej puzzle. Gdyby kawałki były bardzo małe, pewnie miałby do tego dużo mniej zapału i domyślał się, że ona też.
W zasadzie to była taka typowo niewinna, szkolna miłostka. Niby nic poważnego, ale wspomnienia pozostały tylko pozytywne. Pewnie dlatego dalej się przyjaźnimy, zawsze dobrze się rozumieliśmy — odparł z lekkim uśmiechem, również siadając na podłodze przy ławie. — Chodziłaś z nami do szkoły? Nie przypominam sobie ciebie, chociaż chyba nie znałem wszystkich koleżanek Poli — przyznał. Wziął do ręki dwa pasujące do siebie kawałki wazonu i podjął pierwszą próbę sklejenia ich gorącym klejem, skoro już się odpowiednio nagrzał.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pizza na serze była bezkonkurencyjna i jak Charlie nie znosiła sera, tak na pizzy – podwójny! I mozzarella również zdawała egzamin, gdy w grę wchodziła prawdziwa włoska pizza. Z koreczków już zdejmowała ser, wyjadając same mięso i przysięgając sobie zawsze, że przejdzie na weganizm przez te biedne zwierzęta oraz na zdrowie. Chociaż po całym dniu rezygnowała zawsze, w nocy podjadając szynkę kon-ser-wową. Nie zależało jej na zdrowiu jakoś bardzo, skoro żyła tylko dla siebie i nie miała już w planach zakładać własną rodzinę. Mogła pozwolić sobie na taką beztroskę.
Cały napad w istocie był przerażający dla ofiary. Sądziła, że skończy z poderżniętym gardłem, ze stłuczonym wazonem i bez pieniędzy. Dwie sytuacje z trzech spełniły się w mgnieniu oka, więc wolała nie myśleć co by było, gdyby Robert nie zjawił się na czas. Liczyła jednak na świetną akcję w książce Browna i specjalną dedykację za podrzucenie mu dobrego pomysłu. Jeszcze zbije na tym rekordy czytelnicze oraz sprzedaży, bo książka odnosi się do jego własnej koleżanki! Sama z chęcią kupiłby ją, gdyby nawet nie znała pisarza, ani ofiary. Żałowała, że sama nie pisze, mogłaby sama odnieść sukces. Ale życzyła Robertowi wszystkiego co najlepsze, wierzyła, że da sobie radę.
- Najwyżej znajdę artystę, który zrobi z tego jakiś użytek albo wszystko wyrzucę i poszukam nowej – odparła z pewnym zrezygnowaniem, zaraz jednak unosząc rękę w obronie swoich puzzli. – Ale! To dopiero, gdy nawet magiczny klej na gorąco nie da rady. Najpierw próbujemy.
Nadzieja naprawdę jest matką głupich, bo tu nie było szans na ratunek, ale zamierzała podjąć się tego zadania choćby waliło się i paliło. Wcześniej sądziła, że może wazą ociepli stosunki ze swoją mamą; zrobiłoby jej się miło jakby dostała taki piękny prezent. Teraz skazana była na niż antarktyczny przez kolejne tygodnie, zanim nie znajdzie czegoś idealnego ponownie.
- O, to i tak jest godne podziwu. Ja nie mam takich przyjemnych relacji z moimi niewinnymi miłostkami szkolnymi – zaśmiała się. W zasadzie chodziło jej o jedną miłostkę, ale to już nie było ważne. Cieszyła się, że są jeszcze na tym świecie normalni ludzie, potrafiący normalnie porozumiewać się ze sobą bez względu na przeszłość. Najwidoczniej rozstali się w przyjacielski sposób. – Tak, chodziłam z wami do szkoły, ale zawsze miałam swoje ścieżki. Wtedy z Polą nie przyjaźniłam się, to było zwykłe koleżeństwo, kilka urodzin u siebie, dopóki różnica wiekowa nie przeszkadzała, bo w końcu nawet rok w pewnym momencie to dużo – parsknęła, wzruszając ramionami. Przysunęła kawałek ceramiki w stronę Roberta, by wyłożył trochę kleju na niego. Znalazła pasujący element, uważając to za znak dobrej nadziei. – Próbowałam zawsze latać za przyjaciółmi brata, ale wiesz jak jest, młodsze rodzeństwo to zawsze piąte koło u wozu i niepotrzebny balast, więc do liceum kręciłam się od grupki do grupki, nie mogąc znaleźć sobie takich stałych super przyjaciół. Miałam jedną przyjaciółkę, ale nasze drogi rozeszły się po moim ślubie. Jak właściwie wszystkie kontakty.
I żal tylko został w sercu, że pozwoliła na to. Nie powinna, ale teraz może sobie tylko gdybać i płakać w poduszkę pod osłoną nocy. Wspomnienia jednak pozostawiła w głowie bardzo dobre, do których uwielbiała wracać. To miało się nie zmienić już nigdy.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasami, kiedy pisał i zatracał się w pisaniu całkowicie, nie myślał o tych wszystkich osobach, które go wspierają. Dopiero, kiedy odnosił jakiś sukces, czy w ogóle kończył dobrą książkę i oddawał ją do poprawek oraz druku, dopiero wtedy doceniał, że ma wokół tyle osób, które go wspierają i motywują do pisania i życzą mu powodzenia. Uważał, że to niezwykle ważne. To właśnie pozytywne wibracje dodają mu skrzydeł, nie Red Bull, jak w tej dziwnej reklamie.
Kiwnął ochoczo głową, zgadzając się z Charlie, że należy chociaż spróbować uratować wazon. Jednak nawet jeżeli im się uda, to wazon nie będzie nadawał się na prezent, a tym bardziej nie na prezent, który ma ocieplić relacje. Ze sklejonego wazonu nikt by się raczej za bardzo nie ucieszył. Robert cały czas myślał, że wazon jest dla samej Charlie, która kupiła go sobie, bo zwyczajnie się jej spodobał. A może to nie wazon tylko waza? On tu tylko kleił i nie miał w zasadzie pojęcia co. To Everett składała puzzle.
Nie? Znaczy… Ktoś ci dokucza? — zapytał, unosząc na nią spojrzenie.
W zasadzie Robert i Pola nigdy jakoś oficjalnie się nie rozstali. Po ukończeniu szkoły średniej, gdy wyjeżdżali na studia, po prostu pożegnali się, jakby mieli zobaczyć się na drugi dzień, a z biegiem czasu po prostu kontakt coraz bardziej im się urwał. Potem Pola poznała narzeczonego, miała wziąć ślub, więc przestali w zasadzie utrzymywać jakiekolwiek stosunki. Pola wyjechała i dopiero po jej powrocie wznowili kontakt. Skoro ze sobą nie zerwali, to czy to znaczyło, że dalej są razem? Kwestia punktu widzenia.
Wziął od niej kolejny kawałek i dopasował do reszty, nakładając grubą warstwę kleju, aby lepiej trzymał. Póki co szło całkiem nieźle. Zobaczymy co będzie, jak dojdzie więcej kawałków.
Tak, masz rację. Szkoła średnia to stan umysłu — mruknął z uśmiechem, klęcząc nad sklejanymi kawałkami wazonu, niczym przedszkolak nad lepieniem zwierzątek z modeliny czy przy innym kreatywnym zajęciu - wyraźnie skupiony i zdeterminowany. — Też straciłem kontakt z wieloma świetnymi osobami, ale mam obecnie grono przyjaciół, których nie zamieniłbym na nikogo innego — przyznał.
Zmarszczył lekko brwi — Jesteś mężatką? Chyba nie będę mieć kłopotów? — spytał pół żartem, pół serio. Oparzył się w palec klejem, więc zamachał ręką i dmuchnął kilka razy na poparzoną skórę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ona wciąż miała nadzieję tą głupią i naiwną, że uda im się posklejać wazon. Możliwe, że tym samym próbowała skleić własne życie, które nie nadawało się już na nic więcej niż postawienie w ciemnym miejscu w salonie, ukrytym przed oczami innych. Albo lepiej: do kosza śmiało można je wywalić, bo nic z tego nie będzie dobrego. Mimo to, walczyła dzielnie i poddać nie chciała się za żadne skarby. Prawie przypłaciła życiem przez te drogie kawałeczki ceramiki. Układała kawałeczki starannie, dopasowując je do siebie jeszcze zanim Robert nakładał na nie gorący klej. Czuła, że nie doniesie ich do domu, ale przynajmniej w zamkniętych ścianach będzie miała czym się zająć na najbliższe sto lat.
- Nie, raczej wszystko co było umarło śmiercią naturalną. Nie utrzymał mi się kontakt z moją nastoletnią miłością – odparła z lekkim uśmiechem, który skrywał nutę smutku, lecz na to wszystko już poradzić nie mogła. Musiała pogodzić się ze wszystkim i zerwać w końcu te chore, nieuleczalne uczucie do starej miłostki.
Lepsze było takie zerwanie niż to, którego doświadczyła Charlie. Zdrowo, szybko i bez większych żali czy bólu. O to właśnie chodzi w nastoletnich miłostkach, by nie dawały takich wielkich ciosów jak ten harperowski kilka lat temu. Ona też naiwna była wciąż i głupia, bo nie potrafiła wyzbyć się tej miłości. Choć możliwe, że to przez fakt niedobranego (i nieszczęśliwego) małżeństwa, co pozostawiało po sobie spustoszenie i wieczny strach.
Odkładała sklejone kawałeczki na bok, by klej złapał je jakkolwiek. Ciągnęły się za nimi aż do pistoletu cieniutkie pajęczynki z kleju, pokrywając powoli już wszystko wokół. Mimo to, wazon zaczynał wyglądać lepiej niż zaraz po stłuczeniu. Będzie musiała kupić dobry klej i nowy prezent dla Agathy.
- Tak? To świetnie! Ja właśnie straciłam kontakty z ludźmi dość nagle, ale teraz wraca wszystko do normy i nie muszę już zagadywać pani w sklepie, myśląc, że mnie pamięta, bo zawsze kupuję melona, a tak naprawdę to za żadne pietruszki mnie nie pamięta – parsknęła śmiechem, bo naprawdę tak było. Ekspedientka nigdy nie pokazała, że zna Charlie, choć do jej męża uśmiechała się za każdym razem, gdy byli w sklepie razem. Całe szczęście, jej kontakty towarzyskie ostatnio ożyły i miała prawdziwych przyjaciół.
Skrzywiła się lekko, gdy oparzył się. Nie należało to do najprzyjemniejszych rzeczy, a taki ból pamięta się zawsze.
- Już nie będziesz miał kłopotów, mój mąż zmarł nieco ponad pół roku temu – mruknęła, wyjątkowo skupiona na sklejaniu dwóch tyci kawałeczków. Nie odkładała ich jeszcze na bok, by dopilnować sklejenie. – A Twoja żona nie zabije mnie za zgarnięcie z ulicy? – zapytała po chwili już z większym rozbawieniem, bo nawet jeśli i on był wdowcem, to mogliby się zrozumieć bez słów, a może nawet pożartować ze swojego czarnego humoru.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiał się pod nosem, słysząc historię z panią ze sklepu, tym bardziej, że tak śmiesznie zabrzmiało porównanie z pietruszką w połączeniu z kupowaniem melona. Swoją drogą nie przepadał za pietruszką. — Może ta pani w sklepie naprawde nie pamiętała? Ciekawe ile melonów sprzedaje dziennie — odparł żartobliwie i uśmiechnął się, próbując przykleić kolejny kawałek wazonu do reszty.
Po oparzeniu pomachał jeszcze chwilę dłonią, ale chyba nie było tak źle, bo specjalnie nie dokuczało. Uniósł wzrok, gdy powiedziała, że jej mąż nie żyje. Próbował rozeznać się w nastroju, z jakim Charlie zdradziła mu tą wiadomość. W końcu ludzie różni znosili takie rzeczy, tym bardziej kiedy były jeszcze świeże. Pół roku to nie tak dużo. Jego zmarła, nienarodzona córka odeszła długie lata temu, a i tak ma trudności w mówieniu o tym. Swoją drogą ciekawe jak sobie radzi Lavender. Dawno się z nią nie kontaktował. Chociaż może to i lepiej? Ich rany stawały się świeższe, gdy się ze sobą widzieli.
Zauważył, że Charlie albo odrobinę omijała żałobę i starała się zatuszować swoje emocje, chociażby humorem. Robert nie miał nic przeciwko temu, nawet postanowił podchwycić żartobliwy ton, aby nie zrobiło się niezręcznie. — Przykro mi — powiedział, po czym dodał szybko na jej kolejne słowa:
Gdybym miał żonę, to pewnie ukatrupiłaby nas oboje.
Zerknął na nią kątem oka, po czym wzruszył ramionami. — Więc dobrze, że jej nie ma — dodał, ocierając teatralnie wyimaginowany pot z czoła. Z rozkojarzenia znowu oparzył się w palce, więc odstawił klej i dmuchnął na opuszki. Chyba pora na przerwę.
Całkowicie zapomniał o herbacie, więc wychylił się, żeby zerknąć na szklanki, stojące na blacie ławy. — O, herbatka wystygła.
Całkiem zgrabna zmiana tematu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Roześmiała się, podpierając zaraz brodę na dłoniach w zamyśleniu. Wzruszyła ramionami, próbując sobie przypomnieć każdy charakterystyczny ruch pani sprzedawczyni. Możliwe było, że jej nie pamięta. Zawsze ma wiele klientów, a Charlie nie wyróżniała się właściwie niczym. Kupowała różne owoce i warzywa, bo jak coś nabyła, nie robiła tego po raz kolejny – zazwyczaj jej nie smakowało, ale jej rzadko kiedy cokolwiek przypadało do gustu.
- Wiesz co, zawsze jest ich jakoś tak mało. Choć arbuzów jest jeszcze mniej. Lubię arbuzy – westchnęła. Miała chęć na arbuzy jak tylko zaszła w ciążę, tuż na samym początku. Przez to nie jadła ich od tamtej pory, przerzucając się na melony. I maliny. Musiała żywić się czymś, a nie znosiła jedzenia. Smoothie zawsze trzymało ją przy życiu, więc jadała dużo owoców.
Nie płakała za mężem, choć często musiała stwarzać pozory, by prawda nie wyszła na jaw. Wolała jednak zostawić kwestię małżeństwa jak najszybciej i przejść na kolejny etap, choć nawet nie miała żadnych planów na przyszłość. Po prostu przetrwać i to będzie wystarczające. Musiała jakoś próbować wyjść z traumy po-małżeńskiej. I odsunąć od siebie ból po stracie dziecka, które miało naprawdę niewiele tygodni i to wciąż nienarodzone. Ciężko było czasem wyjść z łóżka, albo przestać myśleć o tym wszystkim, ale naprawdę starała się. Czuła się coraz lepiej.
Była mu bardzo wdzięczna za to, że podłapał jej żartobliwy ton. Nie chciała znów rozpaczać czy rozmyślać nad czymś, co się skończyło. Była gotowa zerwać z przeszłością (niektórą przeszłością), więc nie widziała sensu, by popadać w melancholię akurat teraz. Zwłaszcza, że nie byli jeszcze ze sobą aż tak blisko.
Roześmiała się szczerze na jego słowa o żonie, której na szczęście nie ma. Bałaby się, że nie wyjdzie z mieszkania cała i zdrowa. To byłby pech, bo uniknęła morderstwa w parku, a została zamordowana przez zazdrosną kobietę, bo składała pobity wazon z jej mężem. Co za chichot losu!
- To całe szczęście, że nie masz żony, a ja męża. Bylibyśmy skończeni. O, pewnie oni na koniec skończyliby razem, dam sobie rękę uciąć za to – odparła z rozbawieniem. Odłożyła również kawałki ceramiki na bok, ponieważ przerwa była o wiele lepszym pomysłem niż męczenie się z klejem na gorąco. – Wiesz co, zostawmy to. Kupię klej do ceramiki, bo to nie ma totalnie sensu – dodała po chwili ze zrezygnowaniem, odsuwając się od stolika. Oparła się plecami o kanapę, a kolana podkuliła pod brodę, sięgając jeszcze herbatę, która zrobiła się już chłodna. – Zdrowsza będzie. A słuchaj, bo piszesz, prawda? Masz już jakiś nowy pomysł? Co cię w ogóle inspiruje do tworzenia książek? Zawsze mnie to zastanawiało, bo pisanie to też nie jest jakaś łatwa sprawa.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Też lubił arbuzy, nawet bardzo. Nie przepadał za to za grejpfrutem, kiwi i malinami, te ostatnie uważał za zbyt mdłe. Nie oszukujmy się jednak, wcale nie tak często jadał świeże warzywa i owoce. To prawda, że często był zajęty i zabiegany albo po prostu zagłębiony w świat fantazji podczas pisania, no i zapomniał o jedzeniu, a jak sobie przypominał, to zjadał byle co lub zamawiał coś pysznego, ale niezdrowego. Z drugiej strony lubił jeść smacznie i niezdrowo, więc tym bardziej go takie odżywianie się kusiło. No i nie miał przy sobie nikogo, kto by go motywował do zdrowego trybu życia, więc tak to jakoś szło z dnia na dzień. Nikt nie narzekał, więc czemu on by miał?
Ja lubię pizzę — powiedział w końcu, skoro już się chwalili ulubionym jedzenie. Może nie był to owoc, ani warzywo, ale pizza miała czasami na sobie kawałek pomidora, cebulkę czy jakąś tam małą oliwkę. Chyba się liczyło?
Przechodząc na nieco trudniejsze tematy, to prawda, że wyjście z traumy wcale nie jest takie łatwe i trzeba się nieźle nagimnastykować, aby w ogóle z niej wyjść. Niektórzy noszą swoje traumy do końca życia, z niektórymi w ogóle się nie godząc, przez co nie moga tak naprawde pójśc naprzód. On miał swoją, z resztą bardzo podobną do traumy Charlie - tą z dzieckiem, nie z byłym, martwym mężem. Może nawet kiedyś o tym porozmawiają, jeżeli zdarzy się taka okazja i kiedy będą się nieco lepiej znać.
Zaśmiał się krótko na jej komentarz odnośnie jej byłego męża i jego nieistniejącej żony i prawie palnął, że oni pewnie też skończyliby razem, ale to chyba nie wypada na tym etapie znajomości tak żartować, jeszcze by sobie coś pomyślała.
Na pewno zachowasz rękę… przynajmniej nie stracisz jej w ten sposób — odparł, mimo wszystko dalej sobie żartując.
Na jej kolejne słowa odetchnął z ulgą. — Dobrze, bo moje palce chyba nie są zadowolone — przyznał, wyłączył pistolet, po czym wyciągnął wtyczkę z gniazdka. Zerknął na nią kątem oka, gdy oparła się o kanapę. — Nie przejmuj się, może znajdziesz gdzieś w internecie taką samą — mruknął, próbując ją pocieszyć. Usiadł bliżej ławy, po czym napił się swojej letniej herbaty. Nie smakowała wcale tak źle. Znowu na nią spojrzał, gdy zapytała go o pracę. Cmoknął krótko, jakby się nad tym zastanawiając. Odpowiadał jednak na te i podobne pytania tak często, że wyrobił w sobie formułkę odpowiedzi na pamięć.
Wena głównie przychodzi sama, a pomysły często czerpię z życia codziennego, dlatego często biorę udział w różnych atrakcjach, najlepiej ekstremalnych, aby obserwować ludzi reagujących na coś emocjonalnie i samemu wyzwalać w sobie takie emocje, nie mówiąc już że dodają one tylko energii, tak potrzebnej do pisania. Poza tym wiele pomysłów na książki czy różne wątki w moich opowieściach, przychodzą w snach. Od dziecka śnie niezwykle barwne i wyraźne obrazy, które w większości dobrze zapamiętuję. Kiedyś często się ich bałem, tym bardziej jeśli to były koszmary, a później nauczyłem się przelewać je w postaci słów na papier, potem dokument tekstowy, co pozwalało mi walczyć ze strachem i wyrażać swoją kreatywność. Jak widać robię tak do dziś, tylko dodatkowo na tym zarabiam — odparł, robiąc krótkie przerwy, po czym znowu się napił.
A nowe pomysły ciągle się pojawiają, tylko nie każde mam czas opisać. W mojej tajemnej szufladzie jest pełno krótkich historii, mających potencjał zostania powieściami i ciągle dochodzą nowe — przyznał szczerze, a akurat o swojej tajemniczej skrytce nie każdemu opowiadał. Była to jednak szczera prawda. Szkoda, że pomysły pojawiają się z sekundy na sekundę, a stworzenie z nich opowiadania, czy całej powieści, zajmuje tak dużo czasu. Zawsze uważał, i uważa dalej, że jest to niezwykle niesprawiedliwe. — A ty czym się zajmujesz? — spytał po chwili, o ile dziewczyna nie miała więcej pytań.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wszystko, co było smaczne i niezdrowe uchodziło za najlepsze. Rzadko kiedy ktoś mógł odmówić sobie frytki z majonezem albo tłustego donuta. Nie da się tak. Nawet owoce w większych ilościach nie są zdrowe! Charlie zajadała się arbuzami, gdy była w ciąży i już na początku miała takie zachcianki. Od samego początku też jadła pizzę z ananasem. Wolała nie wzbudzać niepotrzebnych awantur o jedzenie, więc zamawiała sobie sama jedzenie, nie fatygując do tego swojego męża.
- Oj tak, ja też! Jadłam ją co dwa dni przez chyba miesiąc albo dwa, aż mi zbrzydła do reszty i wciąż mam od niej przerwę – odparła w zamyśleniu. Jeszcze długo po poronieniu trzymały ją zachcianki i nie jadła nic oprócz tego, na co miała ochotę. U niej jednak było opornie z jedzeniem, jakby miała bunt dziecięcy i nie chciała jeść dosłownie nic. Z apetytem zawsze miała problemy.
Nikt nie zrozumie osoby, która przeszła jakąś traumę jak ta, co przeżyła to samo. Często ofiary wypadków łączą się ze sobą i odnajdują w sobie bratnie dusze. Czasem nawet budują na tym związki, próbując uporać się ze swoim bólem. Charlie nie spotkała jeszcze mężczyzny, który straciłby dziecko. Michael przejął się tym, ale nie było mu dane dłużej żyć i postarać się, aby przezwyciężyć swoją traumę. Bowiem to on spowodował wypadek, który doprowadził do największej straty w jej życiu.
Nie miałaby nic przeciwko takiemu żartu! W okresie małżeńskim bardzo mało żartowała, ba, była wciąż zdołowana przez niedobranie i po prostu nieszczęście, które czuła. Brakowało jej takich luźnych rozmów i śmiechów, i nawet jeśli nadrabiała je, wciąż nie do końca czuła się w pełni usatysfakcjonowana. Roześmiała się na jego żarcik, kiwając przy tym głową.
- Całe szczęście, bo będzie mi jeszcze potrzebna – mruknęła, odchylając się z westchnieniem. Zmęczyła się tym bezsensownym ratunkiem ceramiki. Chciała mieć wciąż wszystko w całości, ale porzuciła nadzieję na poskładanie tego w jedność. Unikat poszedł się pieprzyć wraz ze styknięciem się z ziemią w jednym, wielkim huku. – Nie znajdę, była unikatowa, jedyna, ale to nic. Najwyżej… kupię inną, gdy wyjdę z długów za tą – odparła z lekkim uśmiechem i napiła się herbaty. Wyjątkowo też sięgnęła po ciastko, bo choć nie przepadała za jedzeniem, misja ratunkowa wyssała z niej wszystkie siły.
Usiadła wygodniej, gdy zaczął opowiadać o pracy. Były to niezwykle ciekawe rzeczy, z którymi nigdy nie miała do czynienia. Robert był pierwszą osobą, która pisała książki i którą miała okazję poznać. Nigdy nie sądziła, że jest to prosta praca. Wszelkie zaćmienia, potrzeba odpoczynku od pisania, poprawki i użeranie się z redakcją były z pewnością uciążliwe. Praca jak każda inna, tylko ta może nieco przyjemniejsza niż w korporacji, gdzie trwa wyścig szczurów. Sama nie przepadała za ekstremalnymi sytuacjami, ale może kiedyś Robert namówi ją na jakiś skok w sam środek tornada i będzie miał inspirację na nową książkę, a ona – przebije swój strach.
- O rany, to naprawdę ciekawe! Świetne jest to, że zatrzymujesz swoje pomysły. I dobrze, że je zapisujesz, bo przecież mogą zawsze uciec. Chodzisz z jakimś notatnikiem? A nie, przecież są telefony już do tego – parsknęła. Sama wolała używać tradycyjnego dziennika, w którym zapisywała sobie wszystko. Z telefonowymi notatkami często się gubi i nie jest w stanie ich pilnować. Jednak kolorowe zakreślacze są życiowym ratunkiem. – Ja? Prowadzę galerię sztuki od niedawna. Jest odłamem francuskiej, która znajduje się w Paryżu, więc koszty są trochę podzielone – uśmiechnęła się lekko, odstawiając na stolik pusty kubek po herbacie. – Koniecznie musisz zobaczyć to miejsce! Jest nieziemskie, a w galerii mam samych lokalnych artystów, którzy chcą się w jakiś sposób wybić albo po prostu sprzedawać swoje dzieła anonimowo.
Uwielbiała swoją galerię, która była jej odskocznią od codzienności. Przez okres małżeństwa nie pracowała. Później miała takie zajęcie, z którego dumna nie była i wyrzuca je ze swojej pamięci, gdy tylko może. Teraz układa się coraz lepiej. Ma już swoje miejsce na ziemi, które przedstawiłaby każdemu.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”