WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit

Po ostatniej dyskusji, Constance właściwie była trochę rozbawiona, jednak nie chciała, by Nick czuł się jakoś szczególnie zazdrosny czy zagrożony. Enzo nie interesował jej w żadnym wypadku w romantycznym sensie. Wręcz przeciwnie. Enzo ją koszmarnie odpychał i dopiero teraz widziała, jakim beznadziejnym był partnerem. Kiedy więc ponownie chciał się spotkać i porozmawiać o Vittorii, zgodziła się, ale uprzedziła o tym Nicka, który już powoli na stałe się do niej wprowadzał. Miał ją nawet odebrać spod kawiarni, w której byli na kawie, a Connie nie ubrała się wyzywająco, serio! Oczywiście, pod jedwabną koszulą miała ukochany gorset, ale zapięła ją na tyle wysoko, że nie było go widać. Wszelkie próby łapania ją za rękę nadal bardzo mocno tłumiła i zbywała chłodnym spojrzeniem. Nie kochała go. Nie tolerowała takich zachowań. W gruncie rzeczy ustalili tylko, że kupią razem Vittorii samochód – bo właściwie teraz na pewno jej się miał przydać, poza tym była całkiem niezłym kierowcą, a też bez sensu, żeby ciągle musiała jeździć uberami, right? Tak więc po całym spotkaniu, kiedy już wychodzili, Enzo musnął pewnie dłonią jej talię. Dłoń tę jednak Constance trzepnęła ręką.
– Nie rób tak – powiedziała, mrużąc oczy, na co Enzo uśmiechnął się pewnie delikatnie, nachylił się nad nią i musnął policzek kobiety ustami, doskonale widząc, że zbliża się do nich Farewell. Constance zignorowała ten gest i natychmiast przysunęła się do Nicka, którego pocałowała czule, chociaż niezbyt nachalnie w usta. Niechże ten Enzo po prostu się pierdoli serdecznie i z całego serca.
– Nick, całe szczęście, że jesteś – uśmiechnęła się słodko do Farewella i spojrzała mu w oczy. Miała nadzieję, że nie wkurzy się o ten pocałunek w policzek, serio!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

No, świetnie, ona była rozbawiona a on nadal miał lekki bulwers przez obecność tego pojeba. Totalnie mu się nie podobało zachowanie Enzo, mimo to nie robił awantury gdy Constance powiedziała, że mają się znowu spotkać. Wkurwił się, ale był twardy i tylko pokiwał głową. Gdy ona wyszla, on pojechał załatwiać swoje sprawy, na spokojnie. Spędził trochę czasu z Joe w Dragonie, nadal uparcie poszukując Jacksona i Sarah, chociaż po rozmowie z Christopherem miał przedziwne wrażenie, że nawet jeśli ich znajdą, to z pewnością nie żywych. Minęło cholernie dużo czasu od ich porwania i dlatego te wątpliwości coraz bardziej w nim narastały. W końcu Joseph spędził tam prawie trzy miesiące ledwie, a oni? Ich nie było już ponad pół roku i sądził zresztą, że Enzo nie zostawiłby ich żywych w obawie przed zemstą, ale… nadal się łudził. I nadal nic nie mówił o swoich wątpliwościach Josephowi. Tak czy siak przyjechał po Connie, tak z czystej ciekawości jak się będą z Enzo zachowywać i zobaczył. Skurwysyn położył na niej łapę! Tak więc gdy podszedł do nich, minę miał raczej nie wesołą.
– Cześć, Connie – powiedział, uśmiechając się właściwie z kultury a nie z ochoty i przeniósł wzrok na jej eksia. – Enzo – skinął głową, zaraz odwzajemniając pocałunek Constance i objął ją w pasie.
– Farewell, kope lat – uśmiechnął się niezwykle uroczo Włoch i wyciągnął do niego rękę, ale Nick mu jej nie podał, więc Tagliente posłał mu nieco złowrogie spojrzenie gdy Constance nie patrzyła. – Dobra, uciekam. Cece, w kontakcie jesteśmy – pomachał i zniknął, ale Nick wiedział, że Enzo już coś wie. Widział po nim, cholernie, szczególnie gdy objął Connie w pasie i ruszyli w stronę samochodu i się odwrócił a Enzo palcem przejechał po swojej szyi w dość znaczącym geście. Nick jednak nie robił cyrku na ulicy, dopiero gdy wsiedli do auta i ruszyli powoli ulicą, wziął głęboki oddech.
– Co to było? – zapytał, jeszcze spokojnie. – Tak się witacie i żegnacie? – spojrzał na nią kątem oka, dłonią wyłączając radio w którym leciała jakaś cute piosenka. Już miał zły dzień. Znowu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Connie nie miałą niestety wpływu na to, jak zachowywal się Enzo. Bardzo chciała go kopnąć w dupę, ale niestety nie mogła, więc cierpliwie znosiła jego odzywki, a także czułe gesty, które starała się zbywać w każdym momencie. Tak czy siak, uśmiechnęła się delikatnie, gdy ją objął w pasie, a sama dłoń ułożyła na jego klatce piersiowej z wyraźną czułością lekko go głaszcząc. Widząc ewidentne napięcie, odetchnęła mimowolnie. Zupełnie szczerze ostatnie, czego potrzebowała to walki kogutów. Mężczyźni nie byli nastolatkami, a Constance miała szczerze dość wszystkiego potencjalnie związanego z atakami zazdrości. Słysząc słowa Enzo, westchnęła cicho.
– Jasne, potem wybierzemy dla niej konkretny model, jakoś się ustawimy – pokiwała głową, bo wiadomo – samochód musiał być bezpieczny i dla Vittorii i dla dziecka, a Constance zamierzała ogarnąć cały research w tym temacie. Po chwili wsiedli do auta i przeniosła wzrok na ukochanego, przechylając głowę.
– Co „co” było? – spytała, patrząc na niego i nie do końca rozumiejąc, o co właściwie chodziło tym razem Farewellowi. Wiedziała, że sytuacja nie była idealna, ale… Nie była też aż tak zła, tak? – To on pocałował mnie w policzek, miałam go teatralnie odepchnąć? Uwierz mi, że ja też nie chcę takich gestów z jego strony, Nick. Możemy po prostu odpuścić temat i jechać do domu? Musisz się jeszcze rozpakować, bo nie wiem czy pamiętasz, ale ostatnio razem zamieszkaliśmy – dodała, wywracając oczami. No przecież go kochała, zaczęli razem mieszkać, naprawdę nie musiał się przejmować zachowaniami jej byłego!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nick wiedział, że tym gestem wobec Connie w obecności Tagliente tylko pogorszy swoją sytuacje w jego oczach, ale poniekąd chciał mu dać do zrozumienia, że Connie jest jego i że jednak nie zamierzał jej bez Armagedonu nikomu oddać. Znał przecież jego zamiary od Richardsa, dlatego wymieniali pewnie spojrzenia które mogłyby rozpętać trzecią wojnę światową gdyby fizycznie było to możliwe. Chociaż nie, przecież było, tylko wojna nie miała obejmować całego świata. Niemniej jednak gdy siedzieli w samochodzie Nicholas naprawdę starał się nie wybuchnąć ale ten pocałunek w policzek który Enzo jej zaserwował... ma pewno nie było to zwykle muśnięcie, a typowy, pełny całus. Stad złość Nicka.
– Nie, nie teatralnie – powiedział, napinając mięśnie zarówno ciała jak i twarzy, bo zacisnął mocno szczękę. – Powinnaś go odepchnąć na tyle, żeby wiedział, że takie gesty są nie na miejscu skoro spotykasz się z kimś innym, prawda? – to mu się wydawało najbardziej oczywiste, ale wiedział że z Enzo to tak luźno nie działało i naprawdę będą mieli problem, żeby się go pozbyć. Chociaż nie, on po prostu weźmie Chrisa, porządną broń i sukinsyna podziurawi jak szwajcarski ser a potem zakopie na końcu świata i zaleje betonem bo takie kurwy zawsze jakimś cudem przeżywały.
– Przecież jedziemy do domu – odparł, próbując być spokojnym ale dłonie dość mocno zaciskał na kierownicy aż lekko pobierały mu kłykcie. Wkurwial go ten typ okropnie. – Nie chcę zeby Cię dotykał i nie chcę, żebyście się spotykali. Załatwiajcie wszystko przez telefon albo na FaceTime, a nie fizycznie, bo w końcu mu rozjebie ten włoski łeb – teraz się jednak uniósł, niemal warcząc gdy to mówił. Przejechał właśnie na czerwonym świetle znacznie przyspieszając swoim przepięknym, kabrioletem marki Mercedes :lol: – Nie podoba mi się to wszystko, Constance. – powiedział jeszcze, dalej jadąc zbyt szybko i wynikał w tym momencie inne auta jak rasowy kierowca z GTA. Nie miał by problemu gdyby spotkała się z jakimś przyjacielem albo kumplem z pracy, ale Enzo... No cóż.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Constance była jego, serio. Kochała Nicka I ostatnio mówiła zupełnie poważnie o dziecku i o tym, że była gotowa z nim planować rodzinę. Nie chciałaby przecież dziecka z kimś pokroju Enzo. Nie wiedziala oczywiście jak bardzo ten gest skreśli Nicka w oczach Tagliente, ale jednocześnie nie miała nic przeciw – kochała Nicka I takie okazywanie czułości było u nich przecież na porządku dziennym. Nie zdziwiło więc jej szczególnie takie zachowanie Farewella. Siedząc już w samochodzie, westchnęła ciężko, widząc reakcję Nicholasa i pogłaskała policzek mężczyzny co najmniej jakby miało to zniwelować jego zdenerwowanie.
– Uwierz mi, Nick, że jesteś jedyną osobą, która mnie interesuje – odparła spokojnie, patrząc mu w oczy. Nie miała przecież powodu, by kłamać. Kochała go i nawet Enzo na pewno widział to, w jaki sposób Connie zachowywała się w stosunku do Farewella. – Po prostu nie chce mi się przepychać z Enzo, chcę qbyć z Tobą, okej? – uniosła brwi, bo naprawdę chciała być tylko z nim. Enzo zupełnie się dla niej nie liczył. – Ale następnym razem, jeśli taki będzie dam mu do zrozumienia. Najwyżej złamie mu rękę – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się bardzo niewinnie, bo była do tego zdolna. Uśmiechnęła się uroczo do ukochanego, a gdy zauważyła, jak mocno zaciska dłonie na kierownicy to na pewno jedną z nich ujęła i złożyła na niej bardzo czuły pocałunek. Czy on naprawdę nie widział, jak bardzo go ceniła i kochała? Nie wspominając o tym, że nie widziala siebie z Enzo, nie chciała nigdy więcej wchodzić do tej samej rzeki. Chciała tylko z nim załatwić sprawy związane z Vittorią. Mimo, że nie przepadała, kiedy ktoś jej rozkazywał, to i tak pokiwała głową powoli, zgadzając się jakby na jego warunki.
– To, co będę mogła załatwię po prostu faktycznie bez bezpośredniego kontaktu z Enzo, okej? – przeniosła teraz dłoń na udo Nicka delikatnie, kojąco głaszcząc je przez materiał spodni. Spojrzała na niego, kiedy tak przejechał na czerwonym a potem jeszcze zaczął wymijać te wszystkie samochody.
– Zauważyłam, możesz trochę zwolnić? Albo zjechać na pobocze? – spytała cicho, mając szczerą nadzieję, że to zrobi, a gdy spełnił jej prośbę ułożyła się bardziej przodem do niego i chwyciła jego brodę tak, by musiał na nią spojrzeć.
– Nick, wiem że to nie jest idealny scenariusz, ale Enzo będzie częścią naszego życia przez to, że jest ojcem mojej córki. Jest moją przeszłością, ale to ty jesteś przyszłością. Nie chcę, żeby mój eks mąż mącił mi w życiu bardziej niż już to zrobił, dobrze? – spojrzała teraz na niego z nadzieją że coś do niego dotrze. Może i Enzo chciał ją odzyskać, ale ona wcale odzyskana być nie chciała. :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W normalnym, codziennym życiu było, ale w praktyce, przy Enzo – nie było. Coraz bardziej czuł to ciśnienie, które narastało i w sumie się jednak cieszył, ze nie musi niczego ukrywać przed Constance i że wszystko wypłynęło. No, prawie wszystko.
– Tak jak ty jesteś jedyną, która interesuje jego, kurwa! – pokręcił z niedowierzaniem głową, naprawdę mając wrażenie, że w ogóle go nie słuchała. On nie mówił o tym, czego ona chciała tylko o tym, co chciał Enzo a oboje wiedzieli że to się sprowadzało do jednego. Szczególnie Nick wiedział, że Enzo po trupach dojdzie do celu. W tym przypadku trupem będzie pewnie sam Farewell, a celem właśnie Constance. Dlaczego nie mogła sama się domyślić? – Nie, nie, nie. Nie ty mu złamiesz rękę. Ja mu wpierdolę po prostu. – stwierdził, nawet nie domyślając się, że mądry Enzo kilka dni temu zamontował podsłuch w jego aucie gdy był u Chrisa. I w Richardsowym aucie też. Bo skąd mieli wiedzieć? – Wkurwia mnie ten człowiek, bo kurwa, gdy byłaś jego żoną to miał Cię totalnie w dupie a teraz się nagle uruchomił? Pierdolony pojeb – mamrotał pod nosem, ale gdy powiedziała, że będzie mogła większość rzeczy załatwić bez pośredniego kontaktu to załatwi, pokiwał powoli głową.
– Wszystko da się załatwić bez bezpośredniego udziału, Connie – uniósł lekko brew w górę, ale nie spojrzał na nią. Dopiero gdy poprosiła, żeby się zatrzymał, to to zrobił, zjeżdżając gdzieś na pobocze i spojrzał na nią lekko niechętnym wzrokiem.
– Nie jest idealny? Kurwa, Constance! – odsunął delikatnie jej dłonie od swojej twarzy i nachylił się nad schowkiem przed jej nogami i zaczął nerwowo szukać papierosów, które ostatnio tam upchnął, bo chciał rzucić palenie, ale kurwa się nie da. Gdy je znalazł, jednego wsunął do ust i od razu odpalił zaciągając się głęboko. – Nawet nie wiesz, do czego ten skurwysyn jest zdolny, a ty chcesz żeby miał jakikolwiek udział w życiu twojej córki? Powinna go pogonić, a nie jeszcze kurwa chodzić na radosne kawki. Co jest kurwa z tobą nie tak?! – ale przecież nie wiedziała, a on nie mógł jej powiedzieć póki nie wymyślą z Christopherem jak chuja zabić więc jednocześnie w tym momencie sprawiał, że Connie sama była jak dziecko we mgle. – Gdybyś wiedziała… – spalił papierosa właściwie na cztery buchy, po czym wyrzucił go z wyraźnym wkurwieniem przez okno. Zdjął okulary przeciwsłoneczne z nosa i spojrzał na nią cholernie poważnie. – W chuju ma Vittorię, prezenty dla niej i to, że będzie dziadkiem. Robi wszystko, żeby mieć Ciebie jak najbliżej, kiedy do Ciebie to dotrze? – mierzył ją wzrokiem jak rasowy zabójca w tym momencie bo naprawdę nie rozumiał jej irracjonalnej wiary w to, że sama jej niechęć wystarczała…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Connie naprawdę chciała zrozumieć jego bulwers życiowy, ale nie była pewna, ile mogła wałkować jeden i ten sam temat bez irytowania się na Nicka. Frustrowało ją, że mimo wszystkich jej zapewnień, czuła, że to on nie był jej pewien. Jakby miała zamiar polecieć za Tagliente, gdy nadarzy się okazja albo jakby po prostu liczyło się tylko to, czego chciał Enzo. Kiedy ostatni raz sprawdzała, posiadała wolną wolę, halo!
– No i co z tego, huh? Poza tym oboje wiemy że to gówno prawda. Jak był ze mną to zdradzał mnie na prawo i lewo. Nie widzisz, że on chce, żebyś się wkurwiał, Nick? – nie rozumiała, czemu tak bardzo Enzo udawało się grać na nerwach Nickowi, ale nie była też świadoma tego, że to właśnie jej były mąż był wrogiem numer jeden Russellów. Cóż, może gdyby Nick tego nie zataił, trochę lepiej by rozumiała jego pobudki. To jego zafiksowanie na punkcie Włocha koszmarnie wkurwiało Constance.
– Nie wpierdolisz mu. Po prostu nie daj się wyprowadzić z równowagi, sam widzisz, że ja spotykam się z nim tylko dlatego, że chce wrócić do życia Vichie – dodał ugodowo, zerkając na Nicka, jednak ton głosu kobiety zdecydowanie świadczył o tym, że mówiła poważnie. Nie chciała żadnych bójek i przemocy, dopóki Enzo nie przegnie. Nie wiedziała oczywiście, że Tagliente już przegiął i to wielokrotnie. Osobiście by mu wpierdoliła, gdyby wiedziała, co miał faktycznie za uszami. – Możesz przestać mnie do kurwy nędzy traktować jakbym była jakąś pieprzoną głupią gęsią, która poleci za Enzo jak mnie weźmie na kawę i obieca że więcej nie wsadzi penisa w inną? – i sama w tym momencie się wkurwiła całkiem poważnie, a ciemne oczy
niemal dosłownie ciskały błyskawice. Miała dość jego insynuacji i nie zamierzała na to pozwolić, ot co!
– Nie, nie wszystko – odparła dość twardym tonem, chociaż nie chciała się z nim kłócić. Mimo to, musiała być przy pierwszym spotkaniu Enzo i Vi, bo pewnie dziewczyna ją bardzo o to prosiła, a ona nie zamierzała odmawiać córce, skoro ta stresowała się spotkaniem z ojcem po tylu miesiącach.
– To może wytłumacz mi do jasnej cholery! Czego mi znów nie powiedziałeś, Nicholas? – zapytała, bo skoro on wiedział coś, czego ona nie wiedziała to... Cóż, niech jej powie, niech jej wyjaśni. – BO TO JEJ OJCIEC, NICK! Jest gównianą osobą, ale to nadal jej ojciec, no kurwa! Myślisz, że mi jest na rękę widywanie się z kimś, kto kurwa mnie tak traktował? To nie jest dla mnie frajda! – typowo krzyczeć teraz zaczęła, wyraźnie sfrustrowana zachowaniem ukochanego. Miała dość, serio.
– Gdybym co wiedziała? – powtórzyła swoje pytanie, a jej ton był lodowaty. Miała nadzieję, że etap kłamstw i zatajania prawdy mieli za sobą, ale najwidoczniej jednak kurwa nie i to ją koszmarnie zirytowało. Odetchnęła głęboko, licząc w głowie do dziesięciu i próbując się opanować.
– Nawet jeśli to robi, żeby być bliżej mnie, naprawdę cenisz mnie tak nisko, żeby sądzić, że na to bym poszła? – zapytała poważnie, splatając dłonie na wysokości piersi. Trochę ją to zraniło – naprawdę miała wrażenie, że Nick po prostu jej nie ufał i ta świadomość była po prostu ciężka. Nie zrobiła przecież nic, co mogłoby nadwyrężyć jego zaufanie...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego na przykład frustrowało to, że miał wrażenie, że go nie słuchała. Nick nie był typem zazdrosnego faceta, naprawdę. Zawsze dawał każdej swojej partnerce pole do życia po za związkiem, do spotykania się ze znajomymi czy chodzenia na kolacje z kolegami (ale może dlatego właśnie został zdradzony) ale w tym temacie nie umiał inaczej.
– Widzę i zajebiście mu to wychodzi – mruknął cicho, ale wiedział, że z tej dwójki to bardziej Enzo się wkurwiał i wiedział, że na dniach na pewno się spotkają i ten temat zostanie bardzo mocno i dobitnie przegadają ten temat. Może wtedy powinien strzelić mu w łeb? Szkoda, że nie miał w tym momencie świadomości, że Christopher niedługo będzie rozważał podobną opcję. Może wtedy czułby się lepiej emocjonalnie i mniej się denerwował? Jednak świadomość, że skurwysyn umrze naprawdę by pomogła. – Oczywiście, że wpierdolę. Rozjebie mu ryj jak jeszcze raz Cię dotknie, skoro twoje prośby i sugestie nie działają. Vittoria zrozumie, najwyżej sam jej to wytłumaczę dzisiaj, tak na przyszłość – był pewny że młoda Tagliente to zrozumie, a jeśli nie to Nick ją jakoś do tego racjonalnie przekona, spoko. Może kupi lepsze auto od tego które kupiłaby Connie z Enzo? Da radę :lol: – Nie traktuję Cię w ten sposób, po prostu rzygam jego zachowaniem, okej? – trochę jednak ją tak traktował, ale nie dlatego, że naprawdę taka była tylko po prostu się obawiał zachowania Enzo, tyle. Jeśli tego nie rozumiała to mieli ewidentnie problem wagi światowej i nie bardzo wiedział jak go powinien rozwiązać.
– Masz rację. Na ewentualnym ślubie Vittorii będziecie musieli ze sobą siedzieć przy jednym stole – mruknął sarkastycznie bardzo, chociaż wiedział, że jeśli Vittoria nie weźmie ślubu w ciągu miesiąca to ta sytuacja miejsca mieć nie będzie w ciągu miesiąca zamierzał zapewnić Enzo wąchanie kwiatków od dołu. Głowa mu pękała od nadmiaru tego wszystkiego, serio.
– No przecież Ci kurwa tłumaczę – powiedział, tracąc już zupełnie równowagę i wewnętrzne zen. No tłumaczył, ale widocznie bez większego efektu. Miał ochotę wykrzyczeć to, że Enzo jest zdradziecką kurwą, że to przez niego ktoś chciał jej zrobić krzywdę (znaczy nie jej, ale koniec końców jednak jej) i że może jej to udowodnić w jakiś sposób. Na przykład się z nim spotkać i nagrać. Cokolwiek. Ale nie zrobił tego, tylko zacisnął zęby i zaczął liczyć do dziesięciu, pewnie nawet mogła to usłyszeć.
– Nic, po prostu, kurwa, nic – warknął na nią teraz, odpalając na nowo silnik samochodu i ruszył powoli z miejsca. Ludzie pewnie na nich patrzyli jak na debili bo jednak mieli otwarty dach i oboje zionęli ogniem co zauważyłby każdy człowiek przechodzący obok.
– Nie. To jego cenię tak wysoko – powiedział z rosnącym ciągle bulwersem. Z powrotem nasunął okulary na nos i włączył radio. – Odwiozę Cię do domu i jadę do Queen Anne – oznajmił jej, nawet na nią nie patrząc. Tak, pojedzie do Christophera, wpakuje go do auta i pojadą kupić jakąś bazukę żeby rozjebać Enzo dom, samochód i jego włącznie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z tym, że Constance wcale nie miała wrażenia, że to ona go nie słucha. Wiedziała, skąd wychodził i to rozumiała, z tą różnicą, że najzwyczajniej w świecie naprawdę miała dość insynuacji na temat Enzo. Co miała jeszcze powiedzieć Nickowi? Chciała po prostu umieć funkcjonować z Tagliente w jednej rzeczywistości z jednego, bardzo prostego powodu – mieli razem dziecko. Właśnie że względu na dobro Vi robiła wszystko, żeby po prostu się z nim dogadywać. To, jakie on miał zamiary miała w poważaniu, bo zupełnie nie traktowała go jak kogoś z kim nawet potencjalnie mogłaby budować życie. Tagliente miał już tę szansę i ją koncertowo spierdolił.
– To czemu się dajesz sprowokować? Wiesz przecież, że jestem twoja, kurwa, powiedziałam Ci nawet że możemy pomyśleć o dziecku, co mam jeszcze zrobić? Oświadczyć się!? – wypaliła z bulwersem wyraźnym, żywo gestykulując w tym momencie. Wcale nie chodziło jej o to, że chciała wyjść za niego za mąż. To znaczy chciała. W przyszłości. Uważała, że teraz byłoby to jednak pochopnym i zdecydowanie zbyt szybkim krokiem w przód. Po prostu naprawdę nie wiedziała, jak miała przemówić Nicholasowi do rozsądku. – Ale ja nie jestem damulką w opałach, której czci musisz bronić. Nie zachowuj się jak licealista. Sam widzisz, że wszystko zbywam, nie daję mu wchodzić w swoją przestrzeń osobistą, ale powiem mu, że jeśli jeszcze raz mnie dotknie to więcej się z nim nie spotkam twarzą w twarz jeśli cię to emocjonalnie uspokoi – stwierdziła, patrząc mu w oczy, bo jedną z cech, które gdzieś tam najbardziej w Nicku uwielbiała było właśnie to, że nie był zazdrosny. Dawał jej swobodę i ufał – to znaczy ufał tak długo, jak w pobliżu nie było jej eks męża najwidoczniej. – Jesteś jebnięty – rzuciła, gdy stwierdził, że powie Vittorii że mu wpierdoli, no chryste panie, czy on tak serio? – Trochę jednak traktujesz, Nicholas. Ja też tym rzygam, ale co mam kurwa zrobić? – spytała wyraźnie naburmuszona, zdecydowanie nie oczekując odpowiedzi w stylu "zabij go" czy czegokolwiek podobnego. Odetchnęła głęboko, naprawdę starając się wewnętrznie odzyskać zen i spokój duszy, ale ewidentnie jej to nie wychodziło.
– Dochodzą jeszcze urodziny jej i naszego wnuka, jakieś inne uroczystości... – zaczęła wyliczać na palcach, bo chciała mu coś uświadomić. W końcu darowała sobie jednak wyliczankę. – Enzo jest częściątej rodziny, niestety. Jest rodziną Vittorii, nawet jeśli wolałbym, żeby tak nie było, Nick... – powiedziała w końcu, patrząc mu w oczy i mając nadzieję, że w końcu coś do niego dotrze.
– No właśnie nie tłumaczysz, Nick. Co wiesz? – ponowiła pytanie tonem sugerującym, że zdecydowanie nie chciałaby go powtarzać. – Możesz że mną porozmawiać zamiast mnie zbywać? To strasznie chujowe – zmrużyła oczy w tym momencie, trochę jak żmija. Miała dość, że traktował ją tak... Protekcjonalnie. Jak Enzo. Ta myśl ją jednocześnie uderzyła i bardzo zabolała, bo nie chciała się tak czuć przy Nicku.
– Co sie kurwa z tobą dzieje?! – w tym momencie walnęła go w ramię, całkiem mocno w dodatku, gdzieś mając to, że kierowcy w sumie bić się nie powinno, ale była tak sfrustrowana, że musiała się jakoś wyżyć. Aż sama sięgnęła po fajki i sobie jedną odpaliła bo do szału ją teraz doprowadzał. I to nie takiego pozytywnego szału.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Ale nie chodzi mi o Ciebie, tylko o niego! – chociaż oczywiste było, że jeśli się bał, że Enzo zabierze mu Connie to w gruncie rzeczy chodziło też o nią. Nicholas był świadomy, że dzień oddania Constance w końcu nadejdzie – póki sam się w niej nie zakochał, bo gdy jednak się zakochał… cóż, chyba o tym fakcie zapomniał, dlatego rozmowa z Richardsem, który mu o tym przypomniał nieustannie siedziała mu w głowie. – Od oświadczania się chyba faceci, ale w sumie jest równouprawnienie – zażartował sobie lekko, nawet na ułamek sekundy się uśmiechając ale zaraz znów wrócił do swojej wewnętrznej nerwówki. Szczególnie gdy powiedziała, że zachowuje się jak licealista. No kurwa, bardzo by chciał, żeby w tym momencie było jak w liceum! – Tak, uspokoi mnie to. Szczególnie jak nie będziesz się z nim więcej widywać, a ja będę mógł mu przypierdolić – umówmy się, że Farewell ogólnie nie rzucał się pierwszy z łapami, nie był co prawda typowym pacyfistą, ale z pewnością sam zaczynał rzadko. Ale teraz zacznie. Rozjebie mu ryj rękoma, nogami, nawet pianino przyniesie na plecach i je na niego zrzuci byleby skurwysyna się pozbyć nim on pozbędzie się jego. – Nie pozwalasz mi się rzucić na niego z łapami… a co gdyby to on zaczął? – zmarszczył czoło, odrywając wzrok od drogi (co było średnio mądre biorąc pod uwagę ile miał na liczniku w tym momencie) i przekrzywił lekko głowę na bok. – Wtedy też byś mi nie pozwoliła bo to tata Vittorii? Zresztą, myślę, że ona mnie zrozumie lepiej niż w jego temacie – na nowo spojrzał przed siebie, właściwie prawie wjeżdżając facetowi w tyłek ale ostatecznie udało mu się wymanewrować i przejechał kawałek pod prąd podczas wymijania. Nie wątpił, że Vi go zrozumie. Vi wiedziała nawet o tym, że tatuś latał z nożem na weselu Josepha i Thei, tylko… no właśnie. Nick najpierw próbował to wyprzeć z jej głowy az teraz miałby powiedzieć, że to prawda?
– No nie wiem co możesz zrobić – wzruszył ramionami, ale zaraz prychnął. – Och, czekaj, wiem. Możesz się z nim kurwa nie widywać na przykład! – ich rozmowa miała coraz mniej sensu i nawet sam Nicholas to wiedział, ale rzygał tym wszystkim – tymi kłamstwami, myśleniem co będzie jutro, czy ktoś nie rozjedzie Connie, jego albo czy Enzo nie postanowi jej zgwałcić żeby udowodnić siłę… chuj wie. Nikt nie wiedział, co Tagliente zrobi.
– No tak, kurwa. W sumie na nasz ślub też możesz go zaprosić i pierwszy taniec zatańczymy we trójkę – klasnął w dłonie, wkurwiony coraz mocniej. Przesadzała. – Nie możemy po prostu robić dwóch imprez? Jedna dla nas, druga dla Enzo. Nawet skurwysynowi wynajmę sale na wszelkie okoliczności. Przestań usprawiedliwiać jego obecność, bo jedyna faktycznie podniosła chwila to kurwa ślub Vittorii, a urodziny może spędzać trochę z nami i trochę z nim! – zaczął się nagle drzeć nie dowierzając w to c ow ogóle do niego mówiła. No czy ją pojebało? Będą śpiewać w święta razem kolędy a święto dziękczynienia Nick i Enzo będą kroili wspólnie indyka? Teraz go serio wkurwiła.
– Nie ma o czym rozmawiać, Connie – stwierdził, przyspieszając znacznie, a gdy go uderzyła na moment wypuścił kierownicę z rąk przez co omal nie rozjechali jakiegoś staruszka :lol: – Co ty kurwa robisz? Weź się ogarnij, boże – położył rękę na jej ramieniu i lekko odsunął ją, jakby odpychając żeby więcej tego nie robiła. A potem znowu ruszył z piskiem opon i zatrzymał się z ogromnym impetem przed jubilerem. Jeśli nie miała zapiętych pasów to pewnie nie poczuła się fajnie :lol:
– Wysiadaj – powiedział, mierząc ją wzrokiem i sam wysiadł z samochodu po czym otworzył jej drzwi. – Powiedziałem, wysiadaj, no już – złapał ją nawet za rękę żeby jej pomóc i uświadomić, że nie żartował. – Wybierzesz sobie teraz najładniejszy, najdroższy pierścionek na świecie. Taki, że nawet ten Kim Kardashian mógłby mu w pierścionkowym świecie służyć – pogroził jej lekko palcem, ale powoli na jego usta wchodził uśmiech. – A potem, obiecasz mi, że zostaniesz moją żoną i że jeśli ten kutas Cię dotknie, to będę mógł połamać mu chociaż nos – mówiąc te słowa złapał ją za buzię, delikatnie oczywiście i patrzył prosto w oczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Oczywiście, że chodzi o mnie, bo myślisz jakiegoś powodu, że mogłabym rzucić ciebie dla niego, chociaż naprawdę nie wiem, dlaczego! – westchnęła ciężko, bo naprawdę nie zamierzała rzucać Nicka. Było jej z nim dobrze, nawet jeśli odpierdalał teraz manianę. Oczywiście sprawy by się miały inaczej, gdyby wiedziała o rozmowie Nicka o Chrisa, ale szczerze? Wtedy chyba bardziej by się wkurwiła, bo przecież nie była jakąś rzeczą, którą można było komuś odebrać czy oddać. Zmrużyła oczy i zmierzyła go wzrokiem na słowa o oświadczynach. – Nie oświadczę Ci się, Farewell – powiedziała zupełnie poważnie, bo jednak nie zamierzała tego robić, uważała że mimo wszystko to była jego robota, jakkolwiek wyzwolona by nie była. Chciała, żeby to zrobił, jak naprawdę będą gotowi, a nie dlatego, że chciał udowodnić Enzo, że teraz należy do niego. Rzuciła mu spojrzenie z ukosa, gdy tak zaczął mówić o tym, że uspokoi się, gdy będzie mógł przypierdolić, a ona się nie będzie spotykała z Enzo. Miała naprawdę dosyć jego życiowych rozkmin w tym momencie.
– Nie będziesz mógł mu przypierdolić, Nick- westchnęła ciężko, patrząc mu w oczy - Jeśli on zacznie, to masz zielone światło, zadowolony? – spytała w końcu, bo jeśli to Enzo zacząłby jakąś przepychankę, to w obronie własnej mógł przecież mu przypierdolić. – Możemy przestać już rozmawiać o tym wszystkim? Mam dość tego tematu – ucięła w końcu rozmasowując skronie, bo czuła atak migreny zbliżający się nieubłaganie. Domyślała się, że Vittoria by zrozumiała, ale z drugiej strony naprawdę nie chciała tworzyć konfliktów i sprawiać, by jej córka była zawieszona między ojcem a ojczymem.
– Ja pierdole, mówiłam ci już, że nie będę, tak? Naprawdę mam zamiar ukrócić nasze kontakty, ale teraz chce wrócić do życia córki i moim zadaniem jako matki jest to mu ułatwić, tak samo jak ułatwić Vittorii! – wywróciła oczyma, ale potem już się bulwersował koszmarnie w temacie imprez rodzinnych, pierwszego tańca. – Z tego co wiem, to przecież nie planujemy jeszcze ślubu, a nie zamierzam mojej córce robić dwóch imprez, bez przesady Nick. Będziesz tam przecież ze mną. Za każdym razem. No, chyba że chcesz mnie zostawić? – uniosła brwi, patrząc mu w oczy. – Wszystko zależy od Vi – dodała jeszcze spokojnie, bo właściwie, gdyby jej córka chciała faktycznie dwie imprezy, nie miałaby nic przeciw.
– NO NAJWIDOCZNIEJ KURWA JEST – zapowietrzyła się aż z bulwersem życia, bo najwidoczniej coś przed nią ukrywał, a kiedy prawie rozjechali staruszka, to w gruncie rzeczy nie przejęła się tym specjalnie, zajęta wyraźnie tym, co powinien jej powiedzieć, a nie chciał tego zrobić. – A ty co robisz? Po prostu mi powiedz, co jeszcze Nicholas Farewell przede mną ukrywa? – spytała natarczywie, mrużąc oczy, a kiedy zatrzymał się przed jubilerem, to odetchnęła głęboko, bo pasy miała zapięte, ale pewnie nieprzyjemnie wbiły się jej w ciało, gdy tak zahamował.
– Co kurwa? – spytała, nie ruszając się z miejsca i patrząc na niego jak na totalnego debila, którym w tym momencie był. – Nick, co ty odpierdalasz? – spytała, mrużąc oczy, a kiedy powiedział o pierścionku, pokręciła gwałtownie głową. – Pojebało cię do reszty – stwierdziła stanowczo, chociaż widząc ten uśmiech… Kurwa, sama się lekko uśmiechnęła. Taki odruch. – O czym ty mówisz, Nick? – spytała, bo wiedziała, że mówił o zaręczynach – Jeśli chcesz mi się oświadczyć tylko dlatego, żeby móc zrobić na złość Enzo… – zaczęła, patrząc mu w oczy. Wiadomo, co chciała powiedzieć. Niech tego nie robi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Całe szczęście, że bo moja duma mogłaby na tym znacząco ucierpieć – zakomunikował jej spokojnym nawet głosem. Nie chciałby, żeby się oświadczała, a już na pewno nie w nerwach, tak samo i on nie zamierzał oświadczać się jej w nerwach. Jeszcze, bo potem to już różne miał rzeczy w głowie. Ale, nie żeby nie chciał, uwaga. Chciał bardzo, bo naprawdę mu na niej zależało tylko nie wiedział czy to dobry moment dla nich obojga na takie rzeczy. Szczególnie, że nadal nie pozwalała mu obić ryja Enzo, a jako jej narzeczony to już w ogóle powinien mieć taką zgodę!
– Ale dlaczego? – aż jęknął, uderzając pięścią w kierownicę. – Gdybyśmy byli w odwrotnej sytuacji to poskładałabyś laskę przed tą restauracją i nie pytałabyś o to, czy możesz! – nie dowierzał, totalnie nie dowierzał, że mu nie pozwalała na to posunięcie, bo przecież to było całkiem naturalne że faceta się wkurwia o eksia swojej laski w który ten sposób postępuje. Mimowolnie jednak prawy kącik jego ust drgnął gdy zgodziła się, że jeśli Enzo zacznie to może mu oddać. Świetnie, to brzmiało tak bardzo odlegle :lol: – Dziękuję – powiedział, choć bez entuzjazmu. Nie podejrzewał w zasadzie żeby na obijaniu mord w takiej sytuacji miało się skończyć, ale tak. Skinąl głową, na znak, że mogą nie drążyć, ale… nie mogli. On nie mógł.
– Nie traktuj Vittorii jak zagubionego dziecka, bo jest prawie dorosła i do tego sama będzie miała dziecko, więc myślę, że sobie poradzi z ojcem przyjebem – mruknął. Nie żeby wpierdalał się w jej kompetencje rodzicielskie, ale uważał, że Connie za bardzo traktowała córkę jak małą dziewczynkę, a Vittoria na pewno będzie lepiej umiała poradzić sobie z Enzo niż Constance. Zmrużył oczy, czego nie widziała przez jego okulary ale same zmarszczki które powstały w tym momencie już na pewno.
– Mówiłem teoretycznie – jakby na przyszłość, tak żeby wiedziała, że plany wobec niej miał jednak całkiem poważne. – Będę brał w tym udział, ale z pewnością nie zamierzam siedzieć miejsca obok niego. Będziemy wynajmować sale, na których będzie możliwość rozstawienia stołów tak, żebyśmy jak najmniej czasu spędzali z nim – nie da się go ugadać w tym temacie i powinna to w końcu zrozumieć. Albo zacząć stawiać się jakkolwiek na jego miejscu bo właśnie tego rodzaju zrozumienia potrzebował. Olał jej pytanie, całkowicie, nie chcąc w tym momencie dolewać oliwy do ognia, po za tym pewnie akurat wtedy przechodził na jej stronę samochodu.
– Jajco – odpowiedział lekko złośliwie na jej pytanie, ale nadal się przy tym uśmiechał w ten swój niewinny sposób i złapał ją za przedramię. – Dobrze wiesz o czym mówię, Connie – i nie wiele myśląc otworzył drzwi od jubilera i wciągnął ją za trzymane przedramię do środka sklepu. Gdy weszli, zaraz przywitała ich jakaś blond włosa piękność.
– Mogę w czymś państwu pomóc? – zapytała świergotliwie, a Nick puścił rękę Connie i objął ją w pasie, drugą rękę wsuwając w kieszeń w swoich spodniach.
– Tak. Przygotuje nam Pani najdroższą kolekcję pierścionków zaręczynowych jakie macie na stanie? – zdjął okulary z nosa i zawiesił na dekolcie w swojej koszuli posyłając jej czarujący uśmiech. Pani ochoczo pobiegła, bo pewnie prowizje mają za sprzedaż, a Nick spojrzał poważnie na Connie. – Ustalmy coś. Nie oświadczam Ci się dlatego, że Enzo – zmarszczył lekko czoło, patrząc jej prosto w oczy. – Oświadczę Ci się dlatego, że Cię kocham i chcę, żebyśmy traktowali to poważnie. Ale najpierw… wybierz pierścionek, proszę. – ostatnie słowa powiedział, gdy pojawiła się blondynka z całą tacką pierścionków do wyboru. Oparł się więc o jedną z lad i obserwował Connie. Nie, to nie tak, że wciśnie jej pierścionek i elo, oświadczy się normalnie, ale nie sądził żeby po rozwodach potrzebowali wielkich imprez zaręczynowych czy coś. Chciał żeby pierścionek jej pasował bo będzie go miała już do końca życia, tak?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Myślę, że twoja duma musiałaby to przeżyć, ale jak mówiłam. Pod tym względem jestem tradycjonalistką, poza tym nie obraź się, ale nie wyobrażam sobie, żebyś miał nosić pierścionek z diamentem na palcu – rzuciła z rozbawieniem, bo to jednak nie były jego klimaty chyba. Co zaś się tyczyło samego oświadczania się, to Constance gdzieś tam doskonale wiedziała, że jest na to po prostu za wcześnie – kochała Nicka, ale dopiero co razem zamieszkali, więc… Nie chciała się spieszyć. Nie aż tak.
– Nie, bo ci ufam. Jasne, wkurwiłabym się, ale na pewno nie zachowywałabym się w ten sposób, okej? Poza tym wyżywasz się na mnie, a wkurwiony jesteś na niego – Stwierdziła, patrząc w oczy Nicka. Naprawdę ufała, że Nicholas by nie odpierdalał jakichś chorych akcji i gdyby takie gesty zbywał, dokładnie jak ona, to zdecydowanie by się do niego nie przypierdalała. Chyba. Tak naprawdę to pewnie by się przypierdalała, ale nie byli w tej sytuacji, więc nie było co gdybać nie? :lol: – Spoko – mruknęła pod nosem i uśmiechnęła się delikatnie, ale potem zaczął drążyć, więc ponownie złapała się za skronie.
– Vittoria jest moim dzieckiem. I w dodatku jest dzieckiem, które będzie miało dziecko z Russellem, więc sam rozumiesz, że czuję się w obowiązku ją chronić, skoro jej ojciec jest popierdolony – wzruszyła ramionami – Lubię Maxa, ale wiesz jak bywa z Russellami – miała na myśli ich geny oraz to, że sami z siebie byli popierdoleni. Chciała wszystko córce ułatwić i wydawało jej się to naturalne. Poza tym dalej widziała w Vittorii małą dziewczynkę i nie umiała na to nic poradzić.
– Ehe – westchnęła mimowolnie, przechylając głowę i patrząc na mężczyznę. – Nie proszę cię, żebyś siedział obok niego. Po prostu chcę, żebyśmy się wszyscy chociaż częściowo dogadywali ze względu na moją córkę, okej? Dużo bardziej bym wolała móc nigdy więcej go nie widzieć, Nicky – powiedziała ugodowo, delikatnie głaszcząc jego udo. Naprawdę nie chciała widywać się z Enzo, ale niestety musiała. Kiedy olał jej pytanie, jeszcze mocniej się zirytowała – bo naprawdę czuła, dosłownie czuła, że coś przed nią ukrywał i nic jej tak nie wkurwiało jak takie sekreciki. Tym bardziej, że pewnie jej obiecał, żadnych kłamstw po tym co się stało gdy zajrzał do jej laptopa.
– Przestań – zmarszczyła brwi, ale kiedy złapał ją za przedramię i dosłownie wciągnął ją do jubilera, to pewnie przez chwilę się szarpała, ale koniec końców dała za wygraną. Pozwoliła się objąć, ale naprawdę nie sądziła, ze mówił poważnie.
– Nick… – spojrzała na niego z niedowierzaniem, bo naprawdę nie chciała teraz wybierać pierścionka. Czy zaręczyny nie powinny być bardziej zaplanowane, a nie ogarnęte w nerwach, z zazdrości o eks małżonka jednej strony? – Nie? Bo trochę to tak wygląda – stwierdziła, zaciskając usta i patrząc na niego, jak na totalnego idiotę.
– Też chcę to traktować poważnie, ale zachowujesz się totalnie niepoważnie, Nicholas – powiedziała, patrząc mu w oczy z lekkim żalem. Bo naprawdę tak sądziła. Sądziła, że Nick przesadza całkowicie. Zawiesiła jednak wzrok na tacy z pierścionkami i faktycznie jej wzrok zatrzymał się na jednym, zapewne najdroższym i przepięknym, co Nick musiał zauważyć, ale zaraz zamrugała kilkakrotnie i pokręciła głową.
– Na pewno to nie przez Enzo? – spytała, przechylając głowę i patrząc mu w oczy, bo jednak… Nie sądziła, żeby byli na to wszystko gotowi. – Sądzisz, że jesteśmy na to gotowi jako para? Dopiero co ze mną zamieszkałeś – dodała jeszcze, próbując jakoś przemówić mu do rozsądku. Każda laska by pewnie skakała pod sufit, ale Connie czuła się wewnętrznie spanikowana przez to, w jakich okolicznościach postanowił się jej oświadczać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Sugerujesz, że nie pasowałyby mi diamenty? Kurwa, dzięki, a ja zawsze myślałem, że to dobry pomysł – aż cmoknął, jakby z niedowierzaniem. Właściwie to był ostatni moment w ich rozmowie kiedy jeszcze był w stanie jakkolwiek pożartować, bo potem już było gorzej i gorzej…
– Pierdolenie, obiłabyś jej ryj – rozłożył bezradnie ręce całkowicie pewny tego co mówi. Nie zachowywałby się tak gdyby nie był to po prostu Enzo i co on miał na to poradzić? Nic, teoretycznie mógłby z tym żyć, ale praktycznie po prostu planował go uśmiercić tak szybko jak się tylko dało. Spojrzał na nią z lekkim niedowierzaniem gdy powiedziała, że wie jak to jest z Russellem.
– Sorry, ale czegoś nie rozumiem. Twoja przyjaciółka to Russell z urodzenia a druga jest Russellem z wyboru i ty narzekasz na ich geny? Jesteś z nimi związana od kurwa siedemnastu lat! – przewrócił oczami. Co za Russello-rasizm, nie? – Max jest naprawdę odpowiednią osobą do bycia ojcem twojego wnuka i nie sądzę, żeby zrobił jej krzywdę. Po za tym są cholernie młodzi i jeśli nie wpadną na kretyński pomysł brania ślubu to nie ma sensu się im wtrącać. Szczególnie, że mieszkamy praktycznie drzwi w drzwi – słusznie zauważył, ale jednocześnie zarzucił aluzją odnośnie brania ślubu w tak młodym wieku i tylko z powodu zajścia w ciążę. Nigdy by tego nie zrobił, bo to po prostu chujowe. Nie żeby zaręczyny ciśnięte zazdrością nie były chujowe :lol:
– Postaram się to zrozumieć – powiedział cicho, cholernie niechętnie ale nie miał po prostu ochoty na dalsze awanturowanie się z nią. Wydawało mu się to bez sensu bo i tak nie był w stanie jej nic przetłumaczyć, no. Gdy stali u jubilera mimowolnie lekko oczy błyszczały mu na widok tych wszystkich cudeniek bo Nick był trochę jak sroka – uwielbiał drogie, ekskluzywne rzeczy i nawet się z tym za bardzo nie krył biorąc pod uwagę fakt, że jedyne zegarki i okulary jakie miał były robione na zamówienie albo w edycjach limitowanych po kilka sztuk na cały świat. – Nope, nie dlatego – odpowiedział spokojnie, posyłając blond włosej ekspedientce cały czas uprzejmy uśmiech, a najbardziej szeroki wtedy gdy właśnie przyniosła pierścionki. Obserwował uważnie Constance i już wiedział z czym pojadą do domu.
– Zachowuję się nie poważnie bo daję Ci wybór? – zapytał, udając że nie rozumie. – Chcę, żebyś była maksymalnie szczęśliwa z tego wyboru. Chcę, żebyś czuła ten pierścionek, co w tym złego? – zamrugał pięknie oczami, wyglądając teraz na bardziej niewinnego niż był w rzeczywistości. – Przepraszamy na chwilę – skinął głową do pracownicy sklepu, odciągając delikatnie Constance na bok. Ujał jej twarz w dłonie i zlustrował wzrokiem twarz. – Posłuchaj, to jest swego rodzaju deklaracja, że ta zazdrość nie jest tak po prostu, tylko dlatego, że kocham Cię jak szalony i traktuję naszą przyszłość poważnie, dobrze? – mówił powoli, spokojnie i właściwie szeptem bo nie chciał o takich rzeczach rozmawiać głośno, przy ludziach. – Nie mówię, że musimy wziąć ślub za tydzień albo miesiąc. Możemy nawet za dwa lata jeśli będzie chciała, ale… kocham Cię. I chcę, żebyś została w przyszłości moją żoną i matką dwójki dzieci bo na pewno mniej nie będzie – przewrócił z rozbawieniem oczami, nachylając się bliżej. – Uczynisz mi ten zaszczyt, panno Turner? – poruszył brwiami, patrząc się na nią jak słodki, niewinny golden retriver.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– No niestety, chociaż w diamentowej tiarze na pewno byś wyglądał uroczo, Nicky – zmierzwiła mu delikatnie czuprynę i uśmiechając się do niego bardzo uroczo. Wywróciła jednak oczyma, unosząc delikatnie dłonie ku górze, w poddańczym geście.
– No może tyci – zrobiła charakterystyczny gest palcami w tym momencie, chociaż nie zamierzała tutaj głębiej nad tym dyskutować. Gdyby wiedziała, jak sprawy z Enzo miały się tak naprawdę, to na sto procent by zabrała Vittorię, siebie i kopnęła tego skurwysyna w dupę, ale że nie wiedziała… Pozostawało jej tylko po prostu błądzić jak dziecko we mgle i starać się wszystko pogodzić tak, by Nick nie był zazdrosny, a jej córka nie miała utrudnionego życia. Westchnęła cicho.
– Nie narzekam na ich geny, uwielbiam ich rodzinę, a Max jest dla mnie troche jak syn – zaczęła spokojnie i westchnęła mimowolnie. – Właściwie gdybym nie sądziła, że Max jest odpowiednią osobą, to nie zgadzałabym się na wspólne mieszkanie. Po prostu chcę, żeby Vittoria była ostrożna, bo też młodo zaszłam w ciążę i to jeszcze dzieciaki. Chcę, żeby im się ułożyło, ale dopiero uczą się być w związku. A co do ślubu, to kazałam obiecać Maxowi, że przez najbliższe trzy lata się za to nie wezmą, jak się zgadzałam na mieszkanie – odparła z lekkim rozbawieniem, chociaż faktycznie tak było na pewno. – Ale fakt, Max ją kocha. Ona kocha jego. Mam nadzieję, że tak zostanie, bo będę inaczej musiała mu obić ryj, jak zrani moją małą dziewczynkę – z ust drobniutkiej szatynki metr siedemdziesiąt pięć brzmiało to odrobinę komicznie, ale jednak wszyscy wiedzieli, do czego Cons była zdolna, tak?
– Całe szczęście – mruknęła pod nosem, spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem. Naprawdę miała nadzieję, że mówił poważnie, a nie tylko po to, żeby się od niego odpierdoliła. Tak czy siak, słysząc kolejne słowa, odetchnęła głęboko i spojrzała mu w oczy, gdy oświadczył, że to wcale nie dlatego chce się jej oświadczyć.
– Tak to trochę wygląda – była w tym momencie wyraźnie skonsternowana, patrząc mu w oczy. Skąd miała wiedzieć, skoro na dobrą sprawę w czasie kłótni zaciągnął ją do jubilera, nie? Odetchnęła mimowolnie i pokręciła lekko głową.
– Nie, zachowujesz się niepoważnie, bo przecież to wszystko jest… Szybko, a w samochodzie kłóciliśmy się jeszcze pięć minut temu, Nick – zauważyła całkiem trafnie i zacisnęła usta, gdy powiedział o pierścionku. – Doceniam to, naprawdę. Poza tym wydaje mi się, że znasz mój gust na tyle, że wiedziałbyś jaki pierścionek bym chciała tak czy siak – uśmiechnęła się, bo w gruncie rzeczy gdy nadszedłby dzień zaręczyn, to faktycznie zadowolona byłaby z każdego pierścionka. Gdy jednak odciągnął ją na bok i ujął jej twarz w dłonie, spojrzała mu w oczy.
– Też cię kocham i też traktuję naszą przyszłość poważnie – powiedziała z delikatnym, uroczym uśmiechem. Naprawdę go kochała i właściwie to wszystko, co teraz mówił gdzieś tam rozczulało ją jeszcze bardziej. Można było zarzucić mu wiele, ale na pewno wiedział, w jaki sposób przekonać kobietę. Wiedział też, w jaki sposób mówić do niej, by ukoić nerwy. Przygryzła dolną wargę, hamując uśmiech, co średnio jej się udawało.
– Dwójki dzieci, huh? Czyli w sumie będziemy mieć trójkę, bo jeszcze Vi. Będziesz jej ojczymem, jesteś na to gotowy? – spytała z rozbawieniem, zerkając w jego oczy, a gdy tak się nad nią nachylił, pokiwała głową i ucałowała jego usta. – Czy to już oświadczyny? Bo wiesz, tak bez pierścionka i klękania na jedno kolano to trochę słabo – powiedziała z przekorą, ale zaraz pokiwała głową. – Tak, panie Farewell – dodała z czułością, głaszcząc policzek Nicka.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”