WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

/z Watertown
music vibes
Wszystkie słowa, wypowiedziane przez Lavę z diametralną zmianą w głosie, docierały do niego, powodując coraz gorsze skonfundowanie. Nie spodziewał się tak nagłej złości, ale przede wszystkim tak ostrego przekazu. Dlatego też nie był w stanie wydusić z siebie słowa i odpowiednio zareagować, kiedy kobieta zniknęła w tłumie, zgrabnie omijając uczestników bankietu. Niewiele się zastanawiając, ruszył w kierunku, w którym uciekła, lecz niestety próba dogonienia jej spełzła na niczym. W pośpiechu próbował omijać ludzi, którzy jak na złość zachodzili mu drogę, by ostatecznie na schodach pokonała go własna kondycja, a właściwie jej brak. Łapczywie łapiąc oddech i z trudem powstrzymując się od strzelania min ukazujących słabość na kłucie w klatce piersiowej dopadł do drzwi wejściowych, zza których ujrzał tylko odjeżdżającą właśnie taksówkę. Pochylił się do przodu rękami opierając się o kolana i starał się unormować oddech, a w myślach przeklinał, zły na siebie za to, że nie mógł sobie poradzić z tak prostym zadaniem. Czuł też złość na siebie, że doprowadził do takiej właśnie sytuacji.
Widząc na sobie spojrzenie boya hotelowego, zacisnął mocno szczęki i wyprostował się. Nie mógł dłużej tak tam stać i jawnie pokazywać swoją porażkę. Przeszedł przez ulicę, tym razem uprzednio sprawdzając, czy ma wolną drogę i znalazł się na skwerku z fontanną, przy której przysiadł bezradny. Kompletnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. W głowie nadal dźwięczały mu słowa Lavy. Poniekąd miała rację. Nie znał jej dostatecznie dobrze, żeby czegokolwiek wymagać od jej zachowania. Sam też nie wiedział, czemu tak łatwo było mu składać jej szalone propozycje, wyjazdy i rozmawiać. Nie była dziewczyną, z którą tylko się pieprzył, jak to ujęła, choć w każdym innym wypadku na pewno nie zachowywałby się aż tak nierozsądnie, pozwalając się do siebie zbliżyć. Od dawna stronił od relacji, które mogłyby narazić go na ponowne zranienie. I musiał przyznać sam przed sobą, że jakoś sobie radził. Do czasu, kiedy poznał Lavę.
Owszem, w międzyczasie w jego życiu ponownie pojawiła się jego była narzeczona, która obudziła w nim to, za czym tęsknił i usilnie od siebie odpychał. I mimo, że zniknęła równie nagle, jak za pierwszym razem i tak, czuł z tego powodu smutek, to nie zabolało go to tak, jak myśl o tym, że mógłby stracić kolejną ważną w jego życiu osobę, którą Zara niestety nie przestała być. Kiedy pierwszy raz spotkał Lavę, nie podejrzewał nawet, że ich relacja mogła mieć jakieś większe znaczenie, że zabrnie to trochę dalej, niż oczekiwali. Obawiał się, że już nie potrafił być dla kogoś kimś, ale jednocześnie nie chciał stracić tak ważnej relacji. Stracić Jej. I gdy tak bił się z myślami, wtedy przypomniał sobie słowa Lavender o tym, że dla właściwej osoby jest się w stanie zrezygnować z blokad. I nagle zrozumiał, co powinien zrobić.
Wrócił na salę po nagrodę, którą otrzymała Lava, po czym wsiadł do taksówki i wskazał adres. Gdy w końcu znalazł się pod drzwiami, wypuścił głośno powietrze i unormował oddech, co nie było takie łatwe, kiedy serce waliło mu jak oszalałe. Aach, raz kozie śmierć. Zadzwonił dzwonkiem i poczekał, aż drzwi się otworzą z nadzieją, że zastał właścicielkę w mieszkaniu.
- Witaj, Lavo - zaczął niepewnie, widząc ją, taką piękną i jednocześnie zaskoczoną, ale zacisnął mocno pięści w celu dodania sobie otuchy i odchrząknął nieco. - Wiem, że nasze ustalenia co do relacji nieco się rozmyły w ostatnim czasie, głównie przeze mnie i nie tak powinno to wszystko wyglądać. Ciągle sobie wmawiam, że niczego więcej nie potrzebuję i wymawiam się pracą, a w rzeczywistości robię wręcz przeciwnie. Nic więc dziwnego, że podświadomie mogłaś się do tego dostosowywać. - Ściągnął brwi, na kilka sekund spuszczając wzrok, by zebrać myśli. - Przy Tobie zawsze czułem się dobrze, natomiast dzisiejszy wieczór to jakaś katastrofa. Ale dzięki temu, co się stało na bankiecie, uświadomiłaś mi, że nie chcę tego wszystkiego stracić. Nie chcę stracić Ciebie. Bo jesteś dla mnie ważna. I naprawdę Cię lubię - przyznał, wpatrując się w jej piękne oczy i mimowolnie się przy tym uśmiechając. - A z racji tego, że Cię lubię to chciałbym dowiedzieć się o Tobie więcej. Szczerze, otwarcie, bez żadnych barier i zasad. Co Ty na to? - Uśmiechnął się zachęcająco i z oczekiwaniem przyglądał się dziewczynie z nadzieją, że może jakimś cudem przystanie na jego propozycję.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

kontynuacja #15
music

Zamknięcie za sobą drzwi od taksówki oraz podanie kierowcy adresu swojego mieszkania było bezwiedne. Kotłujące się w jej emocje na tyle odcięły ją od rzeczywistości, że dopiero gdzieś w połowie drogi, kiedy kierowca drugi zadał jej pytanie, skąd wraca taka wystrojona, zdała sobie sprawę z tego, że jedzie taksówką. Mężczyzna szybko zorientował się, że jego pasażerka nie jest w nastroju do rozmów i po dwóch krótkich zdaniach, które z nim wymieniła, skupił się na drodze, a nawet nieco podgłosił muzykę, by nie czuła się zobowiązania do prowadzenia jakiejkolwiek rozmowy. Za ten gest podziękowała mu, gdy wysiadła z samochodu, prosząc go, by zostawił sobie resztę z tego, co mu zapłaciła.
Dopiero gdy weszła do domu, zdała sobie sprawę z tego, co się właśnie stało, że uniosła się w rozmowie z Nathanielem, że powiedziała kilka niepotrzebnych i nieprzyjemnych zdań, że wybiegła z bankietu i zostawiła go tam samego. Telefon już wibrował od kolejnych wiadomości, które po chwili odczytała i na które drżącymi palcami odpisała, tłumacząc się koleżankom z pracy, złym samopoczuciem. Czy naprawdę była tak bezmyślna, że doprowadziła do takie sytuacji, do tego na oczach swoich współpracowników? Miała nadzieję, że tylko osoby, z którymi siedziała przy stoliku, zauważyły jej nieobecność.
Emocje powoli opadały, a ona czuła, jak do oczu napływają jej łzy. Wściekła na siebie i wściekła na Nathaniela, zrzuciła szpilki, zostawiając je gdzieś na środku pokoju i podeszła do barku, by wyciągnąć coś mocniejszego. Duży chlust ginu po chwili zmieszał się z tonikiem, a połowę zawartości momentalnie wlała w siebie Lava. – Cholera. – jęknęła, uderzając dłonią w blat, o który następnie się oparła, próbując uspokoić oddech. Jej zachowanie tego wieczoru pozostawiało sporo do życzenia, a najgorsze było to, że w ostateczności miała głęboko gdzieś wszystkich innych i to od samej siebie wymagała innego rozwiązania tej trudnej sytuacji. Zamiast tego była sama w mieszkaniu, mamrocząc pod nosem kolejne bluźnierstwa, próbując dojść do porozumienia z samą sobą, co dalej powinna zrobić. Dobrze wiedziała, że rozsądnym pomysłem było zadzwonić do Nathaniela, przeprosić go o swoje zachowanie i wykręcić się cholernie głupim tekstem o niestrawności żołądkowej, w którą z pewnością by nie uwierzył. Drugą opcją, w tym momencie dość kuszącą, było urwanie kontaktu. Może i zaboli, cholernie zaboli, ale przynajmniej nie powoli, by coś poszło za daleko. Trudno jej było natomiast nie zgodzić się z tym, że Nathaniel nie do końca był temu wszystkiemu winny i należały mu się jakieś wyjaśnienia. Kolejny łyk alkoholu miał sprawić, że nabierze pewności siebie i odważy się, by napisać chociaż jednego smsa. Zamiast tego usiadła na kanapie i przez dobre kilka minut gapiła się w sufit, sekunda po sekundzie odtwarzając w głowie całą sytuację, która zaszła na bankiecie, karcąc się w głowie za to, że w niektórych momentach dopuściła do opuszczenia gardy albo po prostu powiedziała za wiele.
Jeszcze się niczego nie nauczyłaś… ile razy ktoś musi cię zranić, żeby w końcu się nauczyła… kurwa, miałaś się z nim tylko pieprzyć. Czego chcieć więcej? Jej głos załamywał się, gdy mówiła sama do siebie, starając się nie pozwolić kolejnej łzie spłynąć po policzku. Z wewnętrznego monologu wyrwał ją dzwonek do drzwi. Szybko wypiła to, co jeszcze zostało jej w szklance i podeszła do drzwi. Spojrzała przez wizjer, widok Nathaniela stojącymi na korytarzu był dla niej sporym zaskoczeniem. Otworzyła drzwi, od razu czując falę wstydu, a gdy Nate się odezwał, cofnęła się do mieszkania, by mógł wejść do środka. Nie odezwała się jednak, westchnęła tylko, gdy zaczął mówić.
Czy naprawdę wydawało mu się, że relację można ustalić, czy nie widział tego, że to mogło z czasem ewoluować? Nie podpisali przecież żadnej umowy, że będą kumplami od zaspokajania swoich fizycznych potrzeb. Nie powiedziała tego jednak na głos, nie chcąc mu się wtrącać, bo widziała, że ma jeszcze sporo do powiedzenia. – Nate… wydawało mi się, że to, że mnie lubisz, jest całkiem oczywiste. Że gdybyś mnie nie lubił, to byś ze mną nie spędzał weekendów, że gdybyś mnie nie lubił, to byś do mnie nie dzwonił, że byś się ze mną nie chciał widywać. – zaczęła, gdy spojrzał na nią z tym swoim zachęcającym uśmiechem, na który w tym momencie nie była w stanie w podobny sposób odpowiedzieć. Miała wrażenie, że są aktualnie na dwóch różnych poziomach tej znajomości. A ona nie miała piętnastu lat, żeby lubię cię wypowiedziane przez chłopaka miało wywoływać u niej motylki w brzuchu. To nie był ten etap, zdecydowanie. A może po prostu nadal była zła? – Nie wiem, czy rozumiesz, to co mam na myśli, w zasadzie to sama nie wiem, co mam na myśli… ale do jasnej cholery, jestem po prostu… najzwyczajniej zaskoczona, że to wszystko… to, że ta relacja istnieje, że się lubimy, że chcemy ze sobą spędzać czas i otwarcie rozmawiać oraz się poznawać, że to nie było dla ciebie oczywiste tak jak dla mnie. Przez ten cały czas, a przecież znamy się od dobrych kilku miesięcy, to cały czas się rozwijało. – skrzyżowała ręce na piersi, w końcu unosząc wzrok na Nathaniela i przygryzając wargę, gdy zastanawiała się nad kolejną częścią swojej wypowiedzi. – I boli mnie to, że się tak przed tym bronisz, chociaż to działo się samo i nie wiem, czy teraz to, co mówisz, jest spowodowane tym, że faktycznie tak czujesz czy że wydaje ci się, że tak czuć powinieneś. Niczego ci nie narzucałam, bo miałam wrażenie, że to dzieje się samo, że ta znajomość jest czymś więcej. – zmarszczyła czoło, szukając słów, by wyrazić swoje myśli jakoś barwniej, niż powiedzieć, że byliśmy kumplami od bzykania, a potem się zaprzyjaźniliśmy. Ta przyjaźń jej odpowiadała, ta szczerość w ich relacji, to, że widywali się, gdy mieli czas i nikt nie czuł presji, że mieli swoje życia, że w łóżku było im cholernie dobrze. Czy z racji tego, że i tak czuła za dużo, to za bardzo o tym myślała, a nie powinna i nie byłoby tych wszystkich wniosków? – Nie mam problemu z tym, żebyśmy ze sobą sypiali, a potem, żebyśmy się nie widzieli przez trzy tygodnie, nie mam problemu, z tym że raz na jakiś czas wyjeżdżamy gdzieś, a wszystkim wydaje się, że jesteśmy parą, nawet słowem nie skomentowałabym tego, że dziś na bankiecie zachowywałeś się tak, by nawet w mojej pracy jesteśmy dla siebie kimś więcej. Po co to robisz, robiłeś, skoro cały czas wydawało ci się, że jesteśmy w ramach tych początkowych ustaleń? – to było dla niej za dużo, dlatego po prostu odwróciła się i przeszła do kuchni, by nalać sobie kolejnego drinka, przy okazji jemu, czując, że ta rozmowa krótka nie będzie, a następnie usiadła na wysokim krześle przy kuchennej wyspie.
Ostatnio zmieniony 2021-06-13, 20:54 przez Lava Hale, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Usłyszał jej odpowiedź i ściągnął brwi wyraźnie skonsternowany. Może w pewnym sensie brzmiało to logicznie, ale nie było to tym, do czego zmierzał. Miał wrażenie, że zaczął tu zachodzić znany schemat kobiecej logiki, przez którą o wiele ciężej będzie się przebić. - Źle mnie zrozumiałaś. To nie jest zwykłe lubię cię, które mówi się we wspomnieniach o przypadkowo spotkanej miłej dziewczynie w kawiarni, z którą chwilę się porozmawiało. Ba, to nie jest lubię cię mawiane zwykłej przyjaciółce - mruknął niby w lekkim rozbawieniu, ale nadal nie mogąc wyjść ze zdezorientowania. Nie potrafił na razie inaczej ująć tego, co czuł do dziewczyny, bo słowo na K było zbyt wielką deklaracją, na którą z pewnością oboje nie byli jeszcze przygotowani. Zaczął się otwierać, ale mimo wszystko bał się tych słów i wydawało mu się oczywistym, że najpierw wolałby zgłębić to, co się między nimi działo. Nie rozumiał więc, czego Lava od niego oczekiwała.
- Szczerze mówiąc, też jestem zaskoczony tym, jak sprawy się potoczyły. Odkąd się poznaliśmy, z Tobą byłem zawsze tu i teraz, nie zastanawiając się dłużej, do czego prowadzą moje… działania. I to był błąd, bo pewne rzeczy robiłem nie do końca świadomie. Po prostu… przychodziło mi to z niezwykłą łatwością mimo, iż do tej pory uważałem, że już żadna kobieta nie będzie potrafiła tego sprawić - przyznał z trudem, a wybrzmiałe na głos słowa nabrały zupełnie nowej dla niego mocy. Jeśli Lava nadal nie wiedziała, do czego zmierzał, to przynajmniej uświadomienie sobie takich rzeczy było dla niego samego niezwykłym wyczynem. Trzeba było przy tym zaznaczyć, że o wiele trudniej mówiło się o emocjach mężczyźnie, zwłaszcza tak trzeźwemu. Na jej następne słowa pokręcił głową w niezadowoleniu. - Czy kiedykolwiek Cię okłamałem albo powiedziałem coś nieszczerze? Nie mówię tego wszystkiego, żebyś poczuła się lepiej i by Cię udobruchać. Wiem, co mówię, a powinnaś mi wierzyć chociażby z racji faktu, że jestem w pełni trzeźwy i mam całkowitą świadomość - odparł, próbując udowodnić swoją rację, choć nie był pewien, czy to pomoże. Kobiety bywały nazbyt uparte, zwłaszcza po takiej ilości alkoholu. - A bronię się przed tym, bo nie wiem, czy naprawdę się w tym odnajdę, czy tylko sprawiam takie wrażenie - dodał cicho. Wątpliwości związane z tym, czy jeszcze kiedykolwiek podoła w normalnym związku, towarzyszyły mu podczas każdego spotkania z kobietą, gdy zaczynało robić się poważnie. Teraz też je miał, ale skoro przestąpił już próg to nie było opcji, by poddał się bez walki. Jego upór stanowczo zmaleje, jeśli jednak okaże się, że źle odczytywał sygnały Lavy. W końcu ważne, że próbował? Chyba.
- Najwyraźniej byłem samolubny, myśląc, że w ten sposób będę miał to, o czym zawsze marzyłem, jednocześnie udając, że wcale tego nie potrzebuję - westchnął, przyglądając się, jak dziewczyna podchodzi do kuchni i nalewa sobie i jemu alkohol. Przygryzł wargę w wahaniu. Wiedział, że nie powinien mieszać alkoholu z lekami, ale na trzeźwo naprawdę ciężko było mu rozmawiać o swoich emocjach (które swoją drogą nadal miał ciężko określić) tak otwarcie i był pełen podziwu, że tyle udało mu się z siebie wydobyć. Pieprzyć to, palnął w myślach i podszedł do szklanki, by po chwili przechylić całą jej zawartość. Przyjemny posmak trunku rozlał się po jego gardle, nieco go paląc.
- Och, Lavo, czy Ty naprawdę nie rozumiesz, co do Ciebie mówię? A może nie chcesz zrozumieć, co przez cały czas próbuję Ci przekazać? - Przysiadł na krześle, bo nagle zaczęło mu się robić ciężej. - Na samym wstępie wspominałem o braku zaangażowania, bo nie jestem facetem, którego hobby to ranienie napotkanych dziewczyn - wzruszył ramionami. - Nie spodziewałem się, że nasza relacja przerodzi się w coś więcej, ale… chciałbym odkryć, co się za tym kryje. A czy Ty właśnie tego chcesz? - zapytał zmęczonym głosem, starając się skupić wzrok na jej twarzy, bo nagle zaczął odczuwać ciężar powiek. Nie spodziewał się, że mieszanka, którą sobie zaserwował, tak szybko zacznie działać.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Takiej odpowiedzi Nathaniela się nie spodziewała, a zdziwienie niemal od razu pojawiło się na jej twarzy. Lubił ją bardziej niż lubi się przyjaciółki. Właściwie tyle by wystarczyło, gdyby Covington nie chciał nic więcej mówić. Tę chwilę mógł zamienić w iście filmową scenę, w której ująłby jej twarz w dłonie, a na ustach złożył czuły pocałunek. Pozwoliłaby mu na to, dając się ponieść chwili, ewentualnie następnego dnia zderzając się z tym, co właściwie jego słowa oznaczają. Niestety to nie był film, a nawet wyjawienie uczuć, które nie przyszło mu z łatwością, o czym doskonale wiedziała, nie mogło załatwić całej sprawy. Z ust Lavy padło zbyt dużo słów i pojawiło się za dużo pytań, by na tym wyznaniu tak po prostu zakończyć. Oboje za dużo przeszli w życiu i zostali zranieni, by teraz pozwolić na to, by w przypływie emocji poprzewracać wszystko do góry nogami.
Przygryzła wargę i pokręciła głową w odpowiedzi na jego pytanie. – W emocjach mówi się różne rzeczy. – wymamrotała. Nie chciała podważać jego szczerości, jednak trzeźwość nie miała tu nic do rzeczy. Co prawda, Lava zdążyła już nieco w siebie wlać, biorąc pod uwagę wino pite na bankiecie i dużego drinka, którego wypiła tuż przed pojawieniem się Nathaniela, a który powoli zaczynał krążyć po jej organizmie. – Ja też nie wiem, czy się w tym odnajdę. – przyznała szczerze, kręcąc powoli głową. Skoro już mówili prawdę, to musiała to powiedzieć, żeby nie czuł się odosobniony w swoich obawach. Nigdy nie czuła, że jest dobrą partią do związku, ale też nigdy od nikogo nie wymagała poważnych deklaracji. Dobrze wiedziała, że oboje mieli do tego podobne podejście, ale skoro uczucia się pojawiły, jak mogli z nimi walczyć? Z pewnością byli w stanie wypracować coś, co będzie satysfakcjonować ich oboje.
Uniosła wzrok, gdy Nathaniel wyznał kolejną rzecz. Kompletnie zaaferowana jego słowami, przesunęła szklankę z alkoholem w jego stronę, zapominając, że nie powinna mu podawać alkoholu. Dopiero niepewność malująca się na jego twarzy, przypomniała jej o tym. – Nie. – rzuciła, ale za późno, bo mężczyzna zdążył już złapać szklankę. Chciała zapytać, o czym właściwie zawsze marzył, ale utkwiła wzrok w pustym już szkle. – Miałeś nie pić. – westchnęła, teraz skupiając się na tym, że prawdopodobnie pomieszał jakieś ciężkie leki z wysokoprocentowym alkoholem.
– Nie wiem. – zmarszczyła czoło, chowając twarz w dłoniach i wzdychając głośno. Pokręciła powoli głową i potarła dłonią policzek, po czym w końcu spojrzała na Covingtona. – Jak mogło wyjść z tego takie nieporozumienie, skoro czujemy to samo i wiemy, że oboje mamy problem z tym że boimy się zaangażować? – uniosła pytająco brew. Przecież to wszystko było tak cholernie oczywiste, wystarczyło tylko to przegadać, coś ustalić, postanowić, że spróbują. – Bardzo mi odpowiadał twój brak zaangażowania, bo ja również nie chciałam zranić ciebie. Ale teraz czuję, że bardziej niż tego, że cię zranię, boję się, że coś przez to przeoczę. – przyznała szczerze i przygryzła wargę, zastanawiając się jeszcze nad swoimi słowami. – Też tego chcę. – odpowiedziała na jego pytanie, chcąc, by to wybrzmiało i żeby teraz oboje mieli pewność, że mówią o tym samym i siebie rozumieją.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- I w tym masz rację, choć tym razem to nie to - skinął głową spokojnie. Nie miał zamiaru się sprzeczać, bo jeśli rzeczywiście chciała, to w końcu uwierzyłaby jego słowom. W tej chwili był jak otwarta księga i gdyby zaczęła o cokolwiek pytać, nie unikałby odpowiedzi. Nie bez powodu wyraził chęć poznania więcej szczegółów z jej życia i oczywistym było, że w zamian otrzymałaby to samo. Oczywiście, istniało pewne ryzyko i wątpliwości, które Lava również wyraziła, ale odpuszczenie i tak zwyczajne wycofanie się przeczyłoby naturze Nate’a. - Dlatego ważne jest dać temu szansę. - Uśmiechnął się lekko, bo nawet, jeśli miałoby się nie udać to przynajmniej mogli podejść do sytuacji z czystym sumieniem, a nie wyrzutami i ciągłym zastanawianiem się, co by było, gdyby… Musiał zyskać pewność, czy jego przekonania, wyrobione przez niezbyt dobre doświadczenia, naprawdę miały rację bytu.
- Może nic mi nie będzie - wzruszył ramionami. Nie chciał teraz zastanawiać się nad konsekwencjami picia alkoholu, bo miał nadzieję, że zadziała to tak, jak zawsze - rozluźniająco, czego w tym momencie bardzo potrzebował. Miał dość napiętej atmosfery między nim a Lavą, która na szczęście opadała, a wraz z nią dopadało go również, oprócz odprężenia, pewne zmęczenie.
- Wystarczy się obawiać braku zrozumienia ze strony drugiej osoby - stwierdził, co wydało mu się zabawne, biorąc pod uwagę fakt, że akurat w ich przypadku w wielu kwestiach rozumieli się praktycznie bez słów, dlatego zaśmiał się cicho na przewrotność sytuacji. Jej wyznanie sprawiło, że nie potrafił powstrzymać się przed wstąpieniem na twarz promiennego uśmiechu, który próbował zdusić przygryzieniem wargi. Jednocześnie wpatrywał się w Lavę, nie potrafiąc zrozumieć, czemu musiało dojść do sprzeczki, ukłucia zazdrości i ucieczki, żeby zrozumieć, że za tym wszystkim kryło się coś znacznie więcej, niż chcieli przyznać.
Mimo dziwnego zmęczenia, pochylił się ku dziewczynie, nie spuszczając wzroku z jej pięknych tęczówek, po czym ujął jej twarz w swoją dłoń i kciukiem łagodnie musnął jej policzek. - Zatem… jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać - niemal wyszeptał i zbliżył się, by złożyć na jej ustach delikatny pocałunek. Czuły gest, za którym cholernie tęsknił, uaktywnił w nim pokłady pożądania, które pojawiały się za każdym razem, kiedy tylko się do niej zbliżał. Całując ją coraz łapczywiej, objął ją wolną ręką i przysunął do siebie. Zamknięte oczy wzmogły lekkie zawroty głowy, które, mógłby przysiąc, że zadziały się pod wpływem dziewczyny, trzymanej w swoich ramionach.
Nie spodziewał się jednak, że tak szybko zacznie tracić oddech i po kilku sekundach z wewnętrznym bólem musiał się nieco od niej odsunąć, opierając swoje czoło o jej i wzdychając przy tym ciężko. - Och, Lavo, przy Tobie łatwo się zapomnieć - przyznał, starając się uspokoić oddech. W chwilach takich, jak ta, żałował jeszcze bardziej, że tak bezmyślnie władował się pod samochód, choć może gdyby nie doprowadził się do gorszego stanu zdrowia to kto wie, może nadal pozostaliby w swoich rolach, bez wyklarowanej sytuacji? - Chciałbym móc więcej - wyszeptał ponuro, niepocieszony faktem, że nie może pozwolić sobie na więcej. Nie znosił ograniczeń, zwłaszcza, jeśli powodowały je własne słabości. Przymknięcie oczu nie było dobrym pomysłem, bo zawroty głowy i jej ciężkość z każdą chwilą się nasilały, dlatego skrzywił się w niezadowoleniu. A jednak niepotrzebnie napił się tego drinka.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Powoli przytaknęła głową raz, a potem drugi, zgadzając się z Nathanielem, ale nie chcąc mu przerywać. Dla nich obojga ta szczerość i rozmowa o uczuciach była cholernie trudna, dlatego uważała teraz na każdy swój ruch, by czasem nie pomyślał, że chce się wtrącić, co mogłoby go wybić z rytmu. Bardzo chciała usłyszeć te wszystkie rzeczy z jego ust. I choć bała się tych wszystkich deklaracji, czuła, jak rozjaśniająca się między nimi sytuacja, łagodzi jej nerwy.
– Może? – na jej twarzy malował się w tym momencie niepokój. Nie wiedziała jakie leki brał, bo przecież nie chciał się z nią do tej pory dzielić informacjami dotyczącymi wypadku i stanu swojego zdrowia, więc nie wiedziała też jak jego organizm na tę mieszankę może zareagować. Westchnęła tylko ze zrezygnowaniem, nie chcąc tym pytaniem wywołać kolejnej niepożądanej rozmowy. Teraz mieli skupić się na sobie, na swoich uczuciach. Do jego samopoczucia mogła wrócić za jakieś trzy minuty, licząc, że nic się złego nie stanie.
Uniosła spojrzenie, gdy pochylił się w jej kierunku i mimowolnie przysunęła się nieco w jego stronę. Brakowało jej ciepła i miękkości jego dłoni, tego spojrzenia, którym ją uwodził. Brakowało jej też jego ust, których od kilku tygodni nie miała okazji posmakować. W tym delikatnym pocałunku było tyle czułości i tęsknoty, że niemal natychmiast przerodził się coś głębszego. Westchnęła, gdy przyciągnął ją do siebie, sama w tym momencie układając dłoń na jego karku i pogłębiając pocałunek. Tak bardzo nie chciała, by ta chwila się skończyła, jednak przy obecnym stanie Nathaniela, nie mogli pozwolić sobie na więcej.
– Nie mam nic przeciwko takim chwilom zapomnienia. – wyszeptała, spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem. Pogładziła dłonią jego klatkę piersiową, wyczuwając przy tym przyśpieszoną pracę serca i ciężki oddech. Przechyliła delikatnie głowę, przyglądając się jego twarzy, szukając na niej jakichkolwiek oznak tego, że alkohol już zdążył dawać o sobie znać. – Też bym chciała. – przyznała, prawdopodobnie równie niepocieszona tymi ograniczeniami, co on. To była idealna okazja, by wejść na zupełnie inny poziom intymności, jednak nie był to odpowiedni moment.
– Chodź, położymy się. To był cholernie męczący wieczór. – zaproponowała, przyznając szczerze, że dla niej również było to wszystko trudne. Złapała jego dłoń i zaprowadziła go do sypialni, w tym momencie nie miał już nic do powiedzenia, a nawet jeśli próbował, bardzo szybko zamknęła jego usta rzucając mu znaczące spojrzenie. – Czy chcesz czy nie, musisz mi dziś pozwolić się tobą zaopiekować. – powiedziała cicho, znów stając bardzo blisko Covingtona i gładząc jego policzek. Zaraz jednak pomogła mu zdjąć marynarkę, a następnie rozpięła guziki od koszuli. – Nie mam w szafie nic, co byłoby w twoim rozmiarze i w czym mógłbyś spać. Ale lubię cię w takim wydaniu. – dodała i rozbawiona przygryzła wargi. Szybko pomogła mu się pozbyć kolejnych zbędnych elementów garderoby i przygotowała mu jedną stronę łóżka, tak by wygodnie mu się leżało z gojącymi się wciąż obrażeniami. Widząc, jak mieszanka ginu i leków na niego działała, pozwoliła mu po prostu odpłynąć, jeszcze przez dłuższą chwilę kontrolując, czy wszystko jest w porządku i dopiero, gdy była tego pewna, dołączyła do niego.

/ zt. x2

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „119”