WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

bar na dachu | 16 piętro

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

[18] Cały czas w pamięci miała co zrobiła Adayi. To nie tak że niezwykle bolesne wspomnienie wyparowało z dnia na dzień. Artemis w myślach pracowała nad sytuacją. Tak jak kazał to robić lekarz z Londynu. Musiała odkryć co powoduje te "ataki" aby zapobiec kolejnym. Zapewne dopiero na prawdziwej terapii wszystko puści, ale wizyte miała za kilka dni także musiała na to jeszcze poczekać. Czy zadręczała się myślą, jak łatwo przyszło prawie udusić Castellano? Owszem. Czasem miała wrażenie, że młodsza kobieta lekceważy to niebezpieczeństwo, ale na całe szczęście ślad z jej szyi zniknął. Chociaż tyle dobrego.
Fisher lubiła dobrze wyglądać dlatego już od jakiegoś czasu siedziała w łazience. Było to związane nie tylko z faktem nakładania makijażu, ale również zrobieniem idealnej fryzury i chęcią podobania się samej sobie, jak również Adayi. Stąd dopracowywanie wszystkiego na ostatni szczegół. Jej styl musiał być nienaganny i nie ważne czy jest to w Londynie czy w Stanach, lubiła dobrze wyglądać. Również figura powoli wracała do normy, dzięki jedzeniu przygotowywanym przez partnerkę.
- Tak, porwał mnie sedes! - zawołała, delikatnie uśmiechając się do samej siebie. Aż tak się niecierpliwiła? Przecież nie siedziała tu jakoś długo, a przynajmniej tam myślała dopóki nie spojrzała na zegarek. Faktyczny czas okupowania łazienki dochodził już do godziny, ale to wszystko przez to, że ręka z gipsem na nim trudno się operuje. Sprawdziła jeszcze raz czy wszystko jest okej, słysząc w międzyczasie tekst o dresach.
- Chyba śnisz! - zamierzała pokazać, że nawet jeśli coś dalej było z nią nie tak, to wróciła do rutyny, czyli codziennego dbania o wygląd i przykładania uwagi do każdej części garderoby. - No już, no już! - stwierdziła, wychodząc finalnie z łazienki. Wyglądała naprawdę dobrze i nikt by nie powiedział, że jeszcze nie tak dawno temu przechodziła najgorszy okres swojego życia.
- Już się doczekać nie mogę. - zabrała małą torebkę w której mieścił się jedynie portfel i telefon, po czym wyszły razem z mieszkania i wsiadły do ubera czekającego przed budynkiem. Cały ten czas Art miała splecione palce z Dayą i wyglądała na naprawdę szczęśliwą choć w głowie krążyło mnóstwo myśli. - Tęsknie za takimi wyjściami, zwłaszcza z moim trybem życia i pracy westchnęła, delikatnie się uśmiechając. Miła odmiana od tego co było wcześniej. - Ślicznie wyglądasz Ady. - co nawet potwierdziła buziakiem, na który aż kierowca spojrzał się wsteczne lusterko.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Czy lekceważyła niebezpieczeństwo? Może trochę. Przede wszystkim Adaya nie zamierzała się trzymać tego co było, a patrzeć na to co jest. Artemis niepotrzebnie się zadręczała tym, że mało jej nie udusiła, bo sama Adaya po prostu przeszła nad tym do porządku dziennego. Musiała, bo pewnie zadręczałaby się tą całą akcją do teraz a to z pewnością wpłynęłoby źle na ich związek.
Adaya nie przywiązywała uwagi do tego jak się prezentuje. Ubierała się tak jak było jej wygodnie, a makijażu praktycznie wcale nie nosiła. Podziwiała za to starszą kobietę, że jej się po prostu chce spędzać tyle czasu nad przygotowaniem do wyjścia. Dla Adayi i tak była piękna, nawet z tymi kilkoma siniakami i zadrapaniami, które zdobiły jej ciało. Artemis zdecydowanie przyciągała uwagę mężczyzn nawet jeśli tego nie chciała. Dzisiaj pewnie będzie podobnie, a Ady musiała udawać, że wcale nie jest zazdrosna.
W przeciągu godziny podczas której Artemis sie szykowała to trenerka zdążyła zagrać na konsoli i sama się wyszykować. Tym razem strój mimo wszystko był mocno przemyślany przez Castellano, bo chciała się podobać agentce i tyle.
Gdy wyszła z łazienki to Ady uśmiechnęła się szeroko -Wyglądasz pięknie - skomplementowała swoją kobietę i nawet cmoknęła ją w policzek przy czym praktycznie ciągnęła ją do wyjścia. Uber już czekał, więc naprawdę musiały się streszczać.
-W takim razie będziemy częściej wychodzić - stwierdziła, bo dla niej to nie był jakiś wielki problem. Między misjami jak będzie przylatywać to po prostu częściej będą jadły na mieście. Teraz po prostu Adaya chciała mieć chociaż przez chwilę kobietę tylko dla siebie. Ellie już i tak wierciła dziurę w brzuchu siostrze by przyprowadziła Artemis do domu na obiad o czym nawet kobiecie wspomniała raz.
Kierowca wpatrywał się uparcie w lusterko i miał szczęście, że Ad tego nie widziała, bo była skupiona na swojej kobiecie. Inaczej usłyszałby kilka niemiłych słów.
Dojechały na miejsce, trenerka zapłaciła za podróż i wsiadły do windy na samą górę do baru.
Nawet zarezerwowała stolik przy oknie by być pewną, że miejsce będzie. Dziwna paranoja jej się wkradła jak już wybrała miejscówkę na randkę. Gestem dłoni wskazała miejsce by Art mogła się wygodnie rozsiąść a sama podskoczyła po drinki. Będzie musiała naprawdę uważać ile pije, bo wiedziała że jak dobrze zatankuje to potem będzie chciała czegoś innego.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Uśmiech pojawił się na twarzy Fisher kiedy jej starania względem wyglądu zostały docenione. Zawsze starała się dobrze wyglądać i choć ostatnie dni temu przeczą, bo chodziła praktycznie non stop w dresach, to fakt że nie wychodziła z mieszkania mógł przeważyć na jej modowym zawieszeniu. Jednak jeśli chodziło o wyjścia "do ludzi", w miejsca publiczne gdzie mogła się pokazać, to dlaczego miałaby rezygnować z makijażu i starannie przemyślanego stroju? Czuła się w nim pełniejsza i dużo atrakcyjniejsza, ponieważ co by nie mówić, starzeje się! Widziała lekkie zmarszczki oraz to zmęczenie które non stop malowało się na jej twarzy przez mordercze misje. Musiała się dowartościować.
- Bardzo chętnie. - bo jednak jest to jakaś przyjemna codzienność której brak w zwariowanym życiu agentki. Gnała wszędzie, w mieszkaniu w Londynie spędzała tylko po kilka dni i tak naprawdę każde wyjście wiązało się z dokładnym zaplanowaniem czasu. Musiała mocno się nagimnastykować aby znaleźć czas dla przyjaciół lub rodziny. Jednak teraz miała dla kogo urywać godziny z zajętyc dni. Może tego nie widać, a Art trudno się do tego przyznać, ale Castellano faktycznie wdarła się do jej życia przebojem i to jej się... podobało. Kobieta była jak powiew świeżości, po tym co przeżyła na przestrzeni lat Fisher. Mogła się zaangażować wbrew temu co mówił głupi mózg. Jasne, wiązało się to ze sporym ryzykiem, bo przecież mogła nie wrócić keidyś z misji, ale póki co są szczęśliwe, nawet, jeśli tylko na moment.
Rozejrzała się po miejscu gdy dojechały. Nie miała jeszcze przyjemności tutaj być. Tak jak w większości fajniejszych miejscówek w Seattle. Wjechały windą na sam szczyt a później szatynka zajęła odpowiednie miejsce. Gdy Ady wróciła z drinkami uśmiechnęła się ciepło.
- No powiem Ci, że się postarałaś. Jak duży udział miała w tym Ellie? - bo nie trudno zgadnąć, że młodsza Castellano też mogła maczać w tym palce.
Upiła drinka i spojrzała na widok, był piękny i nie mogła wręcz oderwać spojrzenia od panoramy miasta. Jednak jeszcze lepszy miała tuż przed sobą! - Jak się Chrisowi podoba u Twoich rodziców? Pewno dokucza - bo zazwyczaj tak jest. W teorii dziewczynki sa grzeczniejsze choć w praktyce bywa różnie. - Dalej gra w piłkę? Jeśli chcesz możemy pójść obejrzeć jego mecz. - taka propozycja z ust agentki to nowość. Angażowanie się w życie nie tylko Ady ale również całej rodziny Castellano chyba staje się nową normalnością dla szatynki.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Szczerze powiedziawszy to Artemis podobała się Adayi w każdym wcieleniu. Nawet w dresach, które ostatnio były nieodłącznym elementem Fisher. Ale ponoć osoba zakochana często gęsto nie widzi wad swojej drugiej połówki.
Oj tam starzeje sie. Jak dla Dayi to Art była w kwiecie wieku. Przeżywała najlepsze lata, pomijając te nieszczęsne wyprawy na misje.
W takim razie ustalone. Będą wychodzić częściej z domu na długie spacery czy na jedzenie. Castellano będzie musiała pomyśleć nad wzięciem dodatkowej pracy by móc rozpieszczać swoją kobietę za każdym razem jak będzie wracać do domu na te kilka tygodni. Czasami trenerka miała wrażenie, że się delikatnie za bardzo narzuca swoją osobą. Fisher pracowała i żyła jako samotny wilk, a Dadaś wpakowała się w jej ułożone życie z buciorami i wręcz nie potrafiła się czasem odkleić od agentki. Pewnie już wiele razy szatynka miała jej po dziurki w nosie czego nawet Ady nie zauważała. Castellano nie myślała o tym co będzie później. Nie zaprzątała sobie głowy tym czy Artemis wróci z kolejnej misji czy nie. Dla niej liczyła się ten konkretny moment w ich życiach. Były razem i cieszyły się z każdej możliwej wspólnej chwili.
-Ellie? - usiadła w swoim krześle i uśmiechnęła się szeroko -Tym razem wszystkie rzucane pomysły nie przypadły mi do gustu i miejsce wybierałam sama - wypięła dumnie pierś. Chyba tak naprawdę pierwszy raz w życiu planowała randkę i miała wielką nadzieję, że jej wyszło w miarę dobrze.
Upiła kilka łyków wziętego dla siebie na spróbowanie wymyślnego drinka i cmoknęła z zadowoleniem. Trafiony. -Chris to całkowite przeciwieństwo mojej osoby. Ja chyba wyszalałam się za naszą dwójkę - uśmiechnęła się zadziornie. Chris był zupełnie inny. Cichy i spokojny, przykładający się do nauki i gdyby nie podobieństwo to naprawdę ciężko było powiedzieć, że są rodzeństwem.
-On świata poza piłką nie widzi. Jedyne co go interesuje to szkoła i treningi - przewróciła teatralnie oczami -Zapytam czy chce by dwie starsze baby kibicowały mu na meczu - zaśmiała się i poczuła pod stołem kopnięcie -Ała, no przecież żartuje.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

No proszę! Tu ją trenerka zaskoczyła! Artemis wiedziała, że Ellie ma duży wpływ na to, że do siebie wróciły oraz fakt, że obie dalej trwały w tym związku. To dzięki niej szatynka dowiedziała się o uzależnieniu Adayi i jak słyszała od matki, również działało to w drugą stronę, bo dziewczyna namawiała siostrę na lot za ocean gdy Fisher była po zawale. - Bardzo mi się podoba. - uśmiechnęła się promiennie upijając swojego drinka. Czuła w nim słodycz mango i troszkę orzeźwienia, zapewne mięty bądź limonki. Dawno nie piła tak udanego eksperymentu barmańskiego, dlatego uraczyła się kilkoma kolejnymi łyczkami.
- Typ mojego brata. Ja zazwyczaj sprawiałam sporo problemów. Chadzałam swoimi ścieżkami, a on... nos w książkach i za grosz rozrywki z nim - no może nie licząc czasów kiedy razem biegali po podwórku goniąc kota sąsiadów. Ile oni wtedy mieli...? Art zapewne 7 lat o brat... 4? Chyba tak, ale to wspomnienie trzymała głęboko w pamięci ponieważ ich stosunki są nadal oziębłe.
Po tych konkretnych słowach musiało się oberwać Castellano. - Żarty żartami, ale sama kiedyś grałam... no nie patrz tak na mnie. Naprawdę. - w końcu to w Wielkiej Brytanii narodziła się piłka nożna. Jej ojciec jest emerytowanym robotnikiem i razem z kumplami chadzali na boisko pokopać piłkę. - Grałam w szkole, głównie podstawowej. Sporo się od tamtego momentu zmieniło. - a samą piłkę obrzydził jej kolega który nie potrafił przegrywać. Gdy go ograła, zakładając siatke, wyzwał ją od kurew i innych, dodatkowo faulując w sposób niesportowy gdy nie miała piłkk przy nodze.
- Dobrze, że ma pasje, może dzięki temu się wybije, a my niedługo będziemy go oglądać w telewizji. - upiłka kilka kolejnych łyków z uśmiechem przyglądając się Adayi. Jak łatwo przychodziło jej dzielenie się szczegółami z życia prywatnego gdy w grę wchodziła relacja z trenerką. Jeszcze nikt nigdy tyle o niej nie wiedział. Nawet zmarły mąż. Znali się zbyt krótko... lecz i tak nie mógłby liczyć na więcej niż dawała teraz od siebie dla blondynki.
- Wiem, że to randka i w ogóle ale ciekawi mnie jedna rzecz... miałaś kogoś przede mną? Tak na poważnie, angażując się całą sobą?

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Ellie była dużą częścią obecnego życia Adayi. Trenerka uwzględniała młodszą siostrę we wszystkim, bo chciała by dziewczyna chociaż podejmowała decyzje na rzeczy w których sama nie mogła uczestniczyć. Obie zdawały sobie sprawę z tego, że zostawało jej coraz mniej czasu. To nie tak, że Ady nie potrafiła zrobić czegoś sama i potrzebowała do tego siostry, chociaż prawda jest taka, że to właśnie najmłodsza Castellano sprawiła, ze te dwie wciąż były w związku.
-O proszę Fisher sprawiała problemy? Z pewnością nie takie jak ja, ale z chęcią posłucham wszelkich przygód szalonej Art - uśmiechnęła się zadziornie. Z pewnością kobieta miała kilka historyjek, którymi mogła isę podzielić, a Ady wszystko skrzętnie zanotuje w myślach by to jej potem wypominać gdy nadarzy się do tego dobra okazja.
-Mimo wszystko trochę nas łączy - uśmiechnęła się delikatnie. Jakby nie było przecież sama grała w piłkę, chociaż kapitanem była krótko, bo jednak do gier zespołowych się nie nadawała to jednak kopała w gałę. -Szalona, grająca w piłkę Artemis stała się tym kim się stała. Jakim cudem? - nie chciała głośno mówić czym się zajmowała, bo nie były tu same. Ale zdała sobie sprawę z tego, że jeszcze tak wielkie nie wie o Brytyjce, że głowa mała. A jednak ich relacja mimo wszystko działała i była cholernie silna. Mieszkały wspólnie i postanowiły wykupić wspólne mieszkanie. Jak to Ellie któregoś dnia w szpitalu powiedziała, że Ady i Art wiją sobie powoli własne małe gniazdko i zanim się obejrzy dorobią się biegających w pampersach potworków.
-Nie ma pasje. Przynajmniej nie szaleje jak ja w jego wieku - wzruszyła ramionami. Ona przeżyła już wtedy najgorsze koszmary i naprawdę nie życzyła tego młodemu. Niech się spełnia, bo teraz ma do tego warunki.
Roześmiała się na kolejne pytania Artemis i zaraz umoczyła dzioba w drinku, który naprawdę jej smakował -Wiedziałaś, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła - zafalowała brwiami i zaraz odchrząknęła -Przed Tobą miałam tylko krótkie relacje, których chyba związkami nie można było nazwać. Byłam przez dłuższy czas z Haramem - wzruszyła lekko ramionami. Wydało się. Facet, który zszywał Artemis to były Dayi -Ale nigdy nie zaangażowałam się w tą relację bardziej. Nie potrafiłam. Uważałam, że ja się tak zwyczajnie w świecie do tego nie nadaję. Dopóki nie poznałam Ciebie - uśmiechnęła się lekko. To właśnie ten pokręcony związek, który stworzyły nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę sprawił, ze Ady pierwszy raz w życiu zaangażowała się całą sobą. Dlatego kłamstwa agentki tak bardzo ją bolały.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Bycie grzeczną dziewczynką to zdecydowanie nie jest styl Artemis, dlatego miała w zanadrzu sporo historii, głównie z czasów szkolnych, gdzie faktycznie rodzice byli wzywani do dyrekcjii kilka razy w roku.
- Szalonej... to dobre określenie. - zaśmiała się pod nosem, szukając w pamięci czegoś co było warte opowiedzenia. Aż dziw bierze, że chciała się podzielić takimi rzeczami. Zwykle bywa na tyle skryta aby każda historia z jej życia była niedostępna dla innych, lecz z Dayą jest inaczej. Jeśli już zaangażowała się w ten związek to chciała dać coś od siebie. Wspólne zamieszkanie zobowiązuje!
- Chociażby to jak obcięłam znienawidzonej dziewczynie w klasie, która mnie wyzywała, warkocz. Pół metra jej rudych kłaków spadło na podłogę, a ja znalazłam się na dywaniku u dyrekcji. - miała wtedy okropne problemy, ale na szczęście jej mama wyjśniła całą sytuację i upiekło się małej Fisher. - To były czasy. - aż zadziorny uśmieszek pojawił się na jej twarzy. Czuła, że laska dostała nauczkę na całe życie i nienależy nikogo wyzywać. - W biurku nauczycielka od matmy znalazła martwą mysz... to akurat zaplanowałam razem z przyjacielem. Tak w ramach zemsty gdy nie dała jemu i mi poprawić oceny, a reszta klasy mogła. - była to jawna niesprawiedliwość za którą dostała naganę. - Można powiedzieć, że kiedyś byłam niezwykle arogancka i zarozumiała. - spokorniała dopiero w liceum gdy wzięła się ostro za naukę, chcąc dostać się do służb specjalnych.
- Kobieta zmienną jest. - to jak jej stosunek do wszystkiego zmienił się w oka mgnieniu był czymś zaskakującym, zwłaszcza dla jej rodziców orzyzwyczajonych do wybryków córki. - Czasem obejrzę mecz w telewizji, albo na stadionie, ale już nie mam z tego tyle radości. O wiele bardziej ekscytowała mnie praca. - o której za dużo nie może mówić, w szczególności w miejscu publicznym.
- Wiem, wiem. - ale jej ciekawość zawsze była niezaspokojna, ze względu na to jaki zawód wykonywała i wyciąganie informacji odp odejrzanych ludzi. Trochę jej się to udzielało na gruncie prywatnym, dlatego to niezbyt rozsądne pytanie.
Gdy usłyszała że Haram jest osobnikiem z którym Daya się umawiała zmrużyła oczy.
- Nie nadajesz? No proszę, to co my tu robimy? - weszła w słowo trenerce, oczywiscie mowila to z usmiechem wierząc, że kobieta nie ma racji. Zresztą usłyszala potwierdzenie. Uniosła drink i stuknęła nim o ten Adayi.
- Za nas. - upila kilka łyków i spojrzała raz jeszcze na panoramę miasta. - Nawet nie wiedziałam, że Seattle jest tak ładne.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Szczerze? Po tym jak Artemis zachowywała się wobec innych to Daya mogłaby przysiąc, że kobieta była jedną z tych nudnych dzieciaków co wiecznie siedziało z nosem w książkach.
Castellano nigdy nie była grzeczna. To była forma buntu na niesprawiedliwość, która jej się przytrafiła. Buntowała się przeciw wszystkim i wszystkiemu doprowadzając ludzi do niezłego wkurzenia. Szczególnie przez okres szkoły, bo wtedy w każdym kolejnym domu działo się źle i odreagowywała to w szkole.
Te wszystkie historie były tak niepodobne do Artemis, którą teraz jest w dorosłym życiu. Sam Chris poznając kobietę stwierdził, że ma kij w tyłku, a to o czymś świadczyło.
-No proszę! Muszę pamiętać w takim razie by Cię nie wkurzyć, bo nie uśmiecha mi się utrata włosów - roześmiała się upijając zaraz kilka łyków drinka. W życiu nie podejrzewałaby, że z Fisher aż takie ziółko.
-Ja się może nie będę przyznawać co wyprawiałam w szkole, bo to aż wstyd - robiła dużo gorsze rzeczy niestety i nie była z tego dumna. Adaya Castellano była wrzodem na tyłku nauczycieli i dyrekcji. -A teraz jedynie udajesz taką w życiu codziennym co? Bo szczerze powiedziawszy gdyby nie natknęła się na Ciebie w siłowni to prawdopodobnie nawet bym nie podeszła - uśmiechnęła się zadziornie. Od znajomych, którzy mieli kontakt nawet chwilowy z Artemis zgodnie mieli wrażenie iż Artemis była z 'wyższych sfer' i miała w nosi zwykłych ludzi.
Miała się nie przyznawać do tego, że ją i Harama coś łączyło. Coś co on nadal czuje i wypisuje do trenerki praktycznie codziennie. -Zazdrośniku widzę ten wzrok. - przewróciła teatralnie oczami. Ją i Harama już nic nie łączyło i nie widziała się z nim tak naprawdę dobry miesiąc. Już nie wołała go za każdym razem gdy potrzebowała pomocy i może dlatego facet zaczął do niej częściej pisać i dzwonić, chociaż powiedziała mu, że ma kogoś. Był cholernie uparty i chyba dopóki nie skonfrontuje się z Artemis będzie próbował zdobyć Adayę na nowo. Wtedy nie zaangażowała się w związek jakikolwiek. Ellie wyszła z założenia, że widocznie Ady musiała trafić na odpowiednią osobę i teraz blondynka zachowywała się niczym małolat, który pierwszy raz się zakochał.
-Za nas - również upiła kilka łyków. -Mam lepsze widoki teraz - tak! Właśnie rzucała kolejnymi komplementami dzisiejszego dnia. -Ale fakt, jeśli wiesz gdzie szukać i gdzie chodzić to Seattle jest naprawdę ładne. Zabiorę Cię w kilka miejsc - uśmiechnęła się lekko nadal nie odrywając wzroku od partnerki.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Teraz gdy patrzyła na swoje wybryki z dawnych lat, doskonale wiedziała że były niezwykle dziecinne, a przy okazji krzywdzące dla innych, lecz czy ich żałowała? Oczywiście, że nie. Ruda siksa miała za swoje. Wystarczyło tylko trzymać język za zębami, a miałaby włosy na miejscu, a nie na podłodze korytarza szkolnego! Nauczycielka też zrozumiała, że karanie pojedynczych uczniów nie jest najlepsza metodą wychowawczą.
Artemis domyślała się, że to co Adaya nawywijała było zupełnie na innym poziomie. Brytyjka robiła co chciała, ale w granicach rozsądku i nie ze względu na bunt, a jedynie czyste wyrównanie rachunków z osobami z którymi miała na pieńku. Nie zadawała pytań o okres dzieciństwa kobietym ponieważ wiedziała że nie jest to coś o czym koniecznie chciałaby rozmawiać. Po prostu kiedyś zamoistnie to przyjdzie, a ona nie zamierzała spieszyć.
- Pfff... czyli uważasz że jestem kobietą z wyższych sfer, która nieprzychylnie patrzy na każda gorszą jednostkę? - unisoła wyżej brew, będąc ewidentnie zainteresowaną ciągnięciem tego tematu. Ciekawe jak Castellano z tego wybrnie!
Jest taka jak inni. Nie wywyższa się, ani nie pomiata innymi (no chyba że wymaga tego sytuacja)! Prawda, czasem bywa zimna i niezbyt rozmowna, ale to wynika z faktu, że nie chce nikogo zranić. Poza tym stroni od ludzi, bo nie może jej zbyt bardzo zależeć. Wyjątek stanowi Ady...
Co mogła poradzić. Jest zazdrosna i choć byłym mężom nie robiła żadnych wyrzutów ani nic, to teraz jest inaczej. Fisher jest naprawdę spragniona bliskości, dlatego usłyszenie, że ex swojej partnerki był w twoim mieszkaniu może wywołać mieszane ucuzcia.
- Ale słodzisz! - zaśmiała się i dokończyła picie drinka, odstawiając pustą szklankę z boku stolika. - Chętnie. Muszę to samo zrobić jak będziesz ze mną w Londynie. - bo kiedys na pewno znowu się tam pojawią we dwie, a agentka miała kilka miejscówek w które mogłyby się udać. - Rozmawiałam rano z Rogerem, pytal się czy trójkąt aktualny? - biedaczek chyba byl niewyżyty i już na nowo śmieszkował wkurzając niemiłosiernie Artemis. Jednak chyba z Dayą nawiązali jakąś tam nić przyjaźni, dzięku czemu znów sobie pozwalał na takie teksty w ich kierunku.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

No właśnie, Artemis wywijała w granicach rozsądku, Adaya wywijała najgorsze rzeczy jakie można było. Nigdy nie została złapana, ale podpalenie auta nie było mądrym pomysłem... cóż może inaczej by się zachowywała gdy miała dużo lepsze towarzystwo, ale szalała z tym gorszym niestety.
Ady naprawdę doceniała, że Artemis nie wypytywała o dzieciństwo. Nigdy nie lubiła o nim wspominać, bo przypominało jej jak bardzo biologiczni rodzice zjebali jej życie. Wszystko się ciągnęło za nią aż do teraz. Była czysta, miała naprawdę ulubioną pracę i przede wszystkim była w szczęśliwym związku. Pomijamy to, że Artemis likwiduje ludzi jako zawód wybrany.
-Słońce. Na pierwszy rzut oka tak to wygląda. Spójrz na siebie. Nienaganny wygląd, chód i przede wszystkim jesteś mało rozmowna. Onieśmielasz ludzi i mają wrażenie, że nie są godni Twojej obecności - zmierzwiła swoje blond włosy -Ale oni nie próbują Cię poznać, bo jak już się przeskoczy tą całą fasadę to jesteś najcudowniejszą osobą jaką znam i którą cholernie kocham - uśmiechnęła się lekko. Miał nadzieję, że jakoś z tego wybrnęła. I naprawdę uważała, że Artemis jest kochana jak już się ją lepiej pozna. Trenerka uparcie dążyła do tego by spojrzeć co jest za tym wysokim murem i udało jej się. Co więcej zamieniły to w całkiem poważny związek, bo Ady również się otworzyła.
Ta zazdrość był urocza. Naprawdę! Dzięki tej odrobinie zazdrości Ady poczuła się dowartościowana, bo agentce musiało naprawdę zależeć. Gdyby miałą do czynienia z Haramem teraz to z pewnością facet nie usłyszałby zbyt miłych słów od agentki. Tego była Ady pewna i w sumie chciałaby zobaczyć tą interakcję, bo wiedziała, że lekarz nadal się o nią stara.
-Nie ma nic złego w odrobienie słodzenia - posłała buziaka w stronę starszej kobiety. -Londyn musi poczekać, aż odłożę kasę. I tak chcę oddać najpierw ojcu za loty i za odwyk - wydał na nią fortunę, a ona zamierzała oddać mu każdego dolara.
-Ha! Przekaż mu następnym razem, że z takim duetem on sobie nie poradzi, więc niech szuka szczęścia gdzieś indziej. Poza tym jak się nie dzielę - zamachała śmiesznie brwiami. -Chcesz to samo? - spytała wskazując na pustą szklankę szatynki. Sama również dokończyła swój drink. Wypiją jeszcze po jednym, posiedzą i będzie można wracać powoli do domu.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Wiedziała, że na pierwszy rzut oka tak to wygląda. Emanowała od niej jakaś taka władczość i chłód, którą pokazywała na każdym kroku. Wyrobiła sobie taki obraz siebie przed ludźmi, ponieważ nie zamierzała pokazywać swojej prawdziwej strony. Potrafiła być wrażliwa, miła a nawet kochająca, jednak niewiele jednostek miało szansę na tą Artemis.
Uśmiechnęła się na słowo kocham. Brzmiało tak przyjemnie choć z drugiej strony martwiło Fisher. A co jeśli jej się coś stanie? Wtedy nie jest już tylko odpowiedzialna za siebie ale również za swoją partnerkę. Tyle wątpliwości tliło się w głowie agentki, że przez moment wydawało się jakby była totalnie nieobecna.
Równie przyjemne były komplementy jakimi Adaya sypała jak z rękawa. Szatynka nie miała najmniejszego problemu z ich przyjmowaniem. Znała swoją wartość, a takie słowa tylko to potwierdzały.
- Teoretycznie mogę spakować Cię w walizkę i wtedy zapłacimy tylko za bagaż. - zaśmiała się spoglądając na kobietę. Oj musiała sobie zażartować. Zresztą Art jakby miała ochotę jechać do Londynu, to przecież kupi bilet Dayi. Dla niej to żaden problem.
- Ja też wolę się nie dzielić. - bo jeszcze Roger swoimi wygibasami uszkodzi trenerkę i co wtedy? Art będzie zła i agnet CIA natychmiast wyleci z mieszkania. Poza tym była wierna i nie zamierzała tego łamać, bo ktoś nie miał gdzie włożyć.
- Poproszę. - podała szklankę Adayi i uśmiechnęła się, niemo mówiąc dziękuję.
Spędziły tutaj jeszcze kilka godzin, głównie na rozmowie i żartachm Fisher od dawna nie czuła się tak zrelaksowana jak właśnie na tej rande i szczerze? Już się mogła doczekać kolejnej.

/ztx2

autor

Arti

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

#75 + ubrana mniej więcej tak

Wieczorny spacer po mieście okazał się fatalnym pomysłem. Na początku padało tylko trochę, gdy spacerowali po parku i oglądali urządzony w nim festiwal świateł, a parasol jeszcze dawał radę chronić ich przed deszczem. To była ostatnia okazja, by zobaczyć zimową iluminację, dlatego cieszyła się, że udało się im umówić i wybrać razem. Żałowała, że nie dotarła do parku wcześniej, kiedy jeszcze cały był pokryty grubą warstwą białego puchu, jednak musiała przyznać, że miliony świateł idealnie komponowały się ze strugami deszczu i dużymi kałużami. Nadal było pięknie i liczyła na to, że udało jej się coś uchwycić na zdjęciach.
Z każdą chwilą padało coraz bardziej, a siarczysty deszcz zacinał z porywem wiatru, zgrabnie omijając parasol i trafiając prosto w ich ciała. To był jasny sygnał, by przenieść spotkanie do zamkniętego i ciepłego pomieszczenia. Kilka przecznic dalej znaleźli bar, o którym już jakiś czas temu wspominał jej Orion. Po wjechaniu na szesnaste piętro ich oczom ukazała się wielka przestrzeń wypełniona ludźmi, a także ogromne okna z idealnym widokiem na miasto. Mieli szczęście, gdy przeciskając się między stolikami, akurat jeden z nich się zwolnił. Na pierwsze drinki czekali dobre dwadzieścia minut. Na szczęście okazały się warte czekania.
– Ten park świateł… był całkiem niezły, nie? Myślę, że świetnie wyglądałoby coś w letnim wydaniu. Te wszystkie bałwany, śnieżynki, renifery… za dużo tego. Może to przez to, że już po świętach i nie czuć tego klimatu. Ale chciałabym zobaczyć coś w wiosennym wydaniu. Kwitnące kwiaty, motyle, zdecydowanie więcej natury. – dzieliła się z Orionem swoją opinią na temat tego, co widzieli na początku swojego spotkania. Wcześniej nie miała okazji, bo uciekali przed deszczem albo stali w gwarnej kolejce do baru. Przy takim tłumie kelnerzy już nie obsługiwali stolików osobiście. – Ale to jest chyba mało ekologiczne przedsięwzięcie. – westchnęła, sięgając po swojego drinka. – Jeszcze jeden? Ale coś innego. – zaproponowała, a to oznaczało ponowne stanięcie w kolejce do zatłoczonego baru.
Około dwudziestej drugiej na drugim końcu sali rozstawili się muzycy. Mężczyźni byli ubrani w białe koszule, które nosili w dość nonszalancki sposób. Po krótkiej rozgrzewce i ostatnim dostrojeniu instrumentów okazało się, że trafili na jam session. Niosąca się z głośników muzyka ucichła, a w jej miejsce pojawiły się dźwięki instrumentów. Ludzie rozmawiali nieco ciszej, a większość z nich skupiona była na muzyce.
– Uwielbiam jam session! – pochyliła się w stronę Haywarda z uśmiechem, nie chcąc przekrzykiwać muzyki. Czuła, jak alkohol rozgrzewał jej organizm, a niektóre dźwięki powodowały gęsią skórkę.

autor

oh.audrey

cats meowed to the break of day; me, I kept my mouth shut to you I had no words to say
Awatar użytkownika
27
181

kelner

harvey's diner

columbia city

Post

ori za to tak

Orion nie miał nic przeciwko deszczowej pogodzie. W zasadzie lubił surowość tych ludzkich odruchów, które pomagały sobie z nią radzić: widok jakiejś dziewczyny wciśniętej w kusą kieckę, która przysłoniwszy głowę torebką albo jakimś czytanym niedawno magazynem, pędziła do – zawczasu otwartych – drzwi taksówki. Kurtkę założoną na czyjeś ramiona, kosztem własnej, zlanej natychmiast głowy i ramion. Czułe, choć czasami także nieco nieporadne ściśnięcie się pod jednym parasolem – splątane ze sobą ramiona i spojrzenia posyłane z kurczliwie zawężonego między sobą dystansu.
Ulewy zdawały się zagarniać sobie przestrzeń; rozpychały się ścianami siekącego deszczu, zwykle strącając ludzi w swoje bliższe, wzajemne towarzystwo.
Podobnie zresztą było z nimi – to znaczy, z Laurą i Orionem, którzy musieli poradzić sobie pod jednym, współdzielonym ze sobą parasolem. Szatyn niósł go w jednej ręce; z drugiej strony prowadząc objętą ramieniem dziewiętnastolatkę.
Tylko że kiedy trasa faktycznie zaczęła przypominać slalom pomiędzy rozlewającymi się po ulicach i chodnikach kałużami, przyznał Laurze rację – lepiej było spędzić resztę wieczoru w nieco przytulniejszym miejscu. Z – tak dosłownie, jak tylko się dało – dachem nad głową.
Patrząc na oblężenie lokalu? Na podobny pomysł wpadła co najmniej połowa miasta.
Naprawdę będziemy teraz rozmawiać o światełkach na mieście? – Uniósł brwi, posyłając dziewczynie rozbawione spojrzenie. Nie potrafił wyjaśnić na czym polegał jej fenomen – ale zachowywała się tak, jak wyobrażał sobie dziewczyny z dobrych domów. Siedzące zawsze prosto i odzywające się, inteligentnie, zawsze wtedy, kiedy należało.
Orion nie należał do tego świata.
A mimo to (a może zwłaszcza dlatego, coraz bardziej podobało mu się towarzystwo Laury. Szczególnie po zdarzeniach z ostatnich miesięcy – więc i po (dziwnej?) rozmowie z Sydem, i po tym, co zrobili tamtemu chłopakowi – a o czym w tej chwili bardzo, bardzo nie chciał myśleć.
Przynajmniej udało mu się podreperować złamany nos. Wybitym zębem się nie przejmował. Zresztą, na tyle tylko było go stać – to znaczy, żeby ze sytuacją pogodzić się bez marudzenia.
W każdym razie: sprawy z Laurą były proste, nieskomplikowane i zwykle oznaczały po prostu dobrą zabawę. Szczególnie odkąd dziewczyna zaczęła porzucać tą swoją żałobę (czegokolwiek ta żałoba nie dotyczyła – Orion nigdy nie zapytał).
Te zdjęcia, które zrobiłaś. – Mimo wszystko, podjął temat. – Są niezłe. Cały park wyglądał na nich lepiej, niż na żywo. – Oparł się ramieniem o blat stolika. Może po to, żeby lepiej ją słyszeć.
Albo widzieć.
To prawda, większość ludzi skupiona była na muzyce. Ale nie Orion.
Skoczę nam po coś jeszcze. Masz ochotę na jakiś konkret, czy zdajesz się na mnie? – Zerknął przelotnie w kierunku baru.

autor

rezz

your mistaken if your thinking that I haven't been called cold before
Awatar użytkownika
21
176

studentka architektury

kawiarnia Liberte

belltown

Post

Laura też nie miała nic przeciwko deszczowej pogodzie, zwłaszcza gdy siedziała czas w ciepłym i suchym domu, najlepiej mając w ręku książkę, a w tle cicho grającą muzykę, która idealnie komponowała się z uderzającymi o parapet kroplami deszczu. Lubiła oglądać deszczowe miasto zza okna, te wszystkie światła samochodów, lamp, neonów, które rozmazywały się w malarski sposób. Chwilami, kiedy miała dużo przeciwko deszczowej pogodzie były tygodnie, gdy deszczu nie powinno być. Na przykład w styczniu, zwłaszcza biorąc pod uwagę położenie geograficzne Seattle. Wtedy artystyczne spojrzenie na miękkie od deszczu kontury miasta zostawało zastąpione przez obawy związane z kryzysem klimatycznym. Dla Laury było to realne zagrożenie, a zgłębianie informacji na jego temat zajmowało jej dużo czasu. Tak samo, jak próba życia w sposób, który nie przyczyniałby się do pogłębia tego kryzysu, informowania o tym innych, a także organizowania wydarzeń na uniwersytecie mających na celu ochronę klimatu.
– Nie musimy, jeśli nie chcesz. Ale... naprawdę nawet przez chwilę nie zastanawiałeś się ile prądu pożera taka ilość świateł, a także jaki trudny może być proces recyklingu tego wszystkiego, co można kupić na tych straganach stojących wokół? – również uniosła brew, po czym uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. – Dobra… nieważne. – pokręciła głową, zdając sobie sprawę z tego, że temat ten interesował jedynie garstkę osób, które znała i wcale nie musiał interesować Oriona. A przynajmniej nie w tej chwili.
– Porozmawiajmy o czymś innym. – kiwnęła głową, skupiając swoją uwagę na twarzy Haywarda. I tak rozmawiali od momentu, w którym się spotkali, należało jedynie zacząć nowy temat.
– Dziękuję. – uśmiechnęła się, słysząc jego opinię na temat jej zdjęć. Uwielbiała je robić, a miasto wydawało się wdzięcznym tematem. – Miesiące nauki i pracy nie poszły na marne. – zażartowała. Prawdopodobnie nie radziłaby sobie tak dobrze, gdyby nie kurs, który odbyła. Była też świadoma tego, że ta umiejętność przyda jej się na studiach.
– Zdaję się na ciebie. Coś innego niż to. Nie za słodkie, dobrze? – odparła, wskazując na swoją szklankę, w której zostały już tylko kostki lodu. Chciała spróbować czegoś jeszcze, ale nie lubiła słodkiego alkoholu. – I nie za mocne. – dodała, marszcząc delikatnie czoło. Miała naprawdę słabą głowę. Odprowadziła Oriona wzrokiem, po czym skupiła się na zespole i muzyce. Nim się zorientowała, wrócił do niej z nowymi drinkami.
– W takim razie… już nie o światełkach na mieście… – zaczęła, wywracając teatralnie oczami i uśmiechając się do niego nieco złośliwe, oczywiście robią to wszystko tak, by wyczuł, że to żart. – A o muzyce… – rozejrzała się wokół, wyraźnie zadowolona z faktu, że trafili właśnie na taki muzyczny wieczór. – Grasz na czymś? A jeśli nie, to na czym byś chciał? – rzuciła z uśmiechem, sięgając po szklankę z drinkiem, w której zaczęła mieszać i dopiero po chwili uniosła ją do ust.

autor

oh.audrey

cats meowed to the break of day; me, I kept my mouth shut to you I had no words to say
Awatar użytkownika
27
181

kelner

harvey's diner

columbia city

Post

Spojrzał na nią jeszcze raz – czując lekkie mrowienie w policzkach ściśniętych coraz śmielej wznoszonymi kącikami ust. Okay, daleko mu było do tytułu ekologicznego świra, ale wcale nie bawiły go ani znikające lodowce ze smutnymi, polarnymi niedźwiadkami, o których mówiło się coraz głośniej, ani te wszystkie nieodratowane żółwie, i w ogóle, ale -
No na miłość boską, teraz? Szesnaście pięter ponad ulicami Seattle, z widokiem na szpakowatą od deszczu panoramę miasta. Być może Laura była do takich standardów przyzwyczajona – ale Orion, który na dzisiejszy wypad przepuścił zdecydowanie za dużą część miesięcznego budżetu (i trochę splunął tym samym na podpowiedzi zdrowego rozsądku), zamierzał wykorzystać wieczór na przyjemniejsze rzeczy, niż zadręczanie się wizją nadciągającej zagłady i katastrofy klimatycznej.
I tego, jacy są – jako gatunek ludzki – generalnie dość chujowi w podtrzymywaniu przy życiu planety Ziemi. Że się pojawiają, zastają sprawy kiepskimi – czynią magię, partaczą je jeszcze bardziej (tu akurat czuł się, jakby mówił o sobie; ale tego nie musiał przyznawać na głos) – i zostawiają odpowiedzialność na barkach następnych pokoleń.
Potem się wyprostował, wstał – i poszedł po drinki. Nie za słodkie – i nie za mocne; pomyślał, że przy barze zaproponują mu herbatę albo wodę. On by zaproponował (co przy okazji tłumaczyło, dlaczego robił w Harvey’s, a nie w przyzwoitym przybytku wznoszącym się w nadmiejskich przestworzach).
Wrócił, stawiając je – drinki, znaczy się – na stoliku i przysiadł się z powrotem do dziewczyny.
A wyglądam, jakbym grał? – Przekrzywił głowę, potem się zaśmiał. – To przez tę skórę, co? – Pociągnął za pazuchę kurtki. – Nie martw się, jest sztuczna. – Puścił jej oczko; za wcześniejszą, żartobliwą złośliwość brunetki odpłacając się tym samym. Jak w powiedzeniu – ładnym za nadobne. – Ale nie, nie gram na niczym. Może gdybym urodził się ze trzydzieści lat wcześniej. A i tak pewnie dorwałabyś mnie na próbie garażowego rocka, niż na jam session w fancy lokalach, jak ten.
Uśmiechnął się.
Ale nie tak się w to gra, Lauro. – Kląsknął językiem. – Ty powinnaś powiedzieć mi, co by do mnie pasowało. Tylko bez zastanawiania się – pierwsza myśl! – Upił łyk swojego El Camino. – Ja bym powiedział, że grasz na pianinie. Albo na czymś super eleganckim, ale jednak trochę pokręconym. Na jakieś, Chryste, harfie, na przykład.

autor

rezz

ODPOWIEDZ

Wróć do „University District”