WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wybiegł tak szybko, że nie zdołała nawet zapytać co takiego się stało. Stała więc kilkanaście minut na zewnątrz i zastanawiała się co było tak ważnego, że musiał praktycznie ją wyprosić. Wydawało się, że dobrze spędzało im się czas i po Nowym Jorku wszystko jakoś wróciło do tej normalności z czasów ich związku. Nie obiecywali sobie gruszek na wierzbie, ale po rozmowie na temat uczuć (która nigdy nie była jakoś komfortowa) była przekonana, że tym razem może nawet wyjdzie z tego coś, co będą mogli pielęgnować. Nie uciekając, nie raniąc się, nie łamiąc sobie serca. Niefortunne rozstanie w końcu na zawsze się w nich odbiło. Potrzebowała więc wyjaśnień, bo jeśli coś miało miejsce o czym powinna wiedzieć (np. ktoś z rodziny miał wypadek czy sam potrzebował pomocy) to chyba na to zasługiwała?
Z drugiej strony. Definicja ich relacji była całkiem ruchoma i jeszcze nie znała zasad w całości. Mogła więc śmiało coś źle odczytać i w ten sposób wprowadzić dziwną atmosferę. Jednak raz kozie śmierć. Kilka dni po zajściu i milczeniu ze strony Nate'a postanowiła zadzwonić i zapytać czy wszystko w porządku. Głównie jako "przyjaciółka", nie mając w tym ukrytych intencji. Nie chciała myśleć, że mogłaby go stracić ponownie, nawet jeśli to on był bardziej blisko tego, niż ona sama.
- Hej - odparła po chwili, gdy trzeci sygnał został przerwany przez odebraną słuchawkę. Głucha cisza, potem szmer i wiedziała, że po drugiej stronie zamiast sekretarki był Covington. - Wszystko okej? Nie odzywałeś się, a... no wiesz, to ostatnie nagłe przerwanie naszego spotkania dało mi trochę do myślenia. Mam nadzieję, że u Ciebie w porządku - zaczęła ostrożnie, ale nie wahała się w żadnych słowach. Po prostu chciała wybadać grunt na którym się znajdowała, zanim wyjedzie z niepotrzebnym rantem. Już dawno przestała być emocjonalna i wybuchowa, musiało się stać coś naprawdę niesprawiedliwego czy też gotującego krew w jej żyłach by pokazała wściekłe oblicze.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nie potrafił zrozumieć, jak doszło do tego, że aż tak zawalił sprawę. Właściwie w tym samym czasie nawet więcej, niż jedną. Ten dzień pamiętał jak przez mgłę, co według doktora, było wynikiem lekkiego wstrząsu mózgu. Na niespodziewane odwiedziny Zary (a może w ciągu dnia rzeczywiście się z nią umówił, ale w biegu spraw związanych z firmą w rozkojarzeniu wyleciało mu to z głowy?) mógł przecież od razu zareagować, że niestety to nie był najlepszy moment. A mimo to wpuścił ją do środka i piętnaście minut zamieniło się w dobre dwie godziny, co oznacza, że ten czas spędził w jej towarzystwie naprawdę miło, wręcz jak za dawnych lat. Miał do niej słabość i nie potrafił tego ukryć. Smsy i nieodebrane połączenia od Maeve naprawdę go zaniepokoiły i jednocześnie przypomniały mu o umówionym spotkaniu, na którym chciała z nim o czymś porozmawiać. I choć wiedział, że wypraszając Zarę z lakonicznie rzuconym wyjaśnieniem i przeprosinami, mógł ją zranić, to wtedy czuł, że nie mógł inaczej postąpić.
Nie spodziewał się, że do niego zadzwoni. Sytuacja związana z jego zdrowiem nie nastrajała go do jakichkolwiek kontaktów z bliskimi, którzy w przeważającej większości nawet nie wiedzieli o tym, że miał wypadek. Nie widział konieczności w informowaniu kogokolwiek o tym, bo nie chciał po raz kolejny wychodzić na ofiarę. Nienawidził tego uczucia i nie wyobrażał sobie tych wycieczek i niańczenia go, jakby nie potrafił poradzić sobie sam. Spokój w domowym zaciszu i skupienie się tylko na bieżących sprawach firmy to zdawało się być jedyne, czego teraz potrzebował. Nie odbierał więc telefonów i nie dawał znaku życia, jakby zapadł się pod ziemię. Widząc jednak imię Zary na wyświetlaczu, przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu i poderwał się do telefonu. Zbyt gwałtowna reakcja wywołała w nim grymas, ale nacisnął słuchawkę i wziął możliwie głębszy oddech, co nie było łatwym wyczynem.
- Hej - odezwał się w końcu i przygryzł wargę. - Wiem. Przepraszam. Zadzwoniłaś, więc teraz już jest lepiej - wyznał, co wcale nie mijało się z prawdą. Starannie kontrolował oddech, by pozbyć się resztek uporczywego kłucia w klatce. Jakkolwiek by się nie czuł, jej głos zawsze działał na niego kojąco i poprawiał mu humor. - Obiecałem Ci to wynagrodzić, ale chyba musimy przesunąć to trochę w czasie - przyznał, krzywiąc się, tym razem przez swoje własne słowa. Gdyby był w pełni sprawny to owszem, pewnie sam postawiłby pierwszy krok w celu spełnienia obietnicy. I choć sprawiał wrażenie, że na wiele mógł sobie pozwolić i nie przejmował się przestrogami, to niestety musiał z bólem serca przyznać, że dwa złamane żebra nie pozwalały mu na wszystko.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lekka ulga ją ogarnęła, gdy mężczyzna jednak odebrał. Usłyszenie jego głosu wydawało się być pomocne w ukojeniu nerwów. Nie chciała w końcu, by między nimi znów się pogorszyło. Nie miała jednak pojęcia o wypadku, nie wiedziała, że mógłby potrzebować jakiejkolwiek pomocy. Nie byli w swoich papierach jako kontakt, choć właściwie Zara nie wiedziała czy przypadkiem Nathaniel nie znajdował się wciąż w jej. Rzadko zaglądała w dokumentację lekarską, chyba, że dotyczyła jej obecnego stanu zdrowia. - Nie ma problemu - wzięła głębszy oddech, przymykając na moment oczy. - Wiesz, martwiłam się, więc postanowiłam w końcu zadzwonić. Milczałeś, a nie sądzę, by chodziło tu o pracę. Z naszej dwójki miano pracoholika dekady zbieram ja - zaśmiała się cicho, próbując jakoś rozjaśnić atmosferę. Czuła, że coś wisiało w powietrzu, ale póki on sam nie zamierzał jej o tym powiedzieć, mogła jedynie zgadywać. W sumie, wcale lepsza nie była pod względem sekretów.
- Jeślii.. miałbyś ochotę na curry czy inne danie, mogłabym wpaść i coś ugotować - eh, wpraszała się, nieładnie. Ale tym razem wcale nie zapukała do drzwi, po prostu proponowała, że w razie czego mogą się spotkać - ale rozumiem, nie mam czasu - szybko się poprawiła, uznając, że zachowuje się idiotycznie i jak jakaś napalona nastolatka, która nie umie doczekać się spotkania ze szkolną miłością. Ponownie musiała wziąć kilka wdechów, uspokoić się i zamienić w siebie. - Po prostu tęsknie i nie jest mi to łatwo mówić, więc nie każ mi tego powtarzać - zarządała pewniejszym głosem - i chciałabym Cię zobaczyć, jednak w pełni rozumiem, że teraz to nie odpowiedni czas dla Ciebie - cokolwiek do cholery się działo, jej ciekawość chyba ją rozwali na strzępy. - Także możesz mi po prostu powiedzieć, dlaczego tak wybiegłeś, hm? O ile masz czas na pogaduchy - przynajmniej jedną kwestię mógłby wyjaśnić. Choć pewnie w żadnym wypadku odpowiedź jej się nie spodoba, tak samo jak spotkanie Zary i Nathaniela nie podobało się Maeve. Grunt, że do niej nie urządzała jakichś scen. Nigdy nie ufała tej dziewczynie, bo miała wrażenie, że pod osłoną przyjaźni po prostu sama ma chrapkę na Covingtona, ale nigdy nie porozmawiały na ten temat w cztery oczy i jedynie zła krew wisiała w powietrzu.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Kwestie papierologii, przynajmniej do śmierci ojca, uaktualnił ze względu na pracę. Na budowach, jak i właściwie ogólnie w życiu, nie trudno było o wypadek, czasem wystarczyła tylko chwila nieuwagi. Po katastrofie budowlanej nawet nie miał czasu myśleć o zmianie danych. Nie przypuszczał też, że tak szybko aktualizacja mogłaby mu się do czegoś przydać. W gruncie rzeczy dobrze wyszło, że niewiele osób dowiedziało się o tym wydarzeniu. - A jednak to Ty znalazłaś chwilę, żeby zadzwonić - zauważył i westchnął cicho. To było miłe, że się o niego martwiła, choć właśnie tego chciał uniknąć. I jednocześnie zrobiło mu się głupio, że urwał z nią kontakt i nie dał żadnego znaku życia. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że gdy coś go trapiło, zawsze się przed wszystkimi izolował, nie pozwalając na zadręczanie bliskich swoimi problemami. Długo potrafił dusić w sobie uczucia, przy czym jego wybawieniem była praca. Telefon Zary był trochę jak kubeł zimnej wody. - Wygraliśmy przetarg, więc harmonogram robót powoli rusza, czego powinienem szczególnie przypilnować - wyjaśnił, zrzucając swoje milczenie na karb obowiązków związanych z firmą. Nie kłamał, aczkolwiek doglądanie wszystkiego sprawiało mu więcej trudności i zabierało więcej czasu, niż gdyby był w pełni sił.
- Dobrze wiesz, że wszystko, co przygotowałyby Twoje zwinne rączki, zjadłbym z apetytem - uśmiechnął się. Fakt był taki, że cała jego dieta opierała się ostatnio na jedzeniu na wynos, bo nie chciało mu się samemu przyrządzać posiłków. Byłaby to więc miła odmiana. Ale przyjście do mieszkania, które na ten moment nie wyglądało zbyt przyzwoicie przez jego zaniedbanie, nie było najlepszym pomysłem. A przecież jeszcze sam musiał doprowadzić się do porządku. zachichotał cicho, urzeczony jej wyznaniem, zapominając na chwilę o kontroli oddechu, przez co musiał się nieco odkrztusić. - Też tęsknię za Tobą, Zaro - powiedział, kiedy już udało mu się opanować oddech. - Jeśli przygotowałabyś dobrą kolację, to myślę, że w przyszły weekend mógłbym zarezerwować wieczór dla Ciebie - zaproponował w końcu, kupując sobie trochę czasu. Niewinna kolacja nie wymagała od niego nie wiadomo czego, więc mógł sobie na nią pozwolić, acz tak naprawdę sam czuł potrzebę towarzystwa Zary. - Emm… Tak, oczywiście - westchnął. Zasługiwała na szczerość, poza tym czuł cień nadziei, że można ona dla odmiany nie zdepcze prawdy, jaką chciał się podzielić. - Zapomniałem, że Maeve poprosiła mnie o spędzenie z nią czasu, ale ostatecznie i tak nie wynikło z tego nic dobrego - przyznał bez konkretnych szczegółów. I tak teraz nie były istotne. Mleko się wylało i chwilowo przestało mu zależeć na sprzątaniu, skoro usilne próby tamtego wieczoru spełzły na niczym.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Widzisz jak o Tobie myślę i o Ciebie dbam? - Zaśmiała się cicho, gdy powiedział, że znalazła czas na telefon. Dla niego mogła znaleźć chwilę, mogła nawet dwie, jeśli chciałby się z nią zobaczyć, ale... no właśnie, nie mogła mu się narzucać. Zara miała szczęście do mężczyzn w swoim życiu, którzy woleli się izolować od niej. Gabe robił to samo, Nate również z nią nie rozmawiał, a ona chyba miała już tego wszystkiego dosyć. Była zimna i wykalkulowana w robocie, ale nie w życiu prywatnym, gdzie po prostu pragnęła, by ludzie choć raz byli otwarci i szczerzy. Miała dość manipulacji, kłamstw i milczenia na sali rozpraw. Miała dość zachowywania się w ten sposób, ale gdy tylko przychodziło co do czego, jedna ze stron robiła coś debilnego i kółko się zapętlało od nowa. - Mmhhmm - mruknęła, kiwając głową do samej siebie - to w sumie dobrze, że ruszyliście. Może wtedy znajdziesz trochę czasu dla mnie - zaśmiała się pod nosem, ale wcale nie miała mu jakoś tego bardzo za złe. Po prostu, potrzebowała by w końcu ktoś zaczął z nią rozmawiać o problemach, może w ten sposób i jej byłoby łatwiej się otworzyć.
- Tak właśnie myślałam - no, niech łechta jej ego - ale moje zwinne rączki nie tylko potrafią radzić sobie w kuchni, panie Covington - mruknęła cicho, uśmiechając się zadziornie. Och, gdyby tylko widział ten uśmiech i niebezpieczny błysk w oku. Niestety, musieli skupić się na tym, że proponowała mu posiłek, a nie inne rzeczy, które zostały zresztą w Nowym Jorku podczas pięknego Sylwestra. - W takim razie jesteśmy umówieni - przyklepała datę, zanim się rozmyślił, zapisując gdzieś na boku, że weekend miała zarezerwować dla niego. Nie chciała powtórki z rozrywki, ale tym razem w jej wykonaniu. - Och, rozumiem, Maeve - dodała z przekąsem, wywracając oczami. Oczywiście jego przyjaciółka. - Mam nadzieję, że nie była zbyt zła - jad przemawiał przez nią, ale co zrobić. Jak miała kogoś lubić czy szanować, gdy nie dostawała tego samego w zamian? Zawsze miała problem z Thompson i na dodatek nigdy nie porozmawiały na ten temat, z jakichś przyczyn pałała do niej nienawiścią, więc Sherwood nie zamierzała się prosić o jej uwagę. Zniesie kolejnego hejtera. - Czy Wy - musiała zapytać, po prostu musiała mieć pewność - powiedz mi Nate, czy między Wami coś się wydarzyło? - Jeśli chciała kontynuować tą relację, musiała mieć wiedzę na temat gdzie stała przyjaźń tej dwójki.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Jak nikt inny - przyznał, uśmiechając się do siebie, w tonie głosu skrzętnie ukrywając pewien smutek, choć właściwie sam nie wiedział, czemu tak się poczuł. Na własne życzenie nikomu nie wspominał o potrąceniu, a ludzie w tych czasach byli tak zajęci własnymi sprawami i karierą, że normalnym był brak odzewu przez jakiś czas. Nie przepadał za byciem w centrum uwagi i między innymi dlatego nie chciał nikogo martwić. Fakt, że zadzwoniła utwierdzał go w przekonaniu, że ktoś jednak czasem o nim myślał, a to zdecydowanie było miłe. - Taak, teraz powinno być już znacznie lepiej, jeśli chodzi o stałe wpisanie Cię w grafik - zapewnił pogodnie. Co prawda, wygranie przetargu nie oznaczało końca problemów w firmie, gdyż dochodzenie było nadal w toku, ale wszystko powoli zaczynało się prostować. A on, wykończony tym wszystkim, miał czasem ochotę na me time, choćby poprzez spędzanie czasu z bliskimi mu osobami. Telefon Zary przypomniał mu, jak się za nią stęsknił.
- Och, ależ o tym nie da się zapomnieć, panno Sherwood - zapewnił łobuzerskim tonem. Nie miał pojęcia, jak to robiła, że jedno niewinne zdanie wystarczyło, by wzbudzić w nim wspomnienia sylwestrowego wyjazdu. Pokręcił głową sam do siebie, wzdychając w myślach. Oj, lubiła sobie z nim igrać, a on nadal miał do tego słabość. - Świetnie. Nie mogę się doczekać. - No, jak? On miałby się rozmyślić? Jeśli już na coś się umawia to w 99% sytuacji spełnia obietnice. A za te, których nie spełnia, funduje sobie opierdziel, przez który na przykład wpada pod koła auta, w każdym razie - dostaje porządną nauczkę. - Noo… szczerze mówiąc… nie była zadowolona. Do tego stopnia, że nawet nie wpuściła mnie do środka - mimowolnie się skrzywił na wspomnienie szalejącej ulewy i ostro dmiącego wiatru, na którym musiał stać przed drzwiami i prowadzić tę bezsensowną, bolesną wymianę zdań. Nie zamierzał wspominać, że w dużej mierze to Zara była powodem ich kłótni, nie chciał jej tym obarczać. Gdyby nie to, że Maeve przypadkiem dowiedziała się o odnowieniu ich kontaktów, to może jakoś by to przeżyła, ale faktycznie nie poinformowanie swojej najlepszej przyjaciółki o wszystkim nie było zbyt pochlebnym zachowaniem. - Co? Między mną, a Maeve? - ściągnął brwi zaskoczony pytaniem, choć właściwie logicznym było, że Zara chciała się dowiedzieć coś więcej o tamtym nieszczęsnym wieczorze. - Była przy mnie w trudnych chwilach, a teraz ma mi za złe, że jestem egoistą, choć wcale tak nie jest, bo przecież ostatecznie do niej przyjechałem. Ale to już przestało mieć wtedy znaczenie. Jedno spóźnienie wystarczyło, by przekreślić całą przyjaźń - odpowiedział, a w jego głosie słychać było nutę złości i rozgoryczenia. Do tej pory nie zastanawiał się nad przebiegiem tamtej scysji, więc rozmowa o tym nadal mimowolnie wywoływała w nim różne emocje. Nawet do głowy mu nie przyszło, że pytanie Sherwood mogłoby dotyczyć zupełnie innej kwestii.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się pod nosem. Usłyszała jednak tą nutę, jakby przebijającą się przez kolejną maskę. Sama przecież to robiła. Nie chciała jednak poruszać tematu, wiedziała, że gdyby tylko potrzebował porozmawiać o tym, odezwałby się i nie ukrywał niczego. Ostatecznie... mógł jej zaufać. A przynajmniej miała nadzieję, że on o tym wie. - Hm, gdybyś miał... no nie wiem, jakiś zanim pamięci, równie dobrze mogłabym Ci o tym przypomnieć - mhhm, zaraz ten telefon zamieni się w coś, czego bynajmniej nie powinni robić. Grunt, że nie rozmawiała ze służbowego. Ale oboje lubili się nakręcać. Nie mogła po prostu ignorować tego, jak odbijał piłeczkę. Niestety humor jej padł, gdy zaczęli gadać o Maeve. Wywróciła oczami. - Niech ogarnie, że nie jesteś tylko jej własnością - prychnęła. - Rozumiem, że byliście umówieni, ale zapomniałeś, spóźniłeś się, to się po prostu zdarza - gdyby ona miała się tak wkurzać na każdego przyjaciela... ostatecznie byli tylko przyjaciółmi. A ona go nie wpuszczała, bo co? Bo się spóźnił? Przynajmniej przyjechał.
Uśmiechnęła się, gdy usłyszała, że podobnie myśleli. Cholera, zapomniała jak czasem byli podobni do siebie i jak wiele spieprzyli. Wzięła głębszy oddech i przymknęła na moment oczy. - Okej - mruknęła cicho - wybacz, że pytałam, po prostu... zawsze byliście tak blisko i cóż, nie mogłam ignorować faktu, że może ona coś do Ciebie po prostu czuje - wywróciła oczami ponownie. Nie lubiła przegrywać z innymi, szczególnie z kobietami i już na pewno nie z Thompson. - Skoro spóźnienie przekreśliło to wszystko, znaczy, że nie byłeś dla niej ważny. Najwyraźniej musi sobie popracować nad priorytetami, bo ja... też uważam, że ostatecznie przyjechałeś. Równie dobrze mogłeś to olać i spędzić ze mną noc- zaśmiała się cicho. - Nie narzekałabym - mruknęła cicho. - No, ale koniec gadania o Maeve. Lepiej mi powiedz co byś zrobił, gdybym pojawiła się teraz... nagle w Twoich drzwiach - zapytała konspiracyjnie, jakby faktycznie to planowała. Czasem umiała być szalona i spontaniczna!
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Utrzymywanie swojego stanu zdrowia w sekrecie było o wiele bardziej złożone, niż mogło się wydawać, więc nawet, jeśli gdzieś po jego głowie krzątała się myśl, by wyjawić prawdę Zarze, to zdecydowanie nie była to rozmowa na telefon. I choć wiedział, że prędzej czy później nie będzie miał wyjścia, to mogło to jeszcze chwilę zaczekać. - Dobrze wiedzieć, będę miał to na uwadze - zaśmiał się cicho. Rozgrzewanie jego myśli przychodziło jej z zadziwiającą łatwością i wiedział, do czego mogło to prowadzić, dlatego na ten moment pozostało mu tylko powstrzymać ciężkie westchnięcie. Następne słowa kobiety nieco dodały mu otuchy. Jak dobrze było wiedzieć, że ktoś w końcu rozumie go i bierze jego stronę! - Tak, właśnie… Mam wrażenie, że oberwałem za wszystko, bez względu na to, czy zawiniłem, czy nie. Gdyby tylko nie była taka uparta… - zacisnął wargi, powstrzymując się od dokończenia zdania, po czym machnął lekceważąco ręką, jakby chciał strząsnąć z siebie ten problem. Wielu rzeczy nie rozumiał, ale na tym etapie chyba na razie nie chciał tego zrozumieć.
Na kolejną uwagę najpierw zaskoczony uniósł wysoko brwi, po czym je ściągnął trochę skonfundowany. - Maeve? Niee, musiało coś Ci się wydawać. Jeszcze za czasów nastoletnich, na długo przed poznaniem Ciebie, ustaliliśmy sobie pewne rzeczy i nie sądzę, żeby coś się od tamtej pory zmieniło. - Tak podpowiadała mu logika, innej wersji nawet nie przyjmował do wiadomości. - Czyżbym nadal wyczuwał nutę zazdrości? - zapytał zaintrygowany. Doskonale wiedział, że dziewczyny nie przepadały za sobą, dlatego ich kontakty wraz z postępem związku z Nate’em samoistnie stawały się coraz rzadsze, ale po takim czasie nie spodziewał się, że te mało przychylne uczucia względem siebie będą jeszcze tak żywe. - Uwierz mi, po wszystkim, co mnie spotkało, aż żałuję, że w ogóle wyszedłem ze swojego mieszkania, zamiast zostać z Tobą… - westchnął. Gdyby nie podjął decyzji o wyjściu, ten wieczór mógł potoczyć się zupełnie inaczej. Owszem, pewnie Maeve i tak byłaby na niego zła, ale przynajmniej byłby całkiem zdrowy, a tak? Miał celibat i sporo innych ograniczeń, przez które cierpiał katusze bardziej, niż ze swojej fizycznej niedoli. Przy następnych słowach Zary przeszedł go bliżej niezidentyfikowany dreszcz. - Hmmm… a zamierzasz? - zapytał podejrzliwie, spoglądając na drzwi i ten bałagan, który zrobił w ciągu tego tygodnia, plując sobie przy tym w brodę, że nad tym nie zapanował. Problem polegał na tym, że męczył się szybciej, niż zwykle. - Pewnie zaprosiłbym Cię gdzieś na miasto, bo ostatnio nie jestem najlepszy w utrzymywaniu porządku i częściej mnie w mieszkaniu nie ma, niż jestem - przyznał zgodnie z prawdą, drapiąc się po głowie.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- A mam o co być zazdrosna?- Zapytała cicho, zagryzając dolną wargę. - Wiesz, że tego nie lubię, Nate. Tak samo, jak dzielenia się... w tym przypadku Tobą - wydusiła z siebie w końcu fakt, że dalej zależało jej na tym, by Nathaniel był po prostu jej. Na jakiś czas, na dłuższy, na to, by mogła znów mieć całą jego uwagę. Nie chodziło o związek, ale... mogliby sypiać ze sobą na wyłączność i wcale nie miałaby nic przeciwko. W końcu oboje nie mieli czasu na wiązanie się, prawda? O to w tym wszystkim chodziło. - No widzisz, karma wraca - rzuciła tylko, po czym dodała - mimo iż się nie lubimy, wiem ile dla Ciebie znaczy ta przyjaźń, więc... może jak już ochłoniecie, to wszystko będzie okej - potrafiła stanąć z boku i ocenić sytuację, chociaż nie szło jej to zbyt łatwo w przypadku bruneta. - A poza tym, skoro uważasz, że wszystko zostaje na przyjacielskiej stopie, nie muszę się martwić - wierzyła mu, nawet jeśli nie ufała Maeve. Po prostu wiedziała jaki Covington jest.
Krótka cisza. Zastanawiała się, czy po prostu nie wyjść i nie przyjechać. - To zależy - mruknęła, przesuwając palcami po policzku - nie boje się bałaganu, Nate, serio - nawet jeśli miała jakieś lekkie ocd, nie znaczyło, że ucieknie z krzykiem. W końcu przyjeżdżać chciała dla niego, nie dla jego czystej sypialni czy ogarniętego salonu. - Ale wyczuwam aluzje, że powinnam dać Ci spokój na razie, więc okej. Spotkamy się jak będziesz w pełni sił - nie zamierzała się narzucać, zwłaszcza, że bardzo chciał ich spotkanie przesunąć, wykręcając się jakimiś spotkaniami kiedyś, na mieście i nie mówiąc jej wprost, że czuł się koszmarnie. Po prostu odpuściła.
- To co, dobrej... nocy - westchnęła, zaraz po tym jak wciągnęła dużą dawkę powietrza nosem. - Mam nadzieję, że jutro będziesz już się czuł znacznie lepiej - tak po prostu, życzyła mu szybkiego powrotu do zdrowia. Bez egoistycznych pobudek. Gdzieś w głębi naprawdę chciała by coś z tego znów wyszło, nawet jeśli przyznanie się do tego i to staranie się, jak pies do jeża, nie pokazywało tego, co miała w głowie Zara.
I found myself blindsided
by a feeling that I've never known

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Oczywiście, że nie. I nigdy też nie starałem się dawać Ci do tego powodów - wyznał z cieniem uśmiechu na twarzy, bo to wcale nie oznaczało, że Zara i tak nie bywała zazdrosna. - No cóż, jeśli tak faktycznie jest to myślę, że można byłoby coś temu zaradzić - odparł ostrożnie, nieco zaskoczony tym wyznaniem, ale ostatecznie skłaniając się coraz bardziej ku znalezieniu rozwiązania tej sytuacji. Wiedział, że ich początkowe ustalenia będą musieli niedługo skorygować, było to tylko kwestią czasu. Czekała ich poważna rozmowa. - Taak, potrzebuję jeszcze trochę czasu, by jakoś to przetworzyć i może jednak wszystko się ułoży - pokiwał z wolna głową. Na ten moment nie był w stanie o tym myśleć, ale mimo wszystko gdzieś tam kiełkowała jakaś nadzieja, że rzeczywiście wszystko będzie okej. - Zgadza się. A ja strasznie nie lubię, kiedy się czymś martwisz - zapewnił pogodnie. Tym bardziej przez telefon nie było sensu martwić ją swoim stanem zdrowia. Do tego zamierzał jej się przyznać na najbliższym spotkaniu.
- Ale nie świadczyłoby to o mnie najlepiej. A co, jeśli naprawdę widząc stan mojego mieszkania zmieniłabyś o mnie zdanie? - Uniósł znacząco brew. Gdyby tylko mogła zobaczyć jego figlarny wyraz twarzy, który może mógłby złagodzić jakoś jej zawód… Nie chciał jej odmawiać, ale tego dnia to nie był najlepszy pomysł. - Heej, tylko pamiętaj, że umówiliśmy się na konkretny termin. Już niedługo się zobaczymy. Zobaczysz, ten tydzień szybko nam zleci. - Chciał ją przekonać, że nie zbywał jej ot tak. Skoro już dał jej słowo to zamierzał się z tego wywiązać. Poza tym miał przemożną chęć opowiedzenia jej wszystkiego, co się u niego działo i go ostatnio trapiło, ale jednocześnie słuchania o tym, czym Zara chciałaby się z nim podzielić. I po prostu z nią pobyć. Naprawdę mu jej brakowało.
- I wzajemnie - wymruczał. - Dziękuję. I dziękuję, że zadzwoniłaś. Do zobaczenia niedługo - rzucił niczym obietnicę, której zamierzał dotrzymać. Telefon od niej był jak kubeł zimnej wody, który uświadomił mu, jak Zara była dla niego ważna. I jak przez głupstwo, jakim było roztargnienie, mógłby stracić szansę na odbudowanie relacji. Dlatego mimo wszystkich przeciwności losu nie zamierzał odpuszczać.
/zt

autor

Lyn [ona]

Zablokowany

Wróć do „Telefony”