WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kusiło go to, aby jej zapytać w jaki sposób planowała sobie poradzić, ale finalnie zrezygnował z tego pomysłu, a skupił na przemierzaniu trasy w ciszy, z której starał się czerpać więcej spokoju i optymizmu, niżeli z ich rozmowy, bo to było trudniejsze. Odpowiedzi Eileen i tak prędzej czy później się doczeka, skoro czekała ich wspólnie spędzona reszta urlopu, która z chwili na chwilę - wraz z rozwojem tematu, który wymknął się spod kontroli - zdawała się być coraz mniej przyjemna.
- W każdej scenerii znalazłbym na to pomysł - odpowiedział spokojnie, wsuwając zmarznięte dłonie do kieszeni kurtki, która nie chroniła przed zimnem tak, jakby tego chciał. Gdyby wiedział w jakich okolicznościach natury przyjdzie im spacerować, zapewne zamiast spakowania krótkich szortów, lekkich, jasnych koszulek, wziąłby śniegowce, rękawice, grubą kurtkę i... i nie było co gdybać, skoro żadne z nich nie wiedziało, że znajdą się w innym Honolulu, które nijak nie współgrało z tym na Hawajach.
Idąc przed siebie, a przy okazji wdając się w drobną wymianę ciętych zdań, najwyraźniej umknęło im, że ich przewodniczka postanowiła skorzystać z krótkiej chwili nieuwagi obojga i... oddalić się w kierunku, który aktualnie ciężko było odnaleźć. Co gorsza, gdy zgodnie z prośbą Eileen posłuchał i postanowił ją puścić, prychnął pod nosem i kontynuował trasę, najwyraźniej zapominając o tym, że kogoś z ich trójki brakuje. Wystraszyła się? Skręciła gdzieś z premedytacją, czy...
...przecież nie mogło stać się nic złego, któreś z nich musiało to zobaczyć.
Naprawdę - musiało. Nie tak jak zniknięcie, które przeszło gdzieś przy nich, ale jakby obok...
- Wydaje mi się, że w twoim przypadku nigdy nie obowiązywały mnie żadne przywileje - mruknął pod nosem, ale chwilę później coś przyszło mu do głowy i ponownie przekierował na nią wzrok.
- Mówisz o tych zdjęciach? - Dokładnie TYCH, które myślał, że świadomie wysyła jemu, a ciemnowłosa nie wiedziała, że to Griffith jest odbiorcą. Uważne spojrzenie chcące wyłapać jej reakcję na jego słowa zostało prędko skonfrontowane z imieniem, którego chyba nie chciał usłyszeć.
- Poznałem ją. James przedstawił nas, kiedy przyszła z... - Z przyjaciółką, którą przecież już kojarzył. Ze sklepu muzycznego, do którego niekiedy przychodził, a ten należał do ojca dziewczyny. Układanka zdawała się w tym zimowym, górsko-leśnym gąszczu odnajdywać brakujące elementy, a nagle podnoszące się ciśnienie idealnie rozgrzało i wygnało chłód, który wcześniej odczuwał.
- Ja nie... - urwał i zacisnął szczękę. Nie udaję. Nie pamiętałem, że tam byłaś. Nie mogę ci powiedzieć, że nie pamiętam części tej nocy. Nie do końca pamiętam to, co się wydarzyło.
Nie wiem, czy jestem n i e w i n n y.
- Nie zrobiłem tego - odpowiedział ostatecznie, nie wiedząc również, czy to stwierdzenie działało na jego korzyść, czy wręcz przeciwnie. Pewnie do drugie, bo od początku miała swoje zdanie względem jego osoby. Przełknął ciężko ślinę i odruchowo zacisnął dłoń na znajdujących się w kieszeni kurtki kluczach.
- To wracaj - odparował cierpko - na pewno znajdziesz jakiś sposób, żeby wejść do domku - poinformował, rzucając tekstem podobnym do tego, który mu zaserwowała gdy zamknęła się w środku. Nie czekając na jej odpowiedź, ruszył przed siebie, potrzebując chwili ciszy na to, aby przemyśleć sobie pewne rzeczy.
...bo skoro tam była i uważała, że to zrobił i jest winny - to czy jego próby przekonywania się, że tego nie zrobił były słuszne?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nieobecność Miriam zapewne dało się odczuć bardziej niż jakąkolwiek inną, ponieważ cisza z jej strony, jaka panowała już od kilku dobrych minut, uchodziła za coś nienaturalnego. Tak że chcąc nie chcąc, Eileen, w swoim wzburzeniu i uwadze w głównej mierze skierowanej na konflikt wywiązujący się między nią a Griffithem, zorientowała się, że kobieta zboczyła z trasy i gdzieś przepadła, aczkolwiek niekoniecznie uznała to za przejaw czegoś niepokojącego, a już z pewnością czegoś, co należałoby jak najprędzej naprostować. Prędzej pomyślała, że to część jakiegoś planu albo po prostu udała się za potrzebą.
— Jakie znowu zdjęcia? — Ton głosu wskazywał raczej na lekceważącą postawę, zakładając, że coś sobie ubzdurał, jednak jej brwi mimowolnie ściągnęły się ku sobie w niezaprzeczalnym zdezorientowaniu, a zarazem czujności, którą nabierała w sytuacjach o nieznanym podłożu. Myśli kotłowały się w głowie ciemnowłosej z niezwykłą intensywnością, szukając jakiejkolwiek wskazówki, ale niezależnie od wysiłku włożonego w ten proces, nie wpadłaby na to, co rzeczywiście kryło się za kryptosłowami mężczyzny, bo z pozoru były to dwie zupełnie różne sprawy, więc dlaczego miałaby nakierowywać jedną na drugą? Źle się czuła z faktem, że nie miała najmniejszego pojęcia, o jakich zdjęciach mówił, co oczywiście wpływało na jej niekorzyść. Zastanawiała się, czy nie będzie próbował tego wykorzystać i czy w związku z tym w ogóle pozna odpowiedź.
— Ze mną — dokończyła za niego to, co najwyraźniej nie było w stanie przejść mu przez gardło. — Byłam z nią tamtego wieczoru. Nie mogłam jej pomóc, nie cofnę też czasu, ale czasem to pamięć jest najlepszą linią obrony — odparła, opierając ostrzegawczy wzrok na tęczówkach Blake'a. W przeciwieństwie do niego, jej pamięć nie szwankowała i na złość zachowała przykre oraz niechciane wspomnienia, ale jeśli ten faktycznie miał problemy z odświeżeniem wydarzeń z dnia wypadku, to tym razem przewaga znajdowała się po jej stronie. Chociaż najchętniej pozbyłaby się tego utrapienia.
— Nie wierzę ci — zawyrokowała, niemal wchodząc mu w słowo i ignorując przy tym prawdopodobieństwo, że wcale nie zależało mu na osądzie, zwłaszcza tym opartym na uprzedzeniu, pochodzącym od niej. — Możesz powtarzać to w nieskończoność, ale to niczego nie zmieni. — Nie przywróci życia Nathalie czy Ivory. Nie sprawi, że w końcu mu uwierzy, a kłamstwo stanie się prawdą. Przełknęła gorzko ślinę, jak gdyby prawdziwość tego stwierdzenia dopiero do niej dotarła. Gdzieś głęboko, na przekór własnemu stanowisku, z którym tak głośno i bezpardonowo się obnosiła, czuła rozdzierające rozczarowanie z tego powodu, próbujące teraz przebić się przez wszystkie warstwy reszty emocji i zdominować je, łagodząc spór, wewnętrzne rozterki i wątpliwości, a przy tym dając złudną, niepotrzebną nikomu nadzieję.
— Pieprz się, Griffith! — zawołała za nim ze złością, przez moment wpatrując się w jego plecy i obserwując, jak odchodził, po czym sama odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku, nie wiedząc, co właściwie zamierza zrobić, dokąd pójść. Liczyła, że spacer, który ją czekał, otrzeźwi ją nieco i pomoże w podjęciu decyzji, bo na pewno nie w nabraniu dystansu wobec zaistniałej sytuacji. Jeśli mogła być co do czegoś pewna, to tylko do tego, że nie zapowiadało się na nic dobrego. Kiepski start.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blake również nie był zainteresowany poszukiwaniem przewodniczki, która - co jak co - powinna znać wszelkie trasy zdecydowanie lepiej od nich, i to nie ich zadaniem miałoby być ewentualne poszukiwanie kobiety, która zapadła się pod ziemię (lepiej, by nie zrobiła tego faktycznie). Griffith uznał, że najbardziej prawdopodobnym było, że resztki jej nadziei wobec tego, że będzie oprowadzała zakochane małżeństwo, wyparowały razem z tonem chłodnych słów wypowiadanych zarówno przez Eileen, jak i jego. Finalnie nawet dobrze, że nie udało im się dostać do tego wyciągu, bo aktualnie zamknięcie we dwójkę w jakimś niewielkim pomieszczeniu, z którego nie mogli wyjść kiedy chcą, cóż, wyglądało jeszcze gorzej, niż na początku obranej trasy.
- Teraz będziesz udawać, że nie wiesz? - parsknął, kręcąc przy tym głową z wyraźnym niedowierzaniem. Wcale by się nie zdziwił, gdyby ciemnowłosa wyparła się wszystkiego i wolała grać taką rolę, w której żadnych zdjęć mu wysyłała, a co więcej - jemu przypisała taką, by miał w to wszystko wierzyć i nie sprzeciwiać się jej słowom. Niestety nie trafiła z osobą, wszak nadal planował kierować się tym, co mu wysłała i widział, bez względu na to, że aktualnie nie było to zapewne za komfortowym dla kobiety. Na jej szczęście - paradoksalnie - działał fakt, że Blake nie wiedział, że tych zdjęć nie wysłała świadomie, bo gdyby miał pojęcie o tym, że miały trafić do kogoś innego, to możliwe, że byłby bardziej złośliwy i próbował wcisnąć drobną szpilę w miejsce, gdzie dopatrzył się luki w ochronnej tarczy Shepherd.
- Próbowałem im pomóc - powiedział twardo, akurat to, że szedł do samochodu gdzie wcześniej zostawił telefon pamiętając bardzo dokładnie. W międzyczasie chciał wykonać połączenie alarmowe od kogoś innego, aczkolwiek miejsce nieco oddalone od głównej atrakcji jaką był klub przy plaży, wcale nie pomagało. A kiedy minął grupkę młodych ludzi (z alkoholem, poniżej dwudziestego pierwszego roku życia), ci przyspieszyli kroku nie chcąc nawet słyszeć o przedzwonieniu i wezwaniu kogokolwiek. Dodatkowo na jego niekorzyść działała zaplamiona krwią koszula i pocisk przeszywający nogę.
- Nie musisz, Shepherd - warknął z irytacją - już się przyzwyczaiłem do twojego stanowiska, które nie różni się niczym od tego, jak widzi mnie połowa mieszkańców Seattle - skwitował, wzruszając obojętnie ramionami, choć ton jego głosu przejawiał raczej zdenerwowanie, a nie obojętność.
Zignorował jej życzenie, i wciąż kierował się w nieznanym kierunku, nawet nie oglądając za odchodzącą kobietą. I tu rzeczywiście było mu obojętnym to, czy trafi z powrotem do domku, czy niekoniecznie i po drodze niesamowicie z(a)marznie. Samemu z lekkim trudem (bo robiło się już ciemno, a do tego po znalezieniu małego baru wlał w siebie trochę alkoholu) powrócił po mniej więcej dwóch godzinach. Lekko chwiejnym krokiem podszedł do drzwi wejściowych i przekręcił w zamku klucz, nie mając pewności co zobaczy w środku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tym razem nie próbowała nawet kryć się z zaskoczeniem, jaki wywołał u niej zarzut blefu, wlepiając w niego tępy, choć wyrażający mimowolną chęć obrony wzrok. Nie miała już wątpliwości, że odgrywał się na niej za poczynione przez nią oskarżenia pod jego adresem. No bo o co innego mogło mu chodzić? Ostatecznie zacisnęła tylko usta, powstrzymując się przed powiedzeniem, żeby nie mierzył jej własną miarą, ale prawdę mówiąc, nie mogła tego uczynić, nie będąc pewna, czego właściwie dotyczyła sprawa z rzekomymi zdjęciami. Osobiście nie przypominała sobie niczego, co uwzględniałoby jego osobę i jakieś zdjęcia. Skoro ubzdurał sobie coś, to nie pozostawało jej nic innego, jak tylko dać temu na wstrzymanie.
— W takim razie współczuję osobie, która kiedykolwiek znajdzie się w sytuacji wymagającej twojej pomocy. — Tego już nie zdołała stłumić i zachować wyłącznie dla siebie. Słowa te same wystrzeliły z ust niczym kula armatnia, bez wcześniejszego przemyślenia i oszacowania ewentualnych szkód, jakie mogła nimi wyrządzić, bo niezależnie od wszystkiego, czego się dopuścił, były trochę na wyrost. Zanim pozwoliła dotrzeć do siebie jakimkolwiek wyrzutom, oboje byli już w drodze, odchodząc od tego, co przed chwilą miało miejsce.
Niesmak z tym związany pozostał z nią jednak jeszcze przez dłuższy czas. Pomimo próby odpędzenia, słyszała siebie, w zwielokrotnieniu wypowiadającą słowa, jakie padły pod adresem mężczyzny. Słyszała też jego ostatnie słowa, wypowiadane swoim głosem, bo pod względem ogólnego wydźwięku raczących go sformułowań, równie dobrze to ona mogła być ich autorem. Krocząc w niesprecyzowanym kierunku, postanowiła nie wracać jeszcze do domku. Jeśli Blake myślał, że za wszelką cenę będzie próbować dostać się do środka, przekraczając jakieś wewnętrzne bariery, jednocześnie przysparzając mu tym samym dziwnej satysfakcji z tego, że postąpiła tak, jak tego oczekiwał (tak założyła), to się mylił. Zamiast tego wypełniła największą na ten moment potrzebę i z pomocą przewodnika, a także turystów znajdujących się gdzieś po drodze, dotarła do wspomnianej przez Miriam knajpy. Pech chciał (chociaż może w tym przypadku łut szczęścia?), że spotkała tam właśnie zagubioną kobietę, roześmianą i głosująca jak gdyby nigdy nic. Przywitała swoją podopieczną z równie niesłabnącym entuzjazmem i zagarnęła do swojego kąta, raz po raz podsuwając propozycje z karty i zagadując na różne tematy.
Po około godzinie od przybycia mężczyzny, Shepherd stanęła przed drzwiami chatki. Możliwe, że w środku paliło się światło, zdradzając jego obecność. Dzięki serdeczności opiekunki zyskała swój klucz, więc bezproblemowo dostałaby się do środka, nawet przy zamkniętych zamkach, a mimo to zaryzykowała i nacisnęła klamkę. Jeśli był gdzieś na widoku, to kobieta nie zważała na niego, od razu udając się do wnęki kuchennej, gdzie zostawiła papierową torbę z jedną porcją jedzenia. Na zewnątrz widniała przyklejona karteczka z napisem: Zjedz mnie. Nie kwapiąc się o komentarz w tym, czy innym temacie, omiotła przelotnym spojrzeniem pomieszczenie, po czym na powrót zwróciła się do drzwi i wyszła.
Zapadł już wieczór, ale werandę oświetlało przytłumione światło lampki. Powietrze było znacznie chłodniejsze o tej porze, czego efekty odczuwały przede wszystkim dłonie, które solidnie zmarzły, jednak nie mogła sobie odmówić chwili wytchnienia w najbardziej znany sobie sposób. Wyciągnęła sfatygowaną już nieco paczkę papierosów, zapaliła jednego, pochyliła się i oparła przedramionami o drewnianą barierkę, przy której stała, wypełniając bezkresną przestrzeń dymem, a strumień myślowy kojąc dźwiękiem nocnych owadów i szemrzącego nieopodal strumyku. Jak łatwo było zapomnieć o powodach, dla których się tu znalazła w ferworze nowych wydarzeń: postępująca choroba, kłótnia z bratem, którego zaufanie nadwyrężyła. Nawet teraz, patrząc na wypalającego się papierosa w drżącej dłoni, będącej jednym z efektów choroby, nie była w stanie myśleć o niej, o późniejszych działaniach, czy też o naprawczych zdarzeniach dotyczących bałaganu, jaki zostawiła za sobą w mieście... i tutaj. Do czasu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze, że nie widziała wyrazu jego twarzy, kiedy wytknęła mu nieudaną próbę pomocy. Wiedział o tym, że zawiódł najbardziej, jak tylko się dało; że obiecał, że sprowadzi wykwalifikowaną pomoc, jaka mogłaby ją (ich) uratować, a zamiast tego poniesione obrażenia i utrata znaczącej ilości krwi spowodowały, że sam obudził się po niespełna dobie na szpitalnym łóżku. Ból w barku, między żebrami, unieruchomiona noga i nieprzyjemne pulsowanie w skroniach było niczym w porównaniu do słów, które resztkami siły usłyszał. Brzdęk kajdanki uderzającej o metalową rurkę odchodzącą z łóżka tylko go upewnił w tym, co sam wywnioskował - zawiódł. Zawiódł wszystkich dookoła. Ivory, jej rodzeństwo i rodziców. Zawiódł swoich bliskich i przyjaciół. Zawiódł siebie, a Shepherd krótkim zdaniem tak łatwo wytoczyła przeciwko niemu najcięższe działo i rozdrapała rany, które przez te pięć lat - częściowo - zdołały się zabliźnić.
Nie pomógł długi spacer w nieznane, gdzie przemierzając kolejne mile chciał zostawić za sobą obrazy z przeszłości, które zaczęły go nawiedzać. Układanka była prawie kompletna - pomijając element, jaki nie dawał mu spokoju, a zagłuszyć natrętnych myśli nie potrafił również wlewany w organizm alkohol. Whiskey przegrała w pojedynku z wyrzutami sumienia odzywającymi się na różnych płaszczyznach, ale bynajmniej nie tej, że zostawił ciemnowłosą na pastwę losu i nijak nie przejął się tym, co aktualnie mogło się z nią dziać.
Czy był dobrym człowiekiem? Coraz częściej w to wątpił, równocześnie nie chcąc być jednoznacznie złym. W końcu miał jakieś wartości, cenił lojalność i dla paru osób mógł zrobić wiele, aby im pomóc (heh, chociaż czy faktycznie wyszłoby im to na dobre?), a z drugiej strony przestał się dziwić, że ponownie dopadła go znieczulica i z tak dobrze znaną obojętnością podchodził do przeróżnych sytuacji, gdzie powinien zareagować inaczej.
Po powrocie do miejsca, w którym ich zakwaterowano, udał się bezpośrednio do niewielkiego pieca, aby po rozpaleniu w nim ognia zażegnać chłód, który go powitał a był bardziej odczuwalny, ponieważ whiskey przestała rozgrzewać, a i emocje częściowo opadły. Zdjął buty i postawił w bliskiej odległości, a sam ruszył do łazienki. Po prysznicu wrzucił połowicznie przemoczone spodnie do pralki, razem z rzeczami, które także wymagały odświeżenia przed kolejnym dniem. W czasie, w którym Eileen wróciła do chatki, Blake akurat przewracał stronę książki, z którą wygodnie ułożył się na sofie, tym samym ignorując jej krótką krzątaninę gdzieś w tle, za jego plecami. Zignorował również to, że prędko po powrocie wyszła; może nawet przez moment łudził się, że znalazła inny nocleg i niebawem ich wspólne wakacje dobiegną końca?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wróciła do środka po kilkunastu minutach, ściągając okrycie wierzchnie i po raz kolejny znikając za drzwiami, ale tym razem łazienki. Napuściła wodę, zrzuciła z siebie resztę ubrań i weszła do wanny. Spędziła tam kilka błogich chwil w okalającym zmarznięte ciało cieple. Nie miała ochoty pozbawiać się tego stanu, tym bardziej, że przeczuwała, z jakim chłodem przyjdzie jej się zmierzyć po wyjściu, dlatego porzuciła jeszcze to postanowienie i zanurzyła się całkowicie, paradoksalnie, szukając wytchnienia i zmywając z siebie wydarzenia dnia dzisiejszego. Ale czy wraz z towarzyszącymi im emocjami?
W końcu opuściła swoją tymczasową bezpieczną przystań, ubrana w dres i wysłużony t-shirt z nadrukiem ulubionego zespołu, które powiedzmy zabrała ze sobą wcześniej. Domek nie był duży i przestronny, żeby móc konsekwentnie ignorować się nawzajem, nawet jeśli tak wypadałoby zrobić w obecnej sytuacji. Zapewne nie mieli sobie już nic do powiedzenia i o ile to jeszcze dało się zrealizować, tak udawanie, że drugie jest nieobecne, nie wchodziło w grę. Zauważyła też, że torba z jedzeniem, którą odstawiła w kuchni, jest nietknięta, choć w zasadzie sama nie wiedziała, czego się po nim spodziewała. Mimo wszystko chciała naprostować tę kwestię.
— Przyniosłam jedzenie — odezwała się po dłuższej chwili, choć na pierwszy rzut oka nie można było powiedzieć, że w ogóle zwracała się do niego, gdyż jej spojrzenie spoczywało na szklance wody, z której przed momentem upiła łyk. Nie była pewna, czy jadł już coś albo gdzie był przez ten czas, ale jedzenie zawsze się przyda, niezależnie od tego czy dopadł go głód. Kiedyś dopadnie... — Żuki gnojaki. Tutejsza specjalność — dodała, w końcu zbierając się na odwagę, by na niego spojrzeć. Sądziła, że ten niewinny żart nie tyle przerwie to nieznośne napięcie, co idealnie wpisze się w charakterystyczny absurd i niedorzeczności sytuacji związanej z wyjazdem. — Mam też nić dentystyczną — powiedziała nieco sugestywnie, jakby to cokolwiek zmieniało, a tamta opcja nie wydała się wystarczająco zachęcająca. Nie miała pojęcia, skąd nagle te natarczywe próby złagodzenia konfliktu, skoro praktycznie wszystko od początku zwiastowało jego nadejście, od którego oczekiwała tyle dobrego. Normalnie zrobiłaby z tego pożytek i odpowiednio wykorzystała fakt, że nie grozi jej natarcie ze strony Blake'a. Tymczasem żadne z oczekiwań się nie sprawdziło, a na domiar złego nabawiła się jakiegoś dziwnego, niezrozumiałego poczucia winy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sunął wzrokiem po zapisanych stronach, raz po raz przerzucając kolejną kartkę, by finalnie (dochodząc do końca rozdziału) zdać sobie sprawę z tego, że jego przyswajanie przeczytanych informacji i fabuły zatrzymało się w tym samym momencie, w którym myśli zaczęły krążyć wokół tematu sprzeczki z ciemnowłosą. Nie chciał do tego wracać, ani roztrząsać historii sprzed lat(a może wręcz przeciwnie - właśnie tego p o t r z e b o w a ł?), aczkolwiek wraz przekroczeniem progu przez kobietę, ta wpuściła do środka drewnianej chatki nie tylko zimne powietrze, ale i nargle kolejną falę niepewności względem...samego siebie.
Była tam z Nathalie. Widziała - prawdopodobnie - dużo więcej, niżeli inni świadkowie. Pamiętała zapewne więcej, niż on. I uważała, że jest winny. Nieprzyjemny ścisk w żołądku zrównał się z mocniejszym zaciśnięciem palców na grzbiecie lektury, jaką finalnie odłożył na stoliku obok i podniósł się, aby sięgnąć po kupioną wcześniej paczkę papierosów. Tym razem wyszedł on; stanął niedaleko zakrytego jacuzzi, poniekąd żałując, że nie było mu dane (i nie będzie - skoro w głowie mężczyzny rodził się plan na kolejne dni; niekoniecznie mu się podobał, ale z dwojga złego...) wypróbować tego udogodnienia z całkiem przyjemnym widokiem na Eileen naturę. Szkoda, ale uznając, że należy szukać pozytywów i nie dać sobie popsuć tego krótkiego urlopu (tsa, czuł, że wcale dużo lepiej nie będzie), zaciągnął się dymem, w międzyczasie sprawdzając zapisane wcześniej na telefonie screeny. Zasięg udało się złapać w miejscowym barze, więc nie tylko odpisał na parę smsów, ale i poczytał o miejscach, w jakie mógł się wybrać po tym, jak kupi odpowiednie ubranie i sprzęt. Po paru minutach wrócił do środka, a po nim z łazienki wyłoniła się kobieca postać.
Owszem, planował ją zignorować i powrócić do książki. Raz jeszcze przeczytać rozdział, z którego nie zapamiętał prawie nic, więc zastygł z dłonią nad stolikiem, kiedy za plecami usłyszał jej głos. Zmarszczył czoło z niedowierzaniem, by w następstwie jego brwi powędrowały wysoko do góry, a on wreszcie obrócił się do Eileen.
- Co jest z tobą nie tak, Shepherd? - wypalił, rozkładając przy tym ręce na boki.
- Cierpisz na chorobę dwubiegunową? - zapytał, aczkolwiek czysto retorycznie, wcale nie czekał na jej odpowiedź. Prychnął, przypominając sobie kilka sytuacji, które - strasznie niedojrzale, ale cóż - postanowił jej w tym momencie wytknąć.
- Jasno pokazujesz mi jak bardzo nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, a potem jak gdyby nigdy nic lądujemy na jakiejś, kurwa, potańcówce, a później tu - powiedział, a na jego ustach pojawił się kpiący, chłodny uśmiech, w którym można było dostrzec - raz jeszcze - niezrozumienie.
- Masz mnie za mordercę, ale to nie przeszkadza ci zapraszać mnie do swojej wanny, ani wysyłać rozebranych zdjęć, o których później nie pamiętasz. - Potrząsnął głową na znak, że nie za bardzo ogarnia co się dzieje i te wszystkie skrajności sprawiają, że... trochę (bardzo) się gubi, nawet jeżeli wcześniej twierdził, że jego orientacja w terenie jest świetna.
- Mówisz, że mam się pieprzyć i mi nie wierzysz, a teraz przynosisz jedzenie. Ja pierdolę, Eileen, o co ci chodzi? - otaksował ją wzrokiem i skrzywił się z niesmakiem. Na nic były te żarty, jak i próba wyciągnięcia ręki na zgodę (czy cokolwiek miała na myśli przynosząc jedzenie, co pewnie w innej sytuacji by pomogło, gdyby temat przeszłości i jego nieudolnej próby udzielenia pomocy nie sprawiał, że zbierało mu się na mdłości), skoro uparcie trzymał się swojego stanowiska.
- Albo wiesz co? Nic nie mów. Jutro pewnie zmienisz stanowisko o sto osiemdziesiąt stopni, szkoda naszego czasu - skwitował na koniec i ruszył drabinką na górę. - Dziś ja tu śpię. Jutro sobie znajdę coś innego, byś się nie musiała obawiać, że cię w nocy zamorduję - dorzucił chłodno i z nastawieniem obrażonego nastolatka, któremu zraniono ego i wytknięto błąd, położył się na łóżku i wbił wzrok w sufit, licząc na to, że tym razem kobieta ugryzie się w język, bo jeszcze faktycznie któreś z nich tej nocy nie przeżyje.
Na szczęście przeżyli oboje, a Blake tak jak wspomniał - ewakuował się z samego rana, by (być może) spotkali się dopiero w drodze powrotnej do Seattle. A może wtedy też nie, bo po cichu życzył jej, by wywiózł ją gdzieś daleko ten Arab, z którym tu przyjechali, więc łaskawie postanowił mu to ułatwić.

/ koniec

autor

Zablokowany

Wróć do „Gry”