- #26
WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
-
– Butler! – wypowiada od razu, kiedy pada z jej strony seria pytań – Chcesz, żebym dostał zawału? To nie byłoby takie trudne. Coś się stało? Wszystko w porządku? – sam wyrzuca z siebie serię zdań pytających, nadal w lekkiej panice. Ściąga kubek z kawą z ekspresu, ale na wszelki wypadek nie przykłada go do ust. W obawie, gdyby coś, co usłyszy, spowodowałoby, że mógłby oblać się tym gorącym napojem.
– Mam wolne, przez cały weekend. Mogę zrobić, co zechcesz, o ile to nic nielegalnego. Nad tym musielibyśmy się zastanowić – żartuje głupkowato z poddenerwowania, jak to Jacob.
-
- Nic nielegalnego? Fatalnie, właśnie chciałam cię prosić… jezu, nie, dobra, nie będę w to brnęła, nie mam na to czasu – naprawdę włączał się jej słowotok, szczególnie wtedy, kiedy była mocno zdenerwowana. Nie wiedziała jak się zamknąć i jak streścić to, czego chciała, do jednego prostego pytania. – Powinnam odebrać Keylena za czterdzieści minut. Utknęłam na cholernej autostradzie, Jacob. Mogę tam być najszybciej za półtorej godziny. Nie mogę się dodzwonić do moich sióstr, nie mam pojęcia… - wdech i wydech. – Nie chcę żebyś sobie pomyślał… – właściwie to co? Sama nie była pewna. Po prostu chyba oddalała jak najbardziej w czasie to głupie pytanie. – Dasz radę? – jak plasterek. – Jeśli nie to wymyślę coś innego, zapytam dziewczyn, ale zadzwonię do niani, choć chyba ma zajęcia, coś ogarnę – przymknęła oczy, bo naprawdę, chyba już żałowała, że wybrała jego numer.
-
– Nie pomyślę sobie. Ani dawanie prezentów ani jednorazowe odebranie dzieciaka z przedszkola nie robi ze mnie ojca – wytresowany, odpowiada słowami, jakie jego zdaniem chciałaby do niego skierować. Bez zająknięcia. Jeśli ktoś potrzebowałby rady, jak wychowuje się płodzicieli swoich dzieci, proszę kierować swoje uwagi do pani Kaylee Butler, najlepszy ekspert w mieście.
Jacob przez chwilę się waha. Boi się. Nie jest przekonany, że sobie poradzi.
– Chcesz, żeby wywiesili go w worku na ogrodzeniu, jak zgubione i nieodebrane kapcie? Daj spokój biednej niani. Odbiorę go. Jestem akurat w domu. Odbiorę i… podrzucę do ciebie, jak już wrócisz do domu? Muszę wstąpić do Judaha, jak już odebrałbym Keylena, ale to tylko na moment. Mój brat ma troje dzieci i antyalergicznego, bezsierściowego kota, nic złego mu się tam nie stanie… – zadaje jej pytanie i snuje plan, kupując sobie tym czas na przemyślenie, co zrobi z nim przez te dwie, trzy godziny. Boże tyle czasu. Może odbierze go i w aucie poczeka po prostu pod domem Butler? Trudno, Judah zrozumie.
-
- Dobrze, zaraz prześlę ci adres. Posłuchaj, Jacob. Jego nauczycielka to Annie. Pokój numer cztery, zielone drzwi, zaraz za schodkami. Zazwyczaj już czeka z dzieciakami przy wyjściu. Musisz się podpisać, dobrze? Pozwolenie mają tylko moje siostry, ale zadzwonię i powiem, że ty go odbierzesz, musisz wziąć swój dowód, inaczej nie pozwolą ci go wziąć – powiedziała na jednym wydechu, zastanawiając się, czy powiedziała wszystko, co konieczne. Wiedziała, że to tylko głupie odebranie dziecka z przedkoszla, ale czuła się okropnie, wręcz fatalnie. Znowu zawalała. Znowu. – Jake… myślę, że będzie okej, nawet z twoim bratem, bo najwyraźniej mocno cię polubił, ale jeśli nie będzie chciał z tobą iść, albo będzie robił jakieś inne problemy… nie zmuszaj go, dobrze? Po prostu z nim tam poczekaj i powiedz, że już po niego jadę – naprawdę miała nadzieję, że Keylen przywita go z uśmiecham, co tak naprawdę wydawało się bardzo prawdopodobne. Już sama nie wiedziała, co byłoby gorsze, a co lepsze. – Zazwyczaj go uprzedzam rano, jeśli ma go odebrać ktoś inny. Nie lubi nie wiedzieć. Jest przygotowany, że będę to ja – westchnęła, siedząc za kierownicą i poruszając się jedynie na siedzeniu ze zdenerwowania, bo samochód nie poruszył się, kurwa, nawet o metr. Co jeszcze powinien wiedzieć? - Nie ma żadnych alergii. Przynajmniej nie takie, o których wiem - fak, chyba poradzi sobie z czterolatkiem?
-
– Dobrze. Wezmę dokumenty. I przecież nie zamierzam go do niczego zmuszać Kaylee. Nie wsadzę go do auta na siłę. Przecież on czasem potrafi wydrzeć się tak, że odbierałabyś wtedy dziecko, ale z komisariatu – prycha cicho, ale z uznaniem dla siły głosu pierworodnego. – Jeśli nie będzie chciał wsiąść do mojego samochodu, to poczekamy na ciebie pod przedszkolem. Nie zafunduję własnemu dziecku traumy. Aaaa jeśli będzie w dobrym humorze, zabiorę go do siebie, nakarmię i odwiozę do domu, jak dasz znać, że już dotarłaś, tak? Zgoda? Nie martw się. Poradzę sobie. Nawet na studiach miałem obowiązkowy blok pediatrii do zaliczenia. Keylen jest bezpieczny, ok? I ty też przestań wydzierać się na innych kierowców. Włącz przyjemną muzykę i jedź ostrożnie. Ewentualnie, możesz mi powiedzieć, czy jest coś, czego on nie je?
-
- Okej, w porządku – nah, nie było. Zapomniała o najważniejszym. – Potrzebuje fotelika do samochodu, albo chociaż podkładkę na tak krótką drogę. Boże, nie masz fotelika – przymknęła oczy, nie wierząc, że to mówi, bo przecież ona była w stanie wozić go w tym foteliku do śmierci, byle był bezpieczny. Jaka podkładka? Był w stanie to ogarnąć w te już nawet nie czterdzieści minut? – Okej, włączę muzykę, dzięki – nie wiedziała co się dzieje, ale była pewna, że jeszcze kilka takich pogawędek, a naprawdę będzie w stanie w miarę normalnie rozmawiać z tym człowiekiem. Z tym człowiekiem. – Je prawie wszystko, prócz owoców. Warzywa lubi. I makaron. Jeśli dasz mu jakikolwiek makaron, nawet sam, to go zje, przysięgam. Nie daję mu gazowanych napojów – była święcie przekonana, że w trakcie tej krótkiej rozmowy dowiedział się więcej, niżeli przez cały ten czas. – Dasz sobie radę – czuła, że warto to powiedzieć. Mimo, że troszkę, NAPRAWDĘ TYLKO ODROBINĘ miała nadzieję, że to dziecko zrobi dziś z siebie małego diabełka.