WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://live.staticflickr.com/4835/4449 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • xi.
Warunki pogodowe już od dobrych kilku godzin nie zwiastowały niczego dobrego, ale doszła do wniosku, że zaryzykuje. W związku z niesamowicie dłużącym się zawieszeniem w pracy, do której tak naprawdę dopiero niedawno dane jej było powrócić, a co za tym idzie, dojmującą nudą, ostatnie tygodnie spędziła na zdecydowanie zbyt długim przebywaniu w czterech ścianach i nawet na jej możliwości oraz standardy było to przytłaczające doświadczenie, którego obecność w jej życiu próbowała teraz sobie zrekompensować na rozmaite sposoby. Trochę ją zaskoczyła wiadomość od Virginii, ale z pewnością nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nie omieszkała się też wspomnieć o początkowym uczuciu tegoż zaskoczenia, gdy już dotarła do umówionego miejsce i podchodząc do kobiety, zainicjowała kontakt.
— Byłam ciekawa, czy pod tym adresem rzeczywiście kryje się to, o czym pisałaś — zaczęła, przeczesując pobieżnym wzrokiem po terenie parku rozrywki — ale okazuje się, że jesteś naprawdę słowna i nie było w tym drugiego dna — dokończyła, zatrzymując spojrzenie na blondynce i unosząc ku górze brew w wyzywającym geście, jakby w ten sposób dawała jej szansę na rozwinięcie tej kwestii. Czy była zawiedziona swoim odkryciem? Niezupełnie. Choć to rzadko się zdarzało (albo raczej rzadko przyjmowała to do wiadomości), to mogła się pomylić. Poza tym Eileen nie od razu zamykała się na możliwości i kierunki, jakie mogła obrać dana sytuacja, gdyż tych mogło być nieskończenie wiele, i żaden nie musiał oznaczać klęski, jeśli tylko rozegrają to dobrze. Wszystko zależało od nich samych.
— Tak dla ścisłości — odezwała się po krótkiej chwili. — Czy to nasza druga randka, ale pierwsza oficjalna? — spytała z rozbawieniem wyraźnie wybrzmiewającym w głosie, mając na uwadze ich pierwsze, a zarazem przypadkowe spotkanie, którego okoliczności i przebieg przypominały te towarzyszące typowym pseudoromantycznym schadzkom, dlatego nie mogła nie wykorzystać tego faktu do żartu. — Jaka będzie następna? Będziemy grać w minigolfa? — Uśmiechnęła się nieszkodliwie, aczkolwiek z lekką nutą zuchwałości, ponieważ zdawać by się mogło, że z góry założyła, że będą kolejne, albo co najmniej jedna.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#21

Virgie nie zwykła oglądać stacji pogodowych, a ostatnio to nawet wcale i telewizji. A nawet jeśli miałaby okazję śledzić te wszystkie doniesienia pogodowe (te smsy, to traktowała na równi z jakimiś propozycjami wróżek, przecież nigdy się na to nie zapisywała, halo!), to i tak by nie zwróciła na to szczególnej uwagi, stwierdzając, że to przesada nad przesadami.
Przecież nie zamierzała siedzieć w domu. To było niemożliwe, zwłaszcza że od czasu tej szalonej akcji w zakładzie pogrzebowym, znacznie poluzowała sobie swoje - i tak do tej pory niewielkie - granice narkotykowe. Nawet zdążyła ulec chęci i wciągnęła nosem to i owo, raz czy dwa.
Dawało jej to zastrzyk energii i beztroski, świat wydawał się jeszcze zupełnie inny, niż do tej pory i jakiś tam, he, he, wietrzyk, nie mógł jej przecież powstrzymać od czegokolwiek. A chciała wyścigów samochodowych.
Albo raczej samochodzikowych.
Przypomniało jej się bowiem, jak kiedyś każdy konflikt z ojcem rozwiązywała właśnie w samochodzikach z wesołego miasteczka.
Znalezienie chętnej duszy nie było jakimś specjalnym problemem, tym razem padło na Eileen. I nawet ciężka aura pogodowa nie odwiodła jej wcale od tego planu.
Ani to, że miejsce wydawało się jakieś takie.. opustoszałe.
- Jak to - okazuje się? - zbulwersowała się, bo ten dziwny dobór słów ze strony kobiety wydawał jej się o wiele ważniejszy, niż wszystko, co ją w tej chwili otaczało - Kiedy ostatnio nie byłam słowna?
Nooo dooobra, może nie traktowała danego słowa jakoś super poważnie i zdarzało jej się złamać jedną czy drugą obietnicę, ale żadna z nich nie była poważna, ok? A propozycja wypadu na samochodziki była taka jak najbardziej.
Nikt nie powinien robić sobie żartów z samochodzików.
- Na trzeciej zakładam seks - odparowała na ten randkowy żarcik, krzywiąc się równocześnie na okrutną wizję, wepchniętą jej przed oczy wyobraźni, że miałaby niby grać w minigolfa.
- A golf jest dla starych ludzi - oznajmiła zdecydowanie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Podobnie jak Biondi, ciemnowłosa nie śledziła wiadomości pogodowych, i o ile nie była z nimi na bieżąco, tak alert na telefonie było już trudniej zignorować, zwłaszcza w połączeniu ze wcześniejszym zwolnieniem z pracy tego dnia, które mogło naprowadzić ją na to, co miało nadejść. Gdyby nawet podeszła trochę rozważniej do sprawy, nie pomyślałaby, że wydarzenia związane z gromadzącymi się nad Seattle ciemnymi chmurami, posuną się tak daleko, że niedługo po tym prawie całe miasto zostanie sparaliżowane w walce z żywiołem.
— Myślałam, że może chcesz zrobić mi niespodziankę, a park to tylko przynęta. — Wzruszyła ramionami, z lekką nutą rozbawienia w głosie. — Zapewniam cię, że twoje towarzystwo w zupełności by wystarczyło. — Virginia była na tyle ciekawą osobą, że Eileen podejrzewała, że nawet w bibliotece, bez niczego do roboty i ze ściśle narzuconymi zasadami, nie byłoby z nią nudno. Choć Shepherd niespecjalnie przepadała za typową i powszechnie wyznawaną formą rozrywki i szukała jej w bardziej przyziemnych rzeczach oraz okolicznościach, to tak jak wspominałam, nie zamykała się na żadne możliwości, a obecność odpowiedniej osoby dużo rekompensowała.
— Te samochodziki to ma być jakiś test? Określasz w ten sposób szanse na powodzenie spotkania? — Ona tylko głośno myślała, nadal próbując odszukać większego sensu w takim wyborze spędzania wolnego czasu, a dzięki temu może uda jej się lepiej poznać Virginię. — Czy po prostu miałaś ochotę się pościgać i postukać? — rzuciła, tym razem bardziej żartobliwie, przenosząc wzrok na swoją... rywalkę? Zależy, czy faktycznie będą musiały zmierzyć się na korcie.
— Jaka szkoda, że czekam z tym do ślubu — powiedziała z sarkastycznym uśmiechem, po czym przewróciła oczami, bo w jej ustach brzmiało to co najmniej absurdalnie. Oby Virgie nie była żadnym oszołomem, żeby potraktować te słowa na poważnie. — Nie przewidujesz żadnych wyjątków? — spytała zaczepnie, niekoniecznie w odniesieniu do własnej osoby (to miały już ustalone), ale autentycznie zaciekawiło ją, czy osoby stosujące podobne zasady, konsekwentnie ich przestrzegały, czy raczej traktowały jak coś, co można było dowolnie modyfikować, w zależności od sytuacji. I czy ona faktycznie należała do tych osób.
— To co, może wejdziemy? — zaproponowała po chwili, zerkając w stronę wejścia na teren parku. — Byłam w takim miejscu tylko raz w życiu, w dodatku z powodów czysto zawodowych, przy okazji morderstwa — mruknęła, mając nadzieję, że taka zabawa ich ominie. To ciekawe przeżycia, ale tylko wtedy, jeśli nie było się po stronie ofiary. Wszystko wskazywało na to, że im się upiecze, bo okolica świeciła pustkami. — Chyba, że... — zagaiła, kiedy przeszło jej coś przez myśl — pracujesz tu?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się szeroko na te słowa, zawsze fajnie było usłyszeć coś miłego na swój temat, zwłaszcza kiedy własne myśli w ostatnim czasie bywały w tych opiniach... przeróżne.
- Traktuję park rozrywki bardzo poważnie - zapewniła - Jaka lepsza niespodzianka mogłaby cię spotkać?
Ale, zaczynała myśleć, że żeby spełnić zachciankę blondynki, będą musiały się na te samochodziki włamać. A naprawdę była na tyle zdesperowana, żeby to zrobić, musiałaby tylko jeszcze potrafić je uruchomić. Zmarszczyła brwi.
- Przespałam jakąś apokalipsę, czy co?
Nie zastanawiała się jednak nad tym długo, szczególnie pochłonięta czymś ważniejszym i bardziej interesującym - czyli rozważaniami Elieen o testach. Nie mogła nie docenić tej uroczej gry słownej wplątanej w już-nie-tak-dziecięcą zabawę w samochodzikach.
- W takim razie na koniec tego spotkania bierzemy ślub - oznajmiła - Zaraz ci się oświadczę, tylko znajdę jakiś kapsel od tymbarka
Zaczęła się poklepywać po kieszeniach i wzruszyła zaraz bezradnie ramionami, na znak, że nie ma.
- Moja droga - kontynuowała więc - Jest we mnie tyle miłości, że starcza na dwie osoby. Trzecia randka na seks, to jest nieprzesuwalna granica mojej cierpliwości - mrugnęła do niej.
Jej miłość polegała teraz głównie na dzieleniu się nią z ludźmi, których imion nawet nie znała, ale kto by się tam tym przejmował?
Na pytanie czy wejdą, pchnęła bramę, która ze złowieszczym skrzypnięciem otworzyła się, jakby było to ostatnie ostrzeżenie.
O, czyli jednak było otwarte.
Albo ktoś zapomniał zamknąć.
Albo nikt nie pomyślał, że jakieś szalone kobiety postanowią wybrać się na samochodziki przy nadchodzącej katastrofie pogodowej.
Kto wie.
- Taaak, masz mnie. Zabrałam cię na wspólne malowanie trupa. W wesołym miasteczku. Myślisz, że rodzina obrazi się, gdy zrobimy go na klauna? - poklepała kobietę po ramieniu - Nie. Chcę się pościgać. To najbardziej niewinna forma ścigania. I najbardziej budżetowa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Poważna sprawa równa się poważnym problemom. — Czy ona właśnie sugerowała, że mogą ich spotkać jakieś problemy? Skądże znowu. Po prostu z doświadczenia wiedziała, że to zwykle się sprawdzało. Ale z drugiej strony, kiedy ona ostatnio podeszła do czegokolwiek na poważnie? Chyba tylko w pracy kierowała się tą zasadą. No i czy nie nabawiła się ostatnio kłopotów w robocie, zostając zawieszona? Czy nie musiała czasem wykazywać się bardziej niż reszta na jej miejscu, żeby to, co mówiła zostało odebrane z takim samym skutkiem, jaki jej przyświecał w trakcie? W każdym razie nic innego do tej pory nie liczyło się dla niej na tyle, żeby poświęcać temu pełnie swojej energii. Nawet jeśli chodziło o odkręcanie wszystkiego.
— Nie wierzę, że nie jesteś przygotowana na taką ewentualność — mruknęła, komentując postawę blondynki, aczkolwiek zerknęła na nią kontrolnie dla pewności oraz z ciekawości, czy aby przeczucie dotyczące tego, że ta byłaby w stanie zjednoczyć sobie nawet jakiegoś zombiaka, albo całą ich rzeszę w razie potrzeby i apokalipsy. Zlekceważone dotąd (bo jak inaczej nazwać takie zachowanie w obliczu tego, co za chwil parę zadzieje się w mieście?) powiadomienie posłane mieszkańcom na telefony zaczęło nabierać trochę większego sensu w głowie ciemnowłosej. Nie na długo, ponieważ z chwilowego zamyślenia wyrwała ją sama Virginia, oznajmująca gotowość do zaręczyn, co nie dość, że potwierdziło tylko przypuszczenia Shepherd na temat jej przygotowania, a dodatkowo rozbawiło.
— W takim razie nie rozumiem, dlaczego spotykamy się tylko we dwie. Masz jeszcze jakiegoś kandydata? — spytała bez ogródek, zupełnie machinalnie, podchwytując temat, choć w jej głosie pobrzmiewała nieznaczna nuta wciąż towarzyszącego jej rozbawienia. — Chyba, że wolisz oddzielać od siebie te dwa światy? — Podejrzewała, że jakiś względny ład i porządek musiał obowiązywać, nawet w sprawie na pozór pozostawiającej swobodne pole do manewru. Przecież nie znaczyło od razu, żeby wszyscy żyli w jakiejś dziwnej symbiozie, tak?
— Myślę, że nie. To idealne miejsce dla takich osobników — powiedziała co najmniej tak, jakby były w cyrku. Ale znowu, jak inaczej nazwać kogoś, kto daje się zamordować w parku rozrywki? I czym różnią się od tego kogoś osoby, które postanawiają pościgać się samochodzikami w najgorszy możliwy na to moment, ponieważ w nadchodzącą nawałnice? Niczym. — Cóż, mogę tylko odetchnąć z ulgą, że nie chcesz ścigać się prawdziwymi samochodami — rzuciła pół żartem, rozglądając się po równie opustoszałym wnętrzu. Dało się jeszcze wyczuć w powietrzu zapach pośpiechu, w jakim zapewne opuszczono pomieszczenie.
— Przewidujesz na początek jakiś instruktaż czy idziemy na całość? — zagaiła z wyzywającym uśmiechem posłanym kobiecie i wymownym wydźwiękiem, którego nie mogła nie uwzględnić podczas wypowiadania tych słów. Czyżby blefowała, stosując strategię mającą na celu zmylenie przeciwniczki w kwestii umiejętności... stukania, wskutek czego bezpardonowo ją rozgromi?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Parsknęła tylko z oburzeniem, bo park rozrywki był przeciwieństwem problemów. A w wykonaniu Virginii, poważne sprawy były wyłącznie bezproblemowe. Z całej reszty natychmiastowo się wypisywała w założeniu, że to inni się tym zajmą. Nie była stworzona do problemów.
- Na apokalipsę? - żachnęła się więc, dając wyraz swojej beztroskiej postawie - Kojarzysz te wszystkie filmy? Ja jestem tą osobą, co ginie pierwsza.
No bo po co było się starać i przygotowywać, jak można było wybrać najprostszą ścieżkę i mieć dzięki temu święty spokój? Jakby nie patrzeć, świat po apokalipsie i tak nie byłby takim, na którym Virgie by chciała egzystować, więc po co narażać się na te wszystkie katastrofalne skutki, jak złamania, braki kończyn, utratę bliskich osób, albo co gorsza, zmarszczki stresowe, jak można było odpuścić?
- Prędzej czy później się jakiś znajdzie, nie bój żaby. Żadnego oddzielania, to już oszustwo
Chociaż to kandydatka pierwsza stanęła przed oczami Virgie, ta jednak szybko odsunęła sobie tę myśl. Wszystko co wiązało się z Sao wydawało się teraz zbyt skomplikowane. To ta sytuacja właśnie, z której należało się wypisać.
Choć Biondi się chyba nie zdążyła nawet zapisać.
A to że było tutaj niezmiernie pusto?
Cóż, kolejny profit, może uda im się pościgać za darmo. Niespecjalnie rozglądała się za jakimkolwiek pracownikiem, zamiast tego przystąpiła do wyboru autka.
Różowe. Oczywiście, że wybrała różowe. Jak jej świat. I miłosne okulary. I ulubiony kucyk pony i...
Tak.
- Oczywiście, że na całość. I nie kracz. Bo jeszcze przyjdzie pora na prawdziwe

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Jakoś trudno mi w to uwierzyć — przyznała, mrużąc przy tym lekko oczy i patrząc na nią tak, jakby oczekiwała, że zaraz potwierdzi jej wątpliwość albo wręcz przeciwnie, rozwieje ją. W końcu wciąż były na etapie wzajemnego poznawania się, co nie? To dopiero druga randka! — To znaczy wolałabym, żebyś nie musiała mi tego demonstrować — dodała gwoli ścisłości, choć podejrzewała, że taki pomysł wcale nie przeszedłby jej przez myśl. Z drugiej strony Virginia wydawała się tak szalona, że pewnie miała na koncie niejedną ekstremalną akcję, która pozwoliła jej zweryfikować potencjalny poziom żywotności w razie nagłych wypadków, jakie zwykle ogląda się na ekranach. — I nie tylko dlatego, że ja byłabym tą osobą, która porzuca wszystkich, gdy zaczyna robić się gorąco i zajmuje się tylko sobą. — Wzruszyła ramionami, jak gdyby czuła się z tego powodu winna. Niestety wciąż pamiętała, że ostatnim razem, kiedy próbowała kogoś uratować (a niewykluczone, że taka rola przypadłaby jej, gdyby brały udział w apokalipsie), to chłopak zmarł praktycznie na jej rękach. W dodatku to ona była za to odpowiedzialna.
— Nie będę specjalnie narzekać, jeśli się nie znajdzie. Dobra konkurencja nie jest zła, ale mimo wszystko wolę bardziej tradycyjną konfigurację — odparła z delikatną nutą rozbawienia w głosie, bo choć więcej było w tym prawdy niż ubarwienia rzeczywistości, to trudno jej było sobie wyobrazić podobny scenariusz. Czy tym wyzwaniem niejako przekreśliła swoją szansę i straciła bój (na pewno jakiś się toczył w tej sprawie...) w walce o rękę Biondi? Może tak być. Nawet lepiej, że miały to uzgodnione zanim któraś z nich znalazła kapsel.
— Co złego, to nie ja — rzuciła w kierunku blondynki, unosząc nieznacznie dłonie w geście kapitulacji, by za moment zasugerować coś zupełnie innego. Zanim jednak, rozejrzała się raz jeszcze po wnętrzu, dochodząc do wniosku, że ktoś z pracowników musiał gdzieś tu być, skoro park był otwarty pomimo faktu, iż świecił pustkami. Cóż, oby kłopoty należały do specjalności Virgie i w razie ich wystąpienia, będzie w stanie je z nich wyciągnąć. Na razie poszła w jej ślady i wybrała swój dzisiejszy pojazd, wygodnie się w nim usadawiając. Chrzanić jakiekolwiek zasady bezpieczeństwa! Jak mają iść na żywioł, to mają iść na żywioł. — Postaram się nie być za ostra i dać ci fory — oznajmiła z wyzywającym uśmiechem na twarzy, po czym bez ostrzeżenia czy jakiegokolwiek znaku na start, ruszyć przed siebie. — Lepiej zacznij myśleć nad nagrodą dla mnie! — krzyknęła do kobiety, sunąc po torze. Nic tak nie motywuje jak odpowiednie nastawienie do gry.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak naprawdę to była trochę tchórzem. Raczej się nie biła i w ogóle. To znaczy, niby uratowała jakąś laskę na tamtym festiwalu muzycznym, ale to wyszło tak przypadkiem. W każdym razie, daleko było jej do jakiejś tam surwiwalistki, jedyny sport, który uprawiała to joga, ale nie dawało jej to chyba jakiejś większej przewagi, nie?
- Zobaczmy. Prawdopodobnie byłabym na haju, jakby zaczeła się apokalipsa - zaczęła wyliczać, prostując jeden palec - Jakbym próbowała się schować, to wystarczyłby pies obok, żebym się zdradziła - drugi palec - Nie umiem walczyć ani szybko biegać - wyprostowała trzeci palec ...
Mogłaby tak w nieskończoność, ale szybko jej się znudziło.
- Zostańmy przy tym, że nie nadaję się do uczestnictwa w horrorze - ale oglądanie to co innego - Ani filmie akcji. Bardziej komedia. Ewentualnie romans. Ewentualnie jakieś porno
Taaaak, to były sytuacje, które bardziej by do niej pasowały, chociaż nie była taka pewna, co do tego ostatniego. Co innego dzielić się miłością, a co innego robić to przed kamerami, z kimś, z kim niekoniecznie ma się ochotę.
Ale Eli chyba ogarnie, co miała do przekazania?
Przez to gadanie została trochę w tyle, i wsiadała jeszcze do swojego samochodziku, kiedy Eli już ruszała, więc prychnęła z oburzeniem na takie oszustwo i ruszyła z impetem (jakiego tylko można było się spodziewać po samochodzikach z wesołego miasteczka), żeby nadrobić tę początkową stratę.
Nie była typem osoby, która lubiła oglądać czyjeś plecy, ale nie zamierzała też winić kobiety za ten mały wybieg, w końcu sama pewnie chętnie wykorzystałaby nieuwagę przeciwnika.
- Kto ostatni, ten pedał! - rzuciła, żeby zaognić trochę rywalizację.
Ot, tak... podstawówkowo trochę. Czy coś. Nie żeby miała coś przeciwko pedałom, całkiem lubiła rowery.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Może właśnie to jest najlepszy sposób na przetrwanie apokalipsy — rzekła, dość przekornie do tego, co do tej pory myślała, wzruszając przy tym ramionami, bo jednak to wciąż były tylko hipotetyczne rozważania, czcze gadanie. Przecież to nie tak, że w niedługim czasie znajdą się w centrum apokaliptycznych wydarzeń.
Ekhem.
— O, za te ostatnie ponoć dobrze płacą, więc od razu załatwiasz przyjemne z pożytecznym — zauważyła, z wyjątkowo poważną miną jak na osobisty pogląd w tej sprawie, który raczej oddalał ją od podobnej wizji, aniżeli przybliżał. Wiadomo jednak, że o rzeczach, o których nie chce się słyszeć, albo nie wykazuje się większego zainteresowania wobec nich, słyszy się najczęściej. Podejrzewała, że Virginia nie weźmie tego faktu pod uwagę w kontekście ewentualnego rozpatrywania tego, skąd ciemnowłosa posiadała wiedzę w tym temacie, ale jakoś niespecjalnie się tym przejęła. — Świetna dewiza na życie. No i dużo nowych znajomości — dodała, jakby próbowała ją wręcz zachęcić do podjęcia odpowiednich kroków, tym razem z bardziej słyszalną nutą rozbawienia. — Jakbyś potrzebowała menadżerki, to daj znać. Może też pomyślę nad nową ścieżką kariery. W końcu ile można babrać się w krwi? — Pytanie było raczej retoryczne. Wcale nie zamierzała na razie żegnać się z tą posadą. Prawdą było jednak, że nie wiedziała, przez jak długi okres będzie jej dane wykonywać swój zawód i gdzie ją w następnej kolejności życie poniesie. O ile w ogóle poniesie.
Czy Eileen grała uczciwie? Teraz, w życiu. Nie. Nawet jeśli nie dotyczyło to każdej sytuacji, to i tak uogólniała tę kwestię. Jeśli w cokolwiek wierzyła, to w to, że świat malował się w kolorach bieli i czerni. Nie było niczego pomiędzy. Albo mówiło się prawdę albo nie. Albo grało się czysto albo nie. Wychodziła też z założenia, że tylko głupcy postępują uczciwie. Nie miała do czynienia z kimś takim, wręcz była przekonana, że blondynka postąpiłaby tak samo, gdyby zyskała chwilę przewagi.
— To miało mnie zniechęcić? — krzyknęła do kobiety w sąsiednim samochodziku, gdy już się z nią zrównała, z wyzywającą miną, w międzyczasie rzucając na nią przelotnym wzrokiem. Przez jej twarz przebiegł cień zuchwałego uśmiechu, w momencie, w którym przyśpieszała.

[dice]d3 = 781210975 [/dice]

1 - podejrzewam, że determinacja towarzysząca im obu sprawiła, że przez jakiś czas poruszały się w podobnej prędkości, wyścig był zacięty, a one szły łeb w łeb. Żadna jednak nie mogła wybić się na przód jakoś bardziej znacząco, przynajmniej dopóki Shepherd nie postanowiła przybliżyć się niebezpiecznie do rywalki, z początku tylko ocierając się o jej samochodzik, ale w końcu udało jej się wymanewrować tak, że uderzyła w bok pojazdu, spychając blondynkę na bok
2 - Eileen, pomimo niecnego zamiaru zepchnięcia Virginii z toru, ostatecznie nie udało się go zrealizować. Najwyraźniej trafiła jej się godna przeciwniczka, która skutecznie odpierała jej ataki i nie dała się tak łatwo. Kiedy to zrozumiała, odpuściła sobie i pognała tylko szybciej, na chwilę wymijając Biondi, przy tym pokazując jej język w przypływie triumfu
3 - Okazało się tylko tyle, że Eileen za dobrze o sobie myślała w kontekście ścigania się i żadna z powyższych opcji nie wypaliła. Cały czas pozostawała na równi z Virgie, a może nawet zaczynała zostawać w tyle

wybacz mi to narzucenie, ale nie mogłam się powstrzymać :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Chyba wolałabym jednak sprzedawać zużyte majtki - zastanowiła się głośno.
Eli nie wiedziała, jak bardzo perspektywa pognania za pieniądzem mogła stać się rzeczywistością w życiu Virgie. Pewnie też nie miała pojęcia, albo nawet nie wyłapała niczego dziwnego w tym, że ta zostawiła całe to babranie się we krwi bez komentarza.
Jeszcze tego brakowało, żeby miała jakąś cholerną traumę i żeby na samo wspomnienie o czymś podobnym, przed oczami stawała jej rozwalona przez trumnę czaszka.
Pewnie te, jakże urocze i radosne, myśli spowodowały, że była jednak nieco roztargniona, za mało skupiona na wyścigu, bo o ile w miarę szybko udało jej się nadrobić stratę i wdać z Eileen w zaciętą przepychankę na torze, tak ostatecznie tej drugiej udało się wrobić w ją jakąś głupią sztuczkę, po której Biondi nie mogła już skontrować.
Straciła na moment kontrolę nad pojazdem, który z dziwnie złowieszczym hukiem uderzył w balustradę, tuż przed tym jak Virgie wykręciła kierownicę maksymalnie w drugą stronę i z zaciętą miną zabrała się za swoją zemstę.
Oby tylko ten dźwięk nie był ciszą przed burzą, bo najwyraźniej blondynce absolutnie nic nie było, podobnie można było stwierdzić odnośnie samochodziku.
No, może tylko jej duma była zraniona, bo zaczynała zdawać sobie sprawę z tego, że już nie wygra. Postanowiła więc wszystkie siły przeznaczyć na to, żeby ostatecznie nie była jedyną zepchniętą na balustradę.
Dogonienie Eileen zajęło jej chwilę zbyt długą, dłuższą niż by chciała, ale w końcu mogła usiąść jej na tyłach, korzystając z możliwości uderzenia w tył, czy bok jej samochodziku, kiedy tylko była na to jakakolwiek okazja.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Ale że swoje? — spytała nieco zaczepnie, kiedy jeszcze miała ku temu lepszą okazję, nie kryjąc przy tym swojej ciekawości. Nawet zmierzyła kobietę wzrokiem, chociaż kto wie, może znalazłby się ktoś chętny na taki zakup, ktoś równie szalony jak ona. Ludzie mieli różne dziwne upodobania. Nie jej było to oceniać. — Pytam dla znajomej — rzuciła dodatkowo, gdyby ta przypadkiem pomyślała, że sama wykazywała w tym momencie zainteresowanie. Eileen Shepherd miała własne dziwactwa (krew mogła uchodzić za jedno z nich), ale nie aż takie. Bez przesady! Poza tym, gdyby kiedyś przyszło jej zdobyć majtki Virginii, to miała inne sposoby w zanadrzu.
Nie mogła powstrzymać się przed okazaniem triumfu, gdy udało jej się zepchnąć Virgie, uniemożliwiając jej dalszą jazdę choćby na chwilę, co by zyskać jakąś przewagę. Wiedziała jednak, że chwila ta nie potrwa wiecznie, o czym zresztą przekonała się, spoglądając za siebie raz po raz, żeby ocenić szanse swoje, jak i przeciwniczki. Biondi siedziała jej na ogonie. Nie traktowała tego od razu jako zwiastun porażki, bo zawsze zależało jej na dobrym rywalu. Inaczej jaka byłaby z tego frajda? Nawet w przypadku przegranej nie była w stanie odczuwać niesmaku aż tak bardzo, gdyż sam ten fakt rekompensował wszelkie straty.
— Dosyć tej ciuciubabki! — raz jeszcze krzyknęła w stronę dziewczyny, zbliżającej się niebezpiecznie. Nadchodził rozstrzygający moment, w którym jedna z nich stanie na wyimaginowanym podium. Trasa kiedyś w końcu musiała się skończyć, a wygrana może być tylko jedna. Zatem niech zwycięży lepsza. Przyśpieszyła ostatecznie, manewrując kierownicą i próbując odeprzeć ataki Virgie, co nie należało do najprostszych zadań, bo gdy tylko wychodziła na prostą, to znowu znosiło ją na boki. Niezależnie od tego, co zaraz się okaże, to była zacięta walka.

Ty rzucaj. Ja nie chcę czuć na sobie tej odpowiedzialności :lol:

Kod: Zaznacz cały

[dice]d2[/dice]

1 - Virgie
2 - Eileen

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może i swoje. Co to za różnica, i tak nikt chyba nie będzie sprawdzał? W końcu tym zboczuchom z internetów nie o właścicielkę chodziło. Sami sobie wyobrażali, kto w nich chodził.
A przynajmniej tak to widziała Virgie, teraz, choć nigdy nad tym się jakoś szerzej nie zastanawiała. Odepchnęła te myśli.
Nie czas był teraz skupiać się na majtkach. Nie czas teraz było odpowiadać na zaczepki, zwłaszcza, że Biondi nie bardzo miała do tego okazję.
Nie zauważyła nawet tego, że pogoda robiła się coraz gorsza. Ten zrywający się coraz bardziej wiatr, był dla niej powiewem determinacji, wspomagającym pęd ku zwycięstwu, tak bardzo utrudnianemu przez Eileen.
BLondynka chyba trochę poczuła się jakby siedziała w Formule 1, a nie prawie że zabawkowym samochodziku z wesołego miasteczka, a kiedy po raz kolejny udał jej się atak na samochód Eileen, posłała jej spojrzenie rodem z CSI - kryminalnych zagadek Miami.
Ale kobieta miała rację, meta zbliżała się nieubłaganie i należało skupić się na tym. Biondi więc zaczęła mniej liczyć na losowe uderzenia - żeby tylko uderzyć, a bardziej wyczekiwać na momenty kiedy rzeczywiście mogłaby zepchnąć koleżankę z trasy, bo tylko to było jej szansą na wygraną.
Taką okazję dostrzegła na kolejnym zakręcie, gdy nagle zrozumiała, że jeśli bardzo mocno zetnie zakręt, to będzie miała szansę zaatakować nie tył, a bok, w punkcie, który mógł bardzo łatwo przyczynić się do stracenia panowania nad autkiem.
Zabrała się więc za to i...

[dice]d2 = 1172728280 [/dice]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Poza wiadomym działaniem, rozgrywającym się na torze, zaczepki słowne były formą zdekoncentrowania przeciwniczki ze strony Eileen. Aczkolwiek niewątpliwie ciekawiły ją pewne kwestie i naprawdę chciała poznać punkt widzenia blondynki na nie. Tym bardziej, że podejrzewała, że następnym razem (o ile takowy nadejdzie) nie będą miały już zbyt łatwej okazji do rozmowy na temat zużytej bielizny, apokalipsy czy branży porno. Takie rzeczy wychodzą zupełnie nieoczekiwanie i chyba przy niecodziennych okolicznościach.
W przeciwieństwie do Biondi, ciemnowłosa raczej nie znalazła sprzymierzeńca w pogarszającej się z minuty na minutę pogodzie. Co prawda już od początku nie wiązała jej zmian z ich spotkaniem, ale teraz zaczynała rozumieć, że być może nie powinna była lekceważyć jej aż tak bardzo. Ta myśl musiała ostatecznie podziałać na koncentrację i technikę w ostatnim starciu, ponieważ to Virgie wychodziła na prowadzenie, mając idealne warunki na pokonanie swojej towarzyszki. Wszystko zdawało się być przesądzone i Shepherd nie była w stanie już temu zaradzić. Jedyną opcją wyjścia z twarzą było pogodzenie się z przegraną i złożenie gratulacji wygranej.
— Przyznaję, dostałam po tyłku — powiedziała do dziewczyny, gdy już wygramoliła się z siedzenia i stanęła przed nią, ażeby te jej gratulacje miały lepszy wydźwięk. Wyglądało na to, że faktycznie nie doceniła umiejętności Virginii, a przecież to ona wybrała ich dzisiejszą aktywność, a to mogło rzucić już jakieś światło na sprawę. Na przyszłość będzie wiedziała, aby więcej tego nie robić. — Gdybyś chciała kiedyś poczuć jak to jest, to jestem gotowa na demonstrację — rzuciła z rozbawieniem, może trochę bardziej dwuznacznie niż zamierzała, choć oczywistym było, że to miała być szansa na rewanż dla niej, aniżeli dogrywkę.
Zaraz po tym w całym budynku zapadła ciemność, a z odległości dało się usłyszeć jakieś kroki i stłumione głosy, co sugerowało, że to najwyższa pora, żeby się zmyć, jeśli nie chciały popaść w niepotrzebne kłopoty. Po omacku udało im się opuścić miejsce.
  • koniec

autor

Awatar użytkownika
17
168

uczennica

-

-

Post

#5
Jesień zbliżała się wielkimi krokami, a pogoda powoli zaczynała się psuć, dlatego był to prawdopodobnie jeden z niewielu już w miarę ciepłych weekendów, które można było spędzić poza domem. Umówiła się więc ze swoją paczką na popołudnie w parku rozrywki. Wszyscy zebrali się na miejscu w miarę punktualnie, chociaż June jak zwykle była spóźniona dobre trzydzieści minut. Dołączyła do nich, gdy stali w długiej kolejce po bubble tea, omawiając plan odwiedzania poszczególnych atrakcji. Dość szybko okazało się, że najlepszą opcją będzie podzielenie się na dwu albo trzy osobowe grupki, by sprostać oczekiwaniom każdego, a pomiędzy wizytami na diabelskim młynie albo w domu strachów, spotykać się gry zespołowe. Lemon nigdy nie była strachliwa, a więc nie miała problemu z pójściem do domu strachów, na rollercoaster, czy inne szalone atrakcje, a więc wylądowała w trzyosobowej grupie razem z June i Timem, którzy nie bali się chyba niczego.
Trzecią na liście atrakcji była przejażdżka wielkimi filiżankami, jednak w kolejce, w której stali, okazało się, że nie wejdą razem, a kolejna tura odbędzie się dopiero za dwadzieścia minut. Zapewniła więc swoich znajomych, że nie ma z tym problemu i poczeka na nich przy stoisku z napojami.
Nie minęło nawet pięć minut, a na horyzoncie pojawił się on. Babylon – na początku myślała, że ktoś sobie robi żarty z tym imieniem, ale jej wątpliwości zostały rozwiane na pierwszym spotkaniu koła teatralnego, gdy pani Jones przydzieliła ich do jednej grupy, a potem Paige stworzyła wspólną konwersację. Nie odpisywał jej od tego nieszczęsnego spotkania na kręgielni, kiedy pobił z Aidenem, nie pojawił się też na spotkaniu organizacyjnym, co oznaczało, że nie mieli kontaktu od prawie dwóch miesięcy. A jednak, kolejny raz spotykali się przypadkiem, a jak na tak wielkie miasto, jakim było Seattle, zaczynało się to robić nieco dziwne. Ich spojrzenia skrzyżowały się, jednak brunet szybko odwrócił wzrok, ignorując ją i przechodząc obok niej, jakby nawet jej nie zauważył. I ten brak reakcji rozzłościł Lemon. Stała jak wryta, wpatrując się w jego rękę leżącą na plecach niższej od niego dziewczyny i nie mogła zrozumieć, jak po tych wszystkich złośliwościach, prowokowaniu jej, pocałunku, a także wszczęciu bójki, mógł przejść wokół niej obojętnie.
Ruszyła za nim, wyczekując momentu, gdy na chwilę oddali się od brunetki, z którą szedł, by wślizgnąć się miedzy nich. Minęło jednak kilka minut, zanim przystanęli przy stoisku z kolorowymi watami cukrowymi, przy którym jego towarzyszka witała się z koleżankami.
– Baby! – krzyknęła, momentalnie przybierając szeroki uśmiech i przyśpieszając kroku. Pomachała w jego stronę, po czym rzuciła mu się na ramiona i jeszcze oszołomionego tym, co się właśnie stało, cmoknęła w policzek. – Przepraszam! Mam nadzieję, że nie czekałeś długo. Straszna kolejna do wejścia, ludzie oszaleli. Ale już jestem. Tak się cieszę! – od razu wyrzuciła z siebie potok słów, by nie pozwolić mu dojść do słowa, po czym ułożyła doń na jego klatce piersiowej, zmniejszając między nimi dystans. – Och, kupujesz dla mnie watę cukrową? – udała, że dopiero teraz zauważyła, że stoją przy stoisku z watą, gdy wysoki mężczyzna podał w ich kierunku wielki różowy puch, który od razu przejęła.

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pike Place Market”