WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No już, uspokój się. Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a ty dobijasz trzydziestki a reagujesz na wzmianki o modelkach i internecie, gorzej niż moja siedemdziesięcioletnia babcia — przewróciła oczami. Jasne, współczesny świat trochę przerażał, ale Jezus tu nic zdziałać nie mógł, a Marcy musiała się pogodzić z tym, że jej syn wychowywał się w takich, a nie innych czasach, które pewnie zmienią się jeszcze bardziej, zanim osiągnie on pełnoletność. Nie wiadomym było tylko, czy będą to zmiany na gorsze czy lepsze, ale Phin pewnie odnajdzie się w tym z łatwością.
Pewnie masz rację. Chociaż na tę chwilę zastanawiam się, czy pomyśli chociaż o cholernej pocztówce albo wysłaniu maila raz w miesiącu z informacjami, czy żyje i czy wszystko u niej dobrze — przewróciła oczami. Szczerze wątpiła w to, że siostra na to wpadnie i poinformuje kogokolwiek o tym, gdzie, z kim i na jak długo się zatrzymała. Sao wyjechała i na tym zakończył się pewien epizod w życiu Hughesów. Pozostało jedynie wzruszyć ramionami, przyzwyczaić się do nowej sytuacji i żyć dalej własnym życiem.
O rany…. Phin go widział? On widział Phina? Co mówił? Nie narobił ci problemów? — zaczęła dopytywać, gdy odebrała od Phina mlecza, dziękując mu krótkim buziakiem i ciepłym uśmiechem. Z własnego doświadczenia wiedziała, że pijany facet to nic dobrego. Ci, gdy pozwolili sobie na wlanie w siebie zbyt dużej ilości procentów, lubili się awanturować i zachowywać, jakby pozjadali wszystkie rozumu. Kiedy zaś dochodziło do tego niespodziewane spotkanie, mogło być jeszcze gorzej w skutek emocji.
Chwila… Chcesz w swoim życiu faceta, który cię zapłodnił i zapadł się pod ziemię i nie raczył się tobą zainteresować, ani odezwać, kiedy się spod ziemi wykopał? — zmarszczyła nos w zastanowieniu, nie wiedząc, czy dobrze zrozumiała, ale czegoś jej tu brakowało. Jakiegoś większego zobrazowania tej relacji, w skutek której Marcy została samotną matką, a ojciec jej synka po latach dobijał się do jej drzwi pod wpływem alkoholu, nieświadomy niczego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Westchnęła ciężko, musząc przyznać rację Leslie. Ukrywała swoje kompleksy, starając się jak najbardziej, aby nikt tego nie dojrzał. Nie chciała mieć w rodzinie kogoś, kto będzie prezentował się o niebo lepiej. Marcy była trochę egoistyczna, czego akurat nie zatajała nigdy, ale gdy chodziło o jej ciało, wielkie oczy i włosy, których nie potrafi doprowadzić do ładu – tu pojawiał się problem. Zbyła jednak słowa przyjaciółki, pozostawiając temat w zawieszeniu. Wystarczy jej zmartwień.
- Ja bym wysłała. Na pewno nie porzuca rodziny, nią będziecie do końca, więc napisze chociaż sms-a raz na miesiąc. Nie mam rodzeństwa, ale myślę, że moi przyjaciele są na równi z nim, więc jakbym ja zniknęła, odezwałabym się. Pewnie potrzebuje chwilki czasu dla siebie, by coś przemyśleć albo poukładać sobie, a wtedy zadzwoni – uśmiechnęła się pocieszająco, patrząc na Leslie. Nie znała aż tak Sao, właściwie nie miały żadnej relacji, były sobie zawsze neutralne, ale nie sądziła, by nie odezwała się do sióstr. Liczyła przynajmniej, że nie myli się w tej kwestii.
Pokręciła głową przecząco, na moment przymykając powieki. Skończyło się to potknięciem przez chwilę nieuwagi, więc od razu opanowała emocje (i równowagę).
- Nie widzieli się nawzajem i dalej o sobie nie wiedzą. Nie dałam mu do zrozumienia, że jest ze mną ktokolwiek w mieszkaniu. Nie mówił też nic konkretnego. Przyszedł tam do jakiejś laski, pomylił piętra – mruknęła już przybita. Nie sądziła, że jakaś zazdrość uderzy w nią po tym wszystkim. Myślała, że poukładała sobie w głowie nieobecność Milesa, bo przecież nawet nie kochała go. Może była zauroczona, ale i to jest trochę za duże słowo. Nie było między nimi uczucia właściwie. Chyba. A mimo to przeżywała jego powrót jak stonka wykopki. Jakim cudem tak się działo? Doskonałe pytanie. Mimo to, będzie musiała powiedzieć Milesowi o Phinie, a Phinowi o Milesie. O wiele prościej było przed pojawieniem się MacCarthy’ego. - Wiesz… Teraz to brzmi o wiele gorzej niż sobie myślałam – usta wygięła w grymasie, a brwi ściągnęła ku sobie, odwracając gdzieś wzrok zawstydzona – ale tak jest. Właściwie sama nie wiem, ale muszę przyznać, że seks z nim miałam n a j l e p s z y.
Całe szczęście, bo Phin przyszedł zaraz do nich, łapiąc Marcy za rękę. Najwidoczniej nie wybierał się już na samotne wojaże na wyprzedzeniu, więc Marcy milczała już na temat swojego byłego-ducha.
- Dasz mi batonika, mamo?
- Tak już daję – Marcy przystanęła, grzebiąc w plecaku aż nie wyjęła słodycza dla syna. Otworzyła mu, po czym podała go w malutkie rączki. Chłopiec wziął je w obie i ruszył znów nieco przodem, jednak nie oddalał się zbytnio. - Czyli… wstąpię do zakonu. Może pójdziesz ze mną, co?
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Leslie tego nie rozumiała. Nie potrafiła pojąć tego, czemu ludzie mieli kompleksy. Jej zdaniem, każdy był na swój sposób piękny i sztuką było zaakceptowanie siebie takim, jakim się było. Ona sama potrafiła się doszukać w sobie jakiś mankamentów, ale ostatecznie żyła z nimi w zgodzie. Świat byłby przecież nudny, gdyby wszyscy byli idealni, a swoje wady mniejsze i większe, należało traktować jako coś wyjątkowego, co dodawało niepowtarzalnego uroku.
Być może. Patrząc na to, że w tej rodzinie każdy żyje własnym życiem, mam wątpliwości, no ale… Zobaczymy. Dam jej trochę czasu, a jak się nie odezwie, będę próbować ją namierzyć — wzruszyła ramionami, bo nic innego jej nie pozostało. W życiu Sao trochę się wydarzyło i to, że poczuła potrzebę odcięcia się od tego, nie było niczym dziwnym. Leslie miała tylko nadzieję, że na tym się skończy i jej siostra nie odetnie się na dobre od rodziny, w której relacje już i tak mocno kulały.
I co zamierzasz teraz zrobić? Powiedzieć pierw Phinowi, czy temu kolesiowi? — zapytała, zerkając na przyjaciółkę kątem oka. Ona martwiła się tym, jak powiedzieć Deanowi, że użyła fałszywego imienia, a w domu miała faceta? To było nic w porównaniu z problemem, przed którym stała Marcy. W jej przypadku chodziło przecież o dziecko i to, że przeszłość powróciła jak bumerang i mogła jej wywrócić życie do góry nogami w ciągu jednej krótkiej chwili. — Może i najlepszy, ale co z tego? Łóżkiem problemu nie rozwiążesz — mruknęła. Seks był ważny, ale nie najważniejszy. To, że w łóżku im się układało, nie musiało znaczyć, że poza nim też znajdą wspólny język. Zwłaszcza teraz, gdy w grę wchodziło dziecko, jakiego istnienie Marcy ukrywała długimi latami.
Ja do zakonu? W życiu — zaprotestowała. To nie wchodziło w grę. Raz, że z kościołem nie żyła w zgodzie, a religia sama w sobie była jej całkowicie obojętna, dwa, za bardzo lubiła swoje życie, facetów i seks, żeby pozwolić sobie na celibat do końca życia — Ale mogę wpadać w odwiedziny. Będę ci przemycać jakieś ciasteczka — dodała, bo jakby Marcy w habit wskoczyła, to Leslie wcale by się od niej nie odwróciła i dopilnowałaby tego, żeby w tym zakonnym życiu miała jakieś przyjemności.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasem niestety tak jest, że nawet najbliższa ci osoba, krew z krwi twojej, potrzebuje odciąć się od wszystkich. Tu nie zależy już od więzów, a charakteru, bo nie każdy byłby zdolny do porzucenia rodziny. Dla Marcy byłoby to łatwe, nawet jeśli miałaby rodzeństwo i rodziców, bo mimo wychowywania się w sierocińcu, miała w sobie coś, co nie pozwalało zbytnio na przywiązywanie się do ludzi. Nie była zdolna do takiej ilości miłości. Dlatego też spłynęło po niej, gdy Miles zniknął te kilka lat temu. Jeśli zaś chodziło o Leslie, miała zawsze wsparcie Marcy, która przytuli ją i powie dobre słowo, gdy tylko tego będzie potrzebowała.
Westchnęła ciężko, odchylając głowę do tyłu na moment jakby ruch ten dał jej jakiekolwiek nowe pomysły w kwestii ojcostwa jej syna. Uniosła ręce, nie wiedząc co zrobić.
- Przydałoby się najpierw jemu, a później młodemu. Nie chcę robić mu nadziei, gdy tamten może sobie zwiać znowu, a dzieciak będzie jeszcze bardziej przybity – powiedziała w końcu po krótkiej ciszy, choć w głowie huczało jej od myśli i uporczywych pytań. Nie sądziła, że dojdzie kiedykolwiek do tak absurdalnej sytuacji. Liczyła chyba, że jednak nigdy nie spotka Milesa, a nawet jeśli to tak, że sam ją odnajdzie pod jakimś idiotycznym napływem chwili. Musiała to rozgryźć czym prędzej. Uśmiechnęła się lekko, rozbawiona trochę słowami Leslie, ale to nie znaczyło, że nie miała racji. Miała. I Marcy musi się z tym pogodzić, choć naprawdę nie chce! Jej najlepszy pan-seks był już przeszłością, z którą w ten sposób nie miała zamiaru obcować, by nie komplikować życia swojego i Phina jeszcze bardziej. – I nie zamierzam tak rozwiązywać tego problemu. Nie chcę mieć z nim już nic wspólnego oprócz młodego. Nie wchodzi się do tej samej rzeki dwa razy, prawda? – zerknęła na Leslie z nadzieją, że tym razem to ona przyzna jej rację.
Phin poprowadził je wzdłuż rzeczki, aż do mostku – ich stałego punktu całej trasy, którą znał na pamięć. Często wypuszczali się w te rejony, a dzieci jednak mają świetną pamięć fotograficzną. Przeskakiwał po deskach mostku, aż na drugą stronę, gdzie przystanął obok drzewa na chwilę w oczekiwaniu na mamę i ciocię.
Roześmiała się, słysząc słowa Leslie. Spodziewała się wsparcia w postaci ”Tak, pójdę z tobą do zakonu!”, więc przyjaciółka trochę ją zaskoczyła.
- Dziękuję ci bardzo! Może mój syn pójdzie na księdza, to będzie zawsze blisko mnie – odparła, gdy uspokoiła już śmiech, a trochę to trwało. – Swoją drogą, ciekawe jak to wygląda, gdy jest taki wybuch hormonów. Musi to być absolutna tragedia i walka o słodycze.
Phin patrzył na Marcy spod przymrużonych powiek, bo nie spodobał mu się pomysł bycia księdzem. Wierzył w Zajączka, Świętego Mikołaja, ale nie w instytucję kościoła, gdzie nie zapuszczali się wspólnie ani razu, nawet w celach turystycznych. Ach, ma chrzest, bo siostra Connie nalegała, gdy usłyszała historię swojej podopiecznej.
- Idź, nie patrz tak na mnie – parsknęła, układając dłoń na ramieniu syna. Spojrzała zaraz znów na Leslie. – Opowiadaj coś więcej, co u ciebie coś dobrego się wydarzyło. Daj nadzieję!
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ma to jakiś sens. Jeśli on się wypnie, młody nie musi się wcale dowiadywać o tym, że w pobliżu kręci się jego ojciec — zgodziła się z Marcy. Tak było... bezpieczniej? — Właściwie to, nie pytał cię nigdy o tatę? Dzieciaki podobno mają zwyczaj dopytywać, gdy widzą, że inne dzieci mają dwoje rodziców — zapytała, zastanawiając się, jak to wyglądało w przypadku Phina. Czy Marcy pocisnęła mu jakąś bajeczkę o tym, że tatuś nie żyje, czy może jednak omijała temat szerokim łukiem. W ostateczności może sam Phin nie wykazywał tym tematem najmniejszego zainteresowania?
Podobno nie — mruknęła. Słyszała o tej teorii i chyba właśnie ta teoria trzymała ją w garści i nie pozwalała na to, by poczyniła jakikolwiek krok ku tej samej rzece, w jakiej niegdyś tkwiła. Chętnie by do niej wróciła, ale... Za wiele rzeczy ją powstrzymywało. Travis miał narzeczoną, a jakby tego było mało, widział w Leslie tylko przyjaciółkę. A przynajmniej tak wydawało się samej zainteresowanej. Nie dociekała czy była w błędzie czy nie. Wolała się trzymać takiego przekonania, bo... Tak było lepiej. I teoretycznie prościej. Nie potrzebowała w tej chwili dodatkowych komplikacji w swoim życiu.
Na wsparcie tego rodzaju, Marcy nie mogła liczyć. Leslie zrobiłaby wiele, ale z pewnością nie dałaby się wcisnąć w habit, by resztę życia spędzić w zakonie. Bywała szalona, miała czasem dziwne pomysły, które za wszelką cenę próbowała wcielić w życie, ale miała też granice, jakich nie przekroczyłaby za nic w świecie. Jedną z nich był zakon i oddanie się służbie Bogu, w którego istnienie nawet nie wierzyła.
Ja wciąż twierdzę, że rośnie tu światowy fotograf. Ksiądz? Serio? Chcesz mu odebrać tylu przyjemności z życia? Pierwsze miłostki, rodzina, dzieci... Daj spokój — wywróciła oczami. Nie żeby interesowało ją to, jak przyjaciółka wychowa swoje dziecko i na co będzie Phinowi pozwalać, a na co nie, ale czasami odnosiła wrażenie, że brunetka przesadzała. Tak po prostu — Pewnie zależy od dziecka. U jednego tego wybuchu nie zauważysz i przejdzie to spokojnie, a drugie wywróci ci życie do góry nogami ucieczkami, buntem, nieplanowanymi ciążami, czy regularnymi wezwaniami na komisariat — stwierdziła. Co przypadek, to inaczej przechodził tę całą burzę hormonów. Marcy nie mogła przewidzieć, jak będzie to wyglądać u jej syna. Pozostało jej jedynie czekać, bo czas miał to zweryfikować za kilka lat.
Coś dobrego? Chyba sobie żartujesz — prychnęła. W ostatnim czasie nie spotykało jej nic dobrego. Codzienność kręciła się wokół kłamstw, tajemnic, sekretów rodzinnych, zdrad, kłótni... Choćby stanęła na głowie, nie odnalazłaby żadnej dobrej rzeczy, jaka przydarzyła się jej w ostatnim czasie. Chociaż może... — Poznałam jednego gościa. Całkiem sympatyczny, ale nasz kontakt ogranicza się chwilowo do wymiany wiadomości i powiem ci, że dobrze mi z tym — dodała. Poznanie Deana było jedynym plusem ostatnich tygodni. Zdecydowanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skinąwszy głową, rozłożyła ręce. Obawiała się właśnie faktu, że Miles ucieknie, gdy tylko dowie się o dziecku. Nie chciała od niego żadnych alimentów ani w ogóle pieniędzy, bo choć czasem jest jej ciężko, radzi sobie sama. Nauczono ją nie prosić się o nic, a dążyć do celu choćby się waliło i paliło. Teraz również zamierzała tak działać, aż do końca życia, byle wspierać swoje dziecko.
- Pytał, zwłaszcza ostatnio robi to częściej, gdy rozumie, że w przedszkolu świętują Dzień Ojca albo jakiś inny rodzinny dzień zabaw. I dzieci są z ojcami, a on tylko ze mną. Boję się, że siądzie mu to na psychikę, gdy już będzie w tej najgorszej fazie nastoletniej. A pamiętam co ja wyprawiałam! Co prawda to trochę inna sytuacja, bo on ma mnie, ja nie miałam żadnego z rodziców, ale… boję się o niego. I jest mi strasznie przykro, bo wiem, przez co przechodzi – mruknęła, wyraźnie przybita, szurając nogami jakby podnoszenie ich było zbyt wielkim wysiłkiem. Nie żałowała, że ma Phina; żałowała, że takie życie mu dała, z niepełną rodziną. Wstyd jej było, że nie dopilnowała podczas którejś z upojnych nocy, zabezpieczenia i teraz obydwoje męczą się przez brak tego konkretnego mężczyzny.
Kwestia z rzeką była dość sporna. Obie ciągnęło, by wejść do niej jeszcze raz, choć obawiały się konsekwencji albo i uczuć, które są nieodłączną częścią ludzką. Gdyby nie było tego, wszystkim byłoby prościej. Świat wyglądałby inaczej, prościej by się żyło. Nie byłoby żalu, miłości, strachu, a proste: tu i teraz. Może czasem warto spróbować eksperymentu i właśnie tak żyć przez dobę chociażby? Ciekawe doświadczenie. Ile szkód by narobiło?
Kiedyś myślała poważnie o pójście do zakonu. Była wtedy niewinną nastolatką, co nie widziała dla siebie żadnej przyszłości. Dużo dzieciaków z jej sierocińca planowało takie życie, w habicie albo pod przysięgą dla księży. Nic dziwnego, skoro dom dziecka prowadziły siostry zakonne, a wieczorna modlitwa była najprzyjemniejszą częścią dnia. Teraz Marcy nie chciała przyodziać habitu i modlić się do Boga, w którego nie do końca wierzy, wciąż ma wątpliwości – bo gdyby był tam, kochał ją, to by dał jej lepsze życie. I rodziców. Nie dziwiła się więc, dlaczego Leslie zarzekała się tak bardzo.
- Księża też nie zawsze są święci! Wiesz ile papieży miało swoje kochanki i dzieci? – roześmiała się bardziej na reakcję Leslie niż na wspomnienie papieży. Przyjaciółka miała jednak rację i Marcy nie zamierzała odbierać synowi prawdziwej wolności. Będzie decydował sam. Dla niej może nawet zostać drag queen i nagrywać największe hity discopolowe. – Boję się tego okresu, bo już się buntuje, ale może jakoś znajdziemy wspólny język. Chociaż też nie chcę być dla niego bardziej kumpelą niż matką, bo to podobno też niedobrze. Czytałam o tym kilka książek, gdy byłam w ciąży.
Dużo lektur przewertowała w oczekiwaniu na dziecko, modląc się jeszcze, by nie narodził się mały diabeł wcielony. Phin był bezproblemowy, dopiero teraz ma jakieś dziwne zachowania, które mogą podchodzić pod bunt czterolatka. Oby minął jak najszybciej, bo sama nie podoła.
- O! Wymiana wiadomości brzmi ekscytująco! Jak wygląda? Wysyłał ci jakieś fotki? Nie takie sprośne, normalne – parsknęła, ale zainteresowała ją bardzo. Uśmiechnęła się zaraz promiennie, oczekując więcej opowieści. Może to był właśnie czas Leslie, gdy wszystko miało się powoli układać do lepszych momentów, a odrzucać te gorsze. Liczyła, że w końcu będzie w pełni szczęśliwa, a pojawiła się osoba, która mogła temu dopomóc.
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

A nie myślałaś o tym, żeby iść tam z nim? Fakt, ojcem nie jesteś, ale może byłoby mu raźniej? No i mógłby się pochwalić tym, że nie musi mieć ojca, kiedy ma super mamę — zaproponowała. Zapewne wyglądałoby to dziwnie, gdyby wszystkie dzieci pojawiły się w szkole z ojcami, a Phin z mamą, ale przynajmniej młodemu byłoby raźniej, a ona miałaby poczucie, że zrobiła coś, by jej synek nie wrócił ze szkoły markotny. Zdaniem Leslie takie wyjście było lepsze niż żadne. — Chyba, że masz jakiegoś kumpla, którego Phin uwielbia i który byłby w stanie się poświęcić i w roli dobrego wujka wpadać na takie spotkania? — dodała, bo to też była jakaś opcja i zarazem luźna propozycja, której przyjaciółka w ogóle nie musiała brać pod uwagę. Decyzja przecież należała do niej, bo chodziło o nią i jej syna i znajomych. Hughes mogła co najwyżej rzucać pomysłami. Lepszymi i gorszymi.
Konsekwencje podejmowanych decyzji były najgorsze. Nie tyle to, że istniały, ale świadomość tego, że nie można było przewidzieć, jakie one będą. Mogły być pozytywne. Wówczas pozostałoby się jedynie śmiać z własnego przewrażliwienia i cieszyć tym, że wszystko ułożyło się dobrze. Mogły być też negatywne. Wtedy pozostałby tylko żal, łzy i sumienie, które nie dawałoby spokoju, kiedy wyklinałyby podjęcie takiej decyzji, która przyniosłaby więcej złego niż dobrego.
Błagam, nie mów mi nawet o tym, bo ciśnienie mi się dźwiga na tę hipokryzję — jęknęła. Ilekroć słyszała o takich sytuacjach, a potem o tym, że ktoś dostawał po uszach za seks przedmałżeński, to krew ją zalewała. Zdecydowanie zamierzała się do końca życia trzymać z dala od tej konkretnej instytucji. Jeśli ktoś chciał w tym uczestniczyć, nie negowała. Nie zamierzała jednak brać w tym wszystkim udziału.
Czytasz poradniki o nastolatkach? Daj spokój, połowa z tych poradników to przemyślenia kogoś, kto nie może powiedzieć, że jest tak w przypadku każdego dzieciaka. Jak sobie wychowasz, tak będziesz miała. Bądź matką, bądź kumpelą i dbaj o to, żeby wyrósł na mądrego chłopaka, a nie słuchaj pseudo specjalistów, którzy może piszą co powinni zrobić, a w rzeczywistości nawet tego nie sprawdzili i jedynie zaszkodzą tymi radami — tak, poradnikom też nie ufała. Nie przemawiało do niej to, że obcy ludzie rzucali radami, jak z rękawa a nawet nie mieli wglądu w daną sytuację. A faktem było to, że każdy człowiek był inny, tak samo jak różne były sytuacje. Poradniki zaś, zdawały się trzymać wszystkich w jednym worku, byleby się hajs zgadzał.
Brunet, dość wysoki, całkiem sympatyczny. Ma ładny uśmiech. Nie wysyłał fotek. Chyba jesteśmy na to za starzy — roześmiała się. Nie wpadło jej do głowy, by wymieniać się z Deanem zdjęciami, bo i niby po co? Widzieli się raz, może mieli się zobaczyć drugi raz. Więcej frajdy dawało na tę chwilę wymienianie wiadomości, które nie tylko poprawiały jej humor, ale sprawiały, że chciała go poznać jeszcze lepiej.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bała się innych dzieci, które potrafią gadać niestworzone rzeczy. To one robią największą krzywdę rówieśnikom, naśmiewając się z każdej możliwej sytuacji. Tu taką miał być Dzień Ojca bez samego zainteresowanego. Z pewnością nie zostawi swojego syna, bo ten (teoretycznie) nie ma ojca.
- Tak myślałam i wiesz co, mam świetnego przyjaciela i… sądzisz, że mógłby iść z nami? Phin go lubi, znają się już dosyć długo – zapytała w zamyśleniu. Nie wiedziała czy jest do dobry pomysł. Nie zamierzała udawać nic, ale wsparcie przyjaciela rodziny byłaby podnosząca dla duchu nie tylko dla Phina. Mason wydawał się być idealnym kandydatem do zabaw z Phinem, bo miały być one typowe dla ojców i dzieci, nie dla matek. – To chyba nie jest głupi pomysł. Mason lubi Phina, Phin Masona, a mi nie będzie aż tak serce krwawiło. Nie znoszę tych dni, są absurdalne. Nie biorą pod uwagę rozbitych rodzin. Przy Dniu Matki pojawia się ten sam problem.
Decyzje, decyzje. Rządzą światem i życiem. Wystarczy jedna niewłaściwa i wszystko się wali i pali, niszcząc dobre rzeczy wokół. Nawet jeśli konsekwencja podjętej decyzji będzie pozytywna, zawsze jest coś, co nie gra.
Znów zaśmiała się na jej słowa, pozostawiając temat habitu i całej instytucji już w przemilczeniu. Sama uważała, że najpierw, przed (niepotrzebnym) małżeństwem trzeba ze sobą zamieszkać i wypróbować wszystkiego. Ludzie dobierają się również pod względem seksu, a gdy ten jest nieudany, życie również staje się niemiłe i męczące. Trzeba próbować, by być szczęśliwym. Sama była tego wszystkiego doskonałym przykładem. Wyszła spod skrzydeł sióstr zakonnych, a miała nieślubne dziecko, bo chwila uniesienia zaślepiła ich umysły o zabezpieczeniu. Nie mogła więc prawić żadnych kazań na ten temat, ani zmuszać syna do zostania księdzem.
- Czytam! Nie mam od kogo się uczyć, mam mało znajomych dzieciatych. I nie wyniosłam tego z domu, więc jakoś muszę sobie radzić – mruknęła, ściągając brwi. Domu właściwie też nie miała i to bolało ją najbardziej. Teraz, gdy była już w pełni świadoma życia, zazdrościła przyjaciołom, że mają dobre kontakty z rodzicami i kąt, gdzie mogą zawsze wrócić. Poradniki pisali raczej psycholodzy dziecięcy. Lepsze to niż kanały na you tube pseudomatek, co rzucają się tylko na sławę. Przyjęła jednak rady przyjaciółki, bo wierzyła jej jak najbardziej. Miała sporo rodzeństwa, rodziców, więc co tu potrzeba więcej?
- O! Super, naprawdę cieszę się, że sprawia, że się uśmiechasz – objęła jednym ramieniem przyjaciółkę i aż sama rozpromieniła się, uśmiechając szeroko. - Jak się właściwie poznaliście, co? Znam go? Chociaż żadnego Deana nie znam raczej. Coś o nim wiesz w ogóle? Coś poza imieniem? – wbiła wzrok w Leslie, mrużąc nieco oczy. Była ciekawa takich szczegółów; zresztą martwiła się o nią, bo jednak rozmawia z obcym mężczyzną. W tej kwestii zawsze trzeba uważać.
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No jasne, jeśli nie będzie miał nic przeciwko, to czemu nie? Wam będzie raźniej, a on będzie miał na koncie dobry uczynek, który was trochę uszczęśliwi — stwierdziła z uśmiechem, nie wiedząc nad czym Marcy się zastanawiała. Skoro był ktoś taki, komu ufała i kogo Phin uwielbiał, powinna była działać dla dobra syna. Phin na pewno byłby szczęśliwy, wiedząc, że w chwili, w której inne dzieci będą ze swoimi ojcami, on też zyska męskie wsparcie i nie będzie wytykany palcami czy obrzucany współczującymi spojrzeniami.
No tak... — westchnęła. Nie pomyślała o tym, że Marcy była siłą rzeczy sama z tym wszystkim. Nikogo, kto rzuciłby dobrą radą. Nikogo, kogo mogłaby zapytać o słuszność podejmowanych decyzji i to, jak radzić sobie z wychowaniem małego człowieka, by ten w dorosłym życiu wyrósł na kogoś kierującego się największymi wartościami i był odpowiedzialnym człowiekiem.
Przypadkiem na mieście. Wyszłam wieczorem na spacer, zasiedziałam się na moście, on trochę źle to odebrał i postanowił mnie odciągnąć od barierek. Lekkie nieporozumienie — zaśmiała się, choć tamtego dnia nie było jej do śmiechu. Nie sądziła, że z boku mogła sprawiać wrażenie kogoś, kto miał życia serdecznie dość i decydował się na kroki ostateczne, od których nie byłoby odwrotu. Z biegiem czasu, całe to zamieszanie zaczynało ją bawić. Może dlatego, że zyskała nowego, całkiem sympatycznego znajomego. — Nie za wiele. Właściwie to... My po prostu rozmawiamy, ale nie zadajemy pytań. Kiedy mamy ochotę, to do siebie piszemy i tyle. Bardziej na zasadzie, jak nam minął dzień, jakie mamy plany na kolejny, albo o totalnych bzdurach — dodała. Nie wiedziała o Deanie nic. Niby traktowała go jak znajomego, a jednocześnie mogła przyznać, że w ogóle go nie znała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się promiennie, bo takie zapewnienia ze strony przyjaciółki pchały ją do czynów. Wahała się, bo nie wiedziała czy to aby na pewno dobry pomysł. Ale teraz nie miała już wątpliwości. Przed nią pozostawało jedynie zadanie poproszenia mężczyzny, by wystąpił tego jednego dnia w przedszkolu jak zastępczy ojciec Phina. Albo ojciec-przyjaciel, bo przecież nie będzie kazała mu odgrywać rolę taty. Phinneas w końcu zrozumie, dlaczego są tylko we dwójkę. A serce Marcy w końcu przestanie krwawić z tego powodu. Dziecko byłoby naprawdę szczęśliwe, bawiąc się na przedszkolnej imprezie z mężczyzną, z przyjacielem rodziny, a nie tylko z matką, którą ma na co dzień i nie wie co czuje. Wie doskonale, ale i o tym niespecjalnie mówi synowi, który jest jeszcze mały. Niech nie traci dzieciństwa. Pozostaje mieć nadzieję, że wyrośnie na zdrowego chłopaka, który nie będzie miał problemów z psychiką i jakichś kompleksów związanych z brakiem ojca. Marcy udało się tego uniknąć. Czasem jest jej tylko żal. Tuła się po domach przyjaciół, z którymi spędza uroczystości czy święta, ale ile można się tak narzucać? Może to już czas, by pomyśleć też i o Phinie, nie tylko o sobie? Tylko związek z przymusu też nie jest dobry. Narobiłby więcej szkód.
- O matko! Serio? – uniosła brwi zaskoczona i choć była rozbawiona historią, zmartwiła się nieco. Skoro źle odebrał jej ruchy, miała może na myśli coś niebezpiecznego, co by chciała wtedy zrobić? Pokręciła głową z westchnieniem, bo ta absurdalna historia miała coś na rzeczy. Sprawiała, że Leslie czuła się… szczęśliwa? Lepiej, to jest pewne. Marcy widziała to w jej spojrzeniu i chciała, aby tak zostało. – Słuchaj, no, to jest bardzo miłe przecież. I masz z kim porozmawiać w razie czego, tak o dupie Maryni, ale masz. No i musi być sympatyczny, co? Chciałabym go poznać kiedyś, skoro to taki bohater! Ale nie wierzę, co ty robiłaś przy tych barierkach, że wzbudziłaś w nim litość? – spojrzała na przyjaciółkę zaciekawiona, zaraz jednak przenosząc spojrzenie na syna. Szedł z patykiem, podpierając się na nim czasem jak stary mędrzec rodem Władcy Pierścienia. Śpiewał coś pod nosem i rozglądał się, szukając na drzewach oznaczenia trasy, których już zdążył się nauczyć.
- Wstąpimy do McDonald's jak będziemy wracać? - zapytał, odwracając się na Marcy z anielską miną. Marcy westchnęła ciężko.
- Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Tak, wstąpimy jeśli gardzisz moimi żeberkami.
Chłopiec zrobił soczyste fuuuuj, idąc znów dalej i pogrążając się we własnym dziecięcym świecie.
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, serio — zaśmiała się. Wtedy jednak nie było jej do śmiechu. Miała podły nastrój, chciała się odciąć od sytuacji w domu i odpocząć psychicznie. Nie sądziła, że to narobi takiego zamieszania, ale koniec końców cieszyła się, że wszystko potoczyło się tak, a nie inaczej.
Też bym chciała wiedzieć. Może trochę za bardzo się wychyliłam i to nieświadomie. Wiesz, jaka jestem. Coś mnie zainteresuje i robię wszystko, żeby to zobaczyć. Pewnie nie zdawałam sobie z tego sprawy — roześmiała się. Innego wytłumaczenia nie widziała. No chyba, że most ten był znany z serii samobójstw, o czym być może nie słyszała i to pozwoliło mu sądzić, że naprawdę zamierzała ze sobą skończyć. Było minęło. Nie chciała dociekać po czasie. Od tamtego dnia minęło kilka tygodni i chyba zdążyła pokazać Deanowi, że nie było z nią tak źle. — Ale jasne, jeśli uda nam się przenieść tą znajomość na inny tor i oderwiemy się od smsów, to nie widzę problemu. Powinnaś go poznać, bo jest naprawdę sympatyczny — uśmiechnęła się i pokiwała głową, dla podkreślenia swoich słów i aprobaty, jaką miała względem tego pomysłu. Nie widziała przeciwskazań. Pytanie brzmiało, czy Dean miałby coś przeciwko takiej formie spotkania. I czy w ogóle chciałby się spotkać. Musiała przyznać, że co jak co, ale ten telefoniczny kontakt, był naprawdę ciekawym powiewem świeżości w kontaktach z ludźmi.
Auć, co jest nie tak z twoimi żeberkami? — zapytała, starając się zachować powagę, jak gdyby to, że synek Marcy nie chciał jeść żeberek, było naprawdę dramatyczną kwestią, z której nie należało się śmiać. Niestety... Reakcja Phina była nadzwyczaj zabawna, a z ust Leslie wydobył się śmiech. Potrzebowała kilkunastu sekund, żeby stłumić to ogarniające ją rozbawienie i poklepała przyjaciółkę po ramieniu. — Nie martw się. Chyba wszyscy muszą przejść przez ten etap, że słodycze, mcdonald i chleb z nutellą są lepszą opcją niż porządny obiad — dodała. No takie było życie. Niech rzuci kamieniem ten, kto w dzieciństwie nie kręcił nosem na warzywa, mięso i inne dziwne wymysły rodziców.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Wiem! - Pokręciła głową z niedowierzaniem, zatrzymując się na chwilę. Wyjęła z plecaka butelkę z wodą, z której napiła się kilka łyków. Phin od razu przybiegł do nich, by zaraz przechwycić butelkę. – Ale wiesz co? To naprawdę miłe z jego strony i świadczy o tym, że jeszcze istnieją dobrzy ludzie. I mężczyźni. Przystojny chociaż?
Najważniejsza rzecz: czy przystojny! Akurat Marcy patrzyła na wygląd i nie wstydziła się tej cechy, bo jak można być z kimś, kto nie wygląda albo odrzuca coś od tego kogoś? Liczy się wszystko, wygląd również. Może i Leslie nie planowała nic więcej z tamtym mężczyzną, Deanem, ale kto wie, co wyniknie z tego wszystkiego? Musi być przygotowana na wszystko.
- Bardzo chętnie go poznam. I wybadam teren czy nie jest jakimś psychopatą! – powiedziała poważnie, mrużąc przy tym oczy, jakby ten gest miał zapewnić, że ona wcale nie żartuje. Historia ta była naprawdę zabawna i całkiem przyjemnie brzmiałaby jako jedna z serii „jak tatuś poznał mamusię”. U Marcy już takiej nie będzie, bo nie będzie potrafiła wytłumaczyć jej Phinowi, który nie miał tatusia, a ojca, w tym jest wielka różnica. Mimo to, zaczęła trzymać kciuki za przyjaciółkę, bo byłaby to miła odmiana i szansa na ucieczkę do lepszego życia.
Uniosła brwi, a jej mina mówiła „serio?”. Wszystko było lepsze niż McDonald’s, więc naprawdę wolałaby nakarmić syna domowym jedzeniem i swoim ulubionym daniem. Żeberka w pikantnym ketchupie to było coś! Ślinka jej ciekła na samą myśl, ale niestety będzie musiała to przełożyć dla śmieciowego jedzenia (które swoją drogą też będzie jadła).
Phin śmiał się razem z Leslie, choć nie do końca rozumiał, o co chodzi. Zauważył jednak, że ciocia była po jego stronie, więc podłapał to natychmiast.
- Ciocia Leslie ma rację! Musisz to zaakceptować, mamo. To co, jedziemy?
Nie pozostawało nic innego jak zgodzić się z własnym dzieckiem.
- Tak, możemy się zbierać, bo… nie wierzę, że to powiem, ale jestem też głodna. Oooo, kupimy sobie lody z polewą karmelową! – westchnęła już rozmarzona. Nie potrafiła walczyć ze swoim dzieckiem, zwłaszcza jak była zmęczona, a to był ten moment po długiej wędrówce.
Wszyscy więc skierowali się na ścieżkę powrotną do samochodów, a stamtąd wspólnie pojechali do McDonald’s na shake’i, lody, hamburgery i inne rzeczy rozpusty, której nie zrzucą z ciała przez kolejny miesiąc.

/zt2
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

sometimes all you can do is lie in bed and hope to fall asleep before you fall apart
Awatar użytkownika
30
162

przelewam siebie na płótno

prowadzę antykwariat

elm hall

Post

Trzeba przyznać, że ostatni miesiąc w przypadku Maggie miał się kiepsko, Pomysł o wycieczce, choć wyjątkowo spontaniczny (takimi prawami rządzą się lasty) był czymś czego potrzebowała równie mocno, jak oddechu. W jej przypadku glownie składała się na to chęć zerwania z siebie niewidzialnych więzów, które pętały jjej nadgarstki. Potrzebowała chociaż na chwilę poczuć ten specyficzny rodzaj wolności, jaki czuje każdy człowiek, wyjeżdżając ze świadomością, że na tych kilka dni może porzucić wszystkie zmartwienia, a ciemne chmury wiszące nad głową, zostaną w tym samym miejscu, z daleka od drogi wylotowej i samochodu jakiejś pary z insta.
- Ej, wiesz, niesamowicie się cieszę, ze udało nam się wyjechać! - starała się być cicho, ale niespecjalnie jej to wychodziło, a jej przytłumiony głos zamienił się w pisk, na końcu zdania, który próbowała połknąć, ale bez powodzenia. Uśmiechnęła się przepraszająco w stronę przednich siedzeń, ale właściciele samochodu bnyli zbyt zajęci własną rozmową żeby zwrócić na nią uwagę.
- Mam ci tyle do opowiedzenia... Ale najpierw ulokujemy się w jakimś barze i w razie gdybyśmy przepierdoliły cały hajs jednego wieczoru, to na pewno znajdzie się ktoś kto będzie chciał nas uszczęśliwiać darmowym alko - chociaż i bez tego by sobie poradziły. Maggie oglądała dużo filmów o zdesperowanych alkoholikach, którzy znajdowali tysiące wymówek jak na przykład urodziny, których wcale nie mieli żeby sobie poradzić. Zawsze mogły udawać wieczór panieński, ale i napad na bank nie był głupim pomysłem.
There used to be a time you took all my light
Like nothing was left to find ☾ ☾ ☾

autor

lena

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius był skołowany nagłym spotkaniem Melusine, jednak pomimo początkowego skrępowania, na nowo odnalazł się w jej spojrzeniu. Intensywniejący uśmiech, barwa głosu kobiety, palce, które odrobinę zbyt nerwowo zacisnęła na jego dłoni, dzwięk odblokowanego, samochodowego zamka i błysk jaskrawych świateł, w jakich obliczu na moment przystanęli sprawił, że Sirius ponownie odkrył pierwszą literę jej imienia we własnym sercu.
Pomimo warstwy kurzu i przykrych wspomnień, obłoczki tęsknoty i rozczarowania, była tam cały czas. I chociaż nie mógł sprecyzować czy dalej kochał Melusine, czy jej osoba tylko wywoływała u niego trawiący sentyment, to trwająca właśnie chwila należała do wyjątkowych. Wkrótce okazało się, że równie wyjątkowo prezentował się burgerowy sos, który ubrudził usta kobiety. Sirius nie powstrzymał śmiechu i wyciągnąwszy rękę, śmiało wytarł dolną wargę Melusine. Była miękka.
Tej nocy po raz pierwszy kierował pod wpływem alkoholu. Na szczęście dwie porcje whisky nieznacząco wpłynęły na jego orientację, dlatego do Mount Rainier dotarł bez żadnego problemu. Zwolnił dopiero na żwirowanej drodze wewnątrz parku narodowego, bo nie ufał zakrętom i gęsto rosnącym drzewom. Wokoło panoszyła się ciemność.
Kiedy dotarli na miejsce, widok zamarzniętego jeziora, ośnieżonych pagórków, gór i zarośli wynagradzał prawie godzinną podróż. W międzyczasie poruszali wiele tematów, chociaż ilekroć Melusine zaczynała mówić o nowej rodzinie, Sirius nerwowo zaciskał palce na kierownicy. Nie krytykował kobiety za dokonanie wyboru - jego zdaniem błędnego - lecz potakiwał głową, co jakiś czas nazywając ojca Melusine palantem, macochę kretynką, etykietę idiotyzmem, a Hiszpanie koszmarem (głównie ze względu na temperaturę - oczywiście).
Wrzucił papier po hamburgerze do siatki, po czym rozsiadł się na masce mercedesa. Błądząc wzrokiem po krajobrazie, upił solidny łyk whisky z butelki. Dzisiaj nie zamierzał już kierować, czego Melusine powinna być już świadoma.
I tak nie pasuje ci korona księżniczki — skomentował znienacka, biorąc pod uwagę wszystko, czego wcześniej się dowiedział. — Rzuć to, Melusine — sugestywnie trącił ramieniem bok Pennifold. Następnie zaśmiał się i podetknął jej butelkę pod usta. — W Seattle nikt nie będzie cię oceniać i wymagać, abyś na poczet cudzej wizji zatraciła samą siebie. To bezsensu. Udusisz się — nawiązał kontakt wzrokowy, którzy przetrzymał stanowczo dłużej niż wypadało.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla Melusine spotkanie Siriusa również było dużym zaskoczeniem, jednak większe stanowiła dla mniej zgoda na udzieloną propozycję. Jeszcze kilka sekund wcześniej mężczyzna był ostatnią osobą, którą chciała spotkać, a teraz kurczowo zaciskała szczupłe palce na jego dłoni, z obawą, że mógłby okazać się tylko jej wyobrażeniem, choć nie przyznałaby się do niej sama przed sobą.
Serce w piersi brunetki na powrót zaczęło bić w rytmie wypowiadanych przez mężczyznę słów czy okazywanych gestów, pod dotykiem których na chwilę zamierało, aby następnie uderzyć ze zdwojoną siłą. W momencie, gdy pozbył się z jej ust sosu, miała wrażenie, jakby całkowicie straciła nad nim władzę, która znajdowała się w dłoniach Bosworth'a. Cień przeszłości, którym były reakcje organizmu Pennifold wzbudził w niej pewne obawy, jednak odrzuciła je na bok, ciesząc się towarzystwem Siriusa. W tym właśnie momencie zdała sobie sprawę, jak bardzo jej go brakowało, uświadomiła sobie, że nie był on tylko jej chłopakiem, a później mężem, lecz także przyjacielem - wówczas najbliższym jakiego miała. Umysł nawiedziły wspomnienia przeżytych chwil, nie tylko te, w których kierowani impulsem oddawali się pasji i namiętności. Między nimi istniała nić porozumienia, chociaż w pewnym momencie wspólnej historii została przyćmiona przez fizyczność oraz codzienność.
W normalnych okolicznościach nie zgodziłaby się, aby brunet wsiadł za kierownicę samochodu po alkoholu, jednak obecnie skupiając się na własnych potrzebach, zignorowała głos zdrowego rozsądku. Drogi nie przebyli w ciszy, niewielkie pomieszczenie poza grającą w tle muzyką, wypełniała rozmowa; przyjemnie lekka i ożywiająca, w której nie było miejsca na ciszę. Może dlatego, że tak dobrze im się rozmawiało, a może z powodu ilości wydarzeń, jakie miały miejsce w ich życiu. Ciężko było jednoznacznie określić, choć postronny obserwator oba wyjaśnienia uznałby za właściwe.
Usiadła po turecku, czując pod pupą ciepło wydobywające się z silnika samochód. Poprawiła się nieznacznie, wyciągając dłoń ku Siriusowi, aby oddał jej butelkę, z której niespiesznie upiła niewielki łyk. Skrzywiła się, oddając mu szkło. Noc była piękna; gwiazdy oświetlały zamarzniętą taflę, sprawiając, że wokół, mimo panujących ciemności, było przyjemnie jasno, natomiast ujemna temperatura nie dawała się tak we znaki, chociaż zaróżowiła policzki pary.
- A sądziłam, że wszystkie dziewczyny to księżniczki - odparła w żartach, pozwalając sobie na głośniejszy śmiech, choć tak naprawdę nigdy nie wychodziła z podobnego założenia, o czym Bosworth doskonale wiedział. Bliżej takiego myślenia była Willow, marząca o księciu z bajki, a ona? O kim marzyła?
-Hm…. - zapytała w zamyśleniu, zdając sobie sprawę, że zbyt daleko odpłynęła myślami, spoglądając gdzieś w przestrzeń przed sobą. Kogo pragnęła? Ponownie wróciła spojrzeniem jasnych tęczówek do brązowych oczu, po raz kolejny biorąc w dłoń butelkę. Zacisnęła na jej szyjce palce, słysząc słysząc kolejne wypowiadane przez mężczyznę słowa.
- Mam wrażenie, że duszę się od dawna - przyznała, zdobywając się na szczerość, jakiej brakowało jej kilka miesięcy temu - Nie potrafię zaczerpnąć oddechu, by nie czuć bólu. Ściska mnie od środka, wywołuje mdłości, nie pozwala żyć. - dodała, utrzymując kontakt wzrokowy, który Sirius nawiązał. Mimochodem pochwaliła się w jego kierunku, minimalizując dzielący ich twarze dystans, co było niebezpieczne. Przygryzła dolną wargę, nabierając powietrza w płuca.
Nie bolało.
Wówczas wyłamała się jako pierwsza, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok, bo kiedy tak na nią patrzył, miała wrażenie, że sięga wprost do jej duszy. Ta obecnie była zbyt ciemna, mogła go pochłonąć - nie chciała tego. Wzięła kolejny łyk alkoholu, zanim zeskoczyła z maski.
- Chodź - zawołała z szerokim uśmiechem na twarzy i entuzjazmem w barwie głosu, który pozbył się napięcia wcześniej wypowiedzianymi słowami. - Mamy prywatne lodowisko - zauważyła, kierując się w stronę zamarzniętego stawu. Nie czekała na Siriusa, który odrobinę się ociągał. Zupełnie nieświadoma tego, jak wpłynęło na niego przyznanie się przez nią do własnych słabości. Wcześniej nigdy nie mówiła o nich tak otwarcie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Rainier National Park”