WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

winiarnia i sklep

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-11-27, 20:21 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkim + outfit

Od czasu wypadku Megan wybierała sukienki, które mają raczej dłuższy rękaw. Nie przejmowała się sporymi, blednącymi już siniakami, ale jej ramię usiane było widocznymi, dość głębokimi bliznami, które chciała zakryć, bo nie mogła na nie patrzeć. Szczerze mówiąc nie działo się u niej ostatnio dobrze. Najpierw wypadek, po którym okazało się, że obie jej nerki są do niczego i właściwie bez przeszczepu długo nie pociągnie, a ostatnio jeszcze zdrada Alexa. Meg była przekonana, że wisi nad nią jakieś fatum, szczególnie w tym momencie, dlatego potrzebowała wyjść z domu, napić się wina i chociaż przez moment poudawać, że jej życie wcale nie przypomina jakiegoś powalonego, łzawego dramatu. Tak więc umówiła się z Darby, bo bardzo potrzebowała czegokolwiek, co będzie w miarę optymistycznymi wieściami. Dotarła na miejsce pierwsza, ale nie czekała długo, bo pewnie zaraz po tym, jak się usadowiła, zauważyła blondynkę. Uśmiechnęła się szeroko i natychmiast ją przytuliła, ale dość delikatnie, bo połamane żebra nadal ją bolały.
– Hej, mam wrażenie, że nie widziałyśmy się wieki – stwierdziła, całując policzek kobiety i siadając na swoim miejscu. – Cholernie potrzebuję dzisiaj wina – uśmiechnęła się nieznacznie, bo przecież nie wypali nagle „a tak w ogóle to chyba umieram”. Nie chciała dzisiaj o tym myśleć. – Wszystko w porządku? Opowiadaj co u ciebie – uśmiech szatynki nieco się poszerzył, a przy okazji pewnie dziewczyny zamówiły jakieś wino, kiedy kelnerka do nich podeszła i zapytała, czego sobie życzą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/98xpIzO.png">

Często słyszy się, jak ktoś mówi, że nie zawraca sobie głowy pierdołami – w przypadku Darby było wprost przeciwnie; ona myślała tylko i wyłącznie o pierdołach, poważniejsze kwestie zostawiając do rozważenia jutrzejszej wersji siebie. Przykład a) nie miała pracy i niekoniecznie wychodziło jej płacenie czynszu w odpowiednim terminie. Fakt faktem, głupi trafił na głupszego, bo Chandler nie zauważał takich szczegółów i do dzisiaj nie zorientował się, ile pieniędzy mu zalega. Przykład b) kompletnie nic, od przyjazdu, nie zmieniło się w jej życiu. Miała tyle planów, marzeń, tylu rzeczy chciała się nauczć, a … stała w miejscu. I nawet nie przejmowała się tym, że wypadałoby wreszcie się za coś zabrać. Zamiast tego zastanawiała się nad sensem życia oraz powodami swojej samotności. Odliczała ile dni zostało do końca roku i rozważała, gdzie spędzi sylwestra. Myślała o tym, że nie może doczekać się swoich urodzin i prezentów na gwiazdkę oraz zastanawiała się, czy konkursy piękności nie zostaną zabronione (co byłoby przecież wielką stratą dla społeczeństwa!). Gdzieś z tyłu głowy chodził jej również pomysł, by spotkać się wreszcie z Meg – jedną z niewielu mieszkających w Seattle osób, które były dla niej bliskie. I w końcu się udało; po kilku smsach, w których odkładały spotkanie na później. Darby przytuliła przyjaciółkę na przywitanie. – Hej, wszystko w porządku? – zapytała od razu, widząc, że coś ewidentnie nie gra. Ostatnio nie miały czasu porozmawiać na spokojnie i dopiero teraz nadeszła pora, żeby nadrobić zaległości. – Dalej żyję – odparła, jakby był to największy powód do dumy. W jej przypadku? Owszem. - Wino jest zdecydowanie świetnym pomysłem - zawsze było; akurat to zostawało bez jakiegokolwiek zwątpienia.
Ostatnio zmieniony 2021-02-28, 14:45 przez darby walmsley, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Herondale niestety nie miała możliwości zostawiać czegokolwiek dla przyszłej wersji siebie. Odkąd skonczyła piętnaście lat, a jej rodzice zmarli w wypadku, musiały razem z siostrą radzić sobie same, a kiedy zaszła w ciążę to już w ogóle jedyne o co się martwiła to przyszłość. Jakoś sobie poradziła, jakoś wyszła na prostą i nawet przez krótką chwilę była w szczęśliwym związku. Potem wszystko zaczęło się psuć, a Meg nie do końca wiedziała, jak temu zapobiec – bo wszystko działo się jakby nie tylko poza jej wolą, ale także poza jej mocą – nie miała wpływu na wypadek, ani na to, że jej facet okazał się być uwikłany w jakieś brudne interesy czy na to, że zastała go w łazience z inną kobietą. Pozostawało więc czekać na jakiegoś dawcę, mieć nadzieję, że przeszczep się przyjmie i że nie będzie musiała planować własnego pogrzebu, chociaż zdecydowanie nie chciała dzisiaj o tym rozmawiać. Potrzebowała rozrywki, oderwania się od tych wszystkich problemów, chociaż pierwsze pytanie przyjaciółki sprawiło, że trochę zmarkotniała.
– Właściwie to nic nie jest w porządku, wszystko od kilku tygodni stoi na głowie, Darby – powiedziała cicho, przygryzając nerwowo dolną wargę, ale zaraz machnęła dłonią. – To zauważyłam. Znalazłaś jakąś pracę? – jedna z brwi szatynki powędrowała w górę, bo jako że sama pracowała na dwa etaty to trochę życia bez pracy sobie nie wyobrażała Tym bardziej, że pracowała odkąd skończyła szesnaście lat. Pewnie zamówiły jakieś super wino, a Meg wróciła spojrzeniem do blondynki.
– I w ogóle, jak ci się mieszka w Seattle? Jest lepiej czy gorzej niż się spodziewałaś? – uniosła brwi, jakoś tak woląc się skupić na rozmówczyni aniżeli na własnym biadoleniu, jeszcze chociaż przez chwilę. Nie miała wątpliwości, że i tak zaraz powróci temat tego, co właściwie działo się u niej samej przez ostatnie tygodnie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Darby żyła dość beztrosko; naiwnie balansując na granicy. Wierzyła, że wszystko ułoży się samo – tak po prostu, bez większego wkładu i inicjatywy z jej strony. Takiego rodzaju myślenie miała zakorzenione od lat dziecięcych. Zawsze obok znajdował się ktoś, kto wszystko za nią robił, a jej samej wystarczyło jedynie dobrze się prezentować. Tyle. Poniekąd wynikało to z faktu, że na dobrą sprawę, nie miała poważniejszych problemów. Jasne, może jej dzieciństwo nie było radosne, może nie doświadczyła matczynego ciepła i może nie wiedziała podstawowych rzeczy, ale w porównaniu do sytuacji, jakich doświadczyła Megan, nie miało to większego znaczenia. I dlatego też, nawet będąc poza Seattle, zawsze martwiła się o przyjaciółkę i starała się pomóc na tyle, na ile była w stanie. – Jezu, Meg, co się dzieje? – słowa Herondale bardzo ją zaniepokoiły. Darby nachyliła się w jej stronę, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Ostatnio nie widywały się zbyt często, więc miała spore zaległości, jeśli chodzi o jakiekolwiek nowiny. – Nie, jeszcze nie. Właściwie to nie zdążyłam się rozejrzeć – mruknęła, nieco zażenowana własną postawą. Nie zdążyła, jasne; mogłaby tak powiedzieć, jeśli faktycznie miałaby coś konkretnego do roboty. Jak się można domyślić – nie miała. – Jest w porządku. Wprowadziłam się do trochę dziwnych ludzi. Właściwie nawet nie wiem, czy mieszkają tam dwie osoby, wiesz? To znaczy Chandler niby twierdzi, że ma siostrę, ale przez dwa miesiące- wyobrażasz sobie? – całe dwa miesiące, jej nie spotkałam – pokręciła głową, jakby chciała wszelkie powstałe na ten temat teorie wybić sobie z głowy. – Z dziadkami było inaczej, tak … cieplej. Ale nie odbiegaj od tematu! Musisz mi wszystko odpowiedzieć – zażądała, po czym upiła spory łyk wina, które w międzyczasie przyniosła kelnerka, zmęczona własnym monologiem.
<center></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czasami Megan jej tego zazdrościła tej beztroski – starała się nawet trochę takiego podejścia nauczyć od Darby, ale było to ciężkie do zrealizowania. Odkąd rodzice Meg zmarli, życie Herondale przypominało ciągłą walkę z wiatrakami – skazaną na porażkę, bo każdy rozwiązany problem rodził trzy następne. Jeśli akurat nie miała problemów finansowych (a te akurat miała bardzo często, bo musiała wykształcić zarówno siebie jak i syna), to miała problemy zdrowotne, które teraz przejęły ster w jej życiu. Megan doskonale wiedziała, że niebawem będzie potrzebowała przeszczepu i to trochę ją dobijało, bo jednak dawcę nerki było znaleźć cholernie ciężko, a jej siostra i ona nie były dopasowaniem, bo sprawdzili to w szpitalu w pierwszej kolejności.
– Właściwie to sporo się dzieje. Wiesz, miałam ostatnio wypadek, niby nic mi się nie stało, ale okazało się, że moje nerki ledwo działają i potrzebuję dawcy, bo inaczej dializy przestaną dawać jakiekolwiek efekty i… No wiesz – machnęła lekko dłonią. Bagatelizowanie tematu potencjalnej śmierci dawało Meg jakiś wewnętrzny komfort psychiczny – trochę idiotyczne podejście, ale naprawdę tak było. Wierzyła, że jeśli machnie na to ręką, to tak naprawdę jej słowa nie będą brzmiały aż tak poważnie.
– Może nie są tak blisko? Albo nie mieskza w mieście? Chociaż to faktycznie dziwne. Inna sprawa, że ja Elliota nie widziałam od wieków, a pojawił się niedawno i potrzebował pomocy – westchnęła cicho, bo temat jej brata od przeszło dziesięciu lat był tematem tabu. Meg po prostu udawała, że ma tylko siostrę. Teraz, po powrocie Elliota, sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
– Ale czekaj, czekaj. Ta siostra Chandlera niby mieszka z wami, ale nie widziałaś jej dwa miesiące? To faktycznie dziwne. Może jest w jakiejś delegacji albo nie wiem, ten Chandler to jakiś morderca i ją schował w szafie czy coś? – ostatnie słowa szatynki miały raczej pogodne zabarwienie, ale nigdy nie wiadomo!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ależ nie było czego zazdrościć – naiwność, jaką wykazywała Darby, zdecydowanie nie była czymś godnym pochwały. Wszyscy dookoła wiedzieli, że prędzej czy później się to na niej odbije i szczerze? Nawet ona, gdzieś z tyłu głowy, miała tego świadomość. Okej, nie miała poważnych problemów, ale równocześnie nie była przystosowana do życia. Gdyby, kiedykolwiek, spotkało ją cokolwiek złego, prawdopodobnie nie potrafiłaby sobie z tym poradzić, więc … chyba czasami dobrze było być zahartowanym, chociaż w minimalnym stopniu. – A twoja siostra? Nie może być dawcą? Myślałam, że nerka to dość łatwa sprawa, w sensie wiesz, ma się dwie … – zamyśliła się na moment. Okej, po pierwsze, powiedziała to TOTALNIE bez jakiegokolwiek wyczucia, jakby rozmawiały co najwyżej o pogodzie, a po drugie, chyba niekoniecznie orientowała się, jak to wszystko działa i jak skonstruowany jest świat medyczny. Nie za bardzo uważała na biologii. Ponadto, nie miała świadomości, że wszystko, gdzieś tam, musi się zgadzać i że zarejestrowanych osób nie ma znowu tak wiele. Jej podejście nie oznaczało jednak, że się nie martwiła – było po prostu zwyczajną, normalną reakcją w stylu Darby, która zapewne zaraz to sobie przemyśli i będzie bombardować Megan wiadomościami i telefonami. – Nie, nie, nie, nie o to chodzi. Oni są bardzo blisko, z tego co słyszałam, tylko no, jak mówię, niby z nami mieszka, a jej nie spotkałam. Jest to dziwne, prawda? Nie wydaje mi się, żeby był psychopatą, bo jednak jeszcze żyję, aczkolwiek może ją sobie po prostu wymyślił? Jeśli sprawa się nie wyjaśni, pewnie będę musiała poszukać innego mieszkania – to ostatnie dodała płaczliwym tonem, bo gdzie ona znajdzie dla siebie miejsce, w którym nikt nie zwraca uwagi na to, czy płaci czynsz? Chyba tylko Jonesowie mogli się nabrać na ten numer. – Powinnaś pić alkohol, Meg? – zapytała, gdy już trzymały w ręce lampki z winem. Chyba nie było to wskazane? A do niej wreszcie zaczęło docierać to, co dzisiaj usłyszała.
<center></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

rrrrrrrrrrrrr
Ostatnio zmieniony 2022-08-10, 16:09 przez Joaquin Marquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

dwa

Powroty bywały ciężkie - w szerokim tego słowa pojęciu. Powroty po męczącym dniu, gdy w domu było pusto. Powroty z urlopu prosto do pracy. Powroty do miasta, za którym w ogóle nie tęskniłaś i od którego najchętniej odcięłabyś się na dobre. To ostatnie najdotkliwiej bolało Siennę, która chcąc-nie-chcąc wreszcie musiała stawić czoła temu przed czym tak szybko uciekła. Musiała pogodzić się z rozpadem związku, wrócić do wspólnie wynajmowanego mieszkania, spakować resztę swoich rzeczy i z podniesioną głową i uśmiechem na ustach, bez zbędnych słów, opuścić raz na zawsze miejsce boleśnie przypominające o pomyłce trwającej cztery lata.
Miała za sobą wszystko: dumnie pogodziła się ze zdradą, ze wszystkimi kłamstwami, które nie stały się nagle prawdą, ze swoją naiwnością. Nie cierpiała - była wściekła i wzgardzona, co było najgorszym połączeniem. Randka, która ściągnęła ją tutaj miała być swoistym i jakże niezdrowym katharsis, gdy w ramach zemsty, postanowiła umówić się z dobrym kolegą swojego byłego, dbając o to, aby na pewno ta informacja do niego dotarła. Trzecia lampka wina miała zagłuszyć wyrzuty sumienia Sienny, jednak te tylko wzmogły na sile, gdy przy jednym ze stolików, akurat w chwili, kiedy z premedytacją pochylała się nad tym zajmowanych przez nią i jej niechcianą randkę, dostrzegła Joaquina. Powiedzieć, że poczuła się nieswojo, to zdecydowanie za mało. Powiedzieć, że zechciała nagle stąd uciec, to także wielkie niedopowiedzenie. Joaquin Marquez był ostatnią osobą, którą chciała tu spotkać - tu, w tym konkretnym miejscu i tu, w Seattle. Łączyła ich dziwna, nieopisywalna słowami więź, niezamknięta nigdy w żadnych sztywnych ramach. Mimo, że nie czuła się w żaden sposób zobowiązana, aby zwierzać mu się z czegokolwiek, to wraz z jego pojawieniem się w Bottlehouse, zapragnęła zakończyć wieczór nim na dobre się rozkręcił. - Przepraszam - pokręciła głową, przerywając monolog mężczyzny siedzącego na przeciw. - Muszę... na moment - wskazała palcem nieokreślony kierunek, podnosząc się z krzesła. Nie zamierzała wrócić, ale nie powiedziała nawet do widzenia, po prostu w dziwnym pośpiechu, robiąc przy tym niepotrzebny hałas, skierowała się do baru, gdzie uregulowała swoją część rachunku, a obróciwszy się na pięcie, zderzyła się z klatką piersiową tego z którym nie chciała się konfrontować. Jeszcze nie dziś, choć właściwie nie wiedziała dlaczego. - Cześć - rzuciła idiotycznie. - Słyszałam, że jesteś singlem - wyminęła go, zakładając płaszcz na ramiona, gotowa by wyjść. Zrobiłaby to, jednak głupota i naiwność znowu wzięły górę i stojąc w drzwiach odwróciła się raz jeszcze, uśmiechając do niego. Dlaczego zawsze trafiała na mężczyzn, którym bardzo nie po drodze było ze szczerością?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Stwierdzenie, że w życiu Connie ostatnio działo się dużo było sporym niedopowiedzeniem. Po pierwsze – zgodziła się, by Vittoria zamieszkała z Maxem. Oczywiście byli na cenzurowanym, apartament, który kupił Russell był w tym samym budynku i na tym samym piętrze co jej własny. Po drugie – Enzo wrócił do miasta i postanowił nagle zgrywać porządnego ojca dla Vittorii. Miesiącami się co prawda nie odzywał i sobie nagle o niej przypomniał, w dodatku jeszcze upierał się ciągle na spotkania, które Cons nie do końca odpowiadały… Trzecią i ostatnią kwestią był Nick. Najpierw się wprowadził – i tak było to wygodniejsze rozwiązanie, bo większość czasu spędzał w apartamencie, a od wyprowadzki Vi, Constance czuła się dziwnie. Od zawsze mieszkała z kimś, więc taka samotność niekoniecznie jej pasowała. Farewell jednak nie poprzestał na wprowadzeniu się, bo zaledwie parę dni temu postanowił jej wcisnąć na palec serdeczny pierścionek. Wiedziała, że nie randkowali szczególnie długo – zaledwie kilka miesięcy, ale Connie naprawdę kochała Farewella. Zresztą, nie zamierzała też szczególnie szybko brać ślubu – ot, pierścionek był dla niej bardziej obietnicą że w przyszłości złożą przysięgi małżeńskie w obecności bliskich. Inna sprawa, że po pierwsze – nie wiedziała, jak przekazać całej grupie przyjaciół wieści, a po drugie nie była pewna na ile był to szczery ruch, a na ile panika spowodowana powrotem Tagliente. Uznała więc, że spotka się z Charlie, która – jak chciała wierzyć – nie będzie jej szczególnie oceniała, a posłuży jej dobrą radą! Do Bottlehouse dotarła odrobinę spóźniona – bo akcja w pracy się trochę przedłużyła, a musiała zahaczyć jeszcze o mieszkanie i wziąć szybki prysznic. Odświeżona wkroczyła do lokalu i natychmiast dostrzegła Everett, którą przytuliła na powitanie.
– Przepraszam za spóźnienie, ale trochę mnie przytrzymali w pracy – od razu się uśmiechnęła przepraszająco, bo ostatnio ciągle się spóźniała, chociaż to nie było do niej podobne. – Masz już na oku jakieś wino? – poruszyła brwiami, bo od czasu rozwodu stała się koneserką tego trunku. Wcześniej zazwyczaj wybierała whisky, ale samotne wieczory, zanim zaczęła widywać Farewella wydawały się mniej samotne, gdy towarzyszyła im butelka z winem.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

17.

Życie Charlie w końcu przystopowało z rodzinnymi i przyjacielskimi dramatami. Uspokoiło się wszystko do tego stopnia, że była w stanie normalnie spać, nie budząc się w nocy zlana zimnymi potami. Zaczęła odzyskiwać spokój ducha, przyzwyczajając się do faktu, że już nie odzyska Harper-Jacka. Bolało to wciąż, ale czy nie tak właśnie powinno być? Wyjątkowo cieszyła się, że nie ma już dziecka, więc i łatwiej było jej znikać z radarów i zaszywać się samotnie w domu, pod kocem z lampką wina. To niesamowite jak wino potrafi poprawić humor! Nie, żeby szła w alkoholizm, bo nie piła codziennie przecież. Czasem jednak można wypić lampkę albo butelkę.
Na wiadomość od Connie ucieszyła się niezmiernie. Nie widziały się od wieczorku karaoke, więc i miały dużo do nadrobienia. Nie sądziła, że u Connie działo się tak wiele rzeczy na tak krótkim przełomie czasu. Uwielbiała spotkania z przyjaciółmi, które zawsze poprawiały jej humor. Od ostatniego, z Raine, unika tamtej kawiarni, bo tak się śmiały, że prawie je wyrzucili stamtąd. Obawiała się, że i teraz może nadejść coś podobnego, skoro będą spędzały czas przy winie. Przyszła więc na czas, nie mogąc się doczekać już spotkania przyjaciółki. Wybrała im miejsce gdzieś na uboczu, by w razie czego jak przyjdzie słowotok, nikt nie musiałby słuchać ich wzajemnych żali i opowieści. Wszelkie akcje reorganizacyjne w jej galerii już ustabilizowały się, więc wracała do domu o normalnej godzinie. Niedługo będzie czekała ją organizacja wernisażu młodej fotografki, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Teraz cieszyła się chwilą spokoju.
Widząc przyjaciółkę, przytuliła ją również, uśmiechając się szerzej, przeszczęśliwa.
- Cześć! Nic się nie stało, długo nie czekam – powiedziała, siadając znów na swoje miejsce. Oparła się o blat łokciami, wpatrując się w kartę win w zamyśleniu. Wcześniej wybrała sobie kilka pozycji, ale nie pamiętała numerów. Oczywiście, że postawiła na francuskie, bo znała ich smak z Francji i tęskniła za nim bardzo, a w sklepie nigdy ich nie ma. – Ba, że mam. O, te tutaj, pod numerem dwudziestym trzecim. Białe, półwytrawne, co ty na to? Francuskie, więc polecam bardzo! Już dawno go nie piłam – westchnęła rozmarzona, bo może samego pobytu we Francji nie wspomina bardzo miło, ale wina i jedzenie to było najlepsze co ją wtedy spotkało.
Przysunęła między nie niewielki talerz z przekąskami i przesunęła się na krześle, by być zwróconą twarzą w stronę Connie.
- Opowiadaj, co się ostatnio u ciebie dzieje, bo dawno nie rozmawiałyśmy! – Od razu przeszła do konkretów, szczerze ciekawa wydarzeń z życia Connie. Liczyła, że będą o niebo przyjemniejsze niż te jej, wciąż naznaczone piętnem złych wyborów i żałobą po mężu, której jakoś nie mogła się pozbyć. Mama uważała, że to za wcześnie. A ona wciąż udawała, że płacze za zmarłym.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Constance była w stanie zrozumieć zarówno przyjacielskie jak i rodzinne dramaty – ba! W rodzinnych chyba była nawet ekspertem, biorąc pod uwagę, że jej już-eks mąż ją zdradzał, a nastoletnia córka spodziewała się dziecka. Życie po rozstaniu było zawsze ciężkie. Zawsze bolesne, szczególnie jeśli kogoś naprawdę się kochało. A butelka wina zazwyczaj pomagała uśmierzyć ból i poprawiała nieco humor. Turner również była swego czasu na tym etapie żałoby po związku z Enzo, ale w długofalowej perspektywie wszystko się w końcu ułożyło. Vittoria nie była jednak w ciąży z nauczycielem (co mimo wszystko sprawiło, że Constance odetchnęła z ulgą, bo Max był dużo lepszym kandydatem na ojca jej wnuka), a sama szatynka zaczęła umawiać się z Nickiem, którego szczerze pokochała.
Zupełnie szczerze – nawet sama Connie nie spodziewała się chyba, że od wieczoru karaoke wydarzy się w jej życiu AŻ tyle. Fakt faktem, między nią a Farewellem wszystko toczyło się w zastraszającym tempie, ale wcale nie czuła się zaniepokojona. Znacznie bardziej niepokoił ją powrót Enzo. W gruncie rzeczy nie chciała przyznawać tego przed Nickiem, ale sama czuła, że Tagliente próbował się do niej zbliżyć, co wzbudzało w szatynce lekkie ciarki zażenowania i niechęci. Tak czy siak, kiedy dziewczyny się przywitały, a Connie zajęła swoje miejsce, uśmiechnęła się lekko.
– Aż mi głupio, że ciągle się ostatnio spóźniam, ale ostatnio mam wrażenie, że w moim życiu dzieje się dosłownie wszystko – zaśmiała się pod nosem, bo poza oczywistymi zmianami prywatnie, miała w tym momencie kilka toczących się spraw w biurze, których nie mogła zamknąć z powodu braku wystarczających dowodów, co ogromnie ją frustrowało.
– Oooo, brzmi fantastycznie. Zawsze wybierasz najlepsze francuskie wina – stwierdziła z uśmiechem. Doskonale wiedziała, że wiązało się to przede wszystkim z faktem, że Charlie dużo czasu właśnie tam spędziła. Constance właściwie marzyła się jakaś tego typu podróż, chociaż ostatnimi czasy zwiedziła więcej miejsc niż przez cały związek z Tagliente, który zazwyczaj na wakacje wybierał rodzinne Włochy.
– Dobra, wiem, że nie przepadasz za romantycznym bełkotem, ale… – urwała, prezentując w tym momencie dłoń, na której skrzył się pierścionek – Nick się oświadczył. I wiem, że to szybko i właściwie zrobił to trochę spontanicznie i przypadkiem, ale na razie nie zamierzamy brać ślubu. Traktujemy to bardziej jako… Obietnicę, czy coś – wyrzuciła z siebie te słowa z prędkością karabinu maszynowego, bo doskonale wiedziała, że był to ruch zarówno szalony jak i totalnie do niej niepodobny. Zawsze była tą odpowiedzialną, która miała wszystko zaplanowane.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rzeczywiście, nikt nie przebije w rodzinnych dramatach Connie Turner. Ciąża nastoletnia z pewnością była mniej kłopotliwa, jeśli była nie z nauczycielem. Z byłymi zaś jest tak, że oni zazwyczaj prędzej czy później wracają. Charlie wiedziała to po sobie. O tyle szczęścia, że nie była mężatką (już) i nie bujała się z mężem, który gnije już od ponad pół roku pod ziemią. Jakby miała jeszcze użerać się z mężem i byłym chłopakiem, nie dałaby rady tego pociągnąć długo.
U Charlie w życiu ostatnio ochłodziło się wszystko. Prawie wszystko. Nadzieja jedynie się odrodziła co do Dwellera, choć nie miała nawet żadnej podstawy, by sądzić, że mężczyzna wciąż coś do niej czuje. Nastoletnia miłość tkwiła w niej i odpuścić nie zamierzała. Czy to kiedyś mija? Czy wyrasta się z takich uczuć? Może dlatego ostatnio sięgała po wino częściej niż powinna? Tego dnia nie zamierzała nafutroczyć się jak z Polą za dnia Patryka, o nie. Musiała jednak trochę odreagować i porozmawiać z kimś na świeżo. Jak się okaże, nie tylko Charlie będzie miała coś do powiedzenia przyjaciółce!
- Weź, bez przesady, to ja ostatnio przychodzę za wcześnie – parsknęła, za chwilę zagryzając jakąś przekąskę. Sama przebywała w galerii ostatnio trochę więcej czasu, chcąc odciąć się od natrętnych myśli, które atakowały ją w domu. Czekają ją też generalne porządki, więc zwlekała z tym najdłużej jak się da, bo nie uśmiecha jej się przeglądać wszystkie rzeczy swojego zmarłego męża.
Uśmiechnęła się szeroko na jej słowa i wzruszyła ramionami jakby to było nic. Spędziła już tyle czasu we Francji, kosztując mnóstwo win w lokalnych winnicach rozłożonych po całym kraju, że znalazła swoje ulubione marki, którymi z chęcią dzieliła się z przyjaciółmi.
Już miała zagadać przyjaciółkę, bo skoro tak wiele się u niej działo, musiała już zacząć opowiadać! Ta jednak zaczęła sama, a z każdym kolejnym jej słowem, Charlie coraz bardziej wbijało w krzesło z zaskoczenia. Wbrew pozorom, lubiła romantyczny bełkot. Czasem czuła po prostu zazdrość, że ona czegoś takiego nie ma (i nie miała właściwie). Każda kobieta lubi romantyczne gesty. Zazwyczaj każda.
- O… mój… Boże! Przecież to wspaniale, gratulacje! – uścisnęła Connie, szczerze podekscytowana i przeszczęśliwa, bo widziała, że przyjaciółka jest uradowana wszystkimi wydarzeniami. – Słuchaj, najważniejsze, że tego chcesz i że jesteście razem, a reszta to już jakoś będzie, a i może do kolejnego ślubu się przekonasz. Chociaż coś wiem o ślubach i słabych związkach przeszłości, więc wcale ci się nie dziwię, że nie chcesz tego znów szybko – mruknęła, gdy kelner przyniósł im po kieliszku wina. Charlie upiła niemal natychmiast, ale tylko łyczek. – Cieszę się naprawdę! Lepsze to niż moje spotkanie z byłym chłopakiem, do którego w c a l e nic nie czuję – dodała po chwili z ironią, gdy wspomniała Dwellera. Wywróciła przy tym oczami z westchnieniem.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Całe szczęście, że po okresie burz na początku roku teraz przyszedł faktycznie czas na spokój. Przyzwyczaiła się w końcu do myśli o zostaniu babcią, a Enzo… Postrzegała bardziej jako tymczasową niedogodność niż faktyczny problem. Kontaktowali się tylko w kwestiach Vittorii i nie chciała tego zmieniać, co dość dobitnie musiała tłumaczyć swojemu obecnemu mężczyźnie.
Nastoletnie miłości zawsze pamiętało się chyba najdłużej, ale z doświadczenia mogła powiedzieć, że kiedyś się wyrastało z tych uczuć. W jej przypadku zajęło to szesnaście lat i jedenaście miesięcy. Oczywiście, przez cały ten czas była w związku ze swoją nastoletnią miłością, więc sprawy miały się diametralnie inaczej niż z Everett. Ona I Dweller nie mieli szansy sprawdzić się w takim prawdziwie dorosłym związku. Zawsze zatem pozostawało między nimi to niedopowiedziane co, jeśli… Co, jeśli by się udało? Co, jeśli mogli stworzyć cudowny, pełen miłości i szczęścia związek? Co, jeśli nigdy by się nie rozstali? Na te pytania ciężko było znaleźć jakąkolwiek odpowiedź.
– W porządku. Jak tam w ogóle galeria? Szykuje się jakaś wystawa? – poruszyła brwiami, bo zawsze chętnie chodziła na tego typu imprezy, a odkąd zmieniła apartament myślała o kupnie kilku obrazów. Oczywiście była tak zabiegana, że przypominała sobie o tym zawsze wieczorami, obiecując sobie, że następnego dnia zajrzy do Charlie i tak się zapętlała, że tego planu nie realizowała. Musiała przyznać, że widząc reakcję Everett na wieści o zaręczynach, odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że w ich grupie nie było dużo miejsca na ocenianie, ale jednak obawiała się, że to za szybko. Ba! Sama miała wątpliwości, bo na dobrą sprawę chwilę temu ze sobą zamieszkali, a tu już miała na palcu pierścionek.
– Dziękuję – uśmiechnęła się szeroko, odwzajemniając uścisk i pokiwała powoli głową. – Tak, naprawdę go kocham. Po prostu przez większość życia byłam mężatką i teraz chcę dać nam czas, nawet jeśli wszystko potoczyło się dość szybko – wzruszyła ramionami, bo naprawdę starała się to wszystko sobie zracjonalizować. – Poza tym zawsze się świetnie rozumieliśmy, nawet kiedy nie byliśmy razem i… – zawahała się, bo to, co miała zamiar powiedzieć było sekretem, którego nie powiedziała absolutnie nikomu. Może trochę ze wstydu albo dlatego, że to, co stało się na przyjęciu bożonarodzeniowym było obiektywnie złe, jeśli wzięło się pod uwagę, że ona była mężatką, a on miał żonę. – Zanim zaczęliśmy być razem, zanim się rozwiodłam z Enzo coś między nami zaiskrzyło, chyba dlatego tak łatwo było mi wskoczyć w ten związek – przyznała, przygryzając dolną wargę mimowolnie i upijając zaraz odrobinę wina, które przyniósł im kelner. Wiedziała, że nie musiała się tłumaczyć, ale chyba czuła taką potrzebę.
– Och, jak to? Opowiadaj! Wpadliście na siebie przypadkiem? – ożywiła się natychmiast, uważnie patrząc na Charlie. Była cholernie ciekawa wszystkich szczegółów!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rzeczywiście ich relacje z miłostkami miały zupełnie inny wymiar. Connie chociaż spróbowała z Enzo i przekonała się, że nie jest to dla niej. Nie każdy musi być ze sobą dopasowany, więc możliwe, że i Charlie z Harper-Jackiem nigdy nie byli odpowiedni dla siebie. Miłość minęła w przypadku mężczyzny, a że ona nie miała żadnego koła ratunkowego, żyła wciąż przeszłością, z której nie potrafi zrezygnować. Mogła snuć domysły i to robiła. Co by było gdyby nie wyszła za Michaela; co by było gdyby Harper-Jack wciąż by ją kochał; co by było gdyby nie przeżyłaby upadku ze schodów i zmarła ze swoim dzieckiem? Nie czuła się w pełni szczęśliwa, ale nie mówiła tego na głos. Nie chciała współczucia ani pomocy, a mówienie o tym było słabością i niepotrzebnym zawracaniem głowy przyjaciołom. Mogła jedynie cieszyć się, że jej miłość życia również nie ma nikogo stałego. To naprawdę podnosiło ją na duchu. I nie dlatego, że ma wciąż szansę…
- Świetnie, rozwija się w swoim tempie, ale i tak jest lepiej niż sądziłam – uśmiechnęła się szeroko, dumna ze swojego biznesowego dziecka. Do galerii wciąż spływały nowe prace, które sprzedawały się niemal natychmiastowo. Ludzie spragnieni byli sztuki, a fakt, że dzieła są miejscowych artystów tylko zachęcał do zakupu czy odwiedzin. Nie miała Connie za złe, że nie odwiedza jej tam. W końcu miała również swoją pracę i obowiązki, a galeria nie jest otwarta do północy. Zwłaszcza, że Connie miała teraz ważniejsze sprawy na głowie! Sprawy jak zaręczyny. Pewnie świętowali to wciąż. Charlie by tak robiła.
- Po prostu jesteście sobie pisani i tyle, co tu więcej mówić! Piękny pierścionek. Za sam pierścionek wyszłabym za niego – roześmiała się szczerze i upiła wina. – Wiem, co czujesz. Chyba. Ale sama byłam mężatką jakiś czas i teraz potrzebowałabym czasu, by wszystko przepracować i na nowo odkryć siebie, ale jeśli czujesz, że to naprawdę jest to, nie wahaj się i idź dalej. Mamy jedno życie, prawda? – uśmiech rozświetlił jej oblicze, gdy przyglądała się przyjaciółce z rozczuleniem. Connie może nie miała tak traumatycznego małżeństwa jak Charlie, ale dziecko zawsze komplikowało wszystko i tworzyło jakiś niewidzialny balast oraz powód, by nie odchodzić od siebie. Wierzyła, że Connie i Nick są sobie przeznaczeni.
Machnęła ręką na jej pytanie i odetchnęła głęboko. Czuła się żałośnie, niemal jak nastolatka, która nabroiła coś – a nic takiego nie wydarzyło się złego. Normalne, ludzkie, dorosłe… wydarzenia. Upiła jeszcze więcej wina i splotła dłonie na kolanach.
- No, więc… przypadkiem spotkaliśmy się… na cmentarzu i on później… przyszedł do mnie, a resztę możesz sobie dopowiedzieć sama, bo go pocałowałam, choć nie powinnam i nie padła żadna obietnica, ani wyznanie i to był chyba błąd, wiesz? To wszystko. Takie mam wrażenie, bo już nie jesteśmy tacy sami - jęknęła, zakrywając twarz dłońmi na moment, by przyjaciółka nie widziała jej zażenowania swoimi uczuciami do mężczyzny. – Powinnaś wiedzieć, że… Tylko nie rób mi wyrzutów! Bo wyszłam za mąż… by zrobić na złość Harperowi, ale jego to nie ruszyło chyba i było już za późno, by to cofnąć. Ja i Michael… nie byliśmy dobranym małżeństwem, na pewno nie z miłości – powiedziała w końcu, wzrok wbijając w kieliszek z winem. Chyba jeszcze nikomu o tym nie powiedziała. Oprócz Bastianowi, rzecz jasna.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Madison Valley”