WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • #28
Umówmy się – ostatniego esemesa Kaylee wysłała do niej tylko i wyłącznie w geście żartu. Zdawała sobie sprawę, że samo słowo bieganie będzie dla Adore odstraszające, ale co jej szkodziło spróbować? Była pewna, że skończy się to tak jak zawsze, ale absolutnie jej to nie przeszkadzało. To nic, że ja nie mam pojęcia, gdzie się teraz podziewa Keylen – jest bezpieczny, jest szczęśliwy i robi gdzieś, coś. Na pewno nie ze swoim ojcem. Byłaby chyba idiotką, gdyby odwoziła syna do siostry, tylko po to by pojechać do przyjaciółki na wino, bo siostry też miały swoje życie, więc najpewniej zadzwoniła do tej studentki, wrednej nony, która zaginęła gdzieś w akcji. Może chciała coś sobie dorobić? Nieważne.
Skoro Marquez stwierdziła, że alkohol ma w domu, to jej pozostało ogarnięcie jedzenia. Nie przejmowała się elegancją, ani Francją, więc wstąpiła do najbliższego od domu przyjaciółki McDonalda, bo można się oszukiwać i samemu przed sobą kłamać, ale z tego się n i e wyrasta. Zamówiwszy praktycznie wszystko podwójnie, mimo że nie miała ochoty nawet na te frytki, póki faktycznie nie poczuła ich smaku, udała się pod piękny dom brunetki, w duchu już rozpaczając, że nie będzie mogła pić tak dużo, jak dużo by chciała. Kiedy tylko Adore drzwi otworzyła, mogła ujrzeć przed sobą Butler, z miną mówiącą tylko jedno – „co ja robię i czemu, kurwa, ja to robię”. Stresowała się weekendowym spotkaniem z „jednonocną przygodą” z przed kilku tygodni, a kto byłby lepszy do obgadania tego wszystkiego (nie tylko tego) jeśli nie przyjaciółka, która również miała zainstalować podobną aplikację? Wystawiła ją, złamała pakt krwi, nie dotrzymała słowa danego na urodzinach, które wciąż trwają, więc w sumie to nawet nie było pewne, że cokolwiek sobie postanowiły. – Leniu – odezwała się, gdy przekroczyła próg drzwi, a ustami lekko musnęła jej policzek. Hardo wkroczyła do środka z miną mówiącą "nie jest dobrze". - Naprawdę Adore, ratuj - jęknęła, kiedy przeszły w głąb domu. Kuchnia?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/wrPKDei.png">

Nie potraktowała smsa przyjaciółki poważnie, absolutnie. Jak miałaby zareagować na propozycje biegania, skoro nigdy tego nie robiła? Niekoniecznie ciągnęło ją do sportu. Jedynym substytutem były długie spacery, aczkolwiek na to akurat nie pozwalała fatalna pogoda. Ciągle padało, na zewnątrz było ciemno i ponuro, a Adore zdecydowanie miała tego dość. Zwłaszcza, że potrzebowała poukładać sobie w głowie sporo spraw … bo chyba ponownie straciła panowanie nad własnym życiem. Wszelkie decyzje i postanowienia, które podjęła, jakimś cudem poszły w zapomnienie, gdy tylko na jej drodze pojawiły się pewne komplikacje. Zero zaangażowania, tak? Najwyraźniej było to tylko głupie gadanie.
Alkoholu w domu posiadała całkiem sporo; była przygotowana na wszelkie okazje. Czy lampka wina, w samotny wieczór, czy niespodziewana wizyta przyjaciółki, jak w tym przypadku. Czekając na Kaylee, wzięła szybki prysznic, wskoczyła w nieco bardziej wyjściową wersję dresu i zasiadła na moment przed telewizorem, by jakoś zabić czas. Chwilę później usłyszała dzwonek do drzwi, które pospieszyła otworzyć. – Nie udawaj, że nawet gdybym zgodziła się na bieganie, tak czy inaczej nie skończyłoby się na winie – przewróciła oczami, witając się z przyjaciółką. – Widzę, że czeka nas wykwintna uczta – dodała, odbierając od niej torbę z McDonalda. W zasadzie śmieciowe jedzenie było najlepsze na takie okazje; z tym nie zamierzała w jakikolwiek sposób dyskutować. – Dobra, chwila, stop. Od początku, okej? Zainstalowałaś tindera. Kim jest ten gość? – zapytała, kładąc jedzenia na kuchennym stole i wyciągając od razu wino oraz dwa kieliszki. – Żałujesz? – spojrzała na nią badawczo, starając się ocenić sytuację. Z jej perspektywy: dobrze, że KayKay wreszcie z kimś się umówiła. Zdecydowanie jej się należało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

U kogo miała szukać pomocy, jeśli nie u niej? Tej, która potrafiła zawsze jakoś poprawić humor. Tej, która zawsze chciała dla innych jak najlepiej, podczas kiedy to u niej niekiedy sypało się o wiele bardziej? Tej, która również miała zrobić podobną rzecz i ściągnąć tę okropną aplikację, która obecnie tak mocno namieszała w życiu Butler? Tej, która od samego początku dopingowała Kaylee i powtarzała, że przecież da sobie radę. Może nie teraz, ale bardziej wtedy, kiedy ta szalona przygoda z rozwodem, a zaś z byciem sam na sam ze swoim maleńkim wtedy szkrabem dopiero się rozpoczynała? Tej, której ufała, jak pewnie niewielu ludziom w tym mieście, kraju, a pewnie i na świecie.
- Całkiem możliwe, a pewnie i nawet masz rację na całe sto procent, ale chociaż miałybyśmy usprawiedliwienie dla… tego wszystkiego – machnęła ręką nad żarciem i alkoholem, kiedy Adore ułożyła wszystko na kuchennym blacie. Nie żeby liczyła kalorie, bo… no właśnie. – Czy wino potrzebuje w ogóle jakiegokolwiek usprawiedliwienia? – zapytała z uśmiechem od ucha do ucha, czekając aż wino polewane przez wysoką szatynkę, osiądzie na dnie kieliszków. Przejechała dłońmi przez twarz, ostatecznie poprawiając włosy. – Nie wiem, kim jest. Znaczy wiem, jest lekarzem. Nie wiem, spotkaliśmy się r a z. Raz. Miałam go nigdy więcej nie zobaczyć. No ale ta biblioteka... jakim cudem się tam pojawił? Znaczy, to dobrze, że pomaga potrzebującym, prawda? – wywróciła oczami, ale urwała płynnie temat, bo przecież Marquez nie musiała znać wszystkich detali. – I mieszka na wodze, Adore. Kto normalny mieszka na łodzi? – czy ona nie mogłaby się pospieszyć i już proszę włożyć w jej łapkę kieliszek? – Nie, nie żałuję, jezu – jak mogłaby, skoro tak cholernie tęskniła za podobnym dotykiem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze się składało, jako że Adore również potrzebowała pilnie rozmowy z przyjaciółką. Jej życie ostatnimi czasy nie było najłatwiejsze i czekała na moment, by móc się wygadać albo też poradzić – zwłaszcza, że nie miała pojęcia, co zrobić z wyjazdem, zaproponowanym przez Dallasa. Zgodzić się, czy odmówić? Jaka mogła być najgorsza opcja, a jaka najlepsza? Nie wiedziała. Cholera. Tak bardzo się miotała.
Najpierw jednak chciała się skupić na KayKay i jej problemach. Potem, ewentualnie, mogły zahaczyć o jej historię. W zasadzie miały na to cały wieczór. – Nie potrzebuję żadnego usprawiedliwienia, żeby jeść co chcę – stwierdziła, przewracając oczami. Nigdy w życiu nie miała problemów ze swoją figurą. I nie, prawdopodobnie nie wiązało się to ze świetną przemianą materii, ale tym, że … raczej mało jadła. Tak właściwie. Przyjmowała za to sporo płynów; zwłaszcza w postaci wina. Je uwielbiała najbardziej. – Nie – odpowiedziała, zgodnie z tym, co rzeczywiście myślała. Wino ponad wszystko – wiadomo. – No tak, dobrze, że pomaga. Ale co cię w ogóle pokusiło, żeby się z nim spotkać? Wtedy, po raz pierwszy. Nie, żebym tego nie pochwalała, bo uważam, że dobrze zrobiłaś, ale po prostu … nie spodziewałam się – była matką, okej? Dziecka, które dość dużo kojarzyło i rozumiało. Jasne, powinna poświęcić trochę czasu również sobie i powinna doświadczać przyjemności, aczkolwiek to po prostu … nie pasowało do Kaylee. Tyle. – Seattle jest niby sporym miastem, ale różne rzeczy się dzieją. Sama wiesz – stwierdziła. Czy KayKay zapomniała już o feralnym spotkaniu świątecznym? – Brat Aviany, Philip. I dużo innych osób – zaśmiała się. – Planujesz się z nim spotkać raz jeszcze? I co się stało w tej bibliotece?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wyobrażała sobie by poruszać podobne tematy z kimkolwiek innym. Jeśli przychodziło do podobnych rozterek jak te, które zamierzały poruszyć za kilka minut, zawsze wybierała Adore. Jej ostoja spokoju. Jej trzeźwe myślenie. Jej bratnia dusza.
- Okej, samcznego – zaśmiała się, podsuwając jej większą porcję makdonaldowskich frytek. Pamiętała jak szalenie zakompleksiona była po porodzie. Pamiętała jak źle się czuła, nie słysząc już słów uznania od swojego ówczesnego męża. Pamiętała jak mocno się starała wyrobić formę, którą obecnie miała. Co nie znaczyło, że teraz miała bzika na punkcie zdrowego stylu życia, co widać na Adorkowym stole. Żarli śmieciowe jedzenie czasami z Keylenem, żarli żelki i corndogi.
- Nie wiem – wzruszyła bezradnie ramionami, ale sama wyciągnęła dłoń, by Marquez podała jej ten, napełniony już, kieliszek wina. – Nasze głupie rozmowy na urodzinach Posy? – nieprawda. – Samotność? – jęknęła, trochę zbyt drżącym głosem, który szybko przepiła solidnym łykiem alkoholu. – Brak… jezu, wiem, że mam Keylena i na pierwszym miejscu zawsze będę mamą, to się nigdy nie zmieni, ale… może… może to nie koniec? – obstawiam, że Adore wiedziała o jakimś tam jednym z którym Butler próbowała czegokolwiek, a który zwiał, jak tylko dowiedział się, że istnieje w jej życiu inny mężczyzna. Dawno i nieprawda. No i też dajmy spokój – Kaylee znikała nie raz z pola widzenia syna, czasami nawet na cały weekend, więc co tez miałby gówniak kojarzyć? Nie przyprowadziła go przecież do domu. – Masz rację, nie powinnam. Powinnam się zająć dzieckiem – okej, jej przyjaciółka nic takiego nie powiedziała, ale naprawdę niewiele było jej trzeba, szczególnie w tym temacie. Panikowała, wymyślała historie, które miały się nie zdarzyć, a które zawsze, ale to zawsze miały złe zakończenie. – I tak pewnie ma żonę, a po prostu… na pewno ma żonę. Nie wiem, co sobie myślałam – a ona stała się tą, której nienawidziła, a do której uciekał jej ex mąż? Na wspomnienie biblioteki pokręciła głową, bo ten jej zapał gdzieś zaginął. – Nic – wcale nie, kłamała. – Zgodziłam się z nim spotkać w sobotę, ale chyba sobie odpuszczę. Boże, to nie ma sensu – pokręciła głową, ale słysząc śmiech Adore, sama lekko się uśmiechnęła na wspomnienie świąt. Wydawało się, że były wieki temu. I jak szalenie wiele zmieniły. – Brat Aviany, Philip. I dużo innych osób – powtórzyła jej słowa, zaraz dodając: - I Dallas?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sama nigdy nie nazwałaby się ostoją spokoju, ani dobrym doradcą; w sprawach sercowych wcale nie szło jej zbyt dobrze. Jednak bez względu na to, jak bardzo niepoukładane było w chwili obecnej jej życie, przyjaciołom zawsze starała się doradzić najlepiej, jak potrafiła. Słuchała, analizowała i próbowała ich wspierać; niezależnie od tego, jaką opinię zdążyła sobie wyrobić na temat miłości. – Dzięki – powiedziała, wyciągając z paczki frytkę i maczając ją w keczupie. W zasadzie bardzo dawno nie jadła McDonalda; gdy ktoś podrzucił jej coś podobnego pod nos, nie miała najmniejszego problemu, by wszamać jedzenie ze smakiem, aczkolwiek sama z siebie raczej nie kupowała fast foodów zbyt często. Czym się więc żywiła? Ciężko stwierdzić. Pewnie alkoholem, mrożonkami i tym, co akurat znalazła w lodówce. – Kaylee … – westchnęła głośno, patrząc na przyjaciółkę z lekkim zmartwieniem i troską. – Jesteś mamą i to zawsze będzie twoja najważniejsza rola, aczkolwiek nie jedyna. Jako samotna, dorosła kobieta masz prawo kogoś poznać i zobaczyć, co się z tego wyklaruje. A przede wszystkim, masz prawo być szczęśliwa – powiedziała, na sekundę kładąc rękę na dłoni przyjaciółki. Następnie napiła się odrobiny wina. – Hej, nie wtykaj mi w usta słów, których nie powiedziałam – rzuciła, nieco ostrzejszym tonem, bo absolutnie nie chciała, by Butler powiedziała, że w jakimkolwiek stopniu ją potępia. NIGDY nie potrafiłaby tego zrobić. Uważała, że Kaylee zasługuje na wszystko, co najlepsze. – Nieważne czy zależy ci na przelotnych znajomościach, czy czymś dłuższym, nie powinnaś sobie tego odmawiać, Kay – dodała. Miała przecież tyle osób, które ją wspierały, pomagały i absolutnie nie była z Keylenem sama. I z drugiej strony: to nie tak, ze syn posiadał tylko i wyłącznie ją, i musiała poświęcać mu 100% uwagi oraz swojego czasu. – Nie ma żony, nie wmawiaj sobie nic takiego. Nie każdy facet, który rejestruje się na takim portalu, musi od razu mieć żonę – przewróciła oczami. Fakt, pewnie trochę takich by się znalazło, aczkolwiek czy to był powód, żeby od razu wszystkich generalizować?
Na wspomnienie o Dallasie wpadła w lekkie zakłopotanie. – Nie, Dallas nie mieszka na łodzi – stwierdziła, chociaż miała świadomość, że nie na takiej informacji zależy przyjaciółce; przecież nie po to wspominała jego imię, w błędnym stwierdzeniu. Adore nic nie mogła jednak poradzić na to, że jej policzki przybrały szkarłatny odcień, na wspomnienie wspólnie spędzonej nocy, do której dotychczas nie przyznała się nikomu. Czy w ogóle była na to gotowa?
Ostatnio zmieniony 2021-05-02, 23:22 przez adore marquez, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze postrzegamy siebie nieco inaczej, niżeli postrzegają nas inni. Zdecydowanie było tak w tym przypadku – nieważne jak głupi będzie to temat, jeśli Kaylee potrzebowała jakiejkolwiek rady, musiała uderzać do Adore. Podobnie było i z Butler – była tak cholernie zagubiona, tak mocno nie wiedziała, co ma robić, tak bardzo było jej źle i miała wrażenie, że jest najgorszym wyborem, jeśli chodzi o rozmowy i próby dawania najmniejszych rad, a mimo to, nawet ostatnio, naprawdę starała się bardzo mocno by rzucić dobre słowo. Czy ludziom to pomaga? Kwestia sporna. Ochota na jedzenie odeszła jej całkowicie, a humor wyraźnie zszedł na niższe pułapy. Dobrze, że miały zapas wina, bo przecież tego nie mogło zabraknąć. Chwilowo musiała wziąć głębszy oddech, bo w pewnym momencie był pewna, że nie powstrzyma łamiącego się głosu. Czemu robiła to teraz? Czemu spotkała się z nim teraz? Czemu tak dużo zmieniała teraz? Czemu rzuciła pracę teraz? Czemu była tak strasznie głupia zawsze? Kiwnęła głową na słowa Adore, ściskając przy tym palce jej dłoni, choć teraz inna myśl pojawiała się w jej głowie. To Keylen ma być szczęśliwy. To o nim powinna myśleć. – Nie powinnam się z nim więcej spotykać – pokręciła głową, mimo wszystko. – Ale nie potrafiłam mu odmówić. Nie potrafiłam sobie tego odmówić. Nie potrafiłam mu powiedzieć nie. Nie potrafiłam mu powiedzieć, że mam dziecko, Adore – a przecież wtedy zdecydowanie nie chciałby spotykać się ponownie. Nikt nie chce podobnego zobowiązania, szczególnie nie swojego. A jeśli nie ma żony… - To co z nim jest nie w porządku? – rozłożyła bezradnie rączki. – Jest inteligentny, jest przystojny, jest wykształcony, jest… dlaczego jest sam? Pewnie jest jakimś psycholem, a ja wplączę się w jakieś gówno – zakończyła bardzo elokwentnie, ale tak jak wspomniałam – Kaylee była okropną panikarą i sama siebie nakręcała. Jak zawsze, tak teraz. Wiedziała, że jej pytania najpewniej zostaną czysto retorycznymi, albo usłyszy jedynie parsknięcie śmiechem, ale przy kim innym mogła dawać upust swoim słowom i myślom? Nie uszła jej uwadze zmiana zachowania Marquez. Jezu, jaka była urocza. Jak szesnastolatka, której pytało się o pierwsze zauroczenia. – Wiem, że nie mieszka na łodzi. On pewnie jest normalny – przecież go znała, o czym Adore doskonale wiedziała. – Co z nim, Adore? – proste pytanie, aczkolwiek pozostawało pięknej brunetce naprawdę sporo pole do popisu, jeśli chodziło o odpowiedź.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Racjonalne myślenie niejednokrotnie bywało ciężkie, gdy człowiek zaczynał się zastanawiać nad własnym życiem oraz własnymi sprawami – zdecydowanie łatwiej było wysłuchać kogoś i doradzić mu w sensowniejszy sposób. Zdecydowanie łatwiej było radzić sobie z cudzymi problemami. Spoglądać wówczas z odpowiedniej perspektywy i wyciągać sensowne wnioski. Wyrobić sobie zdanie. Człowiek zawsze był mądrzejszy, gdy widział cudze błędy, a nie własne. Patrzył wówczas z przymrużeniem oka i należytą rezerwą. Nie przeszkadzały mu kotłujące się emocje.
Adore potrafiła więc od razu stwierdzić, że Kaylee podjęła słuszną decyzję, spotykając się z mężczyzną. Owszem, może nie wiedziała, co dokładnie to przyniesie, w którą stronę ruszy ich relacja i tak dalej … aczkolwiek tego nie potrzebowała, prawda? Wystarczyło, że miło spędziła czas. Zrobiła coś, co jak najbardziej jej się zależało. Aczkolwiek jako mistrz obwiniania siebie za całe zło świata, Marquez zdawała sobie sprawę, że to nie jest takie łatwe; że zrobienie czegoś z korzyścią dla samej siebie, mogło się okazać problematyczne. Znała również sposób myślenia Kaylee, dla której zawsze najważniejszy był Keylen. Słusznie zresztą. Nigdy jednak nie powinna zapominać o sobie samej; ostatecznie rola matki nie była jej jedyną, życiową rolą. – Przestaań – powiedziała, po raz kolejny używając ostrego tonu. – Uspokój się. Dlaczego miałabyś mu odmawiać? Jesteś sama już wystarczająco długo i zasłużyłaś na to, by kogoś poznać – stwierdziła, nie odrywając spojrzenia od jej twarzy. KayKay niewątpliwie widziała, że jej przyjaciółka jest pewna tego, co mówi. – Nie przejmuj się. Umawiając się z kimś w taki sposób, nie wspominasz od razu, że jesteś matką. Zwłaszcza, jeśli nie było mowy o dłuższej znajomości – dodała, bo jednak na początku chodziło jedynie o seks, prawda? Więc jej życie nie miało tutaj nic do rzeczy. – Może nie trafił na odpowiednią osobę. Ciebie mogłabym opisać dokładnie tymi samymi słowami i co? To nic nie oznacza. Ba! Nasze przyjaciółki również do niedawna były same, a widziałaś, jaka szczęśliwa jest teraz Aviana? – która już w sumie nie istnieje, ale wspomnieć o niej można, nie? Hehe. – Na pewno nie jest psycholem. Mówisz, że umówiłaś się z nim po raz kolejny? Kiedy? Jeśli chcesz, mogę zaopiekować się KeyKeyem – bo mogła i nie sprawiłoby jej to jakiegokolwiek problemu, jeśli tylko w tym terminie miałaby czas. Cóż, jej grafik zazwyczaj nie bywał przepełniony. – No nie wiem, czy normalny. Według twoich standardów chyba niekoniecznie, skoro jest sam – stwierdziła, odwołując się tym samym do jej wcześniejszych słów. No i chciała chyba trochę … wykręcić się z odpowiedzi? Ale nie, na to raczej nie było jakiejkolwiek opcji. – Nie wiem – przyznała szczerze, skupiając spojrzenie na napełnionym winem kieliszku. – Był u mnie jakiś czas temu, podczas tej wichury i … Kaylee, ja nie mam pojęcia, co robić. Nie powinnam mieszać się w jego życie – zacisnęła usta w wąską kreskę. Dallas był ostatnią osobą, którą chciała w jakikolwiek sposób zranić, a bała się, że jest to nieuniknione.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miała wrażenie, że wszystko robi nie tak, jak powinna. Kiedy już była czegoś pewna, nagle działo się coś, co ponownie sprawiało, że żołądek podchodził jej do gardła, panika wzrastała i nie potrafiła zapanować nad drążącymi dłońmi. Przyłożyła palce do skroni, mając wrażenie, że głowa eksploduje jej od natłoku negatywnych myśli, a kiedy ponownie usłyszała podniesiony głos przyjaciółki, przekręciła wymownie oczami, biorąc kieliszek ponownie w dłoń i upijając dość dużą jego zawartość. Przesunęła wzrok na Adore, bo doskonale rozumiała jej słowa. Boże, przyszła tutaj w tak świetnym humorze, chciała poplotkować, pośmiać się z tej głupiej sytuacji, z tego, że jej nocna ucieczka przerodziła się, jakimś cudem, w kolejne spotkanie, a tymczasem tak mocno zmienił się jej nastrój i nastawienie, że sama była w szoku. Jak to jest możliwe, że podejmując te wszystkie decyzje, kiedy ten facet był obok niej, nawet na sekundę nie pomyślała o swoim synu? Jak to jest możliwe, że pierwszy raz od czterech lat przez te kilka chwil myślała tylko i wyłącznie o sobie i o tym, czego chciała i potrzebowała? Skończona idiotka i najgorsza matka.
- Nie ma mowy o dłuższej znajomości – potwierdziła jej słowa, zmieniając jedynie czas przeszły wypowiedzi na teraźniejszy. Więc może faktycznie nie było sensu by mówić cokolwiek. By się nie zniechęcił, by nadal chciał. Przecież już próbowała kiedyś i wiedziała jak zestawienie słów samotna i matka działa na facetów. – Możemy zwyczajnie… – podniosła ramiona w górę, szukając potwierdzenia w oczach Adore. – Spędzić ze sobą trochę czasu. Wyrazić siebie. Zabawić się, zająć myśli, przestać myśleć o problemach – jeśli nie dostrzegła tego w oczach przyjaciółki, to sama przytaknęła swoim słowom lekkim skinięciem głowy. Rzeczywiście, nie musiał wiedzieć o najważniejszej roli jej życia. Marquez miała po części rację – kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, prawda? Pokręciła głową, uśmiechając się lekko. – Dziękuję, ale już dzwoniłam do Nony (nie pamiętam, jak jej postać się nazywała, ale była nianią KeyKeya!) przyda jej się kilka dodatkowych dolców – westchnęła, samej sobie dolewając wina do kieliszka, a i pewnie przy okazji zrobiła to ze szkłem przyjaciółki. Jezu, może wystarczy, przecież musiała przejąć dziecko za kilka godzin. Ostatnia lampka, zdecydowanie. Nie zraził jej przytyk słowny ze strony brunetki. – A może z jakiegoś powodu nie potrafił ruszyć do przodu – nie mogła nic poradzić na to, że naprawdę polubiła tego gościa. Miał w oczach dobro, a co do tego rzadko kiedy się myliła. – I co? – przeniosła ciężar ciała, zwracając się przodem do Adorki. – Jaka jest różnica, pomiędzy chcę a powinnam, hm? Może czas przestać myśleć o tym, co powinnaś, a czego nie – rzekła buntowniczo. Albo co powinnyśmy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Znała ten stan aż za dobrze – wiecznie obwinianie się, zamartwianie, denerwowanie i szukanie problemów tam, gdzie ich nie ma. Sama robiła podobnie, podczas gdy teraz próbowała wytłumaczyć przyjaciółce, że to wcale nie jest dobre; skończona hipokrytka. Bezwiednie wyzerowała swój kieliszek wina, po czym sięgnęła po następne; na całe szczęście akurat tego miały wręcz w nadmiarze.
- Dlaczego? To znaczy … nie chcesz tego? Nie masz ochoty się z nim spotykać i wolisz to ograniczyć jedynie do seksu? – zapytała, bo chociaż oczywiście nie było w tym nic złego, miała nadzieję, że przyjaciółka nie odmawia sobie szansy na cokolwiek więcej ze względu na dziecko; że była to tylko i wyłącznie jej decyzja, nie spowodowana niczym innym. – Możecie, oczywiście. Nie chcę tylko, byś czegokolwiek … nie chcę, żebyś żałowała, wiesz? I pozbawiała samą siebie szansy na cokolwiek – dodała. Nie chodziło nawet o miłość, długoterminowy związek, ale chociażby zwykłą znajomość. Bez zobowiązań, aczkolwiek niekoniecznie jednorazową. Ona sama mocno wahała się ostatnio, przy spotkaniu z Brejwem. Powinna, nie powinna? Ostatecznie wyszło jak wyszło; w zasadzie mimowolnie się od niego odsunęła. W zasadzie nie chciała, ale jej ciało zareagowało nie tak, jak się tego spodziewała. Mogła odpuścić na tę jedną noc, ale tego nie zrobiła; ze względu na głupią barierę, zbudowaną z wyrzutów sumienia i nieuzasadnionych obaw. – Jasne, skoro tak mówisz. W razie czego zawsze możesz na mnie liczyć – zapewniła, chociaż zdawała sobie sprawę, że przyjaciółka doskonale o tym wie. Inna sprawa była taka, że Adore nie miała zbyt wielu okazji, by spędzić z Keylem czas sam-na-sam, co wynikało przede wszystkim z jej długiej nieobecności w mieście. Czy w ogóle wiedziała, jak się zająć kilkuletnim chłopcem? (aha no i wspomniałam wcześniej o winie, ale nie chce mi się zmieniać i olać)
- Z jakiegoś powodu … sugerujesz, że mojego? – zapytała, unosząc brew. W zasadzie nie rozmawiała z Dallasem na takie tematy, jak na przykład jego związki podczas jej nieobecności. Nie miała pojęcia, jak wówczas układało się jego życie. Było lepiej, gorzej? – I został na noc – przyznała rzeczowym tonem, nadal unikając wzroku Kaylee. – Jest spora różnica. Nie mam pojęcia, czy ja się do tego nadaję, wiesz? Nie umiem podejmować odpowiedzialnych decyzji. I już raz go zraniłam i … jakiś czas temu przyznałam, że chcę być obecna w jego życiu, a on kazał mi powiedzieć, ze jestem tego pewna. Nie potrafiłam – wzruszyła ramionami, jakby mówiąc to nic takiego, chociaż w tonie jej głowy kryło się rozżalenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ujawniającą się znienacka hipokryzję Kaylee potrafiła zaobserwować zarówno u Adore, jak i, niestety, u siebie. Potrafiła otwarcie, pewnym głosem pytać o to, czego chciała, czego pragnęła, o to czy rozgranicza to z tym, co powinna, a czego nie. Najtrudniej jednak było zapytać o to samego siebie. Najwidoczniej obie miały ten sam problem. Kiwnęła głową najpewniej jak potrafiła. – Tak będzie lepiej. Nie wydaje mi się, żebyśmy byli na to gotowi – wcale nie była pewna. Jedyne co wiedziała, to to, że wystarczająco zmian ostatnimi czasy zaszło w jej życiu. Jej i Keylena. Biedne dziecko. To nic, że jeśli chodziło o niedawno poznanego Skylera, Kaylee pozostawała wierna wszelkim sprzecznościo. Relacja czysto cielesna, aczkolwiek chciała o nim wiedzieć więcej i więcej. Tylko i wyłącznie seks, a mimo to nie mogła doczekać się, aż ponownie zobaczy ten jego okropny, beznadziejny uśmiech. Nie chciała mówić mu o sobie zbyt wiele, a jednocześnie miała ochotę by streścić całe swoje życie. Była niepoważna. – I tak nic więcej by z tego nie było – machnęła ręką, a gdzieś w głębi serduszka poczuła niewyobrażalną ulgę. Przynajmniej nie musiała mu mówić, że nie jest sama, że ma dziecko. Nie musiała widzieć rozczarowania, a potem próby szukania wymówki. Czemu tak to widziała? Najpewniej podczas ostatniej próby, dobrych kilkanaście miesięcy temu, coś tak mocno się w niej zablokowało, że nie chciałaby przechodzić przed to po raz kolejny.
Przechyliła lekko głowę. Boże, były żałosne. – Nie, nie to miałam na myśli – przejechała dłonią przez ciemne włosy. – Choć może? Nie wiem – nie była pewna, czy zna aż tyle szczegółów z ich historii, by wydawać jakiekolwiek osądy. Ze swoim marnym doświadczeniem, była wręcz ostatnia w kolejce. Kochała ją najmocniej na świecie, czegokolwiek chciała, albo cokolwiek powinna, Butler zawsze będzie ją dopingować. Uśmiechnęła się lekko słysząc jej słowa, a zaś złapała jej dłoń w swoją. Miała ten zaszczyt, że znała ich oboje i boże, zabiłaby każdego Brejwa, gdyby tylko stanął im na drodze. – Czemu tak mocno się tego boisz, hm? – przełknęła ślinę, kręcąc głową. – Straciłam masę czasu z Kailem, bo też się bałam. Czasami cierpienie jest wpisane w naturę ludzką, nie przeskoczysz tego – trochę odwrotny przykład, bo tu nie chodziło o angażowanie się w związek, a rezygnację z niego i pierwszą rolę grało tutaj niemowlę, ale wiedziała o co chodziło, prawda? – Coś się udaje, albo się nie udaje, to jest normalne – oho, znalazła się. Znawczyni. – Czy Dallas wie? O ciąży… o wszystkim? – sama nawet nie wiedziała o co jej chodziło, ale już kuwa musze kończyć, bo zara znowu będę usuwać akapity.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Westchnęła przeciągle. Nie jesteśmy gotowi – kto nie był? Ile lat miała jeszcze czekać na to, żeby być szczęśliwa? Do osiemnastki Kajlena? Czy może do momentu, gdy skończy dwadzieścia jeden lat? Albo i całe życie, jeśli, tak na przykład, szybko zostałaby babcią … bo czemu nie, prawda? Zawsze można się kimś zaopiekować. Głupota.
No, niby głupota – skoro Adore zachowywała się bardzo podobnie; skoro też zabraniała sobie wielu rzeczy, ze względu na powody zrozumiałe tylko i wyłącznie dla niej. Skoro nie potrafiła otworzyć się na to, by zaznać odrobinę szczęścia. Nie mogła sobie jednak odpuścić prawienia kolejnych mądrości. Dlatego też pokręciła głową, patrząc na nią nieco pobłażliwie. – Po prostu spróbuj, okej? Zobacz jak będzie i gdzie cię to wszystko zaprowadzi. Nic nie tracisz, KayKay – a mogła przecież zyskać bardzo wiele. Nawet jeśli ich relacja rzeczywiście miała czysto cielesny wymiar, to nic złego, jeżeli akurat tego potrzebowała. Adore nie chciała jednak, by przyjaciółka miała zamknięty umysł i z góry odrzucała inne opcje. Ze wspomnianym mężczyzną spotykała się już po raz kolejny, więc to nie było takie nic, skoro od rozwodu raczej unikała randkowania. – Dlaczego jesteś taka negatywna? – zapytała, zupełnie tak, jakby ją samą można było nazwać największym promyczkiem. Tak, zdecydowanie. Słowa te miały jednak charakter głównie żartobliwy.
Adore zmarszczyła brwi. – Ja też właściwie nie wiem. Był na randce z Posy, ale … nie mam pojęcia, czy spotykał się z kimś dłużej podczas mojej nieobecności, wiesz? Nie jest to pierwsza kwestia, o którą pyta się byłego przy pierwszej lepszej rozmowie – i to byłego kochanka, a nawet nie partnera. Na wzmiankę o Posy skrzywiła się delikatnie, boooo trochę ją to ruszyło, okej? Może kumplowali się, przyjaźnili, czy cokolwiek, ale Adore tak czy inaczej poczuła całkowicie irracjonalną zazdrość. – Nie boję się o siebie, wiesz? Ja sobie dam radę, cokolwiek się nie stanie. Mam wrażenie że sięgnęłam już dna i gorzej być nie może, ale … nie chcę go zranić. Jest jedną z najlepszych osób, jakie znam i zasługuje na więcej. Na bezwarunkową miłość i wsparcie. Nie mam pojęcia, czy jestem gotowa, żeby w ten sposób się angażowaćnie była; gdzieś podświadomie znała odpowiedź, chociaż nie była w stanie powiedzieć tego na głos. Wolała stwierdzić, że jeszcze się zastanawia, nawet jeśli miała świadomość, że znajduje się w złym miejscu i to wszystko wymaga czasu. – Wie. Chciał poznać odpowiedź, której sama nie znam. No i stwierdził, że nie mówiąc mu od razu, wybrałam Waltera – westchnęła. To wtedy bała się najbardziej; już na tamtym etapie wszystko zepsuła. Powinna była mu zaufać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pisząc esemesy do Adore, była w głupkowatym nastroju. Trochę ją to wszystko śmieszyło, trochę dawało emocji; tinderowa terefere, spotkanie w konkretnym celu, biblioteka, a zaś umówienie się na randkę. Chciała się pośmiać z własnej głupoty, chciała jej jedynie opowiedzieć o tym przystojnym turasku, napić się z nią wina i powygłupiać jak za starych czasów z ich wyborów, które przyprawiały o zawrót głowy. Proszę bardzo, zabawa w wykonaniu dwóch trzydziestoparolatek. Rozpacz. Kiedy to się stało? W którym momencie Butler tak mocno się przeraziła? Kiedy przeszła z rozbawienia, poprzez przerażenie, aż do totalnej rezygnacji? Wtedy, kiedy słuchając pytań Adore zdała sobie sprawę, że tan facet odrobinę faktycznie jej się podoba? Wtedy, kiedy dotarło do niej, że akurat teraz, konkretnie teraz powinna najbardziej skupić się na swoim dziecku, a nie dokładać sobie kłopotów? Chciało jej się ryczeć, naprawdę. Nie płakać, nie przypadkiem upuścić łzę, ale ryczeć. Trzymała to w sobie tak długo, że najpewniej niedługo nadejdzie dzień, kiedy po prostu wybuchnie. Przełykając głośno duży łyk wina, kiwnęła głową raz albo cztery. Pewnym siebie ruchem. Konkretnym. Pójdzie w sobotę. Pójdzie. Sprzeczności, same sprzeczności. Lepiej było poznawać się ciałem, czy akurat tego konkretnego unikać, by nie chcieć więcej? Boże, nie wiedziała. Nie była pewna. – A jak ja mam być pozytywna, Adore? Wiesz, że już próbowałam. Nikt nie lubi takich zobowiązań. Keylen nie ma piętnastu lat, tylko cztery, wciąż wymaga praktycznie ciągłej opieki. Boże, jestem okropna – zmarszczyła zaraz brwi, bo zabrzmiało to tak, jakby całą winą obarczała dzieciaka. Nie robiła tego i miała nadzieję, że nie taki wydźwięk dotrze do Marquez. – Nieważne, naprawdę. Odpuśćmy. Po prostu jesteś jedyną osobą, z którą mogę tak o wszystkim… po prostu mogę – uśmiechnęła się ostatecznie, nim nie przeszły do dramatu numer dwa. Słuchała jej i próbowała zrozumieć, ale była pewna, że tego co nosi w sobie Adore nie była w stanie pojąć. – Dlaczego nie? Nie jesteś w mieście od wczoraj i… masz już tu zostać – to wtrąciła bardziej od siebie, bo MUSIAŁA. – Nie rozmawialiście raz, ani nawet dwa – a za jej sprawą o jeden raz za dużo, hehe. – I spędził z tobą noc, czemu po prostu…jezu, nawet jeśli się z kimś spotykał, co z tego? Nie jest najważniejsze to, że teraz, wychodzi na to, chce się spotykać tylko z tobą? – ta cała rozmowa o nieaktywnej postaci była tak mocno irracjonalna, że to aż przechodziło wszelkie pojęcie. – Jakim ty jesteś głupolem – pacnęła ją w ramię, całkiem mocno. – Nigdy nie sięgniesz dna, póki masz osoby, które będą cię stale z niego podnosić, przestań – no co ona. – Myślę, że mimo wszystko, jest to ryzyko, które powinniśmy wszyscy podejmować, wiesz? Cholera jesteśmy okropnymi hipokrytkami – zaśmiała się, bo jedna starała się przekonać drugą do tego, do czego sama nie była pewna. - Zdrowie, Adore, nie myślmy już o tym - powiedziała, podsuwając jej ponownie napełnioną lampkę wina. A później drugą, a później trzecią. Kto wie, czy później nie było siedemnastej i dwudziestej? Kaylee zabrała się do domu, dopiero, kiedy wybiła godzina na oddelegowanie niani, więc zapewne siedziały dośc długo.

//zt x2

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”