WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie mogę tego zrobić i doskonale o tym wiesz, Tee – oświadczył zupełnie poważnie. Mimo, że jego rodzina była popierdolona, to nie można było im odmówić ducha walki – szczególnie, jeśl i chodziło i miłość, a właśnie ona tutaj wchodziła w grę. Spojrzał na nią, gdy powiedziała o tym, że mogłaby uwierzyć w wersję z porwaniem. W oczach mężczyzny pojawiła się szczera nadzieja.
– Na zdjęciu wygląda tak, jak ktoś chciał, żeby wyglądało. Przecież ja cię kocham, a tamta typiara do pięt ci nie dorastała – oświadczył spokojnie, patrząc w jasne oczy kobiety. Naprawdę tak było, kochał ją, uwielbiał i nie było piękniejszej kobiety od niej, no halo! – Bo ją odpychałem, skarbie! – krzyknął w tym momencie, wyraźnie zrezygnowany, bo faktycznie tak było, a że ktoś zrobił zdjęcie w nieodpowiednim momencie, to już nie było jego winą.
– Załatwię to – oświadczył zdeterminowany wyraźnie, bo naprawdę był skłonny to zrobić. Był skłonny cały świat postawić na głowie, byle tylko mu uwierzyła i wybaczyła. Spojrzał na nią, gdy oświadczyła, że ją okłamał.
– Technicznie rzecz biorąc to po prostu pominąłem parę szczegółów odnośnie mojej pracy, ale im mniej wiesz, tym bezpieczniejsza jesteś. Nie chciałem cię w to wciągać – powiedział, patrząc jej w oczy zupełnie poważnie. Wydawała mu się zbyt krucha i kochana na świat pełen broni i gangsterów. – A o pocałunku nie kłamałem – westchnął ciężko, patrząc jej prosto w oczy i już miał iść po całą gamę produktów, które sobie zażyczyła, ale zaczęła mówić o tym facecie. Ujął jej twarz w dłonie, ryzykując, ze dostanie w ryj.
– Ale ja cię naprawdę nie chciałem zostawiać. Nigdy bym tego nie zrobił – powiedział zupełnie poważnie, a jego spojrzenie było równie smutne co jej. Był gotów tu uklęknąć, byle mu wybaczyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego duch walki wcale nie imponował brunetce, wręcz przeciwnie – denerwował ją tym okropnie, bo dla niej wcale nie było o co walczyć. Mogłaby mu wybaczyć nawet to zniknięcie które prawdopodobnie serio nie było z jego winy, ale jakakolwiek zdrada… too much.
– Myślę, że jej nogi sięgają znacznie wyżej niż moje – mruknęła, w ogóle nie dopuszczając do siebie tego, że faktycznie ta laska byłaby gorsza od niej i co najważniejsze – że jej nie zdradził. Póki nie miała dowodu to samym jego słowom nie potrafiła zaufać, nawet gdyby bardzo chciała. Kobieca intuicja niby coś tam marudziła, ale zawiodła ją tak wiele razy że próbowała ją uciszyć. – Przestań się drzeć, bo wszyscy na nas patrzą! – sama teraz podniosła głos, ale zaraz się grzecznie uspokoiła ponownie daszkiem twarz zasłaniając bo nie czuła się komfortowo z tymi wszystkimi spojrzeniami.
– Mieliśmy wziąć ślub, Joey. Naprawdę chciałeś być moim mężem i omijać szczegóły? Czy w małżeństwie nie chodzi o zaufanie i tak dalej? Jesteś taki sam jak Enzo – celowo o nim wspomniała, bowiem Tagliente był idealnym przykładem tego jakim mężem nie być, a Joseph zdawał się wykazywać podobne zachowania. – Możemy w spokoju obejrzeć mecz? Nie mam ochoty się tu kłócić – w zasadzie to nie skupiła się na meczu nawet kilka minut bo on ciągle gadał, czego serdecznie miała dość. I w pierwszym odruchu faktycznie chciała mu przywalić, ale zatrzymała dłoń w połowie drogi.
– Ale zostawiłeś i pozwoliłeś myśleć, że zostawiłeś dla kogoś innego. Tak łatwo umiałbyś zapomnieć gdybym zrobiła tak samo? – patrzyła mu teraz w oczy, bez jakichkolwiek agresywnych odruchów. – Myślałam, że nam się uda, ale się po prostu pomyliłam. Podobno tak bywa – dolna warga Thei znowu niebezpiecznie zaczęła drżeć, więc szybko spuściła wzrok, ale nie odsuwała jego rąk bo gdzieś tam mimowolnie tego dotyku potrzebowała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wiedział, że Tee się denerwuje i się zupełnie jej nie dziwił. Rozumiał, że nie była zachwycona i w odwrotnej sytuacji prawdopodobnie zachowywałby się jak ona – nie chciałby słuchać, ale z drugiej strony naprawdę jej nie zdradził, ani tym bardziej nie zostawił. Wywrócił oczyma, słysząc kolejne słowa ukochanej.
– To nie ma najmniejszego znaczenia, Tee – oświadczył, bo długość nóg wcale nie była dla niego najważniejsza i zupełnie szczerze, bardziej zależało mu na nogach Thei niż kogokolwiek innego! Powinna była mieć tego świadomość. Gdy jednak sama na niego podniosła głos, wywrócił oczami. Obstawiam, że kłótnie tej dwójki zawsze były dość głośne i kończyły się prawdopodobnie w łóżku. :lol: Nie, żeby narzekał, ale tutaj raczej się to w łóżku nie skończy i doskonale o tym wiedział.
– I nadal możemy wziąć ten ślub. Nie jestem wcale jak Enzo, bo nigdy cię nie zdradzałem i potrafię utrzymać penisa w spodniach, Tee! Doskonale wiesz, że nie jestem jak on, bo on jest jebanym chujem i nikt z nas go nawet kurwa nie lubi! – krzyknął ponownie, bo była to ogromna obelga. Szczerze mówiąc prawdopodobnie wszyscy z ich kręgu uważali Enzo za jebanego debila i byli cichaczem po stronie Connie. Nawet robili zakłady, kiedy kobieta go kopnie w dupę, bo totalnie mu się to należało. Darwin, on, Nick, Jack, Alex – wszyscy uważali, że Enzo zachowywał się po prostu chujowo wobec żony.
– Nie miałem wyjścia, ciężko pisać smsy bez telefonu i ze związanymi rękami, Thea – odpowiedział, przecierając twarz dłońmi. – Gdybyś mi wyjaśniła, to w końcu dałbym ci szansę, żebyś mi przedstawiła to ze swojej perspektywy. Naprawdę mnie już nie kochasz? – spojrzał jej w oczy, przytrzymując jej brodę, by musiała na niego spojrzeć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że miało znaczenie kto jak długie nogi posiada, ale wolała się już nie udzielać, bo po prostu nie miała ochoty na jakiekolwiek z nim rozmowy a już na pewno nie o nogach innej laski, ale mimowolnie, jak typowa kobieta dorzuciła krótkie:
– Czyli jednak są dłuższe niż moje. Jak na kogoś zaskoczonego to dużo zdążyłeś wyłapać – pokazała mu na bank teraz środkowy palec; generalnie Thea była naprawdę świetnie wychowana, póki ktoś konkretnie jej nie wkurwił, a to przecież zrobił Joseph i z każdą minutą pogarszał swoją sytuację. Ponownie – nigdy więcej tindera, o to jej nowe postanowienie na ten rok.
– Nie wezmę z tobą żadnego ślubu, nie wiem czy ty w ogóle słuchasz co mówię? Wymowę mam świetną o ile mi dobrze wiadomo – teatralnie odrzuciła ciemnego kucyka, żałując że nie ma włosów dłuższych by mu nim walnąć go w twarz. – Tak? A skąd mam mieć tą pewność? Oboje wiemy jaki byłeś wcześniej i właśnie twoja przeszłość bardzo bije w twoją wiarygodność – już nawet nie chodziło o to, czy ktoś lubił Enzo czy nie, ale generalnie póki co Joey w jej oczach nie wiele się od niego różnił, bo skoro był w stanie się z kimś całować to skąd miała mieć pewność że nie wkładał fiuta tam gdzie nie powinien? Pokiwała głową.
– Wyjaśniłeś, wysłuchałam, potrzebuję czasu żeby to przemyśleć. – przybrała taki ton głosu jakby faktycznie mógł coś ugrać. – Tak mniej więcej ze sto lat – dodała, uśmiechając się całkowicie nieszczerze i z wyraźnym żalem w oczach. – Nie wiem – odpowiedziała na pytanie o miłość, bo już sama nie wiedziała co czuje, serio. Wyciągnęła jednak dłoń do jego policzka i przesunęła po jakimś zasinieniu.
– Na ten moment naprawdę nie czuję, żeby miało coś z tego być – siedziała więc z dłonią na jego policzku, z lekko drżącymi ustami i po prostu patrzyła mu w oczy. Nie chciała mu ściemniać że będzie dobrze i w ogóle bo totalnie tego nie widziała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dla niego zupełnie nie miała znaczenia długość nóg ani nic w tym rodzaju. Wiedział doskonale, że zjebał, ale nie zwracał uwagi na żadne nogi, które nie należały do jego narzeczonej, nie rozumiał, dlaczego Thee tak ciężko jest to zrozumieć.
– Kurwa, Tee, nie zdążyłem nic wyłapać, nie rozumiesz? Kocham ciebie. Nie interesują mnie inne kobiety – oświadczył wyraźnie sfrustrowany, bo jednak nie miał siły na jej argumenty. Czuł się tak, jakby na każdy jego argument, ona miała pięć innych, gotowych, zupełnie z rękawa. No wkurwiało go to koszmarnie, ale taką ją kochał, right? Odetchnął ciężko.
– Słucham, ale nie przyjmuję do wiadomości, mam prawo – rozłożył ręce bezradnie, bo taka była prawda. Nie zamierzał kupować jej wymówek, nie zamierzał kupować tego, że naprawdę chciała rozstania, bo widział jej spojrzenie w szpitalu. Nadal go kochała i zamierzał o nią walczyć. – Przepraszam, nie mam wpływu na to, co robiłem. Mam tylko wpływ na przyszłość. Poza tym zmieniłem się. Ty mnie zmieniłaś – powiedział, sięgając do jej twarzy, ale potem z bardzo smutnym wyrazem twarzy dłoń opuścił, bo wiedział doskonale, że sobie tego nie życzyła, a nie chciał być aż tak nachalny. Przygryzł dolną wargę.
– Posłuchaj, wiem, że to ciężkie do zrozumienia, ale ja naprawdę nie zrobiłem nic złego. Nie zdradziłem cię ani nie chciałem cię zostawić. Uwierz mi, gdybym był na wakajkach to jednak bym nie wrócił pobity i ze złamanymi żebrami – powiedział, westchnąwszy ciężko, ale spojrzał na nią. – Widzę w twoich oczach, że nadal coś czujesz – powiedział, wzdychając ciężko.
– Na ten moment, ale to może się zmienić. Daj mi o siebie zawalczyć. Naprawię to, Tee – powiedział cicho, patrząc głęboko w oczy kobiety i przytrzymując jej dłoń przy policzku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Trzy miesiące temu też nie interesował mnie nikt inny – rzuciła chłodniej niż zamierzała, ale nawet na niego nie spojrzała. Nie była gotowa na nowy związek ani nawet na randki ale naprawdę chciała być. Założenie tindera miało być krokiem w przód a okazało się dwoma krokami w tył. Po za tym, była kobietą więc to naturalne że argumentami sypała z rękawa jak Gambit kartami. – Świetnie, czyli ty masz w dupie to co ja mam do powiedzenia a ja to co ty. W końcu się odczepisz? – wiedziała, że nie o to mu chodziło ale marzyła żeby wlasnie tak przedstawiała się w tym momencie ich sytuacja. – Tylko, że my już nie mamy przyszłości – nadal twardo upierała się przy swoim ale zaczynała się robić coraz bardziej zmęczona tą rozmową i rozważała jednak pójście do domu bo żaden mecz nie był warty słuchania jego pierdolenia :lol:
– Ustaliliśmy Ci już, że kupuję wersję z porwaniem, ale nadal jest fakt zdjęcia i tak długo jak nie przedstawisz wiarygodnego dowodu nie zmienię zdania. Nie i już. – machnęła dłonią jakby chcąc uciąć ten temat ale wiedziała, że jego upartość nie jest czymś co na to pozwoli. Odetchnęła więc głęboko, żałując ze nie mają loży vip żeby mogła odpalić spokojnie papierosa. Akurat teraz musiał nie robić show i nie mógł wynająć loży vip? Idiota. – Może, ale nie musi. – odparła. Cały tłum się rozszalał bo pojawiło się Love cam i przeniosła wzrok na ekran na którym jakaś zakochana para właśnie radośnie wylizywała sobie migdałki przed setkami ludzi. Teraz co prawda narzekała, ale na bank mieli zdjęcie z jakiegoś meczu gdy wyglądali na tak samo szczęśliwych i chyba to ją zabolało w tym momencie najbardziej.
– Pójdę już – stwierdziła, ale przez chwilę jeszcze nie wstała bo wolała ustalić czy nic na pewno nie zostawiła, żeby nie musieć wracać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– A teraz interesują cię Brazylijczycy o imieniu Brian? – uniósł brwi, patrząc na nią z jakąś taką czułością i lekkim rozbawieniem. Mimo wszystko, wiedział, że nie do końca się z niego wyleczyła i zamierzał to wykorzystać na swoją korzyść. Problemem oczywiście było to, że Thea była koszmarnie uparta i Joe nie potrafił jej przegadać. Przydałąby mu się teraz bajera jego brata, ale cóż, musiał handlować z tym, co miał.
– Nie mam tego w dupie, kocham cię i dlatego chcę o ciebie walczyć, bo wiem, że nadal nie jestem ci obojętny, Tee – oświadczył, patrząc na nią z nadzieją – Ale możemy mieć, czemu tego nie możesz dopuścić? Wiem, że zawsze miałaś sprecyzowany cel, czemu tym celem jest odcięcie mnie, skoro nie zrobiłem niczego złego!? – spytał, patrząc na nią z żalem i pewnie trochę głos podnosząc, bo był równie zmęczony tą rozmową szczerze mówiąc.
– Znajdę to pieprzone nagranie, Tee. Udowodnię ci, że to prawda – mówił poważnie, śmiertelnie poważnie. Nie chciał jej w żaden sposób do siebie zniechęcać, chciał to naprawić i był koszmarnie zdeterminowany. Nawet mógł jej na Times square to kurwa puścić, jak już znajdzie. :lol: Pewnie stać go było na taki gest.
– Proszę… – szepnął, kiedy powiedziała, że nie musi, a gdy stwierdziła, że pójdzie, to na telebimie się ukazał jakiś zajebiście duży napis w stylu THEE, PROSZĘ, WYBACZ MI, a on sam ukląkł przed nią.
– Błagam, wybacz mi – wyszeptał, patrząc prosto jej w oczy podczas gdy pewnie tłum zaczął wiwatować coś w stylu „wybacz mu, wybacz mu!” Cóż, była pewnie trochę w kropce i obawiał się że zaraz dostanie wpierdol, ale takie życie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Zawsze chciałam umawiać się z jakimś gorącym Brazylijczykiem, więc może teraz nadszedł ten moment? – poddańczo rozłożyła dłonie robiąc przy tym minę niewinnego kurczaczka. Każdy miał jakieś marzenia i plany, jednym z marzeń Thei było mieć gorącego, seksownego faceta którego będzie regularnie pryskać wodą żeby kropelki płynęły po jego cholernie pięknej, umięśnionej klacie. Szkoda, że w tej chwili jedyna klata jaką mogła sobie wyobrazić nalezała do Josepha.
– Bo wszystko spieprzyłeś? Tak, to pewnie dlatego – wzruszyła ramionami, ale zaraz oblizała nerwowo wargi. – Po za tym cele w życiu mogą ulegać zmianie i moje właśnie ją przechodzą. – przemilczała jego podnoszenie głosu bo najchętniej by go teraz robnęła w głowę czymś ciężkim, ale nie mogła, za dużo ludzi patrzyło i zaraz by ją uznali za wariatkę a była jednak szanowanym lekarzem i po prostu nie wypadało.
– Jak już je znajdziesz to daj znać, ale nie umawiaj się ze mną przez tindera tylko wyślij je na mojego emaila. Obejrzę i wtedy JA się odezwę – mocno zaakcentowała to jedno słowo tak żeby było wszystko dla niego jasne bo od tego pobicia chyba naprawdę miał problem ze słuchem. – Nie – ucięła krótko, wstając powoli z miejsca ale potem aż pobladła gdy wydarzyło się to, co wydarzyło.
– Josephie Russell, natychmiast kurwa wstań! – wycedziła przez zęby, a gdy tłum zaczał skandować to aż się czerwona zrobiła, ale nie z zawstydzenia a ogromnego wkurwienia. – Jesteś pierdolonym kłamcą i zdradzieckim skurwysynem więc jeśli nie chcesz, żeby cały stadion się dowiedział to po prostu kurwa przestań! – ale jednak zaczęła niego krzyczeć i pewnie nawet nie mogła przejść bo zagrodził jej drogę. Jebaniutki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Mogę się opalić i załatwić lewe dokumenty, jeśli ci to sprawi satysfakcję – oświadczył niewinnie, zerkając na kobietę z nadzieją, że wcale go teraz nie opierdoli i że naprawdę będzie między nimi w porządku. Kochał ją nad życie i zrobiłby wszystko, żeby ją odzyskać. Jeśli miał się stać gorącym Brazylijczykiem, to był w stanie tego dokonać.
– Tak, spieprzyłem tym, że ci nie powiedziałem, czym się zajmuje, ale sam nie spodziewałem się, że ktokolwiek mnie porwie i pobije tak dotkliwie. Uwierz mi, że ostatni czas zupełnie nie był dla mnie wakacjami. Kurwa, przez cały ten czas myślałem tylko tobie – powiedział, patrząc jej w oczy. Naprawdę tak było i miał nadzieję, że ponownie jej cele ulegną zmianie i że będzie znowu na liście jej priorytetów tak jak kiedyś.
– Przyjadę z nimi osobiście, żebyś je mogła sobie dobrze obejrzeć z każdej strony. Maile są niebezpieczne – wzruszył ramionami, tym bardziej, że pewnie Tee miała jakieś banalne hasło, za co Joe regularnie ją opierdalał, jak jeszcze byli parą. Nie mógł pozwolić, żeby ewentualnie takie nagrania wyciekły, więc musiał jej osobiście je dostarczyć. No i potem usłyszał odmowę, więc pobladł.
– Nie wstanę, bo cię kocham – w tym momencie pewnie w głośnikach zaczęło lecieć „I love you baaaby” w wersji z 10 things I hate about you i już w ogóle cały cyrk się stał, a on wiedział, że koncertowo sprawę spierdolił. Odetchnął i spojrzał na nią, kręcąc głową.
– Nie jestem kłamcą i cię kurwa nie zdradziłem – wstał z klęczek i spojrzał jej w oczy, teraz nad nią górując i przytrzymując lekko za ramiona. – Tee, ile razy mam ci to jeszcze powtorzyć? – spytał natarczywie, patrząc jej w oczy. Jasne, nie robił jej teraz krzywdy, ale miał ochotę nią potrząsnąć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– No tak, w ściemach jesteś najlepszy – skrzywiła się w tym momencie okropnie, jakby jego obecność mogła przyrównać do okrutnie kwaśnej cytryny. Coraz bardziej sprawiał że miała ochotę go wyśmiać na tych trybunach bo poniżał się strasznie takimi głupimi tekstami.
– Dobrze. W ramach przyjęcia przeprosin mam Ci dać buziaczka czy wypiąć tyłek? – w nerwach to już najgorsze słowa jej się cisnęły na język choć z reguły unikała wulgaryzmów, jak na damę przystało! – Temat porwania mieliśmy już zamknięty a ty ciągle o tym samym… – jak boga kocham, Thea coraz bardziej miała wrażenie że jego mózg ucierpiał straszliwie i po za zlepkiem komórek nie ma tam czego szukać. – Czego nie zrozumiałeś? To JA zadecyduję czy chcę Cię widzieć. Nie na odwrót – powiedziała teraz już naprawdę poważnie, bez krzty jakiegokolwiek rozbawienia bo po dziurki w nosie miała jego zachowania. Wszystko spieprzył i jeszcze będzie jej warunki stawiał? Z chuj spadł, za przeproszeniem.
– Wstań – powtórzyła jeszcze raz, kątem oka patrząc na ekran na którym dokładnie było ich widać. Naprawdę musiała mu to zrobić na oczach tylu ludzi? Chciała coś dodać, ale gdy złapał ją za ramiona to jej bulwers sięgnął nieba. – Nie ufam Ci, nie chcę na Ciebie patrzeć ani Cię słuchać. Brzydzę się tobą i samą sobą, że mogłam Ci kiedykolwiek uwierzyć, że się zmieniłeś. PO PROSTU KURWA ZNIKNIJ – wyrwała się mu z objęć, po czym go z całej siły popchnęła przez co pewnie kogoś za sobą szturchnął rozlewając na jakiegoś kolesia picie. – To koniec. K-O-N-I-E-C. Przestań poniżać nas oboje! – w końcu zaczęła się drzeć jak oszalała, a jej wybuch wkurwienia obserwowało właśnie w chuj osób i zdecydowanie nie pomagało jej to w uspokojeniu się.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie chodzi o ściemy, Thee – przetarł twarz dłońmi. Nie miał siły z nią dyskutować, miał wrażenie, że czegokolwiek by nie powiedział, to i tak zostanie mu zarzucone, ze jest głupim, kłamliwym chujem. Nie, żeby nie był, bo trochę był, ale nigdy w stosunku do niej. Odetchnął ciężko i pokręcił głową.
– Tee, nie o to chodzi. Temat porwania jest ściśle powiązany. Podejrzewam, że tamta kobieta jest jakoś powiązana z osobami, które chcą mi zaszkodzić. Chcieli mi zniszczyć życie i najwidoczniej się im udało – powiedział ze smutkiem, chociaż spojrzał jej w oczy z miną zbitego szczeniaczka, bo jednak szczerze miał nadzieję, że dotrze do niej, że właśnie daje okejke tym wszystkim skurwysynom, którzy stanęli między nimi, że daje im satysfakcję i dokładnie to, czego chcieli.
– Wiem, doskonale zrozumiałem, ale ja cię potrzebuję, Tee – powiedział cicho, patrząc jej w oczy, kompletnie pokonany, bo kochal ją nad życie, potrzebował jej w swoim życiu, a ona tak po prostu chciała go zostawić?! Jak to tak można? Koniec konców faktycznie wstał i spojrzał na nią z góry. Westchnął mimowolnie.
– Dlaczego mi nie ufasz? Przez jedno, ustawione zdjęcie? Nie mogę zniknąć, udowodnię ci, że kurwa niczego nie zrobiłem, Tee. Myślisz, że bym tak o ciebie walczył, gdybym cię zdradził? Gdybym ruszył naprzód z jakąś kobietą? – patrzył na nią z wkurwieniem w oczach. Przecież to by nie miało sensu.
– NIE PONIŻAM NIKOGO, TEE, po prostu chcę ci udowodnić, że cię kocham. Przestań mnie odpychać i może niech do ciebie dotrze, że gdyby mi nie zależało, to bym nic nie zrobił, by cię odzyskać – teraz on też się darł, cóż.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Najwidoczniej tak – Thea nie czuła się jego życiem i nie rozumiała dlaczego do tego nawiązywał, po prostu zniszczył mu ten ktoś związek który nigdy nie miał sensu skoro tak łatwo udało się go namówić do tego żeby dał się komuś pocałować, prawda? W jej głowie tak było. Nie chciała słuchać więcej jego tłumaczeń na ten dzień, miała ochotę schować się pod ziemią przez szopkę którą urządził.
– Chuj wie, co byś zrobił! – darcie mord było zdecydowanie najlepszym określeniem na to co w tym momencie robili. Ponownie go pchnęła, wręcz kipiąc ze złości. – SZKODA, ŻE JEDNAK ŻYJESZ! – nie żeby tak myślała, cieszyła się że jest cały, ale mimo wszystko lepiej byłoby się chyba jej pogodzić z jego śmiercią niż tym, że ją kiedykolwiek zdradził. Z całą pewnością szacunku do niego nie miała za grosz. Ominęła go, ówcześnie waląc barkiem i zaczęła się przepychać przez cały tłum ludzi których wzrok czuła na sobie nawet wtedy gdy rycząc jak dziecko wracała autem do domu.

| ztx2

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

Po raz kolejny okazywało się, że świat jest mały. A jeśli nie znowu świat – to Seattle, wbrew pozorom, na pewno. Przynajmniej w takim sensie, w jakim los uwielbia od czasu do czasu spłatać figiel i postawić na swojej drodze osoby, na które nie spodziewało się natknąć nigdy więcej. Jednym z takich przypadków był właśnie Nathaniel;
  • Bo Nathaniel dla Bastiana był wspomnieniem. Takim, do jakiego wraca się tylko od czasu do czasu – i to najczęściej jakimś przypadkiem, wędrując od myśli do myśli, gdzieś po drodze potknąwszy się o reminiscencje nastoletnich czasów. Albo przy rodzinnych, świątecznych zebraniach, podczas których większość wspominek zaczyna się klasycznym „A pamiętasz jak...-?”.
No, więc bywały takie dni, kiedy Bastian "p a m i ę t a ł jak": ten jeden raz, kiedy po drodze ze szkoły prawie zgarnął manto życia – i to z typowego powodu bycia-sobą (bo bycie sobą czasami oznaczało bycie „mniej fajnym” od innych, co należało oczywiście – ha tfu! – tępić: lamerskie hobby, wadę wzroku z koniecznością noszenia okularów, które aż prosiły się o zbicie oraz problemy z poprawną wymową; czego nie należało mu jednak odmówić – kiedy Bastka się już poznało, trudno było nie zachować go w pamięci). W każdym razie – doskonale pamiętał tego chłopaczka, który uratował mu tyłek i pogonił tamtych dwóch, samemu przypłacając za to tylko podbitym okiem. Więc Bastek tak długo nagabywał go na pójście do lekarza (albo chociaż do piguły, która to pracowała w szkole Everetta), że zdążyli nawet w całej tej przeprawie poruszyć kilka tematów (i uznać na przykład, że „ta nowa część Harry’ego Pottera to totalny hit”, tak samo jak „Transformersy”; choć w przeciwieństwie do dziewięćdziesięciu procent nastolatków w jego wieku, Bastek serio oglądał ten film dla fabuły i „robotów”, a nie dla biustu Megan Fox).
A potem upewnili się, że Nathanielowi nic nie jest (nie było) – i po jakiejś bezcelowej, gówniarskiej włóczędze, każdy z nich rozszedł się w swoją stronę, jakoś tak zupełnie głupio zapominając, że można byłoby wymienić się choćby numerem telefonu albo adresem, albo jakimś MySpacem, czy czymkolwiek innym, na czym można było złapać się w dwa tysiące siódmym roku.
W każdym razie, cały wic na temat małego świata polegał na tym, że jakiś czas temu Bastian wpadł na Nathaniela – i było to, chyba, przy okazji jakiegoś spaceru z Charlie (i Mary-Jane), która, jak się okazało, też miała już swoją sposobność do poznania Covingtona. Cała reszta potoczyła się już swoim tempem, sprawiając, że obecnie Everett – od czasu do czasu – umawiał się z nim na piwo. Albo na jakiś inny wypad, który miał na trochę oderwać ich od rzeczywistości. Zupełnie tak, jak dzisiaj; to jest dwudziestego czwartego września, w dzień meczu Marinersów i zespołu z Kansas City Royals (przy czym warto podkreślić, że Basti nie miał zielonego pojęcia czy to są dobre zespoły, czy nie).
Spodziewał się, że Phoenix nie będzie zachwycona – mógłby bowiem w tym czasie robić coś bardziej pożytecznego, niż szlajać się po mieście, ale ostatecznie okazało się, że wręcz przeciwnie; i ona również nie miała nic przeciwko temu, żeby od Everetta zrobić sobie chwilę odpoczynku.
Słuchaj, Nate. Muszę się do czegoś przyznać. ZANIM tam wejdziemy. B-bo, widzisz- Tro-trochę naściemniałem z tym, że się znam na baseballu. Totalnie nie ogarniam zasad, więc jeśli nie czujesz się na siłach, żeby mi tłumaczyć co się dzieje i na co w ogóle patrzę, t-to w sumie może jednak po-powinieneś iść sam? Albo, nie wiem, zaprosić jednak ko-ogoś innego? No i co że na ostatnią chwilę, na pewno ktoś by się znalazł… A-albo, wiem! Możemy wejść, zgarnąć absurdalnie-zbyt-d-drogie piwo i przekąski, i przejść się w jakieś… Uh- miejsce, w którym nie ma takiego stężenia te-testoste- te- testosteronu, co? – Marszczy brwi. – D-dobra, już. Już nic nie mówię. Uhhh… N-no, to może... może lepiej mów co słychać...? W sensie, u cie-ebie.

autor

rezz

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#55
To nieprawdopodobne, jak w jedną chwilę życie czternastolatka potrafiło zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Nagła choroba, która w krótkim czasie zabrała najwspanialszą i najukochańszą kobietę, z jaką Nathaniel kiedykolwiek miał więź, sprawiła, że cały jego światopogląd rozpadł się w drobny mak. Niczym lustro w łazience, zakrwawione pięścią młodzieńca tuż po przekazaniu przez tatę informacji o śmierci mamy. A to było dopiero początkiem jego buntu, trudnego etapu radzenia sobie z bólem po stracie.
Nie potrafił zrozumieć, czemu ich rodzinę spotkała taka niesprawiedliwość. Mama przecież nie zasługiwała na to, co ją spotkało. Czuł narastającą złość na świat, która kierowała nim, spychając rozsądek na dalszy plan. Dlatego też zaczął zadawać się z resztą bananowej młodzieży, zachęcającą go do doświadczania rzeczy, których jego ojciec z pewnością by nie pochwalał, gdyby tylko się o tym dowiedział. Ale z tego wszystkiego najbardziej podobało mu się prowokowanie innych do bójek, w których sam licznie uczestniczył, w duchu ciesząc się, że nauka sztuk walki nie poszła na marne, a nastoletnie osiłki stanowiły dla niego doskonały trening.
Rozmów o tamtym czasie starał się unikać jak ognia, by nie wracać myślami do emocji, które wtedy w nim buzowały i sytuacji, które z pewnością nie przynosiły mu chluby. Kiedy tylko zrozumiał, że pięści w ogóle nie były rozwiązaniem, szybko wymazał wspomnienia zawadiaki i rzucił się w wir szkoły, pierwszej miłości i dorosłości. Dopiero przypadkowe spotkanie z Bastianem przypomniało mu, że nie zawsze był dupkiem, za jakiego się wtedy uważał.
Zobaczywszy wątłej postury chłopaka w okularach, otaczanego przez dwóch chłopaków, nie potrafił przejść obok obojętnie. Wyglądało na to, że dla tego nieszczęśliwca system też nie był sprawiedliwy, zadziałał więc instynktownie - odwrócił uwagę chłopaków, rzucając jakimś aroganckim tekstem, po czym wyszedł z opałów z obronną ręką. Z podbitym okiem i kilkoma siniakami tu i ówdzie nie czuł się wtedy bohaterem i w pierwszej chwili wolał odejść bez słowa, ale uratowany nastolatek nie pozwolił mu tak szybko się ulotnić, usilnie namawiając go na oględziny. Spędzony przy okazji razem czas mimowolnie sprawił, że tamten dzień okazał się jednym z lepszych w tamtym okresie. Kto by przypuszczał, że po takim czasie było dane spotkać im się ponownie i dogadywać tak, jak wtedy, choć już na bardziej dorosłe tematy?
W każdym razie doceniał towarzystwo Bastiana, zwłaszcza, kiedy mógł sobie pozwolić na wyjście dokądkolwiek dla wytchnienia od małej. Oczywiście, uwielbiał spędzać z nią czas, ale wiadomym było, że czasem należało się wyrwać z codzienności i zrobić coś dla siebie. A dzisiejszym czymś tego dnia było wyjście na mecz bejsbolu.
- Dobra, dobra, nie gadaj głupot, będzie dobrze. Będę twoim osobistym komentatorem. A jak nie będzie się za wiele działo to najwyżej zrobimy fotę na insta, że odhaczone, a potem pójdziemy świętować wygraną albo oblewać przegraną Marinersów. To i tak dla nas win-win, nie? - zaśmiał się, klepiąc Bastiana po przyjacielsku w ramię. Bo i czym się tu przejmować? Zasady były dość proste, ale i tak najważniejsze było to piwko i atmosfera na stadionie, gdzie fani Marinersów jednoczyli się w szczęściu i bólu. - U mnie? W sumie niewiele się dzieje. W firmie jak zwykle robota wre. O, a wiesz, ostatnio ostro ściąłem się z dostawcą kruszywa. Dasz wiarę, że porąbały mu się daty w kalendarzu i opóźnił dostawę o tydzień? Przez to cała robota będzie stała, bo przecież jak beton wyrobimy... A to nie pierwszy taki numer ostatnio. Jeżeli wszystkiego się samemu nie dopilnuje to nikt tego nie zrobi - mruknął w zniecierpliwieniu. Owszem, miał kompetentne zastępstwo w pracy, ale i tak gdzieś tam w głębi siebie czuł, że był niezastąpiony i są sprawy, które tylko on potrafił załatwić. - A ty jak tam?

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „SoDo”