WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

1

- Jesteśmy – oznajmił, kiedy zatrzymał swój samochód w miejscu parkingowym, tuż przed narodowym parkiem. Nie zdradził jej celu podróży, na który zabrał ją późnym porankiem, chociaż podczas podróży mogła się domyślić, dokąd jadą. W tym momencie na pewno powinna wiedzieć, co nawet zdradził jej lekki uśmiech, tak długo wyczekiwany po ostatniej nocy.
Miał nadzieję, że zarówno przejażdżka jak i lokacja do której przybyli poprawi jej jakoś humor. Wczoraj mocno się starał, kiedy Adelaide przyszła do jego mieszkania późnym wieczorem i praktycznie wypłakała mu się do ramienia, opowiadając o miłosnym załamaniu. Wiedział jak to jest, był z resztą po obu stronach takiej sytuacji, niestety. Starał się być jak najlepszym pocieszycielem, gdyż ciężko mu się patrzyło na swoją przyjaciółkę w takim stanie, jak wczoraj. Nawet pomimo faktu, że wydawało im się, że łączy ich coś więcej, z czego po krótkim czasie zrezygnowali, tym samym podtrzymując przyjacielską więź. Ostatecznie wyszło im to chyba na dobre. W obecnej sytuacji życiowej, gdy ich zawodowe kariery powoli nabierały rozpędu to związek i tak miał małe szanse przetrwania. Przyjacielskie i w dodatku sąsiedzkie stosunki były na tą chwilę zdecydowanie lepsze.
Weszli na teren tego dużego naturalnego parku i od razu wybrali ścieżkę Grove of the Patriarchs, przez którą mieli dojść do miejsca docelowego. Znanego tylko im. W słonecznym blasku, choć niekoniecznie ciepłej temperaturze zaczęli przemierzać las, przez który prowadziła droga. Trzymali się jej przez jakiś czas do momentu, aż w odpowiednim momencie zeszli z trasy. Wyszukując odpowiednich punktów orientacyjnych w postaci charakterystycznych drzew czy skał niczym zagubieni turyści szli na przełaj, choć dobrze wiedzieli dokąd zmierzają.
W końcu odnaleźli wysokie rośliny o szerokich pniach. Nieco wyżej, na ich gałęziach był wybudowany mały drewniany domek, do którego prowadziła drabina. Quinn zerknął na Adelaide, która zrobiła to samo, posyłając mu lekki uśmiech, czym odpowiedział tym samym. Puścił ją pierwszą i zaraz za nią wspiął się na górę, do tej prowizorycznej chatki, prawdopodobnie znanej i używanej tylko opiekunom parku. Również im.
Weszli do środka przez drzwi, które były parę centymetrów niże od niego. Na szczęście wewnątrz nie musiał cały czas się schylać. W środku znajdowały się różne różności, które pozwoliłyby sobie całkiem tutaj pomieszkać, a przynajmniej urządzić jakąś schadzkę, co właśnie robili. Quinn zajął miejsce przy jednej ścianie i usiadł na podłodze. Tutaj było znacznie cieplej, no i ten przyjemny zapach lasu. Zapomniał trochę o nim, nie będąc w tym miejscu już bardzo długo. A zawsze przyjeżdżał tutaj nie sam, lecz z jedną, konkretną osobą. Właśnie z Adelaide.
- Jak się czujesz? – zapytał, przyglądając się dziewczynie, kiedy usadowił się wygodnie i podciągnął jedną nogę do ciała. Przywiózł ją tutaj, gdyż liczył, że dużo dobrych i śmiesznych wspomnień odpędzi chociaż na trochę te złe, z którymi przyszła do niego i wyrzucała w akompaniamencie płaczu niemal przez pół nocy, dopóki w końcu nie zasnęła z głową ułożoną na jego klatce piersiowej, nie odrywając się od niego nawet na moment.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#16

Może dla niektórych było to dziwne - przyjaźnić się z byłym, jeszcze w przypadku Adelaide, której serce co jakiś czas wyrywało się w inną stronę. Ale im się jakoś udawało. Mieszkali blisko siebie, wspierali się i wydawało się nawet, że byli o wiele lepszymi przyjaciółmi, niż parą. Co wcale nie znaczyło, że nie żałowała, jak się to wszystko skończyło. Może tego dnia wcale nie płakałaby mu w ramię? Może nie miałaby złamanego serca, gdyby im się udało? Nie mogła przecież udawać, że czuła się przy nim dobrze i bezpiecznie, no i wyglądem nie jedną dziewczynę by skusił. Jednak to wszystko pozostawało w sferze wspomnień i zastanawiania się "co by było gdyby", do których mogła również przypasować sytuację do Jordana, faceta, który złamał jej ostatnio serce. Choć może nawet o tym nie wiedział. Skorzystała więc z ramienia Quinn'a, jakby było to coś naturalnego i normalnego w przypadku "eksów" i chyba w ich wcale nie było to aż tak dziwne. Zasnęła wykończona smętami i obżarta lodami w ramionach swojego byłego, a gdy rano wstała z bólem głowy nie miała nawet czasu pomyśleć. Od razu zabrał ją w ich miejsce.
- Och, mogłam się spodziewać - przygryzła policzek od środka i rozejrzała się - dawno tutaj nie byliśmy - spojrzała w końcu na niego z lekkim uśmiechem i postanowiła nie tracić minuty. Potrzebowała tego, lekkiego zapomnienia, powrotu do dawnego rytmu życia. Bez zbędnych uczuć, facetów, konfuzji. Po prostu być dawną Addie. Droga nie była długa, ale tylko dlatego, że znali to miejsce. Musieli sobie tylko przypomnieć gdzie skręcić, by wejść na dobry szlak, nikomu nie znany i dojść do domku na drzewie. Weszła po drabinie ostrożnie, jakby bała się, że zaraz się załamie - nie wiedzieli kto ostatnio tutaj był i czy ktokolwiek w ogóle się pofatygował, by zadbać o bezpieczeństwo tego małego miejsca. - Urosłeś tak, że kiedyś włażąc tutaj jebniesz się w głowę - zaśmiała się cicho. Zapewne Quinn zadbał o jakieś koce, by było odrobinę przyjemniej, a Addie wyciągnęła z kieszeni kurtki zapalniczkę. W starych lampionach wciąż były wypalone świece do połowy - pewnie po ich ostatniej schadzce, bo wątpiła, by ktoś inny tworzył tutaj romantyczny nastrój - i zapaliła je. - Lepiej - spojrzała przez ramię na chłopaka i posłała mu lekki uśmiech - dzięki, że mnie tu przywiozłeś. Aczkolwiek żałuję, że nie możesz pić - wysunęła z drugiej kieszeni setkę wiśniówki. - Akurat jak mam wolne w szpitalu - podeszła do niego ostrożnie i usiadła koło niego. Na tyle blisko, by mogła oprzeć policzek o kolano zgiętej nogi Quinna. - W sumie, tak wczoraj Cię zamęczyłam, że nie powiedziałeś mi czy obecnie się z kimś spotykasz. Chyba nie chcę wysłuchiwać kolejnej panny, która nie rozumie naszej relacji - i tego, że zabierał swoją byłą dziewczynę do ich miejsca, gdy ta czuła się jak ostatnia wyciera.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zdążył rozsiąść się wygodniej, podczas gdy Adelaide wprowadzała klimat za pomocą odpowiednich lampionów, które cały czas się tutaj znajdowały. Dodatkowe nakrycie również zabrał ze sobą, gdyż mimo, że drewno robiło jakąś robotę, w nieco dłuższej perspektywie mogło się skończyć tak, że przyjdzie do niej po receptę na syrop albo ona będzie leczyć ich oboje.
- Miałaś ją ze sobą cały czas? – zapytał zaskoczony, kiedy jego znajoma wyjęła małą buteleczkę z bordowym alkoholem. Wczoraj u niego w domu również zaserwował co tam tylko chciała, poza przekąskami i lodami, którymi się opychała, w międzyczasie szlochając i opowiadając mu o tamtym chłopaku. Jedyną myślą było to, że Callaway pierwotnie miała w planach udanie się gdzieś, pociągając kolejne łyki z dyskretnego opakowania z alkoholem. Dobrze jednak, że skończyła u niego, a nie zrobiła coś głupiego. – Wieczorem jakoś sobie to odbiję. Ale na zdrowie. – uśmiechnął się, jakby chcąc ją upewnić, że nie ma żadnego problemu, by sobie sama popijała.
Spojrzał w jej oczy, gdy Adelaide usiadła w przeciwny kierunku do niego i przechyliła głowę, opierając policzek o jego kolano. Sam siedział spokojnie, próbując jakoś się wyciszyć i odprężyć po tej niezwykle emocjonalnej nocy, jaką mu zafundowała. Niemniej, był tu dla niej i bardziej zależało mu na poprawieniu humoru dziewczyny.
Uśmiechnął się pod nosem, odchylając nieco głowę do tyłu, kiedy wybór tematu padł na jego miłosne podboje. Westchnął sobie cicho, zbierając się do jakiejś odpowiedzi.
- W zasadzie to nie jestem z nikim na ten moment. – odparł, starając się być jak najbardziej przekonującym, że tak naprawdę jest, chociaż tłumił w sobie pewne fakty, którymi nie wiedział, czy powinien się dzielić. Jednak chciał być jak najbardziej szczery w swoich wyznaniach, dlatego przyglądał się jeszcze bardziej uważnie znajomej, która chyba spodziewała się po nim czegoś więcej. Zabawne, że poniekąd miał zwierzyć się swojej eks z potencjalnie nowego związku lub chociaż spotkań z innymi dziewczynami. – Jest w kancelarii pewna adwokat, z którą zacząłem spędzać coraz więcej czasu. – zaczął powoli sypać – W zasadzie asystowałem jej podczas studiów, a teraz tata przypisał mnie do niej na rozpoczęcie mojej aplikacji. Niby nic szczególnego, ot wspólna praca razem. Ostatnio jednak poprosiła mnie, bym zabrał z kancelarii pewne teczki i jej przywiózł do domu. A na pewno było już gdzieś po dwudziestej drugiej. Wyszedłem z domu po pierwszej. – zrobił na moment pauzę, jakby dając jej czas, na skojarzenie faktów, jakie mogły się wydarzyć w ciągu tych trzech godzin, a już widział, że myśli Adelaide krążą wokół oczywistych scenariuszy, lecz zawiódł ją ponownie, kręcąc głową z nieco szerszym uśmiechem. – Nic nie było, ale… no wiesz… jest całkiem seksowna. – zaśmiał się, kiedy w końcu wydusił to z siebie. Chyba zapomniał w ogóle wspomnieć, że jest od niego starsza. Może nie mogłaby być jego matką, ale różnica była już całkiem widoczna. Z tego względu gdzieś tam starał schować w sobie uczucie lekkiego wstydu, jakoby w jego wieku nadal interesuje się, by nie powiedzieć marzy o starszej kobiecie. – Myślę, że mógłbym spróbować czegoś takiego. – dodał jeszcze z rozbawieniem, bo przecież w żartach, ale może próbował utwierdzić się w przekonaniu, że skoro jest w takim wieku, jaki jest i nadal leci na starsze, to znaczy, że byłby gotów spróbować. Może nawet chciałby.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Kupiłam, jak poszłam po chusteczki - zaśmiała się cicho i pokręciła głową - to na rozgrzanie, tu nie ma za bardzo jak podtrzymać temperaturę. Choć miałabym kilka pomysłów, gdyby to był inny czas i rzeczywistość - odparła, spoglądając na niego z uroczym uśmiechem wymalowanym na ustach. Trochę się z nim droczyła, trochę nawiązywała do tego, że kiedyś było im po prostu ze sobą dobrze. Miłe wspomnienia, do których mogła wrócić bez obaw, że rozbudzą dawne uczucia. Na ten moment bowiem miała dość facetów, pod wieloma względami. Cieszyła się jednak, że nie są zakłopotani swoim towarzystwem, że mimo tego, co między nimi zaszło i czasu, który minął, wciąż potrafią sobie pomóc, być dla siebie i będzie mu wdzięczna za to, że po prostu był. Nie oceniając Callaway.
Był przystojny. Nawet zmęczony wyglądał teraz na trochę bardziej rozluźnionego, niż ostatnim czasem. To było ich miejsce, tu tak naprawdę mogli być sobą i wszystkie sekrety pozostawały w chatce. Dlatego uważnie słuchała jego słów, zainteresowana, jak to u Quinna wygląda obecnie. Nie spodziewała się jednak tego, co jej zaserwował. Uniosła brew do góry, odkręcając niewielką buteleczkę z wiśniówką i aż pociągnęła łyk z wrażenia. - Chwila moment, chcesz mi powiedzieć, że bujasz się w starszej od siebie kobiecie, która niegdyś była Twoim... nie wiem, mentorem? - Och, klasyk, tylko zazwyczaj działało to w formie młodsza laska - starszy nauczyciel. - Nic nie było, my ass - wywróciła oczami - to na cholerę do niej jechałeś o takiej porze, hm? I od kiedy wolisz starsze? - Nie żeby Addie nie była, ale różnica polegała na tym, że między nimi był rok, pewnie niecały, różnicy, a między nim a kobietą musiało być kilka lat. - Myślę, że najgorzej to maczać penisa w pracy. Uwierz mi - mówiła z doświadczenia. Nie, żeby miała penisa, ale rozłożyła nogi dla kogoś, kto potem przypadkowo okazał się jej przełożonym, gdy zaczęła rezydenturę. Żałowała teraz tego, bo mogły się z tego narodzić cholerne problemy. I powinien posłuchać Addie, na co dzień była całkiem mądra i rozsądna, a jeśli już, to uczyła się na błędach i te chciała mu pokazać. - Poza tym... um... to tylko fling, tak? Nic poważnego, co nie? - Bo miała nadzieję, że chodziło o jakieś seksualne napięcie, a niekoniecznie uczucia. Z nimi zawsze wszystko było bardziej skomplikowane.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Tylko na rozgrzanie, aha. Rozgrzanie czego, Callaway? Chęci na upicie i nocne wybryki, które nie skończą się dobrze, bo znowu zrobisz coś głupiego? – uniósł nieco brew, jednocześnie przekrzywiając głowę w dół, by patrzeć na nią spod ukosa, nie dowierzając w jej intencje ogrzania swojego ciała od wewnątrz. Doszukiwał się jednak ukrytej agendy. – Nawet o niczym mi nie wspomniałaś a ja nie mówiłem, dokąd jedziemy. Równie dobrze, mogło to być jakieś cieplejsze miejsce, ha! I co masz teraz na swoją obronę? – zapytał swoim prawniczym żargonem, zamieniając się tylko na moment w oskarżyciela, a nie obrońcę. W dodatku wystąpił przeciwko swojej przyszłej klientce, bo kto jak nie on, będzie jej prawnikiem w razie problemów w przyszłości? – Myślę, że chociaż mogliśmy przedyskutować inne formy… rozgrzana się. – kąt jego ust drgnął lekko w górę i teraz obdarował dziewczynę spojrzeniem, na który pozwalał sobie częściej w przeszłości. Teraz powinien dostać wielkim znakiem stop w twarz.
No i się zaczęło.
Kiedy tylko wyjawił jej swoje ostatnie przeżycia już ruszyła lawina większych podejrzeń i kazań. Chciał wszystko przedstawić jak najbardziej niewinnie, ale zupełnie nie wiedział, czy przekona tym Adelaide, która wyglądała na lekko zszokowaną takim obrotem sprawy.
- Oj, zaraz zabujał… Addie. – pokręcił głową, kiedy jego przyjaciółka wykładała wszystko kawę na ławę, podczas gdy on próbował ująć całą sytuację jak najlepiej. – Nie wiem czy można ją nazwać moim mentorem, może poniekąd. Na pewno w jakiś sposób się od niej uczyłem. – wykrzywił usta w zastanowieniu, ostatecznie przygryzając również dolną wargę czując, że musi sprostować pewne informacje, dla zachowania autentyzmu opowieści. – I nie używałbym czasu przeszłego w tym wypadku, bo… można powiedzieć, że jesteśmy jakby… partnerami teraz? – zakończył pytająco, zastanawiając się nad lepszym sformułowaniem, ale takiego nie było. Sprawa jednak była dość prosta. On był na stażu i się przy niej uczył. A co za tym idzie, spędzał z nią najwięcej godzin w pracy. Ostatnie wydarzenie pokazało, że poza nią chyba również tak będzie. – No nic nie było, przysięgam! – uniósł ręce w poddańczym geście, chcąc wspomóc tym samym swój przekaz. – Pojechałem tam, bo: A – technicznie rzecz biorąc, jest moim szefem, więc muszę spełniać jej polecenia i B – potrzebowała tych rzeczy na już, a ja akurat jeszcze siedziałem o tej porze. Poza tym tylko ja mogłem wiedzieć, o które teczki chodzi. Skąd miałem wiedzieć, że zastanę ją w nocnym przebraniu, z kieliszkiem wina i zostanę tam na 3 godziny? – uniósł nieco brwi w górę, po czym zastanowił się przez moment nad jej pytaniem, czy woli starsze. Nagle ich damsko-męskie rozprawy sprawiły, że poczuł się jak bohater, tudzież bohaterka, Seksu w wielkim mieście. – Nie wiem czy wolę… Nie wiem, czy mam jakiekolwiek preferencje co do wieku. A muszę przyznać, że niczego jej nie brakuje. Z tego co wiem, dzieciaka też żadnego nie ma. A ja pieniędzy nie potrzebuję. – rozmarzył się trochę nad wizją niewinnego romansu. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten facet, co nigdy nie fantazjował o zbliżeniu ze starszą od siebie kobietą. To nie był tylko kolejny wymysł branży porno. – Jasne, że nic poważnego. – uspokoił ją trochę rozbawiony. – Chociaż jakby była okazja… czemu tylko dziewczyny mogą korzystać ze słabości starszych mężczyzn. – właśnie, czemu w jedną stronę wszystko było w pewnym sensie normalne, a w drugą już nie za bardzo.
- Czekaj, czekaj… czy chcesz mi opowiedzieć może o jakichś skutkach maczania penisa w pracy? – spojrzał znacząco na swoją przyjaciółkę, która jak się okazywało, nie była tak bardzo wylewa, jak on teraz. Mógł jednak winić też siebie, bo nie umiał pociągnąć za język tak, jak ona to robiła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Jeśli myślisz, że robienie głupot zobowiązywałoby też Ciebie, to... wcale się nie mylisz! - Zaśmiała się cicho, uwielbiając się z nim droczyć. Quinn miał w sobie ten pierwiastek nieprzewidywalności, który Adelaide lubiła. Okej, był sztywny jak patyk, jeśli chodziło o jego prawniczy bełkot, ale kto nie był. Stresujące studia, praca, been there done that. Ona go rozumiała, podobnie czasem nie mogła wyciągnąć kija z tyłka podczas sesji, ale gdy oboje znajdywali się w swoim towarzystwie, wszystko przestawało się liczyć. I ten związek po prostu wspomina dobrze, a przynajmniej stara się przełożyć wszystkie lepsze aspekty ponad tymi, które po prostu ich poróżniły. If it means to be it will be, mawiają. I to, że im nie wyszło, nie znaczyło, że ma zamknąć za nim drzwi, bo przecież wciąż mogła go mieć jako przyjaciela. - Cśśśśśś, przystojniaku - uciszyła go, bo znów próbował na nią te sztuczki. Tragedia. Z kim ona się zadawała. Dobrze, że zmienił taktykę na taką, która jej się bardziej podobała. - Oh, Quinn - mruknęła cicho, chowając wiśniówkę do kieszeni - jak tak bardzo chcesz możemy jeszcze to zmienić. To była tylko propozycja - zadziorny uśmiech wpłynął na twarz panny Callaway i nawet pozwoliła sobie na przygryzienie wargi w momencie, gdy jej oczy zjechały po ciele chłopaka. - Nie sądziłam, że w grę wchodzi wykorzystywanie Cię - och uroczo, on po tylu latach dalej nie wiedział co się pakuje z tym małym minxem. Królowa figli, nagroda leci do Adelaide Callaway.
Problem polegał, że wątpiła w jego słowa, więc musiała przycisnąć prawnika odrobinę bardziej. Sporo osiągnął w życiu, na wiele zapracował, ale wciąż miał dwadzieścia pięć lat i gówno wiedział. Podobnie jak ona. Była jednak tą osobą, która nie chciała oglądać jak jakaś baba łamie mu serce i wykorzystuje młodego człowieka dla swoich głupich i erotycznych fantazji. - Hold the fuck up - wyciągnęła dłoń, jakby chciała by mówił do ręki, ale tak naprawdę stopowała go przed wszystkim. Aż wyprostowała się jak struna, usiadła bardziej naprzeciwko i pociągnęła dwa łyki wiśniówki, bo na trzeźwo to ona tego nie widzi. - Jak to partnerami? Ty masz jakieś... eee... dwadzieścia pięć lat, Quinn. Możesz już praktykować w ogóle? - Nie znała się na prawie, nie śledziła też za bardzo jego lat w szkole i trzeba przyznać, że nawet zapomniała czy on się już obronił. Zwłaszcza, że tak jak w medycynie, w prawie było dziwnie i inaczej. Nie wystarczyło skończyć jednych studiów. - Chyba, że masz na myśli, że po prostu pracujecie nad jedną sprawą - to pewnie byłoby bardziej adekwatne. Ale wiedziała również, że jego rodzina miała kancelarię, więc wszystko było możliwe.
- Nic nie kumam - westchnęła ciężko, gubiąc się w tych wszystkich zeznaniach. - Uwodziła Cię? A to pipa napalona - mruknęła, bez dozy zazdrości, ale raczej z nutką obrzydzenia, że wyciągała takie zagrywki, by zaciągnąć go do łóżka. Phi, wino i bielizna. Jeszcze kurde brakowało jacuzzi. - Prędzej ona Cię wykorzysta, wyżuje i wypluje. Brzmi jak niezła modliszka - może wyolbrzymiała, okej? Ale tak naprawdę chciała po prostu by na siebie uważał. - I nic Ci nie powiem, po prostu mnie posłuchaj i zakończ to zanim się zaczęło! Wszyscy wyjdziemy na tym lepiej - pokazała mu bezczelnie język i uśmiechnęła się, wracając do poprzedniej pozycji, bo była miła, wygodna i blisko niego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chociaż ona już zdążyła go trochę opieprzyć za całą sytuację, a to zapewne nie był koniec, to sam trochę się rozmarzył. Nie był głupi, wiedział, że gdyby chciała, jego przełożona nie pokazałaby mu się w nocnym stroju i bezczelnie nie raczyła się przy nim kieliszkiem wina. Z drugiej strony, była u siebie, więc co miał jej powiedzieć? By się ubrała? Mogła robić co chce. To był jakiś argument. W końcu sam uczył się tego na studiach przez te wszystkie lata. By ze wszystkiego zrobić jakiś argument świadczący za niewinnością. A ciągnąc dalej, gdyby chciała, to sama wykonałaby jakieś gesty w jego stronę. Akurat jedno można było powiedzieć o kobietach – adwokatach. Były cholernie pewne siebie, a te bardziej sukcesywne nawet dominujące. Jakiego faceta by to nie pociągało?
- Oj no, nie jesteśmy partnerami, jak jacyś policjanci. Po prostu aktualnie z nią pracuję i pomagam jej przy różnych sprawach. Mój tato tak postanowił. Ale pomagam też innym, kiedy trzeba. – wyjaśnił jej, że to tylko część jego aplikacji adwokackiej. W końcu musiał się jakoś przyuczać do zawodu. – Jezu, Addie, tak mogę już praktykować, bo tak się składa, że skończyłem college. Weź ogarniaj życie, Callaway. – dodał widząc zaskoczenie swojej przyjaciółki tym, czym się zajmuje i w ogóle w jakim wieku jest. Popstrykał jej palcami przed twarzą by się obudziła i by trochę ją powkurzać.
- Cóż, hej, każdy ma prawo do odrobiny przyjemności. A mi chyba niczego nie brakuje. I ty możesz coś o tym wiedzieć. – spojrzał znacząco w jej stronę, nie wyczuwając, by jej komentarze były kompletnie wyzbyte z zazdrości. Miał wrażenie, że odrobinę się w niej tliło, ale nie zamierzał z tym w ogóle wyjeżdżać. Nawet jeśli, to takie odczucia oboje powinni już zostawiać dla wiedzy własnej. Czuł się jednak miło, kiedy tak bardzo przejęła się jego losem i potencjalnie złym romansem, w który mógł się uwikłać. – Tylko powiedziałem, że była taka sytuacja. Do niczego nie doszło, jeszcze raz przypominam, więc nikt nikogo nie pożre ani nie wypluje. A jeśli nawet, to prędzej ona wyleci, bo przecież rodzice nie wyrzucą mnie z ich własnej kancelarii, prawda? Więc to ja jestem na wygranej pozycji. – tak się składało, że on miał jakieś plecy, w przeciwieństwie do tej pani prawnik.
- Jak to mi nic nie powiesz? Ja tu siedzę przed tobą niczym otwarta księga i opowiadam o czymś, co właściwie było błahym nocnym spotkaniem, a ty mi nie chcesz zdradzić żadnej swojej historii? Potem nie narzekaj, że nie wiem nic, co się u ciebie dzieje. – pokręcił oczami, ale gdy zaraz zauważył, jak znów wtula się w jego zgiętą nogę, przybierając wcześniejszą pozycję jego twarz złagodniała a on poczuł rozbawienie. Już tylko czekał, aż wiśniówka zacznie do tego wszystkiego działać. – Powiedz chociaż, jak przebiega twój staż w szpitalu? – zmienił temat na wywołujący mniej kontrowersji obyczajowych.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Sam ogarniaj! Mi wystarczy, że medycyna jest skomplikowana. A poza tym, college nie starcza - prychnęła i wywróciła oczami, bo musiał najpierw zdać studia pierwszego stopnia, potem dopiero wybrać się na prawo. Nie mógł się dziwić, że uważała go za zbyt młodego, by praktykować. W końcu ona przy 26 latach była dopiero na pierwszym roku rezydentury. Mogła mieć więc wątpliwości! - Wybacz, ale jesteś za młody, nie chciałabym, byś brał moje sprawy, zwłaszcza jak zaliczać swoje panny z kancelarii - pokazała mu język, komentarz rzucając oczywiście złośliwie. - Twój ojciec jest dziwny - dodała jeszcze, jakby to coś w ogóle zmieniało, heh. Ale czy gniewałby się na nią kiedykolwiek? Skąd. Na Addie nie można było się gniewać, przecież to taka urocza, chodząca bańka dziwactwa.
- Może i niczego Ci nie brakuje, ale czy to oznacza, że masz rozkładać nogi przed jakąś starą prukwą, która nie umie znaleźć faceta w swoim wieku, więc przyciąga Cię na bieliznę i wino w środku nocy - wywróciła oczami, bo hej, może i była odrobinę zazdrosna, ale przede wszystkim - chciała dla niego jak najlepiej. Nie chciała, by wpakował się w jakiś syf, tylko dlatego, że baba była na niego napalona. Wolała, by zakochał się, na serio, a nie sugerował jedynie swoimi żądzami. Czy też jej, bo to ona zagrała wobec chłopaka bardzo nieczysto. - Quinn... nie chodzi o to, kto wyleci z roboty - westchnęła ciężko, spoglądając na chłopaka - nie chcę, byś przypadkiem się zauroczył, a potem by Cię zraniła. Jesteś dla mnie ważny, więc to normalne, że martwię się o Ciebie - całkiem serio podeszła do tematu. Byli przyjaciółmi, może już nie byli razem, ale to nie znaczyło, że Addie da mu robić głupoty. A to była głupota.
- Kiedyś może Ci opowiem. Poza tym, to nie jest aż tak ważne - westchnęła cicho - a staż całkiem dobrze. Powoli do przodu, przynajmniej wiem jaką specjalizację chce robić i raczej skupiam się na tym. Aczkolwiek dużo mam zmian na izbie przyjęć i wieczornych na sorze - przygryzła delikatnie wargę. - Nie mogę narzekać, poza tym, nie mam za wiele do powiedzenia w sprawie grafików - cichy śmiech opuścił jej usta. - Dlatego jak masz się połamać, zapraszam - pstryknęła go w nosek.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

outfit z bluzą i plecakiem

- Wiedziałeś, że ostatnia erupcja Mount Rainer miała miejsce w 1894 roku?
Stella zabłysnęła wiedzą zdobytą niedawno na lekcji geografii z panem Krzyżanowskim, kiedy postawili pierwsze kroki na szlaku. Ubrana w luźne jeansowe ogrodniczki, kanarkowo żółtą koszulkę, szarą bluzę i nieco znoszone, ale wygodne i sprawdzone, sportowe buty - tak oto Stella Martinez przyjechała zdobywać Mount Rainter National Park w towarzystwie swojego ulubionego wujka (każdemu mówiła, że jest jej ulubionym) Lancelota. W bordowym plecaku niosła prowiant (butelkę wody mineralnej, paczkę kwaśnych żelków i kilka kanapek), mini-apteczkę, którą kazała jej zabrać mama, swój szkicownik z ołówkiem i gumką, telefon z powerbankiem i... To tyle. Na łóżku została jej kurtka przeciwdeszczowa, a w niej portfel i kilka innych drobiazgów, ale przecież szli niewymagającym szlakiem, więc nie powinno jej to być potrzebne.
Nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy ostatnio spędziła z wujkiem Lancelotem tyle czasu sam na sam. Czy to nie było wtedy w zoo zanim poszła do liceum? Pamiętała jak spędzili godzinę przy wybiegu pingwinów, bo tak zabawnie chodziły i rzucały się na swoje brzuszki, że nie mogła oderwać od nich wzroku. Teraz, przez krótką chwilę, nie była pewna jak się przy nim zachowywać przez ten poważny wypadek, ale dość szybko doszła do wniosku, że najlepiej będzie zachowywać się normalnie. To ona namówiła go na tę wycieczkę w góry; co prawda jak na typową nastolatkę przystało, ostatnio wolała spędzać czas ze swoimi znajomymi niż z rodziną, ale czasem napadał ją taki melancholijny nastrój, kiedy chciała gdzieś się udać ze swoimi krewnymi. W czasie jazdy samochodem opowiedziała wujkowi o przygodach z kursu na prawo jazdy, który dostała jakiś czas temu od swojego ojca - egzamin zbliżał się wielkimi krokami, a Stella coraz częściej miewała wątpliwości, czy w ogóle nadaje się na kierowcę, jednak wizja jazdy pustą drogą przy głośno ustawionej muzyce szybko je likwidowała.
- Pogoda nam się udała - stwierdziła, biorąc głęboki wdech świeżego leśnego powietrza. Słońce odważnie przebijało się przez korony drzew, oświetlając im drogę. Białe chmury ponad ich głowami dodawały malowniczości i na razie nie wyglądały na takie, które miałyby ich oblać solidnym deszczem. Stella od trzech dni uważnie obserwowała prognozę pogody i faktycznie nie zapowiadali na dzisiaj żadnych niespodzianek. Wyjęła spod ramiączka plecaka kilka zagubionych pasm swoich niebieskich włosów, które ciągnęły ją nieprzyjemnie, posyłając wujkowi lekki uśmiech.

autor

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

- Kurwa - warknął, pozwalając aby na jego twarzy pojawił się grymas rozeźlenia, kiedy pomieszczenie biura po raz kolejny wypełnił dźwięk telefonu, informując o kolejnej wiadomości od Willow. Z każdą kolejną złość Jayden'a przybierała na sile i wcale nie chodziło o to, że martwił się o rzeczy materialne, raczej do szału doprowadzało go to, iż czego by brunetka się nie dotknęła, zawsze źle się to kończyło.Swoim rozumem nie potrafił pojąć jej życiowej nieporadności, którą Hemsworth utożsamiał z panienkami z dobrych domów, a Wi nie pochodziła z takowego, czego był bardziej niż świadom.
Zanim sięgnął po aparat, wziął kilka głębszych wdechów, uciekając palcami nasadę nosa, chcąc w ten sposób zapanować nad własnymi nerwami. Z natury był naprawdę spokojnym i opanowanym człowiekiem, jednak wystarczyła pojedyncza wiadomość od jego współlokatorki, by w jednej sekundzie jego postawa uległa diametralnej zmianie, nad czym już dawno przestał panować.
Nic więc dziwnego, że kiedy w końcu sięgnął po telefon, czytając słowa wyświetlone na ledowym ekranie, zadziałał impulsywnie. Oczywiście argument użyty przez Willow, w tym przypadku, był po prostu chamskim zagraniem, jednak młody Hemsworth był zbyt honorowy, aby go zignorować.
- Przegięłaś! - warkot opuścił jaydenowe usta, kiedy wszedł do mieszkania, z którego woda przez drzwi wylewała się na hol. Natomiast skala zniszczeń w samym mieszkaniu była ogromna; zalana podłoga, zniszczony telewizor, dymiąca mikrofalówka, która wciąż podłączona była do gniazdka. Nawet nie spojrzał na dziewczynę, kiedy przeszedł przez część salonową, do skrzynki z bezpiecznikami, które opuścił w dół. W następnej sekundzie uderzył otwartą dłonią w ścianę, próbując w rozładować targającą jego ciałem wściekłość, jednak nie udało mu się osiągnąć oczekiwanego efektu.
Willow musiała być tego świadoma, bo w momencie kiedy ich spojrzenia się spotkały, ciężko było w oczach chłopaka dostrzec chociażby cień błękitu, jakim na co dzień odznaczały się jego tęczówki. Zamiast tego wpatrywał się w nią czarnym niczym smoła spojrzeniem, napinając wszystkie mięśnie, przez co jego twarz wydawała się brzydka. Był wkurwiony.
- Jedziemy - oznajmił, kiedy niespodziewanie podszedł do niej, mocno chwytając za nadgarstek, po czym pociągnął za sobą.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

#17

Willow tego nie planowała. Nawet nie była pewna, w którym dokładnie momencie patelnia zdążyła się przypalić, a kuchenną część mieszkania wypełnił gęsty dym. Natychmiast ściągnęła rondel z palnika i wrzuciła go do zlewu, uprzednio zalewając zimną wodą. Głośne syknięcie rozgrzanej nawierzchni wydobyło się w tej samej chwili, w jakiej z sufitu wybuchły wszystkie zraszacze. Strumienie prędko objęły pomieszczenie, jednocześnie przyczyniając się do zniszczenia podłogi, mikrofalówki, telewizora oraz kilku innych rzeczy.
Najpierw krzyknęła i odruchowo zasłoniła dłońmi głowę, która podobnie jak ubranie Willow nasiąknęła wodą. Następnie wyłączyła palnik i złapawszy telefon napisała do Jaydena - połączenia odrzucał.
Zraszacze, pomimo zapewnień producenta, wyłączyły się dopiero po upływie dziesięciu minut, które spędziła w progu względnie suchej łazienki. Z trwogą obserwowała jak ciecz obejmowała coraz większą część mieszkania i jednocześnie w przerwach pomiędzy jednym spojrzeniem a drugim, usiłowała sprowadzić współlokatora. Wiedziała, że nie będzie w stanie sama poradzić sobie z powstałym bałaganem. W dodatku sprzęty, wciąż podłączone do prądu, wydawały z siebie podejrzane syknięcia, które wywołały u Willow wiele wątpliwości. Nie nauczono jej radzić sobie w podobnych sytuacjach.
Jayden! – ochoczo wybiegła mu naprzeciw i pozostawiwszy telefon na umywalce, oburącz złapała chłopaka za nadgarstek. Trzęsła się z zimna i piętrzącego się zdenerwowania, ale zamiast wsparcia, napotkała srogie spojrzenie i postawę pełną dystansu. Jayden wyrwał rękę, po czym poszedł wyłączyć bezpieczniki. Zastygła w miejscu, choć jej wzrok wciąż naiwnie błądził po sylwecie młodego mężczyzny, który po chwili zaprezentował gniew śmiałym uderzeniem w ścianę. Spięła się i otuliła ramionami, a gdy napotkała jego rozjątrzony wzrok mimowolnie spuściła głowę. Chciała przeprosić, lecz w momencie, w jakim poukładała słowa w sensowne zdanie, Jayden wyszarpał ją na zewnątrz. Ledwo zdążyła ubrać vansy.
W windzie milczała, choć po raz kolejny spróbowała złapać chłopaka za dłoń – wyrwał się tak jak poprzednio, a ona momentalnie poczuła, jak dopadła ją żałość. Willow nie przerażało zdewastowane mieszkanie, lecz mroczna pustka w oczach Jaydena, która wywołała niestabilne kołatanie serca.
Jayden – jęknęła gdzieś pomiędzy drogą na parking, wejściem do samochodu a zapięciem pasa. Potem więcej się nie odezwała, lecz jej spojrzenie gorliwie utkwiło w twarzy chłopaka.
Droga była przytłaczająca i zajęła im ponad dwadzieścia minut. Gdy monumentalne budynki zamieniły się w gęsty las, wjechali w jakąś przydrożną drogę. Wtedy zaczęła bacznie rozglądać się po okolicy, choć prócz drzew nie dostrzegła niczego znaczącego.
Dokąd jedziemy? – zapytała w końcu, ale w tym samym momencie Jayden zatrzymał Audi. Willow instynktownie odpięła pas i wyciągnęła dłoń w stronę kierowcy, jednak ostatecznie cofnęła ją i zacisnęła na własnym kolanie. Zmieliła ślinę.
W tamtej chwili zapomniała o tym, że była doszczętnie przemoczona, bo zdominowała ją podejrzliwość sytuacji.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

Willow nie tylko nie planowała, ale przede wszystkim nie miała kontroli nad tym, co działo się wokół niej. Nie poświęcała zbyt wiele uwagi otaczającej ją rzeczywiści, wciąż błądząc myślami gdzieś w odmętach umysłu, marząc o księciu z bajki, który stanowił jedynie wytwór jej wyobraźni. Nic więc dziwnego, że po wielu wpadkach jakie zaliczyła w przeciągu ostatnich tygodni, w końcu musiała doprowadzić do katastrofy. Podświadomie czuł, że musi ona nadejść, jednak jak się okazało nie był na jej nadejście gotowy. W jednej sekundzie ogarnęła go wściekłość, z jaką do tej pory dziewczyna się nie mierzyła, chociaż wielokrotnie doprowadzała go do stanu, w którym bliski był wybuchu, niczym wiecznie czynny wulkan. Dziś nastąpiła jego erupcja. Uśpiony żywioł obudził się, trawiąc ciało szatyna, wykrzywiając jego twarz w nieładnym grymasie, zmieniając ton jego głosu.
Był niewzruszony obecnością brunetki; jej entuzjastycznym powitaniem i tym, że trzęsła się z zimna oraz zdenerwowania, jakie mimowolnie się jej udzieliło. Było uzasadnione, wprost proporcjonalne do przewinienia, jakiego tym razem się dopuściła, ale dla młodego Hemsworth'a stanowiło to sprawę drugorzędną. Nie była teraz ważna. W podobny sposób - jakby Willow była kompletnie nieistotnym elementem jego życia - podchodził do niej przez ostatnie dni, nie tylko w odmęty umysłu odrzucając każdą poświęconą jej osobie myśl, ale również uczucia, które wówczas mu towarzyszyły.
To co wydarzyło się między nimi kilka dni temu, ten nieszczęsny pocałunek, chociaż tego nie okazywał, spędzał mu sen z powiek. Nie mógł zrozumieć własnego zachowania, bo przecież on zainicjował tego typu bliskość między nimi, wręcz wywierając na Wi presję, by odpowiedziała mu tym samym. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zupełnie tego nie żałował, nawet jeśli wpłynęło to na jego relację z dziewczyną, wobec której mimochodem stał się powściągliwy. Dodatkowo starał się jej unikać, wychodząc do pracy, kiedy jeszcze spała i wracając - często pod wpływem alkoholu, niekiedy w towarzystwie jakiejś panienki - praktycznie nad ranem.
Z każdym kilometrem, coraz mocniej zaciskał palce na kierownicy, z uporem i zaciśniętymi zębami wpatrując się w drogę. Tylko na chwilę spuścił z niej wzrok, chwytając się ostatniej deski ratunku, którą w przypadku młodego Hemsworth'a był jego przyjaciel. Kiedy chwycił telefon pisząc pospiesznie wiadomość, na którą prawie natychmiast dostał odpowiedź, dostrzegł pytające, a przy tym nieco przerażone spojrzenie Willow, jednak i tym razem je zignorował. Dostając ostatnią, po przejechaniu kilku metrów, skręcił gwałtownie w lewo, zmieniając kierunek obranej wcześniej trasy. Początkowo planował wywieść brunetkę do lasu, przywiązać ją do drzewa i tam zostawić; był to pierwszy pomysł, jaki przyszedł mu do głowy, zupełnie nieprzemyślany, nierozważny, a przede wszystkim irracjonalny.
- Wysiadaj - rozkazał, po raz kolejny unikając odpowiedzi na zadane pytanie, chociaż tym razem ton jego głosu nie był tak nieprzyjemny, jak wcześniej, a sam Jayden nie wydawał się być taki spięty.
- Kurwa! - przeklął, wręcz krzycząc, gdy znaleźli się już poza wnętrzem auta. Natychmiast narzucił dystans między sobą a Wi, w odległości trzech kroków, nerwowo przeczesując palcami włosy. W następnej chwili całkowicie go zminimalizował, stając tuż przy dziewczynkę, tak, że wyraźnie nad nią górował.
- Dlaczego taka jesteś?! - zapytał, patrząc w czekoladowe tęczówki. Ciałem szatyna targało wiele emocji, z którymi, mimo zaciętości w wyrazie twarzy oraz spokoju, który teoretycznie zachowywał, nie potrafił sobie poradzić.

autor

-

Zbuntowany Anioł.
Awatar użytkownika
22
160

stażystka

hemsworth company

south park

Post

Pocałunek pamiętała, jak przez mgłę, choć ilekroć omyłkowo spuściła wzrok na usta Jaydena, czuła dyskomfort. Wtedy mimowolnie zaczynała skubać skórki palców oraz gorliwie przygryzała policzek, starając się jednocześnie okiełznać gorąc, który atakował ją od stóp do czubka głowy.
Ostatnie dni były dziwne: ciche i niezręczne. Mimo tego podejmowała wszelkie próby, aby ich relacja wróciła do normy. Witała Jaydena herbatą, jakiej nadal nie wypił, zostawiała mu karteczki na lodówce z prośbą o kupno pieczywa albo bezy, szykowała popcorn i przekąski na wieczorny seans filmowy i przede wszystkim udawała, że nie widziała kuso ubranych dziewczyn, które wprowadzał do apartamentu, ignorując fakt, że po raz kolejny na niego czekała. Rankiem, kiedy zostawał sam w pieleszach, wkradała się do jego sypialni i sprawdzała czy było z nim w porządku. Chyba, że wstał pierwszy – co zdarzało się częściej. Potem zostawiała kolejną karteczkę i wychodziła do małej Grace.
Ostatnie dni były chaotyczne: srogie i obce. O ile Willow wcześniej nie zwracała uwagi na łóżkowe partnerki Jaydena, to widok kolejnych koronkowych majtek, wetkniętych pomiędzy poduszki kanapy, wywoływał w niej zmieszanie. Zaczynała czuć się niekomfortowo w miejscu, które od ponad miesiąca stanowiło jej bezpieczną przystań; w miejscu, w którym dotychczas śmiała się do rozpuku, jadła i spała. Jednak dalej kreowała beztroską postawę, jaka słabła wraz z upływem kolejnych dni.
Spalona patelnia, zalane mieszkanie i zniszczone urządzenia elektryczne stanowiły apogeum nie tylko dla Jaydena, ale również dla Willow, która w akcie paniki odezwała się do niego w wiadomości tekstowej zuchwalej, niż zwykle.
Widziała jak z uporem zaciskał ręce na kierownicy, zgrzytał zębami i w międzyczasie napisał esemesa; jak zignorował jej zlęknione spojrzenie i trzepot dłoni, które zaciskała na drżących kolanach. Jayden zachowywał się osobliwie, choć z drugiej strony nie inaczej, niż w ciągu ostatnich dni.
Co? – zapytała natychmiast, po raz kolejny próbując zrównać z nim spojrzenie. Potem nerwowo odpięła pas i zgodnie z jego rozkazem wyskoczyła z samochodu.
Zewsząd otaczał ich gęsty las oraz suche podłoże. Wpierw rozglądnęła się po okolicy, wciąż nie rozumiejąc, po co przyjechali do puszczy skoro w pierwszej kolejności powinni zająć się zalanym mieszkaniem. W gęstwinie koron drzew dostrzegła dach jakiegoś domostwa, jednak nie zdążyła się temu lepiej przyjrzeć, bo ponownie oddała całą uwagę Jaydenowi. Był rozeźlony.
Na dźwięk nagłego, głośnego przekleństwa mimowolnie spięła ramiona i na krótką chwilę przymknęła powieki. Potem odwróciła się, chcąc ponownie odnaleźć chatę, lecz szeroka klatka piersiowa chłopaka niespodziewanie zdominowała cały widok, wywołując u Willow falę nieprzyjemnych dreszczy. To był impuls, kiedy gwałtownie cofnęła się o dwa kroki, a na jej twarzy pojawił się lęk. Zadarła głowę i natychmiast natrafiła na ciemne oczy Jaydena. Patrzył na nią gniewnie, przez co miała wrażenie, że w jego źrenicach odbijał się cień złych intencji.
Przełknęła ślinę.
A ty? – odparła po kilku sekundach. Nie wiedziała do czego dokładnie uderzał, ponieważ w ostatnim czasie pomiędzy nimi nagromadziło się wiele niewiadomych. Tym razem postawiła krok naprzód, narzucając odległość, którą już wcześniej zaprezentował Jayden. Była niska w stosunku do niego, dlatego z dozą odwagi wpięła się na palce. Pomimo krąbnej postawy, trzęsła się zarówno z nadmiaru emocji, jak i zimna. Woda spływała z jej ciała i splątanych włosów. – Dlaczego jesteś dupkiem, Jayden? – zapytała wprost, po czym znienacka uderzyła dłońmi w jego klatkę.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
25
183

Fotograf/współwłaściciel firmy

Hemsworth Company/studio fotograficzne

the highlands

Post

On, w przeciwieństwie do Willow, doskonale pamiętał moment, w którym ich wargi złączyły się ze sobą. Przez kolejne dni - zupełnie nieświadomie - odtwarzał go w swojej głowie; raz czując wszechogarniającą złość, ubolewając nad własną głupotą i lekkomyślnością, natomiast innym razem myśląc o tym, jak o czymś nieuniknionym, a jednocześnie nieistotnym, czym nie powinien zaprzątać sobie głowy.
A mimo to, nie potrafił zachować neutralności, nie umiał pozbyć się tego słodkiego, arbuzowego smaku, którego nie zdominował nawet alkohol, którego w ostatnich dniach wręcz nadużywał. Dodatkowo łapał się na tym, że wciąż na nowo w myślach analizuje nie tylko to, jak smakuje Wi, ale także jaką dokładnie fakturę mają jej wagi, jak miękkie i delikatne są. Im dłużej o tym myślał, tym większą potrzebę, by to sprawdzić, czuł. To było dla Jayden'a czymś nowym i niezrozumiałym - zupełnie, jak sama dziewczyna. Z powodu rozterek jakie trawiły ciało, a przede wszystkim umysł szatyna, ostatnie dni były ciche i niezręczne. Atmosfera między nim a Willow wydawała się być dziwnie napięta, co dodatkowo podsycał spojrzeniem, jakim witał brunetkę, która każdego dnia próbowała podejmować próbę, aby ich relacja wróciła do normalności. Każdą z nich odrzucał, zamykając się coraz bardziej, choć stanowiły to jedynie pozory. Uciekał.
Nie wiedział, w jaki sposób powinien się zachowywać, chociaż Willow nie była pierwszą dziewczyną, którą w życiu pocałował. Nie rozumiał, dlaczego odczuwa taki dyskomfort, którego, mimo złości, jaką wywołało w nim zalane mieszkanie, nie potrafił się wyzbyć. Z tego też powodu skupiał się przede wszystkim na drodze, jednocześnie wymieniając wiadomości z przyjacielem, dzięki czemu jego zdenerwowanie nieco osłabło, choć pomysł przyjazdu Siriusa z nową dupą nie do końca było mu na rękę. O ile Bosworth'owi ufał, tak obecność postronnej osoby nie do końca mu się podobała.
Niezależnie od tego, co planował, jego plany wzięły ostatecznie w łeb, kiedy mimo początkowego dystansu, jaki narzucił, prawie natychmiast go zmobilizował. Wyraźnie górując nad brunetką, spoglądał w jej czekoladowe tęczówki, w których - co było dla niego największym zaskoczeniem - czaił się strach? Ten po chwili pojawił się również na delikatnej twarzy, kiedy Wi pod wpływem gwałtowności jego ruchów, cofnęła się o dwa kroki. Mimo to, kiedy się odezwała w jej głosie rozbrzmiewała pewność. Na odpowiedź, jaką padła z różowych usta, ściągnął brwi, przez co na czole Jayden'a pojawiły się dwie poziome zmarszczki. Zrobiła krok naprzód, co jedynie pogłębiło zdziwienie chłopaka, a złość, jaką prezentował całym sobą chwilę wcześniej, ustąpiła miejsca zaciekawieniu - to najbardziej widoczna było w jasnych talerzach oczu.
- A co? - w pierwszym odruchu zaśmiał się, jednak próżno było szukać w tej reakcji wesołości, by następnie pochwycić dłoń, którą wymierzyła cios. Zamknął chudy nadgarstek w palcach, nieświadomie stając jeszcze bliżej niej. Pochylił się, z niebywałą intensywnością wpatrując się w jej tęczówki, natomiast - zupełnie jak w ciemnościach - od razu można było w powietrzu wyczuć to dziwne napięcie. Zbliżył swoją twarz do jej i….

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Rainier National Park”