WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

49

Trzy tygodnie regularnego romansu, który wymknął się spod kontroli. Przestały mieć znaczenie nawet zasady, które sam wcześniej wyznaczył. Szpital przestał być miejscem zakazanym, skoro trzeba było wykorzystywać czas maksymalnie, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Pierzyli się więc w pokojach lekarskich czy w samochodach na parkingu. Może tak podziałało poluzowanie granic w miejscach publicznych? Może była potrzebna ta dawka adrenaliny? A może w ogóle cała ta otoczka była im absolutnie zbędna? Hirsch jednak nie zerwał z Precious i nawet nie planował tego tłumaczyć. Owszem, miał swoje powody – zbliżała się jego rozprawa sądowa i nie zamierzał tuż przed zmieniać ekipy prawników. Nie chciał kolejnemu zestawowi obcych osób tłumaczyć na czym polega p r o b l e m a t y k a jego małżeństwa. Nie chciał też rezygnować z Josie. Zamierzał więc wykorzystywać wrodzoną naiwność kobiety, z którą się spotykał i która najwyraźniej bardzo chciała wierzyć w to, że Jacoba i Posy łączą tylko więzy koleżeńskie.
Ciężko jednak mówić o koleżeństwie, kiedy brunetka, siedząc na jego udach w wannie właśnie wypełniała swoimi niezbyt cichymi westchnięciami całą przestrzeń łazienki w mieszkaniu Jacoba. Obserwował jej twarz z ogromnym upodobaniem i sam musiał zagryźć na moment swoje usta i przytrzymać się ręką o krawędź wanny, żeby utrzymać ich w tej niewygodnej pozycji jeszcze przez chwilę. Przyciąga ją później do siebie i pomaga się obrócić tak, by mogła wygodnie oprzeć się plecami o jego klatkę piersiową i zanurzyć w ciepłej wodzie, wypełnionej po brzegi pianą.
Nie całują się. Akurat to robią nadzwyczaj rzadko. Coś się zmieniło. Jest inaczej. Hirsch ma poczucie, że całe to nienasycenie bierze się stąd, że wszystkim tym zbliżeniom brakuje czynnika, który wyróżniał cała ich relację dotychczas. Jest chłodny. I czuje, że Josie dla niego także. Brakuje w tym wszystkim u c z u c i a, na które sobie nie pozwalają. To, co czuje do Posy schowane jest gdzieś głęboko, ze strachu przed kolejnym złamaniem sobie serca. To nie ten czas. Może ten czas już minął. Może tak zwyczajnie łatwiej im się funkcjonuje. Mężczyzna obejmuje ją ręką w pasie, a palcami drugiej gładzi ją po dekolcie. Często ucieka myślami tak jak teraz. Nie ma pojęcia, co dalej. Ma zamiar poczekać do pierwszej rozprawy rozwodowej. To jego punkt zwrotny.
Jest w nim też dużo złości. Ta, która skumulowana zabrała ich do damskiej toalety we włoskiej restauracji trzy tygodnie temu, wciąż nie wyparowała. Zmieszała się z frustracją i została na dobre. Jacob przesuwa dłoń z jej klatki piersiowej na jej udo i polewa je wodą, przez co na moment odsłania je z piany. Widać na nim siniaki, efekt dyżuru sprzed kilku dni. Czy to niezamierzony efekt, czy zazdrość spowodowana smsem od Dana, przypadkiem zauważonym na ekranie jej telefonu?
Nie masz dyżuru w sobotę i przez resztę weekendu. Ja zaczynam dopiero w niedzielę wieczorem. Po południu co prawda umówiłem się z Kaylee, że zabiorę Kaylena na spacer, ale może wpadniesz? Mogłabyś zostać na noc. I na późne śniadanie – proponuje, chociaż myślami wciąż jest daleko.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chciałoby się powiedzieć, że zaczęli tą znajomość od seksu i historia po prostu zatoczyła koło. Ale nie. Na początku to wszystko było inne. Albo może właśnie teraz było inne? Nie potrafiła powiedzieć dlaczego to robili – sobie i innym osobom w swoim życiu. On miał Precious, która zupełnie nieświadomie angażowała się w związek z mężczyzną, który ją wykorzystywał i w żadnym stopniu nie był tylko jej. Ona spotykała się z Danem, z którym jednak nie łączyło ją nic poważnego, nic wiążącego. Miło było jednak od czasu do czasu móc z kimś gdzieś wyjść i chociaż poudawać normalność – nawet jeśli oboje wiedzieli, że chodzi głównie o seks. A relacja z Jacobem? To nie było normalne. To nie było zdrowe. Jednocześnie ciężko było przerwać, ciężko było powiedzieć nie, gdy jego ręka wsuwała się pod jej koronkową bieliznę albo gdy popychał ją na ścianę w pokoju lekarskim. Odreagowywali w ten sposób złość na siebie, złość na swoją pracę, złość na cały świat. Wystarczyła iskra. Tych akurat między nimi nie brakowało.
A może była też trochę próżna? Była w tym pewna siebie, była bezwstydna… i robiła wszystko, by udowodnić mu, że gdy uroczo słodko rudowłosa Precious dobiera się do jego rozporka to o nie potrafi się skupić na niej, ale myśli o Josephine. Poza tym było jej z nim po prostu dobrze.
Tak jak teraz, gdy przymknęła powieki, oparła się o jego tors i jeszcze lekko cała drżała, gdy się odezwał. Ściągnęła mocniej brwi zastanawiając się nad weekendem – Jeszcze nie wiem… – przyznała, odsunęła się od niego tak by przesiąść się na drugą stronę wanny i móc go przy tym obserwować. Ale też zaczepiać, bo mógł czuć jak pod grubą warstwą piany jej stopa sunie po jego udzie – Dan chciał gdzieś wyjść. Ty chyba też powinieneś spędzić weekend ze swoją dziewczyną, a nie pieprzyć się ze mną. – uśmiechnęła się przy tym zuchwale, bo doskonale wiedziała, że to działa… nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby zaproponować kolację i śniadanie Precious, pomyślał o niej. A Dan? Dan w tym momencie był jej dobrze zbudowaną marionetką, potrzebną by wzbudzać emocje – a przede wszystkim złość – Jacoba Hirscha.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niechętnie pozwala jej, by przesunęła się na drugi koniec wanny. Niechętnie w ogóle wypuszcza ją ze swoich objęć. To znak, że nie do końca mieniło się w s z y s t k o. A raczej, że nie zmieniło się nic. Że to, czego tak bardzo obydwoje potrzebowali, wciąż w nich jest. Ukryte. Schowane. Bezpieczne.
Łapie jej stopę i ciągnie w swoim kierunku, przez co Josie nagle zanurza się głębiej. To, co mówi dziewczyna naprawdę go złości. Ściąga brwi i przygląda się w milczeniu, zamiast odgryźć się od razu.
Nie obchodzi mnie to, co chce robić Dan – nie udaje mu się jednak powstrzymać irytacji. Przestaje półleżeć w wannie, siada i mierzy ją rozzłoszczonym spojrzeniem. Zdaje sobie sprawę z tego, że Posy robi to specjalnie. Że to jej odwet za całe te niepoukładane sprawy. Przyciąga ją do siebie i kieruje jej uda na swoje biodra. Chwalić pana za wielkie wanny. To chyba jedyne, za czym będzie tęsknił w tym mieszkaniu, kiedy w końcu zdecyduje się stąd wyprowadzić.
Niby gdzie chciałabyś z nim wyjść. Na kolację? Możemy wyjść na kolację. Do kina? Możemy wyjść do kina. Do teatru? Do parku trampolin? Na spacer na plażę? Gdzie niby możesz iść z nim, gdzie nie możesz iść ze mną? Pójdziemy, gdzie zechcesz, a potem… – złości się i nachyla nad nią, by wyszeptać jej do ucha te wszystkie paskudne, ale nadzwyczaj przyjemne czynności, które przychodzą mu do głowy. Dotyka dłonią jej policzka i odgarnia mokre włosy z jej twarzy. Przesuwa jeszcze palcami po jej ustach i opiera się dłońmi o krawędź wanny, żeby się podnieść i wyjść z kąpieli, która mogłaby przyjemnie potrwać jeszcze przez chwilę. I zostałby, zostałby, gdyby nie wspomniała o dobrze zbudowanym osiłku, który gościł w jej łóżku i sama tego świadomość odbierała Hirschowi chęć do czegokolwiek. Nie radził sobie dobrze z zazdrością, która spalała go od środka. Oczywiście, sam nie był bez winy. Dla utrzymania pozorów, poświęcając jej minimum z minimum uwagi. Nie może nieść tego, że Josie dobrze bawi się z innym.
Pieprzyć Dana… – mamrocze pod nosem, wycierając twarz. Nie śpieszy się jednak, by się ubrać, albo chociaż owinąć ręcznikiem. Przygląda się swojemu odbiciu w lustrze. Może powinien popracować nad swoją sylwetką? Dan jest młodszy, lepiej umięśniony. Może lepszy też w innych aspektach?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był zirytowany. Ponownie zanurzyła się w wodzie i obserwowała jak przegląda się w lustrze. Jej zdaniem? Nie miał sobie nic do zarzucenia. A już na pewno nie miał potrzeby porównywać się z Danem, który wcale nie był tak dużo od niego młodszy. Nie wiedziała skąd to przekonanie w Jacobie, że wolałaby się spotykać z trzydziestolatkiem, gdy no… no nie wolała. Zresztą nie raz, nie dwa i nawet nie pięć razy powtórzyła mu jedno – chce jego. Nie Dana, jego. Ale jego bez Precious. Więc żołnierz był plasterkiem, był miłą zabawką, która na szczęście kumała zasady gry i wiedziała, że nie będzie z tego ślubu, dzieci i wspólnej przyszłości. Doskonale pamiętał słowa Jacoba z restauracji – miała facetów na raz i niczego więcej nie oczekiwał. Za to go zresztą lubiła, zwłaszcza że też dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Gdyby nie Jacob… może coś by z tego było.
- Faktycznie… na tym to głównie polega. – prychnęła, ale nawet nie wiedziała jaka była jego reakcja na te słowa, zsunęła się pod powierzchnię wody i została tam na dłuższą chwilę. Może nawet dłuższą niż powinna? Może tak byłoby łatwiej? Gdyby zniknęła, wszystkie problemy by się rozwiązały… i wszyscy szybko przeszliby do porządku dziennego, gdyby jej zabrakło. Ale nie teraz, nie tak. Utopienie się w wannie Hirscha to strasznie słaby sposób na śmierć. Dlatego wynurzyła się, przetarła twarz i spojrzała na Jacoba, który znów zmaterializował się przy wannie – Weekend w łóżku brzmi dobrze, nawet bardzo dobrze. Ale mam plany. Tak długo jak nie będę dla ciebie jedyną opcją, nie możesz mieć pretensji, że pieprzę kogoś jeszcze. – oczywiście, że była złośliwa, czego innego się spodziewał?
Wstała, wyszła z wanny i owinęła się puchatym ręcznikiem. Nie poświęciła szczególnie dużo uwagi na jakiekolwiek wytarcie skóry, więc gdy wyszła z łazienki zostawiała za sobą mokre plamy stóp. Podeszła do kuchennej wyspy na której stała butelka wina i po prostu rozlała je do kieliszków – Przedstawiłeś Precious już Rachel?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie był aktualnie najlepszym człowiekiem. Wiedział, jakie świństwo wyrządza Precious. I to, co robił Josephine, a przy tym także sobie. Pytanie, jak wyjść z tego impasu, zajmowało większość jego myśli. Ale nadal upierał się przy tym, że wszystko trzeba było załatwiać po kolei. Pierwsza na liście była Rebecca. Kolejna to Precious. Poukładanie spraw z Posy musiał zostawić na koniec, chociaż było dla niego najważniejsze. To jeszcze tylko dwa tygodnie, nie więcej. Co mogło wydarzyć się w dwa tygodnie? Przecież przez czternaście dni ten cholerny Dan nie zdąży jej się oświadczyć, prawda? Chociaż jego najchętniej pozbyłby się poza wszelką kolejnością.
Myśli o tym, kiedy nachyla się nad wanną gotowy wyciągnąć jej głowę spod tafli wody, ale wtedy Josie się wynurza. Obserwuje jej nagie ciało i to, jak owija się ręcznikiem, a następnie wychodzi z łazienki.
Jest wściekły, że mu odmówiła. To zazdrość. Nieprzyjemne uczucie, rozlewa się po jego wnętrzu. Nie jest skory do kontynuowania tej radosnej i nagiej przygody. Nie dzisiaj. Nie, kiedy w jego głowie już na dobre zakotwiczyła myśl o posuwającym ją Danie.
Wciąga na siebie dres i podkoszulkę i dopiero wtedy przechodzi do pokoju, omijając mokre ślady, które zostawiła. Omija i Posy i wino, siada na kanapie, włącza telewizor.
Kiedy zadaje mu pytanie, zerka na nią przelotem. Jest wściekły, dopięła swego. Nieudolnie próbuje to tuszować. Jak długo to wystarczy? Jak długo będzie mógł i sobie fundować takie niepotrzebny syf, zanim nie dostanie obłędu.
Skąd pomysł, że w ogóle chciałbym przedstawiać ją matce? – odszczekuje się w końcu poirytowany. Waha się przez chwilę, ale w końcu podnosi się i podchodzi do niej. Wypija wino z jej kieliszka, chociaż obok stoi ten przygotowany dla niego.
A co powiedział Dan, widząc twoje uda? Co mu powiedziałaś? Że to odciśnięte palce masażystki, która trzymała cię od tyłu? – unosi wysoko brwi, drwi z niej sobie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przekrzywiła lekko głowę przyglądając mu się uważnie. Na swój sposób jego zazdrość była urocza. Była dokładnie tym, czego od niego chciała, bo znaczyło jedno. No jedno z dwóch. Albo że był psem ogrodnika – sam nie weźmie, ale drugiemu nie da, albo że mu zależało. I to tej drugiej myśli uparcie się trzymała i ona pompuje jej ego. Sytuacja była chora, ale na swój sposób… kręcąca?
- No jak to było? W waszym wieku wszystko musi dziać się szybko? – zacytowała trochę prześmiewczo rudą kobietę i prychnęła – Więc teraz Rachel, później rozwód więc od razu będziecie mogli się hajtnąć. Biorąc pod uwagę, że nadal twierdzi, że tylko się przyjaźnimy to może dostanę zaproszenie na ślub i będziesz mógł mnie zaliczyć na tyłach kaplicy, albo przed swoją nocą poślubną. – nadal kpiła i nadal była złośliwa, ale miała powód. Nie rozumiała dlaczego jej nie zostawiał, dlaczego był chujem, który pieprzył swoją byłą przy każdej możliwej okazji. Nie spontanicznie pod wpływem alkoholu i „przypadkiem” – ale regularnie i z pełną premedytacją. Zacisnęła palce na jego koszulce i mocniej się do niego przysunęła, zadzierając głowę do góry, żeby móc na niego spojrzeć – Nie pyta, a ja go nie okłamuję… oboje dobrze wiemy, że nic z tego nie będzie. Jest brutalnie świadomy tego, że jest tylko zabawką. Jest chłopcem na przeczekanie i na to, żeby cię wkurwiać, Hirsch. Bo nie lubisz się dzielić… a jednocześnie grasz na dwa fronty. – chciał szczerości to ją dostawał, uśmiechała się przy tym uroczo, wręcz niewinnie. Jakby wcale nie przyznawała się do grania mu na nosie i wykorzystywania jego zazdrości – No i wiesz… moje siniaki to jedno. Ciesz się, że ja jestem taka miła, że na przykład nie drapię. – kącik ust drgnął jej lekko w rozbawieniu – To by było ciężko wyjaśnić przyjaźnią – chwyciła więc za drugi stojący na blacie kieliszek i opróżniła go do dna. I gdy jeszcze smakowała winem dłonią sięgnęła do jego karku i wcałowała się w niego. Mocno i zachłannie – To jest chore, Hirsch. – wymamrotała, mówiąc na głos to, co oboje zapewne wiedzieli, ale lepiej to raz jeszcze powtórzyć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lekko +18

Prycha, kiedy słyszy te wszystkie bzdury, które wypowiada Posy. Chwyta dłonią za jej twarz, żeby przestała mówić, ale wtedy Josie go całuje. Odwzajemnia ten pocałunek, ale dziewczyna dość szybko go przerywa. I znów mówi coś, co go irytuje.
Wow. Wow, Josie. Trzy tygodnie bez kłótni. To chyba twój osobisty rekord – mówi, jak gdyby to Alderidge prowokowała s a m a te wszystkie afery, które nieustająco się pomiędzy nimi toczyły. Odsuwa głowę, ale nie zmniejsza dzielącej ich odległości.
Dwa tygodnie. Za dwa zasrane tygodnie odbędzie się moja pierwsza sprawa rozwodowa. Mam zerwać z Precious przed i narazić się na zmianę całego zespołu prawników, którzy od dwóch miesięcy pracują nad tym, żebym mógł wreszcie oderwać się od Rebecci? Może to nie jest bardzo szlachetne, ale nie widzę innego rozwiązania tego syfu. A ty chyba dobrze bawisz się z Danem. Prowadzisz sobie jakiś ranking? Z kim pieprzy ci się lepiej? Hm? – odbija piłeczkę. Jego ręce wsuwają się pod jej ręcznik, który rozwiązuje się i opada. Jacob sprawia jednak wrażenie, jakby wcale nie robiło mu to różnicy. Uważne spojrzenie wwierca w jej twarz. – To nie jest chore? – pyta, kiedy jego dłonie suną po jej biodrach, powoli, w głąb jej ud. – Zabezpieczasz się? Kiedy się z nim bzykasz? Jako rozsądna pani doktor pamiętasz, że przy lekach, które nadal bierzesz, spirala nie do końca może spełniać swoją funkcję? Chcesz tyrać mnie za głupiutką Precious i przypadkiem zaliczyć wpadkę z przystojnym żołnierzem? Komu pierwszemu zabiją w takim wypadku weselne dzwony? Ja będę miał panią prawnik z głowy za czternaście dni. Ty jesteś gotowa na to, żeby poświęcić szanownemu Danowi resztę swojego życia? To będzie twoja zabawka i przeczekanie?
podaje abstrakcyjny przykład, ale jest naprawdę rozzłoszczony. Jego palce, wbrew wszystkiemu, co mówi, dość bezczelnie wsuwają się w miejsce, które najwyraźniej miało się stać polem zabawy wspomnianego wielokrotnie bruneta. Hirsch unosi brwi ku górze, kiedy Posy łapie gwałtowniej powietrze i opiera się mocniej o blat wyspy kuchennej.
Do niego też zwracasz się ciągle po nazwisku? – punktuje to, że dla niej ostatnio nieustająco jest Hirschem. Nie Jacobem, nie Jake’iem. Czy to dystans wyrażony w języku?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uśmiechnęła się pod nosem. Zuchwale. Ale nie… to, że zwracała się do niego po nazwisku znaczyło właśnie odwrotność tego, o co ją podejrzewał – Lubię twoje nazwisko – rzuciła jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie i… trochę właśnie była – A co do rankingu… – zaczęła, przyglądając mu się uważnie, chociaż jego dłoń między jej udami skutecznie ją rozpraszała. Klatka piersiowa unosiła się trochę szybciej, ale starała się pozostać prawie niewzruszona – Ciągle tu jestem, prawda? – to chyba oczywiste? Przed chwilą mu powiedziała, że Dan służy tylko i wyłącznie do tego, żeby wyprowadzić go z równowagi. Dla niej to było oczywiste, kto wygrywa tą kategorię. Chodziło o niego… tylko i wyłącznie o niego. Zbliżyła się do niego, jakby chciała go pocałować, zaledwie jednak musnęła jego wargi ciepłym powietrzem, gdy wreszcie się odezwała – Ale zamiast tyle gadać… – mógłby wykorzystać język w bardziej przydatny sposób? Oczywiście, że mógłby. Ten irytujący uśmiech kipiący pewnością siebie i wrodzoną bezczelnością cały czas nie znikał z jej twarzy. Spełni jej sugestię, czy nie spełni?
- I to całkiem zabawne, że martwisz się o mój bezpieczny seks, gdy to twoja dziewczyna, której jesteś… jak to było? Słodkim wyjątkiem! – czy nie mogłaby się po prostu zamknąć? Może to ona powinna znaleźć inne zajęcie dla języka niż nieustanne gadanie? – Mówiła, że w jej wieku to wszystko powinno dziać się szybko? Zegar biologiczny bije… tik tak, tik tak. Może jesteś jej jedyną ostatnią nadzieją na posiadanie dziecka? I wiesz, że wcale nie musisz mieć w tym dużo do powiedzenia, J A K E. – specjalnie użyła jego imienia, skoro tak bardzo się irytował na wołanie do niego po nazwisku. Nie miała pojęcia, co siedzi w głowie rudowłosej strip… prawniczki, tak tylko sobie gdybała, żeby zasiać w Jacobie ziarno niepewności, wątpliwości i żeby po prostu zagrać mu na nerwach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Hirsch uśmiecha się pod nosem. Nie tylko przez to, do czego Posy dąży, ale także przez to, co mówi o Precious. W zasadzie się z nią zgadza. Tempo, które najchętniej narzuciłaby mu rudowłosa, sprawiało, że czuł się chwilami nawet nieco zaniepokojony. I mógłby, mógłby naprawdę zapragnąć porzucić ją wcześniej, niż za całe dwa tygodnie. Gdyby nie jeden, istotny szczegół, którego nie była świadoma Josie. Powie jej, później. Dotychczas nie wydawało mu się to specjalnie istotne, ale akurat tutaj nie widział problemu, żeby wiedziała.
Moje nazwisko wyglądałoby dobrze przy twoim imieniu – mówi, zamiast komentarza do którychkolwiek słów, które Posy wyrzuciła z siebie wcześniej. Podsadza ją odrobinę i sadza na blacie. Całuje ją po szyi i stopniowo schodzi coraz niżej. Tak, jakby na nowo odkrywał ciało, które zna tak dobrze. Jest taka piękna. P i ę k n a. I niestety, coraz bardziej świadoma tego, jak skręcony na jej punkcie ma umysł. Zatrzymuje usta na jej podbrzuszu, wiedząc, że ta przedłużona przerwa ją zniecierpliwi.
Nie odpowiedziałaś mi, czy jesteś ostrożna – opiera dłonie po obu stronach jej bioder i prostuje się, żeby wymusić na niej odpowiedź. Wyspa jest za wysoka, żeby mógł przy niej przyklęknąć. Zamiast tego napiera na nią lekko, by dotknęła plecami zimnego kamienia. Przypatruje się jej ze złośliwym uśmiechem. Kciukiem sięga tam, gdzie Josie najchętniej widziałaby teraz jego język. Potrzebuje tylko jakiejś jej reakcji. Czy miałoby to być tak czy nie i tak zrobi to, czego chciała. Za przeciągnięty moment, za chwilę.
Blokuje jej biodra swoimi dłońmi, żeby nie spadła z szafki. Uwielbia jej reakcje, dlatego raz po raz przerywa, żeby zerknąć na jej śliczną twarz. Pozwala jej skończyć i w delikatnych drżeniach wciąż zwijać się na kamiennym blacie, ale zaraz po tym zsuwa ją niżej. Wciąż opiera podbródek o jej udo, składając na skórze delikatne pocałunki.
To jest na przykład całkiem bezpieczny se… – o ile ktoś przypilnuje, żebyś nie spadła z wysokości, chciałby dokończyć, ale nie jest mu to dane. Za drzwiami wejściowymi, obok których niemal bezpośrednio znajduje się aneks kuchenny, słychać ruch. Rozprasza go to, ale zupełnie nie przychodzi mu do głowy, co może stać się dalej. Wciąż trzyma Posy za biodra, jego twarz wciąż znajduje się w strategicznym miejscu, kiedy Alderidge wyrównuje oddech. Może dlatego brakuje mu czasu na reakcję, kiedy słyszy najpierw szczeknięcie psa, potem ciche przekleństwo po hebrajsku, a następnie krótki dźwięk otwieranych z klucza drzwi. Jedyne co udaje mu się zrobić to wyprostować, by zmierzyć się spojrzeniem z nieproszonym gościem. Czuje, że Josie podnosi się w panice, ale chcąc uchronić ją przed ucieczką z blatu w poszukiwaniu leżącego pod szafką ręcznika, po prostu ją obejmuje. Skoro usiadła, to Rachel Hirsch co najwyżej może zobaczyć jej plecy.
Wciąż jeszcze rudowłosa kobieta patrzy na syna w niemym szoku, ale niemal od razu zasłania oczy dłonią i zanim ten zdąży się do niej odezwać, chowa się za przymkniętymi drzwiami, dając im szansę na reakcję.
PRZEPRASZAM! Przepraszam, myślałam, że dziś do południa masz dyżur. Przywiozłam psa!! – krzyczy zakłopotana zza uchylonych drzwi, podczas gdy podekscytowany owczarek niemiecki drepcze już po mieszkaniu. – Pomyślałam, też, że jak wrócisz, to będziesz GŁODNY, dlatego przywiozłam obiad. Nie spodziewałam się, że J U Ż J A D Ł E Ś – pani Hirsch dodaje złośliwie, ale szybko się reflektuje. – Josie, kochanie, dobrze, że czujesz się już DUŻO LEPIEJ!! – dorzuca, wciąż stojąc plecami do drzwi, wciąż zasłaniając oczy ręką i czekając na pozwolenie, że już może wejść.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dostała to czego chciała. Nie musiała nawet bardzo długo się niecierpliwić, ani jeszcze mocniej go prowokować, nawet jeśli trochę sobie musiał pomarudzić. Krótkie „tak” ukróciło temat i doprowadziło do poważnego spięcia w obwodach Josephine Alderidge. Wiedział jak ją dotknąć, jak sprawić, że na kilka dobrych chwil po prostu odchodziła od zmysłów i nie chciała wnikać, czy to po prostu kwestia doświadczenia, czy może… pasowali do siebie? W tym momencie jej to nie interesowało i najważniejsze było spełnienie. Więc całe szczęście, że Rachel Hirsch musiała parę chwil stać na czerwonym świetle, kilka sekund czekać na windę, a ostatecznie nie mogła sobie poradzić z zamkiem w drzwiach. To sprawiło, że w mieszkaniu ucichł jej jęk zadowolenia, a oddech się uspokoił. Oczywiście, gdy drzwi się otworzyły w pierwszej chwili wpadła w panikę, ale zaledwie parę sekund i dotarło do niej, że to tylko Rachel, więc się… roześmiała. Tak. Roześmiała.
Zsunęła się z blatu, owinęła ręcznikiem – To ja pójdę się ubrać – rzuciła, szczerze rozbawiona, bo jakby nie było to nie ją matka przyłapała w bardzo jednoznacznej sytuacji. Kręciła lekko głową, gdy znikała za drzwiami łazienki, na kilka chwil zostawiając Jacoba ze swoją przerażającą matką.
Ale potrzebowała zaledwie parę chwil, żeby narzucić na siebie ciuchy i do nich dołączyła – I tak, dziękuję, już jest dużo lepiej. – potwierdziła, uśmiechając się do Rachel – Jacob jest prawdziwym cudotwórcą. – rozbawiona spojrzała na mężczyznę – Będę się zbierać. Jeszcze brakuje, żeby do kompletu pojawiła się twoja dziewczyna i miałbyś wszystkie kobiety swojego życia na tych kilku metrach kwadratowych. – oh, znowu była złośliwa. Dopiła zawartość kieliszka wina i uśmiechnęła się do Jacoba jak… jak zołza. Była po prostu zołzą – Nie mów Rachel, że ci nie powiedział… – znów powinna dostać Oscara za swoją rolę – Nasz Jacob się z kimś spotyka. Dziewczyna ma na imię Precious i nie, nie jest striptizerką chociaż też tak na początku pomyślałam. Ale jest koło czterdziestki, jest śliczna i na pewno byłaby dobrą synową. Bo my? My tylko ze sobą sypiamy. Dużo. – zalała panią Hirsch potokiem słów jakby były najlepszymi przyjaciółkami, a to wszystko dalej tylko po to, żeby wyprowadzić go z równowagi. Czego się nie robi z miłości, prawda? A może chciała, żeby i kobieta stanęła po jej stronie? Żeby przemówiła mu, że powinien zostawić w cholerę Precious, gdy była ona?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jacob pociera dłonią kark, kiedy stoi naprzeciwko matki. Nie odzywa się. Nie wie, co miałby jej powiedzieć. Nie jest przesadnie zakłopotany – ma na karku w końcu czterdzieści lat, nie siedemnaście, a jego matka ma czworo dzieci, które nie wzięły się z kosmosu.
Następnym razem po prostu zapukaj? – pyta w końcu intruza, kiedy kobieta lustruje go nieco podejrzliwym spojrzeniem. Najwyraźniej sama nie wie, jak powinna się z tym czuć. Zdegustowanie wymieszane z zawstydzeniem przegrywa jednak z ekscytacją, która wkrada jej się do głowy – Może będą z tego wnuki? Już ma o to zapytać, kiedy Josie wraca. Wraca i wypowiada te wszystkie słowa. Rachel ściąga brwi, dokładnie tak, jak robi to jej średni syn i lustruje ich obydwoje spojrzeniem. Chciałaby, ale nic z tego nie rozumie. Otwiera usta, żeby coś powiedzieć, ale Jacob jest szybszy.
Czy ty sobie, kurwa, żartujesz?! – mężczyzna obraca się błyskawicznie w kierunku Josie. Tak nie zdenerwowała go już dawno. Nie zatrzymuje to jej jednak przed wypowiedzeniem kolejnych słów o Precious. Naprawdę zamierzała skarżyć się jego matce. – Naprawdę?! My tylko ze sobą sypiamy? Zaczynam się zastanawiać, czy z twoją głową jest oby na pewno wszystko w porządku Posy. Skoro postanowiłaś się poskarżyć to czemu nie dodasz co zaplanowałaś sobie na weekend? Będziesz ujeżdżać swojego żołnierza jak na rodeo? Nie jesteś taka święta, skoro miewasz go regularnie w swojej… – niedane jest mu dokończyć tego obrzydliwego zdania. Rachel krzyczy nagle i głośno, a jej głos wypełnia całe pomieszczenie. Przenosi wzrok to z absolutnie prowokującej brunetki to na swojego kipiącego ze złości syna i naprawę czuje się pogubiona. I zdecydowanie niezadowolona z faktu, że została w to wszystko wtajemniczona. Albo, wręcz przeciwnie – jest skrajnie poirytowana faktem, że taki b a ł a g a n ma w ogóle miejsce. Ale wiedzieć lubi. Jak zawsze.
JAK CI NIE WSTYD SIĘ TAK DO NIEJ ODZYWAĆ?! JAKA PRECIOUS? JAKI ŻOŁNIERZ? SIEDZISZ CAŁYMI DNIAMI PRZY JEJ ŁÓŻKU W SZPITALU, NAMAWIASZ ZNAJOMEGO LEKARZA, ŻEBY PRZELECIAŁ PRZEZ PÓŁ KRAJU, ŻEBY SPRAWDZIĆ JEJ STAN ZDROWIA, CHODZISZ Z ZAŁZAWIONYMI OCZAMI PO ODDZIALE, DOBIERASZ SIĘ DO NIEJ W SPOSÓB, KTÓRY NIE ZAPEWNI MI WNUKÓW, A POTEM NAGLE MASZ DZIEWCZYNĘ? – wyrzuca z siebie na jednym wydechu, mierząc Jacoba spojrzeniem pełnym furii. –JA CIEBIE TAK NIE WYCHOWAŁAM – przechodzi nagle na hebrajski, zanim się nie zorientuje i nie podniesie ręki w kierunku Josie w ramach przeprosin. Ale skoro jej wzrok zatrzymał się już na dziewczynie… – A ty nigdzie się nie wybierasz. Siadaj na kanapie! – Rachel Hirsch strzela oczami i ściąga z głowy chustę, która opada teraz na jej ramiona. Sięga po butelkę wina, ale stara się, dość widocznie, w żaden sposób nie dotknąć blatu kuchennej wyspy. Nalewa sobie alkoholu do czystej szklanki.
Przecież przyjechałaś samochode... – zaczyna Jacob, ale przerywa, kiedy tylko dosięga go wzrok matki.
A wrócę na pieszo, jeśli tylko będę miała na to ochotę! – odwarkuje – Powiedziałam dziecko, siadaj na kanapie! – przypomina Posy swoją nienegocjowalną prośbę CO TO ZA ŻOŁNIERZ? Co to są NA BOGA za bzdury?!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prychnęła. Założyła ręce na piersi i prychnęła, nie odrywając spojrzenia od Jacoba. Co sobie zaplanowała na weekend? Naprawdę? Kretyn. Nie miała przecież żadnych planów, a całą historię o nich zmyśliła dokładnie w tym samym momencie, w którym on to zaproponował. Chciała, żeby był zazdrosny. Robiła te wszystkie głupie rzeczy właśnie po to – żeby się wściekał i nie chciał, żeby poświęcała czas komukolwiek innemu. Ale miała warunki. Jeśli on miał być dla niej jedynym, to ona też nie chciała konkurencji. Więc wściekała się o jego rudowłosą dziewczynę – o to, że znalazł ją tak szybko, że wbrew pozorom do niego pasowała i że nie zostawił jej, gdy powiedziała mu, że go chce. A powiedziała. Sto tysięcy razy. Zaczynając od szpitala, gdy po prostu powiedziała mu o swoich uczuciach. Nie spodziewała się jednak, że Rachel Hirsch stanie w jej obronie. Prawdę powiedziawszy zamierzała się wycofać. Kulturalnie i spokojnie zrobić krok w tył i zniknąć, ale kobieta ją zatrzymała.
Spojrzała na nią zaskoczona. Zamrugała i przez chwilę się zawahała, ale ostatecznie – usiadła. Nie chciała J E S Z C Z E się z nią kłócić.
- Żaden żołnierz… – przewróciła ślipiami i spojrzała na Jacoba – Ty kretynie naprawdę myślałeś, że miałam jakiekolwiek plany na weekend? Że umówiłam się na weekendowe pieprzenie z kimś innym? Jesteś głupszy niż przypuszczałam. Masz być zazdrosny, masz się wściekać i masz zostawić tą kretynkę! Dwa tygodnie? Więc przez dwa tygodnie będziesz musiał to znosić, bo to nie ja mam problemy z głową, Hirsch! Pytasz o to, czy się zabezpieczam. I wiesz, co? Spóźniam się. Także gratuluję! Biorąc pod uwagę jak często pieprzę się z tobą, a jak często z nim… kto wie, może zostaniesz ojcem! – wykrzyczała, gdzieś w połowie wstając z kanapy i podchodząc bliżej Hirscha, zupełnie zapominając, że obok stoi jego matka i to na pewno nie była kłótnia na jej oczy i uszy, ale no cóż… B Y W A.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jacob w całym swoim szale złości z pierwszymi słowami Posy, w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, co do niego mówi.
Spóźniasz się gdzie?! – udaje mu się jeszcze wrzucić pytanie pomiędzy jej monolog. Pewnie powiedziałby coś więcej, że jest umówiona z Danem, albo coś równie głupiego, gdyby matka nie uderzyła go w ramię ze złością. To sprawia, że traci na moment uwagę, a Josie może mówić dalej. Dopiero reszta jej wypowiedzi uderza w niego mocno. Stoi w szoku, wpatrując się w nią dla odmiany bez jakiejkolwiek reakcji. Wyraz jego twarzy się zmienia. Nie jest już zaciekle gotowy do dalszej awantury. Zacisk usta, kiedy oblewa go fala przerażenia i… smutku. A może żalu? Otwiera usta, chcąc coś powiedzieć, ale wszystko, co teraz czuje, zaciska mu gardło. Z tej okazji korzysta Rachel.
Telefon! – mówi starsza kobieta, wpatrując się w syna, który najwyraźniej nie rozumie, o co go prosi – Telefon, daj mi swój telefon Jacob. Muszę zadzwonić do ojca, żeby po mnie przyjechał, a mój został w samochodzie – naciska, aż w jej ręku ląduje komórka mężczyzny. Pani Hirsch zerka jeszcze na Josephine i podchodzi do niej, obejmując ją krótko i mocno. Nie, jak wariatka, do której wszyscy przywykli. Jak matka. Pokrzepiająco i tak, jakby wszystko miało być dobrze. Może Alderidge nie jest w stanie tego zarejestrować, skoro tak uparcie wwierca swoje spojrzenie w Jacoba, ale rudowłosa starsza pani przychyla się w trakcie tego uścisku, do jej ucha szepcząc, że wszystko załatwi. Brzmi dziwnie, ale jeszcze nie niepokojąco. Kobieta wychodzi na balkon i co prawda dzwoni stamtąd do męża, żeby po nią przyjechał, bez dyskusji i że wszystko mu wyjaśni, ale najwyraźniej wszystkie ich dzieci to porażka wychowawcza. Rozłącza się i waha przez chwilę, ale wchodzi jednak w zdjęcia w telefonie syna. Scrolluje rolkę aparatu przez niezliczone screeny grafików szpitalnych i zrzutów z shazama (Hirsch nigdy nie jest w stanie zapamiętać piosenek, które jej się podobają), przygląda się z zainteresowaniem zdjęciom z parku, które przedstawiają małego chłopca z nieznaną jej brunetką. Ściąga brwi, zastanawiając się w czym rzecz, ale postanawia nie być tak wścibską. Innym razem. Scrolluje dalej i trafia w końcu na fotografie, które spodziewała się, że znajdzie, ale i tak lekko podskakuje i zakrywa dłonią usta. Nie powinna tego oglądać, nie powinna. Wznosi oczy do nieba i przeprasza Jahwe, ale to dla większego dobra. Wybiera jeden z krótkich filmików, który wyraźnie miał być zdjęciem, gdzie naga Josephine prosi Jacoba, żeby nie robił jej zdjęcia, artykułując jego imię. Rachel Hirsch obraca się jeszcze przez ramię, na scenkę rodzajową w salonie za drzwiami balkonowymi. Trudno. Będzie boleśnie, ale przynajmniej szybko i po sprawie. Kilka przycisk udostępnij i wybiera z listy kontaktowej syna numer opisany jako Precious. Wyślij. Sprawdza, czy wiadomość na pewno dotarła do adresata, zaczyna się już przy tym stresować, bo nie ma okularów i nie jest taka biegła w nowej technologii. Klika w panice kilkukrotnie i znajduje w końcu opcję, która pozwala jej usunąć wiadomość. Zastanawia się przez chwilę. Może nie tak, może tak to nie zadziała. Znów wchodzi w wiadomości. O Boże… Przepraszam Precious. To nie do końca tak. Przykro mi, że dowiadujesz się w ten sposób, nie chciałem. Kocham Posy, nic nie mogę na to poradzić. Na pewno znajdziesz sobie odpowiedniego partnera i założysz z nim rodzinę. Mama Hirsch lustruje wzrokiem swoją wiadomość. Nie, koślawo. Jacob nie mówi językiem 65-letniej kobiety. Kasuje ostatnie zdanie. Zamienia je na słowa: Wierzę, że będziesz szczęśliwsza z kimś, kto będzie mniejszym FRAJEREM niż ja. Idealnie. To znaczy nie idealnie, ale nie ma więcej czasu. Znów wznosi wzrok do nieba, przepraszając boga za swoje działanie. Trudno, porozmawia o tym z rabinem później.

Hirsch tymczasem wpatruje się w Josephine, odchodzącej na balkon matce poświęcając zaledwie ułamek uwagi. Stracił czujność. Nie dotarło do niego, jakim ryzykiem jest obarczone przekazanie matce telefonu.
Jak długo? – pyta w końcu, dość miękko – Sprawdzałaś to już? – dodaje od razu, zastanawiając się nad czymś jeszcze – To najwyżej mógłby być czwarty tydzień, prawda? Zaobserwowałaś jakieś objawy? Mogłyby się już pojawić – mówi do niej w stu procentach jak lekarz, a nie potencjalny ojciec. To dlatego, że jest święcie przekonany o tym, że nie może nim być. Chce się więc upewnić, że to, co mówi Josie to kompletna bzdura, przypadek. – Nie licząc drażliwości i huśtawki nastrojów, to raczej żadna nowość – dodaje złośliwie. – Równie dobrze może to być efekt wypadku, leków i osłabienia organizmu Josie.

Rachel Hirsch wraca do pomieszczenia, odkłada telefon ekranem do dołu na stolik przy kanapie. Na wszelki wypadek, gdyby poinformowana o rozstaniu kobieta zapragnęła się z jej synem jednak skontaktować. Nie powinna tego robić, nie powinna. Zaczyna mieć wyrzuty sumienia. Znowu usłyszy, że wtrąca się w nie swoje sprawy. Ale przecież WIE. WIDZI jak Jacob patrzy na Posy. Wie, ile już to wszystko trwa. A w obliczu ewentualnego posiadania wnuka… Musiała pomóc mu naprostować sprawy, skoro ewidentnie sam nie potrafi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie spodziewała się takiej reakcji ze strony Rachel. Właściwie to na dobrą sprawę przez moment zapomniała o jej obecności. Zbyt skupiona na swojej złości (być może bezpodstawnej, a może po prostu dla zasady) w stosunku do Jacoba – nie zwracał na nią uwagi. Aż się przy niej pojawiła. Początkowo jej słowa też do niej nie dotarły. Wszystko załatwi. Może gdyby Alderidge w tym momencie zareagowała, zamiast dalej ciskać piorunami w Jacoba – udałoby się uniknąć tej katastrofy. Gdyby tylko wiedzieli…
- Oh, oczywiście, że może… może być też cud, niepokalane poczęcie albo cholera wie, co jeszcze. – prycha, przewracając wymownie oczami, bo jego lekarski ton doprowadza ją do szału – Na szczęście nie jesteś ani moim lekarzem, ani najwidoczniej chłopakiem, więc pozwól, że załatwię to sama. – załatwi. Tak. Nie, nie sprawdzała. Właściwie to ta wiadomość średnio do niej docierała i ignorowała fakt tego lekkiego opóźnienia, właśnie tłumacząc je sobie tysiącem różnych medycznych zawiłości. Jaka była prawda? No cóż – dowie się jak pójdzie na badania krwi i może do lekarza? A później najlepiej od razu zapisze się na zabieg, bo nie zamierzała w najbliższym czasie zostawać matką. Najpierw musi zrobić specjalizację. I musi poukładać swoje życie. Jak mogłaby sprowadzić na świat dziecko do tego bałaganu? Przecież to byłoby okrutne – Załatwię to – powtórzyła raz jeszcze i wtedy do niej dotarło… Rachel. Jacob mógł zobaczyć jak zmienia się wyraz jej twarz. Z tej złości, zawziętości wręcz – jakby ją coś przestraszyło. Była przerażona – Nienienie… Jake. – jeszcze przeklęła w myślach i odwróciła się w stronę pani Hirsch, starając się do niej uśmiechnąć, chociaż trochę – Rachel… co miałaś na myśli mówiąc, że to załatwisz? – zapytała, starając się ukryć zdenerwowanie i brzmiąc najbardziej neutralnie, co w tym momencie wcale nie było łatwe – Co zrobiłaś? – zmierzyła wzrokiem kobietę i zobaczyła jak ta nerwowo zerknęła w kierunku leżącego na stoliku telefonu. Szlag. Szlag. Szlag. Spojrzała na Jacoba wymownie i tak… teraz to dopiero miał przejebane i jej awantury to przy tym pikuś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kiedy mówi o niepokalanym poczęciu Hirsch mamrocze pod nosem zdanie w stylu „chyba sobie kurwa żartujesz”. Ale szybko odpuszcza, bo to inna kwestia tego, co mówi, denerwuje go bardziej.
Co to znaczy załatwię? Dlaczego kobiety zawsze podchodzą do tego tak protekcjonalnie w stosunku do mężczyzn? Jeśli jesteś w ciąży, to sama sobie tego nie zrobiłaś i ojciec powinien wiedzieć. POWNINEN. Przysięgam, że mam serdecznie dość tego podejścia, że… – pewnie w tym miejscu popastawiłby się trochę nad Kaylee „To tylko moje dziecko” Butler, ale reakcja Posy na zachowanie jego matki skutecznie odwraca jego uwagę. Co za rollercoaster, z każdym mrugnięciem powiek zmienia się temat rozmowy i musisz modlić się, żeby nie wypaść z torów.
Mamo? – Jacob bezwiednie powtarza pytanie za Josie. Dopiero wtedy zerka w tym samym kierunku co i Rachel – na blat stolika, na którym leży telefon. Co to znaczy? Co to ma znaczyć? Stopień jego zaniepokojenia wzrasta gwałtownie. Zdaje sobie sprawę, że to, że zajęła się sprawą oznacza, że nie zrobiła nic dobrego.
Ile razy można cię prosić o to, żebyś przestała wtrącać się w nie swoje sprawy? Mamo, na boga! Napisałaś do Precious, prawda? – podchodzi bliżej i chwyta swoją komórkę.
Zrobiłam to, co należało zrobić i Jahwe mi to wybaczy. To dla waszego dobra. Skoro sami nie potraficie poukładać tego bałaganu, to musiałam wam pomóc. Zwłaszcza jeśli w drodze może być dziecko! – mama Hirsch nie wyraża ani odrobinę skruchy. Jest obrażona, ale powoli wymija syna i zakłada na ramiona szal. Wyraźnie zbiera się do wyjścia.
Czyje dziecko? Przecież słyszysz, że Josephine zajmie się tematem. Może wcześniej łaskawie poinformuje o tym domniemanego ojca – prycha i odblokowuje telefon. Wtedy zalewa go strumień wiadomości od Precious. Nie jest w stanie zrozumieć, w czym rzecz, oprócz tego, że musi być niesamowicie wściekła. Dostał kilkanaście, jak nie więcej wiadomości, które w całości wykorzystują wszelki limit znaków. Wzrok Hirscha wyławia tylko zwroty w stylu dziwka, myślałam, że jesteś inny (czyli konkretny klasyk, który nie powinien absolutnie go w tym punkcie życia dziwić), masz rację, z nami koniec, ale swoją pomyłkę zapamiętasz na długo. Hirsch ściąga brwi, ale kiedy scrolluje strumień wiadomości wyżej, widzi tylko koślawe zdanie, które napisała jego matka. Nie rozumie. Nie potrafi zrozumieć jej szału, do momentu, aż nie przeczyta najnowszej wiadomości od Precious. ZAUWAŻYŁEŚ, ŻE WIDAĆ TWOJE ODBICIE W OKNIE. C A Ł E ODBICIE? A mi nie pozwoliłeś na loda w samochodzie?! JESTEŚCIE OBRZYDLIWI I SIEBIE WARCI!
Jacob blokuje w panice telefon, jak gdyby miała to zobaczyć Josie i spogląda na matkę z chęcią mordu.
Coś ty jej wysłała? Oszalałaś?! Czego ty szukałaś w tej komórce?!
Nie musiałam specjalnie dużo szukać. Przepraszam Josie, to przynajmniej jasny i czytelny komunikat – odpowiada Rachel, chociaż teraz zaczyna się już lekko wahać. Zwłaszcza kiedy kilkukrotnie brzęczy też telefon w kieszeni Posy. D a n. Precious podzieliła się z nim w social mediach uroczym obrazkiem.
Drzwi od mieszkania otwierają się ponownie, ku zaskoczeniu wszystkich. Jacob patrzy na nie z paniką, ale w końcu pojawia się w nich siwa głowa.
Oh na litość boską, czy to jakiś zasrany sitcom?! – Jacob mówi ze złością w kierunku ojca. – Zabierz stąd tę kobietę, zanim nie będzie musiała uciekać przez okno, przysięgam! – dodaje jeszcze i wtedy dopiero obraca się w kierunku Posy ze zmartwioną miną i cichym Przepraszam.

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”