WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dlaczego Timmy zachowywał się jak jego matka? Chociaż nie. Nie, właściwie to był całkowitym przeciwieństwem jego rodzicielki. Nie bez powodu tak dobrze dogadywała się z jego trenerem z piekła rodem, oboje brali chorą satysfakcję z przeciągania go przez mordercze ćwiczenia. To od niej nauczył się determinacji i ignorowania swojego stanu zdrowia. Najważniejsze, że wiedział jak upaść, aby nie pokiereszować sobie twarzyczki, ona była mu dość potrzebna.
- Brzmisz jakbyś wątpił. Przestań, kuźwa, nie panikuj - upomniał go, zirytowany swoim małym konfliktem wewnętrznym. Nie dość, że czuł się po prostu źle to jeszcze troska chłopaka działała mu na nerwy. Z drugiej strony mu się to podobało, delikatny dotyk we włosach, przejęcie tą sytuacją do tego stopnia, że przebiegł się po lodzie, powstrzymywanie go przed możliwym pogorszeniem swojego stanu. I był mu z tak miło, że tylko pogłębiało jego frustrację. Nie był przyzwyczajony do takich emocji. - Oh, tak, przepraszam, mogłem zejść z lodu zanim zdecydowałem się zjebać lądowanie. Masz rację, nie wiem czemu na to nie wpadłem - jak na człowieka dręczonego bezlitosnymi mdłościami, miał całkiem sporo energii na sarkastyczne odpowiedzi.
- Czyli nie jesteś tylko sadystą, ale też masochistą? - podłapał. - I jej też nie zamierzam ogrzewać - odniósł się do ich ostatniego spotkania i chłodnej nocy na piasku. Im więcej razy się widzieli, tym częściej lądowali na podłożu w coraz to gorszych warunkach. Aż strach się bać w jakiej sytuacji znajdą się następnym razem. O ile w ogóle do niego dojdzie. Miał ochotę wywrócić oczami na jego upór, ale powstrzymał się przed takimi torturami. Nie było tego warte. Mimo wszystko nie powstrzymał się przed nieznacznym uniesieniem powiek, aby wbić w niego znaczące, wyraźnie niezadowolone spojrzenie.
- Mhm... mhm... możemy... Czekaj, kurwa, jaki lekarz? Ochujałeś? - nagle się ożywił, bo troska troską, ale były granice. - A myślałem, że to ja walnąłem się w głowę. Żadnych szpitali, nic mi nie jest - zapewnił go, nie zamierzając nawet rozważać tej propozycji. Nie ma mowy. Był dorosły, nikt nie mógł go do niczego zmusić, zwłaszcza do całkowicie zbędnej wizyty na pogotowiu. - Okej... moment - mruknął, zamykając oczy na kilka sekund, aby odetchnąć i dać się trochę uspokoić dłoni w swoich włosach. Podniósł do niej rękę i luźno splótł ze sobą ich palce, po czym ostrożnie uniósł się do siadu. Wolną dłoń przyłożył do czoła, próbując ułatwić sobie przyzwyczajenie do nowej pozycji. - Damy radę, okej? Ufasz mi, Timmy? Tak pójdzie znacznie sprawniej niż czołganie się - przyznał, nie do końca pewny dlaczego to on musiał uspokajać swojego towarzysza. Ponoć to on był tutaj poszkodowany. Przekręcił się na kolana i chwiejnie wspiął się na jedną płozę, za pierwszym razem podpierając się jedną ręką o lód, aby nie polecieć na twarz, aż nie stanął na wyprostowanych nogach, cały czas trzymając dłoń Tima w swojej. Musieli tylko wstać, potem pójdzie gładko. Chyba. Nieufnie spojrzał na buty chłopaka, zdecydowanie nienadające się na lód. - Daj rękę. I spróbuj się nie wyjebać, bo oboje polecimy - ostrzegł, podając mu drugą rękę i wbijając ząbki w lód, aby zapewnić sobie trochę lepszą równowagę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobre pytanie. Timmy nie miał pojęcia dlaczego zachowywał się w taki sposób i dlaczego tak przejmował się stanem Eliego, który najwyraźniej nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś najzwyczajniej w świecie może się o niego martwić. Nie wyobrażał sobie, że chłopak miałby teraz wstać i kontynuować swoją jazdę. Nie było mowy, żeby mu na to pozwolił, jednak jak widać, miał w swoim życiu osoby, które nie miałyby z tym problemu. Dla Tima było to niedopuszczalne, sam bywał dupkiem i miał gdzieś pewne rzeczy ale jeśli chodziło o Eliego sprawa wyglądała całkiem inaczej i powoli przestawał poznawać samego siebie.
-Sam sobie odpowiedz.- przewrócił oczami, chociaż miał przypuszczenia, że tutaj Eli jest bardziej masochistą niż on, skoro chciał się podnieść i kontynuować jazdę. -Myślę, że bardzo chętnie byś ją ogrzał.- dlaczego to powiedział... chyba zaczynało się robić jasne to, dlaczego do tej pory był sam, jak rzucał każdemu takimi tekstami to nie ma się co dziwić. Następnym razem pewnie znajdą sie w jeszcze gorszej sytuacji patrząc na ich dotychczasowe spotkania. Za każdym razem kończyli na ziemi z coraz gorszymi skutkami.
Kiedy zobaczył niezadowolone spojrzenie Eliego wiedział, że nie będzie łatwo. Właściwie mu się nie dziwił, też nie chciałby na jego miejscu żadnego lekarza, nawet gdyby czuł się beznadziejnie to nigdy by się do tego nie przyznał i udawałby, że wszystko jest super. -Jak po raz kolejny stracisz przytomność to nie będziesz miał nic do gadania.- oczywiście miał nadzieję, że taka sytuacja nie będzie już miała miejsca. Jednak naprawdę martwił się o to, że Eli mógł dostać wstrząśnienia mózgu przez ten upadek. Nie miał zamiaru zostawiać go teraz samego, wolał się upewnić, że wszystko jest dobrze. -Ok ale jak poczujesz się gorzej to masz mi od razu powiedzieć.- powiedział nie przyjmując w ogóle odmowy. Wiedział, że siłą nie zaciągnie go do szpitala, jednak nie będzie pytał go o zdanie jeśli ten poczuje się gorzej, wtedy wizyta na pogotowiu nie będzie wcale zbędna.
Pozwolił mu na uspokojenie zawrotów głowy i mimowolnie uśmiechnął się lekko, kiedy ten splótł razem ich palce. Mimo wszystko trochę go asekurował, kiedy podnosił się do siadu, bo nie do końca ufał teraz jego równowadze. -A mam powody, żeby Ci ufać? Zawsze lądujemy na ziemi.- mimo wszystko miał nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Popatrzył na niego nieco podejrzliwie, kiedy podnosił się do góry i wolną ręką złapał go za bok, w razie czego go podtrzymując. Obserwował go uważnie jakby się bał, że ominie najmniejszy znak, wskazujący na to, że Eli wciąż nie czuje się zbyt dobrze. -Oszalałeś?- spojrzał podejrzliwie na wyciągniętą rękę w jego stronę. No dobra, wiedział, że wbiegł na ten lód jak debil i nawet udało mu sie zrobić kilka stabilnych kroków ale teraz nie był przekonany, że mógłby to znowu powtórzyć. -To, że przedtem udało mi się nie zabić, nie oznacza, że ten lód jest bezpieczny.- mruknął ale mimo to podał mu drugą rękę i podobną techniką co Eli spróbował podnieść się do góry. Postawił, wydawało mu się, że stabilnie jedną nogę na lodzie, -Niedługo klęczenie przed tobą stanie się moją specjalnością.- zaśmiał się i spojrzał w górę, wciąż klęcząc na jednym kolanie. Naprawdę nie ufał, że ten lód może być stabilny. Wziął głęboki oddech i powoli podniósł się do pionu. -Lepiej będzie jak mnie puścisz, jak pierdolne to przynajmniej sam.- no jakby nie tak miało to wyglądać, to on miał ratować Eliego ale nagle role się odwróciły. Wyprostował się w końcu na nogach, a przez to, że Eli miał łyżwy był jeszcze wyższy niż zwykle. -I co teraz, panie mądraliński? - zmarszczył brwi ale mimo wszystko zrobił jeden krok w stronę barierki lodowiska. W sumie nie było do niej aż tak daleko, a kiedy tam dotrze będzie mógł się jej przytrzymać i łatwiej będzie mu dotrzeć do wyjścia. -Wszystko ok?- spytał jeszcze kontrolnie posyłając mu pytające spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli miałby być szczery z samym sobą to owszem, nie miałby większych problemów z zajęciem się jego przemarzniętymi pośladkami, ale nie zamierzał wspominać o tym na głos. Podbudowywanie ego towarzysza nie było na jego liście jego rzeczy do zrobienia, zdawało mu się, że sytuacja jest wystarczająco jasna dla nich obu, aby nie potrzebowali dodatkowych zapewnień o wzajemnym zainteresowaniu. Wszystko co trzeba zostało niewerbalne wyjaśnione jeszcze w klubowej łazience.
- Czy ty masz czelność mi teraz grozić? - upewnił się na jego komentarz o następnej utracie przytomności. Dla niego dokładnie tak to brzmiało, jakby miał zaraz wyłowić zza pleców coś wystarczająco ciężkiego, aby ponownie go powalić i bez protestów zaciągnąć go na łóżko szpitalne. W tej chwili bez protestów dałby się zaciągnąć na każde, byle tylko w okolicy nie było wścibskich lekarzy. - Jasne - odparł, próbując by zabrzmiało to szczerze, ale przypadkowo wymknęło mu się tyle sarkazmu, że raczej nie było szans, aby Timmy mu uwierzył. No nic, nie było też szans, że przyzna mu się do pogorszonego stanu, skoro zamierzał grozić mu szpitalem. Wywrócił oczami i uśmiechnął się niekontrolowanie na podanie powodu do ewentualnego braku zaufania. Nie mylił się, to na pewno.
- Dramatyzujesz, ten parkiet wcale nie był taki twardy. Mogłeś trafić znacznie gorzej - na przykład na lód, ale pozwolił sobie zostawić to w domyśle. Chociaż wcześniej się nie popisał, to miejsce naprawdę było dla niego drugim domem, a kiedy sugerował, że jest w stanie go stamtąd bezpiecznie zwieźć, to znaczy że w pełni zawierzał swoim zdolnościom. Nie były to skoki wymagające dopracowania do perfekcji kilku istotnych czynników, tutaj wystarczyło po prostu sunąć przed siebie. - Będzie niebezpieczny jak dalej będziesz się zachowywał jak pizda. Trzymam cię, no dawaj - zapewnił go, mając wystarczająco stabilną pozycję, aby utrzymać ich dwójkę w pionie, o ile Tim nie zacznie się za bardzo chwiać. Im więcej pewności w ruchach tym mniejsze ryzyko zrobienia sobie krzywdy, tak nauczył się robić większość tego, co teraz nie sprawiało mu najmniejszego problemu. Spojrzał na jego pozycję z uniesioną brwią. - No no, będzie lepszy czas na oświadczyny, nie zapędzaj się tak - upomniał mu, najwidoczniej mogąc pochwalić się powracającym humorem. Nie obraziłby się na oglądanie go na klęczkach częściej. Lepiej tylko nie bawić się w to na środku lodowiska. - Oh, wierz mi, jak pojawi się jakieś zagrożenie to lecisz sam - no bo po co miałby do niego dołączać? Lepiej, żeby przynajmniej jeden z nich nie stracił pionu, za dużo roboty z odzyskiwaniem go. Wziął powolny oddech, spoglądając na najbliższe wyjście z lodowiska. Czuł się trochę jakby wypił kilka piw, wizja nieznacznie zamazywała mu się na krawędziach, a odległości nie miały najmniejszego sensu. No nic, trzeba działać. Kiedy zobaczył, że ten chce zacząć się ruszać, objął go jedną ręką i przycisnął sobie do klatki piersiowej zanim zdążyłby się poślizgnąć. - Ja pierdole, przestań być debilem i stój w miejscu - warknął, kręcąc głową z frustracją, opierając podbródek o jego skroń. - Słuchaj mnie... nie będę ci tłumaczył tarcia i reszty bardzo istotnych fizycznych pojęć, ale ty się nie ruszasz. Ja się ruszam. Kapiszi? - mruknął przy jego włosach i ostrożnie się od niego odsunął, ponownie biorąc go za obie dłonie. Stojąc przodem do niego i tyłem do wyjścia, zamrugał przeciągle próbując pozbyć się rozmazującego się przed oczami obrazu. - Jak zaczniesz panikować to leżymy, spróbuj tylko utrzymać równowagę i powoli przesuwaj nogi do przodu, po ukosie - dodał i zaczął powoli jechać do tyłu, ciągnąc Tima za sobą, raz po raz sprawdzając tylko czy nie schodzą z kursu. Pomimo kilku niewielkich zachwiań niedługo później dobili do bandy i pomógł mu wydostać się na stabilne podłoże zanim nie podążył za nim. Oparł się łokciem o barierkę i odetchnął głęboko, zamykając oczy na kilka sekund. Jebane zawroty głowy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Wręcz przeciwnie słońce, mówię Ci tylko, że jeśli stracisz przytomność po raz drugi, to już nie będę pytał o pozwolenie czy mogę zabrać cię do szpitala, tylko po prostu cię tam zaciągnę.- i miał nadzieję, że to jest jasne. Zdrowie było najważniejsze, wciąż obawiał się tego, że Eli mógł zrobić sobie coś poważnego przez przywalenie głową w lód. Natomiast jeśli chodziło o zaciąganie do łóżka... lepiej niech Eli nie wypowiada tych słów na głos, nie będzie musiał dwa razy o to prosić.
Przewrócił oczami słysząc sarkazm w jego głosie. Widział, że nie ma co liczyć na jakąkolwiek informację o pogorszeniu samopoczucia, dlatego też obrał sobie za priorytet kontrolować co chwilę czy aby na pewno nic mu się nie dzieje, miał nadzieję, że po prostu w razie czego to zauważy.
-Mogłem, tak jak ty dzisiaj.- prychnął, lód faktycznie był gorszy, lądowanie na parkiecie przy tym to pikuś. -Ale następnym razem jak będziesz miał chęć mną rzucać, to zrób to na łóżko.- uśmiechnął się do niego znacząco, nie chciał lądować już nigdzie indziej, chociaż właśnie miał przed sobą dość duże ryzyko wywalenia się na lodzie, co było najgorszym scenariuszem.
Podniósł się do pionu z jego pomocą ale nie dane było mu zajść daleko, kiedy Eli momentalnie go do siebie przycisnął. -Trzeba było mówić, że chcesz się przytulić.- wymamrotał w jego szyję ignorując to, że Eli na niego warczał z powodu tego, że chciał poradzić sobie sam i dostać się do barierki równie szybko jak wcześniej na lodowisko. -Nie musisz mi tłumaczyć tarcia.- zmrużył oczy, oh doskonale wiedział co to tarcie. Spojrzał na niego podejrzliwie, kiedy ten się od niego odsunął i zaczął mrugać. Widział, że wciąż nie czuje się dobrze ale nie chciał już tego komentować w tym momencie, nie miał żadnej przewagi będąc na takim podłożu. Posłuchał go więc i zaczął sunąć nogami po lodzie, starając się faktycznie nie stracić równowagi. Zachwiał się kilka razy, ale z pomocą Eliego udało im się w końcu dotrzeć do bandy, przez co odetchnął z ulgą. Poczucie pod nogami stabilnego podłoża było jak wybawienie, chyba jeszcze nigdy nie cieszył się aż tak z tego, że może postawić stabilne kroki. Popatrzył kontrolnie na Eliego, który widocznie znów walczył z zawrotami głowy. -Chodź.- podszedł do niego szybko i złapał go za ręce. -Musisz usiąść.- nie chciał nawet słyszeć sprzeciwu. Pomógł mu oddalić się od barierki, kiedy pierwsze zawroty głowy minęły, a później od lodowiska, w razie potrzeby służąc mu za całkowite wsparcie. -Idziemy do szatni, tylko musisz mnie trochę pokierować.- poinformował go, kierując się we wskazanym przez niego kierunku. Nie miał pojęcia gdzie dokładnie znajduje się szatnia, nigdy wcześniej tutaj nie był, a pójście tam wydawało mu się być najrozsądniejszym wyjściem z sytuacji. -Macie tam chyba apteczkę? Trzeba z tym...- wskazał na jego łuk brwiowy, z którego jeszcze trochę sączyła się krew. -...coś zrobić.- dokończył.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słońce. Sam praktycznie co chwilę obrzucał go przesłodzonymi określeniami przemieszanymi z niewybrednymi przekleństwami, ale dostanie tego w odpowiedzi i to jeszcze w takim kontekście, śmiesznie połaskotało go w żołądek. Trochę bawiło go to, jak stanowczo się wobec niego zachowywał, zwłaszcza kiedy chodziło o taką głupotę jak mała kraksa. Nie potrafił sobie wyobrazić aby ktokolwiek inny na jego miejscu miał w ten sposób panikować. Za to, że jeszcze się tak zataczał, tylko dodatkowo oberwałby od trenera zarzucającego mu dramatyzowanie.
- Opanuj grzanie w spodniach, może najpierw byś mnie zaprosił na randkę? - odparł na sugestię rzucania nim na łóżko. Mógłby. Nawet chętnie, bez zbędnych kolacyjek i marnowania czasu, tylko niestety nie mieli w najbliższym otoczeniu żadnego łóżka. Zawsze zostawała łazienka, z tym mieli już jakieś doświadczenie, chociaż w tym wypadku potrzebowałby znacznie więcej promili we krwi. Chociaż... kręciło mu się w głowie tak, jakby już był po kilku kolejkach szotów.
Misja ratunkowa została zakończona powodzeniem i Eli za nic nie zamierzał się do tego przyznawać, ale poczuł ulgę dzięki bezpiecznemu wydostaniu się z lodowiska. Było to obce uczucie, zwykle śliska tafla była mu bliższa niż dom, nawet jeśli łączyła się z wycieńczającymi godzinami treningów. Tymczasem na razie szczerze wolałby trzymać się od niej z daleka. Przytrzymując się barierki pochylił się, aby automatycznie założyć na płozy ochraniacze. Łyżwy jak zwykle zdejmie dopiero w szatni, nie chciało mu się bawić z wiązaniami.
- Nadawałbyś się na pielęgniarkę. Rozważałeś ogarnięcie sobie takiej białej sukieneczki? - zainteresował się z lekkim rozbawieniem, pozwalając mu odciągnąć się od bandy i odwracając się w stronę wyjścia z sali. Niezbyt chętnie podparł się o jego ramię, potrzebując pomocy z poruszaniem się w linii prostej. Dobrze wiedział, że jest z nim gorzej niż zwykle, a nasilające się mdłości nieubłaganie wciskały mu do głowy sugestię wstrząśnienia mózgu, ale nie zamierzał informować o tym swojego towarzysza. Dość szybko odzyskał przytomność, wystarczyło tylko przeczekać objawy i wszystko będzie pod kontrolą. - Z czym...? - mruknął, podnosząc dłoń do wskazanego miejsca i ponownie dotykając palcami lepkiej mazi. Ah. Zdążył już o tym zapomnieć. - Ta, czyli jak zatniesz się papierem to też zapierdalasz po apteczkę? Zatamuję to chusteczką - poinformował go, ledwo powstrzymując się przed wywróceniem oczami. Już to przerabiał, wolał się nie wyjebać z powodu nieopanowanej ekspresji twarzy. Droga do szatni minęła bez wypadków i Eli opadł ciężko na ławkę obok swojej torby. Po zamknięciu obiektu nie czuł potrzeby bawienia się z szafkami.
- To jak się podobała pierwsza wizyta? Trzeba to powtórzyć, niedługo zawody. Chcesz mi robić za cheerleaderkę, skarbie? - spytał, bezwiednie zawieszając wzrok na wiszącej przy drzwiach apteczce. Dotychczas szczycił się faktem, że ani razu nie musiał z niej korzystać. Po chwili oddechu zajął się ściąganiem łyżew z obolałych nóg, bezlitośnie przypominających mu ile godzin tak właściwie spędził na lodzie. Zsunął z kostek opaski stabilizujące i upchnął to wszystko do torby, nie przejmując się szczególnie czyszczeniem płóz z drobinek lodu. Jak on tego nie ogarnie to matka zawsze sprawdzała jego sprzęt po treningach. Po wciągnięciu trampek i bluzy był już praktycznie gotowy do wyjścia. Było mu zdecydowanie zbyt ciepło na zakładanie kurtki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Rzadko kiedy przejmował się samopoczuciem innych, ale w tym momencie z jakiegoś powodu to robił i już chyba nawet nie chciał szukać powodów dla których tak było. Ktoś w końcu musiał panikować przez ten mały wypadek, a skoro Eli nie miał takiego zamiaru, to po prostu przejął tę rolę. -Nie chodzę na randki.- przypomniał mu marszcząc przy tym lekko brwi. Chodził tylko na takie nieoficjalne, wiadomo... ale może dla niego byłby w stanie zrobić wyjątek? Za każdym razem dobrze bawili się w swoim towarzystwie. Randka jednak brzmiała dla Tima bardzo poważnie, rzucanie na łóżko juz takie poważne nie było i zawsze chętnie omijał tą pierwszą część.
Timothy także poczuł ulgę, kiedy miał już stabilny grunt pod nogami, a każdy kolejny krok nie niósł za sobą wielkiego ryzyka gleby. -Oh zamknij się, skup się na równowadze.- upomniał go przewracając oczami i chyba z jednej strony miał rację, Eli potrzebował skupić się na równowadze i nie miał zamiaru dogryzać mu z powodu tego, że jednak skorzystał z jego małej pomocy. Dobrze, że to zrobił i bezpiecznie dotarli do szatni, bez dodatkowych upadków po drodze.
-Nie pytałem o to, jak ty to zatamujesz, tylko o to gdzie jest apteczka. - nie przyjmował do wiadomości jakiejkolwiek odmowy, zapytał o apteczkę z zamiarem opatrzenia mu tej małej rany i wciąż obawiał się tego, że w każdej chwili może mu się pogorszyć, mając na uwadze właśnie wstrząśnienie mózgu. Timothy wciąż trzymał się tego, że cały upadek nie wyglądał najlepiej, tym bardziej jeśli był z chwilową utratą przytomności. -Nie mogłem sobie jej lepiej wyobrazić.- odpowiedział na jego pytanie i pozwolił mu na złapanie oddechu i ściągnięcie łyżew. W między czasie podążył wzrokiem za jego spojrzeniem docierając w końcu do apteczki. -Świetnie.- uśmiechnął się na ten widok i od razu do niej podszedł w celu otworzenia jej i wyciągnięcia potrzebnych rzeczy. -No nie wiem czy chce to powtarzać. Spotkania z tobą są niebezpieczne i raczej nie chce tego znowu oglądać.- powiedział. Jednak wiadomo, że przyjdzie na zawody, o ile będzie wiedział o ich terminie. Zrobi to z tego samego powodu, z którego martwił się o jego zdrowie. Chciał mu w jakiś sposób kibicować na zawodach, a mógł to robić jedynie swoją obecnością. Zakładając oczywiście, że Eli nie zrobił sobie nic poważnego i będzie mógł bez problemu wrócić do treningów. Wyjął z apteczki plaster, jakiś gazik oraz wodę utlenioną i wrócił do chłopaka, zajmując miejsce na ławce tuż obok niego. Usiadł na niej okrakiem, tak aby być zwróconym przodem do Eliego, a kiedy ten skończył się przebierać, miał zamiar zrobić to co planował. -Pokaż mi to.- położył wszystko przed sobą i wyciągnął rękę w jego stronę. Ułożył dłoń na jego policzku i odwrócił jego głowę w swoją stronę. -Pewnie trochę zapiecze, ale skoro twierdzisz, że nic ci nie jest po upadku na lód, to po tym tym bardziej nic ci nie będzie.- oznajmił mu i rozpakował gazik, po czym zaczął opatrywać jego małą ranę. Pewnie, że mógł zostać pielęgniarką, zamiast dziwką, zdecydowanie poszedł w złym kierunku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Owszem, skupił się na równowadze, chociaż nie oszczędził sobie wymamrotanego komentarza o tym, żeby chłopak go nie uciszał. Nie dlatego, że było to nieuprzejme, ale z powodu urażonej dumy człowieka zawsze potrzebującego mieć ostatnie słowo w dowolnej sytuacji. Nawet kiedy musiał korzystać z czyjejś pomocy, nie uciszało to jego rozdmuchanego ego.
- No ja myślę, tego popisowego numeru nie widział jeszcze nikt poza trenerem - odparł, tym razem szczerze, bez rozbawienia czy kpiny, odnosząc się to całokształtu występu. Upadek miał miejsce pod sam koniec, zostało mu zaledwie kilkanaście końcowych sekund, cała reszta poza tym jednym skokiem była dopracowana do perfekcji. Nie potrafił przełknąć tej porażki, jednak mimo wszystko czuł potrzebę poinformować chłopaka czego tak właściwie doświadczył. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem, kiedy Tim dorwał się do apteczki. A więc nie ominie go ten całkowicie zbędny proces oczyszczania praktycznie nieistniejącej rany. Cudownie. - Spotkania ze mną są jedyne w swoim rodzaju. I tobie nic nie jest, więc przestań narzekać - zauważył z przekąsem, bo przecież postarał się o to, aby zeszli z lodu w jednym kawałku i wyszło to praktycznie perfekcyjnie pomimo jego nieidealnego samopoczucia. - Zresztą, to było jednorazowe potknięcie. Za chuj nie powtórzy się na zawodach. Szybciej usiądę na kaktusie niż pozwolę, aby coś takiego miało miejsce. To byłby dla mnie jebany koniec - wyłożył mu nie tamując irytacji na własne niedociągnięcie. Nie zdarzało się to często, zwykle żył w świętym przekonaniu o swojej nieomylności, a tutaj dostał w twarz dowodem, że jednak potrafił popełniać błędy. I to przed kimś, kto nie powinien był tego zobaczyć. Chociaż niechętnie, spojrzał w jego stronę i nawet wspaniałomyślnie nie rzucał się na boki. Dopiero kiedy oberwał wodą utlenioną syknął i ledwo powstrzymał się przed odsunięciem na drugi koniec ławki. - Upadek na lód odczułem mniej niż to - wymamrotał i nie mijało się to z prawdą. Nie czuł nic dopóki nie wróciła mu pełna przytomność. I dopiero kiedy na jego rozciętej skórze znalazł się plaster, zdał sobie z czegoś sprawę. - Nie mogę tak wrócić do domu - zauważył, momentalnie marszcząc brwi i uciekając wzrokiem na bok, kalkulując swoje opcje. - Ta kobieta zeświruje jak się ogarnie, że coś mi jest. Ja pierdole. Do jutra powinno wyglądać okej, co nie? Jakby nic mi nie było? - upewnił się, spoglądając na Tima w skupieniu. Musiał gdzieś przeczekać największy kryzys, za upadki na treningach i dodatkowe zranienie swojej cennej twarzyczki dostałby między oczy zaostrzeniem każdego ograniczenia z jakim i tak musiał się zmagać. Przejebane.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Phinney Ridge”