WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Stella wcale nie uważała swojego życia za beztroskie i na pewno by się zdenerwowała, gdyby usłyszała taką opinię z ust Marcy. Wręcz przeciwnie, odnosiła wrażenie, że jej życie jest dalekie od takiego sformułowania. Zaczynając od rozwiedzionych rodziców, nadopiekuńczej matki i ciągle nawalającego ojca, którzy uprzykrzali jej życie na milion różnych sposobów, przez nieszczęśliwe zauroczenia, po tę okropną presję w szkole (Powinnaś się więcej uczyć! Co to za wagarowanie? A na jakie studia się wybierasz? Bo się wybierasz, prawda?), już nie wspominając o traumatycznych incydentach, w których brała udział tej jesieni. Nie, nie uważała swojego życia za beztroskie. Szczególnie teraz, kiedy jeszcze Pax pojawił się w Seattle, wydając się zupełnie innym człowiekiem niż ten, którego poznała dwa lata temu na wakacjach.
Dzwoneczek przy drzwiach cicho ogłosił ich przyjście. Stella rozejrzała się wstępnie po wnętrzu, sprawdzając, czy faktycznie jest tutaj coś wartego uwagi. - Stella - przedstawiła się, nie śmiejąc się na jej kiepski żart. Zamiast tego zmierzyła ją z góry do dołu niczym profesjonalny stylista. W zasadzie te zakupy zapowiadały się kinda fun. Będzie mogła wykorzystać tę całą wiedzę, zdobytą podczas oglądania programów o metamorfozach, które katowały razem z mamą, kiedy nic lepszego nie było w telewizji. - A chodzisz w kolorowych ubraniach? Bo żółty to dość odważny kolor, a chyba chcesz się czuć swobodnie w pobliżu swojego byłego - zauważyła, podchodząc do wieszaków z sukienkami. Przyglądała się dokładnie każdej z nich, co jakiś czas zerkając na Marcy, sprawdzając, czy to jest to. - Tak chodzisz ubrana na co dzień? Bo wiesz, nie musisz od razu kupować czegoś całkiem innego, można to po prostu... podrasować - dodała, mimo wszystko przewieszając jedną sukienkę przez ramię, różową, chociaż dokładnie słuchała co Marcy wcześniej do niej mówiła. Jako stylistka zamierzała przetestować różne opcje, dlatego wygrzebała jeszcze bordową i żółtą sukienkę, po czym przeszła do półek ze spodniami. - Chcesz coś bardziej formalnego czy ciuchy na co dzień? W sensie... Umówiłaś się z nim gdzieś? - Nie była pewna czego dokładnie szukać, ubrań do pobliskiego baru czy jednak wystawnej restauracji, tutaj wszystko miało znaczenie. W zasadzie rozumiała tę kobietę, sama zaczęła bardziej zwracać uwagę na to, co ubiera (choć już wcześniej nie było jej to obojętne), odkąd widywała Paxa codziennie w szkole. Westchnęła cicho, przyglądając się czarnym skórzanym spodniom. - Jaki nosisz rozmiar? - Upewniła się po chwili, bo wcześniej założyła, że nosi ten sam rozmiar co ona, ale być może pośpieszyła się z tą opinią. Takie obcisłe ciuchy trzeba było dobrze dopasować.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Możliwe, że zapomniała jak to było, gdy była w wieku Stelli. Wydawało się to jakby minęły wieki, zwłaszcza, że teraz wychowuje swoje własne dziecko. Przeszła typowy okres buntu bez większych szlabanów i złości, bo nie miał kto jej pilnować. Siostry zakonne trzymały jedynie rygor nad modlitwami, a ze szkołą radźcie sobie sami. Oczywiście czas poświęcały młodszym wychowankom, które rzekomo bardziej cierpiały z powodu braku rodziców. Może. Ale to w jej wieku zazwyczaj dzieciaki odbierały sobie życie, bo nikt nie chciał ich adoptować, a bali się samodzielnej przyszłości. Pamięta z tamtego okresu jedno: przerażenie. Totalny strach, który paraliżował ją na myśl, że musi znaleźć sobie pracę, bo nie będzie miała ciepłego kąta i czego wrzucić do gara. Udało jej się wyjść z sierocińca bez większego szwanku. Owszem, wciąż miała w sobie mały żal, że nikt jej nie zechciał, ale teraz miała Phinna i Isaka, którym zależało na niej. I miała też Milesa, któremu chciała się przypodobać, chociaż te prawie-pięć lat temu zechciał ją taką jaka była; zagubioną sierotkę, pracującą jako sprzątaczka w przedszkolu.
Mimo wszystko, uśmiechnęła się nieco szerzej na swój nieśmieszny żart. Stanęła między wieszakami, przybierając kilka szybkich póz, aby zaprezentować swoje wątłe ciałko. Za-chuda. Za-pracowana. Zbyt matczyna. Za mało cytata. Najgorszy typ kobiety w dwudziestym pierwszym wieku, jakby powiedziało to społeczeństwo, okrutne i komentujące ze swoich anonimowych kont.
- Właściwie to chodzę w takich kolorach jak teraz – odparła, w myślach przyznając Stelli rację. Chciała się czuć swobodnie, zwłaszcza przy Milesie, bo podejrzewała, że to nie jest koniec ich spotkań. Będą ze sobą związani do końca życia, czy tego chcą czy nie. I tak dostali przywilej nie patrzenia na siebie przez prawie pięć lat; ominęły go najgorsze najlepsze momenty z życia syna, a Marcy na spokojnie przeszła połóg i załamania nerwowe przy setnym budzeniu się w nocy, bo Phin był głodny.
Przeglądała wieszaki, nie mogąc znaleźć niczego odpowiedniego. Co jej wpadło w oko, kosztowało trochę za dużo albo było w nieodpowiednim kolorze. Marzyła jej się czerwona sukienka, na którą założy fartuszek kuchenny i całkiem przypadkiem zaprosi wtedy Milesa, niby zapominając o jego wizycie. W wyobraźni wyglądało to całkiem nieźle, ale jak przyjdzie co do czego, wyjdzie fatalnie. Spojrzała na różową sukienkę z pewną konsternacją, ale nie odzywała się. Potrzebowała Stelli bardziej niż Stella Marcy.
- Ciuchy na co dzień, może ze dwie rzeczy formalne też? Nie umówiłam się z nim nigdzie, ale podejrzewam, że będzie chciał widywać własnego syna. Przynajmniej mam taką nadzieję - westchnęła, zakładając kosmyk loków za ucho. - Chociaż nie powiem, randkować z obecnym facetem też zamierzam. Coraz gorzej ta historia brzmi, co? Ale chodzi o to, że… w sumie chciałabym podobać się byłemu, nie wiem, nie chcę, żeby widział we mnie tylko matki. To ma jakiś sens, prawda?
Właściwie nie była z Milesem w związku, ale jakaś cząstka jej krzyczała, żeby wzięła się za siebie i oszczędziła im obojgu przytyk. Stella zdawała się wiedzieć co robić, nawet jeśli kolejne sukienki, po tej różowej, również były w dość ostrych kolorach. Bordowa jej się spodobała bardzo.
- Trzydzieści cztery zazwyczaj. Dobra, pokaż, pójdę poprzymierzać może pierwsze rzeczy?
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Z kolei Stella właśnie trwała w okresie swojego nastoletniego buntu, oferując rodzicom bogaty wachlarz atrakcji, choć było jeszcze kilka rzeczy, których nigdy nie próbowała. Chociażby ucieczka z domu, która brzmiała niezwykle intrygująco. Najlepiej pod osłoną nocy, przez okno, cichutko, z plecakiem przerzuconym przez ramię, pędząc w umówione miejsce do swojej najlepszej przyjaciółki lub przelotnego zauroczenia. Oczywiście Stella nie uważała swojego zachowania za bunt, a na pewno nie za nastoletni, bo uważała to za jakiś głupi wymysł, wymówkę na inne zachowanie niż dorośli by sobie tego życzyli: Oh, to ten nastoletni bunt! Poczekaj aż będzie nastolatką i zacznie się buntować! B o k i z r y w a ć.
W zasadzie zadanie ubrania Marcy nie powinno być trudne, o ile nie będzie za bardzo kręcić nosem. Obiektywnie była młodą, szczupłą, atrakcyjną kobietą - pewnie niewiele znajdą ubrań, w których będzie wyglądać po prostu źle. Dlatego Stella się nie ograniczała i przerzucała sobie przez ramię coraz więcej ubrań w różnych kształtach i kolorach, czując coraz większą ekscytację na ten ich prowizoryczny program metamorfozy, choć jeszcze nie dawała tego po sobie poznać.
Słuchała długiej odpowiedzi Marcy w ciszy, trochę się dziwiąc, że opowiada jej prawie całą historię życia. Chociaż czego mogła się spodziewać po osobie, która tak bezceremonialnie poprosiła ją wtedy na chodniku o pomoc? Nie odpowiedziała też na jej pytanie, po prostu podając kilka ubrań z dość dużego stosu na jej wątłym ramieniu: różową sukienkę, bordową, żółtą i białą w kratkę.
- Zaczniemy od sukienek - zawyrokowała, resztę ubrań dzielnie trzymając w rękach, ze dwie pary spodni i trzy bluzki. Ruszyła za Marcy w stronę przymierzalni, rzucając je na kanapę. - Poczekaj, jeszcze przyniosę ci buty. Jaki rozmiar? - Rzuciła zanim szybkim krokiem opuściła przymierzalnię, prosząc ekspedientkę o jakiekolwiek buty na obcasie. Tego nauczyła się od ciotki Dakoty, by zawsze mierzyć ubrania z odpowiednimi butami, bo buty potrafiły znacznie zmienić stylizację. W sumie Stella nigdy nie widziała ciotki w płaskich butach, nawet po domu nosiła kapcie z małym, eleganckim obcasikiem.
- Masz - podała Marcy beżowe szpilki, które wynalazła jej ekspedientka, po czym usiadła na miękkiej kanapie w oczekiwaniu na pokaz mody. Machała lekko nogą w rytm sklepowej melodii, zastanawiając się nad tym, co kobieta wcześniej jej opowiedziała.
- Niedawno spotkałam chłopaka, którego poznałam dwa lata temu na obozie. Nie widzieliśmy się od tego czasu, trochę ze sobą pisaliśmy, ale potem jakoś to... ucichło - nagle odkryła, że wydobycie tego z siebie przynosi jej swego rodzaju ulgę, szczególnie, że kobieta była schowana za brązową zasłonką w ciasnej przymierzalni. Była, słuchała, a jednocześnie jakby jej nie było. Stella odetchnęła głęboko, spuszczając wzrok na swoje bordowe paznokcie. - Zachowuje się całkiem inaczej niż wtedy, jakby ciało miał to same, ale wewnątrz siedział inny człowiek - kontynuowała z odrobiną frustracji w głosie, bo było jej najzwyczajniej w świecie przykro, że ich znajomość tak się rozwinęła. Czy raczej zwinęła. - W każdym razie chciałam powiedzieć, że go nie cierpię, a mimo wszystko odkąd go zobaczyłam ani razu nie nałożyłam dresu czy jakiegoś zwykłego t-shirtu. Głupota... No, także, ma to sens - odpowiedziała na jej wcześniejsze pytanie, odetchnąwszy z ulgą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tego nastoletnie buntu obawiała się najbardziej. Każdy nastolatek przechodzi go inaczej: spokojniej lub nie, z przygodami u dyrektora albo na ostrym dyżurze i na dołku. Phinneas zdawał się zapowiadać, że będzie żył swoim życiem, reguły mając głęboko gdzieś. I choć teraz był bezproblemowy, miał swoje humorki, a wtedy – schodźcie mu z drogi. Stella również nie wydawała się być problemową nastolatką, nawet jeśli ma niebieskie włosy, co akurat Marcy uważa za coś naprawdę świetnego! Pewnie gdyby były w jednym wieku, zaprzyjaźniłyby się. Może gdzieś tam miały swoje podobieństwa i trochę buntowniczego charakterku; mogłyby razem sztuczki nauczycielom i wymykać się wspólnie z zajęć. Problem polegał na tym, że Marcy była bliżej starości niż okresu nastoletniości, w którym znajdowała się Stella. Na pewno nie miałaby tak wielkiego problemu z doborem ubrań jak w tym momencie.
Z każdym kolejnym ciuchem, brwi Marcy unosiły się coraz wyżej okazując jej zaskoczenie. Jakim cudem odnalazła tyle rzeczy, które na pierwszy rzut oka wyglądały świetnie? Marcy nigdy nie miała wyczucia. Możliwe, że przez to, że nie było ją stać na nowe ciuchy, a do second-handów chodziła bardzo rzadko, bo kieszonkowe wydawała na lepsze rzeczy (papierosy, ale nikt nie musi o tym wiedzieć!) i ważniejsze jak odkładanie na samodzielne życie.
Milczenie Stelli było wystarczającą odpowiedzią. Matka-wariatka, chcąca przypodobać się komuś, kto już dawno z jej życia zniknął. Teoretycznie. Wrócił, ale to nie liczy się. Nie wchodzi się do tej samej rzeki (jeszcze wyszłaby z dodatkowym skorpionikiem), czego akurat nie zamierzała robić. Postanowiła już więcej nie biadolić i zostawić to na najbliższe spotkanie z którąś z przyjaciółek. Jeszcze Stella rzeczywiście po wszystkim pójdzie do ojca (który z pewnością weźmie swoich goryli i nastraszy Marcy, by nie zbliżała się do jego córki) albo i na policję. Lepiej czasem przygryźć język i przecierpieć w ciszy. Wzięła tylko (boskie) sukienki, znikając za kotarą przebieralni.
- Trzydzieści sześć! - rzuciła jeszcze, przebierając się szybko. Na pierwszy rzut poszła bordowa sukienka. - O żesz… rym do bolera, jaka boska… – Posiadanie dzieci ma jeden plus – dużo bajek. Musiała szukać alternatyw do pięknych, ulubionych przekleństw, więc używała wszystkiego innego i dziwnego, byle nie osławiona kur-w-a. Odsłoniła kotarę i wzięła buty, które od razu założyła. Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie w lustro, po czym spojrzała na Stellę z lekkim uśmiechem niedowierzania. - Jestem… zaskoczona. Czekaj, przymierzę kolejne, bo aż nie mogę się doczekać.
Zasłoniła znów kotarę, przymierzając kolejną sukienkę. Wahała się wciąż z różową, więc zostawiła ją na koniec. Postawiła więc na białą w kratkę. Nadawałaby się na normalny dzień, nawet do odebrania Phina z przedszkola. Bardzo żałowała, że w pracy musi nosić uniform pokojówki. Była w połowie drogi do kolejnej prezentacji, gdy usłyszała słowa Stelli. Postanowiła przedłużyć wyjście, dając Stelli wygadać się. Jej najwidoczniej również leżało coś na sercu i może Marcy pomoże jej chociażby samym (nie)jestestwem. Uśmiechnęła się delikatnie, nieco smutno, słysząc odpowiedź dziewczyny na swoje poprzednie pytanie puszczone w eter.
Wyszła w końcu w kolejnej sukience i oparła się o ściankę przymierzalni, bawiąc się skrawkiem materiału.
- Może coś wydarzyło się w jego życiu, że się zmienił? Niekoniecznie coś dobrego. Daj mu trochę czasu, co? Zobaczysz jak będzie dalej, a może nawet na spokojnie porozmawiacie. Stare zauroczenia nie rdzewieją – powiedziała spokojnie, łagodnie, niemalże matczyno. Chciała jakoś podnieść ją na duchu, nawet jeśli sama była w rozsypce związanej z kontaktami damsko-męskimi. Z drugiej strony nie zamierzała jej spłoszyć, więc znów zniknęła za zasłoną, by przymierzyć różową bombę. Stella za to mogła dalej na spokojnie mówić i nikomu nie patrzeć w oczy. Czasem łatwiej jest wyżalić się nieznajomej osobie, niż tej najbliższej.

/ zt2
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „First Hill”