WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://q-cf.bstatic.com/images/hotel/m ... /div></div>

autor

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

#15
outfit
Początek kwietnia, sobotni wieczór, który o dziwo był wyjątkowo ciepły, jak na tę porę roku. Kiro Radio organizowało w tym dniu bankiet z okazji któregoś tam już roku istnienia. To miała być duża impreza – dla prezesów i kierowników, zwykłych pracowników, radiowych gwiazd oraz ludzi którzy z nimi współpracowali. Całość robiła wrażenie, wielka sala wynajęta w ekskluzywnym hotelu, scena na której mieli wręczać nagrody i rzucać ckliwymi historiami o latach pracy w najlepszym radiu w Seattle, długi szwedzki stół oraz bar z fancy drinkami. Jednym słowem mówiąc – klasa. Wszyscy wystrojeni w wieczorowe stroje, kobiety w eleganckich sukniach, a panowie w dopasowanych garniturach, prezentowali się naprawdę dobrze.
Nawet Lava zdecydowała się na założenie tego wieczoru czegoś odpowiedniego na tę okazję, oczywiście uprzedzając też Nathaniela, że na imprezie obowiązuje dress code. Nie wiedziała jednak, że jej towarzysz jest kontuzjowany, co zdążyła mu wypomnieć kilka razy, od kiedy usiedli przy jednym ze stolików, ona z drinkiem, on z wodą. Naprawdę chciała, by to właśnie on poszedł z nią tę imprezę, by dotrzymał jej towarzystwa, bo uwielbiała spędzać z nim czas i wiedziała, że razem będą bawić się naprawdę dobrze, ale kiedy jeszcze w taksówce opowiedział jej historię swojego wypadku, miała ochotę zawrócić i wrócić do domu, żeby się nie przemęczał. Oboje byli niesłychanie uparci, a tym razem wygrał Nathaniel. Tylko dlatego, że Lava naprawdę musiała pojawić na bankiecie, a on nie dawał za wygraną, twierdząc, że wszystko jest okej. Obiecała sobie jednak, że będzie go pilnować, by się nie nadwyrężył, by nie poczuł zmęczenia, żeby nikt czasem na niego nie wpadł oraz że przy pierwszej lepszej okazji wrócą do domu.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że to przede mną ukryłeś i uznałeś, że przyjście to, to dobry pomysł. Nate… ty naprawdę powinieneś odpoczywać. – brzmiała zupełnie jak nie ona. Lava z pretensjami? Przecież nigdy jeszcze nie widział jej w takiej wersji. Miała być jego dobrą koleżanką, może przyjaciółką? Miała być tą, z którą będzie wspinał się po lodowcu i która zgodzi się na każdy szalony pomysł, tymczasem marudziła, jakby miała jakiekolwiek prawdo do tego, by mieć do niego pretensje. Czy miała? Nie wiedziała, ale cholernie się o niego martwiła i to jej wystarczało. Poza tym nie chciała, by potem borykał się z konsekwencjami swoich nierozważnych decyzji.
Ostatnio zmieniony 2021-05-16, 15:40 przez Lava Hale, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#17 | + outfit

Wystawne imprezy, na których należało pokazać się z jak najlepszej strony, a właściwie, ze strony zasobności swojego portfela, w oczach Nathaniela zdecydowanie nie należały do przyjemności. Sztuczne uśmiechy, oklaski i śmiechy z każdego drętwego żartu, życzliwe potakiwania, plotkowanie o pozostałych gościach to była istna katorga. Covington nie był typem, który lubił wystawiać się na pokaz i zwracać na siebie uwagę. Tylko w nielicznych sytuacjach pokazywał się na salonach, a tym razem stało się to za sprawą czarującej panny Hale, której nie potrafił odmówić. Przekonał go niepodważalny fakt, że w jej towarzystwie wszystkie negatywne strony przyjęcia schodziły na dalszy plan.
Nie zrejterował mimo, iż nie był w pełni sił, co zamierzał skrzętnie ukryć w pełnym garniturze, z krawatem i koszulą zapiętą pod samą szyją, bo rana na czole, schowana pod misternie ułożonymi włosami, szybko się goiła, o czym świadczyło zdjęcie szwów… gdyby Lava nie dotarła do jego mieszkania przed czasem. Odcinający się pod rozpiętą białą koszulą widok opaski wokół żeber, siniaki na ciele i gojące się zadrapania tu i ówdzie sprawił, że z twarzy dziewczyny diametralnie zszedł uśmiech, a zastąpiła go pełna zmartwień mina, objawiająca się ściągnięciem brwi, niepewnością i może nawet pewnym… przestrachem? Mimo licznych zapewnień, że nic poważnego mu się nie stało, wszystko było już w porządku i jak najbardziej mógł się wybrać z nią na ten nieszczęsny bankiet, nadal wyglądała na trochę przejętą. Było to nie lada wyczynem, ale uparcie obstawał przy swoim i na szczęście jednak udało mu się namówić ją na wyjście.
- Heej, czyżbyś wątpiła w moją zdolność radzenia sobie z przeciwnościami losu? - uśmiechnął się zaczepnie w odpowiedzi, jakby rzeczywiście brał to pod uwagę. Po prawdzie, nieco lekceważył to, że się martwiła, bo jej zachowanie uważał za kompletnie bezsensowne. Najważniejsze było to, że przeżył i mógł z nią być, czyż nie? Miał wrażenie, że ten konkretny wyraz twarzy, który pojawił się u niej po otworzeniu drzwi, wcale nie ustępował miejsca tego szczerego uśmiechu, na który tak lubił patrzeć. Dlatego też westchnął cicho i upił łyk wody, którą był zmuszony pić. - Właśnie dlatego nie chciałem mówić Tobie czy komukolwiek, co mi się stało. Nie mając świadomości, człowiek lepiej śpi, bawi się na imprezach i nie zadręcza się czyimiś drobnymi problemami. I więcej się uśmiecha. Szczerze. Bez żadnego wysiłku i udawania. - Wzruszył beztrosko ramionami i obdarzył ją wymownym spojrzeniem. Nie miał jej tego za złe. Prędzej na siebie był zły, że dopuścił do tego, by tak szybko odkryła prawdę. - Potrzebowałaś mnie, dlatego jestem. I naprawdę nie musisz się mną przejmować, mam wszystko pod kontrolą - zapewnił, uśmiechając się ciepło. Pomijając fakt, że czasem potrzebował jeszcze leków przeciwbólowych, gdy znienacka napadał go ból głowy, był pod czujnym okiem lekarza i starał się uważać na siebie. Już dobrowolna rezygnacja z wszelkich aktywności fizycznych i alkoholu była dobrym znakiem, że dbał o prawidłową rekonwalescencję. Niestety, pracy nie mógł sobie odpuścić.
Ostatnio zmieniony 2021-10-05, 22:00 przez Nathaniel Covington, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

- No to nie tak, że wątpię. – westchnęła i wywróciła oczami, po czym odstawiła kieliszek, w którym miała białe wino, oparła przedramię o stolik i spojrzała na swojego towarzysza. Na jej twarzy malowała się troska. Była naprawdę przejęta jego stanem zdrowia. A z tą troską mieszała się niestety złość, którą trudno było jej pokazać, bo… na niego po prostu nie umiała się złościć. Ale była zła, że jej nie powiedział, że to wszystko ukrywał. Była zła, że w zasadzie tak rzadko ze sobą rozmawiają, że nie uznał, że jest osobą, której może w tej kwestii zaufać. Jaka była w tym logika? Mogli ze sobą sypiać, wyjeżdżać na weekendy, prowadzić naprawdę poważne i ważne rozmowy, a nie mógł jej powiedzieć o tym, że miał wypadek. Cholera! I nie dość, że była zła na niego za to wszystko, to była zła na siebie, że pozwoliła, by pojawiły się jakieś uczucia, oczekiwania i potrzeby. Doskonale wiedziała, że nie martwi się o niego tak, jak martwiłaby się o kumpla.
- Jak już wcześniej ustaliśmy, zamierzam żyć całkiem długo, dlatego też przede mną jeszcze dużo spokojnego snu i dobrych imprez. Nic by mi się nie stało, gdybym pomogła ci w powrocie do zdrowia. No i wypadek to nie jest drobny problem, Nate! – odpowiedziała całkiem szczerze. Również posłała mu znaczące spojrzenie, nie uśmiechając się jednak, tak jak chyba tego od niej oczekiwał. Zamiast tego uniosła swój kieliszek. Chociaż ona mogła się napić, a teraz bardzo tego potrzebowała.
- Doceniam. Naprawdę chciałam, żebyś tu ze mną był, bo twoje towarzystwo jest dla mnie gwarancją świetnie spędzonego czasu… ale nic nie poradzę na to, że się martwię. – dodała i wzruszyła lekko ramionami.
- Ale wiesz co… po prostu nie rozumiem. Tak najzwyczajniej w świecie. Zamierzałeś to przed wszystkimi ukrywać? – pokręciła głową z niedowierzaniem. – Myślałam, że nasza… relacja opiera się na zupełnie innych wartościach. – dodała po chwili, nie do końca wiedząc, jak nazwać to, co ich łączy, ale chcąc podkreślić to, że jednak coś pomiędzy nimi jest.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Widząc jej pełne troski spojrzenie, pokręcił głową i przeniósł wzrok w bliżej nieokreślone miejsce. Nie mógł wytrzymać tego dziwnego uczucia, którego unikał odkąd sięgał pamięcią. Nie rozumiał, dlaczego tak się tym przejmowała. Gdyby tylko widziała, w jakim stanie był świeżo po wypadku to jeszcze dało się to logicznie wyjaśnić, że powinien na siebie uważać i dbać, by się odpowiednio zregenerować, bez żadnych ekscesów. Ale teraz sprawy miały się już lepiej, i choć może brakowało mu do pełni sił, to i tak czuł się całkiem przyzwoicie, by przyjąć jej propozycję. Po raz kolejny przekonywał się na własnej skórze, że kobiety często wyolbrzymiały.
- Ale ja nie oczekuję od nikogo pomocy, a Ciebie nie śmiałbym nawet prosić. Już taki jestem, więc proszę, nie bądź na mnie zła - odparł łagodnie, spoglądając na dziewczynę ze zmarszczonym czołem. Naprawdę nie chciał, by to wpłynęło na ich relację, a już na pewno nie chciał psuć tego wieczoru. Prawdę mówiąc, nie spodziewał się takiej reakcji i zaczął się zastanawiać, czy na pewno dobrze zrobił, że zgodził się na to wyjście. Bez niego albo z kimś innym pewnie bawiłaby się znacznie lepiej, niż próbowała mu wmówić.
- Posłuchaj, Lavo… - zaczął spokojnie i ujął ją za rękę, by skupić jej uwagę na tym, co miał do powiedzenia. - Co się stało, to się nie odstanie, nie mamy na to żadnego wpływu. Ze swojej strony robię wszystko, by jak najszybciej się z tego wygrzebać, stosując się do zaleceń lekarza, co, jak wiesz, jest dla mnie ogromnym poświęceniem, ale nie idę na skróty i nie ignoruję swojego zdrowia. Nie oznacza to jednak, że jestem kaleką i muszę rezygnować kompletnie ze wszystkiego - zrobił przerwę, by odetchnąć i pozbierać myśli. Ludzie mieli znacznie gorsze problemy, a on chodził, oddychał, funkcjonował samodzielnie, więc nie widział powodu, by przeżywać. - Co mógłbym zrobić, żebyś choć trochę przestała się przejmować? - zapytał poważnie, może trochę przy tym bezradnie, bo sam nie wiedział, co mógłby powiedzieć, by skończyła z tym martwieniem się.
- Nie powiedziałem o tym nawet swojej najlepszej przyjaciółce, jak i reszcie z paczki, choć w pewnym momencie i tak chociaż część z nich się dowiedziała… Bo nie ma się czym chwalić - westchnął ciężko, czując przy tym ucisk na obandażowanej klatce, który w chwilach głębszego wydechu nie dawał mu tak łatwo o sobie zapomnieć. Dał sobie chwilę na zastanowienie się nad następnymi słowami tak, by Lava miała możliwość poznania jego stanowiska w tej sprawie. - To nie jest łatwe tak po prostu okazywać słabość i prosić kogoś o pomoc, skoro przez całe życie uczono mnie, jak radzić sobie samemu, a od dziesięciu miesięcy naprawdę zostałem ze wszystkim sam - wyznał ponuro i podniósł wodę do ust. Niełatwo było mu to przyznać, zwłaszcza przed nią, ale z drugiej strony byli wobec siebie bardzo szczerzy, umieli ze sobą rozmawiać i nie bawili się w owijanie w bawełnę. Miał również nadzieję, że dzięki temu przynajmniej częściowo zrozumie go i jego postępowanie, na czym bardzo mu zależało. Już dość osób wokół odsunął od siebie, Lava nie należała do tych, których wolał unikać.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Dlaczego się przejmowała? Bo tego przede wszystkim nauczyli ją w domu. Miała piątkę adoptowanego rodzeństwa, którym zajmowała się od najmłodszych lat. Adoptowała ja dwójka wspaniałych ludzi, którzy uratowali ją przed domem dziecka albo straszną rodziną zastępczą. Dali jej dach nad głową i pełną, kochającą rodzinę. A jedną z rzeczy, której od niej wymagali, było to, by pomagała reszcie adoptowanych dzieciaków odnaleźć się w nowej sytuacji. Lava miała kilka lat, gdy ją przygarnęli, jej rodzeństwo było starsze, po traumach i różnych przeżyciach. W nowej rodzinie byli dla siebie i mogli oraz chcieli na siebie liczyć. Stąd właśnie wyniosła troskę o innych, a jeśli ktoś stawał się jej bliski, jak to stało się z Nathanielem, nie potrafiła opanować chęci i potrzeby pomocy mu.
– A ja jestem taka, że czuję potrzebę pomagania… ale dobrze, rozumiem. – odpowiedziała całkiem szczerze. Chyba zdążył to zauważyć, prawda? Nawet gdy opowiadała mu o weganizmie, to argumentowała to troską o inne istoty i planetę.
Chciała coś powiedzieć, w jej głowie teraz plątało się kilkanaście różnych myśli i próbowała skleić z nich jakąś odpowiedź, ale pozwoliła mu dokończyć, wlepiając w tym czasie spojrzenie w jego twarz, skupiając się na jego mimice.
– Absolutnie nie traktuję cię jak kaleki i nie chcę, żebyś tak pomyślał. Zdążyłam cię jednak nieco poznać, jesteś uzależniony od pracy i adrenaliny, dlatego się martwię. – przyznała i przygryzła wargę, zastanawiając się na odpowiedzią na jego pytanie.
– Nic. – pokręciła głową i westchnęła. Nie było opcji, by tak po prostu przestała.
– Ale uszanuję twoją prośbę i po prostu… nie będę się wtrącać. – niestety tylko w ten sposób była w stanie tak ująć to, co myślała, by pokazać mu, że szanuje jego zdanie. Nie zamierzała mu się narzucać i mu pomagać, jeśli tego nie chciał. Nie czuła się jednak komfortowo z tą myślą.
Sięgnęła po kieliszek z winem i upiła większy łyk, dając sobie tym samym chwilę na zebranie myśli. Nie chciała prowadzić tej rozmowy zbyt emocjonalnie, byli w końcu dwójką dorosłych i dojrzałych ludzi, którzy jak widać byli w stanie rozmawiać normalnie, starannie dobierając słowa. A Lava bardzo nie chciała, by przypadkiem wymsknęło jej się coś, czego będzie potem żałować. W tym momencie nie chciała, żeby wiedział, że zależy jej na nim, aż tak.
– Nate… – westchnęła cicho i uniosła na niego spojrzenie. – Rozumiem. To znaczy… staram się to zrozumieć. Ja również byłam uczona, by radzić sobie samej, ale również, by mieć na uwadze innych. – zaczęła powoli. Czymś innym było radzenie sobie ze swoimi problemami samemu, poleganie na samej sobie i nieoczekiwanie czegokolwiek od innych, a czymś innym było wobec innych empatycznym. Lava nie oczekiwała od innych niczego, ale potrafiła przy tym dawać.
– Widzisz, nie musisz mnie prosić o pomoc. Mogę po prostu być przy tobie, gdy tej pomocy będziesz potrzebował. Jednak jeśli jest to dla ciebie trudne, to nie będę naciskać. – wzruszyła lekko ramionami, nieco z rezygnacją, a nie w geście obojętności. – W końcu mieliśmy się razem dobrze bawić, a nie zamartwiać, prawda? – rzuciła, próbując się uśmiechnąć i rozładować nieco napięcie. Ich relacja miała na tym polegać, prawda? Na dobrej zabawie, na świetnym seksie, na niczym innym… jeśli chciał, mogli przy tym zostać.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Rozmowa, jaką toczyli, nie należała do łatwych, zwłaszcza w okolicznościach, z którymi zupełnie nie współgrała. Dlatego za każdym razem, gdy wzrok Nate’a ulatywał gdzieś po sali i ludziach w eleganckich strojach, czuł się dość abstrakcyjnie. Dlaczego tak zależało mu na przyjściu na bankiet jako towarzysz Lavy? Za oczywistym względem, jakim było towarzystwo panny Hale, kryło się coś znacznie więcej. Od czasu wypadku zbyt długo dusił wszystko w sobie, ograniczając kontakty z ludźmi i jakiekolwiek wyjścia poza pracą. Oczywiście, na własne życzenie zgotował sobie taki los, ale kiedy tylko brunetka się odezwała, obudziła się w nim tęsknota. Za ludźmi, za swobodą, za odrobiną zabawy, za Lavą… Czuł przemożną chęć choć na wieczór poczuć się w miarę normalnie i poudawać, że wszystko wróciło na swoje dawne tory. Jakby jego problemy zeszły na dalszy plan i mógł o nich na trochę zapomnieć.
- Wiem… - przyznał tylko i westchnął, nie potrafiąc już znaleźć odpowiednich słów na przekonanie jej. Chyba jednak nie miał tak dobrego daru przekonywania, jak domniemał. Widział, że Lava emanowała dobrem, walczyła o prawa niewinnych istot i zachodził w głowę, czemu tak się przejmowała właśnie nim? Martwienie się było wpisane w kod genetyczny kobiet, jeśli chociaż odrobinę na kimś im zależało, co funkcjonowało w przyjaźni. Ale on nie był ofiarą. Po prostu był głupcem. A przyznanie się jej do tego mogło wiele zmienić.
- W jaki sposób mógłbym powiązać bankiet z adrenaliną albo pracą? - zapytał nieco zaskoczony, bo nie rozumiał związku, ale nie zdążył się nad tym głębiej zastanowić, bo usłyszał odpowiedź na postawione przez niego pytanie. A ona nie dała mu żadnej satysfakcji.
- To nie jest tak, że się wtrącasz. Po prostu… - zawahał się na chwilę, nie mając pewności, czy dziewczyna zrozumie, co chciał powiedzieć, po czym pokręcił głową - ... mam na głowie firmę i szereg zobowiązań, co jest jeszcze dla mnie dość nowe, a przy tym ludzie patrzą na każdy mój krok, niektórzy z nadzieją na potknięcie. Nie mogę sobie więc odpuścić i pozwolić, by wszystko, co zacząłem budować na nowo, znowu runęło. - Zaczerpnął powietrza, co było jedyną oznaką przepływających przez niego emocji, gdyż ton jego głosu był rzeczowy i dobrze je maskował. Owszem, lubił swoją pracę i angażował się w nią możliwie jak najbardziej, ale w ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy nadmiar obowiązków powodował, że nie czerpał z tego przyjemności, a traktował to raczej jako konieczność. Nie można było tego nazwać więc uzależnieniem od pracy, ale to nie było odpowiednie miejsce na tłumaczenie całej zawiłej sytuacji. I tak powiedział już dużo.
- Cały czas mam na uwadze innych. Zależy mi na ich dobrze, dlatego nie czuję potrzeby ich zamartwiania. Wszyscy mają własne problemy na głowie, bym jeszcze ich dokładał. Poza tym, jeśli mnie potrzebują, tak jak Ty dziś, to jestem - wzruszył ramieniem. Ostatnio głównie miał na uwadze swoich pracowników, którym starał się dać stabilność zawodową, ale było to równie ważne, co przyjaźń.
- Dobrze, będę o tym pamiętał - uśmiechnął się lekko, zgadzając się na taki konsensus, choć nie czuł do końca zadowolenia. - Dzisiejszego wieczoru, zgadza się - przytaknął nieco z ulgą, bo miał nadzieję, że Lava ostatecznie zrozumiała, co miał na myśli przez cały ten czas. Nie miał zamiaru bezsensownie się z nią spierać i jednocześnie bardzo zależało mu na nici zrozumienia, która w ich relacji była tak wyjątkowa. Zmniejszył dystans między nimi i stanął obok Lavy. - Mówiłem Ci już dziś, że wyglądasz absolutnie obłędnie? - zapytał cichym tembrem głosu, przyglądając się jej z autentycznym podziwem. Gdyby tylko udało mu się wyzwolić w niej prawdziwy uśmiech, który zmazałby cały smutek i zmartwienie, to mogłaby skraść serca wielu panom, będącym na sali. Ale Nate podświadomie wiedział, że gdyby rzeczywiście się uśmiechnęła, to tylko dla niego.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Miała na ten wieczór zupełnie inne plany. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że w jej głowie już kilka dni wcześniej nie rodziły się różne scenariusze ich spotkania. Chciała by było jak dotychczas, mile spędzony czas, dużo śmiechu, kilka drinków, dzięki którym przejmie szumiało w głowie. Chciała spędzić trochę czas na parkiecie, a potem z uśmiechem na ustach odebrać swoją nagrodę, po czym ukradkiem wymknąć się z bankietu, by wylądować w jakimś klubie albo w mieszkaniu Nathaniela. Znali się już na tyle długo, że czuła się pewnie z tą myślą. Jednak stan Covingtona oraz trudny temat, który wyszedł podczas ich rozmowy, rozwiał jej plany, a przy okazji dobry humor.
Ta rozmowa schodziła na zły tor. Lava czuła, że zaczyna ją to frustrować. Nie chciała się tak czuć, ale nie była w stanie w tym momencie do końca panować nad emocjami. Dlatego też niektóre kwestie postanowiła przemilczeć. Miała w głowie kilka przykładów, jak powiązać bankiet z adrenaliną. Miała też na języku kilka innych zdań, których wypowiedzenie w tym momencie mogłoby tylko pogorszyć sytuację. Przecież też miała pracę i zobowiązania, był z nią właśnie na firmowym bankiecie i nie chciała, by współpracownicy widzieli jej skwaszoną minę, która za siebie mówiłaby, że jest w jakiejś dziwnej relacji, której problemy próbuje rozwiązywać przy jedynym ze stolików. Cieszyła się, że i tak byli w tym miejscu sami, bo ludzie rozlali się po sali, jakby to nie był czas, by zajmować już miejsca.
Milczała słuchając kolejnych słów wypowiadanych przez Nathaniela, usilnie wpatrując się w stojący przed nią kieliszek, którego nóżkę obrała między palcami. W końcu pokiwała powoli głową, dając mu tym samym znać, że rozumie. Nie chciała, by Covington czuł, że jej zaproszenie było spowodowane tym, że go potrzebowała. Po prostu chciała z nim spędzić czas, a bankiet wydawał się jej całkiem dobrą ku temu okazją. Nie była jego pracownikiem, miała wrażenie, że powoli wychodziło na to, że nie była również przyjaciółką, więc nie musiał czuć się do czegokolwiek zobowiązany.
Dzisiejszego wieczoru, zgadza się… wybrzmiało w jej głowie, sprawiając, że pojawił się w niej jeszcze większy mętlik. Łyk chłodnego wina paradoksalnie miał pomóc jej w trzeźwiejszym spojrzeniu na całą sprawę. Cholera. Zaklęła w głowie, w końcu odwracają głowę do mężczyzny.
– Jeszcze nie. Dziękuję. – odpowiedziała łagodnie, uśmiechając się tym delikatnie. Bardzo płynnie udało się jej przejść do stanu, w którym targające nią skrajne emocje, stały się niewidoczne. Taką przynajmniej miała nadzieję. Przed ewentualnym zdemaskowywaniem uratował ją głos prezesa stacji, który z wielkich głośników rozbrzmiał się po całej sali, zapraszający do zajęcia miejsc.
– Chodźmy, będą rozdawać nagrody. – rzuciła, dopijając niezbyt elegancko, bo niemal na raz, zawartość swojego kieliszka i odstawiając szkło na wysokim stoliku. Niedaleko był stolik, przy którym mieli siedzieć z kilkoma osobami z jej pracy. Wymienienie uprzejmości było konieczne, jak i zapoznanie wszystkich z Nathanielem, z którym nazwania relacji starała się w tym momencie uniknąć. I choć koleżanki posyłały jej znaczące uśmiechy, ta tylko wywracała oczami. Gdzieś w tle słychać było kolejne nazwiska osób, które zostały nagrodzone za pracę w radiu, za osiągnięcia, za pomysły, za działanie na rzecz stacji oraz wiele, wiele innych, aż w końcu padło nazwisko Lavy.
Z uśmiechem wstała, by po chwili pojawić się na środku sceny i odebrać małą statuetkę. Znów rozległy się brawa oraz gratulacje od szefów, na szczęście obyło się bez przemóc, bo Hale w tym momencie zdecydowanie nie była w humorze, by opowiadać o drodze, którą przebyła w pracy oraz o możliwościach jakie ta praca jej dała. Wracając do stolika zatrzymał ją jednak wysoki brunet, z którym pracowała przy audycji, który nieco zbyt entuzjastycznie okazywał swoją radość z jej nagrody, przytulając do siebie Lavę i zagadując ją, by nie uciekła mu za szybko.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

music vibes
Na informację o rozdawaniu nagród skinął głową i dłonią wskazał drogę do stolików. - Panie przodem - powiedział łagodnie, po czym ruszył tuż za Lavą.
Nie umknęło jego uwadze, że kobieta starała się stwarzać pozory, jakby nic takiego się nie stało i nie rozumiał, czemu zachowywała się, jakby przestało jej zależeć na wyjaśnieniach. To tylko sprawiło, że jeszcze bardziej był skonfundowany. Jej taktowna uprzejmość nie uśpiła więc jego czujności, choć rzeczywiście była w tym momencie najlepszym wyjściem z sytuacji, do czego bez zastrzeżeń się dostosował. Nie czuł się dobrze z zamiataniem tematu pod dywan, nie przepadał za niedokończonymi sprawami (nawet nie wiedział, jak TĘ nazwać, bo przecież to chyba nie była kłótnia, choć pozostawiła pewne niedomówienie), zwłaszcza, jeśli zależało mu na relacji, ale nie pozostało mu nic innego, by chociaż odrobinę uratować jakoś ten wieczór. Idealnie odgrywał więc wszelkie uprzejmości, obdarzając uśmiechami współpracowników prezenterki radiowej i prowadząc small talk, jak to zwykle na tego typu imprezach bywało, aczkolwiek tym razem czuł na sobie pewien ciężar, który skrzętnie przed wszystkimi ukrywał. Poczucie winy i złość, że spierdzielił sprawę, co ostatnio chyba weszło mu w nawyk. Ale między tymi emocjami pojawiło się coś jeszcze.
Ukradkiem przyglądał się Lavie, jak rozmawia w kręgu swoich znajomych i powoli przestawał odróżniać, co było prawdziwe, a co pozorne. Do tej pory uważał, że ich relacja należała do tych wyjątkowych, bo opierała się na szczerości, otwartości i zrozumieniu, a tymczasem wszystko stawało się niejasne i nawet nieco… sztuczne. Po raz pierwszy, odkąd się poznali, poczuł się niepewnie. Owszem, od samego początku ustalili, że nie mają wobec siebie oczekiwań, ale wśród obaw pojawiła się jedna, która nie chciała się odczepić od jego myśli. Ochłodzenie stosunków i poczucie, że mógłby stracić ten fantastyczny kontakt z osobą, na której mu zależało, zaczynało mimowolnie budzić w nim lęk. I ten lęk sprawił, że kiedy tak siedzieli tuż obok siebie przy stoliku, odruchowo odczuł potrzebę położenia swojej dłoni na jej udzie i... powstrzymał się. Teraz, gdy nie rozumiał, co się między nimi działo, nie wiedział, na ile mógł sobie pozwolić i to też go trochę dręczyło.
Z podziwem patrzył na Lavę odbierającą nagrodę i poniekąd odczuwał z tego powodu dumę, co okazał oklaskami. Gdy wracała na swoje miejsce, już miał wstawać z gratulacjami, ale nieoczekiwanie ktoś go ubiegł. Zacisnął nerwowo szczęki, powstrzymując się od jakiegokolwiek komentarza, w myślach za to klnąc. Odczekał chwilę, zerkając na typka, który przymilał się do kobiety, od uścisku z gratulacjami zostawiając bezczelnie dłoń na jej biodrze, a widząc na sobie ukradkowe spojrzenia znajomych przy stoliku, w końcu stwierdził, że nie mógł dłużej na to patrzeć. Przybrał na twarz swój najlepszy uśmiech i podszedł do rozmawiających. - Jest niezwykła, prawda? - wtrącił Nate, patrząc pewnie na mężczyznę, który w końcu raczył go zauważyć, przytaknął zbity z pantałyku i taktownie odsunął się od Lavy. Tym razem Covington nie myślał już o tym, co było stosowne i objął ciemnowłosą w pasie ramieniem. Jej ciepło ciała sprawiło, że nagle poczuł się znacznie lepiej. - Gratuluję, kochanie, zasłużyłaś na to - obdarzył ją uśmiechem, po czym, zapominając o tym, że mieli widownię, złożył na jej ustach pocałunek. Odsuwając się od niej, wcale nie pomyślał w pierwszej chwili, że w pewnym sensie ujawnił się ze swoimi uczuciami na oczach innych. Najpierw poczuł dziwne ukłucie, że nie może pozwolić sobie na więcej. I że strasznie mu tego brakowało. Z dłonią na jej plecach poprowadził Lavę z powrotem do stolika i tym razem do końca wręczania nagród nie omieszkał zostawić dłoni na jej udzie, delikatnie muskając jej skórę przez materiał sukienki. Może nie był to jego szczyt marzeń, ale częściowo zrobiło mu się z tym wszystkim lżej.
Po wręczeniu nagród zabrzmiała muzyka i zaproszono gości do zabawy. Nathaniel spojrzał na Lavę z nieco zawadiackim uśmiechem i zaproponował jej swoją dłoń. - Czy najpiękniejsza dziewczyna na tej sali zechciałaby ze mną zatańczyć? - zapytał zniżonym głosem, który nie znosił sprzeciwu, po czym zaprowadził ją na parkiet. Ciche, nienachalne, przyjemne brzmienie instrumentów smyczkowych pozwoliło im na wolne kołysanie się w rytmie. Objąwszy Lavę w pasie, Nate przyciągnął ją do siebie, chcąc ją uświadomić, żeby się nie bała, bo jej bliskość w żadnym razie nie sprawi mu bólu. Kiedy tak patrzył na tę piękną istotę, mimowolnie znów zaczął odczuwać wyrzuty sumienia. - Lavo, bardzo Cię przepraszam za to, że wcześniej nic Ci nie powiedziałem. To miał być Twój dzień, a ja wszystko popsułem - przyznał cicho, z żalem w głosie. Męczył się z tym i miał już dość udawania na dziś. - Ale proszę, pozwól mi to naprawić - uśmiechnął się łagodnie. Żywił głęboką nadzieję, że nie odtrąci go, choć nie miał co do tego pewności. Skrewił, jak wiele ostatnio, ale nie chciał ponieść aż takich drastycznych konsekwencji. Nie tym razem.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

music
Była zła, dlatego też bardzo dużo wysiłku włożyła w to, by wszystkim wydawało się, że bawi się znakomicie oraz żeby Nathaniel nie zauważył tych gromadzących się w niej emocji. Wolała udawać, że wszystko między nimi jest w porządku, jakby rozmowa sprzed kilku chwil nie miała miejsca. Była zła na siebie, że coś poczuła i że dała to po sobie poznać, że pozwoliła sobie na spuszczenie gardy i pokazanie emocji. Rozpoczęcie rozmowy z Covingtonem i okazanie aż takiej troski było błędem i doskonale to wiedziała. Była zła na Nathaniela, że jej nie rozumiał, że nie czuł tego, co ona, że na wszystko znajdywał wytłumaczenie i że prowadził tę rozmowę z takim taktem. Cholera, wolałaby wykrzyczeć mu to wszystko w twarz, usłyszeć od niego wszystko, co myślał i co pewnie powiedziałby w wybuchu złości, a potem wrócić do domu, by ochłonąć. Nie mogła jednak tego zrobić, obowiązki służbowe trzymały ją w ryzach. Ta cała złość była irracjonalna, nie miała prawda zagnieździć się w jej sercu, ale nie była w stanie nic na to poradzić. Doskonale wiedziała, że to głupie, ale tak jak nie mogła kontrolować tego, że coś do niego czuła, tak teraz nie mogła kontrolować swojej złości. Choć ukrywanie tego wychodziło jej całkiem nieźle, tak negatywne wibracje psuły ten wieczór, który powinien być wyjątkowy. Na taki liczyła od momentu, kiedy zaprosiła Nathaniela jako swoją osobę towarzyszącą.
Odebranie nagrody trwało kilka minut, dzięki czemu jej myśli zeszły na inny tor, dając chwilę wytchnienia. Odetchnęła z ulgą, gdy pojawił się przed nią Josh, gratulujący jej i przywołujący jakąś anegdotkę z ich wspólnej pracy. Uściskała go i pozwoliła mu na przedłużenie tej rozmowy. Mimowolnie zerknęła w stronę swojego stolika, zauważając przyglądającego się im Nathaniela. Odwróciła szybko wzrok, udając, że tylko rozgląda się po sali, wracając spojrzeniem do swojego kolegi. W tym samym momencie, bez większego zastanowienia, ułożyła dłoń na ramieniu mężczyzny i uśmiechnęła się do niego szeroko, zaraz potem śmiejąc się nieco za głośno z tego, co powiedział. Nie odsunęła się od niego, gdy ułożył dłoń na jej biodrze, wręcz przeciwnie, zrobiła krok w jego stronę, tak że jego dłoń znalazła się na jej nagich plecach. Podświadomie robiła to wszystko, by wywołać u Nathaniela uczucie zazdrości, jednocześnie będąc pewna, że nie ma to najmniejszego sensu. I gdy tylko sobie to uświadomiła, obok niej pojawił się Nathaniel, co całkowicie ją zaskoczyły.
– Przesadzasz. – zażartowała taktownie, siląc się na szczery uśmiech i machając ręką, jakby to nie było nic wielkiego. Zacisnęła usta, gdy Covington przyciągnął ją do siebie, obejmując silną dłonią w pasie. Zmierzyła go wzorkiem i zanim podziękowała Joshowi za rozmowę, co miała w planach zrobić, Nathaniel złożył na jej ustach pocałunek. Zaskoczona tym czułym gestem oraz słowami, które wypowiedział przy jej współpracowniku, szybko odsunęła się od niego. Nie była jednak w stanie nic powiedzieć, uśmiechem i skinieniem głowy pożegnała Josha i ruszyła w stronę stolika, czując niemal palące ciepło dłoni Covingtona na swoich plecach. Mieszał jej głowie, co w tym momencie było nie do zniesienia. Mówił jedno, robił drugie. Czy ten pocałunek był wynikiem zazdrości? Czy jej rozmowa z Joshem sprawiła, że jednak coś poczuł, czy może coś czuł, ale to ukrywał? Czy chciał komuś zrobić na złość, czy w tym momencie po prostu się nią bawił? A może nie zrozumiał tego, że się dystansowała? Dziesiątki myśli krążyły po jej głowie, kiedy siedzieli przy stoliku, a ona próbowała skupić się na rozmowie z kolegami i koleżankami z pracy. Dłoń mężczyzny przesuwająca się po jej udzie niestety nie pomagała. W innych okolicznościach byłaby zadowolona z takiego obrotu spraw albo po prostu nic by sobie z tego nie zrobiła. Chętnie pociągnęłaby zabawę w kochanie oraz z dreszczykiem ekscytacji pozwalałaby na to, by jego dłoń przesuwała się śmielej po jej ciele, ukrywając się pod stolikiem. Teraz jednak sama nie wiedziała, co myśleć.
Muzyka oraz zaproszenie do tańca wydawało się wybawieniem, miała nadzieję, że dźwięki instrumentów będą na tyle głośne, że nie będzie się dało prowadzić normalnej rozmowy, dlatego zgodziła się, gdy Nate zaprosił ją do tańca.
– Zapytaj się jej. Czy może mam ci pomóc i zrobić to za ciebie? – uniosła pytająco brew, udając, że nie zrozumiała, że chodzi o nią, zaraz jednak uśmiechając się cwaniacko. – Zatańczy. – dodała z teatralnym westchnieniem i podała mu dłoń. Nie mogła wiecznie się gniewać i kumulować tej złości, chociaż mętlik w jej głowie był tak duży, że najchętniej od razu wybiegałby z bankietu. Żart wydawał się dobrą formą na rozluźnienie atmosfery, chociaż cały czas po głowie chodziło jej pytanie Nate, co ty właśnie odpierdalasz? - dokładnie w takiej niecenzuralnej wersji - oraz o co ci właściwie chodzi?
Zamiast tego ułożyła dłoń na jego zdrowym ramieniu i zaczęła powoli poruszać się w rytm muzyki. Słowa Nathaniela sprawiły, że odsunęła się nieco, by móc spojrzeć na jego twarz. O co mu właściwie chodziło? Jej pytające spojrzenie z pewnością doskonale przedstawiało jej zaskoczenie. – Nie ma problemu, naprawdę. Zareagowałam nieco zbyt emocjonalnie, ale nie przejmuj się tym. – odpowiedziała, chociaż nie było to do końca szczere. Przerabiali to na początku bankietu, nie chciała do tego wracać. Jedyne, co pozostawało, to nie drążyć tematu. – Doceniam, że tu ze mną przyszedłeś, gdyby nie ty, to pewnie tańczyłabym dziś z Joshem, a on… no cóż, zawsze depcze po palcach. – dodała z uśmiechem. Jednak jego kolejne słowa uświadomiły jej, że temat jednak należy definitywnie zakończyć.
– Nathaniel… to nie jest coś, co można naprawić. To nie jest popsuta rzecz, żeby dało się ją naprawić. To… jedynie zawód nad tym, że nasza relacja okazuje się zupełnie czymś innym, niż ją postrzegałam oraz to, że uświadomiłam sobie, że jedynie na siebie powinnam być zła. Ta wcześniejsza rozmowa… nie powinna była mieć miejsca, nie powinnam była tak zareagować. Nie masz obowiązku, by informować mnie o takich rzeczach, a ja najwidoczniej nie muszę o tym wiedzieć. – przyznała szczerze, ważąc słowa, starając się mówić spokojnie, by nie pokazać, że boli ją tak bardzo, jak jest w rzeczywistości.
Ostatnio zmieniony 2021-05-20, 15:41 przez Lava Hale, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Przebłysk śmiałości i zawadiackiego zachowania Lavy brzmiał bardziej znajomo, na co nie mógł nie odpowiedzieć tym samym. - Właściwie już to zrobiłem, teraz tylko czekam na odpowiedź - rzucił rozbawiony, po czym z ulgą poprowadził ją na parkiet. Nieco swobodniejsza atmosfera zaraz jednak ponownie wróciła na swój, nie tak przyjemny już, poprzedni tor.
Patrząc na jej pełną niezrozumienia twarz sam nie potrafił pojąć, czemu tak nagle przestali się rozumieć. Do tego ta zbywająca odpowiedź nie była podobna do Lavy, jaką znał. - A jednak coś sprawiło, że tak właśnie się stało - odparł mimochodem, odwracając na chwilę wzrok gdzieś na tańczące obok pary. Cała ta sytuacja nie dawała mu spokoju, ale jednocześnie zastanawiał się, czy naprawdę chce usłyszeć prawdę. Bo co, jeśli okaże się, że nie będzie w stanie przeskoczyć bariery, którą kobieta niepostrzeżenie zaczęła przed nim stawiać? - A wydawało mi się, że dobrze się dogadujecie - lekko się uśmiechnął, żeby ukryć dziwną posępność, która w niego wstępowała na samo wspomnienie o gestach między Lavą a Joshem. Z nim na pewno bawiłaby się lepiej. Bez całych tych trudnych rozmów i udawania.
Słuchał jej uważnie, analizując jej słowa, choć nadal nie do końca rozumiał, do czego to wszystko zmierzało. - Czymś innym? - zapytał powoli, ściągając przy tym brwi, po czym pokręcił głową. - To nie jest tak, że Ci nie ufam. Po prostu sądziłem, że to nie jest tego typu relacja, żeby informować siebie o takich sytuacjach. Myślałem, że chcesz zachować ten stan rzeczy, który omówiliśmy na samym początku - stwierdził, utrzymując nerwy na wodzy. Nawet do tej pory nie spodziewał się, że coś mogło ulec w międzyczasie zmianie. W końcu nie pisali do siebie codziennie i nie zwierzali się sobie z prywatnych przeżyć, które mogłyby uchylić więcej, niż zamierzali pokazać.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Raz dała się nabrać uczuciom, a nawet jeśli nie raz, to ten jeden, ostatni, zabolał najbardziej. Wtedy obiecała sobie, że już więcej na to nie pozwoli, że nie pozwoli sobie na to, by się do kogoś przywiązać, i nie pozwoli na to komuś. To za bardzo bolało.
–Owszem, sprawiło. – przytaknęła, próbując zachować spokój. – Cholera, Nate… mam piątkę rodzeństwa, jestem nauczona tego, by się przejmować. Nie wiesz, co przeżyłam, gdy byłam dzieckiem, nie wiesz też, co przeżyli oni. Takie rzeczy, jak wypadki, choroby, utrata najbliższych, to towarzyszy mojej rodzinie odkąd pamiętam, nie jestem więc w stanie zareagować spokojnie, gdy ktoś, kto jest mi… kto jest w moim życiu, czegoś takiego doświadcza. – nie znał jej historii, nie wiedział, co się stało z jej matką, nie wiedział też jakie tragedie przytrafiły się w życiu jej rodzeństwu, które siedziały w jej głowie i kształtowały ją przez całe życie. Zacisnęła usta w wąską linię i spojrzała gdzieś w bok. Było jej cholernie źle w tym momencie, bo tragedię swoją i swojej rodziny podciągnęła pod własne fatalne zauroczenie, którego nie potrafiła Nathanielowi wytłumaczyć. Owszem, to co się działo w jej życiu, wpływało na jej reakcje, ale jednak to, że Covingoton stał się jej bliski, spotęgowało jej reakcję.
– Owszem, dogadujemy. – odpowiedziała z bladym uśmiechem. Czy był ktoś, z kim Lava się nie dogadywała? Była duszą towarzystwa, koleżanką niemal każdego, ale relacje zawodowe wolała pozostawić w pracy.
Przytaknęła, gdy Nat zadał pytanie, dając mu czas, by dokończył mówić. Zmrużyła nieco oczy, przyglądając mu się w tym momencie uważnie, chcąc wyczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje. – Masz rację, to nie jest tego typu racja. – pokręciła głową, czując, jak resztki spokoju powoli ją opuszczając, zostawiając miejsce nowym, buzującym w niej powoli emocjom. – Od początku mieliśmy się tylko pieprzyć, należało przy tym zostać. – wycedziła przez zęby, w złości już nie ważąc słów. – Jak w takim razie od pieprzenia się przeszliśmy do wspólnych wyjazdów na weekendy, głębokich i szczerych rozmów, do pójścia na ten bankiet? Jak możesz uważać, że to nie jest tego typu relacja i nie mówimy sobie i takich rzeczach, po tych wszystkich godzinach spędzonych na podobnych rozmowach, Nathaniel? – starała się mówić cicho, by nikt jej nie usłyszał, ale z pewnością jej mina zdradzała jej aktualny stan. Momentalnie zdjęła rękę z jego ramienia i ruszyła w kierunku wyjścia, zwinnie przeciskając się pomiędzy tańczącymi na środku ludźmi, Nathaniela zostawiając za sobą, licząc na to, że w tym stanie obierze inną drogę, w której nikt na niego nie wpadnie. Wieczorne powietrze uderzyło ją, ale nie otrzeźwiło do końca, bo gdy tylko przed jej oczami stanęła taksówka, bez większego namysłu po prostu do niej wsiadła.

/ zt. x 2

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „University District”